Ofensywa nr 2

Page 9

dzieli, co się dzieje. Na ulicach co drugi, trzeci dzień pałowanie, działacze KPN spędzali po kilkadziesiąt godzin tygodniowo na „dołku” przy ul . Północnej, a tutaj taka akcja.  Jak władza reagowała na wasze happeningi? - Nie ruszali nas.  Dlaczego? Byliście za bardzo „odjechani”? - Kiedy szliśmy na happening grupą, zawsze za nami jechał polonez. Dobrze wiedzieliśmy, że to jakaś esbecja lub milicja po cywilu. Myśmy sobie szli, nawet im machaliśmy, oni na to nie reagowali. Prawdopodobnie władza była mocno zdezorientowana i nie wiedziała, o co nam właściwie chodzi. Myślę, że zależało to też w dużej mierze od

 Czy były inne happeningi PA w Lublinie? - W marcu ’89 odbył się happening pod hasłem „przeprowadzania porządków”. Oczywiście w kontekście Okrągłego Stołu; że idzie nowe, postęp etc. i ogólnie należy posprzątać. Ludzie przyszli ze szpadlami, łopatami. Przeszliśmy z Placu Litewskiego do Ogrodu Saskiego i zasadziliśmy, jako symbol nadziei, cebulki. Największym happeningiem był trzeci z kolei, pod hasłem „Wiążemy nić porozumienia”. Zbliżały się wybory, władza porozumiała się z ludem, więc postanowiliśmy tę więź wzmocnić. 1 maja, po oficjalnych

obchodach, masa ludzi zebrała się tradycyjnie na Placu Litewskim i przeszliśmy pod Komitet Wojewódzki partii, który mieścił się przy al. Racławickich 1 (gdzie obecnie znajduje się rektorat Akademii Medycznej). Niesamowity tłum zaczynał się przy ul. Chopina,

JEDNA

Z AKCJI

POMARAŃCZOWEJ ALTERNATYWY

PRYWATNE

lokalnego szefa milicji. Np. w Katowicach działał w tym czasie słynny major Gruba, który pałował każdy przejaw niezależności.

FOT. ARCHIWUM

politykami i nie zostaliśmy nimi, przynajmniej mam taką nadzieję (śmiech). Jeżdżąc po książki z drugiego obiegu do Warszawy zaprzyjaźniłem się z Arkiem, studentem polonistyki z Wrocławia, gdzie PA zaczęła swoją działalność. Przyjeżdżał do Lublina i opowiadał. Pomyśleliśmy sobie: czemu nie zrobić czegoś takiego w Lublinie? W parę osób, z UMCS i KUL, spotykaliśmy się w domu u Moniki - koleżanki z KUL - gdzie wymyślaliśmy kolejne akcje. To było bardzo wciągające, zwłaszcza świadomość, że wokół wszyscy żyją polityką, a my robimy coś na opak. Pierwszy happening odbył się w lutym ’89 na Placu Litewskim. Zrobiliśmy taką dziecinną zabawę w wojnę „Guzików z Pętelkami” (bawiliśmy się dziecinnymi czołgami, strzelaliśmy do siebie pistoletami-zabawkami). Ludzie zupełnie nie wie-

W. NAJI

TAK ŻYJEMY <<

a kończył przy „Pedecie” (dziś Galeria Centrum). Jechał z nami milicyjny radiowóz, koledzy, w ramach porozumienia, pchali go, by mógł jechać za darmo. Milicjanci byli mocno zdezorientowani i nie wiedzieli jak zareagować. Każdy uczestnik marszu był przywiązany do następnego długim sznurkiem i gdy doszliśmy już do KW PZPR, przywiązaliśmy się tym sznurkiem do klamki. Czerwoni, bojąc się, że chcemy im „coś zrobić”, zabarykadowali się w środku. My mieliśmy jednak jak najbardziej pokojowe zamiary! W końcu maja’89 zrobiliśmy chyba najbardziej zaskakującą akcję. Tuż przed wyborami urządziliśmy śniadanie na środku Placu Litewskiego, pod pomnikiem żołnierza radzieckiego. Rozłożyliśmy na ziemi koce, na kocach obrusy, dziewczyny ubrały się w wiosenne sukienki, chłopaki w garnitury. Przynieśliśmy w wiklinowych koszach chlebek, masełko, sałatę, rzodkiewki i zrobiliśmy piknik. Ludzie byli w szoku! Ostatnim


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.