Obsesje nr 2/2013

Page 1

magazyn dla otwartych na literaturę i smaki

2 / 2013 (2)

Idealne kobiety Coco Chanel, Audrey Hupburn i Marilyn Monroe

RUDE Ania Shirley i Mała Mi

DAJ TORTA Kulinarna blogosfera a język polski

PHILIPPA GREGORY Kobiety w historii


Kontakt z Redakcją

Na dobry początek…

redakcja@magazynobsesje.pl Strona WWW http://magazynobsesje.pl Redaktor naczelna Agnieszka Pohl Redakcja i korekta Anna Stokłosa Współpracownicy Asia Flasza Agata Jezierska Agnes A. Rose Projekt okładki i skład Scared Dragon Studio Mateusz Pohl

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów oraz nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam.

W końcu doczekaliśmy się ładnych, ciepłych dni. Jest maj, a za pasem czerwiec. Wszystko budzi się do życia: kwiaty, drzewa, a nawet trawa jakby trochę zieleńsza. Zamiast ciemnych ponurych chmur mamy piękne słońce, które sprawia, że ludzie nabierają energii i patrzą na świat z optymizmem. Miejskie chodniki przepełnione są ludźmi, nawet ogródki przy restauracjach i kawiarenkach tętnią życiem. Dla mnie wiosna, a głównie okres majowo - czerwcowy jest czasem, kiedy wszystko rozkwita. Szczególnie kobiety. Można to zaobserwować na ulicach. Widzimy tam damy w kolorowych strojach, które są dużo chętniej wyciągane z szaf. Panie o lśniących włosach, promienistej cerze i szerokim, szczerym uśmiechu. Skoro ten wiosenny czas kojarzy mi się zwłaszcza z kobietami, to w związku z tym postanowiłam cały niniejszy numer poświęcić właśnie im. To tutaj dowiecie się, co pisarki tworzą, dlaczego rudy jest taki charakterny oraz jakie kobiety i za co podziwiamy. I jeśli już mowa o tych, które podziwiamy, cała redakcja składa wszystkim Mamom z okazji ich święta życzenia zdrowia, uśmiechu na twarzy i dumy ze swoich pociech. Nie może również zabraknąć powinszowań dla Ojców, którzy 23 czerwca obchodzą swoje święto. Mam nadzieję, że i oni poczują się wyjątkowo i będą doceniani przez swoje partnerki, żony i ukochane pociechy każdego dnia. Życzę miłej, wiosennej lektury! Redaktor Naczelna

W następnym numerze: Literatura hiszpańska i latynoamerykańska Lekkie przekąski Słów kilka

2


Na dobry początek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2

Subiektywny wybór O kobietach i dla kobiet . . . . . . . . . . . . . . . . . 4

Pysznie na talerzu Kruche babeczki. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6

Temat numeru Ideał kobiety. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8

Z historią w tle Kobiety Philippy Gregory . . . . . . . . . . . . . . . 12

Magia wspomnień Damą być. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14 Rudość charakteru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15

Poradnia językowa …Aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa…. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16

Kącik dziecięcy Wiosenne zabawy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

Felieton Gorycz słodkiej miłości platonicznej. . . . . . . . 18 Daj torta!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20

Niezbędnik mola Na piknik z książką. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21

Z zagranicy „Love Unlisted” Stephanie Haddad. . . . . . . . . 22

Obiektywnie Wiosenne barwy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23

3

Zawartość numeru

W numerze

Słów kilka


O kobietach i dla kobiet

Kobieca literatura, czy tak zwana literatura w spódnicy, tworzona jest głównie przez kobiety i z myślą właśnie o nich. Zwykle jest to bardzo przyjazna lektura, którą pożera się w trymiga. Jednak nierzadko traktuje o sprawach ważnych, życiowych, nad którymi warto się głębiej zastanowić. Oprócz odpowiedniej dawki relaksu otrzymujemy czytadło z przesłaniem. W najgorszym przypadku spędzimy kilka miłych chwil na totalnie odmóżdżającej lekturze, zapominając o trudach i znojach. I choć często takie pozycje poruszają tematy i motywy dobrze nam znane, to jednak mimo wszystko z przyjemnością poświęcamy tym historiom swój wolny czas.

Szkodliwy Pakiet cnót Mariola Zaczyńska Prószyński i S-ka, 2013 Lekki kryminał z dużą dozą codzienności. Duża dawka humoru, niebanalna fabuła zapewniają długie chwile w doborowym towarzystwie kobiet, które muszą walczyć ze swoimi demonami. Brak pracy, nieszczęśliwa miłość, natrętny prześladowca doprowadzający nawet najbardziej pewną siebie kobietę do rozstroju nerwowego, to tylko nieliczne z przeszkód, z którymi muszą sobie poradzić bohaterki. W to wszystko wplątane są dodatkowo szczątki ludzkie, świat mody i luksusu oraz żywa mumia. Intrygująca fabuła będzie odpowiednia na krótką posiadówę z książką.

