66/89
Mrugam powiekami, blokując łzy. – José, nic mi nie jest. Tak bardzo się cieszę w twoim imieniu. Gratuluję wystawy. – Głos mi drży, gdy na tej tak bardzo znajomej twarzy widzę troskę, ale muszę panować nad sobą. – Jak się tu dostałaś? – pyta. – Dzięki Christianowi. – Nagle ogarnia mnie niepokój. – Och. – José rzednie mina. Puszcza mnie. – Gdzie on jest? – Tam, poszedł po coś do picia. Kiwam głową w kierunku Christiana i dostrzegam, że właśnie wymienia uprzejmości z kimś stojącym w kolejce. Christian podnosi wzrok i nasze spojrzenia się krzyżują. Przez krótką chwilę