Echa Leśne nr 3 (617) 2014

Page 58

— głośnym echem —

— tak to widzę —

...

tam i serce twoje” – mówi Pismo Święte. Słowo „skarb” ma w naszym języku wiele znaczeń, tym razem jednak rzecz będzie o jego jak najbardziej materialnym sensie. Człowiek ma to w swej naturze, że potrafi zadziwiająco przywiązywać się do skarbów (albo do myśli o nich); przywiązywać niczym Tolkienowski Gollum, z pożądaniem w oku syczący: My preciousss... I nic tego nie zmieni. Poszukiwacze skarbów byli, są i będą aż po kres ludzkości. Oczywiście, jak w każdej społeczności, różnią się oni między sobą. U jednych przeważa pasja poszukiwacza przygód, zamiłowanie do historii (na przykład do kolekcjonowania militariów), u innych przede wszystkim marzenie o zdobyciu dużych pieniędzy. Nieraz z pewnością te motywacje się przenikają. Dawno temu, jeszcze w dzieciństwie, przeczytałem zdanie, którego autora, niestety, nie pamiętam. Brzmiało ono: „Ziemia jest jak wielka księga – kto wykopuje z niej pamiątki, postępuje tak, jakby wyrywał z tej księgi kartki”. Dziś oceniam, że było to podejście nazbyt radykalne i chyba nieprzystające do rzeczywistości. Człowiek ma bowiem zakodowane w sobie, by poszukiwać wiedzy o tym, kim jest i skąd przychodzi, a zabytki, starsze i nowsze, są mu w tym niewątpliwie pomocne. Wiele wspaniałych muzealnych eksponatów, które możemy dziś podziwiać, ktoś kiedyś wykopał z ziemi. Problem pojawia się, jak zawsze, w wypadku bezwzględności w owym poszukiwaniu. Wspomniane Tolkienowskie opowieści wiele mówią o zachłanności i nieuchronnych jej skutkach. Wiemy, co działo się z tymi, którzy zamiast zanieść pierścień do Góry Przeznaczenia, chcieli go zachować tylko dla siebie, na własność... Wracając na nasze podwórko, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. A jest ona taka, że z ludźmi zarażonymi pasją grzebania w ziemi, również pośród drzew, na dziko, trudno walczyć, gdyż niespecjalnie odstrasza ich perspektywa kary administracyjnej – najwyżej dodaje nieco adrenaliny. Można starać się ograniczać ów

56—echa leśne jesień 2014

fot. archiwum

„Gdzie skarb twój… proceder, a przez to negatywne jego skutki, monitorując newralgiczne miejsca. Ale przecież nie sposób obstawić cały las kamerami Wielkiego Brata. Dobrze, gdy niektórych uda się mieć „po swojej stronie”, zwłaszcza tych, u których marzenie o sławie odkrywcy (co wszakże wymaga podzielenia się swym znaleziskiem ze społeczeństwem) przeważa nad chęcią zdobycia skarbu za wszelką cenę i na wyłączne posiadanie. Najtrudniej jest z tymi, którzy poszukują czegokolwiek, co da się spieniężyć, a już zwłaszcza dzięki związkom ze zorganizowanym światem przestępczym. Za przykład z gatunku łagodniejszych niech posłuży taka oto opowieść znajomego nadleśniczego. Na administrowanym przez niego terenie grasowała szajka zajmująca się wykopywaniem z ziemi kabli energetycznych. Była to „praca” wyjątkowo ciężka, a przy tym skrajnie niebezpieczna, grożąca śmiercią lub kalectwem. Mój znajomy zastanawiał się, do jakich fortun mogliby dojść ci ludzie, gdyby z równym samozaparciem i gotowością do ryzyka zajęli się jakąś uczciwą działalnością. Fakt, że takie rozwiązanie nie przyszło im jednak do głowy, mógłby nie najlepiej świadczyć o naszym państwie, skoro za najprostszą drogę do dobrobytu i tym razem uznano, jak się do niedawna mówiło, „zakombinowanie”, pod którym to eufemistycznym terminem kryje się zwykła kradzież. Bez względu na wszystkie wymienione tu niuanse, zadanie leśnika pozostaje takie jak zawsze – pilnować, aby przybywający do lasu goście, bez względu na to, czy kierują nimi szlachetne czy niskie pobudki, nie zostawiali po sobie pobojowiska. Zresztą, jest to zadanie dla nas wszystkich, bo to przecież nasz wspólny las... — Zacheusz


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.