Pamiętne lato

Sekretne życie CeeCee Wilkies

Lesley Lokko Świat Książki, 2012

Diane Chamberlain Prószyński i S-ka, 2013

To pozycja o kilku kobietach, mężczyznach i przeszłości wiecznie czyhającej w oddali. Utrata dziecka i tajemnica wisząca nad kobietami w rodzinie sprawia, że mamy do czynienia z ciekawą historią, od której tak łatwo się nie oderwiemy. Wątki umiejętnie splatają się ze sobą, chociaż początkowo wydaje się, że te odmienne historie nijak nie są ze sobą powiązane. W końcu jednak autorka odkrywa przed nami kulisy historii sprzed wielu lat, ale każe na to czekać niemalże do samego końca, co tylko pobudza apetyt wygłodniałych czytelników, a w zasadzie czytelniczek.

To książka o kobiecie, która ucieka przed tragiczną przeszłością, która ciągle ją gnębi i nie daje nawet chwili wytchnienia. O córce, która chowana pod kloszem stara się z niego wyjść. O dwóch mężczyznach, którzy muszą pogodzić się z prawdą. Bardzo wyczerpująca emocjonalnie historia, która trzyma w napięciu i nie pozwala o sobie zapomnieć. Wielce intrygująca fabuła, przyjazny język i trudny temat sprawiają, że to pozycja, którą warto przeczytać. Nie jest to zwyczajna historia, która może wydarzyć się każdemu i oby nikomu się nie przydarzyła. Godna polecenia lektura na wolne wieczory.

Subiektywny wybór

4


Stan Zdumienia

Z innej bajki

Ann Patchett Znak Literanova, 2012

Jodi Picoult, Samantha van Leer Prószyński i S-ka, 2013

Zaskakująca powieść, która prowadzi nas przez dżunglę. Ukazuje życie dzikich plemion o zdumiewających zdolnościach rozrodczych, które na szerszą skalę próbuje wykorzystać koncern farmaceutyczny. Może to być milowy krok do radości z macierzyństwa nawet po menopauzie. Jednak metoda rodzi wiele pytań i wprowadzi zapewne niejedną czytelniczkę w tytułowy stan zdumienia. Ann Patchett uraczyła nas inspirującą lekturą, która nie pozostawi czytelnika obojętnym i otworzy przed nim nową perspektywę na temat kobiet, macierzyństwa, miłości i poświęcenia. To niezwykła przygoda literacka dla poszukiwaczy ciekawych historii.

Jodi Picoult znana z książek dla dorosłych, zwykle traktujących o bardzo trudnych sprawach, tworzy tym razem wraz ze swoją córką Samanthą niesztampową powieść o miłości do literatury. Jest to coś dla młodszych czytelników, którzy pałają miłością do swoich bohaterów książkowych, ale sądzę, że i dojrzały odbiorca odkryje uroki tej książki. Autorki przedstawiają historię dziewczynki, która całkowicie wsiąknęła w świat bajki. Żyła w iluzji i świecie postaci z opowieści, którą znała niemal na pamięć. Warto sięgnąć po ten tytuł, by poznać do czego może doprowadzić czytelnika fiksacja na punkcie wybranego bohatera i jego literackiego życia.

Rok, który wszystko zmienił

Siódmy sekret szczęścia

Georgia Bockoven Proszyński i S-ka, 2013

Sharon Owens Książnica, 2011

Losy trzech kobiet, które muszą zmierzyć się z przeszłością, łączy jeden mężczyzna - ich ojciec. Książka to studium osób porzuconych przez rodzica. Każda z nich radzi sobie inaczej, każda inaczej odbiera sprawy sprzed wielu lat. Bockoven pozwala wczuć się w sytuację kobiet, która nie należy do najłatwiejszych. Gdyby nie choroba i śmierć ich łącznika, prawdopodobnie nigdy by się nie poznały i nigdy nie mogłyby zamknąć pewnych etapów swojego życia. „Rok, który wszystko zmienił” to przejmująca historia, przy której można uronić niejedną łzę.

Sharon Owens napisała dość smutną historię, ale niepozbawioną happy endu. Bardzo zimowa sceneria ochłodzi nasze ciała w upalne dni. A ciepłe uczucia ogrzeją dusze, napawając ogromną ilością optymizmu. Pogrążona w żałobie kobieta odnajduje swoją nową drogę życia. W chwilach ogromnego smutku szyje kopertówki, które kryją w sobie sekrety. I tym samym „Siódmy sekret szczęścia” staje się beletrystycznym „poradnikiem” o tym, jak być szczęśliwym i na nowo odzyskać radość życia.

