Monitor Polonijny 2015/06

Page 1

ISSN 1336-104X

Monitor06:2015 29/05/15 13:02 Page 33

Jak zostać obywatelem

Wybory prezydenckie str. 2, 10

Słowacji? str. 16

Krystyna Janda: „Lubię szary dzień aktora” str. 6


Monitor06:2015 29/05/15 12:58 Page 2

Wybory prezydenckie pełne niespodzianek

a miało być tak nudno Ch

yba nie takiego finału się spodziewaliśmy na początku kampanii prezydenckiej w Polsce w 2015 roku. Prezydent Bronisław Komorowski jeszcze parę miesięcy temu był niemal pewnym zwycięzcą, któremu nic nie mogło zagrozić w drodze po reelekcję. Różnego rodzaju badania opinii społecznej wskazywały, że cieszy się zaufaniem 60% Polaków. Swój udział w wyścigu prezydenckim zapowiadały mało znane osoby, jak choćby Paweł Tanajno – lider środowiska Demokracji Bezpośredniej. W szranki wyborcze nie stanęli liderzy największych partii, na start nie zdecydował się ani prezes PiS Jarosław Kaczyński, ani Leszek Miller szef SLD, nawet Janusz Piechociński lider koalicyjnego PSL zapowiedział na samym początku kampanii, że nie jest zainteresowany startem w wyborach i długo trwały dyskusje, czy ludowcy powinni wystawić własnego kandydata. Jedynie liderzy partii walczących o przeżycie zadeklarowali swój start w wyborach, stąd swoją kampanię szybko zainaugurował Janusz Palikot i wieczny kandydat Janusz KorwinMikke. Ostatecznie PiS zdecydował, że o prezydenturę w jego imieniu powalczy Andrzej Duda, młody europoseł (43 lata), którego największym problemem była niska rozpoznawalność – ze względu na zbieżność nazwisk mylono go z przewodniczącym „Solidar ności” Piotrem Dudą. Leszek Miller z kolei przeforsował, by kandydatką SLD została Magdalena Ogórek (36 lat), 2

wykładowczyni akademicka i częsta komentatorka wydarzeń politycznych w różnych mediach. Lider SLD chciał w ten sposób zablokować start innym politykom lewicy, którzy później mogliby stanowić dla niego konkurencję, i pokazać, że jego partia jest otwarta na ludzi młodych oraz wykształconych. W takiej sytuacji prezydent Komorowski i popierająca go PO byli pewni siebie i jeszcze na tydzień przed pierwszą turą wszem i wobec głosili, że wybory rozstrzygną się już 10 maja. Niemrawej kampanii urzędującego prezydenta towarzyszyła nieźle poprowadzona kampania Andrzeja Dudy i rosnąca z dnia na dzień grupa zwolenników Pawła Kukiza. Przed pierwszą turą to temu ostatniemu udało się najbardziej efektywnie zmobilizować swoich zwolenników. Bez struktur, bez budżetu, pod hasłem walki z establishmentem i z postulatem wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych doprowadził do potężnej aktywizacji ludzi w każdym zakątku kraju i na emigracji. Efektem było powszechne zaskoczenie po opublikowaniu wyników po I turze wyborów. Z ogromnego poparcia dla prezydenta Komorow skiego zostało ledwo ponad 33%. Ko morowski musiał też przełknąć gorzką pigułkę porażki, bo o jeden punkt procentowy lepszy okazał się wynik Andrzeja Dudy. Paweł Kukiz wyścig prezydencki zakończył na trzecim miejscu z poparciem prawie 21%. Jak podały media jeden głos na Kukiza kosztował jego sztab 17 groszy, pod-

czas gdy na Komorowskiego i Dudę w okolicy 2 złotych – tak wynikało z danych o budżetach na kampanię przekazanych przez komitety wyborcze. Szok obozu władzy musiał być chyba potężny, bo w poniedziałkowy poranek prezydent Komorowski szybko próbował zagospodarować elektorat Kukiza, rozpisując referendum m.in. umożliwiające wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. W wyniku tego 6 września Polacy będą mieli okazję wziąć udział w ogólnokrajowym referendum. Jednak inicjatywa prezydenta nie spotkała się aprobatą Pawła Kukiza i większości jego zwolenników, którzy uznali ją wyłącznie za chwyt wyborczy. Dwa tygodnie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborczą były przez obu kandydatów wykorzystane przede wszystkim na mobilizację własnego elektoratu. W efekcie obserwowaliśmy bardziej różnego rodzaju działania marketingowe niż poważną debatę publiczną. Potwierdziły to też dwie debaty telewizyjne, w których obaj kandydaci próbowali przekonać wyborców do siebie. Sondaże wyborcze, publikowane tuż przed niedzielą, pokazywały, że walka jest wyrównana i obaj kandydaci idą łeb w łeb. Zwycięzcą został jednak Andrzej Duda, zdobywając 51,55 % oddanych głosów. Wydaje się, że sukces zapewniły mu dwa czynniki: utrzymanie mobilizacji elektoratu prawicowego oraz przekonanie do siebie większości wyborców Pawła Kukiza. W Polsce zaczyna się nowy etap, który być może zaowocuje przebudową całej sceny politycznej, wobec czego jesień zapowiada się wyjątkoPIOTR BAJDA wo interesująco. Instytut Politologii UKSW

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 12:58 Page 3

Gdyby przy przedstawianiu czerwcowego numeru „Monitora Polonijnego“ chcieć operować kolorami, z pewnością byłaby to ciekawa paleta barw. Dominujące byłyby kolory biały i czerwony, bowiem to one opisać mogą ostatnie wydarzenia polityczne w Polsce, czyli wybory prezydenckie. Artykuł dotyczący tego ważnego wydarzenia w Polsce znajduje się na stronie 2, zaś wyniki głosowania słowackiej Polonii zostały przedstawione na stronie 10. Biały, niebieski, czerwony są kolorami słowackiej flagi, a zatem dobrze oddają charakter artykułów poświęconych tematowi, jak ubiegać się o słowackie obywatelstwo. Materiały, które mogą być praktycznym poradnikiem dla tych, którzy rozważają możliwość przyjęcia słowackiego obywatelstwa, zostały specjalnie przygotowane z myślą o czytelnikach naszego pisma i znajdują się na stronach 16-19. Barwne wydaje się życie aktora. Szczególnie aktora tej miary, co Krystyna Janda. Ona sama jednak opisuje swój świat kolorem szarym. Wywiad z tą wielką polską aktorką „Krystyna Janda: Lubię szary dzień aktora“ znajdą Państwo na str. 6. W biało-czerwonych barwach można by też opisać świat haute couture w stałej rubryce „Polak potrafi“ na str. 26. Barwny charakter mają wydarzenia kulturalne, które odbyły się ostatnio na Słowacji, jak choćby prezentacja krakowskiej wystawy w Koszycach, której bohaterem jest Bractwo Kurkowe z lajkonikiem (str. 12), wystawa prac naszego rodaka z Trenczyna Gabriela Petraša (str. 13) czy koronek z Koniakowa pokazanych w Bratysławie (str. 15). W kolorach nadchodzącego lata utrzymany jest artykuł adresowany do dzieci w rubryce „Między nami dzieciakami“ na str. 31. Barwnie jawi się świat opisany przez naszą rodaczkę mieszkającą w Kenii, której artykuł znajdą Państwo w rubryce „Rozsiani po świecie“ na str. 30… A ponadto zachęcamy do lektury pozostałych, ciekawych artykułów ze stałych rubryk naszego pisma, życząc miłej lektury.

Wakacje cały rok

4

Z KRAJU

4

WYWIAD MIESIĄCA Krystyna Janda: „Lubię szary dzień aktora“

6

Z NASZEGO PODWÓRKA

9

Jak zostać obywatelem Słowacji?

16

ANKIETA Jak zostałem obywatelem Słowacji?

18

KINO – OKO Forrest Piszczyk polskiej historii

20

SŁOWACKIE PEREŁKI Było sobie morze…

21

WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI Król Górnych Węgier

22

POLSKA MEDIALNA Dziennikarskie kaczki, pudelki i grube ryby (cz. 1)

24

BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI Nudny trup, nudne śledztwo, Bonda nie było 24 POLAK POTRAFI Biało-czerwoni w świecie haute couture

26

CZUŁYM UCHEM Z dyskografii niedoszłego prezydenta (1)

28

OGŁOSZENIA

29

ROZSIANI PO ŚWIECIE Kenia – zew natury (2)

30

MIĘDZY NAMI DZIECIAKAMI To już czerwiec

31

PIEKARNIK Grilluj i baw się dobrze

32

ŠÉFREDAKTORKA: Małgorzata Wojcieszyńska • REDAKCIA: Agata Bednarczyk, Agnieszka Drzewiecka, Katarzyna Pieniądz, Magdalena Zawistowska-Olszewska KOREŠPONDENTI: KOŠICE – Urszula Zomerska-Szabados • TRENČÍN – Aleksandra Krcheň JAZYKOVÁ ÚPRAVA V POĽŠTINE: Maria Magdalena Nowakowska, Małgorzata Wojcieszyńska GRAFICKÁ ÚPRAVA: Stano Carduelis Stehlik ZAKLADAJÚCA ŠÉFREDAKTORKA: Danuta Meyza-Marušiaková ✝(1995 - 1999) • VYDAVATEĽ: POĽSKÝ KLUB • ADRESA: Nám. SNP 27, 814 49 Bratislava • IČO: 30 807 620• KOREŠPONDENČNÁ ADRESA: Małgorzata Wojcieszyńska, 930 41 Kvetoslavov, Tel: 031/5602891, monitorpolonijny@gmail.com • BANKOVÉ SPOJENIE: Tatra banka č.ú.: 2666040059/1100 • EV542/08 • ISSN 1336-104X Redakcia si vyhradzuje právo na redigovanie a skracovanie príspevkov Realizované s finančnou podporou Úradu vlády Slovenskej Republiky – program Kultúra národnostných menšín 2015

www.polonia.sk CZERWIEC 2015

3


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 4

To

jedno z najczęściej wypowiadanych dziecięcych życzeń – by mniej się uczyć, a więcej odpoczywać, podróżować i bawić się. Dzień Dziecka, obchodzony na Słowacji i w Polsce 1 czerwca, obfituje w takie marzenia, bo jak wiadomo największa radość każdego i małego, i dużego człowieka to swoboda od wszelkich obowiązków, a szkoła – oprócz życia towarzyskiego oczywiście – to same trudy, zmagania i nerwy. Już na poniedziałkowych

KANDYDAT PIS Andrzej Duda zwyciężył 24 maja w II turze wyborów prezydenckich. Otrzymując 51,55 proc. głosów; urzędującego prezydenta Bronisława Komorow skiego poparło 48,45 proc. wyborców. Frekwencja wyniosła 55,34 proc. Nowy prezydent zostanie zaprzysiężony 6 sierpnia i wówczas obejmie urząd. Zwycię 4

cały rok lekcjach uczeń marzy o piątkowym popołudniu i najbliższym długim weekendzie. Któż by nie chciał mieć porządnych wakacji – zwłaszcza, gdyby doświadczały ich nie tylko dzieci, ale również ciężko pracujący dorośli. Porzucając refleksję nad tym, kto miałby zarobić na te nieustające urlopy, muszę przyznać, że polscy przedsiębiorcy z branży tury-

stwo Dudy po bardzo zaciętej i wyrównanej przed II turą kampanii jest wielką niespodzianką. Podkreśla się, że Bronisław Ko morowski przegrał z kandydatem, który w momencie startu był mało znany i często mylony z szefem „Solidarności” Piotrem Dudą. Eksperci zwracają uwagę na bardzo dobrą kampanię Dudy oraz fakt, że sztab Komorowskiego który cieszył się 60 proc. poparciem - przespał swoją szansę, że kampania prezydenta była ospała i defensywna. Według wielu komentatorów zwycięstwo Dudy oznacza początek zmian w Pol sce, w tym także duże prawdopodobieństwo wygrania jesiennych

stycznej postanowili chyba zacząć spełniać dziecięce marzenia, bowiem zgłosili posłom swój projekt wydłużenia letniej kanikuły od połowy czerwca do połowy września. Inicjatywa ta miałaby na celu zwiększenie ruchu turystycznego w Polsce, bo przecież każdy wolny od szkoły czas daje się zauważyć zwiększonym ruchem nad morzem, jeziorami i w górach. Pomysł jest ciekawy, choć wcale nie oznacza, że uczniom przybędzie miesiąc wolnego. Otóż letnia przerwa w nauce miałaby zostać podzielona na części, podobnie jak podzielone są ferie zimowe, kiedy to dzieci z różnych województw odpoczywają kolejno w trzech różnych terminach. Górskie miejscowości rozkwitają wtedy na dłużej, bo i turystów nie brakuje aż do marca, a napływający z nizin goście nie narzekają na tłok i ścisk pod wyciągami. Gdyby w ten sposób zaplanować letnie wakacje, branża turystyczna mogłaby zwiększyć swoje zyski, bo czerwiec przestałby być miesiącem wyjazdów z maluchami (których nikt wtedy nie tratuje na plaży), a wrzesień nie zamykałby sezonu studenckim pożegnaniem lata. Minister edukacji narodowej odniosła się z rezerwą do tego projektu, ale mamy rok wyborczy, więc wszystko może się zdarzyć. Choć ostatnio nie brak głosów, że

wyborów parlamentarnych przez PiS. Pochodzący z Krakowa 43letni Andrzej Duda jest prawnikiem; ma żonę Agatę (córkę znanego poety Juliana Kornhausera) oraz 20-letnią córkę Kingę. TAKŻE 10 MAJA, w I turze prezydenckich wyborów wygrał Andrzej Duda, na którego zagłosowało wówczas 34,76 proc. wyborców. Ubiegający się o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski otrzymał 33,77 proc. poparcia. Wielką niespodzianką było trzecie miejsce Pawła Kukiza, który zdobył aż 20,80 proc. głosów. Kolejne miejsce zajął Janusz Korwin-Mikke z 3,26 proc. wyni-

kiem. Za wielką porażkę uznano wynik kandydatki SLD Magdaleny Ogórek, którą poparło 2,38 proc. – to najniższy wynik, jaki w wyborach otrzymał Sojusz. Jeszcze mniej osób zagłosowało na polityka PSL Adama Jarubasa (1,6 proc.) oraz przewodniczącego Twojego Ruchu Janusz Palikota (1,42 proc.). Pozostali mniej znani kandydaci otrzymali śladowe poparcie: Grzegorz Braun - 0,83 proc., Marian Kowalski - 0,52 proc., Jacek Wilk 0,46 proc., Paweł Tanajno - 0,20 proc. Frekwencja wyniosła 48,96 proc. NA WESTERPLATTE 8 maja odbyły się uroczystości upamiętniające 70. rocznicę zakończenia II wojny MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 5

nauczyciele pracują za mało, a ich ferie, wakacje i inne długie weekendy są solą w oku reszty społeczeństwa, to jednak trzeba przyznać, że w Europie są kraje, w których dzieci dłużej korzystają z wolności od lekcji. We Francji, na Litwie i Łotwie przerwa od nauki (oczywiście podzielona na części) trwa 17 tygodni w roku, 16 tygodni wolnego mają uczniowie w Rumunii, Finlandii i Islandii, a 15 – w Belgii, Turcji, na Węgrzech i Cyprze. Polska może się cieszyć 13 tygodniami przerwy w nauce, podobnie jak Czechy, Niemcy, Norwegia, Szwecja i Anglia. Najbardziej pokrzywdzone wydają się być dzieci na Słowacji i w

Danii – drzwi w ich szkołach są zamknięte na marne 12 tygodni. W Europie można zauważyć też inną tendencję – w niektórych krajach młodsi uczniowie wypoczywają dłużej, a starsi krócej – z reguły o dwa tygodnie. Każde państwo uważa, że opracowało najbardziej efektywny sposób na zarządzanie potencjałem młodych ludzi i optymalny stosunek czasu nauki do wypoczynku. Według analiz niezależnych ekspertów najlepszym miejscem do kształcenia się jest w Europie Finlandia, co wydaje się potwierdzać, że opcja porządnie wypoczętego ucznia przynosi efekty.

