www.traktorimaszyna.pl
Szanowni Państwo: Wystawcy, Kolekcjonerzy, Członkowie Klubu Traktor i Maszyna, Czcigodni Goście, Drodzy Mieszkańcy Gminy Lipno! Już po raz jedenasty spotykamy się w Wilkowicach na Festiwalu Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych im. Jerzego Samelczaka. Impreza ta, dzięki Panu Jerzemu, jego synowi Panu Rafałowi Samelczakowi, członkom Klubu oraz byłemu wójtowi Panu Januszowi Chodorowskiemu, stała się wspaniałą wizytówką Gminy Lipno. O jej
randze świadczy fakt, że jest rozpoznawana w całym kraju, a także zaszczycają ją goście z zagranicy. Nasz Festiwal jest znakomitą okazją do zaprezentowania, jak dzięki pasji i pracy kolekcjonerów można tchnąć nowe życie w stare, zakurzone i czasem zapomniane maszyny. To dzięki Państwa zaangażowaniu możemy uczestniczyć w żywej lekcji historii połączonej z zabawą i sportową rywalizacją. Niezmiernie cieszy fakt, że po raz szósty, dzięki współpracy z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi, obok Festiwalu odbędzie się Wystawa ROLTECHNIKA. Dzięki tym dwóm siostrzanym imprezom, będziemy mogli odbyć w ciągu jednego weekendu podróż z przeszłości do
przyszłości rolnictwa. Zapraszam Państwa do udziału w XI Festiwalu Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych im. Jerzego Samelczaka w Wilkowicach. Serdecznie dziękuję Wszystkim, którzy zarówno w tym roku jak i w poprzednich latach pracowali i pomagali przy organizacji tego rolniczego święta. Życzę wszystkim doskonałej zabawy, niech udział w Festiwalu będzie wspaniałą przygodą i świętem, które na stałe wpiszecie Państwo do swojego wakacyjnego kalendarza. Serdecznie pozdrawiam Jacek Karmiński p.o. wójta Gminy Lipno
Drodzy Czytelnicy, Mamy kolejny już XI Festiwal, na który oprócz stałych bywalców zgłaszają się wciąż nowi wystawcy. Napawa to optymizmem na kolejne lata. Wilkowice to magiczne miejsce, które jak magnez przyciąga kolekcjonerów, miłośników i sympatyków starej motoryzacji rolniczej z całego kraju oraz z zagranicy i nie bez powodu zostały nazwane „Stolicą polskich traktorów”. Jako Prezes Klubu Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor
i Maszyna” w Lipnie jestem z tego powodu bardzo dumny. W każdy festiwal ja i moi koledzy z klubu wkładamy wiele pracy i zaangażowania aby zwiedzający mieli co podziwiać. Obecnie również przygotowaliśmy wiele atrakcji, prezentowany wiekowy sprzęt będzie można oglądać w ruchu. Od kilku już lat wspólnie z nami jako kontrast dla naszych zabytków odbywa się wystawa nowoczesnego sprzętu rolniczego ROLTECHNIKA organizowana przez Międzynarodowe Targi Poznańskie. Myślę więc, że każdy znajdzie coś dla siebie. Życzę wszystkim miłej zabawy i niezapomnianych wrażeń, a po imprezie szczęśliwego powrotu do domu. Rafał Samelczak Prezes KMSCiMR
Program Targów Roltechnika oraz Ogólnopolskiego Festiwalu Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych im. Jerzego Samelczaka 18.08.2011 (sobota)
19.08.2011 (niedziela)
09.00 – Otwarcie dla zwiedzających 11.00 – Spotkanie organizacyjne (namiot) omówienie regulaminu, zasad bezpieczeństwa, przedstawienie osób odpowiedzialnych, ustalenie liczb i kolejności prezentowanych maszyn 12.00 – Oficjalne otwarcie festiwalu, rozstrzygnięcie konkursu „Kolekcjoner roku 2012”, wręczenie pucharów ufundowanych przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi 12.30 – Prezentacja ciągników na placu manewrowym 13.30 – Odpalanie bumbaja (I tura) 14.00 – Odpalanie korbą (I tura) 15.00 – Turniej „Precyzyjny Gospodarz” oraz Pokazy Nowych ciągników – Roltechnika 16.00 – Traktor Pulling – duże i średnie ciągniki 17.00 – Zakończenie konkurencji i pokazów podczas I dnia festiwalu 18.00 – Zabawa taneczna
09.00 – Otwarcie dla zwiedzających 10.00 – Msza św. w kościele p.w. św. Edyty Stein 11.00 – Parada starych ciągników ulicami Wilkowic 11.30 – Prezentacja starych ciągników na placu manewrowym 12.30 – Odpalanie korbą (II tura i finał) 13.00 – Odpalanie bumbaja (II tura i finał) 13.30 – Pokazy w polu 14.30 – Turniej „Precyzyjny Gospodarz” oraz Pokazy Nowych ciągników – Roltechnika 15.30 – Traktor Pulling – (bulldogi) 16.00 – Traktor Pulling – (małe ciągniki) 17.00 – Wręczenie dyplomów i pucharów
Wydawca: AR Turus 64–100 Leszno, ul. Lipowa 4, tel./fax 65/529–41–15 www.turus.pl, turus@turus.pl; Fot. A. Cieślik, archiwum kolekcjonerów Skład: AR Turus, Katarzyna Primel; Redakcja: Andrzej Cieślik; Współpraca: Damian Szymczak; Reklama: Monika Hojzler; Grafika: Mikołaj Kowalczyk Redakcja nie odpowiada za treść reklam.
www.traktorimaszyna.pl
Historia festiwalu
T
o już jedenasta odsłona największych corocznych spotkań polskich kolekcjonerów starych ciągników i maszyn rolniczych. Impreza zapoczątkowana została przed jedenastu laty laty przez rolnika Jerzego Samelczaka, który postanowił uatrakcyjnić gminne dożynki organizowane w Górce Duchownej pokazem swoich starych traktorów. Najcenniejszym traktorem w jego kolekcji był Ursus C45, czyli kopia niemieckich Lanz-Bulldogów. Nie spodziewał się, że poczciwe staruszki wzbudzą większe zainteresowanie, niż te stojące obok, nowiutkie prosto z fabryki. Po rozmowach z widzami wynikało, że jeszcze wiele starych ciągników jest w posiadaniu rolników. To mu podsunęło pomysł aby w roku następnym zorganizować wystawę starych ciągników na większą skalę. W powodzenie pomysłu uwierzył wójt Janusz Chodorowski oraz dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury - Rafał Rosolski, z którym Jerzy Samelczak jeździł po kraju, namawiając rolników i kolekcjonerów do
Pierwsi członkowie klubu „Traktor i Maszyna” na czele z założycielem Jerzym Samelczakiem (trzeci z prawej)
udziału w festiwalu. - Myślałem, że impreza się nie przyjmie – przyznaje Rafał Samelczak, syn inicjatora Festiwali. - Na szczęście się myliłem. Okazało się, że w naszym społeczeństwie jest bardzo wielu podobnych do ojca pasjonatów starych ciągników. Bardzo ważne też okazało się wsparcie ówczesnych władz gminy Lipno. Przybywało uczestników, z czasem festiwal zyskał też uznanie w oczach Międzynarodowych Targów Poznańskich, które od sześciu lat po sąsiedzku organizują wystawę nowoczesnej techniki rolniczej Roltechnika.
