Lekarz Wojskowy 02/2013

Page 37

PRACE KAZUISTYCZNE z wolontariuszkami, poprosił je, aby nie zostawiały go i posiedziały przy łóżku. Dziewczyny zmieniały kompre‑ sy na głowie chorego i wyszły dopiero, gdy temperatu‑ ra spadła. Pacjent dziękował im i chciał nawet nadrobić „stracony” tego dnia czas, proponując lekcje angielskie‑ go. Pacjenci leżący na sali ciągle się zmieniali. Często irytowali pacjenta (zwłaszcza starsi ludzie). Podkre‑ ślał, że nie ma z nimi o czym rozmawiać. Jedna z dziew‑ czyn w nawiązaniu do wcześniejszej rozmowy przynio‑ sła zdjęcia z podróży do Iranu. Pacjent słuchał opowie‑ ści z zainteresowaniem, jednak nie zadawał wielu pytań. Od pewnego czasu można było zaobserwować, że pa‑ cjent coraz mniej mówił, głównie słuchał. Mogło to wyni‑ kać ze zwiększających się trudności z oddychaniem. Mó‑ wił, że jest zmęczony sytuacją. Nie miał za bardzo ocho‑ ty nawet oglądać filmów. Większość dnia spędzał, śpiąc lub leżąc i odpoczywając albo oglądał seriale w telewi‑ zji. Z czasem zaczął mieć jeszcze większe trudności w od‑ dychaniu i musiał używać maski tlenowej. Co jakiś czas wtrącał jakieś pytanie do dyskusji, poza tym raczej tyl‑ ko słuchał. Na pytanie: „Co u Ciebie słychać?”, nie odpo‑ wiadał już swoim dowcipem stylu – „Stara bida”, ale „Nie pytaj mnie, co u mnie, bo u mnie nic nowego”. Zapyta‑ ny, czy jest coś, co poprawiłoby mu humor odpowiadał: „Chciałbym dostać pieniądze i zdrowie. Ale zdrowia nie będzie. Nie wiem, co będzie. Niczego nie oczekuję”. Marzec 2011 Nastrój pacjenta nadal był obniżony. Mówił mniej niż w zeszłym miesiącu, głównie leżał i słuchał. Pogor‑ szył mu się głos. Znów mówił tak cicho, jak na począt‑ ku przyjazdu do szpitala. Dodatkowo szybko się męczył i miał trudności z oddychaniem. Nie cieszyła go pogo‑ da za oknem, słońce, wiosna. Mówił, że woli, kiedy jest brzydko, bo wtedy nie jest mu tak żal, że wciąż jest w tej zamkniętej sali. Nie zareagował, na pomysł wspólnego wyjścia na dwór, kiedy wyleczy już odleżynę. Tracił także zainteresowanie Afganistanem. Stwierdził, że nie chce oglądać zdjęć stamtąd i w zasadzie ten temat go nie in‑ teresuje. Mówił, że znaczenie mają dla niego tylko zdję‑ cia od znajomych, na których są ci znajomi i które mają jakąś znaną mu historię. Nastąpiła zmiana w kontaktach pacjenta z jedną z wo‑ lontariuszek. Pacjent pod koniec jednego ze spotkań po‑ kazał jej jak wita się z dziewczynami z drugiej pary (przy‑ bija tak zwanego „żółwika”) i oznajmił, że od tej pory z nią też tak będzie. Pod wpływem obserwacji stanu pacjenta, wolonta‑ riuszki spotkały się poza szpitalem, by opracować plan aktywizacji chorego. W wyniku tej narady powstał mię‑ dzy innymi pomysł grania zespołowo w prostą grę przez internet. Pacjent przystał na propozycję. Niestety stan pacjenta pogorszył się na tyle, że nie udało się zrealizo‑ wać wspólnych planów. 09.03.2011 r. pacjent przesłał wiadomość SMS: „Dziś jestem nie do życia, źle się czuję, do tego rodzina

przyjechała. Przenieśmy spotkanie na wtorek. Przepra‑ szam z całego serca”. Po tej dacie stan chorego znacznie się pogorszył i zo‑ stał wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Potem nie dostawałyśmy informacji o stanie Pawła. Dopiero na pogrzebie dowiedziałyśmy się od obcych osób, że Pa‑ weł został wybudzony ze śpiączki. Nie mogłyśmy mu to‑ warzyszyć w najtrudniejszych chwilach, kiedy mógł po‑ trzebować naszej obecności. Dowiedziałyśmy się, że Paweł zmarł z powodu za‑ ostrzenia przewlekłej niewydolności oddechowej.

Podsumowanie Na tle bogatego obcojęzycznego piśmiennictwa poświę‑ conego długoterminowej opiece psychologicznej nad weteranami z pourazowymi obrażeniami wielonarządo‑ wymi [3-8] uderza brak publikacji na ten temat w pol‑ skiej literaturze fachowej. Dlatego uznaliśmy za celowe przedstawienie naszych własnych skromnych doświad‑ czeń na tym polu. Opisany chory, ze względu na ciężkie wielonarzą‑ dowe obrażenia, w tym niewydolność oddechową, nie miał szans na życie poza szpitalem. Nie kwalifikował się do umieszczenia w ośrodku hospicyjnym ani innym miej‑ scu z zabezpieczeniem medycznym, gdyż wymagał sta‑ łego i pełnego zabezpieczenia medycznego, w tym do‑ stępu do respiratoroterapii. W tych warunkach zapew‑ nienie choremu systematycznego, akceptowanego przez niego wsparcia psychologicznego, pozwalającego mu żyć na przekór niepomyślnemu rokowaniu, było zada‑ niem trudnym do spełnienia dla etatowego personelu Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego. W tych okoliczno‑ ściach włączenie do opieki nad chorym żołnierzem wo‑ lontariuszek, jego rówieśniczek – studentek psychologii, okazało się trafnym rozwiązaniem. Dzięki naturalności relacji potrafiły one szybko przełamać bariery komuni‑ kacyjne, zdobyć zaufanie chorego i uzyskać status jego „koleżanek”. W trakcie wielomiesięcznej opieki nad cho‑ rym i samodzielnego rozwiązywanie problemów, jakie pojawiały się w pracy z ciężko chorym żołnierzem, wy‑ pracowały oryginalne formy wsparcia psychologiczne‑ go, które mogą być stosowane w podobnych przypad‑ kach w przyszłości. Doceniając korzyści edukacyjne, jakich dostarcza stu‑ dentom psychologii wolontariat, należy również zwrócić uwagę na zagrożenia związane z tą pracą. Wolontariu‑ sze udzielający wsparcia psychologicznego ciężko ran‑ nym żołnierzom są eksponowani na stres i wystawieni na ryzyko wtórnej traumatyzacji. Dlatego sami wymaga‑ ją wsparcia i superwizji ze strony bardziej doświadczo‑ nych specjalistów. Niezbędne są jest również opraco‑ wanie na podstawie ustawy o wolontariacie [9] przepi‑

Przypadek długoterminowego wsparcia psychologicznego udzielanego żołnierzowi PKW ISAF…

161


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.