Rewolucja klerków Z Pawłem Śpiewakiem rozmawiają Piotr Kieżun i Jarosław Kuisz
Uczestnikiem seminariów u Jerzego Jedlickiego był między innymi Paweł Śpiewak, który następnie wraz z Józefem Orłem przez blisko dziesięć lat prowadził seminaria dla własnych studentów. Omawiając m.in. teksty Hannah Arendt, Emmanuela Levinasa, Carla Schmitta, Jerzego Stempowskiego, Stanisława Vincenza i innych, przekazali oni ideę środowiskowego samokształcenia nowemu pokoleniu. To właśnie z tych dyskusji bezpośrednio wywodzi się „Kultura Liberalna”. Dziś spłacamy ten dług, organizując debaty publiczne, warsztaty i seminaria.
zaangażowaną. W tamtym okresie jeśli ktoś w domu urządzał sobie zebrania, mogła przyjść esbecja i robić nieprzyjemności. Niewiele osób miało na to ochotę. Nigdy tak się nie stało, choć spodziewam się, że jego dom był pod obserwacją. Umawialiśmy część rzeczy przez telefony, które też oczywiście były podsłuchiwane. Jedlicki to poważny akademik i autorytet, podnosił wymagania, standard całego przedsięwzięcia, utrzymywał wysoki poziom. Jego nazwisko przyciągało wiele osób.
Pi otr Kie ż u n , Ja ro s ł aw K u i sz :
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy poznawać różne liberalizmy. I byliśmy tymi, którzy jako pierwsi je dla warszawskiej – i chyba polskiej – inteligencji odkrywali. To, co teraz uchodzi za banał, dla nas było niezwykłym doświadczeniem. Czuliśmy się jak ludzie, którzy rozcinają złączone jeszcze kartki książki. Tłumaczono i publikowano w Polsce nowe teksty z Zachodu, także z inspiracji tego seminarium. Było też wyjątkowo ważne dla nas pismo polityczne: emigracyjny „Aneks”. Tam czytaliśmy pierwsze teksty o lewicy na Zachodzie, o Żydach i antysemityzmie, przedruki esejów Orwella.
Kiedy w latach 70. ty i Marcin Król zaproponowaliście Jerzemu Jedlickiemu prowadzenie seminarium domowego, polskie społeczeństwo obywatelskie właśnie się budziło. Niedługo potem powstaje KOR, Towarzystwo Kursów Naukowych, potem wybucha „Solidarność”. Co skłoniło was do tej propozycji? paw e ł Ś pi e wak :
Moje pierwsze doświadczenie z tego czasu to absolutna samotność. Po wyrzuceniu z Uniwersytetu Warszawskiego w lutym 1976 r. wiele osób mi współczuło, część proponowała pomoc, część udawała, że mnie nie zna. Marcin Król też był lub miał być usunięty z Polskiej Akademii Nauk. W podobnej sytuacji była całkiem spora grupa osób. Można było albo zabrać się do robienia rewolucji, takiej jak KOR, albo zacząć tworzyć niezależne środowisko intelektualne. My wybraliśmy formułę: rewolucja klerków. Dlaczego wybór padł na Jerzego Jedlickiego jako prowadzącego zebrania? Wtedy jeszcze go nie znałem – zaproponował go Marcin. Jedlicki był i jest osobą odważną i społecznie
Jaki mieliście pomysł na to seminarium?
10 lat temu ty poprowadziłeś inne seminarium dla swoich studentów, którymi wtedy byliśmy. Pamiętasz, jak to się zaczęło? Pamiętam bardzo dobrze. Miałem wtedy wrażenie, że uniwersytety nie dają tego, co bym nazwał liberalną edukacją. Że brakuje swobodnego czytania i myślenia o ważnych dziełach. Brak też akademickiej dyscypliny przy czytaniu i myśleniu, zarazem bez przymusu pisania z przypisami i pustymi odnośnikami. Prowadziłem wtedy seminarium o totalitaryzmie