HMP 60 Exodus

Page 50

Coś naturalnego i pozytywnego…

Po dwudziestu sześciu latach milczenia na rynku wydawniczym, powróciła legenda ostrego thrashu z LA - Viking. Z okazji premiery ich trzeciego pełniaka ("No Child Left Behind"), porozmawiałem sobie trochę z wokalistą grupy, Ronem Danielem Eriksenem. HMP: Zacznij od początku. Jak powstał Viking? Ron Daniel Eriksen: W roku 1985 byłem członkiem popularnego punkowego zespołu, który grał pod nazwą The Hags. Niestety, ale nie była to moja muza, siedziałem bardziej w szybkim metalu jak Venom czy Slayer, niż w tym wolnym punku. Chciałem także pisać własną muzę. Pewnego wieczoru na występie Hags, wyżaliłem się przyjaciołom, Mattowi i Jamesowi, tej samej nocy zdecydowaliśmy się na założenie własnej kapeli. Skończyłem z The Hags i założyliśmy własny zespół, Tracer. Pod tą nazwą nagraliśmy demo zatytułowane "Sudden Death" z Tonym Vargasem członkiem L.S.N. - na wokalu. Szybko zakończyliśmy karierę pod tym szyldem, ze względu na brak stałego wokalisty. Matt wciąż chciał grać, więc zamieścił w gazecie drobne ogłoszenie, w którym zaznaczył, że szuka muzyków, którzy obracają się w klimatach Slayera i starego Kiss. Gościem, który odpowiedział na to ogłoszenie był Brett Sarachek. Pochodził z Kansas i grał z różnymi zespołami jak np. Blind Decree (w którym udzielał się gitarzysta Deliverance, Glenn Rogers) oraz The Hierophant (z wokalistą w osobie Juliana Mendeza znanego z Heretic). Matt i Brett spotkali się na mały jam, a odkąd grali w moim garażu, pytali czy nie chciałbym w tym uczestniczyć. Graliśmy "Black Magic" i inne kawałki Slayera co było naprawdę fajne. Gdy wybiegałem już za kawałki, które potrafiłem zagrać, chwyciłem za mikrofon i zacząłem śpiewać. Tak dla jaj. Matt z Brettem stwierdzili, że brzmi to świetnie, więc nalegali, że powinniśmy stworzyć zespół, a ja powinienem być wokalistą. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowaliśmy był basista, więc zaproponowaliśmy tą robotę Jamesowi i tak do życia powołany został Viking. To było jakoś wiosną roku 1986. Wydając debiutancki album mieliście ledwie 21 lat. Jak wspominacie ówczesną kondycję sceny thrash metalowej? Nie angażowałem się zbytnio w lokalną scenę thrash metalu. Zwykłem chadzać na wiele heavy metalowych koncertów zespołów typu W.A.S.P., Armored Saint i Steeler. Jednak, gdy zacząłem słuchać thrashu, byłem zbyt zajęty koncertowaniem w punkowej grupie i chodzeniem na inne koncerty. Parę razy byłem na występie Slayera, ale nigdy nie słyszałem, ani nie uczestniczyłem w gigu Dark Angel, póki z nim nie zaczęliśmy wspólnie dzielić sceny. Jak już zagralibyśmy trochę koncertów z thrash metalowymi zespołami i zacząłem spędzać z nimi więcej czasu, otworzyło mi to oczy tą

muzykę. "Do or Die" to bardzo agresywny, szybki i bezlitosny krążek. Co zaprowadziło was do grania w tym stylu? Gniew? Smutek? Może coś jeszcze? Komponowaliśmy metal, którego sami lubiliśmy słuchać. Moje komponowanie to coś na zasadzie sześćdziesiąt procent Metalliki i czterdzieści procent Slayera, podczas gdy Brett robił dokładnie na odwrót tj. sześćdziesiąt procent Slayera i czterdzieści procent Metalliki. Nie byliśmy zainspirowani niczym innym. Spotykało się to z dużym uznaniem, a także dzięki brudowi i niechlujności naszego brzmienia. Myślę, że to jest powód, dla którego byliśmy często porównywani do Dark Angel. Było to szybsze i brudniejsze niż typowy thrash z Bay Area. Jeśli miałbym wybierać, wolałbym brzmieć jak metal z Bay Area. Nie jesteśmy zbyt dumni z "Do Or Die", ponieważ wiedzieliśmy, że powinno być to nagrane i zagrane lepiej. Jednakże, póki co, żaden z nas nie był dobrym muzykiem. "Man of Straw" jest dojrzalszym dziełem. Pełen jest różnych pomysłów, jak zwolnienia, epickie intra itd. Jak zmieniliście swój styl komponowania na taką skalę w zaledwie rok? Duża cześć kompozycji z "Do or Die" powstała zanim zaczęliśmy grać występy na żywo. Pewnego razu poczuliśmy jak widownia reaguje na nasze przeróżne riffy, dzięki czemu pisanie nowej muzyki stało się dla nas dużo łatwiejszym niż dotychczas. Lubimy kontrolować moshpita, przepadamy za tym, gdy tłum okazuje swoje emocje najbardziej, jak się tylko da. "Man of Straw" jest tego efektem. Na dodatek, brzmi dużo lepiej niż "Do Or Die", ponieważ nagrane było przez Billa Metoyera, który wiedział, jak powinien brzmieć thrash. Wiadomym jest, że na chwilę przed wydaniem drugiego LP, Ron nawrócił się na chrześcijaństwo (zaś po wydaniu zrobił to samo Matt Jordan). Wiadomym jest, co go do tego skłoniło? To baaardzo długa historia. Wielu metalowców nie jest zainteresowanych tego typu sprawami. Krótko mówiąc - spotkaliśmy się z cudami, niezwykłymi wydarzeniami, które popchnęły nas do czytania Biblii itd. Trasa promująca "Man of Straw" nie doszła do skutku przez wewnętrzne konflikty w zespole. Straciliście ogromną szansę na zdobycie większej popularności. Czy po tylu latach sądzicie, że dało się roze grać to inaczej?

