Waldemar łysiak statek

Page 101

Waldemar Łysiak Statek 101 którzy ją zwerbowali — na tych „bardziej winnych”. Tak właśnie myślałem wówczas... Dziś już nie wierzę we wszystko, co produkował wtedy mój mózg. Mogę być obłąkany, ale jestem trochę mniej głupi. O tyle mniej, o ile rozsądniejszym staje się człowiek, który zbadał zwierzęcą prostotę skomplikowanego mechanizmu przez ból, jaki zadaje mechanizm miażdżąc nieostrożną, zbyt pewną siebie rękę. To cena owej pychy, dzięki której przypisujemy sobie doskonałość. Ale któż jest od niej wolny nim nie zazna upadku? Tamtego dnia pomógł mi ogień, i ogień wyrządził mi krzywdę. Od Taerga dostałem batalion plus kilka ręcznych wyrzutni z pociskami zapalającymi, więc gmachy NB szybko stanęły w ogniu i ferajnie, której kazano się tam bronić, równie prędko odechciało się bohaterstwa. Wybiegli z białą flagą, z rączkami w górze i z Krimmem skutym kajdankami, wręczając go nam jak okup. Ale ten sam płomień rozporządził się kartoteką (papierową i komputerową) Narodowego Bezpieczeństwa; zamiast teczek i dyskietek z hasłami „Flowenol”, przechwyciłem popioły i kupę stopionego metalu. Gdyby nie to, miałbym konfidenckie dossier Miriam, lub także bym go nie znalazł i wtedy mógłbym zwątpić w ów gest, którym ojciec wyrzucił ją za próg. Krimm był ranny (przestrzelone udo) i miał osmaloną lewą rękę, wyglądał jak cztery nieszczęścia na raz. „Psiakrew! — pomyślałem — bić rannego?!... Nie, nie można bić rannego. Chyba, że to Krimm!...”. Wszystkich kontuzjowanych przeniosłem do gmachu, którego nie sięgnął pożar, kazałem ich opatrzyć moim sanitariuszom, złożyłem telefoniczny meldunek w sztabie buntowników (rozmawiał ze mną zięć generała Rabona, pułkownik Solt) i już mogłem się zająć człowiekiem, dla którego tu przybyłem. Krimm leżał na biurku, był obandażowany. Powitałem go: — Dzień dobry, panie komisarzu. — Dzień dobry, panie...? — Poruczniku. — ... panie poruczniku... To teraz porucznicy dowodzą batalionami? — Sam się dziwię, panie komisarzu, nie wierzę we własne szczęście. — Czego pan sobie życzy, poruczniku Flowenol? — Życzę sobie Krimma! — A ma pan do tego prawo? — Mam, pułkownik Taerg dał mi prawo do zrobienia z panem wszystkiego, co mi przyjdzie na myśl. — I co panu przyszło na myśl?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.