Historia bliżej nas Zbiór opowiadań i wspomnień uczniów klasy 6a i 6b Szkoły Podstawowej w Osiu W roku szkolnym 2020/2021
SPIS TREŚCI: 1. STR. 3. Obraz oleodruk świętej Marii Magdaleny. 2. STR. 4. Zegar 3. STR. 4. Historia mojej rodziny 4. STR. 5. Historia pewnego zdjęcia 5. STR. 6 . Mundur dziadka 6. STR. 7. Historia maszyny do szycia 7. STR. 8. Historia mojego pradziadka Feliksa Gerka 8. STR. 12. Lupa 9. STR. 13. Rodzinna pamiątka 10. STR. 14. Wspomnienie o babci 11. STR. 16. Historia dziadka 12. STR. 17. Pradziadek Marian Jutrzenka 13. STR. 18. Bomba ,która mogła zniszczyć domy 14. STR. 19. Meble po babci 15. STR. 20 Historia pewnej lalki 16. STR. 21 Pamiątka po wujku 17. STR. 22 Pamiątka po dziadku 18. STR. 23 Wspomnienie moich przodków z czasów II wojny światowej
Obraz oleodruk świętej Marii Magdaleny. Jest to pamiątka rodzinna, która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Obraz ten jest obecnie w pokoju gościnnym u moich dziadków. Dziadka mama czyli moja prababcia Jadwiga otrzymała go w dniu ślubu od swojej mamy w roku 1949r. Była to tradycja rodzinna kiedy rodzice jako posag przekazywali swoim dzieciom obrazy osób świętych. Z tego co dziadek kojarzy to moja praprababcia również dostała go od swoich rodziców. Obraz udało się jakoś przechować podczas obu wojen mimo dużych wymiarów. Zawsze uważaliśmy, że obraz ma jakąś moc w sobie, ponieważ udało się go uratować jako nieliczną rzecz z starego drewnianego domu pradziadków podczas pożaru około 1956r, spłonęło wtedy bardzo dużo cennych rzeczy a obraz się uchował. Patrząc na niego możemy powspominać rodzinne historie. To przy nim wychowywała się moja prababcia, dziadek, mama i ja z siostrą. Ma taką dziwną moc, że w pokoju w którym się znajduje zawsze panuje ciepła i miła atmosfera, tak jakby uśmiech świętej Marii Magdaleny pozytywnie wpływał na uczucia osób patrzących na Nią. Liczę na to, że kiedyś to ja dostanę ten obraz i również będę mógł dalej kultywować tą tradycję rodzinną.
B.K
Zegar Jest to stary pozłacany zegar wahadłowy produkcji niemieckiej. Kupiony został w 1945 r. w Gdańsku na bazarze. Miał wtedy już 100 lat. Został podarowany jako prezent ślubny moim pradziadkom Gertrudzie i Zygmuntowi 26 grudnia 1945 r. w dniu ślubu w Drzycimiu. Było to pierwsze wesele po drugiej wojnie światowej w miejscowości Sierosławek w pałacu Karasiewicza. Cała wioska wspólnie ubrała, przygotowała i zorganizowała całą uroczystość. Wszyscy byli szczęśliwi z zakończenia wojny oraz pierwszego wesela w tej miejscowości. C.W
Historia mojej rodziny.
R.G
HISTORIA PEWNEGO ZDJĘCIA.
