Gdyński
GAZETA BEZPŁATNA DLA SENIORÓW I ICH RODZIN
Nr 41, kwiecień 2017
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
WIELKANOC DZIELNICE GDYNI ŚRÓDMIEŚCIE Błyskawiczna babka wielkanocna Królowa wielkanocnego stołu.
Kolorowe święta wielkanocne
Fot. pixabay.com
strona 16
strona 8
Śródmieście jest sercem Gdyni. Ta część miasta położona jest nad samym morzem, a jej mieszkańcy chodzą na plażę pieszo. W związku z tym, iż dzielnica ta jest położona w centrum, jej historia stanowi zarazem dzieje całej Gdyni. Dzisiejsze Śródmieście to dawna wioska Gdina, która istniała już w XIII wieku. Gdynia była wtedy własnością panów z Rusocina i należała do parafii oksywskiej. W roku 1380 została ofiarowana klasztorowi kartuskiemu. strona 3
REKLAMA
ZADZWOŃ I REZERWUJ KURS
58 19 660 58 302 23 03 660 619 660
Gdańsk-Sopot-Gdynia w jednej strefie (nie pobieramy opłat powrotnych) na I taryfie
1,80 zł/km
Z postoju i na telefon w pierwszej taryfie. Honorujemy płatność kartą.
ALEŻ TO BYŁ ROK! Rok temu zapraszaliśmy Państwa na otwarcie sklepu charytatywnego „Z głębokiej szuflady”. Przez ten czas dostaliśmy od Was wiele darów. Pięknych rzeczy. Mebli, dekoracji, książek, zabawek i pamiątek… Dzięki Waszemu wsparciu przez ten rok udało nam się zebrać blisko 70 tysięcy złotych, co przekłada się na 50 godzin zajęć tygodniowo dla 30 potrzebujących pomocy młodych gdynian oraz stałą pracę dla 4 osób.
Macie wielkie serce. Dziękujemy. I mamy nadzieję, że będziecie z nami jeszcze przez wiele lat. Sklep charytatywny „Z głębokiej szuflady” ul. Świętojańska 36, pod sklepem Biedronka, Gdynia www.zglebokiejszuflady.pl | www.facebook.com/zglebokiejszuflady
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
3
DZIELNICE GDYNI
Śródmieście
Ciąg dalszy ze str. 1
Do pierwszego rozbioru Polski w 1772 roku Gdynia należała do kartuzów. Po I rozbiorze dostała się pod zwierzchnictwo pruskie i znajdowała się pod nim do końca I wojny światowej.
Ciekawostki: • • •
•
•
• •
Fot. pixabay.com
•
Na początku XX w. obszar dzisiejszego Bulwaru Nadmorskiego i portu nazywano „Bożą zatoczką”, ponieważ był to teren cichy i osłonięty od wiatru. Istniała już dzisiejsza ul. 10-lutego, Starowiejska oraz Świętojańska. Ulicę Świętojańską nazywano Drogą Oksywską, gdyż przez setki lat łączyła ona wieś Oksywie
z bardzo starym szlakiem, Drogą Królewską prowadzącą z południa Europy do Gdańska. Z czasem Drogę Oksywską nazwano ul. Świętego Jana, a w połowie lat 30. ulicą Świętojańską. Nazwa ta funkcjonuje do dnia dzisiejszego. W latach 1919–1926, gdy wójtem Gdyni był Jan Radtke, miasto nabrało niezwykłe-
Życie spokojnego miasteczka całkowicie zmieniła decyzja podjęta w 1922 r. przez Sejm RP.
W 1414 r. przy dzisiejszej ulicy Portowej powstała pierwsza karczma – miejsce spotkań rybaków, stanowiące centrum towarzysko-handlowe. Podczas okupacji Niemcy zmienili nazwę dzielnicy na Stadtmitte, włączając do niej współczesne Działki Leśne. Spacerowicze poruszający się po Alei Jana Pawła II rzadko kiedy zdają sobie sprawę, że jest ona dziełem ludzkich rąk. Dawniej było tam po prostu morze. Przed wojną wybudowano drewniane molo, przy którym cumowały pierwsze statki. Później, w miejscu drewnianej konstrukcji, z budulca wydobytego z dna zatoki podczas budowy portu, usypano dzisiejszą Aleję Jana Pawła II. Skwer Kościuszki oprócz funkcji spacerowej pełni latem funkcję rozrywkową. Odbywają się tu bezpłatne koncerty gromadzące wielotysięczną publiczność. Oczywiście - jak na miasto portowe przystało - w klubach muzycznych można posłuchać szant na żywo. Śródmieście Gdyni „zagrało” w wielu filmach. Kręcono tu m.in. „Wraki” (1957), „Stawkę większą niż życie” (1966), „Życie na gorąco” (1978), „Konsula” (1989), „Sztos” (1997), czy serial „Kryminalni” (2006). Na wschód od falochronu wschodniego nad morzem wytyczono letnie kąpielisko Gdynia Śródmieście. W 2005 oraz 2013 roku zostało ono wyróżnione Błękitną Flagą. W 2015 Śródmieście zostało umieszczone na liście pomników historii. W dzielnicy tej znajduje się Bałtycki Terminal Kontenerowy oraz baza promowa, z której możemy wyruszyć w podróż do Szwecji.
go rozpędu. Życie spokojnego miasteczka całkowicie zmieniła decyzja podjęta w 1922 r. przez Sejm RP. Gdynia została uznana za najbardziej dogodne miejsce pod budowę nowego portu. W 1923 r. funkcjonował już port tymczasowy, do którego zawinął pierwszy zagraniczny statek – francuski pasażerowiec SS „Kentucky”. W 1930 r. została otwarta regularna linia pasażerska Gdynia - Nowy Jork. W 1923 r., w dniu otwarcia portu tymczasowego, rozpoczęto budowę nowego dworca
Przywrócony blask modernizmu Gdyńska architektura po wielu latach zapomnienia, niedoceniania, a nawet nierzadko spotykanych szyderstw m.in. ze strony miłośników budynków historyzujących, ponownie staje się ważna, ceniona oraz postrzegana jako atrakcyjna.
Skąd wzięła się tak nagła zmiana w sposobie percepcji gdyńskiego modernizmu? Najbardziej może zastanawiać fakt, że praktycznie te same budynki, obecnie tak powszechnie podziwiane, przez ponad 40 lat mało kogo obchodziły. Nie znajdowały się nawet w kręgu zainteresowania lokalnych fotografików. Na próżno szukać w archiwach wiodących, lokalnych zakładów fotograficznych dokumentacji architektury Śródmieścia Gdyni z okresu
lat 60., 70., czy 80. Pewien wyjątek w ówczesnej sytuacji stanowi nieoceniona, wieloletnia praca badawcza prof. dr hab. arch. inż. Marii Jolanty Sołtysik, gdynianki, autorki znakomitych opracowań i publikacji naukowych poświęconych lokalnej architekturze modernistycznej. W latach 30. XX w. polska i zachodnia prasa zachwycała się nowoczesną, funkcjonalną i awangardową architekturą, tak gdyńską, jak i warszawską, katowicką, czy poznańską. Gdyńskie budynki przyrównywano wówczas do statków, w tym luksusowych transatlantyków. Zaś samo miasto, w tym port morski, stanowiły popularny cel przyjazdów turystycznych. Nierzadko podróżowano do Gdyni tylko po to, aby móc zobaczyć na wła-
Fotografia - modernistyczne, miejskie Hale Targowe w Gdyni, zbudowane w 1937 r.
sne oczy rodzącą się, europejską perłę nowoczesnej architektury, a także morskie okno na świat II RP. Po wielu latach, głównie dzięki przemyślanej polityce władz miasta, udało
się szerokim frontem przeprowadzić renowację większości budynków stanowiących o modernistycznym charakterze Śródmieścia Gdyni. Elewacje odzyskały dawny blask.
kolejowego, który uległ zniszczeniu w czasie wojny. Przy ul. Świętojańskiej postawiono także kościół. Teren pod jego budowę ofiarowała gdynianka, Elżbieta Skwiercz. Dzięki temu nie trzeba było udawać się do oddalonego o 3 kilometry kościoła w Oksywiu. W 1924 r. można już było modlić się w nowym kościele. W 1925 r. Gdynia została zelektryfikowana, a 10 lutego 1926 r. uzyskała prawa miejskie. Magdalena Drożęcka Gimnazjum nr 20 w Gdyni
Uratowano wiele cennych detali z wnętrz kamienic, zaś mieszkańcy dowiedzieli się m.in. o randze i wartościach gdyńskiej architektury spod znaku funkcjonalizmu. Efektem kuli śnieżnej modernizm zaczął budzić coraz większe zainteresowanie, a nawet fascynować coraz liczniejsze grono odbiorców z całej Polski, w tym głównie pasjonatów współczesnej architektury. Gdyński Szlak Modernizmu stał się w ciągu kilku lat rozpoznawalną marką ogólnopolską, zaś liczne wydarzenia organizowane wokół projektu okazują się nie mniej atrakcyjną ofertą dla wielu turystów młodego pokolenia niż np. spacery z przewodnikiem po odbudowanym Starym Mieście w Gdańsku. Efektem rosnącej popularności są m.in. setki znakomitych fotografii przesyłanych na cykliczny konkurs „Gdyński Modernizm w Obiektywie”. Więcej o gdyńskim modernizmie na stronie www.modernizmgdyni.pl
4
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Kossakowie (cz. III)
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska - „polska Safona” Poezja jej rozkwitła bujnie i rozbrzmiewała pełnym akordem ludzkiego życia. Pozostała świadectwem swojej epoki, ale zawarte w niej treści mają charakter uniwersalny. Stworzyła nowy styl poezji, której głównym tematem był świat uczuć kobiety współczesnej, żyjącej w zupełnie innych czasach niż jej poprzedniczki. Odwieczne tematy- miłosne pragnienia, dążenie do szczęścia, nadzieje- zostały ujęte przez poetkę w sposób zupełnie nowy. Była córką cenionego nawet na dworach cesarskich batalisty i portrecisty (Wojciecha Kossaka), po którym odziedziczyła ogromną pracowitość. Spędziła lata dziecięce, młodość, a także całe okresy jako mężatka w tak zwanej „Kossakówce”, willi stojącej na krańcach (dziś w śródmieściu) Krakowa. Budynek z dwiema pracowniami malarskimi, ogród z furtką na Błonia, pobliska Wisła i wznoszący się nad nią Wawel, starożytne, zabytkowe miasto i cała ziemia krakowska z Tatrami – wszystko to odcisnęło się w wyobraźni i sferze uczuć przyszłej poetki. W dzieciństwie Maria Kossak w czasie wakacji spędzonych u jednej z ciotek uległa wypadkowi. Błędnie nałożony gips doprowadził w rezultacie do skrzywienia kręgosłupa. Kalectwo to, mimo intensywnych terapii i porad u europejskich sław lekarskich, niewątpliwie rzuciło cień na całą psychikę „Lilki”, jak ją nazywano w rodzinnym gronie. Maria nie pobierała nauki szkolnej, lecz odebrała staranną edukację domową, pogłębioną licznymi lekturami. Biegle władała kilkoma językami. Trzykrotnie zamężna, po wybuchu II wojny światowej, jako żona oficera lotnictwa, znalazła się w Anglii i tam zmarła na szybko rozwijający się nowotwór w 1945 r. Pochowana została na cmentarzu w Manchesterze. W rodzinie Kossaków, do tej pory zdominowanej przez malarstwo, objawiły się oprócz Marii dwa inne talenty literackie, także kobiece, przysłonięte początkowo zainteresowaniami malarskimi. Siostra poet-
Fot. nac.gov.pl
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (1891-1945) była poetką, której twórczość odegrała w rozwoju liryki lat międzywojennych rolę doniosłą- była zjawiskiem jedynym i niepowtarzalnym.