Moda na kolekcjonowanie starych ciągników przywędrowała do Polski z Zachodu. W latach 90 pojawiali się w Polsce kolekcjonerzy z Niemiec i Austrii, którzy za grosze masowo kupowali, stare zardzewiałe Ursusy. To sprawiło, że coraz więcej Polaków zaczynało się interesować tym, co kupowali handlarze zza zachodniej granicy. Powoli zaczęła się rodzić także w Polsce moda na stare samochody, ciągniki i motocykle. Zaczęto wyciągać stojące latami w krzakach stare traktory, maszyny rolnicze i przywracać je do życia. Podobnie było
z Jerzym Samelczakiem - kupował kolejne stare traktory i skrupulatnie reanimował je w swoim warsztacie. Pomagał mu w tym syn – Rafał, który ku zadowoleniu ojca odziedziczył zamiłowanie do motoryzacji i ciągników. W rok od pomysłu w sierpniu 2002 roku udało się zorganizować I Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych. Kilka tysięcy zwiedzających miało okazję zobaczyć stare ale jare traktory w trakcie orki czy pokazów mocy. Wtedy też powstał pomysł powołania stowarzyszenia kolekcjonerów.
Niestety w listopadzie 2002 niespodziewanie zmarł główny inicjator Festiwalu Jerzy Samelczak. Rozpoczęte przez ojca dzieło postanowił kontynuować syn - Rafał Samelczak. Wiosną 2003 odbyło się zebranie założycielskie stowarzyszenia, które przyjęło nazwę Klub Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych ,,Traktor i Maszyna”. Po sądowej rejestracji prezesem został Rafał Samelczak. Podjęto też uchwałę o nadaniu Festiwalowi Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych imienia pomysłodawcy – Jerzego Samelczaka. Wilkowicki Festiwal stał się ważnym dla polskich kolekcjonerów ciągników i maszyn rolniczych miejscem spotkań i wymiany doświadczeń. Stanowi też ważny element kultywacji tradycji polskiej i światowej techniki rolniczej. Impreza znalazła uznanie w oczach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które co roku na wniosek Klubu przyznaje honorowy tytuł Kolekcjoner Roku. (CAN)
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
W królestwie traktorów
W
ielisławice to mała wieś koło Strzelec Krajeńskich. Niczym się specjalnie nie wyróżnia, gdyby nie Leszek Nowak. – To pasjonat starej rolniczej motoryzacji – mówi jeden z mieszkanców wsi. Wystarczy wejść do zagrody Leszka Nowaka, aby od razu zorientować się jakie hobby ma gospodarz. Zamiłowanie do ciągników miał od najmłodszych lat szkolnych. Gdy w pobliskim PGR złomowano młotami stare Ursusy obserwował z ukrycia i jak nikogo nie było to starał się uratować kilka ocalałych części. Pierwszy ciągnik pojawił się w rodzinie w 1964 roku, zakupiony przez ojca z Kółka Rolniczego C-325. Potem był kolejny C-325 ale już po remoncie. – Swój pierwszy ciągnik kupiłem w 1974 roku – to był Zetor Super 50 – wspomina Leszek Nowak. – Służył mi przez trzy lata do zrywki drewna w lesie. Na tej pracy dorobił się kolejnych ciągników, którymi wywoził drewno z lasu. Miał smykałkę do naprawiania ciągników. Potrafił zardzewiałe, uszkodzone, niekompletne traktory ożywiać.
Leszek Nowak przy swoich Zetorach
Wiele zarobionych pieniędzy przeznaczał na zakupy kolejnych starych traktorów. Gdy w latach 90-tych pojawiła się możliwość nabycia starej gorzelni wraz z zabudowaniami gospodarczymi kupił całość potem także dokupił sporo ziemi. Teraz mógł rozwinąć swoja pasję kolekcjonerską. Kupował stare samochody wojskowe, podnośniki, maszyny rolnicze, traktory. Jedne naprawiał inne czekały na swoja kolejkę rozłożone na części. Pojawiały się kolejne Ursusy, Zetory. Ciekawsze egzemplarze kupował
w Danii od znajomych kolekcjonerów. Dużym sentymentem darzy swój najstarszy egzemplarz – Hanomag z 1935 roku. – Przywracałem go do życia przez dwa lata – wspomina Leszek Nowak. – Ale jaka frajda była, jak mi po 30 latach spoczynku odpalił. Aktualnie Leszek Nowak posiada chyba największą w Polsce prywatnę kolekcje traktorów. Jest ich blisko 50, z tego 30 na chodzie, a 15 w różnych etapach rekonstrukcji. Kilka sztuk zostało wypożyczonych przez Zachodniopomorski Uniwesytet
Technologiczny w Szczecinie, z którym kolekcjoner współpracuje. Oprócz traktorów w kolekcji jest 90 motocykli, 3 Syreny, maluchy, GAZ 69, GAZ 53, czarna Wołga I sekretarza PZPR w Strzelcach Krajeńskich, BRDM, młocarnie szerokomłotne, dołowniki, kopaczki oraz kilka silników stacjonarnych. Bardzo się cieszy z nabycia młocarni wyprodukowanej w Strzelcach Krajeńskich w 1935 roku, która została nagrodzona na wystawie rolniczej w Hannoverze. Leszek Nowak został wyróżniony na Festiwalu we Wilkowicach
tytułem Kolekcjoner Roku przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Dużym wsparciem kolekcjonera z Wielisławic jest pomoc syna Łukasza, który także lubi stare ciągniki i często wspólnie godzinami siedzą we warsztacie. Kolejne marzenie kolekcjonera to stworzenie muzeum rolniczej motoryzacji. Pomieszczenia i eksponaty już są, teraz kolejny trudny etap to załatwienie formalności i sfinansowanie tego przedsięwzięcia. Do Wilkowic w tym roku planuje przywieźć osiem ciągników. (CAN)
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Zabytek, który pracuje do dziś
P
amięta doskonale pierwszy festiwal ciągników, mimo że o nim nie wiedział. – Jechałem akurat przez wieś, gdy minąłem się z Jurkiem Samelczakiem, który wiózł na przyczepie Lanz Bulldoga. Zastanawiałem się dokąd z nim jedzie. Dopiero później dowiedziałem się, że w Wilkowicach był festiwal – wspomina Henryk Postół. On sam mieszka właśnie w tej wsi, z Jerzym Samelczakiem znali się od lat, nic więc dziwnego, że wkrótce dołączył do Klubu Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”. I oczywiście regularnie bierze udział w wilkowickim festiwalu, który ma dosłownie za płotem. Jeździ wtedy swoim Zetorem 25A z silnikiem Ursusa C-330. To maszyna wyprodukowana w 1956 roku, należy do niego od lat osiemdziesiątych. Pan Postół jest już na emeryturze, ale wciąż jeszcze obrabia niewielkie pole. Właśnie tym Zetorem, który mimo swych 56 lat wciąż spisuje się znakomicie. – Krótko mówiąc
Henryk Postół
mam zabytek, który wciąż pracuje i naprawdę nie ma z nim żadnych problemów – stwierdza. Jest właścicielem jeszcze jednego starego ciągnika. To Zetor 25k, z racji wysokich, a przy tym wąskich kół, potocznie nazywany „bocianem”. Ta maszyna wymaga jeszcze remontu. Pan Henryk zamontował w niej już między innymi silnik, wał, tuleje. Wciąż szuka innych części, przede wszystkim głowicy i błotników. Chce, aby wszystko było oryginalne. – Oczywiście najskuteczniej szukać sta-
rych części przez internet – mówi. – Wciąż jeszcze jest ich w Polsce sporo, gdzieś w starych stodołach, budynkach gospodarczych. Co jakiś czas „wypływają”, są wystawiane na sprzedaż. Tylko trzeba cierpliwie czekać aż się pojawią. I niestety potrzeba trochę pieniędzy, bo te części do najtańszych nie należą. Z naprawą, renowacją i konserwacją ciągników radzi sobie sam. – Mam podręcznik z opisem technicznym i instrukcją obsługi Zetorów. A poza tym metoda stara jak świat, czyli trze-
ba kombinować i uczyć się, która część gdzie ma być. Zresztą to dość proste konstrukcje, myślę, że niejeden facet byłby w stanie nauczyć się ich rekonstrukcji – stwierdza. Jak większość osób zrzeszonych w klubie „Traktor i Maszyna” jest zwolennikiem oryginalnych części i odtwarzania ciągników, tak by wyglądały tak samo, jak wtedy, gdy przed dziesiątkami lat schodziły z produkcyjnych taśm. – Dlatego mam nadzieję, że z czasem dorobię się jeszcze silnika do Zetora 25A – informuje. – Nie-
