Miroslav Žamboch

Page 4

Miroslav Žamboch

Dziewczyna tak mnie zafascynowała, że zupełnie nie zauważyłem, kiedy ten facet podszedł. Barczysty, mojego wzrostu, w ciuchach, których na pewno nie nabył w byle butiku. Przystojny, pewny siebie typek. Nie wierzyłem, by to ubranko kupił za swoje, wydawał się zbyt młody. Żeby taką pewność siebie wypracować osobiście, potrzebowałby minimum dwudziestu lat więcej. A żeby odważyć się ją zaczepić – całego życia.  – Masz bogatego tatusia, co nie? – oceniłem go.  Położył mi rękę na ramieniu i skrzywił się. Przypomniałem sobie, że podobny pysk znam z telewizji, tylko wyraźnie starszy. A więc nie synek biznesmena, ale polityka.  – Skopię ci dupę – oświadczył, rzucając okiem gdzieś za mnie.  Ona już nie tańczyła, przyglądała się. Zaczynał się show. Położyłem dłoń na ręce, którą trzymał na moim ramieniu, namacałem końce palców i mocno nacisnąłem paznokcie. Spróbował się wyrwać, lecz trzymałem mocno. Zamachnął się wolną ręką, nacisnąłem jeszcze mocniej i ból go sparaliżował. Od jednego ze stolików ruszyło ku mnie kilku, wszyscy co najmniej o dziesięć lat starsi od większości obecnych w klubie. Ponadto w ubraniach, które nigdy nie były modne, nawet w czasach, kiedy John Lennon po raz pierwszy spróbował lsd. Goryle.  Cofnąłem się o krok, a ponieważ go nie puściłem, stracił równowagę. Zachwiał się. Trafiłem go kolanem w pysk, podskoczyłem, wykonałem półobrót i wierzchem stopy kopnąłem pierwszego goryla w szyję. Nie uderzyłem w krtań, ale i tak, skowycząc, zwalił się na

·6·


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.