ki, Magdalena (Samozwaniec), studiowała sztuki stosowane, siostra stryjeczna, Zofia Kossak-malarstwo, Maria, już pisząc, studiowała w Akademii Sztuk Pięknych i malowała. Były to akwarele, małe obrazki- dziwny świat ptaków, motyli, roślin, przypominający surrealizm. Cenił je wysoko Witkacy, który darzył Marię przyjaźnią. Pisarstwo okazało się wkrótce silniejsze od plastyki dla trzech panien Kossak. Malarska dotąd rodzina została niespodziewanie wprowadzona do literatury. Zofia (późniejsza Kossak-Szczucka) wkroczyła do prozy epickiej, Magdalena odnosiła sukcesy i bulwersowała jako satyryczka, Maria znalazła swoje miejsce w poezji. Siostra poetki dwukrotnie wydała wspomnienia o niej- w tomach: „Maria i Mag-
dalena” (1956) oraz „Zalotnica niebieska” (1973) - aluzja do pierwszego zbioru poezji „Niebieskie migdały”. Trudno nie wspomnieć, że Maria odziedziczyła po dziadku Juliuszu (protoplasta rodziny Kossaków i wybitny malarz realista) klarowność widzenia, plastyczność, wypowiedź lekką, wytworność, zamiłowanie do miniaturyzacji. W 1922 roku poetka debiutowała wspomnianym już tomikiem. Rok później mamy już następny- „Różową magię”. Otwiera go wiersz, który jest ówczesnym credo autorki: ofiarowuję swoje serce, aby powstała poezja. „Niebieskie migdały”, podobnie jak dalsze tomiki, podpisała autorka nazwiskiem-Pawlikowska (nazwisko po drugim mężu znakomitym taterniku i znawcy folkloru góral-
skiego). Pominęła rodowe- Kossak. Płynęło to prawdopodobnie z jej ambicji i pragnienia samodzielności. Utwory swe publikowała w czasopismach warszawskich (m.in. „Skamander”); znalazła wiernych przyjaciół i wielbicieli wśród skamandrytów: Julian Tuwim, Słonimski, Iwaszkiewicz, Lechoń. Znany jest entuzjazm Stefana Żeromskiego dla poezji Pawlikowskiej. We wspomnieniach współczesnych pozostała jako uprzejma i czarująca osoba, uosobienie kruchej kobiecości i zarazem – w poezji swojej sięgająca myślą i wyobraźnią ważkich zagadnień życia. Portretowana była wielokrotnie przez ojca i St. I. Witkiewicza. Wiersze jej dają obraz zmienionej sytuacji obyczajowej kobiety XX wieku, która znacznie szczerzej wyznaje swoje uczucia, walczy o szczęście, buntuje się przeciwko okrucieństwu losu. Charakterystyczny jest dla Pawlikowskiej intelektualny dystans, z jakim patrzy na świat i na samą siebie, z jakim potrafi pisać o swoich uczuciach, traktując je często z subtelnym humorem lub odcieniem delikatnej autoironii. I wreszcie- szczególna cecha jej talentu- umiejętność operowania poetyckim skrótem, zamknięcia obrazu w zwartej i plastycznej miniaturze poetyckiej. Cały cykl „Pocałunki” składał się z takich miniatur: „Miłość” Nie widziałam cię już od miesiąca, I nic, jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz widać można żyć bez powietrza! „Nike” Ty jesteś jak paryska Nike z Samotraki o miłości nieuciszona! Choć zabita, lecz biegniesz z zapałem jednakim wyciągając odcięte ramiona… Obie miniatury mówią o sile uczuć miłosnych w sposób sugestywny, a zarazem maksymalnie zwięzły. W pierwszej dyskretna zaskakująca pointa, w drugiej przywołany obraz głośnej rzeźby Nike, ze skrzydlatym torsem bez głowy i rąk, uzmysłowiają główną myśl: ból rozłąki z ukochanym, trwałość uczucia odrzuconego, „zabitego”.
Oddana sprawom miłości i przyrody rzadko wkraczała Pawlikowska w strefę historii, ale umiała czasem w małej miniaturze wyrazić uczucia patriotyczne, np. w wierszu „Barwy narodowe”. Po wybuchu wojny, będąc na emigracji, w poezji wyrażała uczucia katastroficzne, tęsknotę za rodziną, krajem ojczystym. Mało się dziś pamięta, że Pawlikowska jest autorką wielu sztuk dramatycznych (zwłaszcza komedii), chętnie wystawianych w dwudziestoleciu.
Oddana sprawom miłości i przyrody rzadko wkraczała Pawlikowska w strefę historii, ale umiała czasem w małej miniaturze wyrazić uczucia patriotyczne… Jeden z najpiękniejszych cyklów wierszy poświęciła starożytnej poetce greckiej- Safonie. Układając swe „Róże dla Safony”, myślała niewątpliwie- także o sobie i swojej poezji. Żyła w atmosferze sztuki, wiersze jej stanowią wykwit wysokiej kultury uczuć i myśli. Do umierającej nad brzegiem dalekiego morza polskiej poetki można by odnieść końcowy fragment jej „Róż dla Safony”: „Poetka, samobójczyni, Loki rozwiawszy fiołkowe, Nad wodą stoi… „Safo, co chcesz uczynić?” „Chcę morze zarzucić na głowę, By nikt nie dojrzał łez moich…” Po przerwie wojennej i czasach socrealizmu poezja Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej przeżywa swój trwający do dziśrenesans w odbiorze czytelniczym, sądach krytyki i badaniach historyczno-literackich. Wiersze jej były chętnie śpiewane jako piosenki przez Ewę Demarczyk, Czesława Niemena czy też Krystynę Jandę. Na jej cześć nazwano jedną z planetoid „Jasnorzewska”. Maria Gromadzka
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
5
OPOWIEDZ NAM SWOJĄ HISTORIĘ
Jedna mała, błaha historyjka Galerie handlowe – jest ich coraz więcej, podpowiadają nam, czego pragniemy i oferują zakupy jako przeżycie, którym wypełniamy czas wolny lub zabijamy nudę i pustkę. Dla wielu z nas są obietnicą czegoś lepszego i luksusowego, a w obliczu nagromadzonych tam dóbr, nasz stan posiadania wydaje się mizerny i niewystarczający. Siedzimy z przyjaciółką w gwarnej kawiarni jednej z takich trójmiejskich świątyń handlu i wspominamy nasze dawne zakupy oraz, jak to określiłyśmy, „zabawę w handel”. Może się to wydawać błahe i nieważne, ale przecież handel to jedno z najstarszych zajęć świata, dzięki niemu powstawały i upadały cywilizacje, następowały odkrycia geograficzne i podbój nowych lądów. Zawsze kochałam zakupy, ale nie lubiłam gromadzić stosów ubrań i pozbywałam się niepotrzebnych rzeczy na bieżąco. Nigdy ich nie wyrzucałam, tylko sprzedawałam. Właściwie była to bardziej zabawa w handel, dająca pole do obserwacji zachowań ludzkich, niż sposób zarobienia dodatkowych pieniędzy. Zaczęło się to w latach 80-tych, gdy sklepowe półki świeciły pustkami. Ładne i modne rzeczy można było kupić, a właściwie zdobyć i wystać w kolejce w nieistniejącej już
Możemy kupować i sprzedawać jak dawniej
eleganckiej i drogiej Modzie Polskiej, Telimenie, komisach, albo przywieźć z zagranicznych wojaży. Były jeszcze stoiska na Hali Targowej z towarem dostarczanym przez marynarzy i będące nowością butiki. Jeśli w dodatku „upolowało” się materiał (a były wówczas piękne wełny i jedwabie) i miało dobrą krawcową, to naprawdę chodziło się modnie ubraną. Mając tyle ciuchów, co jakiś czas - jak już wspomniałam - robiłam ich przegląd i niepotrzebne sprzedawałyśmy z przyjaciółką na słynnym targowisku na Przymorzu. W sobotni ra-
Zawsze kochałam zakupy, ale nie lubiłam gromadzić stosów ubrań i pozbywałam się niepotrzebnych rzeczy na bieżąco. nek była to prawdziwa wyprawa: dojechać z Gdyni, dojść, znaleźć wolne miejsce. Dzisiaj niechlujne budki i towar rozkładany wprost na ziemi to już przeszłość, ale wówczas właśnie
Możemy to robić komfortowo
tak oferowałyśmy nasze ciuszki. Rzeczy były ładne, więc szybko znajdowały nabywczynie. Już samo targowanie naprawdę niewysokich cen, było frajdą. Kupujące panie podchodziły do tego poważnie i każdą utargowaną złotówkę traktowały jak wielkie zwycięstwo, a kupioną rzecz jak wielką, cenną zdobycz. Zachowania kupujących też były różne. Jedne oglądały skrupulatnie każdą rzecz, rozciągały, naciągały, patrzyły na detale, szukały ukrytych wad. Odkładały ciuszek, dziękowały, by po chwili wrócić, powtórzyć cały proceder oględzin i wreszcie kupić. Inne kupowały od razu, ciesząc się z okazji nabycia niedrogo czegoś atrakcyjnego. Miałyśmy takie szczęście i po-
wodzenie w naszym handlu, że sprzedawałyśmy wszystko w niedługim czasie. Zarobione pieniądze wydawałam od razu na targu na niedostępne w sklepach atrakcyjne drobiazgi. Lata minęły, targ na Przymorzu zmienił się, wypiękniał, ale trwa. Pojawiły się nowe możliwości „zabawy w handel” w postaci portali internetowych oferujących zakup i sprzedaż, wymianę lub oddanie za darmo prawie wszystkiego. Każdy tam może znaleźć coś dla siebie. Tu wprawdzie nie staje się twarzą w twarz z kupującym, czy sprzedającym, ale samo czytanie e-maili, sms-ów, czy odbieranie telefonów to przegląd różnych zachowań, prawdziwa kopalnia dla psychologa, socjologa i językoznawcy.