A co na to wszystko mają powiedzieć zbyt ciężko pracujący dorośli? Im nikt nie proponuje wydłużenia urlopów z ustawowych 26 do powiedzmy 40 dni. Oczywiście płatnych przez państwo, bo jak szaleć, to szaleć. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że kiedyś i to się zmieni. A tymczasem, wysyłając swoje pociechy na kolonie i obozy, zafundujmy sobie choć drobny odpoczynek w ramach licznych akcji typu „Lato w mieście”, o których napiszę już w następnym numerze. AGATA BEDNARCZYK światowej. Na zaproszenie prezydenta Bronisława Komorowskiego uczestniczyli w nich prezydenci Bułgarii, Chorwacji, Cypru, Czech, Estonii, Rumunii, Ukrainy, premier Słowacji, a także sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i przewodniczący Rady Europej skiej Donald Tusk. Pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża został złożony wspólny wieniec. W wygłoszonym o północy przemówieniu polski prezydent zwrócił uwagę, iż trwająca na Ukrainie wojna nie pozwala zapomnieć, że w Europie są jeszcze siły, które przywołują wspomnienie najczarniejszych okresów XX-wiecznej historii Europy. Wcześniej w Gdańsku CZERWIEC 2015

odbył się panel polityczny pt. „Integracja europejska. Lekcja wyciągnięta z II wojny światowej i jej współczesne znaczenie“, zorganizowany w Europejskim Cen trum Solidarności. SZESNASTEGO MAJA w Gdyni zostało otwarte Muzeum Emigracji, które powstało w odrestaurowanym budynku Dworca Morskiego na Nabrzeżu Francuskim. Z tego miejsca tysiące Polaków wyjeżdżało na zawsze z ojczyzny. Gdyńskie Muzeum mówi o powodach emigracji Polaków w różnych okresach, począwszy od XIX wieku; przypomina m.in. czasy Wielkiej Emigracji, wyjazdy z

przełomu XIX i XX wieku, wyjazdy zarobkowe w II Rzeczypospolitej, losy Polaków z okresu II wojny światowej, a także współczesną emigrację po 2004 roku, kiedy to Polska weszła do UE. Obecnie poza granicami kraju mieszka ponad 20 mln Polaków i osób polskiego pochodzenia, najwięcej w USA, w Brazylii, Niemczech, Francji i Kanadzie. DNIA 21 MAJA Senat zdecydował, że 6 września odbędzie się referendum, w którym Polacy odpowiedzą m.in. na pytanie, czy chcą wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, czy są za do-

tychczasowym sposobem finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz czy są za tym, aby wątpliwości w sprawach podatkowych były rozstrzygane na korzyść podatnika. Wniosek o referendum złożył do Senatu prezydent Bronisław Komorowski po I turze wyborów prezydenckich, kiedy okazało się, że ponad 20 proc. głosów otrzymał muzyk Paweł Kukiz, który startował z hasłem wprowadzenia w Polsce JOW-ów. Wynik referendum będzie wiążący, jeżeli weźmie w nim udział więcej, niż połowa uprawnionych do głosowania. MP

5


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 6

Krystyna Janda: „Lubię szary dzień aktora” Pani też widzi to tak, że ma swój wkład w obalenie komunizmu dzięki rolom w filmach Andrzeja Wajdy „Człowiek z żelaza“ czy „Człowiek z marmuru“? Nie, nie sądzę. Myślę, że te role miały znaczenie dla kultury. Także znaczenie społeczne, jednak – nie przeceniałabym tego. Ale stała się Pani Człowiekiem Wolności w plebiscycie „Gazety Wyborczej” i stacji telewizyjnej TVN. No tak, ale to za całokształt, także za stworzenie Fundacji i otwarcie dwóch teatrów, działających poza strukturami państwowymi. Robię po prostu swoje, z dobrym efektem, nie oglądając się na państwowe pieniądze. Zajmuję się kulturą. Nie zajęłam innego terytorium. Dalej robię to, co robiłam, tylko nowe czasy dały mi inne możliwości. Zajmuję się aktorstwem, reżyserią, rozmową z publicznością i ma to znaczenie. Ta scena teatralna to terapia? Dla mnie? Nie cierpię słowa terapia! Jest nadużywane i zastępuje inne, bardziej trafne. Jestem najbardziej zdrową, normalną osobą na świecie i żadnej terapii nie potrzebuję i nigdy nie potrzebowałam (śmiech)! Teatr nie może być terapią dla widzów? Może tak. Ale teatr jest teatrem, od kiedy powstał jest potrzebny ludziom do rozwoju duchowego, zrozumienia wielu spraw, uczy empatii, opowiada o świecie i ludziach, o ich uczuciach. Nie przepadam za rozmowami na temat, czym jest to, co robimy. Mam zawód, jestem aktorką. Uprawiam ten zawód najlepiej, jak potrafię. Koniec. Nie lubię całej tej otoczki, takich słów, jak terapia, posłannictwo itd. Że niby to jest coś więcej i znaczy więcej niż znaczy. Umiem grać. Umiem opowiedzieć jakąś historię. Jestem fachowcem. Umiem ludziom opowiedzieć ważne rzeczy i mniej ważne, 6

Ma

na swoim koncie Złotą Palmę za film „Przesłuchanie“. Jej wielką karierę zapoczątkowała współpraca z Andrzejem Wajdą. Jest nie tylko wybitną aktorką, ale i reżyserką, prowadzi dwa teatry, fundację, opiekuje się młodymi aktorami. Krystyna Janda zgodziła się na rozmowę dla czytelników naszego pisma, choć niechętnie udziela wywiadów. Zastaliśmy ją w warszawskim Teatrze Polonia, u progu którego witała gości przed jednym z sobotnich spektakli majowych. i śmieszne, i straszne. Taki zawód. To jest umiejętność, której się człowiek uczy. Po 40 latach pracy zawodowej trudno mi powiedzieć, że uprawiam jakąś terapię, a gram 300 razy w roku. To trochę za dużo na terapię (śmiech). Zawsze chce się iść do pracy? Nie! Najczęściej się nie chce i nie chce się wychodzić na scenę. Bardzo się nie chce czasem. Ale trzeba. Szczególnie od 10 lat od kiedy istnieje fundacja, nasze teatry i trzeba je utrzymać i zarobić na nowe produkcje. A zresztą… Potem, po 10 minutach spędzonych na scenie najczęściej zapominam, że mi się nie chciało, i gram z wielką przyjemnością. Czyli nie jest to uprzywilejowany zawód, któremu przypisuje się blask i chwałę – aktora też może znużyć codzienność? Nie zobaczy mnie pani w żadnej gazecie, w rubrykach towarzyskich. Tak zwana druga strona tego zawodu, reprezentacyjna, jest dla mnie koniecznością i nie bardzo ją lubię. Ostatnio też coraz rzadziej zgadzam się na wywiady, zdjęcia, nie bywam na premierach, chyba że służy to naszym

Jestem najbardziej zdrową, normalną osobą na świecie i żadnej terapii nie potrzebuję i nigdy nie potrzebowałam.

premierom, naszym teatrom i naszej pracy w fundacji! A tak w ogóle celebryckie istnienie mnie nie interesuje. Nie lubi Pani tego? Nie lubię. Poza tym w 99 procentach to jest strata czasu. A mnie czasu… żal. Lubię szary dzień aktora, reżysera i dyrektora teatru. Lubię pracowity i twórczy dzień, kiedy rodzi się coś nowego. Tyle! Jest Pani aktorką, ale wzięła sobie Pani na barki dodatkowe zadania związane z prowadzeniem teatru. Po co? Żeby się sprawdzić? Nie. Choć powodów było wiele. Odeszłam z teatru państwowego i przez rok nie dostałam żadnej propozycji. Postanowiłam otworzyć teatr, by móc czasem zagrać. Tęskniłam do grania, do teatru, do zawodu. A teraz… mamy 63 tytuły w programie, a oba teatry grają 880 razy do roku. Teatr totalny. Ja gram tylko w 8 sztukach, reszta występujących to aktorzy z całej Polski. Niektórzy ludzie w kryzysowych sytuacjach, kiedy na przykład stracą pracę, siedzą i płaczą, a Pani wzięła sprawy w swoje ręce… Wydaje mi się, że mnie nie dotyczą tego rodzaju dywagacje. Ja nigdy nie siedziałam i nie płakałam. Nigdy też nie czekałam na telefon, bo te telefony dzwoniły bez przerwy. Ja robiłam cztery filmy rocznie! Kiedyś. MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 7

Tęskni Pani za filmem? Może trochę, choć nie mam głodu grania. Zresztą nie ma dobrych dla mnie scenariuszy i ról. Najważniejszy film ostatnio to „Tatarak” Andrzeja Wajdy, nakręcony pięć lat temu. Nie myślała Pani o napisaniu scenariusza? Nie, zresztą mam tyle pracy, tyle zajęć, taki ból głowy i tyle problemów z fundacją, że… Ja jestem nie tylko dyrektorem artystycznym, ale też szefem literackim, gram, reżyseruję, ratuję. Naprawdę wykonuję pracę za wielu ludzi. Gdybym jeszcze miała napisać jakiś scenariusz… Poza tym moja kariera w jakimś sensie jest zamknięta. Jestem spełniona. Nie ma ról, o których marzę, więc mogę poświęcić swoje życie i czas młodym aktorom. Tak spędziłam ostatnie 10 lat. No a sama gram to, co uważam za ważne. Jedną z tych ważnych ról jest rola w spektaklu „Danuta W.“, który powstał na bazie książki napisanej przez żonę Lecha Wałęsy? Jak doszło do tego, że to właśnie Pani wystawia ten spektakl? Zadzwoniono do mnie z wydawnictwa, czy bym nie pomyślała o spek-

taklu na podstawie książki. Że pyta mnie o to pani Danuta (śmiech). Byłam zaskoczona i zaszczycona. Postawiłam tylko jeden warunek, że to ja muszę napisać adaptację. Pani Danuta się zgodziła. Z 500-stronicowej książki napisałam 72-stronicową adaptację teatralną. Pani Danuta i pan prezydent Wałęsa spektakl zobaczyli dopiero na premierze. Zagrałam go już ponad 150 razy. Jaka była reakcja pani Danuty? Myślę, że była i jest zadowolona (śmiech) i to jest najważniejsze. Nie wiem, czy przed wieloma aktorkami stanęło równie trudne zadanie. Jak do tej pory zawsze nagradzano mnie za ten spektakl owacjami na stojąco. Mam wielką satysfakcję. Ale jest to spektakl o Polsce. O nas, o naszej historii. Pani Danuta bardzo często siedzi na widowni. Dla mnie to było i jest także przeżycie pozaartystyczne i niebywała odpowiedzialność. Na jakiej podstawie dokonywała Pani wyboru, by pokazać te, a nie inne fragmenty z życiorysu Danuty Wałęsy? Z tej książki można by zrobić 10 bardzo różnych spektakli, o od-

ZDJĘCIE: ADAM KŁOSIŃSKI

CZERWIEC 2015

Nie ma ról, o których marzę, więc mogę poświęcić swoje życie i czas młodym aktorom. miennej wymowie i różnych tematach. Jest w niej tak wiele wątków, jest też wielonastrojowa. Pani Danuta jawi się w niej jako osoba oceniająca współczesność, karierę męża i swoje życie. Ja zagrałam swoją Danutę Wałęsę. To moja wersja. Bardzo ją lubię i szanuję. A poza tym jest to opowieść o Lechu Wałęsie i o mojej Polsce. Książka wywołała wiele kontrowersji, dyskutowano przecież o tym, co kierowało autorką, że zdecydowała się pokazać światu również i słabe strony swojego męża. Jak Pani to ocenia? Należy Pani do grona krytykujących Danutę Wałęsę, czy przyklaskujących jej? To wspaniała kobieta, godna szacunku, a jednocześnie dla mnie postać antyczna, nieodbiegająca od antycznych kanonów i tragedii. Trzeba mieć odwagę, by napisać książkę o tak wielkiej i skomplikowanej historii z punktu widzenia kobiety. Trzeba być naprawdę kimś, żeby w tamtych czasach z taką godnością wychować ośmioro dzieci. Los ją zaskoczył. Umiała mu sprostać. Trzeba być naprawdę wolnym wewnętrznie człowiekiem, by podjąć takie decyzje życiowe, które podjęła w momencie, kiedy Lech Wałęsa został prezydentem. Trzeba być niezwykle taktowną osobą, o wielkiej kulturze, by przez te pięć lat umieć się tak nosić, nie zrobić błędu, nie powiedzieć nic, co by obniżyło rangę Polski i rangę jej męża. Wiemy, że wielu pierwszym damom, wydaje się lepiej predysponowanym do tego stanowiska, zdarzało się popełniać błędy. Myślę, że pani Danucie powinniśmy dziękować, że w tych najtrudniejszych czasach umiała nas reprezentować. Zasługuje na bardzo wysoką ocenę i wdzięczność. Tym spektaklem można zainteresować widzów za granicą? Nie wiem. „Danutę W.“ zagrałam i w Niemczech, i na Litwie. 7


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 8

Nie spłacam żadnego długu, bo nie mam żadnego długu w stosunku do nikogo. Wróćmy do filmu. Jest Pani reżyserką, więc mogłaby Pani kreować filmową rzeczywistość. Kiedy wyreżyserowała Pani swój pierwszy film „Pestka“… I jedyny. Ale potem reżyserowała Pani spektakle… Tak, zrobiłam 13 teatrów dla telewizji. …Pani mąż mówił, że od tej pory nie będzie Pani czekać na telefony, ale Pani będzie dzwonić. Lepiej jest brać życie w swoje ręce? To taka różnica jak między dziennikarzem a szefem danej gazety, który decyduje o sensie i kształcie tego, co prezentuje gazeta. Jeżeli ktoś ma potrzebę wypowiedzenia się od siebie, bierze odpowiedzialność za wszystko i sam sobie wyznacza zadania, to jedyna droga. Nie szkoda, że wyreżyserowała Pani tylko jeden film? Realizacja filmu zabiera dwa lata pracy. Od kiedy otworzyłam fundację, nie mam czasu na nic więcej, nie mogę się stąd ruszyć. Ale to jest coś za coś. A poza tym po „Pestce“ dostałam tak okropne recenzje od krytyków, podniósł się krzyk w niebogłosy! Dziś ten film to klasyka gatunku. Odrzuca Pani propozycje gry także w zagranicznych filmach. Zagranie we francuskim czy nie mieckim filmie to cztery miesiące nieobecności. Niestety, fundacja jeszcze nie stoi tak silnie na nogach, bym mogła sobie pozwolić na to, że mnie tu nie będzie i że tu nie będę grać. Ale ma Pani przecież pomoc w córce – Marii Seweryn. Żeby nie było nieporozumień – ja prowadzę od strony artystycznej oba teatry (Teatr Polonia i Teatr Och – przyp. od red.)! Mam z jej strony wielką pomoc, dzięki czemu możemy mieć dwa teatry, ale jednak o arty8

stycznych planach decyduję jeszcze ja. Może za chwilę będzie decydować ona… Ale podobno córka dobrze sobie radzi? Świetnie. Zaczęła też reżyserować. Jednak nie jest to tak proste, jakby się mogło wydawać. Jestem szefem artystycznym obu teatrów, czyli czterech scen, a do tego trzeba zwyczajnie mieć duże doświadczenie i autorytet. Córka poszła w Pani ślady i jest aktorką. Bardzo dobrą aktorka na szczęście. Ale synowie się nie wybierają w tym kierunku. Na szczęście. Na szczęście? Moje życie zawodowe zawsze było szczęśliwe, ale wiem, jak wiele musiało się zdarzyć szczęśliwych przypadków, bym odniosła sukces, ile to kosztowało pracy i emocji. Zaczynałam pracę w zawodzie w dużo szczęśliwszych czasach dla aktorów. Dziś nikt o nich nie dba. Młodzież musi sobie radzić sama. Pogubiły się wartości, młodzi ludzie nie umieją sobie poradzić w dzikich czasach show-biznesu i królującej komercji. Dlatego kształtuje Pani swój wizerunek, posługując się mediami społecznościowymi? Po pierwsze, jeżeli istnieje takie narzędzie i jest dostępne, można dzięki niemu kontaktować się z widzami, to należy z niego korzystać. A po drugie, jest to kształtowanie wizerunku własnymi słowami, a nie pozostawianie tego komuś innemu. Wpisy na moim fanpage’u czyta więcej ludzi, niż wysokonakładowe pisma kobiece. Jeden z ostatnich moich wpisów miał półtora miliona odwiedzin w przeciągu pięciu godzin! To niesamowite narzędzie. Tymi wpisami Pani nas tak trochę wychowuje? Nie, raczej dzielę się swoimi doświadczeniami. Ludzie są mi za to wdzięczni. Mają one charakter raczej przyjaznych porad czy zwierzeń, pełnią rolę salonu towarzyskiego. Nie mam odczucia, że moi czytelnicy są przeze mnie pouczani.

