Magdalena Kozak -- Minas Warsaw (fragment)

Page 11

Rozdział 1

11

Jak z obrazka Chrisa Achilleosa lub Borisa Vallejo: staromodny, smukły, z zielonozłotymi łuskami. Na jego grzbiecie dumnie tkwiła majestatyczna postać w białych szatach, z olbrzymim, złotym kosturem w prawej dłoni.  –  Radujcie się, mieszkańcy! – powtórzył głos, który zapewne należał do maga. – Wielki mag wybrał wasz gród na swą siedzibę. Zostaliście zaszczyceni!  Smok wylądował tuż przed wejściem głównym do Pałacu. Jeździec ześlizgnął się z niego z imponującą gibkością. Stanął plecami do budynku i wyprostował się dumnie.  – Przejmuję tę oto Wieżę – oznajmił krótko. Jego głos w niewiadomy sposób słyszalny był na całym placu Defilad. – Niechaj przybędzie wasz król. Porozmawiamy.  Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wejścia, podpierając się kosturem.  Smok usadowił się przed Pałacem. Ziewnął. Położył ogromny łeb na łapach i obojętnym spojrzeniem przeskanował zastygły w niedowierzaniu tłum.  Maciek zerknął w tył. Szmaragd i biel dotarły do ulicy Marszałkowskiej i tam zatrzymały się, nie przekraczając burej linii chodników.  Ludzie rzucili się do tej granicy, jakby usilnie pragnęli pozostać po znajomej stronie rzeczywistości. Zawyły syreny. Powoli torując sobie drogę wśród tłumu, nadjeżdżały policja, straż pożarna i pogotowie.  Chłopak poczuł czyjąś ciężką dłoń na ramieniu. Podskoczył przestraszony, ale z ulgą rozpoznał jednego z pracowników Urzędu Miasta. Nigdy co prawda za nim nie przepadał: facet był nadętym służbistą i dupkiem...


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.