Chciałabym się dziś z wami podzielić historią pewnego zdjęcia, które jest w mojej rodzinie pamiątką po moim pradziadku Bronisławie. To z pozoru zwykłe, czarnobiałe zdjęcie skrywa piękną , moim zdaniem historię. Samo zdjęcie zostało zrobione w 1939 r w jednej z małych, niemieckich wiosek. Przedstawia ono mojego pradziadka Bronisława w mundurze armii niemieckiej. Pradziadek wysłał je do Prababci Frani, gdy był w armii wojska niemieckiego. Dlaczego niemiecki mundur? Już opowiadam. Ale od początku. Mój pradziadek Bronek poznał swoją żonę, Franciszkę pod koniec roku 1938 r na jednej z tamtejszych potańcówek. Niby banalne, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiedzieli wtedy, jakie trudne będą jej początki. Pradziadkowie pobrali się w lipcu 1939r. Niestety długo nie cieszyli się swoją miłością., bo 1 września 1939 r , jak wiemy z historii, wybuchła II wojna światowa. W momencie niemieckiego ataku na Polskę, Gmina Osie znalazła się na bezpośrednim zapleczu frontu. 2 września okolice Osie były wielokrotnie bombardowane. Straty poniosła uchodząca ludność cywilna oraz wycofujące się oddziały 2 pułku szwoleżerów i 2 samodzielnego batalionu strzelców. 3 września do Osia wkroczyły wojska niemieckie. Równocześnie Selbschutz wspólnie z miejscowymi Niemcami rozpętał falę terroru. Młodych i silnych mężczyzn brano do wojsk lub w niewolę, wielu rozstrzelano. Pradziadek miał wybór: iść walczyć w armii niemieckiej i być spokojnym o byt ukochanej żony, która miała dostawać wynagrodzenie za służbę męża, lub żyć w ciągłym strachu o życie swoje i ukochanej. I tak pradziadek Bronek otrzymał niemiecki mundur i został odesłany daleko od domu, do państwa niemieckiego. Mijał czas a Pradziadek z każdym kolejnym listem do rodziny czuł, że dłużej tak nie wytrzyma. Postanowił uciec do Osia , do swojej żony. Za pierwszym razem został złapany niemal od razu. Dostał karę i ostrzeżenie że próby ucieczki mogą się źle dla niego skończyć. Próbował drugi raz, lecz także został złapany. Wtedy jeden z niemieckich żołnierzy zapytał go, czy wie, dlaczego tu stoi . Pradziadek odparł , że pewnie za ucieczkę. Niemiec odpowiedział mu, że nie za to , że uciekł, tylko za to ,że dał się złapać. Po tych słowach Pradziadek wiedział, że będzie 3 próba ucieczki. Niemiec zapowiedział jednak, że jeśli złapią go po raz trzeci, zostanie rozstrzelany. Pradziadek wystraszył się o swoje życie i już nawet chciał odpuścić, lecz tęsknota za krajem i kochaną żoną była nie do zniesienia. Postanowił mimo wszystko spróbować uciec po
raz trzeci. Udało mu się dostać do pociągu jadącego do Tczewa, lecz przed granicą przeżył chwile grozy. Do pociągu weszła kontrola. Pradziadek nie widział co ma robić. Już widział w myślach słowa żołnierza, który wydaje rozkaz rozstrzelania, gdy nagle dwie starsze niemieckie panie zorientowały się , że Pradziadek chce uciec , niewiele myśląc szarpnęły go na ziemię, pod stopy i przykryły go swoimi długimi sukniami. Żołnierze niemieccy przeszli, niczego nie podejrzewając. Tak, te niemieckie kobiety uratowały Pradziadkowi życie. Tak dojechał do Tczewa, a stamtąd 2 dni szedł pieszo do ukochanego Osia i swojej żony. Tu ukrywał się w bunkrze za torami przez 8 miesięcy, wieczorami przychodząc na chwilę do domu. Było mu ciężko ale był szczęśliwy, bo był ze swoją Franią. Niestety zawistni ludzie znajdą się w każdym czasie i tak też było wtedy. Ktoś doniósł na pradziadka. Przyszli niemieccy żołnierze i zamknęli Pradziadka w więzieniu. Aby zyskać chwilę czasu, prababcia załatwiła zaświadczenie od znajomego lekarza , że dziadek jest chory a ten, gdy go wypuścili niewiele się zastanawiając przyłożył do nogi monety namoczone w kwasie solnym. Powstała okropna rana i gdy dziadek stanął przed komisją lekarską w Berlinie, został wyzwany, zbruzgany i kazano mu natychmiast oddać mundur niemiecki i na kalesonach wracać tam, skąd przyszedł. Na szczęście znów jedna z kobiet niemieckich zlitowała się i dała stare, za duże ubranie, w którym po tułaczce pradziadek znów dotarł do swojej żony, do Osia. Tu razem ze swoją Franią i okropną, trudno gojącą się rano doczekał do końca wojny. Teraz w naszej rodzinie zdjęcie to jest traktowane jak cenna pamiątka a historia początków znajomości pradziadków i trudnych okoliczności ich związku opowiadana jest kolejnym pokoleniom. L.G
Mundur dziadka Mój pradziadek Paweł w czasie II wojny światowej należał do armii polskiej na uchodźstwie. Nazywała się ona Armią gen. Andersa. Żołnierze walczyli na dalekim zachodzie przeciwko okupantowi. Armia brała udział m.in. w wyzwalaniu Włoch oraz w kampanii w walkach o Monte Cassino. W Monte Cassino Niemcy posiadali klasztor, którego walecznie bronili. Jednak udało się zdobyć polskim siłom zbrojnym wzgórze i zająć klasztor. W tych działaniach brał udział mój pradziadek.