którzy wkładają do ciągników nowe części. Także dokładają różne elementy zewnętrzne, których te nigdy nie miały. Czasem wygląda to ciekawe, ale to już jednak nie to. Sam, jak widać, wierny jest ciągnikom Zetor. Na pytanie jakie ma największe marzenie jako kolekcjoner, odpowiada, że chciałby mieć jeszcze jeden model tej czeskiej firmy. Konkretnie produkowanego w latach sześćdziesiątych Zetora 3011. Wypada wierzyć, że marzenia się spełniają, a więc spełni się i to. Damian Szymczak
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Skansen Stare Budy
M
arek Staniaszek mieszka w Starych Budach niedaleko Warszawy. Zbieraniem sprzętu rolniczego zajmuje się od 2004 roku, natomiast wcześniej zbierał stare motocykle. - Ponieważ w naszym gospodarstwie znajdowało się kilka maszyn postanowiłem założyć skansen - mówi Marek Staniaszek. - Od najmłodszych lat byłem związany z maszynami rolniczymi, gdyż mój tata posiadał gospodarstwo i dodatkowo wykonywał usługi omłotów okolicznym rolnikom młocarnią szerokomłotną Warmianka MSC-7B. Marek Staniaszek uważa, że zdobyte maszyny, które posiada w swojej kolekcji, to jego perły i perełki, które pozyskuje od znajomych, tak zwaną pocztą pantoflową lub z internetu. Jeździ też nieraz na okoliczne złomowiska.Obecnie w skansenie znajduje się 10 ciągników Ursus C 45, Zetor 50, Zetor 30-11, Zetor 25a, Zetor 25k, Ferguson Te-20, nośnik narzędzi RDS-09, Porsche 218 standard, Dzik 2 i Ursus-308 i około 150 maszyn rolniczych. - Nasz skansen ma charakter rodzinny, bo począwszy od mojej mamy po żonę i mnie są wszyscy zaangażowani w jego działalność. Pomaga również
mój wuj Grzegorz Pindor ze swoimi synami Danielem i Dawidem - informuje Marek Staniaszek. Również najmłodsze pokolenie - dzieci Piotruś, Staś i Krzyś starają się zainteresowywać swoim hobby rówieśników z klas, do których uczęszczają. Ciekawostką jak i zaszczytem dla Skansenu ze Starych Bud był udział traktora Ursus C45 w scenach filmowych „Historia Roja”. Oprócz Ursusa także inne ciągniki brały udział w nagraniu programu „Agromachina”. W 2008 roku Marek Staniaszek otrzymał tytuł honorowy - Kolekcjonera Roku, przyznany przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Marek Staniaszek bierze czynny udział w zlotach starych ciągników i maszyn rolniczych w Warce, Golubiu-Dobrzyniu, Minikowie i oczywiście Wilkowicach. Chętnie demonstruje swoje okazy na dożynkach gminnych, powiatowych oraz organizowanych u nich Dniach Kukurydzy. Skansen jest członkiem klubu „Traktor i Maszyna”. Zbiór traktorów i maszyn można oglądać cały rok, wystarczy zadzwonic aby umówić się na zwiedzanie, przejażdżkę czy kulig w zimie. (CAN)
www.traktorimaszyna.pl
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Klub, który uratował polskie ciągniki
M
ożna powiedzieć, że przygoda Andrzeja Cyglera ze starymi ciągnikami rolniczymi zaczęła się standardowo. Dzięki Jerzemu Samelczakowi i jego festiwalowi. – Mieszkam w Wilkowicach, więc chodziłem tam co roku jako widz. Świetna impreza, z roku na rok podobała mi się coraz bardziej. Aż w końcu sześć lat temu kupiłem swój pierwszy stary ciągnik i dołączyłem w sierpniu do nowych kolegów – opowiada. Oczywiście zapisał się także do Klubu Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”. Pierwszym jego nabytkiem był Zetor 25K, czyli popularny „bocian”. To wysoki ciągnik, dla odmiany postanowił mieć niski. Udało się, kupił Zetora 25A. Ta maszyna już w chwili powstania, przezwana została „żabą”. Oba ciągniki były mocno zdekompletowane. Pan Andrzej naprawiał je i rekonstruował sam. Miał o tyle ułatwione zadanie, że z zawodu jest mechanikiem maszyn rolniczych. Jego pierwszym zakładem pracy był Państwowy Ośrodek Ma-
Andrzej Cygler
szynowy pod Kościanem. I choć przebranżowił się i od lat prowadzi firmę budowlaną, to dawnego fachu nie zapomniał. – Nieskromnie powiem, że przy starych ciągnikach potrafię zrobić wszystko – mówi. – Choć czasem przydałaby się pomoc, jakaś podpowiedź, ale cóż nie ma już starych majstrów, którzy pracowali przy takich maszynach. A potrafią one być złośliwe. – Zamontowałem ostatnio w „bocianie” nowe tłoki i tuleje, a po pół godzinie pracy zatarł się silnik. Naprawiłem go, znów odpaliłem ciągnik, to
po dwóch godzinach pękła głowica – opowiada. Jak widać do realizacji tego hobby trzeba mieć nie tylko umiejętności, pieniądze, ale i cierpliwość. – Ja tam lubię zamknąć się w garażu i majstrować, to mnie uspokaja i wycisza. Choć trochę natchnienia do tego też potrzeba. Zdarza się bowiem, że nie zaglądam tam przez długie tygodnie, dla odmiany są takie okresy, że ciągniki naprawiam i rekonstruuję codziennie – mówi pan Andrzej. Inna sprawa to części, oczywiście stara się kupować tylko oryginal-
ne. Niełatwo je dostać, na przykład chłodnicy szukał przez rok. Jest także właścicielem Zetora Super 50, którego odnawia. Marzy o jeszcze jednej maszynie tej marki – Zetorze 3011. Czy ją kupi, czy nie, już w tej chwili ma do wyboru ciągniki, które może pokazać podczas festiwalu w Wilkowicach. Andrzej Cygler podkreśla przy tym ogromną rolę, jaką spełnił Klub Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”, dla ochrony polskich zabytkowych maszyn rolniczych. – Na
początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce pojawiło się wielu gości głównie z Niemiec i Holandii. Za grosze wykupywali od naszych rolników zachodnie, albo produkowane na zachodnich licencjach, ciągniki – mówi. – Nikt u nas nie miał wtedy pojęcia jaką wartość przedstawiają. To na szczęście się zmieniło, głównie dzięki klubowi „Traktor i Maszyna”. Uważam, że ocalił z osiemdziesiąt procent zabytkowych ciągników i maszyn rolniczych, które są w polskich rękach. Damian Szymczak
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Skansen w Łochowicach
Skansen Jacka Grzywacza
Skansen Jacka Grzywacza z Łochowic rozpoczął swą oficjalną działalność od 2005 roku, kiedy to po namowie Urszuli Grzywacz opisano zbiory i rozpoczęto przyjmować gości ze szkoły im. Jana Pawła II z Łochowa. Od tego momentu Urszula prowadzi corocznie jesienią zajęcia z trzecimi klasami szkoły podstawowej na temat upraw zbóż i inne tematy związane z rolnictwem. Samo zbieranie maszyn rolniczych i ciąg-
Jacek Grzywacz
ników zaczęło się dużo wcześniej. Tak koło roku 2000. Skansen początkowo nosił nazwę „Skansen Rodzinny Jacka Grzywacza w Łochowicach”. Mała modyfikacja musiała nastąpić po przyłączeniu się do zbierania zabytków rolnictwa przez przyjaciół i znajomych, których w chwili obecnej jest kilkunastu. W skład członków skansenu wchodzą koleżanki z takich miejscowości jak: Lisi Ogon (Zetor Super 50, Ursus C-328), Występ (Bering),
Leszyce (Fiat), Kłanino (Masey Harris Pony), Koszalin (Zetor A25, Ferguson TE20, Holder, RS 09), Wałcz i Łochowice. W skansenie odbywają się różne spotkania związane z historią rolnictwa. – Odwiedzają nas szkoły, grupy zorganizowane, rodziny i pojedyncze osoby. W skansenie bywały ekipy TVP 1 Teleexpress, TV Bydgoszcz, TVN – mówi Jacek Grzywacz. – Można zwiedzać nasze eksponaty zawsze, gdy ktoś jest w domu.