Kto kupuje, czy sprzedaje? Mogę powiedzieć, że wszyscy. Dla wielu jest to okazja do kupna czegoś za niewielkie pieniądze, a czasem dostania rzeczy za darmo, jak w przypadku wózka inwalidzkiego dla syna mojego sąsiada. Sprzedając w ten sposób, pozbyłam się nie tylko ubrań, ale wielu niepotrzebnych już drobnych mebli i bibelotów. Jest grupa zbieraczy poszukująca zwłaszcza przedmiotów z lat 60. ubiegłego wieku. Stare radioodbiorniki, aparaty fotograficzne i kamery kupują często hobbyści, mający małe prywatne muzea. Targują się oczywiście, a czasem zawzięcie rywalizują. Tak było, gdy dwóch panów pokłóciło się e-mailowo o mój stary tranzystor za 30 zł. Inna grupa to studenci, czy młodzi ludzie wynajmujący mieszkania. W moim wypadku była to młoda para mająca psa niszczyciela. Ale jak powiedział kupujący: kanap są na świecie tysiące, a taki pies jest tylko jeden. Często więc wymienia fotele, poszukując ich okazyjnie na internetowych portalach. To są tylko luźne, pojedyncze spostrzeżenia z moich przygód, wynikających z zamiany staromodnego Przymorza na nowoczesny internet. Socjolog na pewno opisałby to naukowo, a i psycholog dodałby swoje. Taki nowoczesny handel to zabawa dla jednych, hazard dla innych, uciecha ze zdobycia niekoniecznie czegoś potrzebnego. Jeżeli nie lubimy lub nie mamy czasu na takie „zabawy w handel”, zbędnych rzeczy możemy się pozbyć również w inny sposób, a mianowicie przynosząc je do istniejącego w Gdyni sklepu charytatywnego („Z głębokiej szuflady” – przyp. redakcji), gdzie ich sprzedaż posłuży bardzo szlachetnym celom, a same przedmioty dostaną drugie życie. I tak na miłych wspomnieniach i porównaniach starego z nowym szybko nam minął czas przy kawiarnianym stoliku. Wróciłyśmy do rzeczywistości. Pora ruszać na dalsze zakupy, wtopić się w gwarny, kolorowy tłum galerii. Zofia W. Od redakcji: Dziękujemy autorce i zachęcamy naszych czytelników do przesyłania swoich wspomnień, przemyśleń lub ciekawych historii. Korespondencję z dopiskiem „Wspomnienia” można kierować na adres biura Fundacji: ul. Świętojańska 36/2, 81-371 Gdynia, dostarczyć osobiście lub przesłać pocztą elektroniczną: wspomnienia@gdynskiiks.pl z dodaniem w temacie e-maila słowa „Wspomnienia”. Małgorzata Łaniewska
6
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Malta
Podczas dwóch dotychczasowych wycieczek na Maltę organizowanych przez Fundację FLY po prostu zakochałem się w tej niesamowitej wyspie. W jej architekturze, historii, przyrodzie, krajobrazie, w ludziach. To niewielki skrawek lądu na Morzu Śródziemnym łączący harmonijnie wiele różnych kultur. Współczesna Malta jest krajem rozwiniętym, o bardzo wysokim wskaźniku rozwoju społecznego, dobrej jakości życia (w rankingu plasuje się pomiędzy Niemcami, Słowenią a Wielką Brytanią) i wysokim wskaźniku zadowolenia z życia (14 miejsce na świecie). Jest członkiem Unii Europejskiej oraz kilkunastu organizacji międzynarodowych, w tym ONZ, OBWE i Wspólnoty Narodów. Obowiązującą walutą jest euro. Językami urzędowymi są maltański i angielski. Malta leży w strefie klimatu subtropikalnego typu śródziemnomorskiego, ze średnią roczną temperaturą 23 °C w dzień i 16 °C w nocy. Klimat charakteryzuje się krótkimi, bardzo łagodnymi zimami, ośmiomiesięcznym okresem z letnimi temperatu-
rami oraz 300 dniami słonecznymi rocznie. Malta kryje wiele skarbów – lazurowe laguny, majestatyczne klify i groty, starożytne świątynie, bogatą kuchnię, tajemnice zakonu Joannitów i tysiąc możliwości spędzania czasu. Mając do dyspozycji siedem dni postanowiliśmy zobaczyć chociaż najważniejsze miejsca na archipelagu maltańskim. Na Malcie znajdziemy starożytne świątynie, starsze od egipskich piramid i megalitycznych kręgów ze Stonehenge, chrześcijańskie katakumby z czasów św. Pawła, czy barokowe kościoły. Zwiedzanie najlepiej zacząć od stolicy wyspy, Valletty. W centrum miasta, na placu św. Jerzego znajduje się Pałac Wielkich Mistrzów, dawna siedziba Suwerennego
Rycerskiego Zakonu Szpitalników Świętego Jana, z Jerozolimy, z Rodos i z Malty, zwanych potocznie Rycerzami Maltańskimi lub joannitami. Tajemniczy zakon rycerski wybudował również konkatedrę św. Jana – z zewnątrz niepozorny budynek, w środku zachwycający arcybogatym barokowym wystrojem. Na szczególną uwagę zasługuje znajdujące się w kaplicy słynne dzieło Caravaggia – Ścięcie św. Jana Chrzciciela. Z ogrodów Barraka rozlega się piękny widok na Grand Harbour i wspaniałe fortyfikacje St. Angelo. Stolica Malty wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Szukając spokoju i wytchnienia, możemy udać się do średniowiecznego miasteczka, Mdiny. Ta dawna stolica Malty
Barcelona inaczej Barcelona, pomimo swojej wielkości, niekończącego się labiryntu uliczek, długich promenad i otaczających ją wzgórz, jest idealnym miastem dla pieszych eskapad. Imponujące budynki, lokalne punkty gastronomiczne z katalońskimi przysmakami, klimatyczne kawiarnie, muzea, galerie, pracownie artystyczne schowane w starych, nastrojowych podwórzach, to miejsca, których nie trzeba koniecznie szukać w przewodnikach. Wystarczy zejść z utartego szlaku i dać się ponieść ciekawości i wyobraźni. Na początek dzielnica Paral lel. Niegdyś było to centrum życia nocnego, ulicznych te-
atrów, kameralnych koncertów i kawiarni zaludnionych przez artystów kabaretowych i tubylców szukających wrażeń. Ekscytująca mieszanka sztuki, erotyzmu i anarchizmu. Aż do lat sześćdziesiątych kabareciarze z Paral lel, z ich bohemistycznym, wyzwolonym i łatwym stylem życia, stanowili przystanek wolności w szarej Barcelonie w czasach Franco. W 1910 roku otworzono tu replikę słynnego Moulin Rouge z paryskiego Montmartre. W sali muzycznej wystawiano niektóre najbardziej znane produkcje z udziałem wielu gwiazd. Jednak legendarny kabaret z Paral lel, który stał się ikoną wśród barcelońskich klubów nocnych, stopniowo zaczął popadać w stan ruiny i został zamknięty w 1997 roku. Lokalna
społeczność połączyła siły, aby przywrócić do życia stary teatr i wraz z grupą artystów oraz przedsiębiorców doprowadziła w 2010 roku do ponownego otwarcia tego wyjątkowego miejsca. Dziś Paral lel jest dzielnicą mieszkańców, którzy ponad wszystko cenią sielankowe życie z dala od wszędobylskich i ciekawskich turystów. Pomiędzy główną ulicą del Paral lel a wzgórzem Montjuic rozciąga się sieć uliczek i alejek, w których możemy znaleźć niezliczoną ilość iście lokalnych, przepełnionych gwarem katalońskiego języka, wonią tutejszego wina i aromatem przekąsek tapas, barów i restauracji. Różnorodne, kolorowe, apetyczne, na jeden kęs, czyli tapas – mini kanapki z najroz-
Fot. R.Daruk
OKIEM PODRÓŻNIKA
Widok na Valettę ze Sliemy. Widać kopułę z dzwonnicą bazyliki NMP z Góry Karmel (po lewej) i anglikańską konkatedrę św. Pawła (po prawej)
nazywana jest też często „cichym miastem” – mieszka tu na stałe zaledwie kilkaset osób, teren miasta jest wyłączony z ruchu kołowego, a turyści jakby rozchodzą się po wąskich uliczkach miasteczka. W sąsiadującym Rabacie pod XVI-wiecznym kościołem św. Pawła znajduje się grota św. Pawła, a w sąsiedztwie rozległe wczesnochrześcijańskie katakumby św. Pawła i św. Agaty. W obydwu miasteczkach zachwycają detale architektoniczne – figurki adresowe, czy niespotykane formy klamek do drzwi. W miejscowości Mosta, w środkowej części wyspy, znajduje się kościół pod wezwaniem NMP, gdzie w 1942 roku wydarzył się cud – podczas mszy przez kopułę wpadła niemiecka bomba, która nie eksplodowała i nie zraniła nikogo z zebranych tam osób. Replikę bomby można zoba-
czyć w zakrystii. Po wielu latach niemiecki pilot, który zrzucił tę bombę, stanął przed zebranymi w kościele wiernymi i poprosił wybaczenie. Na południowym wschodzie wyspy, której długość porównywalna jest z odległością z Gdyni do Gdańska, znajduje się malownicza wioska rybacka Marsaxlokk (czyt. marsaszlok). Na bulwarze ciągnącym się wzdłuż zatoczki znajdują się liczne knajpki, w których rozkoszować się można świetnie przyrządzonymi daniami rybnymi i z owoców morza. Smakom towarzyszy widok na zacumowane kolorowe łodzie rybackie Luzzu (wym. Lutsu) z charakterystycznym okiem Horusa (Ozyrysa) na dziobie. Południowe klify wyspy kryją przepiękne groty, z najbardziej znaną Blue Grotto, do której dostać się można rybackimi łodziami czekającymi na turystów w pobliskiej wiosce.
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Fot. R.Daruk
Fot. R.Daruk
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Łódź luzuu w Marsaxlokk
Fot. R.Daruk
Blue Lagoon na Comino
(u góry) Lazurowe Okno na Gozo (już nie istniejące) (po lewej) Rzeźba adresowa na maltańskim domu w Mdinie
Fot. R.Daruk
Na Malcie znajdziemy starożytne świątynie, starsze od egipskich piramid i megalitycznych kręgów ze Stonehenge, chrześcijańskie katakumby z czasów św. Pawła, czy barokowe kościoły. maitszymi składnikami, w tej części dzielnicy są niemalże kulinarnym arcydziełem prawie w każdym barze, a cena świadczy tylko o tym, jak mało turystyczne jest to miejsce. Za przepyszną przekąskę zapłacimy bowiem 1 euro. Z Paral lel przenosimy się do Carrer Montcada, ulicy, której początki sięgają czasów średniowiecza. Niegdyś główna ulica Barcelony zamieszkała przez arystokratów dziś jest głównym szlakiem miłośników dawnej architektury. Tu, pośród magicznych galerii, pięknych, stylowych podwórzy, które swój wygląd i majestatyczność zawdzięczają artystom barokowym i renesansowym, mieści się Palau Dalmases. W 1700 roku mieściła się tutaj akademia Sztuk Pięknych. Obecnie becnie Palau Dalmaes jest domem flamenco. To magiczne miejsce odległe jest od świata zewnętrznego. Przechodząc przez dziedziniec, trafiamy na za-
bytkowe, ciche i gustowne otoczenie. W środku otula nas fantastycznie intymna przestrzeń do oglądania i słuchania flamenco. Flamenco to nie tylko taniec. To również śpiew, muzyka, strój i zachowania. Kultura życia. Podczas trwającego kilkadziesiąt minut występu artyści zabierają nas w magiczną podróż pełną pasji i ekstremalnej intensywności. Zachwyt i oszołomienie jeszcze długo zostają widzom w głowach po zakończonym spektaklu. Naszą pieszą wędrówkę kierujemy do parku de la Ciutadella. To najstarszy, najczęściej odwiedzany i najbardziej atrakcyjny park w Barcelonie. Znajdziemy tu jezioro, po którym możemy popływać wcześniej wynajęta łódką. Na środku jeziora rośnie słynny lokalny bananowiec. W północnej części parku znajduje się Cascada. Jest to łuk triumfalny z wo-
dospadem i fontanną zbudowany w 1888 roku. Budowa trwała sześć lat. Projekt został opracowany na podstawie wzoru fontanny di Trevi w Rzymie. Swój udział w budowie miał również Antoni Gaudi, który w tym czasie był jeszcze studentem. Sama nazwa parku nawiązuje do znajdującej się tutaj niegdyś twierdzy, która została wybudowana na początku XVIII wieku przez Filipa V. Aby przypieczętować swą wygraną w wojnie o sukcesję hiszpańską, kazał on zburzyć znaczną część dzielnicy La Ribera i w tym miejscu wybudować swoją twierdzę. Nie dziwi więc fakt, że kiedy tylko zakończyła się rewolucja w 1868 r., dla odmiany, twierdza Filipa V również została zrównana z ziemią. Z tamtych czasów zachował się jedynie budynek arsenału, w którym obecnie obraduje Parlament Katalonii. Łukasz Zagórski
7
Przepływając wśród skał, można obserwować dno, a głębokość w tych miejscach dochodzi do kilkunastu metrów. Malta kusi słoneczną pogodą i wysoką temperaturą, więc obowiązkowym punktem naszego programu była urokliwa, choć tłumnie odwiedzana Blue Lagoon pomiędzy niewielką wysepką Comino, a jeszcze mniejszą Cominetto. Na Gozo, drugiej pod względem wielkości po Malcie wyspie, warta zwiedzenia jest świątynia Ġgantija. Kompleks świątynny w Ġgantija liczy około 5800 lat, przy czym mniejsza ze świątyń powstała około 150 lat później niż większa. Do naszych czasów zachowały się zewnętrzne mury, miejscami sięgające 6 metrów. Na podstawie rozmiarów wapiennych bloków, ważących niekiedy ponad 50 ton, ocenia się, że świątynie były pierwotnie jeszcze wyższe. Świątynie były najprawdopodobniej miejscami prehistorycznego kultu płodności. Niestety, czas nie jest sprzymierzeńcem turystów. Kilka tygodni temu spadła na nas wieść o zawaleniu się Lazurowego Okna. Możemy jedynie na zdjęciach podziwiać piękno i ogrom siły natury, która ów cud stworzyła i… unicestwiła. O Malcie można opowiadać godzinami. Zdjęcia oglądam regularnie, wspominając wszystkie odwiedzone miejsca. Znajomym chętnie opowiadam o tej fantastycznej wyspie. Ale namawiam do osobistego poznania Malty. Są jeszcze ostatnie miejsca na majową wycieczkę z Fundacją FLY… Radosław Daruk
8
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Kolorowe święta wielkanocne Wielkanoc w Polsce kojarzy się z uroczystym śniadaniem, składaniem życzeń, dzieleniem się święconką oraz malowaniem pisanek. Na stołach znajdują się jajka, wędliny, wielkanocne baby i mazurki. Jednak jak wyglądają tradycje świąteczne w innych krajach europejskich...?
