Kontakt nr 43: Samotność nauczycielek

Page 72

70

samotność nauczycielek

W kwietniu wyciągnęli z pawlacza dwa stare komputery. Przez kilka dni Wojtek przywracał je do życia. Maria dostała służbowy laptop, swój oddała trzeciej córce. Dzięki temu każda dziewczynka pracuje na własnym sprzęcie (choć na jednym z nich nie działa Skype, więc do lekcji bywa też używany laptop Wojtka). Przez pierwsze dwa tygodnie zdalnego nauczania nie śledzili uważnie Librusa, elektronicznego dziennika, w którym nauczyciele publikowali zadania. W połowie kwietnia obudzili się w rzeczywistości, w której ich najstarsza córka, siódmoklasistka, spędza przed komputerem nawet osiem godzin dziennie. Lekcje online trwają od dwóch do

czterech godzin, reszta to czas, który poświęca na robienie zadań. Na WF musi wypełniać kartę aktywności. Codziennie się gimnastykuje, potem wpisuje to w formularz i wysyła do nauczyciela. – Zdalne nauczanie postawiło nas przed poważnymi dylematami. Musiałem założyć Tosi Facebooka, bo jej anglistka właśnie przez niego prowadziła lekcje. A my długo się przed tym broniliśmy. Jakiś czas temu zgodziliśmy się, by Tosia założyła konto na Instagramie, i to miał być na razie koniec profili w mediach społecznościowych. Na szczęście angielski przeniósł się na platformę Microsoft­Teams. Za to na łopatki rozłożył nas jej wuefista – zadał

dzieciakom nagranie ćwiczeń i wrzucenie go na TikToka. Stoczyliśmy o to batalię. Poddaliśmy się, ale tylko częściowo – pozwoliliśmy Tosi założyć konto i wrzucić tam ten jeden filmik, a potem poprosiliśmy, żeby odinstalowała aplikację – mówią Wojtek i Maria. Najsprawniej przestawienie na zdalne nauczanie poszło u Anielki, drugoklasistki. Jej wychowawczyni niemal natychmiast wdrożyła system, który działa do dziś: każde dziecko zaczyna dzień od 45-minutowej lekcji przez Skype’a, uczniowie pracują w czteroosobowych grupkach, omawiają zagadnienia z polskiego, matematyki, przyrody. Potem rozłączają się i siadają do lekcji zadanych przez nauczycielkę. Raz w tygodniu – wspomniany angielski na Teamsie­. Do tego zadania domowe, które przychodzą na Librusa i na maila. – Widzimy, że edukacja zdalna uwypukliła te cechy nauczycieli dziewczyn, które widzieliśmy już wcześniej. Ci, którzy mieli pomysły na ciekawe lekcje i angażowali się w pracę z dziećmi, rozwinęli skrzydła. A ci, co do których mieliśmy zastrzeżenia – do tego, jakie mają podejście do dzieci czy jak przekazują wiedzę – robią to nadal niezbornie, tyle że przez internet. Ich kompetencje cyfrowe o niczym tu nie decydują. Od niektórych dostają ciekawe zadania, ale też setki linków, niektóre fatalnej jakości. Jedna z polonistek wysyła ściągnięte skądś bryki – nagrane przez automatyczny generator głosu analizy lektur. W kryzysie widać, którzy nauczyciele podeszli odpowiedzialnie do nowych realiów, a którzy odpuścili – mówią. Dotyczy to także relacji z wychowawcami. Są tacy, którzy w tej trudnej dla dzieci sytuacji nie stanęli na wysokości zadania. Nie piszą do nich, chyba że w sprawie lekcji, nie podtrzymują na duchu. – Bardzo dobrze pracuje nam się z wychowawczynią Anielki, która daje nam cenne informacje zwrotne i, podobnie jak wychowawczyni Tosi, jest z nami i z dziećmi w kontakcie. To bardzo pomaga w zapanowaniu nad wszystkim. →


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.