Kontakty skansenu sięgają także poza granice kraju. Organizowane były wyjazdy na Słowację, Czechy, Niemcy, Danię i ostatnio nawiązano kontakty z Norwegami. Eksponaty jakie posiada skansen pochodzą także z tych wszystkich państw. W posiadaniu Skansenu jest wiele ciekawych maszyn rolniczych oraz ciągników. Warto wymienic choć kilka – Ursus C 45 z 1949 r., Ursus C 25 z 1961 r., Ursus C 308 z 1959 r., Zetor 25 z 1947 r., Zetor A25 z roku 1948, Allis Chalmers z roku 1948, Bautz z roku 1955, Bolgar z 1972 r., Fendt Farmer z 1962 r., Holder ED II z 1956 r., Dzik 2 z 1967 r., Bukh 403 z 1963 r., Ferguson TE 20 z 1950 r, Skoda 30 z 1949, Hanomag z 1955 r., Porsche z 1959 r., Allgaier z 1954 r. i kilka innych. Skansen prowadzi szeroką działalność propagującą odrestaurowywanie i kolekcjonowanie zabytków historii rolniczej motoryzacji poprzez udział w różnych impre-
zach, festiwalach, wystawach oraz spotkaniach o tematyce rolniczej. –Tradycyjnie uczestniczymy w Festiwalu Traktor i Maszyna w Wilkowicach oraz imprezach organizowanych w Muzeum Narodowym w Szreniawie, Warce, Golubiu-Dobrzyniu, Muzeum PGR–u Bolegorzynie, Bydgoszczy, Białych Błotach, Minikowie, Witosławiu, Redle, Gołańczy, Poznaniu, Patereku. Wyjeżdżamy też ze sprzętem na imprezy zagraniczne w Czechach, Słowacji, Niemczech i Danii – informuje Jacek Grzywacz. Swoje eksponaty w skansenie udostępniają – Genowefa i Marian Jasiorowscy, Marian Banaszak, Iwona, Marcin, Damian i Marek Grzywacz, Daniel Mariusz i Henryk Warzybok, Ewa i Rafał Mazur, Marcelina i Darek Czarneccy, Marek Pietrzykowski, Henryk Robaszewski, Tomasz Marcinek, Monika i Krzysztof Kubińscy, Agata, Ulka i Jacek Grzywacz. (CAN)
www.traktorimaszyna.pl
Festiwal 2011
Zbigniew Jankowiak (Ursus C-325)
Mariusz Walkowiak (Zetor 25K)
1 traktor Kazimierz Fons (Zetor 25K), 2 traktor Łukasz Fons (Traktor SAM), 3 traktor Marek Staniaszek (Zetor 3011 Major)
1 traktor Rafał Mazur (Ferguson TE-20), 3 traktor Marian Mamala (Zetor 25K)
1 traktor Marek Kropidłowski (Lanz Bulldog)
1 traktor Stanisław Sikorski (Lanz Bulldog 25 PS)
Zielony traktor Kamil Hornik, niebieski traktor Jacek Hornik (traktory Lanz Bulldog)
1 traktor Jerzy Walerowicz (Ursus C-451)
10
www.traktorimaszyna.pl
Festiwal 2011
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
Przejazd ulicami Wilkowic
11
www.traktorimaszyna.pl
Festiwal 2011
Traktory rolnicze mają swoją stolicę - Wilkowice
Lokomobila „Hipolina” ze zbiorów Muzeum Narodowego Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie
Popisy na huśtawce
Widzów nigdy nie brakuje
Popis szybkości
Zielony traktor Zbigniew Jankowiak, czerwony Damian Wolka (Ursusy C-45)
Wojciech Stróżak (kombajn Vistula)
Wyścigi ciągników
12
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Traktory i truskawki
N
iedaleko Drezdenka na uboczu wśród lasów stoi mały dom. Wokół obszerne hale i jak okiem
Simon Suiker
sięgnąć plantacje truskawek. To gospodarstwo Simona Suikera. Z urodzenia Holender, tam też
w rodzinnym gospodarstwie nauczył się uprawiać truskawki. Do Polski trafił za głosem serca. Tu założył rodzinę, nauczył się mówic po polsku. Tu też przywiózł z Holandii swój ulubiony traktor (Kramer 1959 r.), który kupił dla niego ojciec, gdy miał 14 lat. Miał smykałkę do mechaniki, kupował kolejne stare traktory, które często porastały trawą i dawał im drugie życie. – Dobrze funkcjonowało moje gospodarstwo, dlatego mogłem kupować kolejne starsze, ciekawe traktory i wzbogacać moją kolekcję – mówi Simon Suiker. Zapisał się do Klubu Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych i często brał udział w wilkowickich festiwalach.
Szukał ciekawych egzemplarzy traktorów, niektóre remonotwał i sprzedawał aby kupić kolejny. Cała kolekcja traktorów oprócz tych pracujacych stoi pod trzema wiatami – łącznie blisko czterdzieści egzemplarzy. Niektóre wymagaja naprawy inne czekają tylko na odpalenie. Oczkiem w głowie Simona jest chyba najstarszy traktor w Polsce – Fordson F z 1919 roku. Wypatrzył go w belgijskiej prasie, pojechał trochę się potargował i szczęśliwy przywiózł do Polski. Traktor jest na chodzie i wszędzie wzbudza olbrzymie zainteresowanie. Sentymentem darzy też inne ciekawe traktory np. Rummeln Olpull z 1928
roku, który do Europy trafił z USA. – Oprócz traktorów mam też osiem młocarni – 4 małe i 4 duże, kombajn Lanz z 55 roku, wiele silników stacjonarnych, kultywatory i różnorodne pługi. Kiedyś miałem więcej różnych traktorów ale część sprzedałem. Większość ciągników jest na chodzie i w tak dużym gospodarstwie pracuje. Kilka jest w trakcie naprawy. Każdą wolną chwilę Simon wykorzystuje do pracy przy kolejnym traktorze. – Do Wilkowic przywiozę pięć odnowionych traktorów – deklaruje jedyny zagraniczny członek Klubu Kolekcjonerów. (CAN)
13
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Traktory, motocykle, silniki
Z
zawodu zdun, z zamiłowania mechanik. O piecach i silnikach spalinowych wie prawie wszystko. To zresztą widać po imponującej, a przy tym bardzo nietuzinkowej kolekcji, którą zgromadził przy swoim domu w Nietążkowie pod Śmiglem. Są w niej ciągniki: Zetor 25K (czyli „bocian”) z 1952 roku, zielony Guldner z roku 1956, IMT Deluxe 535, wyprodukowany o dwie dekady później, bo w roku 1972. Następnie silnik stacjonarny S60 zamontowany na ramie z roku 1957. Ma jeszcze dwa takie urządzenia. To S-320 z zakładów w Andrychowie oraz pochodzący z 1938 roku silnik stacjonarny Deutz, wyprodukowany w Niemczech. Do tego nośnik narzędzi rolniczych RS 09. To ciągnik wykonany w taki sposób, że nie tylko ciągnie narzędzia, ale i nosi je na sobie. Swą kolekcję gromadzi od sześciu lat. Od tego bowiem czasu bierze udział w festiwalu w Wilkowicach oraz należy do Klubu Kolekcjonerów Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”.