Na Malcie w wielu miejscowościach podczas Wielkiego Tygodnia odbywają się tradycyjne procesje. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że często bardziej przypominają one bieg. Powód jest prosty. W XIX wieku precesje były ograniczane czasowo przez władze. Za przekroczenie godzinowego limitu groziły wysokie kary pieniężne. Od dekad kroczą więc mieszkańcy Malty przez swoje miasta w zawrotnym tempie. W Norwegii w okolicy świąt wszystko kręci się wokół kryminałów. Norwegowie najczęściej wyjeżdżają poza miasto, zaczytują się w kryminalnych powieściach, a także wspólnie zasiadają przed telewizorem, w któym można zobaczyć „wielkanocne seriale z dreszczykiem”. W Danii wciąż żywa jest tradycja wysyłania wierszy do członków rodziny czy znajomych. Zamiast podpisu widnieje pod nimi tyle kropek, ile liter ma imię autora. Podczas wielkanocnego spotkania trzeba zgadnąć, od kogo dostało się w tym roku wiersz. Ten, kto nie jest w stanie poprawnie wskazać autora, musi mu dać w prezencie czekoladowe jajko. W Republice Czeskiej natomiast największą wagę przywiązuje się do obchodów
wielkanocnego poniedziałku. Mężczyźni spacerują po swoich osiedlach, dzierżąc „pomlazki”, czyli wierzbowe witki. Śpiewając głośno, uderzają naturalnymi batami kobiety po nogach. Wierzą, że dzięki temu zachowają młodość i zdrowie.
Na Cyprze, podobnie jak w Polsce, maluje się jajka, jednak wszystkie mają jedną barwę czerwoną, co ma symbolizować krew Chrystusa. Na Cyprze, podobnie jak w Polsce, maluje się jajka, jednak wszystkie mają jedną barwę - czerwoną, co ma symbolizować krew Chrystusa. W Niedzielę Wielkanocną, przed śniadaniem, dochodzi do „bitwy na pisanki”. Wszystkie osoby zgromadzone przy stole stukają się między sobą jajkami. Biesiadnik, którego pisanka pozostanie nienaruszona, będzie miał szczęśliwy i spokojny rok. Weronika Kiczela Gimnazjum nr 20 w Gdyni
Fot. http://www.freepik.com
Zaskakujące zwyczaje Wielkanocy
Ciekawostki na temat staropolskich tradycji wielkanocnych: •
• •
Zapomnianym polskim obrządkiem jest łykanie bazi wierzbowych. Wierni czynili to w Niedzielę Palmową upamiętniającą triumfalny wyjazd Chrystusa do Jerozolimy. Zwyczaj łykania bazi wywodzi się już z czasów pogańskich. Symbolizował on przekazanie człowiekowi nowej siły tkwiącej w świeżych pędach rośliny. Dawniej w Wielką Środę urządzano tzw. topienie Judasza. Było to małe przedstawienie polegające na zrzuceniu z wieży kościelnej kukły Judasza, którą następnie bito i palono lub topiono. Ponieważ przy biciu kukły wybuchały liczne awantury, oficjalnie zakazano obchodzenia tego obyczaju. Później topienie Judasza zastąpiono wieszaniem śledzia na drzewie. Obyczaj ten wiązał się z pożegnaniem postu, w którym główną potrawą był śledź. Młodzież, wieszając śledzia, chciała ukarać rybę za 6-tygodniową dominację nad mięsem.
PARTNERZY FUNDACJI FLY
Salon Fryzjerski „Virgo” Gdynia, Gniewska 21 box 28
Restauracja „Pizza Hut” Gdynia, Świętojańska 36
Kawiarnia „Ciuciubabka Cafe” Gdynia, Piłsudskiego 30
Salon Kosmetyczny „Mana Spa” Gdynia, Żwirki i Wigury 2a
Kawiarnia „Cafe Klaps” Gdynia, Wybickiego 3
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Wiosna przyszła pieszo I przyszła! Tak długo na nią czekaliśmy, młodzi i starsi. Pozdejmowaliśmy grube kurtki, czapki zimowe i ciężkie obuwie.
9
Radosnych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych, pełnych nadziei i miłości życzy Redakcja Waszego pozytywnego Gdyńskiego IKS-a
Niektóre rzeczy warto trzymać pod kloszem, czyli kilka słów o (prawie) nieśmiertelnych różach Fot. http://www.freepik.com
Wydawać by się mogło, iż kwiaty mają to do siebie, że w końcu więdną. Czy aby na pewno? Firma Forever Rose znalazła rozwiązanie.
A wiosna przyszła pieszo. Już kwiatki za nią spieszą, Już trawy przed nią rosną I szumią –Witaj wiosno. Jan Brzechwa Okazało się, że nasze noworoczne postanowienia odnośnie odchudzenia zostały prawie zrealizowane. Jedni mniej jedli, drudzy biegali lub przemierzali kilometry z kijkami lub na nartach, a byli i tacy, co pławili się w morzu przy ujemnych temperaturach. Wszystko dla zdrowia, kondycji i utraty zbędnych zimowych kilogramów, by zdrowiej przywitać wiosnę. Wszyscy czujemy się lżejsi, młodsi i radośniejsi. Wszak rano świeci pięknie słonko, ptaki rozśpiewane nie dają długo spać. Dni stają się coraz dłuższe i cieplejsze. Na skwerkach, parkach i przydomowych ogródkach zakwitły pierwsze wiosenne kwiatuszki. Gdy temperatura rośnie, rodzą się najlepsze pomysły. Mnożą się plany na nową fryzurę i zmianę koloru włosów, marzy nam się nowa bluzeczka, sukienka, wiosenne buciki. Planujemy zmienić coś w naszym
mieszkaniu, żeby było bardziej kolorowo, wiosennie. Nieraz zupełnie małym kosztem można dokonać zmian na lepsze, a dobre samopoczucie po nawet malutkich zmianach jest tego warte. Bo przed nami Wielkanoc – najważniejsze i najstarsze święto chrześcijaństwa. Przed Wielkanocą w naszych domach trwają wielkie świąteczne porządki, nie tylko po to, aby mieszkanie lśniło czystością. Porządki mają symboliczne znaczenie. W ten sposób wyrzucamy z domu zimę, a wraz z nią wszelkie nagromadzone zło i choroby. W niedzielę przed Wielkanocą koniecznie w naszych domach muszą znaleźć się palemki. W różnych regionach kraju wyglądają inaczej. Ale głównie są to gałązki wierzbowe, brzozowe, ozdabiane kwiatami, bibułkami czy piórkami. Bywają prawdziwymi dziełami sztuki ludowej. Palemki chronić mają mieszkańców domu przed nieszczęściami, a także... przed złośliwością sąsiadów. Od wieków na polskich świątecznych stołach królują pięknie zdobione jaja. Jaja są
symbolem odradzającego się życia. W Wielką Niedzielę przy świątecznym stole składamy sobie życzenia, dzieląc się jajkiem. Na stole nie może również zabraknąć mazurka i drożdżowej baby, i wielu innych wysokokalorycznych, niestety, pokarmów. Jak każdego roku panie domu obiecują ,że jadła na stole będzie znacznie mniej. Na tym niestety to się kończy. Najważniejsza jest przecież tradycja! Po sutych świątecznych dniach wyjdźmy z domów. Korzystajmy z pięknej, wiosennej pogody i cieszmy się życiem. Nawet godzinny spacer na świeżym powietrzu procentuje lepszym zdrowiem. Zaplanujmy zwiedzić ciekawe miejsca i to niekoniecznie gdzieś daleko. W Trójmieście jest mnóstwo interesujących, nieodkrytych jeszcze przez nas miejsc, mimo kilkudziesięciu przeżytych tu lat. Na wiosnę życzymy Wszystkim Czytelnikom IKS zachwytów nad forsycjami, krokusami, sasankami, tulipanami, śpiewem ptaków oraz całą gamą reszty wiosennych cudów. Basia Miecińska
Na pewno zgodzą się Państwo ze mną, że róże to jedne z najpiękniejszych kwiatów. Warto byłoby zachować ich piękno na dłużej. O tym samym pomyśleli członkowie firmy Forever Rose. Z tego względu postanowili stworzyć własną wersję tych wspaniałych roślin, które wytrzymają nieco dłużej niż przeciętny kwiatek. Stwierdzenie „nieco dłużej” jest tutaj jednak eufemizem. Dlaczego? Róże z Forever Rose mogą nam towarzyszyć nawet przez trzy lata! Brzmi wspaniale, prawda? O unikatowości tych róż świadczy nie tylko ich wytrzymałość. Firma, zainspirowana jedną z najpiękniejszych Disney’owskich bajek Piękna i Bestia, wypuściła serię kwiatów podobnych do tych, które znajdują się w zamku tytułowej Bestii. Każda róża trzymana jest pod kloszem. Być może zainteresuje Państwa fakt, że nazwa rośliny także odnosi się do tej słynnej animacji, gdyż nosi dumne imię Bella. Co ciekawe, jest ona dostępna w różnych wersjach: Bella, Bella mini, Bella Sisters, Bella Brothers, dzięki czemu każdy powinien znaleźć kwiat odpowiedni dla siebie. Ponadto możemy sami
wybrać interesujący nas kolor. Poza czerwonym mamy do dyspozycji niebieski, czarny, żółty, czy też pomarańczowy. Muszę przyznać, że mocno zdziwił mnie fakt, że Forever Rose istnieje już od 18 lat, bo nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie. Swoją działalność rozpoczęła z przytupem: zajmowała się dekoracją pałaców i zamków należących do Rodziny Królewskiej. Chyba każdy z nas od czasu do czasu marzy, żeby znaleźć się w posiadłości Jej Królewskiej Mości, prawda? No dobrze, ale jak sami możemy podarować sobie odrobinę luksusu i zaopatrzyć się w te piękne rośliny? Pierwsza opcja, to wyjazd do Dubaju, bo to właśnie tam znajdują się sklepy Forever Rose. Jeśli jednak wolimy pozostać w kraju, to warto skorzystać z pomocy Internetu. Nawet wtedy, gdy nie zdecydujemy się na zakup takiej różyczki, to chociaż nacieszymy oko baśniowymi kwiatami, które niegdyś zauroczyły Bellę. Katarzyna Małkowska
Sklep „Zdrowie w naturze” Gdynia, Gniewska 21 box 61A
Salon „Nord Optyk” Gdynia, Gniewska 21 box 76 Gdynia, Chylońska 251B
Restauracja „Eureka” Gdynia, Al. Zwycięstwa 96/98
IRMINA
Bistro „Ogniem i Piecem” Gdynia, Świętojańska 87
Świat bielizny i odzieży Gdynia, Gniewska 21 box 11
10
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Rośliny trujące w literaturze Motyw zadawania śmierci przez otrucie pojawia się w literaturze bardzo często. Jeśli wprowadzony jest do powieści sensacyjnej, stanowi ważną wskazówkę dla prowadzącego śledztwo. Według ogólnie przyjętych statystyk mężczyźni posługują się raczej bronią, tj.: nożem, tępym narzędziem czy bronią palną. Przedstawicielki płci pięknej, popełniając morderstwo, rzadko używają ostrych narzędzi i to nie tylko na łamach literatury. Kiedy zabijają, często kryje się za tym zemsta, zawiedziona miłość, pieniądze lub strach przed przemocą i jej skutkami. W tym ostatnim przypadku kobieta może w przypływie tłumionej złości sięgnąć po nóż i pozbawić życia maltretującego ją partnera. W literaturze popularnej, ale również wysokiej, trup ściele się gęsto, bo nic tak nie wabi czytelnika jak zabójstwo, nieboszczyk i motywy zbrodni na nim popełnionej. Począwszy od starożytności wiele utworów zachowanych w formie pisanej lub w przekazie ustnym zawiera fikcyjne wydarzenia przedstawiające zabójstwo z premedytacją. Czyny okrutne, odzwierciedlające niby prawdę historyczną, budzą w czytelniku niesmak połączony z grozą. Powieści psychologiczne zawierające wątek zemsty zwieńczonej mordem skłaniają do analizy motywów zbrodni. Dobrze napisane powieści kryminalne wywołują dreszczyk emocji, niecierpliwość w dążeniu do wykrycia sprawcy. Za przykład takiego utworu może służyć księga poświęcona wczesnym dziejom Polski. Oparta jest ona na wątkach zaczerpniętych z zapisów historycznych oraz legend. Związany z kancelarią króla Kazimierza Sprawiedliwego prawnik Mistrz Wincenty, zwany Kadłubkiem, w napisanej przez siebie Kronice polskiej powielił wątek podania o Popielu pióra kronikarza Galla Anonima. Poszerzył go jednak o postaci antenatów i zstępnych króla, a także o zbrodnię, którą król miałł popełnić i potem odpokutować. Popiel I zmarł młodo, osierociwszy dziatwę, o której z uroczą fantazją pisał również Juliusz Słowacki w Królu-Duchu. Tron po ojcu odziedziczył Popiel II - niewylewający za koł-
