Philip K. Dick Odmiana Druga (Second Variety)

Page 45

—— 45 ——

– To ciekawe – powiedział w końcu. – Ciekawe? – Że sądzisz, że mogę nas stąd wydostać. Jak uważasz, co mógłbym zrobić? – Czy znasz sposób na dostanie się do Bazy Księżycowej? – Do Bazy Księżycowej? Jak? – Musi być jakiś sposób. Hendricks potrząsnął głową. – Nie. O ile wiem, nie ma. Tasso nic nie powiedziała. Przez chwilę jej nieruchome oczy zamigotały. Schyliła nagle głowę, odwracając się. Wstała. – Jeszcze kawy? – Nie. – Jak chcesz. – Tasso piła nic nie mówiąc. Nie widział jej twarzy. Leżał na ziemi, na plecach, zamyślony, próbując się skoncentrować. Nie mógł się skupić. Wciąż bolała go głowa. Wciąż czuł obezwładniającą niemoc. – Może jest jeden sposób – powiedział nagle. – No? – Kiedy będzie świt? – Za dwie godziny. Niedługo zacznie wschodzić słońce. – Gdzieś tu powinien być statek. Nigdy go nie widziałem. Ale wiem, że istnieje. – Jaki statek? – jej głos zabrzmiał ostro. – Krążownik rakietowy. – Czy on może nas stąd zabrać? Aż do Bazy Księżycowej? – Do tego miał służyć. Gdyby sytuacja była krytyczna. Potarł dłonią czoło. – Co ci jest? – Moja głowa. Jakoś nie mogę myśleć. Z trudem… Z trudem się koncentruję. To ten granat. – Czy statek jest blisko? – Tasso kucnęła obok niego. – Gdzie on jest? Jak daleko stąd? – Próbuję się skupić. Zacisnęła palce na jego ramieniu. – Blisko? – Jej głos był jak stalowe ostrze. – Gdzie to może być? Czy jest ukryty pod ziemią? – Tak. W podziemnym garażu. – Jak go znaleźć? Czy jest jakoś oznaczony? Czy istnieje jakiś specjalny kod? Hendricks skoncentrował się. – Nie. Żadnego oznaczenia, żadnego kodu. – Więc co? – Znak.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.