14
Halina i Jerzy Jakubowscy
– Czasem czekam aż listonosz przyniesie pieniądze, bo już mi brakuje gotówki, a tu trzeba kupić jakąś nową część, czy element maszyny – mówi z uśmiechem pan Jerzy, który od kilku lat jest na emeryturze. Z zapałem pracuje w swoim garażu oraz warsztacie. Maluje, przerabia, konserwuje, odrestaurowuje. Spędza przy tym naprawdę sporo czasu, ale to zajęcia, które po prostu kocha. Ma przy tym wiernego kibica – żonę Halinę. – Czasem zastanawiam się, czy kupić jakiś element maszyny, bo to
przecież spore wydatki. Wtedy z reguły słyszę od niej, masz pieniądze, sprawi ci to przyjemność, to kupuj – opowiada pan Jerzy. Pani Halina z ciekawością podgląda męża przy pracy, a później podziwia jej efekty. Ma też swój ulubiony ciągnik. To Guldner, lubi na nim siedzieć. Żartuje, że to maszyna, do której pasuje kobieta. Nic więc dziwnego, że zawsze towarzyszy mężowi w wilkowickich festiwalach. Kolekcja pana Jakubowskiego powiększa się przez cały czas. Na przy-
kład silnik stacjonarny S 320 kupił zaledwie kilka tygodni temu, musiał się bardzo śpieszyć, by przygotować go do festiwalu w Wilkowicach. Wymienione ciągniki i maszyny, to jeszcze nie wszystko, co posiada. Ma sporo innego sprzętu, choćby motocykle, w tym kultowego już Komara i Jawę 350, podobnie jak i ciągniki, są na chodzie. Jeździ także inna ozdoba jego kolekcji Melex, czyli napędzany silnikiem spalinowym wózek golfowy. Swego czasu wzbudził w Wilkowicach ogromne zainteresowanie.
Nietrudno się domyślić, że praca przy takiej ilości najrozmaitszych ciągników i urządzeń pochłania mnóstwo czasu. – Lecz to jest piękne, robię to co lubię, a więc zawsze jest to czas dobrze spędzony. Fajnie wieczorem wracać do domu z ubrudzonymi rękami. Później się umyć, by na drugi dzień oglądać efekt swojej pracy. I oczywiście, by to wszystko móc zaprezentować podczas różnych imprez oraz pokazów, przede wszystkim w Wilkowicach – kończy pan Jerzy. Damian Szymczak
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Małe Prywatne Muzeum – Nasza pasja do zabytków zaczęła się około 2001 roku, kiedy to zakupiliśmy pierwszy zabytkowy samochód i motocykl – wspomina Mateusz Wiadrowski. – Poźniej zaczęliśmy kupować następne motocykle, aż w końcu mieliśmy ich osiem. Zbierali różne motocykle, a także rzeczy związane z II Wojną Światową. W roku 2006 podczas Targów Polagra ojciec Mateusza – Paweł Wiadrowski zapoznał się z działalnością klubu Traktor i Maszyna. Po powrocie z targów ojciec, będąc pod wrażeniem zabytkowych ciągników pokazał synowi stronę retrotraktor, na której były zdjęcia z różnych imprez. Obaj byli zauroczeni maszynami, które miały nawet pół wieku, a nadal tak świetnie wyglądały. W kilka tygodni później w kwietniu 2007 zakupili w Hrubieszowie przypadkowo pierwszy swój ciągnik Zetora 25K z 1956 roku. Zdecydowali się na wyjazd na Festiwal do Wilkowic z już odrestaurowanym ciągnikiem. Razem z traktorem zabrali opryskiwacz konny „Huragan”, silnik stacjonarny Aran Rijeka i kierat konny SHL. Po
dotarciu do Wilkowic byli zachwyceni wszystkim maszynami, które przyjechały a szczególnie atmosferą jaka panowała na festiwalu. – Wiedzieliśmy, że za rok na pewno tu wrócimy – mówi Mateusz Wiadrowski. – Następne lata upłynęły nam na dynamicznym rozwoju naszej kolekcji. Bardzo nas to wszystko wciągnęło i nie było dnia, żebyśmy nie byli w warsztacie. Przybywały nam kolejne eksponaty – zakupiliśmy największy ciągnik lat 60-tych Dutra D-4-KB, Ursusa C-45, Zetora A25, Mazura D-50, RS-09 i wiele innych maszyn, począwszy od pługów konnych przez silniki stacjonarne, a kończąc na ciągnikach. W roku 2009 Paweł Wiadrowski otrzymał nagrodę „Kolekcjoner roku”. W roku 2011 spełniły się ich marzenia o zorganizowaniu imprezy z udziałem zabytkowych maszyn rolniczych. Impreza wpisła się na stałe w kalendarz wystaw sprzętu rolniczego w Polsce. W tym roku Fruit Akademia Show odbyła się w rodzimej Warce, gdzie zjechało się około 40 zabytkowych maszyn z całego kraju.
Od lewej Mateusz Wiadrowski i Paweł Wiadrowski
W roku ubiegłym postanowili, że jubileuszowy - X Festiwal starych maszyn i ciągników rolniczych pownien być wyjątkowy, więc zaplanowali, że do Wilkowic pojadą ciągnikami na kołach. Przygotowania do tej wyprawy zajęły im blisko rok. Wytypowali do tej ekspedycji dwa swoje najstarsze ciągniki, oba z 1949 roku, Ursusa C-45 i Steyra A-180. – Szczegółowo podzieliliśmy trasę 430 km z domu do Wilkowic – mówi Mateusz Wiadrowski. – Wyruszyliśmy w poniedziałek, by w piątek wieczorem zameldować się na placu w Wilko-
wicach. Z pewnością nie zapomnimy tego wyjazdu do końca życia. Tylu emocji i takich wrażeń nie da wyrazić w żaden sposób. Noclegi w hotelach, postoje na przystankach, naprawy przy włączonych silnikach, przejazdy przez zakorkowane miasta, awarie Ursusa, machający do nas ludzie, koledzy którzy wyjechali nam na powitanie, to wszystko wpłynęło na niezapomnianą przygodę, która trwała przez 5 dni. I faktycznie ten festiwal był wyjątkowy, tyle maszyn i ludzi Wilkowice nie widziały na pewno nigdy dotąd. Aktualnie kolekcja
Pawła i Mateusza Wiadrowskich rozrosła się do bardzo dużych rozmiarów. Stanowi ją 20 ciągników, ponad 30 silników stacjonarnych, dwa samochody Star 25 i 21, opryskiwacze konne i ręczne, kieraty, pługi, młocarnie, narzędzia kowalskie i rzeczy codzienego użytku, które były używane około 50-lat temu. Cały zbiór liczy aktualnie ponad 500 egzemplarzy narzędzi, maszyn i ciągników. Kolekcja stała się sławna w całej okolicy, przez przyjeżdzające wycieczki dostała miano Małego Prywatnego Muzeum i tak też zostało. (CAN)
15
www.traktorimaszyna.pl
16
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Przez trzy kontynenty za traktorami
W
tym roku mija 20 lat, od kiedy na drodze życiowej Jacka Hornika z Bielska Białej stanęły traktory. Od przypadku zaczęła się jego życiowa przygoda związaną z zabytkowymi ciągnikami rolniczymi, która z czasem przerodziła się w zamiłowanie. – Poprzez swoją działalność chciałbym ocalić od zapomnienia traktory, które w znacznym stopniu przyczyniły się do odbudowania Polski zniszczonej przez II wojnę światową – mówi Jacek Hornik. – Podczas pierwszych poszukiwań opierałem się tylko i wyłącznie na opowieściach osób, które w przeszłości zetknęły się z tymi maszynami. Do dziś bardzo ciepło wspominam wiele wyjazdów, podczas których miałem możliwość usłyszeć ciekawe opowieści związane z polskimi Ursusami. Jedna z nich dotyczy czerwonego Ursusa C–45 z 1956 r., który znajduje się w jego kolekcji. Historia zakupu związana jest z ważnymi wydarzeniami w historii naszego kraju. Jego pierwszy właściciel nabył go w momencie dojścia do władzy Gomułki, kiedy to były one przez 2 tygodnie w wolnej sprzedaży. – W poszukiwaniu traktorów przejechałem tysiące kilometrów na trzech kontynentach, zaczynając od krajów byłego bloku wschodniego, kończąc na Rumunii i Bułgarii. Poza starym kontynentem kolejnym miejscem jego poszukiwań stała się Ameryka Łacińska i Południowa.
