Herling-Grudziński Gustaw - Inny świat

Page 110

dębu - i chciał jeszcze przed śmiercią zobaczyć syna. Pamfiłow kochał młodego Saszę miłością zupełnie zwierzęcą. Często po pracy kładł się na pryczy, wpatrywał się godzinami w stojącą obok fotografię, dotykając jej przekrzywionymi ze starości palcami, i wkładał w swój wzrok tyle zapamiętania i tęsknoty, że trącony znienacka budził się jak z głębokiego snu. Tłumiąc przyrodzoną nieufność, Pamfiłow wierzył głęboko, że uczciwą pracą zasłuży sobie w końcu na „swidanije” z synem. Tego przywiązania nie osłabiał nawet fakt, że nie spotykało się ono z pełną wzajemnością. Listy Saszy - które znaliśmy prawie na pamięć, bo stary Pamfiłow odczytywał je nam po kilkanaście razy - były krótkie, powściągliwe i bystrym słuchaczom mogły przywodzić na myśl fragmenty z „politgramoty”. Sasza cieszył się, że ojciec jest zdrów i pracuje, donosił o postępach w karierze wojskowej, wtrącał parę uwag na temat szczęśliwego życia w Związku Sowieckim i polecał ojca sprawiedliwości wyroków „naszej socjalistycznej ojczyzny”. Stary Pamfiłow czytał wolno pierwszy i drugi ustęp, przebiegał z nutą irytacji w głosie przez trzeci i długo delektował się ostatnim, rozgryzając uważnie każde słowo. „Widzicie - tłumaczył nam z zapałem i lekkim zakłopotaniem - to z musu, a to z serca. Dobre sobie - sprawiedliwości wyroków sowieckich! Bogu, Bogu mnie poleca Saszeńka, synok jedyny”. A potem: „Nie zmienią chłopcu duszy, choćby tam diabeł był przy robocie. Ja go wychowałem, Kozak doński Pamfiłow, gospodarz na własnej ziemi”. Mówiło się też o nim w obozie „ten stary choziain Pamfiłow”, a młodego Saszę znało z listów i opowiadań co najmniej kilkudziesięciu więźniów. Ale nie wszyscy byli tak pewni jak ojciec, że „chłopcu nie zmienią duszy”. Do innych więźniów przychodziły bowiem listy, w których ani słowa nie było o ,, socjalistycznej ojczyźnie”. I Pamfiłow musiał czuć sam, że sprawa nie jest taka prosta, skoro szukał po każdym liście potwierdzenia w naszych oczach. „No pewnie, Pamfiłow - mówiliśmy na przekór ukrytym obawom - nie zmienią, nie zmienią. Dobre ziarno nie wyda nigdy złego plonu”. Listy Saszy miały jednak to do siebie, że były bardzo stare: pochodziły głównie z roku 1939. Ostatni, datowany w listopadzie 1939 i pisany jak gdyby w pośpiechu, otrzymał Pamfiłow w marcu 1940 roku, a więc na długo jeszcze przed moim przybyciem do obozu. Potem powstała długa przerwa, ale Pamfiłow wypełniał ją nieustannym odczytywaniem dawnych listów. Kiedy go poznałem, znalazł we mnie wdzięcznego słuchacza, który zaczął czytać od połowy drukowaną w dzienniku powieść i z tym większą uwagą słuchał teraz poprzednich odcinków. Nasza zażyłość zaczęła się od tego właśnie: dzięki mnie bowiem listy stare stawały się znowu raz jeszcze świeże.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.