Powiedziała Pani, że dawne czasy były lepsze dla aktorów. Dziś to Pani opiekuje się młodymi aktorami. Czy w ten sposób spłaca Pani dług za to, co dostała w tak zwanych lepszych czasach? Nie, broń Boże, ja nie spłacam żadnego długu! Moje szczęście polega także na tym, że główną część mojego życia przeżyłam w tamtych czasach. Nauczyłam się wtedy dziękować, za to choćby, że mój dzień mija bez tragedii. To były naprawdę trudne czasy. Dzisiaj dziękuję Bogu, że mogłam otworzyć teatry. W tamtych czasach to nie mogło się zdarzyć. Nie spłacam żadnego długu, bo nie mam żadnego długu w stosunku do nikogo. Nigdy nie kusiło Pani w tamtych czasach, by wyemigrować? Nie. W Polsce zawsze byłam elitą, byłam w pierwszym rzędzie! Gdybym wyjechała za granicę, to tam byłabym tylko gościem albo zajmowała dalsze rzędy. Zagrałam w dziesięciu filmach na Zachodzie. To dużo. Otrzymałam też bardzo znaczące nagrody. Ale zawsze byłam honorowana jako Polka, jako gość z Polski. A jednak niektórych naszych wybitnych aktorów czy reżyserów skusił Zachód… Mój zawód jest nierozerwalnie związany z językiem. Mówię po polsku, myślę po polsku. Nie wiem, czy potrafiłabym dla Francuzów czy Niemców tak wiele rzeczy zagrać. Znam historię naszego kraju, każdy niuans, smak każdego przymiotnika... Napisała Pani sześć książek… Nie napisałam tych książek. To są zebrane felietony, a to jest różnica. Ja nie miałabym czasu, by napisać tylu książek. Za każdym razem jest tak, że jakaś gazeta prosi, żebym pisała felietony, ja się na to zgadzam. Te książki są zbiorami tych felietonów, które powstawały latami. To, że je wydano, jest niejako poza mną.

W Polsce zawsze byłam elitą, byłam w pierwszym rzędzie! MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 9

Nie zamierza Pani napisać książki o sobie? Nie. Piszą o mnie książki, ale bez mojego udziału. Za chwilę taka książka znów się ukaże. Bardzo mi miło. Te książki powstają za Pani zgodą? Tak. Ale powstały też dwie książki bez mojej zgody. Jestem osobą publiczną, więc każdy może mnie oceniać i to upubliczniać. No trudno! W Pani teatrach pracują głównie kobiety. Łatwiej się współpracuje z kobietami? Nie wiem… Ostatnio pomyślałam sobie, że muszę tu wpuścić kilku mężczyzn, bo już mam trochę dosyć tych kobiecych klimatów (śmiech). Jakie są kobiece klimaty? Ja sama jestem kobietą i sobą jestem też zmęczona. Swoimi nerwami, niepokojami, obawami. Jednak przydałoby mi się trochę więcej spokoju. Kobiety wnoszą niepokój? Nie, kobiety wszystko traktują w większości emocjonalnie. Czasem w takim dużym przedsiębiorstwie, jakim w tej chwili są te dwa teatry i fundacja, przydałoby się mniej emocji. Jak Pani ocenia to, że Polsce udało się zyskać wreszcie Oscara? Zmieni to coś w polskiej kinematografii? Nie, generalnie nie, bo to nie zależy od jednego Oscara. Ale z polską kinematografią jest nieźle. Wszystko zawsze zależy od tego, jaki jest czas i jacy ludzie tworzą.

Słowacy w polskich oczach „S

łowacy są dla Polaków narodem bliskim nie tylko ze względu na swoje słowiańskie pochodzenie, ale również ze względu na to, że żyją bezpośrednio po drugiej stronie Tatr, które nas bardziej łączą aniżeli dzielą” – pisze w swojej książce pt. „Słowacy w polskich oczach. Obraz Słowaków w piśmiennictwie polskim” Michał Jagiełło, pisarz, poeta, publicysta, a jednocześnie przewodnik tatrzański i ratownik TOPR. I rzeczywiście wydaje się, że obydwa narody są sobie bliskie nie tylko ze względu na aspekt geograficzny, ale i językowy oraz kulturowy. Czy zawsze jednak tak było? Jakie były polsko-słowackie relacje na przestrzeni lat, które upłynęły od ukształtowania się tożsamości narodowej Słowaków? Na te oraz inne nie mniej ważne pytania stara się znaleźć odpowiedź Michał Jagiełło w swojej najnowszej publikacji. O kulisach powstania książki oraz o dzisiejszych relacjach między obydwoma narodami można było się osobiście dowiedzieć 14 maja w bratysławskim klubie KC Dunaj w ramach prezentacji słowackiego przekładu publikacji, wydanej przez Związek Euroregion „Tatry“. W spotkaniu oprócz autora uczestniczył również szereg znamienitych gości, wśród których byli m.in. Magda Vášáryová – była ambasador Słowacji w Polsce, Tomasz Trancygier – tłumacz prezentowanej pozycji, Andrzej Nowak – zastępca Spółki Euroregion „Tatry”, Andrzej Jagodziński – dyrektor Instytutu Polskiego w Bratysławie. Podczas prezentacji każdy z wyżej wymienionych interesująco przedstawił

swoją rolę i wkład w proces powstawania słowackiego przekładu książki, która jest przede wszystkim wynikiem potrzeby kontynuowania aktywnej integracji oraz otwartego dialogu między naszymi narodami, o które jednogłośnie apelowali wszyscy z przemawiających. Najważniejsze słowo jednak należało oczywiście do samego autora. Nie obyło się bez gorących podziękowań za pomoc i wsparcie w trakcie procesu tworzenia oraz za pochlebne opinie i ciepłe przyjęcie publikacji. Podczas spotkania autor przedstawił również ciekawostki, dotyczące pisania samej książki. Odbył też swoistą podróż sentymentalną do polsko-słowackiego Jurgowa, który odwiedza często z wnukiem, by pojeździć na nartach. Zwieńczeniem jego wystąpienia była deklamacja autorskiego wiersza, wyjaśniającego pobudki, którymi kierował się przy tworzenia dwutomowej publikacji. Na koniec spotkania podarował każdemu z uczestników egzemplarz słowackiej edycji książki z osobistą dedykacją. Książka Michała Jagiełły, szczegółowo przedstawiająca kształtującą się i stopniowo ewoluującą na przestrzeni lat społeczno-kulturową tożsamość Słowaków widzianą z perspektywy Polaków, posiada bez wątpienia niepodważalną wartość dydaktyczno-literacką. Może być też bodźcem do rozmów na tematy trudne, lecz jakże ważne, których nie sposób pominąć przy budowaniu dobrych relacji sąsiedzkich między Słowakami a Polakami. TOMASZ KIK ZDJĘCIA: TOMASZ KIK

A Pani marzy o Oscarze? Mam Złotą Palmę i myślę, że to wystarczy (śmiech). Nie marzę o niczym. Dostałam od życia i losu więcej, niż oczekiwałam. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA, Warszawa CZERWIEC 2015

9


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 10

W

wyborach prezydenta RP mogli wziąć udział Polacy mieszkający poza granicami Polski, w tym również na Słowacji, o czym informowaliśmy w ogłoszeniach na łamach naszego pisma. W Obwodowej Komisji Wyborczej nr 148 w Bratysławie w pier wszej turze głosowania, która odbyła się 10 maja, oddano 187 głosów ważnych. Zwycięzcą okazał się Bronisław Komorowski, którego wybrało 71 osób. Na Andrzeja Dudę głosowały 43 osoby. Trzecie miejsce zajął Paweł Kukiz z wynikiem 30 głosów. Janusz Korwin-Mikke uzyskał 22 głosy, zaś Janusz Palikot 12. Na Magdalenę Ogórek zagłosowały w Bratysławie 4 osoby, na Grzegorza Brauna 2 osoby, a po jednym głosie oddano na Adama Jaruba-

Wybory w Bratyslawie sa, Mariana Kowalskiego i Pawła Tanajo. Żadnego głosu w Bratysławie nie otrzymał Jacek Wilk. Również podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, która odbyła się 24 maja, w Bratysławie zwycięzcą okazał się Bronisław Komorowski, na którego

swój głos oddało 145 osób, zaś na jego kontrkandydata, Andrzeja Dudę, 91 głosujących. W sumie 24 maja do urny w Bratysławie wrzucono 236 głosów ważnych. „Podczas obu tur głosowania nie było żadnych komplikacji, prace komisji prze-

biegały sprawnie“ – ocenił konsul Jacek Doliwa, który był odpowiedzialny za przeprowadzenie wyborów na Słowacji. Miłym gościem głosującym w Bratysławie w pierwszej turze wyborów był znany i ceniony aktor Maciej Stuhr, który w stolicy Słowacji kręci film. RED.

ZDJĘCIA: MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA, STANO STEHLIK

10

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 12:59 Page 11

Każdy ma swój Mount Everest...

„P

apieża Jana Pawła II osobiście nie poznałem, ale w dniu jego śmierci w roku 2005, leżąc na łóżku w szpitalu po ciężkich przeżyciach i perypetiach zdrowotnych, pomyślałem, że czas zacząć od siebie, że mogę i chcę pomagać jeszcze bardziej chorym i potrzebującym. Wybrałem dzieci. Pomagam im, pokonując swój Mount Everest. Na wózku inwalidzkim wyruszam w drogę, która łączy ludzi dobrej woli w wielu krajach, nie tylko w Polsce“ – powiedział na spotkaniu w Klubie Polskim w Trenczynie Janusz Radgowski. W tym roku, 2 kwietnia, polski sportowiec-maratończyk wyruszył na wózku inwalidzkim w symboliczną trasę z Rzymu do Wadowic, po uprze dniej audiencji u papieża Franciszka, by pomóc ciężko chorej 3-letniej dziewczynce Klaudusi Kamińskiej i jej rodzicom. Daleka trasa wiodła również przez Słowację. W odpowiedzi na apel konsula Jacka Doliwy postanowiliśmy pomóc naszemu bohaterowi i wesprzeć go w drodze do tak szlachetnego celu. Zaprosiliśmy go więc wraz z jego towarzyszem drogi i kierowcą samochodu do siedziby naszego klubu w Trenczynie, która – na szczęście – jest przystosowana do potrzeb ludzi niepełnosprawnych. CZERWIEC 2015

Spotkanie to zostało zorganizowane 7 maja, tak trochę na ostatnią chwilę, co tym bardziej zmobilizowało członków oraz przyjaciół Klubu Polskiego w Dubnicy nad Wagiem do udziału w nim. I choć ze względu na czas i okoliczności nie wszyscy mogli przywitać pana Janusza osobiście, to ci, którzy byli obecni, przywitali go i jego towarzysza w sposób szczególny. Na gości czekał gorący posiłek, kawa, ciasto przyniesione przez jedną z członkiń Klubu oraz wiele pamiątek i własnoręcznie przygotowanych drobiazgów darowanych z serca. Na przykład Beatka Kołatek przyniosła dla małej Klaudusi pięknego misia, którego sama zrobiła. Inni darowali obrazki, słodycze i publikacje z Trenczyna i Dubnicy. Nie obeszło się bez wspólnych zdjęć i rozmów. O Januszu (bardzo nie lubi, gdy się zwraca do niego per pan) i jego szlachetnych przedsięwzięciach może przeczytać każdy na jego profilu na Facebooku. Bardzo się cieszymy, że mieliśmy szczęście poznać takiego skromnego, ale pełnego zapału, wspaniałego człowieka, który – choć sam jest bez nogi, po dializach i przeszczepie nerki, a ponadto nie widzi na jedno oko – uprawia sport i pomaga innym. W zeszłym roku w podobny sposób pomógł choremu chłopcu. Wierzymy, że jego tegoroczna bardzo długa, bo licząca ponad 1700 km (!) podróż na wózku, przyniesie oczekiwane rezultaty i pomoże małej dziewczynce,

która chciałaby żyć tak, jak inni. Klaudusia cierpi na chorobę nowotworową. W ciągu swojego krótkiego życia przeszła już osiem operacji, leczy się w klinice we Włoszech, gdzie poddawana jest specjalnej metodzie leczenia. To bardzo bolesne zabiegi, wymagające podawania morfiny. Ale Klaudusia z Płocka to dzielna dziewczynka. Mamy zatem nadzieję, że wyzdrowieje. My już dołączyliśmy do grona tych, którzy chcą wesprzeć wysiłek Janusza i pomóc Klaudii. Tym, którzy chcą się do nas przyłączyć, podajemy numer konta do wpłat z zagranicy: SWIFT (BIC): BPHKPLPK PL 11 10600076 0000321000196510. Każde euro się liczy!

Januszowi zaś życzymy szczęśliwej drogi do Wadowic i dużo siły przy osiąganiu kolejnych wytyczonych celów! RENATA STRAKOVÁ oraz członkowie Klubu Polskiego z Trenczyna i Dubnicy nad Wagiem ZDJĘCIA: RENATA STRAKOVÁ, ZBIGNIEW PODLEŚNY

11


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 12

G

dy krakowski Lajkonik w obstawie wyborowych strzelców Bractwa Kurkowego pojawia się z wizytą w Koszycach, w mieście musi zrobić się głośno i bardzo, bardzo wesoło. Tej niesamowitej atmosfery doświadczyli z pewnością wszyscy zaproszeni goście, biorący udział w wernisażu wystawy prezentującej dziedzictwo Krakowa, zatytułowanej „Krakowskie tradycje: Bractwo Kurkowe i Lajkonik”. Uroczyste otwarcie, z udziałem prezydenta miasta Koszyc Richarda Rasi, jego zastępców oraz przedstawicieli urzędu marszałkowskiego, odbyło się 7 maja w budynku Muzeum Wschodniosłowackiego, a sama wystawa jest jednym z efektów

doskonałej trzyletniej współpracy między Muzeum Hi storycznym Miasta Krako wa oraz Muzeum Wscho dniosłowackim w Koszycach. Historia rozpoczęła się w 2012 roku, kiedy do Ko szyc przyjechały z Krakowa wybrane eksponaty szopek krakowskich, tak charakterystyczne dla swojego miasta. Koszyczanom krakowski folklor, prezentowany w budynku Muzeum Wschodniosłowackiego, bardzo przypadł do gustu, a to zadecydowało o bliższej współ12

Lajkoniku, laj, laj! pracy wyżej wymienionych polskich i słowackich instytucji. Pod czujnym okiem Michała Niezabitowskiego, dyrektora Muzeum Historycznego w Krakowie, który zarazem koordynował wszelkie sprawy związane z aktualną ekspozycją w Koszycach „Krakowskie Tradycje”, szeroka publiczność ponownie ma możliwość podziwiać symbole miejskiego folkloru, które nie rozerwalnie związane są historią i pejzażem architektonicznym Krakowa: Towarzystwo Strzeleckie „Bractwo Kurkowe” oraz Lajkonik. Pierwsza, większa część wystawy, przybliża odbiorcom historię Bractwa Kurkowego, organizacji istniejącej w Krakowie niemal nieprzerwanie od wieków średnich, której nazwa pochodzi od jednej z najważniejszych konkurencji strzeleckich towarzystwa, tj. strzelania do stanowiącego cel drewnianego

ptaka, zwanego potocznie kurem. Na wystawie, którą w Koszycach oglądać można do 20 września 2015 roku, oprócz oryginalnych strojów, licznych obrazów, grafik i fotografii ukazujących bogactwo tradycji Bractwa Kurkowego, zwiedzający mają możliwość zobaczyć również replikę krakowskiego Lajkonika oraz inne akcesoria używane w czasie jego przemarszu ulicami Krakowa. Główną postacią barwnego orszaku jest jeździec, ubrany w bogato zdobiony orientalny strój, dosiadający atrapy konia. Lajkonik przyciąga uwagę swoim niezwykle bogato zdobionym strojem z 1904 roku, w którym krakowskie elementy ludowe mieszają się z orientalnymi. Takiego pokazu nie mogło przecież zabraknąć w Koszycach, a o to postarało się dziesięciu przedstawicieli

Bractwa Kurkowe go, którzy w pełnej krasie i rynsztunku oraz w towarzystwie Lajkonika i z orkiestrą przemaszerowali 7 maja po południu ulicą Hlavną. Eksponaty prezentowane w Muzeum Wschodniosłowackim w Koszycach to oczywiście namiastka bogatej kolekcji, którą poszczycić się może Bractwo Kurkowe oraz Muzeum Historii Miasta Krakowa. Świadomość tego może wywołać u zwiedzających uczucie pewnego rodzaju estetycznego niedosytu i chęci zgłębienia tajemnic tych jakże pięknych i unikatowych tradycji mieszczańskich. Dlatego też wielce prawdopodobny jest fakt, że po obejrzeniu wystawy, następną rzeczą, którą zrobią zwiedzający, będzie wycieczka do Krakowa. MAGDALENA SMOLIŃSKA

ZDJĘCIA: MAGDALENA SMOLIŃSKA

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 13

P

race, malowane farbami olejnymi na drewnianych okrągłych szpulach z różnymi wycięciami, charakteryzują chyba w najlepszy sposób ich twórcę Gabriela Petráša. Rodak z Revúcej ponad trzydzieści lat przeżył na Spiszu, by szesnaście lat temu, z powodu miłości, zamieszkać na stałe w Trenczynie. Kilka lat temu wraz z rodziną kupił domek letniskowy w przepięknej okolicy Považskiego Inovca, gdzie spędza większość weekendów i urlopów.