W Argentynie udało mu się zakupić kilka ciągników marki Lanz– Bulldog, z których dwa to przedwojenne egzemplarze z 1937 r. posiadające kolejne numery silnika. Po kilku miesięcznych staraniach o uzyskanie wymaganych dokumentów i miesięcznym rejsie przez Atlantyk w końcu dotarły do kraju. Dzięki ciężkiej pracy włożonej w odrestaurowanie tych ciągników „zostały przywrócone do życia”, by mogły wzbudzać podziw oraz przywoływać wspomnienia. – Jednym z ciekawszych ciągników znajdujących się w naszej kolekcji jest Ursus C–45 wyprodukowany w styczniu 1948 r. z numerem silnika 00132 – mówi z dumą właściciel.– Został on zakupiony na Żuławach i prawdopodobnie jest najstarszym do dziś zachowanym egzemplarzem. Kolejnym ciągnikiem wartym uwagi jest Lanz–Bulldog HR5 15–30 produkowany w latach 1929–1935, jeden z trzech w Polsce. – Podczas tegorocznego festiwalu chcielibyśmy zaprezentować nasze dwa nowe eksponaty. Pierwszy to Lanz–Bulldog 20 PS z instalacją na gaz drzewny z roku 1941, natomiast drugi, to Pampa T–01 sprowadzony z Argentyny – mówi Jacek Hornik. W kolekcji znajduje się kilkanaście ciągników Lanz–Bulldogów i Ursusów C45 oraz Hanomagów. Są także silniki stacjonarne – Perkun z 1918 r. i Ursus. Ciągniki z kolekcji można podziwiać pod-
czas corocznej imprezy w Wilkowicach, zlotów pojazdów militarnych, które odbywają się m.in. w Darłowie oraz miejscowych dożynek. Kolekcjonerską pasję od kilku lat podziela także syn Kamil, który wnosi swój wkład w powiększanie kolekcji. (CAN) Fot. Archiwum rodzinne Lanz-Bulldog 45PS z Argentyny
Lanz-Bulldog 20 PS Holzgas (gaz drzewny)
Jacek Hornik
17
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Spełnione marzenia z dzieciństwa
R
yszard Gławdel ze Starego Kurowa koło Drezdenka zamiłowanie do traktorów przejawiał od dzieciństwa. Często w trakcie prac polowych – sianokosów czy wykopków – dorośli pozwalali mu kierować traktorem. To niezpomniane chwile kontaktu z jedyną dostępną w tym okresie motoryzacją dla młodego chłopca. Marzyło mu się aby jeździć zawodowo ciągnikiem. Los jednak chciał inaczej, skończył studia na mechanizacji rolnictwa ale bezpośredniego kontaktu z traktorami miał niewiele. – Po wielu latach przypomniały mi się młodzieńcze marzenia i w 1999 roku kupiłem
18
swój pierwszy ciągnik – to był Ursus C 45 Bumbaj – wspomina kolekcjoner ze Starego Kurowa.– Potem były kolejne nabytki – RS, Volvo, Zetor Super i Zetor K 25. W międzyczasie kolekcję wzbogaciły silniki stacjonarne i maszyny rolnicze. Marzeniem jeszcze niespełnionym jest zakup Deutza. Kilkukrotnie bywał na festiwalu we Wilkowicach, początkowo jako widz, później także jako wystawca. Wielką dumą Ryszard Gławdel podkreśla, że jego kolekcjonerska pasję odziedziczył syn Marcin. Z zawodu mechanik samochodowy ale z zapałem potrafi godzinami pracować przy traktorach. (CAN)
Ryszard Gławdel
www.traktorimaszyna.pl
Galeria kolekcjonerów
Lanz po dziadku
P
iotr Głaczyński z Poznania to człowiek w czepcu urodzony. Tak przynajmniej sądzą inni kolekcjonerzy. Dostał w spadku po swoim dziadku marzenie wielu z nich – starego nieczynnego Lanza z 1924 roku. Jako młody chłopak jeździł do dziadka na letnie wakacje w okolicy Pakosławia. Tam się spotkał pierwszy raz z poczciwym Lanzem, stojącym i nieużywanym. W polu pracował Ursus. Więc cała ekipa chłopców siadała na siodełku Lanza i naśladowała jazdę starym traktorem. Już dorosły Piotr Głaczyński poczuł chęć kolekcjonowania starych traktorów. Pomocne w tym było prowadzenie zakładu ślusarskiego.
Wiele razy pokazywał go na festynach, dożynkach. Wziął udział w konkursie na najstarszy ciągnik rolniczy, pod patronatem prezydenta Kwaśniewskiego, ale nie zjął pierwszego miejsca, bo nie jest rolnikiem. Stopniowo przybywało sprzętu na domowym podwórku. – Dla syna Patryka kupiłem Deutza 15, z myśla o córce Klaudii nabyłem Fergusona (48 r.) – staram sie zaszczepic w nich zainteresowanie do kolekcjonowania starych maszyn i traktorów – mówi kolekcjoner z Poznania. Na festiwal do Wilkowic przyjeżdża od drugiej edycji. Tu co roku wzbudza wielkie zainteresowanie publiczności prowadząc staruszka Lanza.