Armia, w której znajdował się pradziadek brała udział również w wyzwalaniu Bolonii. Koniec okresu II wojny światowej żołnierze Andersa przebywali jeszcze na terenie Włoch. Z Włoch armia w której przebywał pradziadek została przemieszczona do Anglii. Dziadek został tam aż do 1946r. (rok po II wojnie światowej), ponieważ miała się rozpętać III wojna światowa i armia Andersa musiała być przygotowana na kolejne bitwy. Na szczęście jednak do tego nie doszło. W 1946 r. pradziadek wrócił do Polski i mieszkał w Jeżewie, w swojej rodzinnej miejscowości. Urząd Bezpieczeństwa dowiedział się, że dziadek był członkiem Armii gen. Andersa i był w Anglii, zabrano go na przesłuchanie do Świecia. Pracownicy UB przesłuchiwali pradziadka na potrzebę sprawdzenia, czy nie jest szpiegiem oraz co robił w czasie II wojny. Za udział w II wojnie światowej pradziadkowi przysługiwała możliwość zapisu do weteranów II wojny światowej, co uczynił. Został on również członkiem ZBOWID. Stał się również kombatantem. A.G
Historia maszyny do szycia Pamiątką rodzinną , o której chcę opowiedzieć jest maszyna do szycia marki Singer. Maszyna ta jest w mojej rodzinie od ponad 90 lat. Zakupiła ją moja prababcia Marianna przed II Wojną Światową. Kupiona była w sklepie w Rypinie na kredyt. Prababcia chodziła na naukę szycia do sąsiedniej wioski do Pani Gutowskiej. Kiedy nauczyła się szyć, szyła ubranie dla swojej rodziny i sąsiadów. Niestety zachorowała na nogi, jak twierdził ówczesny lekarz, przeziębiła nogi, ponieważ maszyna miała metalowy duży pedał do napędzania mechanizmu, a dom był drewniany i niezbyt dobrze ogrzewany. Na stopach prababci powstały niegojące się rany i ból, który uniemożliwiał szycie. Wtedy przychodziły sąsiadki i same szyły sobie ubrania i przy tej okazji uszyły co potrzeba dla rodziny prababci, która miała sześcioro dzieci, a pradziadek był na robotach w Niemczech. Aktualnie maszyna znajduje się u mojej babci Anny, jest trochę zniszczona, ale ciągle sprawna. Prababcia nauczyła szyć na niej moją mamę, która szyła ubrania lalce, a potem przeszywała ubrania dla siebie, np. ze spodni uszyła sobie spódniczkę. Szyła też na niej moja babcia Anna i nadal czasami coś na niej przeszyje. M.S
Historia mojego pradziadka Feliksa Gerka
Feliks Gerka- kierownik Szkoły w Brzezinach w latach 1 IX 1952- 1 IX 1984. Pradziadek wraz z prababcią Zofią przybył do Brzezin 1 IX 1952. Objął stanowisko kierownika szkoły
1 października 1952 roku założył kronikę szkolną, w której opisywał pracę szkoły, grono pedagogiczne, akademie oraz wycieczki. W latach 1965- 1968 (12 X ) nadzorował budowę nowej szkoły w Brzezinach. Dokładnie opisując wykonane prace oraz wydatki w kronice szkolnej.
12 X 1968 roku zakończono budowę szkoły a dzieci pierwszy raz przekroczyły progi nowej szkoły.
W szkole działało szkolne koło PCK, prężnie działał chór, harcerstwo oraz grupy teatralne dla dorosłych. Dzieci brały udział w zalesianiu i akcjach wykopkowych. Zarobione pieniądze przeznaczano na wycieczki, nagrody, organizację Dnia Dziecka oraz choinkę noworoczną. Pradziadek odszedł na emeryturę w 1984 roku po 32 latach trudnej pracy na rzecz społeczności Brzezin i gminy Osie. Zaangażowanie zawodowe wpłynęło również na jego rodzinę: wszystkie jego dzieci (8) zdobyły wykształcenie wyższewiększość z nich uczyła lub nadal uczy w szkole.
