LAJF Magazyn Lubelski #75

Page 26

umiem rozpoznać, nawet większość nazwać, ale ta feeria barw jest urzekająca. Cała ściana we wzorach z pojemników i pojemniczków, na nich milion oznaczeń, pogubiłam się. Idziemy dalej. Komora lakiernicza. O raju! Marcin, ucieszony, biega obok z aparatem, twierdzi, że światło jest fantastyczne, a Jurek tłumaczy mi, jak ta skomplikowana maszyneria działa. Kluczem jest obieg powietrza, tylko zasady cyrkulacji jakoś są mi obce. Efekt, ten jest urzekający! Samochód lśni, pokryty równiusieńką warstwą lakieru, nie widać, gdzie i co było robione. Fachowa robota! – Dziadek ze strony mojej mamy był zdunem. Zginął w Oświęcimiu. Niemcy go aresztowali, jak szedł na robotę. To był straszny moment dla Kazimierza, „Krwawa Środa”. W nocy z 17 na 18 listopada 1942 roku Niemcy dokonali aktu pacyfikacji. Niektórych aresztowanych rozstrzelali od razu, innych wywieźli do obozów koncentracyjnych. Dziadek Jurka nie przeżył. Łańcuchy? Dużo tych łańcuchów, a po co? Okazuje się, co zresztą zaraz Jurek demonstruje, że łańcuchy służą do odginania uszkodzonych blach. Nie wiedziałam. Są łańcuchy, są jakieś inne ustrojstwa, których nie umiem nazwać, marny byłyby ze mnie blacharz, a i siły trzeba w to włożyć trochę. Najważniejsza jednak jest głowa. Na wysięgniku,

26

magazyn lubelski (75) 2021

pod sufitem, jest zawieszony samochód. Bez obaw wsadzam łepetynę pod spód, wreszcie mogę zobaczyć, jak te bebechy wyglądają od środka, jak to wszystko działa i jeździ. Drobiazgowa robota, jak u zegarmistrza, tylko bardziej brudna i hałaśliwa. Tik-tak, tyk-tyk, łup-łup. Stuk, stuk!

Sacrum

– Uczniów miałem chyba ze dwudziestu, o, tu są ich świadectwa, dyplomy. Remik ma teraz swój własny warsztat w górach. Pan Wojtek twierdzi, że tych uczniów to grubo ponad dwudziestu było. Pan Wojtek jest czeladnikiem w mechanice. Pan Kamil w blacharce. Drugi pan Wojtek też. Jest jeszcze Adam, Tomasz, Daniel i Michał. Dobre chłopaki, się wie. Patrzą w Jurka jak w obraz, urzeczeni, bo Jurek się zna, on wie, zaraz nada rytm, zaraz nada takt, tik-tak. Jak zegarmistrz nakręca ten mechanizm, trybiki chwytają w lot, zębatki ruszają, najpierw mozolnie, powoli, tyk-tyk, szur-szur, coraz sprawniej, coraz lepiej, wiatr w żagle, płyniemy! – Najgorsze są procedury, papierologia, formalności, to zabiera czas, komplikuje wszystko. Komplikuje, bo u Jurka liczy się przede wszystkim robota. Traktuje ją jak świętość, z szacunkiem. Według Jurka ta robota to jego inicjały, podpis i


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.