Fora nova nr 5

Page 1

Gazeta

festiwalowa

Nr 5/21.11.2013

W numerze: recenzje spektaklu Wszyscy święci. Zabłudowski cud: s. 2-3 wywiad z reżyserem spektaklu, Piotrem Tomaszukiem: s. 5


m

Recenzja

CUDU NIE BYŁO

fot. Agnieszka Misiewicz

Teatr z Supraśla powraca do znanej już z poprzednich edycji festiwalu R@Port (Wierszalin. Reportaż o końcu świata) tematyki sekt i fanatycznych ruchów religijnych. Tym razem końca świata nie będzie, za to ukaże się Matka Boska. Reakcje lokalnej zbiorowości na oba zjawiska okazują się zaskakująco podobne do siebie. Tego samego nie można natomiast powiedzieć o środkach formalnych wykorzystanych przez reżysera, bo te uległy diametralnej zmianie. Wszyscy święci. Zabłudowski cud jest zbudowany na materiałach archiwalnych i innych śladach tamtych

rzędach ledwie ich słychać. Sprawdza się za to wielofunkcyjna, centralnie umieszczona szklana „kabi-

wydarzeń, które zachowały się do dziś, co podkreśla się w spektaklu co i rusz. Dotyczą one głównego wąt-

na” czy też klatka, która z powodzeniem zamienia się w budkę strażnika na przejściu granicznym, kon-

ku, czyli objawienia się Maryi Jadwidze, dziewczynce ze wsi. W tle pojawia się też Historia, ta pisana przez

fesjonał, a nawet miejsce domniemanego cudu. Tego rodzaju fragmentaryczne z pozoru kawałki

wielkie „H”. Widzów zalewa się slajdami, filmami i czytaniem dokumentów na przemian ze scenami o charakterze czysto dramatycznym. Wykorzystanie

opowieści składają się jednak na w miarę spójną i uporządkowaną strukturę narracyjną. Zabłudowski cud ma według deklaracji twórców permanentny sta-

ekranów pozwala zdystansować się na chwilę wobec scenicznego świata, komentuje wydarzenia i po-

tus work in progress, więc trudno od niego wymagać domkniętej konstrukcji. Sceny płyną swoim rytmem,

zwala odbiorcom na ich interpretację. Próba zmiany estetyki teatralnej, potrzeba poszukiwań formalnych

od króciutkich po dłużące się. Tych ostatnich jest trochę za dużo, z otwierającą spektakl sekwencją

oraz wprowadzenia wielu perspektywy, których podjął się zespół zasługują na uwagę i docenienie.

przemówienia Władysława Gomułki na czele. Przydługie sekwencje, połączone z koniecznością sku-

Niestety, rezultaty bywają różne. Niektóre rozwiązania sceniczne są bardzo udane, inne za to okazują się

pienia się na grze aktorów po drugiej stronie grubej szyby sprawiają, że łatwo zgubić wątek. Ponownie, te

zupełnie nietrafione i wręcz przeszkadzają w odbiorze spektaklu.

trudności w odbiorze wydają się raczej wypadkiem przy pracy niż zamierzonym efektem.

Do kategorii niefortunnych pomysłów należy scenografia. Przestrzeń pomiędzy sceną i widownią od-

Być może jest to efekt poszatkowanej struktury opowieści, ale jej najbardziej rzucającą się w oczy

grodzona jest metalowo-szklanymi konstrukcjami, prawie ścianami. Kreuje się w ten sposób niezwykle

cechą jest brak celowości. Nie chodzi tu bynajmniej o poszukiwanie bliżej niesprecyzowanego „przesła-

silne poczucie dystansu, właściwie można już mówić o budowaniu bariery między sceną i widownią. O ile na ekrany można patrzeć jako na celowe obalenie iluzji, o tyle ta fizyczna zapora nie zostaje w przedstawieniu wykorzystana. Co więcej, gdy aktorzy znajdują się w głębi sceny, to w dalszych