nierz hulaka. Dziedzic tronu, według Wincentego Kadłubka, władcą był fatalnym. Jego stryjowie, sprawujący podczas jego małoletności władzę, chcąc powstrzymać pozbawionego ducha rycerskiego synowca, mieli, według żyjącego w dobie renesansu dziejopisa Jana Długosza, wyswatać go z wielkiej urody, lecz podłego serca księżniczką niemiecką, która - wziąwszy władzę w swoje ręce - zamieniła kraj w królestwo korupcji. Spotkawszy się z gniewem stryjów, żona króla postanowiła rozwiązać problem raz na zawsze. W obawie przed utratą wpływów odezwała się do Popiela tymi słowy: „[…] Nie widzisz, że sterczące zewsząd skały grożą ci rozbiciem? […] Zawsze stryjostwo domaga się rządzenia synowcami, sierotami opiekuństwo, dziećmi ojcostwo. […] I nie obrali cię królem, abyś nimi rządził, lecz aby tymczasem, póki władza jest jakby w zawieszeniu, komukolwiek z nich okazja do władania mogła się nadarzyć. Powiem słowa twarde, lecz szczere: nie mienię [ciebie] ani szczęśliwym, ani bezpiecznym. Nie ma szczęścia tam, […] gdy własny kraj zagrożony jest rozszarpaniem. A zatem, ilu masz stryjów, tyle drobnych państw, tyle zasadzek na twój spokój […]”. To powiedziawszy, wyjawiła swój okrutny koncept. By go urzeczywistnić, zaprosiła krewnych do zamku. Niczego niepodejrzewający stryjowie stawili się na spotkanie zaaranżowane pod pretekstem śmiertelnej choroby bratanka, który wyraził wolę przekazania władzy i opieki nad dziećmi. Gości podjęto winem, a Popiel w trakcie uczty rzekł: - Niech wzniesie się puchar, […]aby każdy skosztował tego boskiego nektaru, gdy ja nadpiję. Był to zaś złoty puchar, przez zmyślną królową kunsztownie wykonany, w którym nawet mała ilość płynu podchodziła ku górze. I chociaż kielich ledwie w czwartej części był napełniony, wydawał się pełny, gdyż płyn zawisał w górze niby para; tenże płyn, dmuchnięty z ust lub z nosa, opadał.
Po biesiadzie stryjów ogarnęła senność. Któryś z nich zachwiał się, inny padł na ziemię. Wydawało się, że się upili. Niestety, u progu nocy w bólach wyzionęli ducha. Czy pozbawiono ich życia przy pomocy opium, jak twierdzi analizujący zachowanie mężczyzn psycholog i filozof Michał Wiszniewski autor Historyi literatury polskiej? Czy magiczny kielich zawierał mieszankę alkoholu i soku z makówek, który zażyty w dużych ilościach wywołał senność, letarg, a na końcu śmierć? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź. Królowa kryminału - Agatha Christie - dając popis szerokiej wiedzy chemicznej zdobytej w aptece, w której pracowała w czasie I wojny światowej, w wielu powieściach „uśmierciła” ofiary przy pomocy trucizny. W niektórych z nich „użyła” preparatów pochodzących z zabójczych roślin. W debiutanckiej książce „Tajemnicza historia w Styles” ofiara Emily Cavendish zostaje pozbawiona życia przy użyciu strychniny - trucizny otrzymanej z nasion kulczyby wroniego oka. W „Rendez-vous ze śmiercią” autorytarna i sadystyczna pani Boynton umiera z przedawkowania digoksyny uzyskanej z naparstnicy, którą zażywała jako lek na serce. W „Domu zbrodni” bogacz Aristide zostaje otruty lekarstwem, którym leczył jaskrę. Było ono wyrabiane z bobotrutki trującej zwanej fasolą kalabarską. Agatha Christie sięgała do zielnika roślin jadowitych częściej niż jakikolwiek pisarz powieści kryminalnych. Prócz opium produkowanego z mleczka maku, silnie trującego i rycyny wyrabianej z gorzkich w smaku nasion rącznika pospolitego, którą ofiara „Śledztwa na cztery ręce” spożywa wraz z kanapką posmarowaną konfiturą z fig, pisarka nie zawahała się „użyć” cykuty, mikstury sporządzonej z szczwołu plamistego oraz szaleju jadowitego. Uśmiercono nią filozofa Sokratesa. Oleander, jedna z najatrakcyjniejszych roślin toksycznych, stał się sławny dzięki powieści psychologicznej Janet Fitch pt. „Biały oleander”. Tytułowy kwiat jest metaforą dychotomii bohaterki - poetki Ingrid, kobiety przyciągającej swoją urodą mężczyzn, jednocześnie wywierającej na nich toksyczny wpływ.
Biały oleander
Mak
W krajobrazie powieści dominują krzewy oleandra. Jego kwiaty są delikatne, rozsiewają lekką woń, są ozdobą widoku z okna skromnego mieszkanka. Mają też swoją tajemną moc, która stanie się środkiem nasycającym zemstę za wiarołomstwo kochanka. Odrzucona namiętność przeradza się w manię: […] Zaczęła śledzić Barry’ego, jak on śledził ją na początku. Chodziła wszędzie tam, gdzie on mógł się pojawić, ścigała go, żeby móc szlifować swoją nienawiść […]. Mówiła, że nienawiść daje jej siłę. Miała ochotę poderżnąć mu gardło. Wkradała się do jego domu i usunęła dane z twardego dysku. Na tym jednak nie poprzestała. Jej myśli zaczęły krążyć wokół trującego oleandra. Rozsypała jego pąki na łóżku, ułożyła bukiet w wazonie, powtykała pojedyncze gałązki do mleka i sosu ostrygowego, jakby chciała przestrzec kochanka, co uczyni, jeśli do niej nie wróci. We wszystko wtajemniczała małoletnią córkę […]. Byłam zdruzgotana. Zasługiwał na karę, ale tym razem przebrała się miarka. To nie była zemsta. Już się zemściła. Przekroczyła granice wszelkiego rozsądku[…]. Kochanek wpadł w popłoch, zabezpieczył okna, poszedł na policję. Ale nawet interwencja stróżów prawa nie powstrzymała Ingrid. Popadając w szaleństwo, otruła Barry’ego przy pomocy dwóch substancji: wywaru z oleandra i środka wspomagającego przenikanie leku przez skórę. Została aresztowana i skazana na dożywocie. Jej córka Astrid stała się kolejną ofiarą swojej matki. Przedwcześnie wkroczyła w dorosłość, by zmierzyć się
z systemem opieki nad dziećmi obowiązującym w Kalifornii. Rośliny trujące, o których pisze autor kryminału,, podnoszą atrakcyjność dzieła literackiego. Stymulują napięcie, zapewniając czytelnikowi intrygujący odbiór. Niemal wszystkie kwiaty charakteryzuje wielka uroda oddziałująca na najczulszy zmysł człowieka – wzrok. Gdy wysyła on do mózgu sygnały, że jakiś obraz jest piękny, to sprawia, że przyśrodkowa kora okołooczodołowa się ożywia Piękno, które dostrzegają oczy wyobraźni, rozlewa się po mózgu falą neuroprzekaźnika zwanego dopaminą. Tą samą substancją, którą uwalniają alkohol, narkotyki, seks czy słodycze. Gdy po pewnym czasie ukojony przekaźnikiem przyjemności umysł odbiorcy zanurza się w miłym oczarowaniu, nagle dochodzi do przysłowiowego trzęsienia ziemi, do odkrycia, że pod piękną, pachnąca powłoką kryje się zło. Sonia Langowska Przypisy Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, Kronika polska, przeł. i oprac. B. Kürbis, Biblioteka Narodowa, seria I, nr 227, Wrocław 1996 Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, Kronika polska, przeł. i oprac. B. Kürbis, Biblioteka Narodowa, seria I, nr 227, Wrocław 1996 Michal Wiszniewski. Historyja Literatury Polskiej, Kraków 1842 Janet Fitch, Bialy Oleander, Warszawa 2004 “Gazeta Wyborcza”
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
11
Miasto Roku 2016 Słupsk to średniej wielkości miasto Pomorza środkowego, które zdobyło w 2016 roku tytuł Miasta Roku, będąc inspiracją dla wielu innych średnich i małych miast. Stało się tak nie tylko za sprawą prezydenta miasta - popularnego polityka Roberta Biedronia, wybranego na to stanowisko w 2014 r. Głosowało na niego 57,08% wyborców. Jego lewicowe poglądy, zaangażowanie na rzecz praw człowieka i osób LGBT nie były przeszkodą w wyborze na to stanowisko. Dla wyborców przy ocenie polityka liczy się przede wszystkim skuteczność jego działań i wiarygodność. W dojrzałych demokracjach nie ma znaczenia sytuacja rodzinna, przekonania religijne czy też orientacja seksualna. Robert Biedroń jest politykiem atrakcyjnym dla mediów, gdyż jest wyrazisty, wzbudza zaufanie, ma niebywały talent do kontaktów z innymi. Jest przede wszystkim politycznym pragmatykiem zainteresowanym rzeczywistością, a także człowiekiem o dużej wrażliwości społecznej, otwartym i pełnym życzliwości dla ludzi. Miasto zyskało nie tylko dlatego, że rządzi nim osoba znana publicznie i budząca zainteresowanie. Biedroń jest politykiem, dla którego ważny jest kompromis i szacunek dla odmienności i różnorodności, dialog i potrzeba zmieniania świata wokół siebie. Słupsk w 2014 roku był piątym najbardziej zadłużonym miastem. Obecnie udało się uzyskać nadwyżkę budżetową na poziomie około 10 mln. złotych, a dług miasta do końca kadencji obecny prezydent planuje zmniejszyć o 17 mln. Przejrzysty sposób zarządzania miastem, informacje o pracy Ratusza i polityka konsultacji społecznych spowodowała, że Biedroń cieszy się coraz większym zaufaniem i poparciem społecznym. Słupski radny PO Marcin Dadel ocenia go, że wniósł do miasta powiew optymizmu. Mieszkańcy Słupska -jak mówi Joanna Krasicka- poczuli się dumni, zmieniając swój sposób widzenia miejsca, w którym żyją .Słupsk jest ładnym miastem, ale takich miast w Polsce jest wiele, natomiast reklama wokół niego za sprawą prezydenta, który nie kryje swojej orientacji seksualnej i ma zdecydowane poglądy i swoimi działaniami mówi głośno, że na wszystkie postawy winno być miejsce na tym świecie, wywołuje ciekawość.