Gabodyski

ZDJĘCIA: IVETA POSPÍŠILOVÁ

przybyły do Novej Lehoty

I właśnie tam podczas weekendu zaprezentował niemalże sto swoich dzieł, wśród których oprócz już wspominanych były rysunki piórem, grafiki, grafiki komputerowe i linoryty. Malowaniem Petráš zajmuje się od dzieciństwa. Jego twórczość jest

CZERWIEC 2015

przejawem dojrzałych artystycznych przemyśleń. W swoich pracach, które Marek Ilečko nazwał kiedyś gabodyskami, w oryginalny sposób wypowiada się na najróżniejsze tematy społeczne, moralne czy polityczne. Na jednym z obrazów, na którym każdy rozpozna trnawską bazylikę z tamtejszą Panną Marią, wycięcie w koronie symbolizuje, że ktoś ją w czasach komunistycznych ukradł z rzeźby. Brakujące drewno w kształcie serca z kolei jest symbolem ukradzionego serca – byłego arcybiskupa Bezaka.

Autor, który po mamie jest Polakiem, w swoich pracach w sposób sugestywny przedstawił też tragedię polskiego samolotu pod Smoleńskiem czy konflikt na Ukrainie. W większości wykorzystuje jednak optymistyczne tematy, malowane w pastelowych tonacjach. Rezonują w nich bajkowe opowieści (Mały Książę) czy pieśni ludowe (Krčmárik maličký, Pod horou čierne psíča breše). Wystawa, zatytułowana „6 x 7 + 8” trwała dokładnie tyle godzin, ile wynosi suma tegoż matematycznego rachunku. Artysta, który na co dzień pracuje jako inżynier budowlany, podarował sobie ową wystawę z okazji okrągłego jubileuszu życiowego. W tym celu w niekonwencjonalny sposób ożywił pomieszczenia dawnego sklepu spożywczego w centrum wsi, powołując w ten sposób do życia być może nową, nietradycyjną galerię. IVETA POSPÍŠILOVÁ

13


Największa koronka koniakowska na świecie K

oronka znana była w Pol sce już w XV- XVI wieku pod nazwą farbot lub farbotka (z hiszpańskiego forpado). Pod tą nazwą faktycznie kryły się frędzle wykonane z nici, ale z czasem zaczęła ona nazywać ręczne robótki z nici. Największa, wręcz gigantyczna koronkowa serweta, zgłoszona do Księgi rekordów Guinnessa, powstała niedawno w miejscowości Koniaków w gminie Iste bna w Beskidzie Śląskim. Olbrzymia koronka koniakowska ma 5 metrów średnicy, waży 5 kilogramów i składa się z ponad 8 tysięcy precyzyjnie wykonanych motywów, układających się w 22 rzędy. Ten właśnie okaz mieszkańcy Bratysła wy mogli podziwiać w In stytucie Polskim podczas wystawy poświęconej rękodziełu ludowemu. Wer nisaż tejże wystawy odbył się 19 maja. Istotą największej koronki koniakowskiej są motywy roślinne. Do jej wykona14

nia zużyto 50 kilometrów nici bawełnianych w kolorze kremowym. Główną twórczynią olbrzymiej koronkowej serwety jest Marta Haratyk, która ją zaprojektowała i tworzyła wspólnie z córkami Danutą i Renatą Krasowską oraz z Mariolą Legierską oraz Urszulą Rybką. Pięć mistrzyń szydełka z Koniakowa haftowało tę piękną koronkę przez 5 miesięcy – od kwietnia do sierpnia 2013 r. War to zwrócić uwagę, iż w projekcie największej koniakowskiej koronki na świecie wielokrotnie przewija się cyfra 5.

ZDJĘCIA: MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 14

Z kolei inicjatorką bicia rekordu Guinnessa była Lu cyna Ligocka-Kohut z Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej, która na realizację tego przedsięwzięcia pozyskała środki finansowe z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. I właśnie pani Lucyna zaprezentowała historię największej

koronki świata podczas wernisażu w Bratysławie. Na wystawie można było również obejrzeć inne koronki, a wśród nich niezwykłą koronkę, wykonaną z nici chirurgicznych, autorstwa Marty Haratyk. Rekordowej wielkości i unikatową na skalę światową koniakowską koronkę na co dzień można oglądać w Ośrodku Kultury w Iste bnej, gdzie stanowi wizytówkę i chlubę wsi. Tradycja tworzenia koronek koniakowskich sięga ponad 100 lat. Otrzymali je min. Jan Pawel II oraz królowa angielska Elżbieta II. Jednakże szczególną uwagę na koronki z Koniakowa zwrócono pod koniec lat 90. po głośnej aferze stringowej, która de facto przyczyniła się do promocji wsi oraz kultury beskidzkiej. Największą na świecie koniakowską koronkę można było podziwiać w Instytucie Polskim w Bratysławie do 22 maja. Można też było wziąć w bezpłatnych warsztatach tworzenia koronek. Wystawa, współorganizowana przez Fundusz Wyszechradzki, Gminny Ośrodek Kultury w Istebnej, ULUV oraz Instytut Polski w Bratysławie, była częścią projektu „Lacy Visegrad”. MAGDALENA ZAWISTOWSKAOLSZEWSKA

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 15

Uroczysta msza wTrenčanskich Tepliciach W

Trenčanskich Tepliciach w ko ściele parafialnym pod wezwaniem św. Stefana Węgierskiego 17 maja odbyła się uroczysta msza, której celem było uczczenie relikwii św. Jana Pawła II. Odprawił ją ksiądz proboszcz Stanisław Ługowski, adresując ją do słowackiej Polonii. Po niej na plebani odbyło się bardzo ciekawe, nieformalne spotkanie z księdzem Stanisławem i gośćmi z Diecezji Krakowskiej, wśród których był między innymi ksiądz proboszcz Paweł Kubani, będący moderatorem grup apostolskich i rekolekcji młodzieżowych, archidiecezjalnym konsultorem Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży KEP, ko-

ZDJĘCIA: ZBIGNIEW PODLEŚNY, IRENA ŠUJAK

ordynatorem przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, moderatorem Stowarzyszenia Grupy Apostolskiej - Ruch Apostolstwa Młodzieży, a także Archidiecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji „Sursum Corda”. Podczas spotkania, które było duchowym pokrzepieniem dla jego uczestników, poruszono wiele ciekawych tematów. ZBIGNIEW PODLEŚNY

Liberalizm kontra konserwatyzm

walka o prawdę W

ramach Bratysławskich Hanusowych Dni Społeczność Ladislava Hanusa zorganizowała 24 kwietnia bardzo ciekawą

CZERWIEC 2015

dyskusję dwóch współczesnych filozofów i polityków. Liberalne wartości w życiu społecznym i kulturalnym reprezentował Sło -

wak, rektor Międzynarodowej Szkoły Studiów Liberalnych (BISLA) Samuel Abraham, a konserwatywne profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Ryszard Legutko. Dyskusja odbyła się w sali Pałacu Pisztoriego, która była wypełniona po brzegi młodymi ludźmi, chętnie zabierającymi głos. Podczas spotkania profe-

sor Legutko wielokrotnie podkreślał, że społeczność jest żywym organizmem, który swoje wartości czerpie nieprzerwanie z mądrości swoich przodków. Na zakończenie zachęcał studentów, by nie bali się walczyć o swoje wartości moralne. ANNA MARIA JARINA

15


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 16

Jak zostać obywatelem

Słowacji?

332 Polaków mieszkających na Słowacji zyskało obywatelstwo tego kraju. Dane obejmują okres od powstania Republiki Słowackiej, czyli od 1993 roku do kwietnia tego roku. Jakie warunki należy spełnić, by obywatelstwo słowackie otrzymać, ile ono kosztuje i jak długo trwa procedura ubiegania się o nie? Na te i na inne pytania szukaliśmy odpowiedzi, a wszystkie zebrane informacje przedstawiamy w artykule przygotowanym specjalnie dla czytelników „Monitora Polonijnego“. sNic

nie dzieje się automatycznie

Bilans zysków i strat

„Masz słowackie obywatelstwo?“ – często pytają mnie znajomi, przekonani, że takowe dostałam automatycznie, skoro jestem żoną Sło waka. Nic bardziej mylnego. Aby uzyskać słowackie obywatelstwo, należy spełnić kilka warunków oraz uiścić odpowiednią opłatę. Pewnie niektórzy z naszych czytelników zastanawiają się, czy powinni przyjąć słowackie obywatelstwo, czy jego posiadanie przynosi jakieś udogodnienia, czy w obecnej sytuacji, od kiedy i Polska, i Słowacja należą do Unii Europejskiej ma to jakieś znaczenie, a po zważeniu „za“ i „przeciw“, jak się za to załatwianie zabrać.

W życiu człowiek często robi bilans zysków i strat, stąd jedno z naszych pytań, skierowanych do rzecznika ministerstwa spraw wewnętrznych Republiki Słowackiej, dotyczyło właśnie tego, czy posiadając słowackie obywatelstwo, jesteśmy w le pszej sytuacji niż obcokrajowiec. „Obywatel słowacki ma prawa i obowiązki obywatela zagwarantowane przez Konstytucję Republiki Słowackiej“ – odpowiada krótko rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RS Marta Fabiano vá. Kiedy dopytujemy o konkrety, wysuwa dosyć ważny argument: „Prawdopodobnie łatwiej mieszkać na stałe na terenie Słowacji obywatelowi RS, ponieważ obcokrajo-

16

wiec musi załatwiać pozwolenie na pobyt w oddziale policji do spraw cudzoziemców, za co musi uiszczać opłaty“ – wyjaśnia. A my wiemy coś na ten temat, bowiem większość z nas borykała się z tym wyzwaniem, no i temu problemowi poświęciliśmy obszerny materiał w kwietniowym numerze „Monitora“ („Jak to się robi na Słowacji, czyli krok za krokiem w kierunku rezydentury“, str. 13). Poza tym Fabianová dodaje, że obcokrajowiec może być w gorszej sytuacji na rynku pracy, a ponadto nie może głosować ani kandydować w wyborach powszechnych.

Wyjątki Jeśli wyżej przytoczone argumenty są dla nas ważne i zdecydujemy się ubiegać o słowackie obywatelstwo, jednym z pierwszych warunków, które należy spełnić, jest nieprzerwany pobyt na Słowacji przez 8 lat. Jak nas informuje Marta Fabianová, zdarzają się pewne odstępstwa podczas rozpatrywania wniosków o obywatelstwo. „Wyjątki, kiedy udzielenie obywatelstwa RS nie jest obwarowane 8-letnim pobytem, dotyczą małżeństw z obywatelem Słowacji, małoletnich dzieci, azylanta, osoby bez przynależności państwowej, Słowaka żyjącego za granicą czy byłego obywatela państwa słowackiego bądź czechosłowackiego lub osoby, która w sposób szczególny zasłużyła się dla Republiki Słowackiej w dziedzinie ekonomii, nauki, techniki, kultury, sportu albo na innym polu“. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że Sło-

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 17

śnia Fabianová. Uspakaja też, że Polacy nie muszą zrzekać się swojego obywatelstwa, chcąc przyjąć słowackie.

ich wkład na rzecz Słowacji, i małoletnie dzieci do 14 roku życia“ – wyjaśnia Fabianová.

Gdzie z tym wnioskiem? Egzamin? wacja może wyróżnić czy niejako nagrodzić obywatela innego kraju, nadając mu obywatelstwo. Taką moc sprawczą posiada minister spraw wewnętrznych, który udziela obywatelstwa na wniosek ministra odpowiedniego resortu,. Byliśmy ciekawi, ilu polskich obywateli tą drogą otrzymało słowackie obywatelstwo. „Od 1 września 2005 roku, od kiedy weszło w życie to ustanowienie, obywatelstwo słowackie zostało udzielone w drodze wyjątku dwóm polskim obywatelom“ – informuje Fabianová.

Chcąc uzyskać obywatelstwo słowackie, należy w obecności specjalnie do tego celu powołanej trzyosobowej komisji udowodnić, że zna się język słowacki w mowie i piśmie. „Chodzi o rozmowę, podczas której osobie ubiegającej się o słowackie obywatelstwo zadawane są pytania ogólnego charakteru, sprawdzające wiedzę z historii, geografii czy sytuacji społeczno-politycznej Republiki Słowackiej. Poza tym adept musi wykazać, że zrozumiał przeczytany na głos tekst, musi też streścić pisemnie przeczytany artykuł, na co ma 30 minut“ – precyzuje

Podanie o udzielenie słowackiego obywatelstwa należy złożyć w urzędzie powiatowym w siedzibie województwa („na okresných úradoch v sídle kraja”) w zależności od miejsca pobytu osoby zainteresowanej bądź za granicą w urzędzie dyplomatycznym czy konsularnym RS. „Wniosek trafia do departamentu do spraw obywatelstwa w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, gdzie jest rozpatrywany“ – wyjaśnia Fabianová. Formularz podania oraz dokładny opis procedury ubiegania się o obywatelstwo znajdują się na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RS.

Fabianová. Z odpowiedzi uzyskanych od rzeczniczki wynika, że nikt nie może ubiegać się o zwolnienie z takiego egzaminu, nawet osoby, które uczęszczały do słowackich szkół średnich lub studiowały na Słowacji czy też zdały z wynikiem pozytywnym egzamin państwowy z języka słowackiego. „Wyjątek stanowią byli obywatele słowaccy, którym udziela się obywatelstwo RS za

Czy posiadanie obywatelstwa słowackiego jest konieczne dla Polaków mieszkających na Słowacji, zależy od indywidualnego podejścia każdego z nich. Dla wielu obywatelstwo słowackie okazało się przydatne. Na Słowacji od jej powstania do 20 kwietnia br. udzielono go 332 Po lakom, w tym 133 mężczyznom i 219 kobietom. MAŁGORZATA WOJCIESZYŃSKA

„Money, money…“ Jeśli zastanawiacie się, czy ubiegać się o słowackie obywatelstwo, z pewnością nie bez znaczenia będzie informacja dotycząca opłat, które należy uiścić. Mowa o niebagatelnej kwocie 700 euro, opłata za obywatelstwo dla dzieci do 15 roku życia to 100 euro, a za dzieci w wieku od 15 do 18 lat – 150 euro. „Od opłat zwolnieni są jedynie azylanci i przesiedleńcy z Ukrainy, z regionu Czernobyla“ – informuje rzeczniczka. Niektórych z pewnością ta informacja zniechęci, ale są też tacy, którzy o słowackie obywatelstwo zabiegają. Obecnie stara się o nie czterech Polaków.