nia”, tylko o bardziej ogólne poczucie realizacji jakiegoś wcześniejszego założenia lub jakiegokolwiek przejęcia się podejmowaną tematyką. Tymczasem widz zderza się właściwie z pustką. Na dobrą sprawę żadna scena nie wybrzmiewa wystarczająco mocno, aby nadać ton całemu przedstawieniu. Jedynym, finalnym komentarzem do wydarzeń okazuje się krótki filmik, na którym widzimy Jadwigę niesioną na miejsce objawienia. Otwarte zakończenie ma swoje uzasadnienie – cudu nie można przecież zbadać do końca ani spointować ładną frazą. Szkoda, że nie udało się doświadczyć tej nieuchwytnej cudowności poprzez teatr.

Aleksandra Spilkowska 2


Recenzja

WIARA W CZASACH TOTALITARYZMU

m

Boskiej były u niego katalizatorem zbiorowej paranoi. Fellini swoim zwyczajem całą sytuację odmalował „grubą” kreską. Na miejsce, w którym miało nastąpić kolejne objawienie, zjechało się tysiące ludzi chorych i niepełnosprawnych, którzy w akcie desperacji uwierzyli w cudowne uzdrowienie. Ta zbiorowa paranoja, która w filmu Felliniego była obserwowana przez telewizyjne kamery, osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy zebrani ludzie rzucili się na drzewo, pod którym miało miejsce objawienie i rozerwali je na strzępy. Intencje Felliniego są dość jasne, czego niestety nie da się powiedzieć o Piotrze Tomaszuku. Odnoszę wrażenie, że rozważania na temat tego, czy ten (i każdy inny) cud miał miejsce, do niczego nie prowadzą. Opowieści o podobnych zdarzeniach traktują o pragnieniu, że coś w naszym życiu zmieni się na lepsze, że odmieni się los. Dziś z tych samych powodów gramy w totolotka. Jak wynika ze spektaklu, konsekwencją objawień w Zabłudowie były represje i szykany ludzi, którzy uczestniczyli w poruszanych w spektaklu wydarzeniach. Manifestacją i protestem w tamtych czasach było już samo pójście na mszę do kościoła. Każde większe zbiorowisko ludzi było dla władzy ludowej niebezpieczne. Z przedstawienia dowiadujemy się też, że wiele z osób biorących udział w tamtych zdarzeniach zostało uznanych za niepoczytalne i odesłanych na leczenie psychiatryczne. Przedstawieniu, które stworzył Tomaszuk, można zarzucić wiele – począwszy od dłużyzn, na przedstawieniu ludzi mieszkających na wsi w sposób jednowymiarowy skończywszy. Jego wartością jest jednak to, że ukazało absurd i bezwzględną brutalność totalitarnego systemu, który gotowy jest wyeliminować każdą jednostkę, która nie mieści się w jego ściśle określonych ramach.