Profesor Krzysztof Rybiński ocenia, że do miasta mogą napłynąć miliony inwestycji. Miasto ma wiele atutów. Jest pięknie położone nad rzeką Słupią wśród licznych plam zieleni. Odwiedzane przez turystów ma dużo interesujących miejsc o historycznym znaczeniu, jak chociażby neogotycki ratusz z 1901 roku, a także Zamek Książąt Pomorskich, gdzie mieści się Muzeum Pomorza Środkowego z największymi w Polsce zbiorami prac Stanisława Ignacego Witkiewicza. Chociażby dla tej kolekcji warto przyjechać do Słupska. Początkiem zbiorów był zakup w 1965 roku 110 pastelowych prac Witkacego od Michała Bałynickiego-Bruli, którego ojciec, zakopiański lekarz, przyjaźnił się z artystą. Obecnie zbiór liczy 253 prace. W Słupsku jest jedna z największych w Polsce farm fotowoltaicznych, a wokół miasta jest mnóstwo wiatraków. Robertowi Biedroniowi marzy się powstanie w Słupsku Instytutu Zielonej Energii, a wokół niego zbudowanie zaplecza akademickiego dla rozwoju energii odnawialnej. Inwestycje w tej dziedzinie zapewnią miastu w przyszłości m.in.
niezależność energetyczną i oszczędności w wydatkach na energię elektryczną, a nade wszystko spowodują ograniczenie zanieczyszczenia środowiska. Słupsk jest jedynym
Nawet małe działania, ale o ogromnej sile oddziaływania społecznego mogą przyczynić się do budowania społeczeństwa świadomego odpowiedzialności za swoje poczynania i ich skutki. w Polsce miastem spełniającym normy jakości powietrza. Zainstalowano tu pierwszą na Pomorzu minielektrownię słoneczną ufundowaną przez
Greenpeace. Dbałość o jakość powietrza i zmniejszenie nakładów na energię elektryczną widoczne jest w polityce komunalnej. W mieszkaniach socjalnych instaluje się ekologiczne źródła ogrzewania, udało się zlikwidować część pieców węglowych. Słupsk został włączony do «tęczowej strategii» korporacji Ikea, która promuje tolerancję i szacunek dla wolności innych oraz swobodę w wyborze stylu życia przez jednostkę. W ramach strategii zrównoważonego rozwoju People &Planet Positive Ikea wybrała spośród 919 miast w Polsce Słupsk, przekazując 5 tysięcy żarówek ledowych energooszczędnych i przyjaznych środowisku. Nawet małe działania, ale o ogromnej sile oddziaływania społecznego mogą przyczynić się do budowania społeczeństwa świadomego odpowiedzialności za swoje poczynania i ich skutki. Dlatego Słupsk zgodnie z polityką nowych władz będzie pierwszym miastem, które wyeliminuje niezdrowe jedzenie ze szkół i stołówek, korzystając z tańszych lokalnych produktów. Z inicjatywy Ratusza podjęto też akcję sa-
dzenia w mieście drzew w sytuacji, gdy w całej Polsce trwa przyzwolenie na ich wycinkę, tak jakby zapomniano o ich funkcji ekologicznej, o tym, że duże drzewa wpływają na temperaturę i dostarczają tlen. Robert Biedroń w wywiadzie – rzece- wydanym w formie książki w 2016 roku tak mówi o swoich działaniach: „Szukam konsensusu, dialogu, partnerstwa... stawiam na zrównoważony rozwój, odpowiedzialny biznes, dobrą edukację, skuteczną i nowoczesną politykę społeczną, odpowiedzialność, rozwój gospodarczy, którego owoce będą dostępne dla wszystkich.» Służyć ma temu kilka nowych projektów, których celem jest poprawa jakości życia poprzez m.in. rewitalizację rynku Starego Miasta i bulwaru nad Słupią, termomodernizację obiektów użyteczności publicznej, remont pustostanów, oddanie około 1000 mieszkań, stworzenie nowoczesnego centrum obsługi mieszkańców, racjonalizacja sieci słupskich szkół, aby polepszyć jakość nauczania. Biedroń jest otwarty na potrzeby różnych grup, chętnie rozmawia i uważnie słucha. Czerwona kanapa przed Ratuszem do tego służy, do rozmów z mieszkańcami. W słupskim Ratuszu pracuje dużo kobiet , stanowią 70% wszystkich zatrudnionych. Robert Biedroń za swoją politykę równouprawnienia w miejscu pracy otrzymał nagrodę różnorodności od Kongresu Kobiet. A o kobietach mówi, że „myślą o dobrej przyszłości innych, a widzą ją w mądrym, wykształconym i nowoczesnym społeczeństwie z łatwym dostępem do opieki zdrowotnej, przedszkoli, szkół...»Aby demokracja miała szansę rozwoju, potrzebne jest nie tylko nowoczesne szkolnictwo, ale rozwijanie demokratycznych postaw , szacunek dla liberalnego systemu wartości, w którym istnieje wielość poglądów i racji. Dlatego w gabinecie Roberta Biedronia nie ma żadnych symboli religijnych. Wychodzi z założenia, że jest urzędnikiem i reprezentuje państwo, w którym konstytucyjnie zagwarantowany jest rozdział Kościoła od państwa. Może dlatego Słupsk wygrał w plebiscycie na Miasto Roku, że nie tylko dobrze się tu żyje, ale myśli się też o przyszłości, a mieszkańcy chcą mieć wpływ na rozwój swojego miasta. Jolanta Krause
12
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
(u góry) Kanapa niezbyt głęboka z podłokietnikami, rozkładana prostym ruchem i lekka to dobre rozwiązanie do salonu. Może być też miejscem do spania. Ale żeby spało się na niej wygodnie, powinna mieć w miarę jednolitą i równą powierzchnię (nie sprawdzą się sofy rozkładane do przodu ani narożniki). Mały salon wymaga spójności – warto żeby meble pasowały do siebie (ta sama okleina, kolor, styl)
Salon – wygodny czyli jaki? Cz. 1 Jeśli ktoś uważa, że seniorzy nie prowadzą życia towarzyskiego, to nawet nie wie, jak bardzo się myli. Otóż prowadzą i potrzebują do tego odpowiednich warunków, na przykład wygodnego i reprezentacyjnego salonu często połączonego z jadalnią. O funkcjonalności w tym przypadku zadecyduje umeblowanie. Zacznijmy od kanapy i foteli. Większość tych mebli dostępnych w sklepach ma trzy podstawowe wady. Są albo zbyt niskie, albo zbyt głębokie i płaskie, albo mają niewłaściwą wagę. A czasem wszystko na raz. Mebel do siedzenia powinien mieć taką wysokość, żeby można się było z niego podnieść bez pomocy. Bo problemem nie jest siadanie, ale wstawanie właśnie.. Schorowane kolana nie zawsze dają radę udźwignąć ciało i bez podparcia albo pomocnej dłoni senior pozostanie uwięziony w fotelu na długo. Powinno się więc zadbać o to, żeby w trakcie sie-
Niewielkie, proste i stabilne fotele w małym salonie spełnią swoje zadanie i nie „zagracą” pomieszczenia.
Stół + krzesła są czasem jedynym wyposażeniem kącika jadalnego. Proste i lekkie do małego salonu to najlepsze rozwiązanie – nie zawłaszczą przestrzeni, ale ją urozmaicą jako elegancki element wystroju. A w razie potrzeby mogą szybko stać się centralnym miejscem przyjęcia.
dzenia noga tworzyła w kolanie kąt prosty i sięgała całą stopą podłogi. Z kolei w fotelu, w którym głębokość siedziska nie pozwala na swobodne opieranie się i jednoczesne zachowanie kąta prostego w kolanie, senior poczuje się jak bezradne dziecko czekające na interwencję rodziców. Zresztą, każdy by się tak poczuł. Kolejny problem to waga mebla. Lekki fotel może sprawić użytkownikowi niemiłą niespodziankę i „odjechać” w trakcie
siadania. Zbyt ciężki mebel, zwłaszcza rozkładana kanapa, jaka zwykle stoi w naszych domach, to z kolei problem z korzystaniem z różnych jej funkcji. Masywne, ciężkie meble to przysłowiowe „zawalidrogi” – ciężko się ich nawet pozbyć, a co dopiero z nich korzystać. Obserwując rynek, można dojść do wniosku, że najbardziej wygodne meble powstawały w latach 70. czy 80. Jeśli więc ktoś posiada taki skarb, to zamiast wymieniać go na
nowy, warto pokryć nowym obiciem, odświeżyć , uszyć ciekawy, ozdobny pokrowiec i cieszyć się przyjaznym wyposażeniem. Stół i krzesła. Kącik jadalniany też ma swoje wymagania. Rozmiar stołu koniecznie trzeba dopasować do wielkości pomieszczenia. Jeśli często przyjmujemy gości, to lepiej zaopatrzyć się w stół rozkładany i takież krzesła (przechowywane w jakimś dyskretnym miejscu), niż potykać się co
chwilę o dominującą w salonie jadalnię. Przeciętny salon w bloku ma ok. 20 m2 i stół większy niż 140 cm x 80 cm + krzesła będzie po prostu zbyt wielki. Salon to nie tylko kanapa, fotele i stół z krzesłami. Są one jednak zazwyczaj dominantami przestrzeni i skupiają na sobie pierwszą uwagę gości. O pozostałych elementach wyposażenia opowiem w następnym numerze. Aleksandra Rekuć
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
13
Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza zaprasza
Obsada: Pustelnik : Dariusz Szymaniak Alina: Agata Moszumańska Wdowa: Dorota Lulka Balladyna : Agnieszka Bała Kirkor : Szymon Sędrowski Filon: Rafał Kowal Goplana: Monika Babicka Chochlik: Maciej Sykała Skierka : Marta Kadłub Grabiec: Grzegorz Wolf Von Kostryn : Piotr Michalski Gralon: Maciej Wizner Poseł Kowalski, Janusz, Kanclerz: Mariusz Żarnecki Ms. Super Expres : Beata Buczek- Żarnecka Lekarz, Ksiądz Mariusz, Głos: Leon Krzycki Szczęsna: Elżbieta Mrozińska Maryna : Małgorzata Talarczyk Marynka: Olga Długońska Poseł Nowak, Sforka : Bogdan Smagacki
Wątki baśniowe, czary, legendy, walka o koronę. W zapomnianym miasteczku żyją dwie siostry z matką. Życie toczy się leniwie, choć nie jest to zwykłe miasteczko. Pełno tu duchów, czarów i niepokojących zdarzeń, trochę jak w „miasteczku Twin Peaks”. Być może nic by się nie wydarzyło, ale do Gopła przyjeżdża on – Kirkor. Między siostrami zaczyna się rywalizacja o jego serce, a ta uruchomi lawinę niepowstrzymanych zdarzeń. Władzę przejmie Balladyna, którą zawładnie żądza korony, ta z kolei popchnie ją do okrutnych czynów. Wielu straci życie, niektórzy władzę, inni godność. Wszystko stanie na głowie, a ktoś będzie pękał ze śmiechu… Bo czy sami odpowiadamy za nasze czyny, czy jesteśmy tylko narzędziami w czyichś niebezpiecznych rękach? Bądź ostrożny… Marzena Szymik
Kadr z filmu W głowie się nie mieści
Bajki są (nie tylko) dla dzieci Przełom XX i XXI w. to czas, gdy twórcy filmów dostrzegli w dzieciach godnego odbiorcę swojej twórczości. Wytwórnia Disney’a doczekała się poważnego konkurenta już choćby w firmie Pixar, producencie tak fantastycznych filmów jak „Potwory i spółka” (2002), „Walle” (2008), czy „Gdzie jest Nemo” (2003). Nie można także nie zauważyć produkcji Henrego Selicka „Koralina i tajemnicze drzwi” (2009), czy ostatniej „Kubo i dwie struny” (2016). Nie sposób nie wymienić kinowego przeboju z 2015 roku „W głowie się nie mieści”. Wszystkie wymienione filmy, gdyby się dobrze zastanowić, nie są dziełami TYLKO dla dzieci. Dla nich to barwne, sprytnie opowiedziane historie ciekawych bohaterów. Bawiąc, uczą, no i przyciągają ogromne ilości widzów do kin. Mali widzowie (a naprawdę ich rodzice) wydają na nie miliony dolarów. I to jest dobre! Bo każda okazja do wyjścia z domu związana z kulturą i sztuką jest szansą do kształtowania postawy wrażliwego odbiorcy sztuki na przyszłość. „Bo nie samym chlebem człowiek żyje”, prawda? Czego jednak dorosły odbiorca powinien szukać w filmach animowanych? Przede wszystkim wiedzy na temat świata dzieci. Na co dzień możemy nie mieć czasu na to, by zgłębiać ich emocjonalność i sposób myślenia. Czasem polecam zagubionym rodzicom konkretny film, by unaocznił im, co też takiego może w małej główce siedzieć, że motywu-
Czy bajki są tylko dla dzieci? Przecież czasami mówimy „włóżmy to między bajki”, ponieważ słyszane wiadomości są nieprawdziwe lub niepoważne. Ale dla dzieci, które postrzegają świat inaczej: wrażliwiej, są one często nośnikami wiedzy i wartości. Dzieci widzą też często to, co dorosłym umyka.