Długa droga Osoby, które zdecydowały się ubiegać o słowackie obywatelstwo, muszą uzbroić się w cierpliwość, bowiem nie jest to kwestia kilku dni czy tygodni – według prawa proces ten może trwać nawet dwa lata. „Każde podanie rozpatrywane jest indywidualnie, czas oczekiwania trwać może do 24 miesięcy od momentu złożenia podania“ – wyjaCZERWIEC 2015

17


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 18

Praktyczne informacje Z informacji publikowanych na stronie MSW RS dowiadujemy się, jakie dokumenty, oprócz wniosku, należy przedłożyć. Są to: • krótki

życiorys • dokument tożsamości • akt urodzenia • jeśli wnioskujący pozostaje w związku małżeńskim – akt ślubu • jeśli jest rozwiedziony – akt ślubu i dokument potwierdzający rozwód • jeśli jest wdowcem lub wdową – akt ślubu oraz akt zgonu małżonka • dokument potwierdzający pobyt na terenie RS, jeśli chodzi o byłego obywatela– dokument o ostatnim stałym pobycie na terenie RS • dokument o niekaralności nie starszy jak sześć miesięcy z każdego kraju, którego był obywatelem, wypis z rejestru kar z każdego kraju, w którym miał zezwolenie na pobyt przez ostatnich 15 lat • dokument potwierdzający pozbawienie obywatelstwa Republiki Czechosłowackiej, Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej albo Republiki Słowackiej lub potwierdzenie o uzyskaniu obywatelstwa innego kraju, jeśli wnioskujący jest byłym ich obywatelem

oraz szereg innych dokumentów, jak: z urzędu podatkowego, celnego i gminnego o zapłaceniu podatków i innych opłat • wypis z rejestru handlowego • potwierdzenie od pracodawcy o zatrudnieniu i kopia umowy o pracę • potwierdzenie o ubezpieczeniu zdrowotnym • potwierdzenie od pracodawcy o odprowadzeniu przez niego należnych opłat, jak podatki, ubezpieczenie zdrowotne, socjalne • potwierdzenie o pobieraniu nauki • potwierdzenie o pobieraniu emerytury • potwierdzenie o ewidencji poszukującego pracy • potwierdzenie o źródle dochodów wystarczających do finansowania pobytu wnioskującego i jego bliskich na terenie Słowacji, jeśli osoba jest z własnej woli niezatrudniona • ewentualnie trzeba będzie dostarczyć dodatkowe dokumenty, jak np. decyzja o zmianie nazwiska.

Jak zostałem obywatelem Słowacji?

P

onieważ 332 Polaków mieszkających na Słowacji uzyskało obywatelstwo słowackie, postanowiliśmy dotrzeć do kilkorga z nich, by dowiedzieć się, co nimi kierowało i jak wspominają ten proces. Udało nam się skontaktować z czworgiem, choć dwoje z nich chciało zostać anonimowymi. O anonimowość prosiła bizneswoman, która na Słowacji zainwestowała pieniądze i tu rozkręciła swoją firmę, wobec czego chciała mieć pewność, że będą ją obowiązywały te same zasady w biznesie i w życiu codziennym co Słowaków. Z kolei drugi rozmówca to mąż Słowaczki i ojciec ich wspólnych dzieci, dla którego Słowacja stała się domem, więc kolejnym etapem było przyjęcie słowackiego obywatelstwa. Wszyscy nasi rozmówcy podkreślali, że gdyby mieli się zrzec obywatelstwa polskiego, nie ubiegaliby się o drugie obywatelstwo. Poniżej przedstawiamy pełne wypowiedzi pozostałych dwojga rozmówców.

• potwierdzenie

Więcej na: http://www.minv.sk/?statne-obcianstvo-1 http://www.minv.sk/?informacia-o-udeleni -a-strate-statneho-obcianstva-sr

18

Beata Wojnarowska, Dunajská Streda ,

Od

ponad roku jestem obywatelką Słowacji. Zaczęłam dojrzewać do tej decyzji, by ubiegać się o to obywatelstwo, kiedy zaczęłam się zbliżać do pięćdziesiątki. Ja tu już mieszkam wię kszą część mojego życia i nie zanosi się, by to się zmieniło. Właściwie tak intensywniej zaczęłam nad tym myśleć, kiedy postanowiłam sprzedać mieszkanie i zrealizować swoje marzenie, czyli kupić domek na wsi. Z tym wiązało się załatwianie kredytu w banku. Tam dowiedzia-

łam się, że jestem klientem podwyższonego ryzyka, bo po pierwsze nie jestem obywatelem Słowacji, po drugie nie mam męża, po trzecie prowadzę działalność gospodarczą. W ich mniemaniu – same minusy. Kiedy zaczęłam rozważać, co mogłabym zrobić, by poprawić swoją ocenę, doszłam do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie przyjęcie słowackiego obywatelstwa. Zabrałam się za to, a pracy było sporo, bo oprócz wniosku należało złożyć całą stertę doMONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 19

O

obywatelstwo słowackie wystąpiłem po 2000 roku, żeby sobie ułatwić życie na Słowacji. Wtedy zupełnie inaczej postrzegano obywatela z innym niż słowacki

kumentów, po które musiałam jeździć do Polski. Na niektóre trzeba było czekać dłużej, więc wszystko się przedłużało. Ale się udało. Potem zostałam zaproszona na egzamin przed komisją. Byłam bardzo dobrze przygotowana. Pytania dotyczyły historii Słowacji. Tę znam bardzo dobrze z racji tego, że przecież oprowadzam turystów po Bratysławie, robię to już wiele lat, więc pytania komisji nie sprawiły mi żadnych problemów. Wcześniej musiałam się trochę podszkolić z wiedzy o społeczeństwie i polityce. Nauczyłam się CZERWIEC 2015

też hymnu słowackiego, który kazano mi wyrecytować. No i miałam egzamin ustny i pisemny z języka słowackiego. Zadawano mi różne pytania, czytano tekst, a ja musiałam udowodnić, że go zrozumiałam. Potem zamknęli mnie w innym pomieszczeniu, gdzie miałam za zadanie streścić jakiś artykuł. Odebrano mi sprzęty elektroniczne, bym nie mogła niczego sprawdzić w Internecie. Wydaje mi się, że gdyby przyszło Słowakom zdawać taki egzamin, wielu by go nie zdało. Mnie poszło bardzo dobrze.

sce. Tu miałem lepsze warunki pracy niż w kraju. To było bardzo pragmatyczne podejście. Okres oczekiwania na obywatelstwo od momentu złożenia podania był krótszy niż dwa lata. Wtedy to, że porozumiewałem się z urzędnikami w języku słowackim, wystarczyło i nie musiałem zdawać egzaminu z języka. Potem, owszem, zeszła się komisja, ale spotkanie miało charakter luźnej rozmowy. Nikt mnie nie pytał o wydarzenia historyczne, nie trzeba było śpiewać hymnu na baczność, chociaż konstytucję przeczytałem dokładnie. Podczas rozmowy zadano mi też pytanie o jakiegoś polityka. Nie było to nic trudnego. Potem odebrałem odpowiednie dokumenty, na podstawie których mogłem ubiegać się o słowacki dowód osobisty. Nie pamiętam, ile to wtedy kosztowało, ale chyba ok. 20 tysięcy koron, czyli sporo. Gdybym musiał się zrzec polskiego obywatelstwa, to pewnie miałbym rozterki, ale na szczęście nie było to konieczne. Słowackie obywatelstwo sprawiło, że poczułem się tu bardziej komfortowo. Tu jest mój dom, tu wracam z różnych wyjazdów, tu do mnie przyjeżdżają w odwiedziny dzieci i wnuki.

Potem, kiedy otrzymałam informację, że obywatelstwo otrzymam, musiałam uiścić opłatę 700 euro. Ale cały proces nie kosztuje tylko tych 700 euro. Ja sobie zapisywałam, ile w sumie wydałam pieniędzy. Z różnymi opłatami skarbowymi i innymi wyszło mi, że wydałam ponad tysiąc euro! No ale cieszę się, że udało mi się sfinalizować tę sprawę. Od razu poszłam do banku, gdzie zmieniono mój status z obcokrajowca na Słowaka, co wiąże się z niższym oprocentowaniem przyznanego kredytu. red

ZDJĘCIA: STANO STEHLIK

Marek Sobek, Bratysława

dowodem osobistym. Co roku musiałem odnawiać kartę pobytu, składać mnóstwo zaświadczeń dotyczących posiadania odpowiedniej ilości pieniędzy w banku, zakwaterowania itp. Te warunki, które trzeba było spełnić, by przedłużyć pozwolenie na pobyt, stawały się z roku na rok coraz bardziej uciążliwe. Postanowiłem więc ubiegać się o słowackie obywatelstwo. Wcale nie było pewne, czy je uzyskam. Owszem, ci którzy przybyli do tego kraju w celu złączenia rodziny, posiadali dzieci z obywatelem Słowacji, mieli niemalże pewność, że obywatelstwo uzyskają. Ja tych warunków nie spełniałem. Ale moim atutem były efekty mojej pracy. Napisałem podanie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w którym opisałem to, co robiłem na Słowacji, czyli istotne rzeczy dla Słowaków, jak rekonstrukcja Pałacu Grassalkowiczów, Pałacu Prymasowskiego, kilkunastu kamienic na bratysławskim Starym Mieście, katedry świętej Elżbiety w Koszycach i innych. Potwierdziłem to referencjami od prezydenta miasta Bratysławy. Przez wiele lat pobytu na Słowacji niejako odciąłem się od działalności gospodarczej czy życia zawodowego w Pol-

19


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 20

Forrest Piszczyk polskiej historii J

erzy Stuhr wywołał Pola ków do tablicy i w swym nowym filmie „Obywatel” rozprawił się z naszymi przywarami narodowymi. Dostaje się każdemu: prawicy, lewicy, katolikom, ateistom, Solidarności, komunie, ale przede wszystkim kombinatorom i karierowiczom, którzy są jak chorągiewki na wietrze. Jan Bra tek to przedstawiciel pokolenia powojennego, oferma bez charyzmy, kręgosłupa i cech szczególnych. Bohater Stuhra wpada w wir polskiej historii, która zmusza go do dokonywania trudnych wyborów. Bratek to klasyczny everyman, szaraczek, żyjący w trudnych czasach i choć się bardzo stara, to wszystkie jego działania kończy zawsze porażka goniącą kolejną porażkę. Ten przyklejony do mamusinej kiecki trochę Forrest Gump, trochę obywatel Piszczyk to postać wpadająca na kamienie milowe polskiej historii ostatnich sześćdziesięciu lat. Jego życiorys jest sprawozdaniem z powojennych czasów, wydarzeń marcowych

20

roku 1968, stanu wojennego, internowania, czasów, gdy Polak został papieżem, przemian i młodego kapitalizmu. Jan Bratek to sypiający z Żydówką komunista, trafiający do Solidarności, to znany z mediów nauczyciel z koszem na śmieci na głowie i pracownik plajtującego biura podróży. Jerzy Stuhr, który jest zarówno autorem scenariusza, reżyserem, jak i odtwórcą głównej roli, nie zostawia suchej nitki na nikim. W „Obywatelu” przedstawia polski patriotyzm jako histeryczny i głupi, katolicyzm jako płaski i sztuczny, pozbawiony refleksji, wyśmiewa nasze skłonności do narzekania i kompleksy wobec Zachodu. W swoim filmie kąśliwie i krytycznie za-

uważa, że jesteśmy masochistami, uwielbiamy, gdy potwierdza się teza, że Polska jest wielka, a cały świat jest przeciwko nam, nie mamy dystansu do siebie i swojej tożsamości narodowej. Pomimo tej surowości Stuhr nikogo nie obraża, a jeżeli ktoś poczuje się obrażony, to tylko wtedy, gdy zadziała znany mechanizm – uderz w stół, a nożyce się odezwą. „Obywatel” to filmowy patchwork, kalejdoskop scenek rodzajowych z życia

wziętych. Choć osią fabularną jest życie Jana Bratka, brak tu linearnego prowadzenia akcji, dużo zaś retrospekcji, przeskoków w czasie. Niektóre epizody są lepsze, inne gorsze, brak wartkiej akcji powoduje, że obraz może momentami nużyć lub wydawać się ospały. Kto oczekuje komedii w klasycznym rozumieniu, ten się zawiedzie, bo mocną stroną tego filmu jest z pewnością treść, a nie forma. Ciekawym zabiegiem jest zaangażowanie Macieja Stuhra do roli młodego Jana Bratka. To spotkanie aktorskie dwóch pokoleń, ojca i syna, nadaje obrazowi wiarygodności. Maciej Stuhr wielokrotnie musiał walczyć z porównaniami do swego wybitnego ojca. To, co wcześniej mogło być przeszkodą, tu jest zaletą. „Obywatel” jest filmem tak polskim, że aż hermetycznym. Jego symbolika, ikonografia i hasłowe traktowanie historii będzie zrozumiałe tylko dla mieszkańców kraju nad Wisłą. Stuhr świetnie operuje niuansami i stereotypami, ale nie tworzy dzieła uniwersalnego. Na pochwałę zasługuje cała obsada, a Sonia Bohosiewicz i Violetta Arlak w rolach drugoplanowych zachwycają szczerością i siłą wyrazu. Gorąco polecam, ale i uprzedzam, że śmiać będą się tylko ci, którzy mają dystans do siebie i Polski. MAGDALENA MARSZAŁKOWSKA

MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 21

„B

yliśmy na Sandbergu i dzieci znalazły skamieliny!“ – z entuzjazmem opowiadała koleżanka z pracy. Faktycznie, Sandberg to niesamowite miejsce, kawałek wydmy w mieście – przytaknęłam i przypomniałam sobie ostatni spacer w tym miejscu. Na północno-zachodnim skraju obszaru chronionego w Małych Karpatach między dzielnicami Bratysławy: Devin, Devínska Nová Ves i Dúbravka znajduje się unikatowy rezerwat przyrody Devínska Kobyla. Jego najciekawszym i najbardziej wyjątkowym miejscem jest malownicze piaskowe wzgórze zwane Sandberg, odkryte przypadkiem podczas wydobycia piasku dla pobliskiej cegielni. Wiek wzgórza, które jest pozostałością trzeciorzędowego prehistorycznego morza, szacuje się na 14 do 16 milionów lat. Niektórzy uczeni twierdzą, iż wiek poszczególnych warstw geolo-

gicznych to ponad 100 milionów lat. Usiadłam na ławeczce i podziwiałam przepiękny widok na zamek Devin i Austrię. Patrząc na roztaczające się aż po horyzont pola, próbowałam wyobrazić sobie te tereny zalane przez morze. Sandberg to niezwykłe miejsce zarówno pod względem geologicznym, archeologicznym, jak i paleontologicznym. To skarbnica wiedzy o organizmach występujących w czasach prehistorycznych. Na podstawie odnalezionych pozostałości jeżówek, rekinów i alg czerwonych zakłada się, iż występujące tu morze było płytkie (do 60 m) o średnim stopniu zasolenia. Jego brzeg porastał las, o czym świadczy ok. 300 rodzajów odnalezionych w rejonach wydmy skamielin ślimaków, małż, gąbek, otwornic, a także gadów, owadów, ptaków oraz CZERWIEC 2015

Było sobie morze… Słowackie perełki

zwierząt morskich i lądowych. Wśród znalezisk występują liczne szczątki żółwi, fok, kręgi wielorybów, fragmenty szkieletów małp, nosorożca włochatego czy niedźwiedzia jaskiniowego. W XX wieku austriaccy badacze odkryli w wapiennej ścianie pozostałości pliopiteków, które uważa się za dalekich krewnych ludzi. Innym unikatowym znaleziskiem były zęby małp człekokształtnych – driopiteków. Z tablicy informacyjnej dowiedziałam się, iż piaszczyste wzniesienie jest środowiskiem występowania wielu organizmów, w tym kilku zagrożonych i chronionych gatunków roślin, np. gipsówki wiechowatej, mokrzycy szarawej czy gorysza piaskowego, występującego na Słowacji jedynie w tym szczególnym miejscu. Chroni się tutaj unikatowe lasostepy, roślinność ciepłolubną, śródziemnomorską i naskalną. Warto wspomnieć, iż na terytorium rezerwatu występują setki gatunków grzybów, porostów i mchów oraz ponad tysiąc gatunków roślin.