Wewnętrzne konflikty zachodziły tylko w moim umyśle i sercu. Nie miałem żadnych problemów z resztą zespołu. Po prostu przejadł mi się hedonistyczny tryb życia i wiedziałem, że jeśli wezmę udział w trasie z Helstar, podczas której mieliśmy promować "Man of Straw", powróciłbym do starych zwyczajów. Nie chciałem znowu stać się taką osobą, jaką byłem wcześniej. Teraz nie mam problemów z jeżdżeniem w trasy, nie kuszą mnie rzeczy, które kusiły lata temu. Fakt, straciliśmy okazję na zdobycie wielu fanów. Bardzo możliwym jest, że bylibyśmy teraz tak popularni jak Overkill albo Exodus. Na szczęście wielu fanów jest z nami cały czas, od trzydziestu lat, pomimo, że nie wydawaliśmy nowych krążków przez bardzo długi czas. Pojawiliście się na ósmej części składanki "Metal Massacre". Jesteście z tego dumni? Tak, znalezienie się na tej składance było dla mnie wielkim honorem. Gdy byłem w szkole średniej dostałem pierwszą część "Metal Massacre". Znajdowały się na nim kawałki takich kapel jak Metallica, Steeler czy Ratt, słowem - dużo świetnego metalu. Pamiętam jak w pewnym sklepie muzycznym kupowałem ten album, a każdy członek Ratt mi się na nim podpisał. Mieliśmy dużego farta, gdy Brian Slagel ujrzał nas na naszym drugim gigu. Po koncercie podszedł i zapytał czy mamy demówkę. Mieliśmy, a gdy niedługo potem okazało się, że Metal Blade chce umieścić "Hellbound" na następnym "Metal Massacre", byłem zszkowkowany! Po 21 latach nieistnienia, zreformowaliście się ponownie w 2011 roku i działacie do dzisiaj. Co popchnęło was do reaktywacji zespołu? Sporo czynników złożyło się na to, że ja i Matt zaczęliśmy rozmawiać o zreformowaniu Viking. Glenn Rogers z Hirax był naszym tour managerem i zdzwanialiśmy się kilka razy do roku. Zawsze mówił mi, że jak podróżował po świecie, ludzie często pytali się o Viking. Również ponowne wydanie "Man of Straw" przez Lost & Found Records otworzyło moje oczy na fakt, że nadal jest tak wiele fanów Viking. W tym samym czasie miałem w sobie muzykę, którą chciałem z siebie wypuścić. Wszystkie te rzeczy sprawiły, że reformacja w 2011 roku była czymś bardzo naturalnym i pozytywnym. Nowy longplay zatytułowany "No Child Left Behind" brzmi zaskakująco świeżo, pozostając przy tym nie mniej gwałtownym i jadowitym w porówna niu z dwoma poprzednimi albumami. Czy jesteście dumni z tego nagrania? Jestem niesamowicie dumny z "No Child Left Behind". Sądzę, że to w wielu kwestiach najlepszy krążek, jaki kiedykolwiek nagrałem. Z pewnością mój wokal jest lepszy niż na którymkolwiek wcześniejszym nagraniu. Tekst jest jak najbardziej w moim stylu, tak jak na "Man of Straw". Perkusja jest oczywiście niesamowita, jak każdy by się spodziewał po Gene Hoglanie. Nie jest tak szybka jak na albumie "Do or Die", ale nadal da się rozpoznać, że to thrash metal marki Viking. I jest nagrany o wiele lepiej, niż "Do or Die"! Jestem bardzo, bardzo zadowolony z tego albumu. Jak przebiegł proces pisania i komponowania "No Child Left Behind"? Najcięższe w pisaniu "No Child Left Behind" było to, że Brett w nim nie uczestniczył, nie pisał tego razem ze mną. Niewiele ludzi potrafi pisać takie riffy, jak Brett. Wystarczy, że przesłuchasz "Man of Straw" i Foto: Viking

50

VIKING


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.