Fot. filmweb.pl
Reżyseria, opracowanie muzyczne, światło: Jacek Bała Scenografia i kostiumy: Karolina Mazur Asystent reżysera: Agata Moszumańska Premiera: 25 marca 2017 na Dużej Scenie
Fot. filmweb.pl
Juliusz Słowacki BALLADYNA
Kadr z filmu WALL.E
je go do jakiegoś zachowania. Idealne do tego jest „W głowie się nie mieści” autorstwa Pete’a Docter’a, który z wyczuciem odkrywa przed małym i dużym odbiorcą, jak postrzegać swoje emocje, a musimy przyznać, że inteligencja emocjonalna nie jest najmocniejszą stroną ludzi współczesnych. Inne filmy uczą rodziców, jak dziecko odkrywa świat - jak się go uczy i mierzy z nim. Jak postrzega problemy i próbuje je rozwiązać. My, dorośli, odkrywamy, że dzieci potrafią być bardzo dzielne. Odważnie podchodzą do wyzwań. Posiadają te same ambicje, co my, dorośli, ale… robią wszystko inaczej. A dlaczego? Ponieważ one dopiero odkrywają sie-
bie i swoje otoczenie. Poprzez adaptację i modyfikację (rzadziej naśladowanie) uczą się kreatywności - pokonują trudności w sposób aktywny i twórczy. My, dorośli, posiadamy schematy, które to ułatwiają, natomiast dzieci uczą się działać nieschematycznie. Uczą się też, jak poruszać się w świecie społecznym, jak budować relacje z innymi i że to się opłaca. Bajki są wciąż niedocenianym źródłem wiedzy na temat dzieci oraz źródłem inspiracji nawet w dorosłym życiu. Oglądajmy je z naszymi dziećmi w kinach. Ale zamiast popcornu zabierzmy z sobą samodzielnie upieczone chipsy z buraka. Sylwia Chaber
14
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
KASZUBSKIE FORUM KULTURY harmonogram wydarzeń na kwiecień 2017 r. 5 kwietnia 2017 r. (środa) godz. 11.00 Wykłady UTW „Gdynia w historycznej odsłonie na tle dziejów Pomorza” prowadzone przez dr. Tomasza Rembalskiego 6 kwietnia 2017 r. (czwartek) godz. 17.30 Podwieczorek (nie tylko) literacki. Rozmowa z Romanem Drzeżdżonem o literaturze, kaszubskim poczuciem humoru i zwyczajach wielkanocnych Osoba prowadząca: Dariusz Majkowski 7 kwietnia 2017 r. (piątek) godz. 18.00 Gdyńska Droga Krzyżowa (wezmą w niej udział przedstawiciele gdyńskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko- Pomorskiego) Gdyńska Droga Krzyżowa rozpocznie się przy kościele NMP Królowej Polski 12 kwietnia 2017 r. (środa) godz. 11.00 Wykłady UTW „Gdynia w historycznej odsłonie na tle dziejów Pomorza” prowadzone przez dr. Tomasza Rembalskiego 19 kwietnia2017 r. (środa) godz. 11.00 Wykłady UTW „Gdynia w historycznej odsłonie na tle dziejów Pomorza” prowadzone przez dr. Tomasza Rembalskiego 26 kwietnia 2017 r. (środa) godz. 11.00 Wykłady UTW „Gdynia w historycznej odsłonie na tle dziejów Pomorza” prowadzone przez dr. Tomasza Rembalskiego godz. 17.30 Wernisaż wystawy „Johannes Bugenhagen Doktor Pomeranus 1485-1558. Humanista – Organizator kościoła – Doktor teologii” 27 kwietnia 2017 r. (czwartek) godz. 17.30 Spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki Regionalnej Moderator: Jerzy Kąkol Kaszubskie Forum Kultury, Al. Marsz. Józefa Piłsudskiego 18. www.fb.comkaszubskie forumkultury
PRAWNIK RADZI
Jak nie dać się zwieść w świecie pożyczek i kredytów? Cz. 2 Najważniejszym jest, aby mieć świadomość podejmowanych przez siebie decyzji i rozumieć treść zawieranych umów, już tyle wystarczy, aby nie dać się oszukać. Wciąż zmieniające się prawo nie ułatwia konsumentom swobody poruszania się w przepisach, które wykorzystywane są na potrzeby życia codziennego, tj. nie wystarczy bazować na doświadczeniu życiowym, ale należy być czujnym, zapoznając się z treścią kolejnych, zawieranych przez nas umów, tym bardziej, jeśli mamy do czynienia z instytucjami quasi bankowymi. W dniu 11.03.2016 r. weszła w życie ustawa o kredycie konsumenckim, która nie określa górnej granicy kosztów kredytu nie będących odsetkami. Odsetki nie są jednak jedynym kosztem kredytu. Oprócz tego kredytodawca może pobierać od kredytobiorcy pozaodsetkowe koszty kredytu (np. prowizję). Dla konsumentów, którzy zawarli umowy po 11 marca 2016 r., maksymalna wysokość pozaodsetko-
wych kosztów kredytu będzie równała się sumie 25 proc. całkowitej kwoty kredytu i 30 proc. kwoty zmiennej, uzależnionej od okresu, na jaki zaciągnięta zostanie pożyczka. Ponadto, wszystkie pozaodsetkowe opłaty nie mogą przekroczyć 100 proc. całkowitej kwoty kredytu. Wielu ludzi po zaciągnięciu kredytu/pożyczki i podsumowaniu wszystkich jej kosztów, chce się od takich zobowiązań jak najszybciej uwolnić. Ale czy jest to możliwe? - Tak, możliwa jest wcześniejsza spłata kredytu, jeśli jesteś konsumentem. Co więcej, kredytodawca nie może uzależnić wcześniejszej spłaty kredytu od jego poinformowania przez konsumenta. Kredytodawca musi się rozliczyć z konsumentem w terminie 14 dni od dnia dokonania wcześniejszej spłaty kredytu w całości. Wcześniejsza spłata ma skutki finansowe dla obu stron umowy. W przypadku spłaty całości kredytu przed terminem określonym w umowie, całkowity koszt kredytu ulega obniżeniu o koszty należne za okres, o który skrócono czas obowiązywania umowy, chociażby konsument poniósł je przed tą spłatą (dotyczy to wszelkich kosztów, składających się na całkowity koszt kredytu, również niewymienionych wprost w art. 5 pkt 6 ustawy
o kredycie konsumenckim). Koszty te zwracane są też proporcjonalnie w razie wcześniejszej spłaty jedynie części kredytu. Kredytodawca może jednak zastrzec sobie w umowie (choć nie musi) prowizję za spłatę kredytu przed terminem. Nie zawsze jednak prowizja będzie przysługiwała. Pobranie prowizji jest dozwolone. Prowizja nie może przekraczać 1% spłacanej części kredytu, jeżeli okres między datą spłaty kredytu, a terminem spłaty kredytu przekracza jeden rok. Gdy okres ten jest krótszy, prowizja za spłatę kredytu przed terminem nie może przekraczać 0,5% spłacanej części kwoty kredytu. Informacje o całkowitym koszcie kredytu powinny znaleźć się w Formularzu informacyjnym dotyczącym kredytu konsumenckiego, który powinien być konsumentowi wręczony przed zawarciem umowy. Formularz jest tabelarycznym zestawieniem informacji o kredytodawcy, kosztach kredytu, zabezpieczeniach, usługach dodatkowych i ich kosztach. Wzór formularza został wprowadzony ustawą o kredycie konsumenckim i wszyscy kredytodawcy powinni wypełniać go w ten sam sposób. W założeniu ma to ułatwić kredytobiorcom porównanie różnych ofert dostępnych na rynku.
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Gdyński
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
Animator zabaw Kim jest animator? Zawód animatora czasu wolnego wywodzi się z branży turystycznej, gdzie jako pierwsza pojawiła się potrzeba organizacji atrakcji dla przebywających na wakacjach gości. Dziś pole do działania animatorzy mogą znaleźć również w branży rozrywkowej, sportowej i edukacyjnej. - W 2009 roku, gdy zaczynaliśmy organizować zabawy dla dzieci podczas przyjęć urodzinowych, nikt jeszcze nie nazywał tego „animacją”. Animatorzy kojarzeni byli z egzotycznymi wakacjami, a w Polsce rozpoczynała się dopiero moda na pomoc przy organizacji przyjęć. Dopiero w ostatnich latach ludzie zaczęli kojarzyć animatorów z zabawą podczas różnego rodzaju imprez – mówi Milena Czarnecka z Grupy Happy. Różne specjalności animatorów Animatorów można dziś spotkać na eventach komercyjnych, przyjęciach okolicznościowych, w klubach zabaw, na imprezach sportowych – słowem wszędzie tam, gdzie potrzebny jest wodzirej i koordynator dobrej zabawy. Wraz ze wzrostem zapotrzebowania, zmienił się także profil animatorów. Coraz częściej spotykamy animatorów specjalizujących się w wybranych grupach wiekowych: animatorów zabaw dla dzieci, animatorów grup młodzieżowych, a także osoby prowadzące animacje dla seniorów. Również wielkość animacji jest zmienna. Podczas
WIEŚCI Z FUNDACJI FLY przygotowała Małgorzata Muzyka Specjalista ds. promocji Fundacji FLY Stare polskie przysłowie głosi: „Pierwszy kwietnia - bajów pletnia”. Ale spokojnie, fundacja FLY nie ma dla Was bajek, tylko same dobre wieści.