Teatr Wierszalin został założony przez Piotra Tomaszuka i Tadeusza Słobodzianka w 1991 roku na Białostocczyźnie. Zaliczany jest do tzw. teatrów antropologicznych, nawiązujących do wierzeń, mitów, tradycji i folkloru. Spektakl Wszyscy święci. Zabłudowski cud w reżyserii Tomaszuka to osiemnasta produkcja tego teatru, a jej premiera odbyła się w ubiegłym roku. Tytułowy zabłudowski cud to historia o objawieniu Matki Boskiej, którego w 1965 roku doświadczyła Jadwiga Jakubowska, i o jego konsekwencjach. W czasie pierwszego objawienia pojawiła się zapowiedź kolejnego – na dzień 30 maja tego samego roku. Do Zabłudowa przybyło wtedy około 1000 osób chcących zobaczyć Matkę Boską. Między przybyłymi a milicją, która użyła gazów łzawiących, doszło do starć. Jak można się domyślać, Cud Zabłudowski nigdy nie został wyjaśniony, ani nie został uznany przez Kościół katolicki. Scenografię spektaklu tworzy zaledwie kilka rusztowań i ekrany, na których wyświetlane są wizualizacje. W różnych momentach spektaklu widzimy na nich wystąpienie partyjnego przywódcy, tłum ludzi idący na Zabłudowskie pole, oraz krótkie kolaże filmowe – „apokryfy”; nie wiadomo, czy to, że wszystkie były niemal identyczne to zabieg celowy. Zdarzenia z Zabłudowa owiane są tajemnicą, a do świadków i ich uczestników jest trudno dotrzeć. Wspomnienia osób, które podzieliły się swoją wiedzą, zdążyły ulec zatarciu. Koresponduje to z zamysłem scenograficznym, gdyż aktorzy często byli przesłaniani przez ekrany i rusztowania, co nawiązywało do tajemniczej aury wydarzenia. W cuda można wierzyć, ale na pewno nie da się ich racjonalnie wyjaśnić. Federico Fellini w La dolce vita komentuje bardzo podobne zdarzenie. Objawienia Matki

Joanna Grześkowiak Teatr Wierszalin w Supraślu Piotr Tomaszuk:Wszyscy święci. Zabłudowski cud inscenizacja i reżyseria: Piotr Tomaszuk współpraca reżyserska: Rafał Gąsowski muzyka: Piotr Nazaruk; występują: Katarzyna Grajlich, Paula Czarnecka, Rafał Gąsowski, Dariusz Matys, Jan Tuźnik, Katarzyna Siergiej, Miłosz Pietruski premiera: wrzesień 2012

3


h

Wywiad

NIE BYŁEM BEZBRONNY WOBEC KŁAMSTWA

godne, że odpowiadają temu, co noszą w sobie ludzie bezpośrednio zaangażowani w wydarzenia zabłudowskiego cudu. Uważałem za sukces to, że udało się nam nie naruszyć tej tkanki, którą bym nazwał normą natury moralnej.

Z Piotrem Tomaszukiem, reżyserem spektaklu Wszyscy święci. Zabłudowski cud Teatru Wierszalin z Supraśla, rozmawia Anna Petynia.

Byli widzowie, którzy protestowali i mówili: „Nie! To było inaczej…”?

fot. Materiały Teatru

Właśnie nie. Było wielu ludzi, którzy przychodzili i mówili: bardzo wam dziękujemy, że przypomnieliście nam o tym, istnieje szansa, że dzięki temu temat się odkopie, coś wróci. Dopiero kontaktując się z przedstawionym tytułem uświadamiali sobie, ile straciliśmy wszyscy w momencie milczenia. Milczenia, które było być może jakoś sterowane. Oczywiście zaraz po 1965 roku nie pozwalała o tym mówić cenzura. Na mówienie o Zabłudowie pozwolenie miał tylko jeden dziennikarz w Warszawie, czołowy partyjny, rzec można numer jeden, Ambroziewicz. Został upoważniony do napisania oficjalnej książki tłumaczącej to wydarzenie. Napisał ją, a ja weryfikowałem później prawdziwość i zasadność treści książki, przeprowadziłem na niej śledztwo. Później zaczęło się przechodzenie przez źródła takie jak prasa i relacje, raporty partyjne płynące do Warszawy. Wtedy był obowiązek codziennego raportowania wydarzeń tego, co się dzieje na tym polu do wojewódzkiej komendy – były to raporty milicji i SB.

Anna Petynia: Ile czasu kształtowała się forma dramatu i spektaklu, który dziś zobaczyliśmy na scenie? Pytam z powodu specyficznej pracy nad tym dziełem, określanej mianem work in progress. Piotr Tomaszuk: Próby, których nie ujawnialiśmy publiczności trwały pół roku. To było moje zbieranie materiału faktograficznego i literackiego, przymiarki aktorskie. W tym czasie wiedzieliśmy już, jak to zagrać, natomiast szukaliśmy tego, co powiedzieć.

