118
Niezatapialny statek Trąba zrobiła spustoszenie, ale basen ani drgnął. Żelbetowe i drewniane konstrukcje pozostały na miejscu. Nieustannie budzą podziw Pauliny. – Konstrukcja basenu była w kształcie dużego statku. Prowadziło do niego piękne dojście. Szło się długą, szeroką aleją, która pozwalała nacieszyć się jego widokiem. Samą nieckę basenu można było zobaczyć dopiero, jak się weszło za ten statek. A na samym szczycie znajdowały się loża i duży przeszklony gabinet pana kierownika. Wszystko z niego widział, jak na dłoni, co się dzieje na kąpielisku. Pod jego gabinetem mieściły się dwa bufety,
potem taras ze stolikami i dopiero basen i plaże się ciągnęły. Na dole we wnętrznościach statku była kotłownia, w której cały czas palono, żeby z pryszniców leciała ciepła woda. Ładnie to wyglądało i było przemyślane – zamyśla się Paulina, po czym przypomina sobie o największej dla niej atrakcji. – Te niesamowite szatnie! Miały wąskie, drewniane pomieszczenia. Jak się wchodziło do kabiny, wysuwało się takie deszczułki. Pan Zdzisiu, który co roku pracował w szatni damskiej, widział, że klapka jest wysunięta, wkładał wieszak, ja na nim zostawiałam ubranie i odsuwałam znowu deszczułkę. Pan Zdzisiu podchodził i odbierał rzeczy, a w zamian dawał numerek. To mi się właśnie najbardziej kojarzy z tym basenem. To wszystko było zrobione z klasą w każdym detalu. Ciechocinianie nie wyjeżdżali na wakacje. Wraz z początkiem sezonu gnali między tężnie. – Na basen to przychodzili wszyscy. W gorące dni kolejki do kas miały po kilkaset metrów. Żeby dostać bilet, trzeba było stać z pół godziny, nawet godzinę – zauważa Paulina, która podkreśla jednocześnie, że miejsca starczało dla wszystkich, ale każdy chciał zająć swoje upatrzone. – Młodzież ciechocińska i w ogóle miejscowi lubili wylegiwać się na trawnikach wokół niecki basenu. Wśród przyjezdnych furorę robiła plaża. Byli też tacy, którzy się rozkładali na betonowych kostkach. A jeszcze dalej za plażą rósł piękny starodrzew, w cieniu którego można było sobie poleżeć, w ustronnym miejscu blisko tężni, które cały czas przelewały solankę. Będąc na basenie, ludzie korzystali z dobrodziejstw mikroklimatu. Tam było wszystko – wszystko, czego potrzeba.