Piotr Głaczyński
Bierze udział także w wielu pokazach archiwalnego sprzętu rolniczego w kraju i zagranicą. Aktualnie w kolekcji Piotr Głaczyńskiego znajduje się 12 ciągników, a połowa z nich jest już odrestaurowana. Oprócz wspomnianych już są tak-
że Steyr, Zetory, Ursusy C45, Dzik, wiele maszyn rolniczych m.in. młocarnia, wialnia, snopowiązałka, różnego typu pługi, kopaczki, dołowniki i zgrabiarki. Są też silniki stacjonarne Deutz i Andoria. Marzenie Piotra Gła-
czyńskiego to zakup lokomobili. Już raz blisko był nabycia maszyny parowej ale nie powiodło się. Gdyby udało się pozyskać lokomobile, to chciałby uruchomić prywatne muzeum starych maszyn rolniczych. (CAN)
19
www.traktorimaszyna.pl
Ciągniki na holzgaz
H
olzgaz z niemieckiego oznacza gaz z drzewa. Niegdyś była to jedna z alternatywnych metod napędu pojazdów w tym i ciągników rolniczych. Szczególnie chętnie stosowana w okresach kryzysu paliwowego i w czasach wojny. Taki gaz stosowano już w XIX wieku do zasilania kuchni gazowych i oświetlenia ulicznego. Pierwsze próby napędzania silnika spalinowego podjęte zostały już bardzo wcześnie, bo około 1881 roku. W pojazdach samochodowych tego typu układy zasilające stały się popularne w latach 20 ubiegłego wieku. Konstruktorzy ciągników rolniczych nie widzieli potrzeby instalowania ciężkiego układu wytwarzającego gaz na traktorze. Dopiero pod koniec lat 30 rozpoczęto próby z wyposażaniem ciągnika w ten układ. Szczególnie na terenie ZSRR, poważny problem stanowiło nierównomierne rozmieszczenie pokładów ropy naftowej i związane z tym dalekie
20
Schemat instalacji gazogeneratorowej ciągnika: 1–wytwornica gazu, 2–przewód, 3 i 4–odpylacz, 5–przewód, 6–chłodnica, 8– przewód, 7 i 9–oczyszczacz, 10–przepustnica wentytlatora, 11–wentylator, 12–przewód, 13–filtry powietrza, 14–przepustnica powietrza, 15–mieszalnik, 16–przepustnica mieszanki, 17–silnik
transporty produktów jej przeróbki. Jednym z możliwych rozwiązań mogło stać się zastąpienie paliwa płynnego, gazowym. Dlatego w 1938 roku na bazie ciągnika SChTZ–NATI w Charkowie przygotowana została odmiana traktora pod nazwą „D2G” zasilana gazem generatorowym. Do gazogeneratora można było używać różnych paliw stałych
dostępnych „pod ręką”: drewna, węgla drzewnego i kamiennego, koksu i torfu. Czyniło to ciągnik niezależnym od dostaw paliw płynnych w trudnodostępnych rejonach ZSRR. Urządzenie gazogeneratora składało się z wytwornicy gazu (zwanej też czadnicą), filtrów, chłodnicy, mieszalnika i przewodów gazowych. Palny gaz powstawał w procesie jego zga-
zowania, sprowadzając się do spalania go przy niedostatecznym dostępie powietrza. W efekcie zamiast niepalnego dwutlenku węgla powstaje palny tlenek węgla – znany powszechnie jako czad. I on jest właśnie podstawowym składnikiem gazu drzewnego. Generator gazu zamontowany na ciągniku D2G stanowił szczelnie zamknięty piec w kształcie walca o podwójnych ściankach . U góry pieca wkładano paliwo. U dołu przez zawór dostawało się powietrze, które trafiało przez dysze do paleniska, na którym znajdował się rozżarzony już węgiel drzewny. Powietrze przepływając przez przewężenie rusztu i warstwę żaru odbierane było w górnej części urządzenia jako gaz. Trzeba pamiętać, że ten układ zawsze pracował na podciśnieniu, tworzącym się w cylindrach, które przenosiło się do komory paleniskowej. Ważnym wymogiem była
szczelność wszystkich połączeń biegnących od silnika do pieca. Wytworzony w generatorze gaz oczyszczał się wstępnie w odpylaczach (50–60% zanieczyszczeń), a po ochłodzeniu w chłodnicy, był dokładnie oczyszczany na oczyszczaczach. Bardzo duże znaczenie miała jego czystość – zwłaszcza nie można było dopuścić do przedostania się pyłu na gładzie cylindrów, który mógł porysować ich powierzchnie. Natomiast smoła mogła zablokować prace zaworów. Wspomniana chłodnica doprowadzała temperaturę gazu do 50–60o C. Zbyt gorący gaz był bardzo rozrzedzony co prowadziło do spadku mocy silnika. Po zmieszaniu z powietrzem w mieszalniku gaz dopływał do silnika. Z jednego kilograma węgla otrzymywano w przybliżeniu 2,75m³ gazu o wartości opałowej 1200 kcal/m³. Sprawność generatora gazu nie była zbyt
www.traktorimaszyna.pl
Lanz Holzgas Bulldog, 1943r. duża i wynosiła około 23–30% w zależności od zastosowanego wsadu. Wprowadzenie zasilania na gaz gazogeneratorowy wiązało się z zmniejszeniem mocy silnika o 30% spowodowane wyższą temperaturą zapłonu i mniejszymi skłonnościami do detonacyjnego spalania gazu. Dlatego Rosjanie zastosowali w swoim ciągniku inną głowicę z dodatkową komorą wirową i wyższym stopniem sprężania rzędu: 8,5. Ponadto usunięto podgrzewacze mieszanki, powiększona została średnica rur ssących i wydechowych kanałów w głowicy silnika. Czas spalania uległ skróceniu przez zastosowanie nowatorskiego rozwiązania – uwaga – dwóch świec zapłonowych! Ponadto dostosowanie silnika gaźnikowego do napędu gazem generatorowym oprócz zwiększenia stopnia sprężania wymaga zbliżenia elektrod świec zapłonowych oraz przyśpieszenia zapłonu. Oprócz Rosjan w czasie wojny tego rodzaju napęd ze względu na deficyt paliw płynnych dużym zainteresowaniem
cieszył się także u producentów niemieckich. Stosowano go nie tylko w pojazdach wojskowych, ale także ciągnikach rolniczych oraz pojazdach cywilnych. Po wojnie zainteresowanie tego typu konstrukcjami spadło, jedynie w ZSRR produkowano jeszcze w latach 1946–56 ciągnik leśny KT–12. Na chwilę zajmijmy się jeszcze najpoważniejszą wadą tego typu układu – mianowicie kłopotliwy rozruch. Jest to całay rytuał, przypuszczam, że w praktyce gorszy od tego znanego użytkownikom i posiadaczom starych Lanzów i Ursusów C45. Tak jak w „Bombaju”, żeby odpalić ciągnik trzeba nalać paliwa – tak samo w ciągniku zasilanym gazem generatorowym. W przypadku, gdy ładujemy pusty generator trzeba go oczyścić popielnik i napełnić palenisko węglem drzewnym do górnej jego krawędzi. Następnie należy napełnić całkowicie kocioł klockami drewna. Ciąg powietrza niezbędny podczas rozpalania generatora wytwarza się za pomocą
wentylatora (elektrycznego lub ręcznego) albo poprzez uruchomienie silnika na benzynie. Gdy wytworzyliśmy już podciśnienie w układzie możemy za pomocą pochodni przyłożonej do otworu generatora rozpalić węgiel. Jeśli się zapali to czekamy przez kilka minut, aż gaz zacznie się wydobywać. Jeżeli z rury wentylatora wydobywa się wystarczająca ilość gazu to powinien się on zapalać od zapałki. Trochę gorzej jest w przypadku, gdy rozpalamy instalacje za pomocą