Od momentu premiery spektakl jeszcze ewoluował?

Ile tomów akt się zachowało?

Relacje, które spłynęły do nas po premierze, nie zmieniły w sposób rewolucyjny żadnego z wątków. Po prostu wszystkie, chwalić Boga, udało mi się tak skonstruować, że jeśli nawet są zakorzenione w historii i faktach, to są na tyle wiary-

Tego nie powiem, nie potrafię sprecyzować liczbowo. Część nie zachowała się do dziś. W całą robotę zaangażowanych było kilkuset milicjantów. Te wszystkie służby ze sobą współpracowały, to nie było tak, że esbecy raz się pojawili, a raz nie. Musiano od tych wszystkich ludzi groma-

4


Wywiad| Esej

TEATR W PRZESTRZENI MITYCZNEJ

dzić na jednej płaszczyźnie informacje, by się w ogóle o czymś dowiedzieć. Przy absolutnej szczelności informacji, partia nie dysponowała żadnymi faktami o tym, co się tam właściwie dzieje. Wiedzieli, że się ludzie gromadzą, że przyjeżdżają autobusy, że droga z Białegostoku do Zabłudowa była cała zablokowana autobusami, furmankami, ciągnikami. Nie można było nią w ogóle przejechać.

Teatr Wierszalin gościł na Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port niejednokrotnie. W trakcie II edycji w 2007 roku zaprezentowano i nagrodzono Grand Prix spektakl Bóg Niżyński, zaś rok później uhonorowano I nagrodą Wierszalin. Reportaż o końcu świata. Tym razem teatr przyjeżdża z zeszłoroczną produkcją Wszyscy święci. Zabłudowski cud. Nad wszystkimi tytułami artystyczną pieczę sprawował Piotr Tomaszuk, dyrektor, główny reżyser i współzałożyciel teatru.

Skąd dowiedział się Pan o tych wydarzeniach? Mój ojciec stamtąd pochodzi i był ich uczestnikiem. Ja szedłem tropem jego relacji. Nie byłem bezbronny wobec kłamstwa. Miałem jakąś kotwicę z powodów rodzinnych. Znam skalę wydarzenia.

Jak długo zmagał się Pan z tym tematem, zanim powstał spektakl, który zobaczyliśmy na R@Porcie?

Teatr Wierszalin został założony w 1991 roku przez Tomaszuka właśnie oraz grupę aktorów m. in. z Teatru Lalki i Aktora Miniatura w Gdańsku, z którymi współpracował tworząc Turlajgroszka – inscenizację tekstu Tadeusza Słobodzianka. Dobór materiału nie był przypadkowy, gdyż dramatopisarz również współtworzył ten teatr w początkowych latach jego działalności. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat swojej działalności Wierszalin stał się jednym z ważniejszych ośrodków na teatralnej mapie Polski i nie tylko. Obok Gardzienic czy Teatru Pieśni Kozła nazywany jest polskim teatrem eksportowym. O jego zagranicznym sukcesie świadczy choćby trzykrotnie otrzymana w latach dziewięćdziesiątych nagroda teatralna Fringe First, jedna z bardziej prestiżowych nagród przyznawana na międzynarodowym konkursie teatralnym w Edynburgu. Jednym z podstawowych cech dystynktywnych Teatru Wierszalin jest fascynacja bogactwem kulturowym pogranicza europejskiej cywilizacji, a w szczególności pogranicza polsko-białoruskiego. Nieprzypadkowo teatr ma swoją siedzibę w Supraślu, niewielkim miasteczku w powiecie białostockim. Z jednej strony to zainteresowanie antropologiczne kształtuje estetykę charakterystyczną dla tej formacji teatralnej, ale sięga ono znacznie głębiej i stanowi przede wszystkim o perspektywie świa-

