Szymon Kokoszka
Sen Aleksandry sen jej zesłał wczoraj w nocy świt w ogromnym mieszkaniu położonym na poddaszu w murach jednej z kamienic rozkwitała w tajemnicy zwiewną suknię ubrana blask poranka czerwcowego dookoła się mienił
wokół stały rozchełstane liście wielkich paproci skrzydłokwiaty które w ptaki zamieniały się w świetle słońca w oknie ono co dnia im ten dzień tutaj złoci twarde dzioby białych kwiatów ćwierkające obłędnie
nad głowami nasze myśli przemieniały się w ważki migotały rojem skrzydeł wylatując przez okna w bujne włosy szept motyli się zaplątał nieważki w kalatei liściach płaskich salamandra się pląsa
pod sufitem rozciągają zwiewne nici pająki w takich barwach że nie sposób jest odcienie ich nazwać brązy żółcie i fiolety turkus którym nasiąkły wykluwając się po deszczu jaki czasem tu wpada
kiedy szliśmy przez pokoje to mnożyły się w oczach dzikie strąki wychodzące z bujnych roślin z ogrodów co wyrosły w kamienicach może gdzieś nieopodal przesiąkniętych dźwiękiem życia które trwa bez powodu
na gałęziach pod sufitem słychać świergot poranka skrzeki papug głos kolibrów trel kanarków radosny chcę się dostać w senne wizje o niezwykłych palmiarniach w których sen jej z moim wierszem w jedną gałąź się zrosły