uruchomionego na benzynie ciągnika, ale przy odrobinie wprawy można rozpoznać, że silnik działa na „podwójnym gazie” i przy odpowiednim operowaniu przepustnicami można sprawdzić czy jeżeli odetniemy całkowicie zasilanie beznyną silnik będzie gasł czy chodził. W silnikach z odpowiednio przystosowaną do działania na gazie gazogeneratorowym głowicą zamykamy w tym momencie dodatkową komorę do pracy na benzynie, przez co zwiększa się stopień sprężania (który przy zasilaniu gazem musi być odpowiednio wyższy). Jeżeli natomiast uruchamiamy silnik po rozpalaniu generatora za pomocą wentylatora to należy najpierw włączyć zapłon, zamknąć przepustnicę mieszanki i powietrza, a lekko uchylić przepustnicę mieszalnika. Następnie włączyć rozrusznik i gdy silnik wykona kilka obrotów stopniowo zwiększać otwarcie przepustnicy powietrza. W momencie gdy silnik zacznie pracować należy przyśpieszyć zapłon. W tej chwili silnik powinien poprawnie pracować. Jeśli silnik
gaśnie i jest bardzo słaby to prawdopodobnie wytwornica gazu nie jest dostatecznie rozpalona albo instalacja jest nieszczelna, lub zanieczyszczona. Jeżeli w trakcie pracy silnik zgasimy na 20–30 minut to możemy go uruchomić w taki sam sposób. Natomiast gdy przerwa trwa ok. 1–2 godziny to przed uruchomieniem należy rozdmuchać żar za pomocą wentylatora (lub uruchomić silnik na benzynie). W przypadku przerwania pracy silnika na dłuższy okres czasu trzeba cały proces uruchamiania rozpocząć od początku włącznie z rozpalaniem generatora. Wadami tego typu układów były kłopotliwy rozruch jak i utrzymanie w działaniu całego urządzenia, wymagające wprawy od obsługującego kierowcy. Do tego notowano wypadki zatrucia gazem spowodowane nieszczelnościami układów, które były nie tyle groźne w czasie pracy silnika ze względu na powstające podciśnienie, co w czasie jego zatrzymania. Rafał Mazur, Paweł Rychter www.retrotraktor.pl
Ciągnik leśny KT-12
21
www.traktorimaszyna.pl
Relacja z rajdu dwoma traktorami na X Festiwal Traktor i Maszyna do Wilkowic
430 km w pięć dni
R
elację z naszej wyprawy chciał bym zacząć od podziękowań wszystkim, którzy byli po drodze życzliwi i życzyli nam szerokości. Jeszcze raz chcieliśmy podziękować Panu Michałowi Karalusowi i Panu Sławomirowi Sobczykowi za oferowaną pomoc w Pleszewie. Dziękujemy portalowi Warka24.pl za super relacje na swojej stronie. Podziękowania kierujemy w stronę chłopaków (Andrzej, Jacek i Rafał) którzy wyjechali aby nagrać ostatnie kilometry naszej trasy a co się okazało pomagali nam w remoncie Ursusa, bez nich było by ciężko. Ostatnie podziękowanie kierujemy do naszego Admina Pawła który czuwał nad nami medialnie. A teraz trochę o tym co przeżyliśmy po drodze. Każdy kto chce się wybrać w podobną podróż musi wiedzieć że to nie jest łatwe wyzwanie. Poniedziałek - dzień pierwszy Wstaliśmy parę minut po 5 aby jeszcze raz sprawdzić czy jesteśmy dobrze przygotowani do wyjazdu. W starcie towarzyszyła nam cała rodzina a także Pan Waldemar Bulikowski, który dowiedział się o wyjedzie ze strony RT. Po przejechaniu pierwszych 10 km olej który był wyrzucany przez tłumnik Ursusa ubrudził nas doszczętnie, Postanowiliśmy odpro-
22
przeciągnął drugi ciągnik przez całe miasto i mimo że na początku złapał to nie chciał współpracować. Wyjechaliśmy na przedmieścia w uliczkę, w której nikomu nie przeszkadzaliśmy i zaczeły się poszukiwania usterki.
Na trasie rajdu wadzać olej zużyty do butelki przyczepionej pod spodem ciągnika, i ak ujechaliśmy następne 20 km. Na następnym przystanku obwiązaliśmy tłumnik materiałem po którym olej ściekał na dół i w ten sposób zminimalizowaliśmy chlapanie. Tego dnia zatrzymaliśmy się z zajeździe Niva koło Opoczna na nocleg po przejechaniu pierwszych 120km. Wtorek - dzień drugi Wstaliśmy o piątej i zaraz po śniadaniu dokonaliśmy przeglądu maszyn i drobnych napraw takich jak np. uszczelnienie pompy paliwowej w Ursusie. Jazde zaczęliśmy tak jak codziennie o godzinie 800.Po drodze jak to codziennie bywało ludzie okazywali nam wiele życzliwości i podziwu. Sporo rozmów z kierowcami TIR-ów przez CB i tak nam upływał kolejny dzień podróży. Tego dnia zabłądziliśmy w Piotrkowie Trybunalskim i wjechaliśmy na trasę A1, całe szczęście szybko z niej
zjechaliśmy i wróciliśmy na właściwy tor. Tego dnia przesunęliśmy się na mapie o 100 km plus 20 km gapowego. Zatrzymaliśmy się ok. 15 km przed Sieradzem. Środa - dzień trzeci Ruszamy z hotelu, tego dnia musieliśmy zatankować maszyny, jechało się nadzwyczaj dobrze. Około godziny 14. W Pleszewie spotkaliśmy Jarka Wiśniewskiego który nam doradzał co powinniśmy zrobić aby nie pluł olejem, niestety nie mieliśmy czasu na eksperymenty. Następnie Pan Sobczyk zapraszał nas do starosty i proponował nam nocleg i pomoc techniczną niestety było za wcześnie na postój i musieliśmy jechać dalej. Tego dnia metę mieliśmy w Borku Wielkopolskim po przejechaniu około 150 km. Czwartek - dzień czwarty I do mety pozostało nam około 50 km więc postanowiliśmy jechać do Dolska trochę odpocząć,
a później do Gostynia skąd by nam zostało około 40 km do celu. Tego dnia mieliśmy już problem z odpałem Ursusa uznaliśmy ze po prostu słabo się ugrzał. W Dolsku mieliśmy spotkanie z telewizją, która chciała żebyśmy trochę pojeździli no i w ten sposób czas nam zleciał i na wypoczynek już nie było czasu. Około godziny 16 dotarliśmy do hotelu Cukropol w Gostyniu. Policzyliśmy, że i tego dnia przejechaliśmy około 60 km. Wynająłem taksówkę aby jechać i napełnić butlę gazem, całe szczęście trafiłem na bardzo miłego i pomocnego Pana który mi pomógł w tej nietypowej sprawie. Piątek - dzień piąty Wstaliśmy wcześnie rano aby do Wilkowic dotrzeć koło południa. Niestety po 40 min walce z Ursusem nic z tego nie wyszło, stwierdziliśmy że jest na tyle zagrzany ze możemy go spróbować zapalić z zaciągu. Steyr
W ten czas dojechali do nas Jacek, Ula, Andrzej i Rafał którzy udzielali nam wszelkiej potrzebnej pomocy, dzięki nim przez siłę udało się odpalić ciągnik który i tak nie pracował tak jak powinien. Co chwilę gasł i dalej po paru obrotach i kłębach białego dymu wracał do życia, też wznowił chlapanie olejem. Ale udało nam się! Dojechaliśmy do celu około godziny 14. Cali byliśmy w oleju ale byliśmy z siebie dumni. Lecz jeszcze po chwilowym odpoczynku posłuchaliśmy się rady Jacka. Zdjeliśmy gruszę żarową i ????? była pełna nagaru!!! Po wyczyszczeniu ciągnik znów dobrze odpalał i chodził. Tak w wielkim skrócie przebiegała nasza wyprawa, mamy nadzieję że pójdą w nasze ślady inni traktorzyści bo naprawdę było warto. Porównaliśmy to do zdobycia szczytu góry. Mamy nadzieję ze zaciekawiliśmy Was tym tematem a może niektórych zachęciliśmy do zbierania tego typy urządzeń, urządzeń które mają duszę....
Mateusz Wiadrowski
www.traktorimaszyna.pl
23