Kilkanaście lat temu powstała pierwsza wersja, niewłaściwie konfrontującą coś, co teraz uważam za misję takiej instytucji kultury, jaką jest Wierszalin. Chodzi o to, by ocalać to, co jest możliwe, od zapomnienia. Chcę rozgraniczać to, co jest czarnym PR-em, bo jest łatwo pisać sztuki, w których wróg jest jeden, walić go w mordę po prostu. Czy ten wróg nazywa się facet z jedwabnego, czy to ksiądz z U Pana Boga za piecem. Ważne, że to, co jest normą informacyjną na temat Podlasia jest kłamstwem, fikcją, czasem poczciwym kłamstwem, ale nie ma żadnego związku z pokazywaniem świata i ludzi w zgodności ze stanem rzeczywistym. Nie towarzyszy mi wezwanie do realistycznych obrazów w teatrze, broń Boże. Ta faktografia, która jest niezbędna, znalazła jakiś dystans, byśmy nie byli więźniami reality, ale żebyśmy potrafili reality podnieść do rangi mitu. Można to zrobić tylko wtedy, gdy o reality się fot. Agnieszka Misiewicz

mówi prawdziwie. Gdy mówi się nieprawdziwie, nie odnosi do rzeczywistości, to się opowiada baśnie, a nie mity. A baśnie, to literatura poczciwa, ale dla dzieci.

5

h


fot. Materiały Teatru

u

Esej topoglądowej i ideowej Wierszalina. Tematy znacznej części spektakli, zwłaszcza tych najbardziej znanych produkcji, czerpią z lokalnej historii – opowieści częściowo opartych na faktach, częściowo funkcjonujących w przestrzeni mitycznej. Głównie eksplorowane tematy dotyczą wierzeń, obrzędów, domniemanych cudów, a także szaleństw i przeżyć mistycznych, w które tereny Podlasia wyjątkowo obfitują. Tereny te zamieszkują bowiem zarówno katolicy, jak i prawosławni, święta obchodzi się podwójnie. Ludzie różnych wyznań potrafią ze sobą współistnieć, ale potrafią się również zwalczać, niekiedy z fanatycznym zacięciem. Tomaszuk i jego zespół sięgają jednak dalej, poszukując bohaterów istniejących poza lokalnym kontekstem jak na przykład w przypadku spektakli Bóg Niżyński czy Ofiara Wilgefortis. Dzienniki i historia Wacława Niżyńskiego, wykonawcy najważniejszych baletów rosyjskich ze Świętem wiosny Strawińskiego na czele, Tomaszuk wykorzystuje, aby opowiedzieć o artyście balansującym między mistycyzmem, obłąkaniem i geniuszem. Twórcy sięgnęli również do postaci świętej Wilgefortis, męczennicy i kobiety, która „wymodliła sobie brodę”, aby nie poślubić poganina. Średniowieczna legenda zainspirowała artystów do poruszenia kwestii teologicznych w odwołaniu do chrześcijańskiej ikonografii. W spektaklu podjęto również problematykę związaną z płciową tożsamością człowieka. Jacek Wakar wspomina, że Ofiara Wilgefortis „mówi wprost o miłości największej, jaką tylko można sobie wyobrazić – o tak wielkim umiłowaniu Boga, że chcąc dać temu właściwy wyraz, trzeba samego siebie złożyć w ofierze. Jesteśmy głęboko związani z chrześcijaństwem, z Krzyża wyrastamy – mówi założyciel Wierszalina. I jest to credo artystyczne wszystkich jego, czasem trudnych i bolesnych, spektakli”1.