Sandberg został uznany za obszar chroniony w 1964 roku, a 30 lat później przemieniony na rezerwat przyrody o najwyższym stopniu ochrony. Piękne widoki i urokliwa trasa turystyczno-poznawcza łącząca to miejsce z zamkiem Devin powodują, iż bardzo chętnie jest odwiedzany przez mieszkańców Bratysławy i turystów. Niestety, wiele osób wchodzi na piaskowe wzgórze mimo zakazu i ogrodzenia. Podczas mojej ostatniej wizyty pewien mężczyzna z małym chłopcem przynieśli młoteczek, którym ostukiwali wydmę. O braku wyobraźni i szacunku do natury świadczą też podpisy wyryte na piaskowych ścianach. Zmrużyłam oczy, oślepiona przez odbijające się od piasku słońce, i zastanawiałam się, jak to możliwe, że ten piaskowy cud natury przetrwał tyle czasu i że do dziś można znaleźć tu skamieniałości… I znów wyobraziłam sobie zalewające kiedyś te tereny morze… MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

ZDJĘCIA: MAGDALENA ZAWISTOWSKA-OLSZEWSKA

21


Monitor06:2015 29/05/15 13:00 Page 22

Król Górnych Węgier

C

zasami w historii zdarza się tak, że sprawy WAŻKIE i wydarzenia, które wydają się kluczowe WYDARZENIA W DZIEJACH i zasadnicze, w perspektywie historycznej SŁOWACJI stają się jedynie mało ważnymi epizodami. Mogły zmienić bieg historii, gdyby stworzyły rzeczywistość, którą zapowiadały, ale jej nie stworzyły. Takim właśnie wydarzeniem było powstanie Imrego (Imricha) Thökölyego. Przeciętny słowacki czy węgierski maturzysta wie, że było ono kiedyś i że kiedyś było ważne, ale na tym kończy się jego wiedza. Z perspektywy dnia dzisiejszego to wystarczy, choć warto przyjrzeć się jej bliżej, zastanowić nad motywami i sensem działań historycznych postaci. Bo to przecież ludzie tacy sami jak my, tylko ubrani w inne kostiumy historyczne. Poznając ich, lepiej możemy zrozumieć czasy, w którym przyszło im żyć. Imre Thököly urodził się w 1657 roku w Kieżmarku. Jego rodzina posiadała olbrzymie majątki w ówczesnych północnych Węgrzech. Od początku XVI wieku należała do antyhabsburskiej opozycji. Thökölyowie żyli pamięcią o starych Węgrzech, ale te skończyły się wraz z klęską pod Moha czem w roku 1526. Ich niechęć do panującego rodu i rządzących Austriaków była silna i żywiołowa. W atmosferze tej niechęci wychowywał się Imre. Jego ojciec był jednym z przywódców antyhabsburskiego powstania z roku 1670. Zginął w tym samym roku podczas oblężenia przez Au striaków swojego rodowego majątku – Zamku Orawskie go. Za karę rodzinie skonfiskowano majątek, a 13-letni Imre musiał uciekać do Tran sylwanii, na dwór innego z przywódców antyhabsburskiego obozu, księcia Sied22

miogrodu Michaela Apafiego. Tam właśnie skupiło się środowisko uciekinierów z tzw. Węgier Królewskich (czyli dzisiejszej Słowacji Zachodniej), którzy nawzajem utwierdzali się w nienawiści do Habsburgów i żyli marzeniami o odbudowie dawnych Węgier. Za swego lidera zaczęli uznawać młodego księcia Imrego. On sam zaś przygotowywał się do roli przyszłego przywódcy. W 1673 cesarz austriacki Leopold I zdecydował się na kolejne antywęgierskie posunięcie: w podległych sobie prowincjach zawiesił obowiązujące dotychczas węgierskie pra-

wa, zastępując je austriackimi, i wygnał z kraju protestanckich duchownych. Wśród emigrantów w Siedmiogrodzie wrogość i nienawiść do Habsburgów narastała coraz bardziej. Przygotowywano się do nowego antyaustriackiego powstania. Rebelianci nawiązali kontakt z ówczesnym głównym wrogiem Austrii, królem Francji Ludwikiem XIV, oraz z … Turcją. Sojusz z Turcją był próbą pogodzenia wody z ogniem. Wszak to imperium osmańskie przed laty rozbiło państwo węgierskie. Do wybuchu powstania doszło w roku 1678. Jego przywódcą został 21-letni książę Imre. Wyróżniał się inteligencją i sposobem myślenia, był synem uznanego przywódcy, swoim zdecydowaniem budził nadzieję. Powstańcom udało się stworzyć 10-tysięczną armię – jej żołnierzy nazywano kurucami. Pozycję Thökölyego wzmacniał fakt, że popierały go odziały tureckie Paszy z Oradei (dzisiaj w zachodniej Rumunii). Armia pod wodzą Thökölyego wkroczyła na Słowację. Zajęła wschodnią część kraju z Koszycami i Preszowem oraz środkowosłowackie mia sta górnicze. Imre Thököly zachęcony sukcesem rozpoczął swoją wielką grę polityczną. Z kalkulacji politycznej wybrał sojusz z Turcją. Wynegocjował uznanie przez Turków własnego państewka, które chciał stworzyć, i tytuł władcy dla siebie. Nie było to zadanie łatwe. Trzeba pamiętać, że duża część Węgier z Budą (dzisiejszym Budapesztem) należała wówczas do Turcji, a na północno-zachodnich skrawkach dawnego Królestwa Węgier panowali Austriacy. Dla siebie Thököly chciał państwa o nazwie Górne Węgry, obejMONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 23

mującego dzisiejszą wschodnią i środkową Słowację. W zamian za wsparcie ze strony Turcji uznał zależność od Państwa Osmanów. Rozpoczął budowanie nowej państwowości. By wzmocnić poparcie całej opozycji ant yhabsbur skiej zdecydował się w 1682 roku na polityczne małżeństwo, żeniąc się z Iloną (Heleną) Zrinski, wdową po księciu Franciszku I Rakoczym i córką bana (wielkorządcy, wojewody) Chorwacji. Wierząc w swoją siłę, zaproponował cesarzowi Leopoldowi rozejm i pokój między Górnymi Węgrami a Austrią. Austria odrzuciła jednak propozycje Thökölyego, uznając go za rebelianta, niegodnego bycia partnerem Austrii i Habsburgów. W tej sytuacji Thököly jeszcze mocniej związał się z Turcją. O pomoc przeciwko Austrii zwrócił się do sułtana Mehmeda IV, marzącego o ekspansji islamu w Europie i zdobyciu Wiednia, będącego symbolem jego katolickich przeciwników. Mehmed IV uznał Thökölyego za króla Górnych Węgier. Ten w zamian musiał uznać się za wasala Turcji i zadeklarować symboliczny trybut (haracz w pierwotnym sensie tego słowa) na rzecz sułtana w wysokości 40 tysięcy talarów rocznie. Kampania 1682 roku rozpoczęła się dla Thökölyego pomyślnie. Zajął kilka austriackich twierdz i rozszerzył swoje panowanie do linii rzeki Wag. Rewanżował się teraz za habsburskie represje, klęskę swojego ojca i swoje wygnanie, masowo rekwirując majątki tej szlachcie, która współpracowała z Aus triakami. Ze zdobytych terenów kazał wygnać jezuitów, uważając ich za proaustriackich szpiegów. Myślał o utworzeniu dworu i siedziby władz swojego państewka w Bań skiej Bystrzycy. W dniu 16 września 1682 roku w zdobytym Filakovie (blisko dzisiejszej granicy słowackoCZERWIEC 2015

węgierskiej) Thököly został uroczyście koronowany na króla Górnych Węgier przez… Ibrahima Paszę, tureckiego gubernatora Budy. W roku 1683 Turcy zorganizowali wielką wyprawę na Europę. Dowódca ich wojsk wielki wezyr KaraMustafa zdecydował się na marsz na Wiedeń. Tutaj historia turecka, słowacka, węgierska, polska (także włoska, niemiecka i francuska) się spotykają. Zagrożenie i oblężenie Wiednia oraz konieczność ewakuacji dworu cesarskiego do Linzu spowodowały mobilizację Europy. Do działań włączył się też Watykan. Liga katolicka uchwaliła specjalny podatek dla obrony zagrożonego chrześcijaństwa (zapłaciły go głownie miasta lombardzkie). Zorganizowano silny nacisk psychologiczny na polski dwór królewski w Krakowie, aby jak najszybciej wojska z „dalekiego, północnego imperium” przyszły z pomocą i odblokowały Wiedeń. Sytuacja tego miasta była tak tragiczna, że król Sobieski musiał ruszyć pod Wiedeń jedynie z wojskami koronnymi, nie czekając na nadejście wojsk litewskich. Liczył się bowiem każdy dzień! Jak zakończyła się ta historia, wszyscy wiemy. Klęska Turków by-

ła i klęską Thökölyego. Austriacy uważali go za banitę i odrzucali jakiekolwiek próby negocjacji, z którymi występował. Turcy w ramach swoich rozliczeń i na wieść o tym, że podejmuje próby kontaktu z Austriakami, osadzili go na jakiś czas w więzieniu. Później pozwolili mu udać się na nową emigrację, tym razem w głąb państwa tureckiego, bez prawa do działalności politycznej. I mimo że Thököly nie zaznał biedy, to jednak był to koniec jego życia publicznego. Zmarł w roku 1705 w Izmicie, mieście po azjatyckiej stornie tureckich cieśnin. Dziś do Thökölyego nikt się nie przyznaje. Nie mieści się w tradycji austriackiej – to zrozumiałe – bo był antycesarskim buntownikiem. Nie jest ważny dla Węgrów, bo walczył tylko o część Węgier, i to z myślą o sobie przede wszystkim, a ponadto zgodził się być wasalem muzułmańskich Osmanów. Nie interesuje też Słowaków, bo co ich obchodzą węgierscy nacjonaliści (nawiasem mówiąc, strona internetowa radykalnych nacjonalistów na Węgrzech nazywa się dzisiaj „Kuruc”). A i dla Turków jest on tylko jakimś nieważnym epizodem z odległej przeszłości. Z wielkiego powstania Thökölyego pozostało tylko niejasne wspomnienie o kurucach. Nikt już dzisiaj nie wie, kim byli – żołnierzami, powstańcami, strażnikami czy też może rozbójnikami. Hic transit gloria mundi! ANDRZEJ KRAWCZYK

23


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 24

Polska

D Z I E N N I K A R S K I E

medialna W

czasach taniego, dostępnego niemalże bez ograniczeń Internetu pisać artykuły może każdy. Każdy może zostać dziennikarzem, blogerem, felietonistą. Coś, co jeszcze stosunkowo niedawno, bo dwie dekady wstecz, było trudne do wyobrażenia, stało się właśnie rzeczywistością. Zgrzytliwą, karykaturalną i coraz bardziej przerażającą. Rzesze publikujących w Internecie grafomanów powoli wypierają tych, którzy potrafią napisać dobry, poprawnie skonstruowany tekst. Wydaje się, że do uprawiania dziennikarstwa wystarczą już obecnie tylko narzędzia, przede wszystkim edytor tekstu. Co z wiedzą, co ze znajomością najprostszych nawet reguł gramatyki i ortografii? Wyposażony w najlepsze nawet narzędzia i sprzęt człowiek bez gruntownego wykształcenia medycznego nie przeprowadzi skomplikowanej operacji. Osobie bez choćby podstawowego wykształcenia w zakresie fryzjerstwa fakt posiadania nożyczek nie daje kompetencji do otwierania salonu fryzjerskiego. Skąd zatem wiara, że ktoś, kto nie ma pojęcia o pisaniu, może zostać doskonałym dzien -

K A C Z

nikarzem? Nie chodzi mi o konieczność ukończenia studiów dziennikarskich przez każdego, kto zamierza pisać artykuły. Niemniej umiejętność selekcjonowania faktów, sprawdzanie źródeł, ocenianie ich wartości, samodzielne zdobywanie informacji i wreszcie na ich podstawie konstruowanie bezbłędnie zredagowanego

tekstu to dla chcącego pisać powinno być absolutne minimum. W polskim Internecie królują tymczasem dziennikarskopodobne produkty dla mało wymagających. Tu autor skopiuje coś z serwisu anglojęzycznego, ale już nie zada sobie trudu poprawnego przetłumaczenia, zdając się całkowicie na użyteczne skądinąd narzędzie Google Translate. Dosłowne tłumaczenia, kalki, a właściwie kalectwo językowe wyłapią czytelnicy, szydząc w komentarzach. Nie tak dawno temu, po katastrofie Airbusa Germanwings we francuskiej części Alp serwis Gazeta.pl donosił, że ojciec pilota podejrzanego o celowe roztrzaskanie maszyny jest zdewastowany. Szybka lektura oryginalnej, napisanej w języku angielskim wiadomości pozwoliła na zorientowanie się,

Nudny trup, nudne śledztwo, Bonda

P

ani Katarzyna Bonda nazywana jest królową polskiego kryminału. Postanowiłam więc wstąpić na jej dwór i przekonać się, jak przebiegają jej rządy.

Kupiłam wychwalaną pod niebiosa powieść „Tylko martwi nie kłamią”, wydaną przez Wydawnictwo Muza, i zatopiłam się w ponadpięciusetstronicową podróż kryminalną. Tak się zatopiłam, że prawie umar24

łam… z nudów. Zacznę jednak od inwentaryzacji wątków i postaci. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda wybornie, bo też i mamy wszystko, czego możemy oczekiwać od dobrego kryminału, to znaczy zawikła-

nej intrygi i ciekawych bohaterów. Akcja dzieje się w Katowicach, gdzie w zabytkowej kamienicy zostaje zamordowany milioner dorobkiewicz, śmieciowy baron Johan Schmidt. Za-

gadkę rozwiązują diabelnie przystojny psycholog policyjny Hubert Meyer, seksowna rudowłosa prokuraMONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 25

Z K I ,

P U D E L K I

że użyto słowa devastated, które w odniesieniu do stanu psychicznego osoby powinno być przetłumaczone jako zdruzgotany. Po interwencji komentujących czytelników redakcja poprawiła błąd. Nagminne jest błędne przeliczanie jednostek miar i wag. O ile jednak można być względnie wyrozumiałym przy pomyłce podczas zamiany funtów na kilogramy czy mil na kilometry, o tyle nieumiejętność przeliczenia milimetrów na centymetry (sic!) budzi zażenowanie. Taka wpadka zdarzyła się niedawno wspomnianemu już serwisowi Gazeta.pl, który w tekście połączonym z wideo, nota bene pojawiającym się na pierwszej stronie i traktującym o rozmiarach penisów, co samo w sobie zdaje się definiować jakość publikacji, operował wielkościami 9,16 cm i 13,12 cm… odczytywanymi przez lektorkę jako

nie było tor Weronika Rudy i przypominający Colombo podinspektor Waldemar Szer szeń. Zapowiada się dobrze? Owszem. Mamy złożone losy ludzkie, kalejdoskop kłamstw i intryg, namiętności, rozterki moralne, pragnienia władzy i bogactwa. A jednak ten festiwal dobrych chęci autorki trąci mocnym przekombiCZERWIEC 2015

I

G R U B E

9 cm i 16 mm oraz 13 cm i 12 mm. Tematy związane z gospodarką, polityką i ekonomią podejmowane są rzadko. Nic dziwnego – nie dość, że wymagają niezłego warsztatu, to jeszcze przydałaby się fachowa wiedza i umiejętność przeanalizowania wydarzeń. To trudne, zatem najbezpieczniej wziąć gotową depeszę, przygotowaną przez profesjonalnych, zwykle agencyjnych dziennikarzy, i opatrzyć ją jakimś nośnym tytułem. Można też skorzystać z pomysłowości internautów i zamieścić galerię z wykonanymi przez nich memami (najczęściej zdjęcia bądź obrazki opatrzone krótkim komentarzem, celnie pointującym konkretną sytuację lub zjawisko). Znacznie większą kreatywność piszący w Internecie wykazują jeśli chodzi o tematy związane z celebrytami, ich związkami, wpadkami na czerwonym dywanie, cellulitem i zmarszczkami, pokazanymi w jak największym zbliżeniu. Brak kompetencji do poruszania ambitnych tematów w połączeniu z brakiem umiejętności warsztatowych, ale za to ogromną potrzebą pisania i publikowania onli-

nowaniem. Intryga jest tak skomplikowana, że aż przegadana, częste retrospekcje zanudzają, nie podnosząc temperatury, a wręcz zabijając tempo akcji. Psycho logiczna analiza związków międzyludzkich jest płaska i przewidywalna chyba nawet dla przedszkolaka. Bohate rowie są sztuczni, a momentami wręcz grotesko-

R Y B Y

( C Z .

ne zaowocował nowym rodzajem dziennikarstwa. Dziennikarstwem obrzydliwym, plotkarskim, goniącym za sensacją, kreującym news z niczego. Gorszym niż tabloidy, bo tam nierzadko pracują mimo wszystko fachowcy, umiejętnie operujący konwencją. Pierwszy był Pudelek. O kuriozalnych newsach z Pudelka, Plotka i innych podobnych serwisów, a także o tym, kto cynicznie zarabia na takim pseudodziennikarstwie - już w następnym nrze MP.

wi, nie działają i nie mówią do siebie jak żywi ludzie. Ich język jest tak wygłaskany, jak podręcznik poprawnej polszczyzny. Czy to stary policjant, czy fryzjerka, czy psycholog, wszyscy mówią pięknie, literacko i nawet wprowadzenie języka śląskiego czy kilku przekleństw nie ratuje sytuacji. Pani Bonda, choć ma medialne, krymi-

KATARZYNA PIENIĄDZ

nalne nazwisko i dobre chęci, niestety nie uniosła ciężaru gatunku. Może gdyby całość zredukować do dwustu stron, coś by się dało uratować. Niestety „Tylko martwi nie kłamią” są przykładem na to, że lanie wody też jest sztuką i żeby się do niej zabrać, trzeba sobie dobrze przemyśleć strategię, jak trzymać dzbanek i w którą stronę skierować strumień. MAGDALENA MARSZAŁKOWSKA 25


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 26

Biało-czerwoni w świecie

haute couture

P

olska muzyka rozrywkowa nie jest towarem eksportowym. Aktorzy i filmowcy też nie zawojowali świata; uznanie dla Idy Pawlikowskiego czy Ciała Szumowskiej to wciąż za mało, żebyśmy stali się kinematograficzną potęgą. Inaczej ma się rzecz ze światem wielkiej mody, gdzie aż roi się od przykładów spektakularnych i naprawdę znaczących polskich sukcesów.