Sz.W
LUPA
Historię tę opowiedziała mi moja mama, której przekazała ją jej babcia. Gdy wybuchła II wojna światowa moja prababcia miała 3 lata. Przed tym czasem, jak większość dzieci, miała bardzo beztroskie dzieciństwo. Mieszkała razem z mamą i tatą oraz starszą siostrą i bratem w kupionym od niemieckiego zduna domu, który istnieje do dziś. Ojciec prababci, czyli mój pra pradziadek, miał warsztat oraz pompę z paliwem na rynku w Osiu. Gdy wybuchła wojna musieli uciekać do Brzezin, do dziadków i chować się po lasach. Babcia pamiętała jak jej ukochany ojciec uciekał z nią na rękach, okryta pierzyną. Pod
koniec wojny, pewnego dnia do ich drzwi wtargnęło NKWD. Aresztowali pra pradziadka. Wtedy moja prababcia widziała go po raz ostatni. Bardzo rozpaczała. Jak się okazało, zabrali go do więzienia do Grudziądza, ponieważ ktoś wskazał, iż pra pradziadek przechowuje u siebie na strychu radia mieszkańcom Osia. Ktoś go wydał. Pra prababcia pisała listy z pra pradziadkiem. /Niestety listy nie przetrwały, ponieważ drugi mąż pra prababci je spalił z zazdrości./ Przyszedł czas, że nie otrzymała już listu, tylko akt zgonu, bez ciała. Pra pradziadek najprawdopodobniej został wywieziony na Syberię. Po wojnie pra prababcia z dziećmi została sama. Przyjaciel pra pradziadka Pan P. poprosił ją o dach nad głową. Mieszkał u nich wiele długich lat wraz ze swoimi żonami. Pan P. był lubiany przez rodzinę prababci. Gdy był już w sędziwym wieku, pra babcia, która dostała w spadku po matce dom, zaopiekowała się nim. Był rok 1991, na tydzień przed śmiercią Pan P. zawołał do siebie moją prababcię, bo chciał z nią porozmawiać. Babcia widziała, że już kończy swój żywot. Miał wtedy 96 lat. Wyznał wtedy, że to on wydał jej ojca. Przez niego moja prababcia straciła ojca. Świat prababci pomimo, iż sama była już w starszym wieku, „zawalił się” ponownie. Tyle lat gościła i szanowała tego człowieka. Dzieliła z nim troski i radości życia codziennego. Nigdy nie pogodziła się ze stratą swego ojca. Ciągle o nim wspominała. Pisała nawet do IPN w jego sprawie. Prababcia nikomu o tej rozmowie nigdy nie powiedzała, zawsze wyrażała się dobrze o Panu P. Opiekowała się jego grobem. Do dziś jej dzieci i wnuki sprzątają jego grób. Gdy moja prababcia sama była już w sędziwym wieku i nie była już sprawna, postanowiła opowiedzieć tę historię mojej mamie. Mama zawsze chętnie słuchała babci wspomnień z dzieciństwa, za każdym razem babcia wspominała z żalem i tęsknotą swego ojca. Tym razem, krótko przed swoją śmiercią, opowiedziała mojej mamie o tym co powiedział jej Pan P. LUPA to pamiątka po Panu P. Moja prababcia miała słaby wzrok i zawsze powiększała sobie nią literki. Po śmierci prababci, mama zabrała ją sobie na pamiątkę. Przypomina jej babcię i historię jaką jej opowiedziała. B.B
Rodzinna pamiątka Moją rodzinną pamiątką jest mały, granatowo- pozłacany Najprawdopodobniej pochodzi on z czasów sprzed 1 Wojny Światowej.
dzbanek.
Moja pra pra babcia kupiła dom który przedtem należał do Niemców. Mieszkańcy tego domu przed drugą wojną mieszkali w Właśnie w Polsce, w Świbnie. Gdy wybuchła wojna, wyjechali do Niemiec i porzucili dom. Gdy pra dziadkowie kupili posiadłość, zaczęli ją remontować. Wszystko zaczęło się od zrywania starych podłóg. Kiedy dziadkowe zdjęli stare deski, znaleźli ukryte w podłodze naczynia i mały dzbanuszek. Babcia dopiero później uświadomiła sobie, że wszyscy podczas wojny, chowali swoje najcenniejsze i najbardziej użyteczne rzeczy. Od tamtej pory pamiątka ta jest przekazywana w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Aktualnie dzbanek jest u mojej mamy. Ja jestem kolejną osobą w kolejce:) W.CH
Wspomnienie o babci Nawiązując do tematu „ Historiia bliżej nas” pragnę przedstawić pamiątkę jaką jest broszka po mojej prababci ur.1934 r. w Pryśniewie gm. Wejherowo oraz zdjęcia rodzinne z lat dzieciństwa babci.
