Miasta Kobiet czerwiec 2013

Page 25

jej pasja pleksów i przekonania, że wypada nam być we wszystkim najlepszymi, a my powinnyśmy być ugrzecznionymi w stylu panienkami. Styl to czysta zabawa, a zbytnie przejmowanie się wszystkim ją ogranicza. Chcesz powiedzieć, że w byciu średnim nie ma nic złego? Oczywiście. Jeśli sami ze sobą czujemy się dobrze, to jest OK. Możesz być przeciętna, zupełnie nijaka, ale jeśli tobie to odpowiada, to inni nie powinni mieć z tym problemu, tym bardziej że to nie ich sprawa. Ile trwa szycie? Może się mylę, ale mam wrażanie, że nieraz łatwiej jest uszyć spodnie niż bieliznę. Tak właśnie jest. Z bielizną wiąże się bardzo dużo dłubaniny. Przyszycie ramiączek czy wykończenie potrafi zająć prawie tyle samo czasu lub niewiele mniej jak uszycie całej reszty. Jeden stanik szyje się jakieś półtorej godziny, ale nie ujmuję w tym czasu poświęconego na wykrojenie czy dopasowanie bielizny do klientki, a coraz chętniej zajmuję się właśnie takim projektowaniem, bardzo indywidualnym, pod konkretną osobę. Denerwują Cię sieciówki. A co konkretnie? Drażni mnie to, że troszeczkę zatracamy się w tej masowej produkcji, że gubimy się w tym wszystkim i wydajemy pieniądze na rzeczy,

które absolutnie nie są tego warte. Wiadomo, że kwota, jaką pakujemy w sam produkt, to maleńki ułamek. Reszta to marketing, a cała produkcja prowadzona jest w Chinach i Tajlandii. To takie bezduszne szycie, a właściciele marki za wszelką cenę budują w nas przekonanie, że musimy mieć tę rzecz. Niestety, często ludzie ślepo w to wierzą. Zdaję sobie sprawę, że projektowanie bielizny na wymiar po prostu się nie opłaca, bo zabiera to dużo czasu, trzeba przy tym myśleć. Mimo to chcę dać ludziom

poczucie, że ktoś się o nich troszczy. Dla mnie jest ważne. Sama tego potrzebuję. Chcę, żeby klientka dobrze się czuła w rzeczach przeze mnie zaprojektowanych. Po to to robię - żeby dawać innym przyjemność, a przy okazji móc wyżyć się twórczo.

Teraz czas na bieliznę ślubną... Tak, ale nie chcę robić tego w ogromnych ilościach. Na pewno nie zamierzam projektować gorsetów. Chciałabym wprowadzić do bielizny ślubnej lekkość, taki styl, którego w tej sferze trochę brakuje.

Te koronki, subtelne prześwity, brak cekinów, nadruków... Bielizna „Rilke” czaruje magią dawnych lat. Uwielbiam lata 50. i coraz więcej kobiet się na to otwiera. Na szczęście, w Polsce powoli odchodzimy od przekonania, że wszystko musi być dopasowane, ściśnięte. Wciąż jednak chcemy pokazywać jak najwięcej w przekonaniu, że właśnie to jest sexy. Natomiast ja uważam, że chyba nie ma nic bardziej seksownego jak majtki z podwyższonym stanem sięgającym pasa. Ten styl bardzo mnie inspiruje. Samo tworzenie, to proces pewnej analizy. Potrafię z uporem maniaka patrzeć się na zdjęcia i zastanawiać się, dlaczego mi się to podoba.

Między projektantami, którzy zajmują się tworzeniem bielizny, panuje duża konkurencja? W ogóle jej nie czuję, a to dlatego, że dopiero niedawno powstała jeszcze jedna marka, ale oferująca zupełnie inne rzeczy niż ja, więc tak w zasadzie tej konkurencji nie ma. Być może niebawem się to zmieni. Tworzenie bielizny to bardzo ciężka praca. Wymaga specjalistycznej technologii szycia, której trzeba się nauczyć, a nie tylko podejrzeć. Zdarza się, że nawet krawcowe nie mają tych umiejętności.

Myślałaś o tym, żeby zacząć tworzyć bieliznę dla mężczyzn? Myślałam o tym, ale na razie nie mam jeszcze konkretnego planu. Mam klienta z Hiszpanii, który zaczął od kupowania bielizny dla swojej żony, a potem zaproponował mi, żebym uszyła damską bieliznę dla mężczyzn. Wydało mi się to nieco ekscentryczne, ale jak mówię o tym

innym ludziom, to słyszę, że to fajny pomysł. Mnie samej on też coraz bardziej się podoba. Ale jak to by miało wyglądać? Majteczki, ale dla mężczyzn. Ten sam fason, ten sam materiał. Obawiam się, że w Polsce to nie przejdzie, a może i się zdziwię. Myślę, że obie mogłybyśmy się poważnie zdziwić.

Moja mama, co prawda, nigdy nie była krawcową, ale potrafi szyć i bardzo żałuje, że nie udało jej się mnie tego nauczyć. Twoja osiągnęła sukces. Ale moja mama też nie była krawcową, a matematykiem. Szycie ubrań marzyło jej się od dziecka. W latach 70., 80. nie można było nic dostać i tu zasada, że potrzeba jest matką wynalazków, dawała o sobie najbardziej znać. Mama uczyła się wszystkiego absolutnie sama. Takim samoukom jest bardzo trudno, ale wiesz co? Jedyne, co daje szkoła, to przekonanie, że tak naprawdę nic więcej już nie możesz się nauczyć, że nie ma w tym wszystkim żadnej tajemnicy. Mam wielu znajomych, którzy skończyli studia i takich, którzy z tego zrezygnowali. Jakość tworzonych przez nich ubrań jest bardzo podobna. Często klucz tkwi w determinacji. Wcale nie w tym, czy robisz ładne czy brzydkie spodenki, ale w tym, jak umiesz sobie zorganizować pracę.

* Rilla Pawlaczyk Rocznik 1985. Projektantka marki „Rilke”. Absolwentka ASP. Ma dwie pracownie w Bydgoszczy, a jej bieliznę można kupić, m.in., w conceptstore „Landschaft”. Jej imię to efekt inspiracji rodziców powieścią Lucy Maud Montgomery pt. „Rilla ze Złotego Brzegu”. miasta kobiet

czerwiec 2013

25


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.