Anja Rubik Sztandarowym przykładem jest oczywiście Anja Rubik i jej współpraca z najgorętszymi nazwiskami modowego biznesu, poczynając od Versace przez Dolce&Gabbana na Armanim skończywszy. Twarz Polki zdobiła okładki najbardziej prestiżowych magazynów poświęconych modzie, z Vogue i Har per’s Bazaar na czele. Rubik mądrze wykorzystuje pięć minut swojej sławy i chętnie podejmuje się nowych wyzwań. Projektuje ubrania dla popularnych sieciówek, jest dyrektorem artystycznym poświęconego modzie kwartalnika 25 magazine, a kilka miesięcy temu w sklepach pojawiły

się sygnowane przez nią perfumy Original. Poza Rubik po światowych wybiegach przechadzają się – za niebagatelne honoraria – także inne piękne Polki. Wymieniać można długo – Zuzanna Bijoch, która zadebiutowała przed czterema laty jako twarz kampanii Miucci Prady, Małgorzata Bela, reklamująca luksusowe marki, ostatnio Gucci i Salvatore Ferragamo, Monika “JAC” Jagaciak, która kilka tygodni temu trafiła do elitarnego grona aniołków bieliźnianego giganta Victoria’s Secret. Marka znana jest z przygotowanego z rozmachem i przepychem dorocznego pokazu, podczas którego modelki paradują odziane oczywiście w bieliznę Victoria’s Secret i anielskie skrzydła. Na wybiegu pojawiają się wówczas najładniejsze modelki współpracujące z marką. Jagaciak jest pierwszą, miejmy nadzieję, że nie ostatnią, Polką w tym gronie. Udział w anielskich pokazach stał się przed laty trampoliną do sukcesu m.in. Dou tzen Kroes, Mirandy Kerr i Alessan dry Ambrosio. Jest więcej niż praw-

POLAK POTRAFI

Małgorzata Bela

26

dopodobne, że i tak spektakularna już kariera Jagaciak jeszcze nabierze rozpędu. Poza atrakcyjnymi dziewczynami w świecie wielkiej mody mamy co najmniej jednego cenionego fotografa, Macieja Tyszkę. W Polsce niestety znany jest przede wszystkim z udziału w kontrowersyjnym show Woli & Tysio na pokładzie i mało wysublimowanych komentarzy pod adresem uczestniczek Top Model. Nie zmienia Zuzanna Bijoch


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 27

to jednak faktu, şe jest uznanym w branşy profesjonalistą. Sesje jego autorstwa publikują regularnie Vogue, InStyle, Elle i Vanity Fair. Odniósł niekwestionowany sukces, jednak początki, jak to zwykle bywa, nie naleşały do najłatwiejszych. W 1999 roku, po pięciu latach pracy w Polsce i wyrobieniu relatywnie rozpoznawanej marki, postanowił spróbować sił za granicą. Wybrał Madryt i rozpoczął

Maciej Tyszka

Monika “JAC� Jagaciak

prezentowanie prac ze swojego portfolio hiszpaĹ„skim magazynom. PiÄ™ kne zdjÄ™cia, ale w bardzo zĹ‚ym guĹ›cie – usĹ‚yszaĹ‚ zdumiony. Do tej pory uwaĹźa, Ĺźe ta ocena byĹ‚a niesprawiedliwa, a on sam byĹ‚ dyskryminowany ze wzglÄ™du na narodowość. Moje pochodzenie nigdy nigdzie nie byĹ‚o atutem. Kiedy stawiaĹ‚em pierwsze kroki na Zachodzie, czasy, gdy ludzie z Zachodu Ĺźywili współczucie dla naszego opresyjnego systemu juĹź minęły, a Polska kojarzyĹ‚a siÄ™ wyĹ‚Ä…cznie z przysĹ‚owiowymi biaĹ‚ymi niedĹşwiedziami – wspominaĹ‚ kilka lat później. DĹ‚ugo wyczekiwanym przeĹ‚omem okazaĹ‚a siÄ™ sesja z CzeszkÄ… KarolinÄ… KurkovÄ…, ktĂłra ukazaĹ‚a siÄ™ na Ĺ‚amach francuskiej edycji Elle. W ParyĹźu spodobaĹ‚a siÄ™ tak bardzo, Ĺźe o TyszkÄ™

zaczęły zabiegać inne znane tytuły. Sam fotograf wspomina współpracę z Kurkovą z duşym sentymentem i podkreśla, şe na jego zawodowej drodze okazała się kamieniem milowym. Moja cała kariera w Paryşu zaczęła się od Karoliny. Zawdzięczam jej bardzo wiele – mówił niedawno w jednym z wywiadów, dodając, şe prywatnie on i Kurkovå bardzo się lubią. Fajna babka, która osiągnęła megasukces i nadal została normalną dziewczyną z Czech – opowiadał z zachwytem. Dziś talentu Tyszki nikt juş nie kwestionuje. O współpracę z nim podczas sesji i kampanii reklamowych zabiegają czołowe marki. On sam marzy o fotografowaniu dla biblii światowej mody, Vogue Paris. KATARZYNA PIENIĄDZ

X Ä—:,$72:< =/27 0â2'=,(ÄĽ< 32/21,-1(-

ORLE GNIAZDO

M

:Ăť*52:,(& 26 lipca- 4 sierpnia 2015 r.

Wielkopolski OddziaĹ‚ Stowarzyszenia „WspĂłlnota Polskaâ€? zaprasza mĹ‚odzieĹź polonijnÄ… do Polski na jubileuszowy X Ĺšwiatowy Zlot Serdecznie zapraszamy Was, 2015“, ktĂłry odbÄ™dzie siÄ™ MĹ‚odzieĹźy Polonijnej „ORLE GNIAZDO 0Ă 2'=,(ÄŠ 32/21,-1Ä„, na jubileuszowy, w terminie od 26 lipca do 4 sierpnia br. w WÄ…growcu koĹ‚o Poznania. ; Ä?ZLDWRZ\ =ORW 0ĂĄRG]LHÄŞ\ 3RORQLMQHM Ă„2UOH *QLD]GR´ WiÄ™cej informacji na stronie: www.polonia.sk TegoURF]Q\ ]ORW RGEÄŠG]LH VLÄŠ SRG KDVĂĄHP: Termin zgĹ‚oszeĹ„: do 15.06.2015 r. Liczba miejsc ograniczona. Ă„Ă Ä…F]\ QDV 3ROVND L PĂĄRGRÄžß´

Ă 2'=, 52'$&<

CZERWIEC 2015

Galeria Cit i Instytut Polski zapraszają na wystawę malarstwa Rafała Pacześniaka pt.

Prirodzenosż veci Wernisaş wystawy odbędzie się 12 czerwca o godz. 18.00 w Galerii Cit (Heydukova 15) Wystawa potrwa do 10 lipca 27


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 28

Z dyskografii niedoszlego prezydenta

sobie poradzi. Przez ostatnie trzy dekady dał się poznać przede wszystkim jako niezły wokalista, złośliwy komentator aktualnych kwestii społecznych, celnie i z humorem punktujący hipokryzję polityków. Warto na chwilę zapomnieć o Kukizie-trybunie ludowym i przywołać jego najważniejsze dokonania muzyczne.

K

iedy Paweł Kukiz ogłaszał swój start w wyborach prezydenckich, nie dawano mu wielkich szans. A już na pewno nie spodziewano się, że jego kandydaturę poprze ponad 20 procent głosujących Polaków. Ten niezwykle dla Kukiza korzystny wynik z pierwszej tury zdjął z niego etykietkę wyborczej efemerydy i wywindował do ligi wytrawnych graczy politycznych. Kandydaci, którzy pozostali w wyścigu o prezydenturę, zabiegali o poparcie elektoratu Kukiza już kilka minut po ogłoszeniu pierwszych, nieoficjalnych jeszcze wyników głosowania. Zdumieni i zszokowani, bo nie sądzili, że aż tylu wyborców najważniejsze stanowisko w państwie powierzyłoby muzykowi z burzliwą rockową przeszłością. Trudno prognozować, jak potoczą się losy Kukiza w polityce. Nie ma w tym obszarze dużego doświadczenia. Niewykluczone, że nośny i antysystemowy program, który zjednał mu tak wielu zwolenników podczas prezydenckiej kampanii, w zderzeniu z rzeczywistością i koniecznością działania okaże się niewykonalny. Na podobne problemy napotkał cieszący się swego czasu dużym społecznym poparciem Janusz Palikot, którego polityczna kariera obecnie dogorywa. Niemniej Kukiz bez polityki na pewno 28

/sąsiedzie wspomóż rentą, bym mógł pokazać się. W spiżarni trzymam koniak, w lodówce wódki dwie/Pobiegnę po kieliszki, ksiądz lubi napić się. Pytany o genezę piosenki Kukiz tłumaczył, że przeczytał w prasie Czulym o księdzu, który prowadząc uchem samochód pod wpływem alkoholu, spowodował wypadek. Ta historia zainspirowała go i właśnie ona miała zostać opowiePiersi dziana w ZCHN zbliża się. Muzyk Oczywisty wybór na początek – zapewniał, że atakowanie całego koPiersi, grupa, z którą Kukiz był ścioła i obrażanie uczuć religijnych związany w latach 1984 - 2013. To nie było jego zamiarem. Trudno jedzespół niepokorny, słynący z ciętego języka i ostrych tekstów. Muzycznie czerpiący z przeróżnych gatunków, których wpływy z dużym powodzeniem wplatał do swojej twórczości. Debiutancki krążek zespołu, zatytułowany po prostu Piersi, ukazał się stosunkowo późno, bo w 1992 roku. Zespół i jego członkowie nie byli jednak żółtodziobami na polskiej scenie muzycznej – doskonale znała ich choćby publiczność festiwalu w Jarocinie; związani byli także z innym zespołem, nak było w to uwierzyć, bo już wyAya RL (najważniejszy i największy bór melodii był uznany za prowokaprzebój – Skóra). Piersi były jedcję, a sam tytuł osadzał piosenkę nym z najgłośniejszych polskich alw aktualnym kontekście polityczbumów 1992 roku. Popularność zenym, sugerując krytykę Zjednoczespołu i sprzedaż płyty poszybowały nia Chrześcijańsko-Narodowego. w górę w związku ze skandalem, jaOstatecznie, po medialnej burzy ki wywołała umieszczona na niej i stosie pozwów przeciwko Kukizopiosenka ZCHN zbliża się. Utwór wi i Piersiom, w 1993 roku sąd zaoceniano jako skrajnie antyklerykazał im publicznego wykonywania kalny i obrażający uczucia religijne. tego utworu. Na melodię kościelAle Piersi to nie tylko historia jednej pieśni Pan Jenego skandalu i jednej piosenki. zus już się zbliża Kukiz śpiewał m.in. W kolejnym numerze Ksiądz proboszcz Monitora Polonijnego o tym, już się zbliża, już puka do mych drzwi czym jeszcze szokowały Piersi, /Pobiegnę go przyfascynacji muzyką byłej witać, w mym ręku Jugosławii i zaskakujących duwino drży. O szczęetach, w których śpiewał Paweł ście niepojęte, ksiądz Kukiz. sam odwiedza mnie KATARZYNA PIENIĄDZ MONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 29

Warsztaty tworcze dla dzieci polonijnych -

Wernisaż i zabawa

W TRENCZYNIE

Klub Polski Koszyce organizuje w terminie od 11 do 18 lipca warsztaty twórcze dla dzieci polonijnych w wieku od 7 do 15 lat. Plener odbędzie się w Žiarskej Dolinie, niedaleko Liptowskiego Mikulasza. Dla dzieci członków Klubu Polskiego wpisowe wynosi 30 euro, dla pozostałych 60 euro. Więcej informacji udziela organizatorka Štefania Gajdošová: 0905797645, e-mail: gajdosova.stena@atlas.sk

Z okazji 50. urodzin Gabriela Petraša Klub Polski Trenczyn organizuje 13 czerwca 2015 r. w siedzibie Klubu wernisaż wystawy, prezentującej życiowy dorobek artystyczny autora. UWAG A! LICZBA MIEJSC OGRANICZONA! DECYDUJE KOLEJNOŚĆ ZGŁOSZEŃ Po nim odbędzie się tradycyjna zabawa klubowa, na którą zaproszeni są wszyscy klubowicze i ich przyjaciele. Do tańca zagra lubiany DL A DZ IEC I I MŁODZ IEŻY i sprawdzony zespół Jozefa Knajbla. Redakcja „Monitora Polonijnego” przypomina, że został ogłoszony konkurs, adresowany do dzieci i młodzieży, pod hasłem

Konkurs rysunkowy

Życzenia

Z okazji życiowego jubileuszu 80. urodzin Jozefa Spačka, naszego drogiego długoletniego członka, życzymy mu wielu szczęśliwych, aktywnych lat życia, dobrego zdrowia i niegasnącego optymizmu. Dziękujemy też za wsparcie i pracę na rzecz Klubu Polskiego. Sto lat, Jožko! Przyjaciele z Klubu Polskiego Trenczyn

PIES REKSIO NA SŁOWACJI

Bohaterem prac plastycznych ma być pies Reksio, ulubieniec polskiego serialu animowanego, powstałego w latach 1967–1990 w Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej w reżyserii i według scenariusza Lechosława Marszałka. Zadaniem uczestników konkursu jest narysowanie lub namalowanie (technika dowolna) psa Reksia w słowackiej scenerii lub podczas odwiedzin w ich domach, ewentualnie w trakcie spotkania z posiadanymi przez nich zwierzątkami. Prace konkursowe prosimy przesyłać pod adresem redakcji naszego pisma do 10 czerwca br. pocztą tradycyjną lub elektroniczną. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w lipcowym numerze „Monitora”. Wyłonieni przez specjalne jury autorzy najlepszych prac otrzymają nagrody, zaś wszyscy uczestnicy upominki.