Babcia miała na imię Felicja była córką leśniczego ,mieszkała na dużej leśniczówce w Pryśniewie. W tamtych latach leśniczy cieszył się dobrą sławą ,posiadał nawet służbą niestety wojna zmusiła dziadka do ucieczki jako partyzant ,następnie trafił do obozu niewoli niemickiej ,zostawiając żonę z gromadką dzieci. Liczne rodzeństwo babci wraz z jej bliźniaczą siostrą zmarło w wyniku chorób. Praprababcia Weronika uciekła z żyjącymi dziećmi do rodziny na Szarłatę gdzie schronienia użyczyła jej i dzieciom siostra. Były to ciężkie lata życia. Prababcia Felcia wychowała się i uczyła pod zaborem niemieckim jedynymi pamiątkami z pięknych lat dzieciństwa babci które zostawiła za sobą była brosza. Już dziś brosz ma dorobione zapięcie jest zaśniedziała i podniszczona. Kupiona była na jakimś targu przez rodziców babci. Broszę po śmierci 7 lat temu została moja mama od pradziadka jako wnuczka. Mamy również parę zdjęć rodzinnych albumów oraz liczne opowieści które przekazuje nam już 88 letni pradziadek Franek.
Historia dziadka
To jest mój pradziadek Stanisław Hajne urodził się w miejscowości Nowa Górna w 1912 roku. Od 1940 roku był żołnierzem Armii Krajowej i powstańcem Powstania Warszawskiego. Walczył do Stycznia 1945 roku . W trakcie powstania był w grupie Błonie. Po upadku powstania Armia Krajowa wycofała się do Puszczy Kampinowsiej ,, Grupa Kampinos” . Za swoją waleczność otrzymał trzy ordery: -Krzyż Partyzancki -Krzyż Armii Krajowej -Krzyż Kawalera Orderu Odrodzenia Polski
Zbyt dużo faktów i informacji o walkach pradziadka nie znamy , ponieważ w trakcie walk w Warszawie należał do grupy tzw. ,,Cyngli” Wykonywali oni wyroki na Hitlerowcach i SS manach działających na terenie Warszawy. Misje pradziadka były utajnione. Ze wspomnień taty wiem , że pradziadek żył cały czas w konspiracji. Po wojnie spotkania nawet z kolegami ze oddziału odbywały się w atmosferze partyzanckiej. Osobiście pradziadka nie znałam , ale cała rodzina pamięta o jego dokonaniach i o poświęceniu dla Polski i dla nas wszystkich , za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Poniżej przesyłam link do historii rodziny ze strony babci: Waleczni jak Wardzińscy https://extraswiecie.pl/historia/waleczni-jak-wardzinscy-wojenne-losy-bohaterskichbraci-spod-bukowca Z.H
Pradziadek : Marian Jutrzenka
Mój pradziadek Marian Jutrzenka urodził się 7.12.1919 roku w Brusach. Jego tata Bolesław prowadził Zakład rymarski, a mama Teodozja zajmowała się gospodarstwem domowym. Miał sześcioro rodzeństwa. Szkołę rozpoczął w 1927 roku w Brusach. Następnie podjął naukę w Szkole Zawodowej. Po trzech latach zdobył zawód rymarz. Po zdaniu egzaminu czeladniczego zaczął pracę u swojego taty do 1941 roku. W kolejnych latach praca w Chojnicach, później przeniesienie do Elbląga i dalsza praca w swoim zawodzie. Rok 1943 przyniósł kolejne zmiany. Podpisał III listę Eingedeutschte. 25.01.1944 powołano go do Armii Niemieckiej aż do 25.08.1944. Kolejny ciężki czas-
niewola w wojskach Alianckich. Po przewiezieniu do Anglii 26.10.1944 r. jako ochotnik pełnił służbę w Polskich Siłach Zbrojnych pod dow. brytyjskim do 17.11 1945 r. W listopadzie 1946 r. został zwolniony honorowo i wrócił do Polski- do domu. Podjął pracę u swojego taty w zakładzie i poznał prababcię Anielę. W październiku 1949 r. zawarli związek małżeński. Następny etap życia praca w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Gdańsku, a w 1956 r. praca z przeniesieniem do odcinka drogowego w Chojnicach. Od 1979 roku. był na emeryturze ponieważ bardzo podupadł na zdrowiu. Doczekał się dziewięciorga dzieci, pięć córek oraz czterech synów- dwójka zmarła. Mój pradziadek przeżył 75 lat. Kilka faktów z opowieści
Pradziadek Marian po wojnie bardzo niechętnie opowiadał o swoich losach wojennych.