Stylistycznie spektakle Wierszalina łączy niezwykła prostota, rytmiczność, zespołowa gra aktorów czy dopracowanie ruchu w każdym calu. Przedstawienia cechuje nasycenie muzyką i śpiewem, odwołania do liturgii i różnorodnej obrzędowości, a także wykorzystanie drewnianych rzeźb, figur i masek, które współistnieją z żywymi aktorami. Artystyczne credo wiąże się z miejscem, w którym Teatr Wierszalin funkcjonuje, a nawet wpisane jest w samą nazwę teatru: „Ma ona co najmniej dwa znaczenia, a zaprzęga się w nią wiele wątków (...) – twierdzi Piotr Tomaszuk. – Geograficznie i historycznie związana jest z miejscowością, w której Eliasz Klimowicz, prorok, w latach 30. naszego wieku postanowił zbudować Nowe Jeruzalem. (...) Nazwa ma też znaczenie ukryte. »Nowe Jeruzalem« to fakt duchowy. A teatr to również fakt duchowy. I rzecz święta zarówno dla tych, którzy go robią, jak i dla tych, którzy oglądają. W tym sensie odniesienie do nazwy Wierszalin jest bardzo zasadne”2. Bezpośrednio do wydarzeń z lat trzydziestych i losów Proroka Ilji nawiązuje spektakl Wierszalin. Reportaż o końcu świata powstały na podstawie książki Włodzimierza Pawluczuka pod tym samym tytułem, a także telewizyjna realizacja Proroka Ilji. Trzeba jednak pamiętać, że działalność teatru potrafiła swego czasu wzbudzać skrajne emocje. Jak pisał w 2006 roku Jacek Sieradzki, „w »Naszym Dzienniku«, ukazał się elaborat podlaskiego senatora Jana Szafrańca poświęcony Teatrowi Wierszalin z Supraśla. Minister kultury i dziedzictwa narodowego zechciał dobrym słowem tudzież dofinansowaniem wspomóc tę scenę; senator uznał to za gruby błąd i przesyła ministrowi (a także marszałkowi województwa podlaskiego) „garść informacji i refleksji”, licząc najwyraźniej, że adresaci w obliczu opisanego bluźnierczo-skandalizującego oblicza teatru opamiętają się, uderzą w piersi, wycofają z poparcia i dotowania”3. Choć od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu, to sytuacja zdaje się nadzwyczaj aktualna, choć niekoniecznie w odniesieniu do Tomaszuka i jego zespołu.

Ula Bogdanów 2 P. Tomaszuk, cyt. za: M. Bujanowicz, Teatr Wierszalin, „culture.pl”, maj 2004, [dostęp 16.11.2013], <http://culture.pl/ pl/miejsce/teatr-wierszalin>. 3 J. Sieradzki, Cenzura ziemska i niebiańska, „Rzeczpospolita” 2006, nr 12.

1 J. Wakar, Od początku do końca świata, „Ozon” 2006, nr 14/12.04.

6


Felieton

d

*** Postanowiłam napisać dramat. Tak, czas przerwać hegemonię tych samych nazwisk na liście finalistów. A co! Poszłam za niekoniecznie wypowiedzianą wprost odezwą jednego z członków kapituły tegorocznej nagrody dramaturgicznej. Czy mogłabym zostać autorką? Wpasowuję się w typologię skodyfikowaną przez redakcyjną koleżankę Petynię. Rozwiane włosy mam, bojówki w szafie – z czasów harcerskich, podkrążone oczy – jak najbardziej, jakem spracowana córa Narodu, jakąś przeszłość związaną z pisaniem też posiadam, szarych swetrów kilka, o mikserze nie wspomnę. Tylko od czego zacząć? Postanowiłam zasięgnąć rady u specjalisty. Jak zdobyć potrzebne rzemiosło? „No, można iść na warsztaty. Nie zaszkodzą, ale czy pomogą?” – stwierdził Artur Pałyga. – „Trzeba mieć coś do powiedzenia”. Co ja mogę powiedzieć? W dodatku ludziom i żeby jeszcze kogoś to obchodziło, i chciało się toto oglądać w teatrze. Wsłuchując się w głosy obecnych w tym roku na R@Porcie artystów mogę pójść ich tropem i dać widzowi kawałek siebie albo oddać głos kobietom. Hm, może z uwagi na moją kondycję genderową oddam głos komuś innemu: dzieciom lub zwierzętom. Tylko czy my (ja oraz polska scena narodowa) jesteśmy na to gotowi? Może inaczej. Czego unikać? „Nie pisz o tym, co jest ci bardzo bliskie, zbyt bliskie, bo wtedy będzie nudne, niedobre” – dźwięczy w głowie głos laureata GND. No to odpada kobiecość w czasach kryzysu męskości, walka o byt w kapitalistycznej rzeczywistości, rodzina, teatr. „Te kwestie mogą się pojawić, ale nie mogą być głównym tematem sztuki” – uspokaja pisarz. „Może pomóc pisanie na zamówienie” – zawęża opcję co mam do powiedzenia do opcji co mam do powiedzenia na zadany temat. Tak, to może być nawet lepiej. Z uwagi na traumę obo-