W Y B Ó R Z P R O G R A M U I N S T Y T U T U P O L S K I E G O N A C Z E R W I E C 2 015 Ë PAMIĘĆ TEKSTYLIÓW: MAGDALENA

KLESZYŃSKA • 3 czerwca, godz. 17.00, Bratysława, Umelka, Dostojevského rad 2 Ë II WOJNA SWIATOWA W FILMIE

POLSKIM 3 czerwca, godz. 18.30, Bratysława, kino Lumiére, Špitálska 4 Ë QUASARS ENSEMBLE V GALÉRII

3 czerwca, godz. 19.00, Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27 Koncert z cyklu Quasars Ensemble Ë VIRVAR 2015 • 5 czerwca, Koszyce,

Bábkové divadlo, Alžbetina 38 Przedstawienie teatralne Robot i motyl w wykonaniu Białostockiego Teatru Lalek

Ë BRATYSŁAWA DESIGN WEEK

8-14 czerwca, Bratysława, Laurinská 14 Dwie wystawy w ramach Festiwalu Designu Współczesnego Bratysława Design Week (BADW): Wool Design. Carpathians oraz The International Design Review „Graduation Projects 2014“ Ë MiniŻubrOFFka

10 czerwca, godz. 19.00, Bratysława, Foyer, Štefánikova 16 (The Best of ŻubrOFFka 2014) 11 czerwca, godz. 19.00, Skalica, Stodola, Jednoradova 38 (The Best of Film Podlasie in Attack | party) 12 czerwca, godz. 18.00, Bratysława, Foyer, Štefánikova 16 (The Best of Film Podlasie in Attack)

Ë PÓŁSŁOWO: ĽUBOMÍR FELDEK 11 czerwca, godz. 17.00, Bratysława, VERSUS EURAZJA Instytut Polski, Nám. SNP 27 8 czerwca, godz. 16.00, Bratysława, Gościem wieczoru autorskiego Dušana Instytut Polski, Nám. SNP 27 Juneka Ľubomír Feldek Forum dyskusyjne w ramach międzynarodowego projektu Ë RAFAŁ PACZEŚNIAK: NATURALNOŚĆ RZECZY The Answer to the Eurasian Challenge 12 czerwca, godz. 18.00, Bratysława, for Eastern Europe Galéria CIT, Heydukova 15

Ë PARTNERSTWO WSCHODNIE: EUROPA

CZERWIEC 2015

Ë KOŚCIÓŁ I LUDZKIE PRAWA: NOWE FORMY KONTAKTU

15 czerwca, godz. 18.00, Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27 • Dyskusja z udziałem Tomasza Dostatniego, i Gabriela Hunčaga. Ë JĘZYKI SŁOWIAŃSKIE W PROCESIE ZMIAN

15-16 czerwca, Bańska Bystrzyca, Univerzita Mateja Bela, Ružová 14 • Konferencja naukowa Ë EUROKONTEXT.SK: MŁODY STALIN

16 czerwca, godz. 20.00, Bratysława, Slovenské národné divadlo, Pribinova 17 Ë FEST ANČA 2015 • 24-28 czerwca, Żylina, Stanica

Žilina-Záriečie, Závodská cesta 3 Producent Adam Ptak przedstawi filmy legendarnego studia produkcyjnego SE-MA-FOR w Łodzi, w którym powstały również oscarowe filmy animowane Tango (reż. Zbigniew Rybczyński, 1980) i Piotr i wilk (reż. Suzie Templeton, 2006). Ë SOCHA A OBJEKT XX.: ŁUKASZ CENDROWSKI

25 czerwca, godz. 15.00, Bratysława, Instytut Polski, Nám. SNP 27 • W ramach międzynarodowego projektu Polskę reprezentuje Łukasz Cendrowski Ë EUROFILMCLUB: CARTE BLANCHE

30 czerwca, godz. 20.00, Bratysława, Lumiére, Špitálska 4 • Głównym celem projektu EuroFilmClub jest propagowanie kina europejskiego. 29


Monitor06:2015 29/05/15 13:01 Page 30

Kenlazewnatury W poprzednim numerze „Monitora“ pisałam o tym, jak się znalazłam w Kenii, wspominałam swoje pierwsze wrażenia z pobytu w tym kraju, ale też to, że... Kenia to prawdopodobnie już mój dom, moje miejsce na Ziemi. Tu wyszłam za mąż, tu mam pracę, której nie zamieniłabym na żadną inną.

Pierogi koło równika? Oczywiście, są chwile kiedy tęsknię za Polską, za rodziną, przyjaciółmi, tradycjami i jedzeniem. Najtrudniej jest, kiedy zbliża się Boże Narodzenie, a nas tu otaczają palmy, temperatura dochodzi do 30 stopni. Marzę wówczas o mrozie, kolędach i uszkach z grzybami. Poza mną w Mombasie jest jeszcze kilku Polaków, z którymi utrzymuję kontakt. Co jakiś czas spotykamy się przy namiastkach polskich dań i próbujemy świętować po polsku. Adam, inżynier, w nieznanym mi miejscu kupuje buraki na barszcz, Iwona, właścicielka hotelu, przyrządza pierogi, ja przynoszę podarowaną przez turystów krakowską suchą, a do tego ulubiony trunek mojego męża, czyli zrobioną przez siebie cytrynówkę. Na wigilię uda je nam się zdobyć opłatek, ewentualnie suchą trawę pod obrus. Ja donoszę dodatkowy talerz dla nieoczekiwanego gościa, po czym mąż robi rachunek przy stole i z powrotem odnosi go do kuchni, wypominając mi, że nie umiem liczyć i nakryłam dla zbyt wielu osób. Podczas Wigilii śpiewamy kolędy, podczas urodzin „Sto lat”, a na naszym wese30

lu w Mombasie atrakcją wieczoru były wzbudzające wielkie zainteresowanie okrzyki „Gorzko, gorzko!“.

„Zaczarowany ołówek“ Oprócz tego, że w gronie Polonii spotykamy się towarzysko, to zaangażowaliśmy się także w pomoc dzieciakom. Sławek, który kilka razy w roku przyjeżdża do Mombasy, przywozi walizki ołówków, zeszytów i innych przyborów szkolnych, wspomagając nimi miejscowe szkoły. Ja wraz z mężem i grupą znajomych z Europy sponsorujemy edukację kilkorga dzieci z zaprzyjaźnionych rodzin. Wydaje mi się, że udało nam się przez to zaskarbić serca wielu mie szkańców Mombasy i jako Polacy jesteśmy dobrze postrzegani.

Oni mnie, ja im W radzeniu sobie z tęskno tą za Polską pomaga mi to, że pracuję w branży turystycznej, a więc spotykam się z dużą liczbą Polaków. Ci z nich, którzy decydują się na podróże do Afryki, to z reguły osoby nietuzinkowe. Jeżdżąc z grupami polskimi jako pilot, mam możli-

wość poznać ciekawych ludzi. Przy ognisku pod afrykańskim niebem dzielimy się naszymi historiami i przygodami. Często przywożą mi odrobinę Polski w postaci polskich książek, polskiej kiełbasy czy polskiego chleba. W zamian opowiadam o życiu w Afryce Wschodniej, kulturze i ludziach. Niekiedy udajemy się wspólnie do mojej teściowej na kolację, by spróbować przysmaków lokalnej kuchni. To, co dla mnie jest już takie zwyczajne, stanowi nie lada atrakcję dla turystów.

Egzotyczne rarytasy Kuchnia kenijska stawia głównie na to, aby po posiłku być sytym, a w związku z tym nie zwraca uwagi na sposób podania czy nowinki kulinarne. Używane w Mombasie produkty są jednak świeże i rosną w naturalny sposób. Dlatego uważam, że tutejsza kuchnia, mimo iż nie jest najbardziej wyszukana, jest pyszna. Mięso jest dla Kenijczyków największym rarytasem. Wołowina, drób i kozina są popularne. Wieprzowinę dość trudno dostać ze względu na dużą liczbę muzułmanów w kraju,

którzy tego mięsa nie jedzą. Ba, nawet nie robią zakupów w sklepie mięsnym, który wieprzowinę oferuje! Podczas spotkań rodzinnych, świąt czy wizyt gości najczęściej podaje się mięso z sosem z dużą ilością egzotycznych przypraw, pochodzących najczęściej z Zanzibaru. Dużą część talerza zajmują węglowodany: ryż, ziemniaki, zarówno zwykłe, jak i bataty, placki chapati lub ugali, czyli woda ugotowana z mąką z kukurydzy pastewnej. Warzywa nie zajmują wiele miejsca na talerzu – są uznawane za dodatek do jedzenia, a nie jedzenie. Jak można się więc domyślić, sałatki nie są popularne wśród lokalnej ludności. Je się najczęściej, jak już wspominałam, rękoma lub łyżką. W Mombasie dodatkowym atutem są świeże ryby, ośmiornice, kalmary, krewetki i homary. Najświeższe, jakie można sobie tylko wyobrazić! Kiedy nie przebywam na safari, pływam na kitesurfingu, a widząc łódź powracającą do brzegu, podpływam do niej i wybieram ulubione smakałyki. Ale tak naprawdę to z kenijskiej kuchni najbardziej lubię egzotyczne owoce – nic nie jest w stanie pobić smaku dojrzałego mango, ananasa, papai czy awokado!

Szkoła językowa bez prądu Największą satysfakcję przynosi mi możliwość porozumiewania się w języku suahili! W Kenii obowiązują dwa języki urzędowe: angielski i suahili właśnie. Z tego względu większość przyjezdnych poprzestaje na angielskim, bo jego znajomość najzupełniej wystarczy w poroMONITOR POLONIJNY


Monitor06:2015 29/05/15 13:02 Page 31

zumiewaniu się. Ale ja chciałam poznać język lokalnej ludności, a nie posługiwać się tym narzuconym przez kolonizatorów. Przez trzy miesiące chodziłam do szkoły językowej w małej miejscowości Ukunda. „Szkoła językowa“ to brzmi dumnie, ale tak naprawdę to była drewniana buda, bez prądu, z ławą i biurkiem. Niemniej jednak codziennie po pracy między godziną 18 a 19 edukowałam się z podręczników dla dzieci ze szkoły podstawowej. Przez pierwsze pół godziny, jeszcze przy dziennym świetle, uczyłam się czytać i pisać, a potem, kiedy w Kenii nastaje ciemność (jesteśmy bardzo blisko równika, stąd każdego dnia słońce wschodzi i zachodzi o podobnej porze i bardzo szybko zapada mrok lub robi się jasno), zostawały nam już tylko konwersacje. Po tym kursie umiałam zapytać o drogę i zrobić zakupy na lokalnym targowisku, używając języka suahili. Z czasem zaczęłam porozumiewać się w tym języku z sąsiadami, potem z moją kenijską rodziną, douczyłam się też gramatyki i dziś mogę dumnie posługiwać się tym językiem. Jest to szalenie przydatne w pracy, zwłaszcza gdy organizujemy safari i wejścia na Kilimanjaro i musimy współpracować z lokalną ludnością, która nie zawsze posługuje się angielskim. Kenijczycy i Tanzańczycy często są bardzo mile zaskoczeni, kiedy rozmawiam z nimi w ich języku.

Codzienność pod palmami Im dłużej żyję w Kenii, tym bardziej nie wyobrażam sobie powrotu do Europy. Nie wykluczam tego, ale byłoby to prawdopodobnie dla mnie trudne. Przyzwyczaiłam się do pięknej pogody, palm, plaż, spokojnego trybu życia. Owoce morza, kupowane bezpośrednio od rybaCZERWIEC 2015

ków na plaży, i picie wody z orzechów kokosowych, które właśnie spadły z palmy, to nasza codzienność. Trudno mi wyobrazić sobie siebie w biurze od rana do wieczora, wiecznie dokądś goniącą. W Europie uderza mnie ogromny konsumpcjonizm: tłumy ludzi w sklepach, kupujących w ogromnych ilościach rzeczy, które nie są im potrzebne. To świat, za którym nie tęsknie. W Kenii ze względu na brak prądu i wysokie temperatury kupuje się jedzenie na dzień lub dwa. Dwa, trzy razy w tygodniu chleb, mleko, po 2-3 pomidory i cebule, trochę mięsa, kilka owoców i dużo pitnej wody. Raz na miesiąc paczkę herbaty, kawę, ryż i przyprawy. Zakupy robimy przy drodze, starając się wspierać lokalnych sprzedawców. Dlatego spędzanie godzin na kupowaniu żywności w ilościach, których nie jest się w stanie zjeść, jest dla mnie niezrozumiałą stratą czasu i pieniędzy.

Wyjątkowe miejsce na Ziemi Są też takie aspekty w Afryce, do których nigdy się nie przyzwyczaję. Mój europejski umysł nie jest w stanie pogodzić się z korupcją na każdym kroku i strasznym wyzyskiem ubogich ludzi. Powszechny system ubezpieczeń i dostępna pomoc medyczna, która kiedyś była normą, wydają mi się teraz luksusem. Chyba jak każde miejsce na Ziemi Kenia ma swoje dobre i złe strony i to my musimy zdecydować, co jest dla nas ważne i w jakim otoczeniu chcemy żyć. Jeśli chodzi o mnie, mimo że nie zawsze jest łatwo, słońce, natura i roześmiane buzie dzieciaków z sąsiedztwa sprawiają, że czuję, iż znalazłam swoje miejsce na Ziemi. Asia Sznajderska, Kenia

To już czerwiec M

am takie poczucie, że czerwiec jest najweselszym miesiącem w roku dla wszystkich dzieciaków. Najważniejszym wydarzeniem za tym przemawiającym jest oczywiście Dzień Dziecka, w naszej części Europy obchodzony 1 czerwca (w innych częściach świata przeważnie 20 listopada). U nas w szkole odbywa się wtedy dzień sportu, dla tych młodszych – dzień zabawy. Jest wtedy mnóstwo śmiechu i radości. Nauczyciele organizują dla nas różne zawody, konkurencje i piknik. Nie ma wówczas lekcji – cały dzień spędzamy na świeżym powietrzu. Ja lubię na przykład wyścigi, a wśród nich konkurencję, która polega na biegu z łyżką w dłoni; na tej łyżce należy utrzymać piłeczkę do ping-ponga, żeby nie spadła. Lubię także bieg w worku albo slalom z fikołkami, albo skoki przez przeszkody. Jest przy tym dużo śmiechu i zdrowej rywalizacji. W zeszłym roku na takim rodzinnym festynie szkolnym pojawiła się fontanna czekolady – takie urządzenie, z którego wypływa roztopiona czekolada, w której można zanurzać różne owoce, ciasteczka, a nawet palce, pod warunkiem, że są czyste. W tym roku na Dzień Dziecka zaplanowany jest również konkurs na najsmaczniejsze ciasta, które upieką nasze mamusie albo tatusiowie, a także akcja wymiany książek, podczas której będziemy mogli wymienić się przeczytanymi książkami z innymi dziećmi. W czerwcu przychodzi lato, a wraz z nim wakacje. Moja ulubiona pora roku. Na razie jeszcze nie wiem, dokąd pojedziemy, wiem natomiast, że sporo czasu spędzimy z naszymi kuzynami. Tak już się przyjęło w mojej rodzinie, że każdego roku urządzamy wspólny wyjazd. Obecnie jest nas dziewięcioro, czyli więcej niż dzieciaków z Bullerbyn, a to już fajna drużyna na wspólne spędzanie czasu, bez względu na pogodę. Podczas naszych wakacyjnych podróży odpoczywają także moi dziadkowie. Od dwóch lat nie wyruszają z nami na wojaże, ale – jak babcia mówi – kontemplują ciszę, która zapada wraz z naszym wyjazdem. Każdy dostaje to, co lubi. Marzą mi się już te długie letnie dni, wypełnione jazdą na rowerze, pływaniem w jeziorach czy morzu, górskimi wspinaczkami, zabawą na placu zabaw. Wam też? SONIA PACZEŚNIAK z pomocą mamy BEATY OŚWIĘCIMSKIEJ

31


Monitor06:2015 29/05/15 13:02 Page 32

Ucztowanie na powietrzu to ulubiona forma spędzania wolnego czasu chyba każdego z nas.

Pani Kasia Rzentarzewska z Bratysławy swoimi smakowitymi pomysłami nadesłanymi do „Piekarnika” rozbudziła apetyty na obiad pod chmurką.

Burgery wołowe z dodatkami Składniki: • Mięso wołowe z łopatki, ok. 500 gr na 4 burgery • cebula

• suszone pomidory • czosnek • keczup • musztarda

• żółtka • bułki • sałata • pomidor • cebula

Sposób przyrządzania: Mięso wołowe zmielić. Dodać do niego posiekaną cebulę i drobno pokrojone suszone pomidory, trochę musztardy miodowej, trochę ketchupu, wyciśnięty ząbek czosnku, potem skropić sosem tabasco i dodać jedno lub dwa żółtka (w zależności od ilości mięsa lub wielkości jajek). Wszystko dokładnie wymieszać. Mięso najlepiej przyrządzić wcześniej i – jeśli jest

przechowywane w lodówce – wyjąć pół godziny przed pieczeniem, by uzyskało temperaturę pokojową – wówczas ładnie się przypieka i pozostaje soczyste w środku. Następnie trzeba je podzielić na porcje, formując okrągłe burgery. Które wrzuca się na grill i piecze. Czas pieczenia uzależniony jest od tego, czy lubimy

Szparagowa przekąska na grill lub do piekarnika

je średnio czy mocno wypieczone. Pod koniec pieczenia na wierzchu burgerów można położyć ser. Na grillu kładziemy także bułki, aby były cieple i chrupiące. Na bułkach kładziemy sałatę, pomidory i cebulę oraz dodajemy sos – może to być zwykła musztarda lub keczup.

Składniki: • szynka parmeńska • szparagi (dowolne ilości)

Sposób przyrządzania: Zielone szparagi umyć, odkroić końce, zawinąć w plasterki szynki parmeńskiej i wrzucić na grill lub do rozgrzanego piekarnika (ok. 170 stopni) na 5-7 minut.

Wy

Przy każdym grillu na całym świecie tworzy się dania, na które zawsze czeka gromadka głodnych biesiadników. Wykorzystując przepisy pani Kasi, z pewnością zaspokoimy każdy apetyt. Smacznego! AGATA BEDNARCZYK


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.