To prababcia Aniela przekazała całą historię najmłodszej córce- cioci Emili, która najdłużej mieszkała z pradziadkami.
Pradziadek podpisał III listę pod groźba wywiezienia rodziny do obozu koncentracyjnego Stuttchof. Cały ich majątek przejęli Niemcy, którzy na szczęści okazali się dobrymi ludźmi.
Pradziadek uciekł i to właśnie prababcia ukrywała go w stodole- tak się poznali.
Gdy zaczęło robić się niebezpiecznie uciekł do lasu i tam przeczekał jakiś czas.
Nie jest nam znana historia w jaki sposób dostał się do niewoli wojsk Alianckich, ale było to dla niego zbawienne ponieważ zgłosił się później na ochotnika do Sił Zbrojnych na Zachodzie, gdzie walczył pod dowództwem generała Maczka.
Pradziadek nie chciał walczyć po stronie niemieckiej. Wiadomo tylko, że gdy Niemcom żołnierzy to brali właśnie tych którzy podpisywali III listę tak jak mój pradziadek.
Ci, którzy dezerterowali, trafiali do Sił Zbrojnych na Zachodzie do gen. Maczka lub gen. Andersa.
F.F
Bomba która mogła zniszczyć domy Dziś opowiem wam o SD 50 (Sprengbombe Dickwandig 50) była to bomba grubościenna używana przez Luftwaffe(niemieckie siły lotnicze) podczas II wojny światowej o masie 50-55 kg o średnicy 203mm oraz długości 1.09m następnik bomb SC. Jak może wiecie lub też nie Miedzno było bombardowane podczas II wojny światowej jedna z bomb uderzyła w szkołę (teraz świetlica miejska oraz remiza strażacka) druga zaś wylądowała obok drewnianego domu nr 35 na podwórku. Po 74 latach od zakończenia wojny bomba została znaleziona podczas wyrównywania terenu jako niewypał w ziemi, nad bombom często przejeżdżały pojazdy cud że nie wybuchła. Posiadłość należy do mojego wujka często do niego jeździmy więc nawet nie wiedząc o tym chodziliśmy po bombie. Po przyjeździe saperów bomba została wywieziona na poligon wojskowy i zdetonowana.
W.G.
Meble po babci W moim domu znajduje się zestaw mebli, który pamięta odległe czasy. Historia zaczęła się w 1937 roku kiedy mój prapradziadek Robert Schulz postanowił zadbać o posag swojej najstarszej córki Jadwigi. Pojechał do znajomego stolarza i zamówił kredens duży, kredens mały oraz stół i sześć krzeseł z drewna dębowego. Stolarz przyjął zamówienie i w przeciągu roku meble były gotowe. Koszt mebli była to równowartość czterech koni. Niestety wkrótce nastały ciężkie czasy i rozpoczęła się II wojna światowa. Meble zostały schowane na strychu. Po wojnie moja prababcia Jadwiga ze swoją młodszą siostrą Haliną i swoim ojcem zostali zesłani na Sybir. Po dwóch latach, wówczas młode dziewczęta wróciły z niewoli. Prapradziadek nie miał tyle szczęścia i zmarł na wschodzie. Po powrocie moja prababcia opiekowała się młodszym rodzeństwem i prowadziła rodzinne gospodarstwo.
Dopiero w 1952 roku wyszła za mąż za Brunona Badźmierowskiego i opuściła rodzinny dom wraz z meblami, które przez tyle lat czekały na strychu. Przetrwały zawieruchy wojenne bez szwanku. Przy okrągłym stole odbywały się wszystkie rodzinne uroczystości. W 1992 roku po śmierci moich pradziadków meble znalazły się w domu ich córki Lidii (mojej babci). Nadal wszystkie uroczystości odbywają się przy tym samym stole. Bardzo cenimy sobie pamiątkę po moich pradziadkach i często wspominamy różne historię związane z moimi przodkami. Mam nadzieję, że meble prababci Jadwigi będą w naszej rodzinie jeszcze wiele lat.