wiązku szkolnego dostosowywanego do coraz nowszych wymogów, wciąż mam dość mocno zinterioryzowany schemat funkcjonowania w ramach. Coś o nas, o Polakach, może Święta Polskie – właśnie, odliczanie rozpoczęte! Na to zawsze będą zamówienia. „Dobrze się pisze przy muzyce – nadaje klimat, określa rytm. To bywa pomocne”. No to zapuszczam coś energetycznego, etnicznego. Jest dobrze. To co, lecę od początku, to jest od prologu jakiegoś. Starodawnym, ale i współczesnym jednocześnie zwyczajem może chór wprowadzę. CHÓR: Ciemna noc, równonoc. Księżyc świeci jasno. Idzie zima, zimna ziemia, plonów teraz ni ma. Dziś Kniazini w lesie marzną Bo się do dziadów garną. Korzenie tradycji pielęgnują Lecz czy Polskę uratują? Przed zdziczeniem, zakłamaniem I z innością szamotaniem? Jest i mały, jest i duży Czemu zatem widzę chmury? Dziś odrzucić czas frasunek, reperować wizerunek Dobro, ciepło, miłość w sercu Autentycznie na widelcu? Krok w mrok. Cmok w krok

KONIEC Tyle w tym temacie. Nie zostanę laureatem.

Ula Bogdanów

7


t

Refleksja | Zasłyszane

REFLEKSKJA O AKTORZE-REFLEKTORZE Natalia Grygiel

Nadawca: Reżyser

Odbiorca: Reżyser

Podmiot: Aktorzy

- Toma szuka potwora. - Dlaczego? Na co? Po co? - Żeby zeżarł aktora! Przedmiot: gra, kreacja, rola,

Pomocnicy: cud

Przeciwnicy: Reżyser

ZASŁYSZANE • • • •

To jest taka trochę porzucona historia, takie niechciane dziecko – Łukasz Rudziński I po cudzie, i po cudzie, hop, hop, hop! – Katarzyna Siergiej Podlasie ma czym zaszaleć! – Katarzyna Siergiej Ale czy to świadczy o tym, że Matki Boskie spadały jak grzyby? – Piotr Tomaszuk

Teraz teatr zaczyna się od dziury w płocie; jeśli zaczyna się od dziury w płocie, to zaczyna się go zasłaniać – Piotr Tomaszuk Nie chcę wpisywać się w nurt polskiej dramaturgii pod tytułem „przypierdolić czarnemu” – Piotr Tomaszuk

Gazetę festiwalową redagują: TEATRALIA (www.teatralia.com.pl) w składzie: Ula Bogdanów, Agnieszka Domańska, Natalia Grygiel, Joanna Grześkowiak, Anna Kołodziejska, Agnieszka Misiewicz (redakcja), Anna Petynia, Aleksandra Spilkowska, Joanna Żabnicka (korekta) skład i łamanie: Monika Ambrozowicz kontakt: poznan@teatralia.com.pl zdjęcie na okładce pochodzi ze spektaklu Wszyscy święci. Zabłudowski cud, fot. Agnieszka Misiewicz

8


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.