Podróże małe i duże - tylko z Fundacją FLY
gdy jedni prowadzą zabawy w małych grupach, inni wybierają pracę przed dużą publicznością. Czym wyróżniają się najlepsi? Bezpośredniość, kultura osobista, umiejętność radzenia sobie w zaskakujących sytuacjach i CHARYZMA – to cechy niezbędne, aby zacząć pracę w tym zawodzie. Aby zarażać uczestników zabawy uśmiechem, należy lubić ludzi i pracę z nimi. Dziesiątki gier na każdą okazję, skręcanie balonów czy facepainting – to tylko podstawowy zestaw umiejętności „na start”. Najlepsi w tym zawodzie ciągle szukają nowych inspiracji, śledzą rynki zagraniczne, wykorzystują pojawiające się nowinki sprzętowe, które mogą wdrożyć do swoich animacji. Skąd czerpać inspirację? Jednym z miejsc wymiany animatorskich doświadczeń są szkolenia i warsztaty, podczas których osoby chcące rozpo-
Fundacja FLY zaprasza Seniorów do udziału w tygodniowych wycieczkach zagranicznych. Do wyboru takie kierunki, jak: Kuba, Gruzja, Malta, Szkocja (Wielka Brytania). Szczególnie warto zwrócić uwagę na wycieczkę promową do Szwecji, a ściślej do Smalandii - jednego z najciekawszych regionów Szwecji. To tu, w Almhut znajduje się pierwsza fabryka słynnej IKEI (obecnie muzeum). W Korro obowiązkowym punktem pobytu jest kawa i ciastko oraz wizyta w młynie oraz historycznych warsztatach rzemieślniczych. Szczegółowy program wycieczki oraz zapisy w biurze Funcząć pracę, zdobywają podsta- dacji FLY (ul. Świętojańska 36/2), w dni robocze od 9:00 do wowe umiejętności, a doświad- 19:00 lub telefonicznie: 693 996 088, 517 383 828. czeni animatorzy – doskonalą warsztat i zyskują nowe pomyDlaczego warto brać udział w wycieczkach z Fundacją FLY? sły. Kwiecień będzie miesiącem Każda grupa wycieczkowa to swego rodzaju rodzina. Fundacja animatorów w Gdyni. W sie- dba o to, by wszyscy świetnie się czuli. Wszystkie noclegi redzibie Fundacji FLY odbędą się zerwowane są w jednym miejscu. Program wycieczek układany warsztaty doskonalące różne jest tak, by było ciekawie, różnorodnie i nie męcząco. Podczas obszary animatorskich umie- wycieczek z Fundacją FLY nie ma szalonej gonitwy po mieście. jętności: Jest zwiedzanie, poznawanie nowych ludzi, zwyczajów, smaków 1.04. Szkolenie „Animator Za- i przyrody. baw dla Dzieci” 2.04. Warsztat „Gry i Zabawy na 100 sposobów” 22.04. Szkolenie „Zaawansowane techniki animatorskie” 23.04. Warsztat „Animacja grup młodzieżowych”. Informacje na temat szczegółowych programów doW sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady” panuje już stępne są na stronie: www.gruwiosenna atmosfera… i wiosenny asortyment. Kolorowe ubrapahappy.com.pl. Uczestnicy, nia, zwiewne apaszki, małe torebeczki… Ceny? Również wioktórzy przy zapisie podadzą senne. Symbolicznie, bo za kilka złotych, kupicie książki, zakod zniżkowy „FLY”, otrzymabawki, szkło, obrusy i dekoracje wielkanocne. Przekonajcie się ją 50% zniżki od ceny bazowej Państwo sami. Sklep (Gdynia, ul. Świętojańska 36) otwarty jest wybranego szkolenia. To dood poniedziałku do piątku od 10:00 do 19:00. W soboty od 10:00 skonała okazja, aby dowiedzieć do 14:00. się, jakie przepisy na udaną zabawę mają osoby, które animują zabawy na co dzień! Katarzyna Andruszkiewicz
Wiosenna zbiórka rzeczy w Sklepie charytatywnym „Z głębokiej szuflady”
FLY: Kto nam dał skrzydła? Wystawa twórczości artystycznej seniorów w Galerii GCF Malarstwo sztalugowe, akwarele, pastele, batik – po wiele technik sięgają twórcy, którzy rozwijają swoją artystyczną pasję dzięki gdyńskiej Fundacji FLY. Swoje najlepsze prace zaprezentują na wystawie zbiorowej w Galerii Gdyńskiego Centrum Filmowego. Wernisaż odbędzie się we wtorek, 11 kwietnia 2017 roku, o godzinie 18.00. Wstęp wolny. Fundacja FLY działa od 2012 roku na terenie Gdyni oraz Gminy Kosakowo na rzecz osób zagrożonych wykluczeniem społecznym, między innymi seniorów, którzy kończą aktywność zawodową. Jak mówią uczestnicy zajęć UTW przy Fundacji FLY – To niezwykle ważny, jeden z przełomowych momentów w życiu każdego człowieka. Nagle, z dnia na dzień, pojawia się mnóstwo wolnego czasu. I dylemat: czym go wypełnić?
15
Dość łatwo na tym życiowym zakręcie pójść w stronę apatii, koncentracji wyłącznie na problemach ze zdrowiem i poczuciu bycia zepchniętym na margines życia. My zdecydowanie wybieramy inną drogę! Udowadniamy, że właśnie na tym etapie można żyć pełnią życia, nareszcie realizując się w dziedzinach, na które wcześniej zwykle brakowało czasu. Być wśród ludzi, nawiązywać nowe znajomości, zdobywać praktyczne umiejętności.
W zajęciach dla seniorów organizowanych przez Fundację FLY regularnie uczestniczy ponad 1500 osób. Fundacja prowadzi m.in. Uniwersytet Trzeciego Wieku, organizuje wykłady, lektoraty, kursy komputerowe, zajęcia hobbystyczne. Ważne miejsce wśród proponowanych seniorom aktywności zajmują zajęcia pozwalające rozwijać talenty artystyczne. Malarstwa, rysunku, batiku i innych technik artystycznych uczy się prawie 60 osób. Na wystawie w Galerii Gdyńskiego Centrum Filmowego zaprezentowany zostanie wybór najlepszych prac. Będzie można je oglądać do 24 kwietnia. FF
Na wiosnę pomyśl o własnym zdrowiu. Jedź do sanatorium
Każdy Ci to powie: „Trzeba dbać o zdrowie”. Tym żartobliwym stwierdzeniem Fundacja FLY poleca Państwu udział w turnusach rehabilitacyjnych (sanatorium „Energetyk” w Inowrocławiu, sanatorium „Łączność” w Ciechocinku oraz ośrodek „Zdrowotel” w Łebie). Więcej informacji oraz zdjęcia ośrodków znajdziecie Państwo na stronie internetowej: www.fundacjafly.pl w zakładce wycieczki. Zapisy i informacje szczegółowe w biurze Fundacji FLY (ul. Świętojańska 36/2) w dni robocze od 9:00 do 19:00 lub telefonicznie: 693 996 088, 517 383 828.
Nabór do Klubu Młodzieżowego FLY Do końca roku szkolnego zostały już raptem trzy miesiące. Warto wykorzystać ten czas na poprawę stopni. Pomóc w tym może Klub Młodzieżowy FLY, który prowadzi dla gdyńskiej młodzieży gimnazjalnej z niezamożnych rodzin zapisy na zajęcia edukacyjne i pomoc w odrabianiu lekcji,. Zajęcia odbywają się w dni robocze od 16:00 do 19:00. Więcej informacji w biurze Fundacji FLY w dni robocze, od 16:00 do 19:00 lub telefonicznie: 517 383 828.
16
Gdyński
Informacje – Kultura – SpołeczeńStwo
Informacje - Kultura - Społeczeństwo
IKS W KUCHNI
Sezon na świąteczne porządki trwa w najlepsze. Ideałem byłoby zasiąść przy świątecznym stole w mieszkaniu pachnącym czystością. Nie obejdzie się więc bez prania domowych tekstyliów, po zimie zakurzonych, przybrudzonych, a przede wszystkim nieświeżych. Nie wszystko jednak uda się wyprać w domowej pralce (pralki są zwykle na 5-7 kg wsadu). Nie wszystko, co się uda do niej upchnąć, będzie po praniu naprawdę czyste i nie każdą upraną rzecz będzie można porządnie wysuszyć. Efekt? Wszyscy go znają: zacieki, plamy, nieprzyjemny zapach. Praca wykonana, koszty poniesione, skutki mizerne. Rozwiązaniem jest profesjonalna pralnia samoobsługowa wyposażona w duże, pojemne pralki i suszarki oraz wyso-
kiej jakości detergenty. Zanosimy koce, kołdry (np. wełniane), narzuty, pokrowce, czy też inne, ciężkie tekstylia domowe, wybieramy pralkę, później suszarkę, sypiemy środki piorące, dobieramy odpowiedni program, a po półtorej godziny wracamy do domu z naprawdę czystymi, suchymi i pachnącymi rzeczami. To naprawdę tak działa. W międzyczasie można nawet, żeby nie tracić czasu, zrobić zakupy, albo odwiedzić znajomych. Można też na miejscu np. poczytać prasę, na co w domu zazwyczaj nie ma czasu, zwłaszcza w gorącym okresie przedświątecznych porządków. Wniosek zatem jest jeden: zamiast męczyć się z domową pralką i ryzykować jej uszkodzenie, bierzemy duże rzeczy do kosza, jedziemy do pralni samoobsługowej, a po półtorej godziny wracamy do domu z pachnącymi tekstyliami. A koszt takiego rozwiązania jest naprawdę przystępny. To się po prostu opłaca. Aleksandra Rekuć
Fot. videokuchnai.pl
Czas na świąteczne… Błyskawiczna babka wielkanocna pranie
Królowa wielkanocnego stołu. Ta łatwa babka drożdżowa zawsze wychodzi, pięknie rośnie, jest puszysta, miękka, pachnąca. Właściwie nie wymaga dodatków. Wystarczą rodzynki. W bogatszej wersji można dodać do niej inne bakalie i polukrować. A co najlepsze tego ciasta nie trzeba wyrabiać ręcznie! Składniki: 50 g rodzynek
50 g drożdży 1 szkl. cukru 4 jajka 1,5 szkl. mleka 2,5 szkl. mąki 200 g masła cukier waniliowy Dekoracja: 2 białka, szkl. cukru pudru, sok i skórka cytryny Przygotowanie: Rodzynki namoczyć. Drożdże rozetrzeć z cukrem, dodać jajka i mleko. Wymieszać łyżką w mi-
sce, odstawić pod przykryciem co najmniej na 12 godzin. Do rozczynu wsypać mąkę i wlać stopione masło. Dodać cukier waniliowy i rodzynki. Ciasto wymieszać i przełożyć do wysmarowanej masłem formy. Piec ok. 40 minut w 1800C. Białka utrzeć z cukrem, doprawić sokiem z cytryny. Babkę posmarować lukrem – zanim zastygnie, ciasto udekorować skórką z cytryny. Smacznego! Dorota Kitowska
REKLAMA
„Gdyński IKS” wydaje:
Fundacja FLY
ISSN 2353-2157 ul. Świętojańska 36/2, 81-372 Gdynia tel. 58 520 50 88, 693-99-60-88 redakcja@gdynskiiks.pl Nakład 10.000 egz. Redaktor Naczelna Dorota Kitowska Sekretarz Redakcji Radosław Daruk Radosław Daruk, Maria Gromadzka, Jolanta Krause, Aleksandra Kurek, Dariusz Latoszek, Małgorzata Łaniewska, Irena Majkowska, Katarzyna Małkowska, Barbara Miecińska, Radek Radziejewski, Aleksandra Rekuć, Sonia Watras-Langowska, Łukasz Zagórski, Alina Zielińska Korekta: Irena Majkowska, Maria Gromadzka Marketing: Aleksandra Rekuć tel. 505 576 676 a.rekuc@fundacjafly.pl
Sklep charytatywny
„Z Głębokiej Szuflady” ul. Świętojańska 36 (Pod sklepem Biedronka), Gdynia
tel. 515 150 420
Grafika: Łukasz Bieszke, Radosław Daruk Skład: ALFA SKŁAD Łukasz Bieszke, biuro@alfasklad.com.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i tekstów reklamowych.