Z.K.
Historia pewniej lalki Moją pamiątką rodzinną jest drewniana lalka w stroju ludowym. Lalka ma około 20 cm wysokości. Ubrana jest w długą spódniczkę w kolorze zielonym oraz czerwony gorset. Ma blond włosy spięte w dwa warkoczyki. Na głowie lalki znajduje się kolorowy zrobiony z wstążek wianek. Na nogach ma czerwone trzewiki, które w przeszłości były bardzo modne. Lalka ma niebieskiego koloru oczy oraz uśmiechnięty wyraz twarzy.
Lalka ta była własnością mojej prababci Halinki. Prababcia przywiozła ją z jednej z wycieczek, prawdopodobnie z Krakowa, około 1950 roku. Prababcia bardzo o nią dbała wiedziała, że kiedyś zostanie przekazana potomstwie. Po śmierci babci lalkę tę przekazał pradziadek mojej mamie. Moja mama była bardzo związana z babcią. Gdy była mała babcia ją wychowywała. Była też jej jedyną wnuczką dlatego chciała dla niej jak najlepiej. Babcia nie żyje już prawie 36 lat, ale lalka ciągle ją przypomina i nikt dotąd o niej nie zapomniał. W.P
Pamiątka po wujku Chciałabym wam przedstawić pamiątkę rodzinną, która należy do wujka mojej babci. Tata znalazł ją podczas remontu poddasza. Jest to dyplom dla żołnierza z podziękowaniem za walki podczas II Wojny Światowej. Zwróciłam się do babci z pytaniem do kogo on należy .Babcia powiedziała ,że jest to pamiątka po jej wujku Kazimierzu. Wujek w młodości był żołnierzem Wojska Polskiego. Brał udział w wielu toczących się walkach w obronie naszego kraju. Był mieszkańcem Osia. Po śmierci wujka Kazimierza pamiątka ta trafiła do prababci a ona przekazała ją mojej babci. Z opowieści babci dowiedziałam się ,że wujek Kazimierz przez wiele lat walczył w różnych bitwach, bronił wolności Polski na terenie kraju i poza nim. Rodzina myślała, że zginął gdzieś na froncie ,bo przez wiele lat nie dawał znaku życia. Jednak pewnego dnia po zakończonej wojnie powrócił pieszo do swojego miejsca zamieszkania, czyli do Osia. Dyplomem tym został nagrodzony w 1946 r. przez Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego. Informacji na ten temat udało mi się uzyskać tylko tyle, ile prababcia zdążyła przekazać swojej córce. Pamiątkę tą postanowiłam zachować dla siebie i pozostanie w naszej rodzinie jak długo będzie to tylko możliwe.
Pamiątka po dziadku Chciałabym opowiedzieć o pamiątkach po moim pradziadku Henryku, który był saperem i uczestniczył w m. innymi rozminowywaniu Wału Pomorskiego. Wał Pomorski został wybudowany w latach 1932-39 wzdłuż dawnej granicy niemieckopolskiej. Składał się z licznych fortyfikacji i bunkrów . Operacja oczyszczania kraju z min, amunicji, niewybuchów i innych przedmiotów niebezpiecznych wiązała się z dużym ryzykiem utraty życia lub zdrowia. Jestem dumna, z pradziadka, że wykonywał tak niebezpieczną służbę, choć bardzo potrzebną. Zawsze będę miała go w pamięci jako pogodnego, optymistycznego człowieka. J.U
Wspomnienie moich przodków z czasów II wojny światowej.
Mój pradziadek Maksymilian Piotrowski ur. 03.08.1915r. w niemczech w miejscowości Bezendorf. Był ojcem mojej babci Ewy Kufel z domu Piotrowska. Pradziadek gdy wstąpił do wojska był poza domem 9 lat. Służył w wojsku niemieckim, angielskim i polskim a także w wojsku u Andersa. Walczył pod Monte Kasyno za co miał krzyż zasługi. Następnie dostał się do niewoli niemieckiej, z której próbował ucieczki i się wydostał. Przebywał w Łagrze i też próbował ucieczki i się wydostał. Wstąpił do angielskiego wojska. Po skończonej wojnie wrócił do domu w angielskim mundurze. W.M
Osia 2021