Wydanieoryginalne:1998Wydaniepolskie:2004moimmentoromibohaterom.Moimrodzicom...

Page 311

– Ból minie – szepnął komandor. – Znowu będziesz kochać. Nie słyszała ani słowa. – Zostań ze mną – prosił. – Uleczę twoje rany. Ponownie spróbowała się wyrwać. Na darmo. – Zrobiłem to dla nas. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Susan, kocham cię. – Strathmore mówił tak, jakby od dziesięciu lat czekał na okazję, by to powiedzieć. – Kocham cię! Kocham cię! W tym momencie z odległego o trzydzieści metrów TRANSLATORA wydobył się dziki, ostry syk, tak jakby komputer chciał zanegować nędzne wyznania komandora. To był zupełnie nowy dźwięk – jakieś odległe, groźne syczenie, wydobywające się niczym żmija z dna silosu. Najwyraźniej freon nie dotarł na czas do układu chłodzącego. Komandor puścił Susan i podbiegł do komputera zbudowanego kosztem dwóch miliardów dolarów. Miał oczy szeroko otwarte z przerażenia. – Nie! – krzyknął i chwycił się za głowę. – Nie! Sześciopiętrowa bestia zaczęła dygotać. Strathmore zrobił jeszcze krok w kierunku korpusu, po czym opadł na kolana, jak grzesznik przed gniewnym Bogiem. Na próżno. Na samym dnie silosu nastąpił właśnie zapłon procesorów z tytanu i strontu.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.