Trzustka sie odezwala M22 FURA w oczko SZACHISTY Stefan Kosiewski Abp Jedraszewski Sarkofag ZARAZY

Page 26

Europäisches Magazin SOWA

10. Juli 2017

funkcjonował w swoim bogatym, arcyciekawym 85-letnim życiu. O nim samym, w telegraficznym skrócie, można poczytać sobie w internetowych biogramach i to już pokazuje jak nietuzinkową był Osobowością i dlaczego warto poświęcić mu więcej miejsca, a także przytoczyć osobiste wspomnienia, które tylko potwierdzą wyjątkowość faktu poznania i obcowania z Wojciechem. O jego masońskiej drodze internet wspomina zazwyczaj jednym akapitem: „Jego ojciec Witold był jednym z czołowych działaczy Wielkiego Wschodu w Polsce w latach 1910-1918. Wojciech Giełżyński swą aktywność wolnomularską rozpoczynał w Wielkiej Loży Francji. W grudniu 2006 afiliował się do loży Wolność Przywrócona Wielkiego Wschodu Polski”. Droga ta była jednak o wiele bogatsza – z inicjacją w Wielkiej Loży Francji, obediencji liberalnej, liczebnie drugiej nad Sekwaną po Wielkim Wschodzie Francji. Wracając do masońskich losów Wojciecha Giełżyńskiego, może doczekamy się ujawnienia jego pełniejszej biografii masońskiej. Może coś sam napisał i bliscy nam objawią, może inni wolnomularze wiedzą więcej od nas i też zechcą się informacjami czy wspomnieniami podzielić? Tak, czy inaczej, po jakiejś przerwie w lożowej aktywności, Brat Wojciech w 2006 roku afiliował się tym razem w Wielkim Wschodzie Polski, podążając już do końca drogą swego ojca Witolda Giełżyńskiego – przedwojennego wolnomularza WWP, który swój „Wschód Wielkiego Wschodu (Polski)” – czyli odtwarzanie struktur – zdążył zaliczyć jeszcze pod zaborami w 1910 roku. Po afiliacji do WWP Wojciech Giełżyński aktywnie działał w Loży „Wolność Przywrócona”, by po kilku latach doprowadzić do zapalenia świateł nowej loży WWP o nazwie „Kultura”. Był to jego projekt autorski, mający na celu wzbogacenie i urozmaicenie mapy lóż w ramach Wielkiego Wschodu Polski, w którym każdy warsztat posiadałby własną specyfikę, pozwalającą kandydatom i kandydatkom (WWP od roku 2008 jest obediencją mieszaną) na dopasowanie swoich zainteresowań i potrzeb wolnomularskich do profilu danej loży. Dzięki Wojciechowi także tak jest właściwie do dziś i każda loża ma ten swój swoisty, niepowtarzalny klimat, określany masońsko jako egregor. Pamiętamy toczone w ramach całej organizacji dyskusje na temat samej nazwy loży. Wojciech na początku wymarzył sobie nazwę „Jerzy Giedroyć”, ale nie mając pewności, czy spadkobiercy Redaktora z Maison Laffitte wyrażą zgodę na posługiwanie się jego nazwiskiem w działalności jednej z wolnomularskich lóż, ostatecznie od starań odstąpił. Tak powstała Loża „Kultura” – też symbolicznie nawiązująca do słynnego pisma Giedroycia, które przez tyle lat przenosiło za żelazną kurtynę powiew wolności i prawdy W zamyśle swym „Kultura” miała być lożą bardziej społecznie rozdyskutowaną, z tematami desek nawiązującymi i komentującymi bieżące – nie tyle wydarzenia – co zjawiska społeczne i przełomy cywilizacyjne, którymi żyła nie tylko Polska, ale i cały świat. Wojciech Giełżyński, jako niekwestionowany autorytet pisarski i dziennikarski oraz Czcigodny Mistrz Loży (dopóki mu zdrowie pozwalało), był wierny założeniom ideowym warsztatu, na chwałę Wielkiego Wschodu Polski, ale i całego społeczeństwa. W zamyśle rzecz jasna, gdyż trudno przeceniać działania jednej loży, czy nawet niedużej obediencji, na rzecz Ludzkości. Ale kierunek całkiem ciekawy i ważny, tym bardziej, że loże w ramach całej wielkowschodowej organizacji cieszą się sporą autonomią i wspólną wszystkim masonom i masonkom triadę „wolność-równość-braterstwo” mogą wyrażać na różne sposoby. Dzięki także osobistym staraniom i znajomościom Brata Wojciecha „Kultura” i całe WWP mogły kilkakrotnie gościć na tzw. białych pracach lożowych ważnych w świecie nauki gości nieinicjowanych z wykładami dla Sióstr i Braci. Bardzo to było cenne doświadczenie i zazwyczaj intelektualna uczta, godna kontynuacji. Miał też Wojciech Giełżyński specyficzne podejście do rytuału wolnomularskiego, które nie zawsze było w smak bardziej ortodoksyjnym masonom, ale jak to u nas „szło się jakoś dogadać”, nie umniejszając znaczenia rytuału w pracy loży. Rytuał jest jednak immanentną cechą wolnomularstwa i bez niego masoneria nie byłaby… masonerią. Brat Wojciech po prostu uważał, że pewne zachowania czy trochę „teatralne” formuły w loży można czasem uprościć i bardziej skupić się na przekazie ideowym, wewnętrznej dyskusji tematycznej itp. My tu swojego osobistego zdania nie wyrazimy, ale potwierdzić możemy, że zdanie Czcigodnego Mistrza „Kultury” było zawsze szanowane, a i Wojciech także skory był do kompromisów i konsensusów. Masoneria jest tworem żywym, a nie skostniałym w jakichkolwiek dogmatach czy zakonserwowanym, zatem sensowne zmiany przy mądrym podejściu tylko uszlachetniają i jednocześnie unowocześniają całą masońską społeczność. Taki jest świat, takie jest życie. A otwartość na zmiany, postęp, rozwój, wolność jednostki i społeczeństwa – to także dorobek wielu pokoleń wolnomularzy płci obojga. Cóż by tu jeszcze o Wojciechu napisać, żegnając go niestety, ale też mile zawsze wspominając? Od mniej więcej

https://issuu.com/kulturzentrum


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.