Życzę wielu relaksujących chwil w towarzystwie książek, ich historii i bohaterów. fot.: materiały prasowe wydawnictw

5

Subiektywny wybór


Agnieszka Pohl

Kruche babeczki

Zwykło się sądzić, że kobiety są kruche i delikatne. Są też niezwykle inspirujące. Tak samo jest z ciastem kruchym, z którego można wyczarować wiele ciekawych wypieków, zarówno wytrawnych jak i słodkich. Przepis na nie jest dość prosty i szybki w przygotowaniu. Wystarczy mieć w domu mąkę, jajka (do ciasta jednak potrzebujemy tylko żółtka), odrobinę soli i masło. Do wersji na słodko można dodać cukier, pod warunkiem, że przygotowany farsz nie będzie bardzo słodki. Idealną mąką do zrobienia ciasta jest krupczatka, ale każda inna również się sprawdzi. Ważne jest, aby pamiętać, że mąkę z masłem należy łączyć w proporcjach 2:1, tj. dwie części mąki na jedną część masła. Dodatkowo masło musi być zimne, a ciasto należy szybko zagniatać, żeby nie ocieplić tłuszczu za bardzo. Warto po zagnieceniu, wsadzić je na 20-30 minut do lodówki, żeby nie utraciło swoich „kruchych” właściwości. Po tym czasie ciasto jest już gotowe do pieczenia. My tym razem postanowiliśmy osłodzić sobie ten wiosenny czas, piekąc babeczki z różnymi nadzieniami. I nie tylko, obecnie bardzo trendy - muffinki i cupcakes mogą podbić serca łakomczucha. Kruche babeczki potrafią mile zaskoczyć podniebienia. Delikatne i rozpływające się w ustach, choć na chwilę zaspokoją głód na słodkości.

fot.: Africa Studio - Fotolia.com

Ciasto na 12 babeczek »» 150 g mąki pełnoziarnistej pszennej (może być dowolna, jaką macie w domu)

»» 50 g płatków migdałowych »» 50 g fruktozy (może być cukier puder, cukier trzcinowy, ksylitol) »» szczypta soli »» 75 g zimnego masła »» 1 żółtko

Mąkę, sól, cukier i płatki migdałowe mieszamy razem na stolnicy. Dodajemy do sypkich produktów masło i siekamy, aż płatki migdałów będą rozdrobnione. Następnie dodajemy żółtko i szybko zagniatamy ciasto. Owijamy w folię i wkładamy do lodówki na 30 minut. Po tym czasie wyciągamy je z lodówki, układamy na folii przykrywamy je drugim kawałkiem folii, tak przygotowane rozwałkowujemy. Wycinamy z niego kółka o średnicy większej niż foremki do muffinek. Tak, by ciasto przylegało do jej ścianek. Natłuszczamy formę masłem i posypujemy mąką. Tak przygotowaną wykładamy wyciętymi z ciasta kółkami. Nakłuwamy każdą babeczkę widelcem, żeby wypiek się nie unosił i wkładamy je na 10 minut do piekarnika nagrzanego na 180 stopni. Na blaszce obok wykładamy dwie garści orzechów laskowych (będą potrzebne do nadzienia orzechowo – czekoladowego). Pieczemy je tak długo jak babeczki. Pysznie na talerzu

6


karmelowo-fistaszkowe »» 2 łyżki cukru trzcinowe-

orzechowo-czekoladowe »» ½ tabliczki czekolady gorz-

go (może być zwykły)

»» 1 łyżka wody »» 1 duża garść fistasz-

»»

7

Pysznie na talerzu

» » 2 plasterki mango z puszki

kiej (60% kakao lub więcej)

»» ¼ kieliszka wódki orzecho-

ków solonych

Do garnka o grubym dnie dodajemy cukier i wodę, delikatnie podgrzewamy aż cukier wchłonie wodę i się skarmelizuje na jasny, bursztynowy kolor. Zanim zastygnie wrzucamy do niego fistaszki i dokładnie mieszamy, żeby karmel całkowicie pokrył orzechy. Tak przygotowane nadzienie nakładamy na babeczki. { Porcja na około 4 babeczki }

kokosowe z mango i białą czekoladą

wej (może też być brandy, albo likier orzechowy) 2 garści posiekanych i obranych ze skórki orzechów laskowych, uprażonych wcześniej w piekarniku z ciastem

»» »» »»

+ 1 plasterek do dekoracji (można użyć świeżego owocu) 1½ łyżki mleka kokosowego 2 paski białej czekolady duża szczypta wiórków kokosowych

Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W międzyczasie obieramy i siekamy uprażone orzechy. Dodajemy 1,5 garści do rozpuszczonej czekolady i wlewamy porcję alkoholu. Dokładnie mieszamy i wykładamy na ciasteczka. Pozostałymi orzechami posypujemy babeczki.

Dwa plasterki mango blendujemy z mlekiem kokosowym. Gładką masę wykładamy na babeczki. Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy do niej wiórki i mieszamy dokładnie. Czekoladę wykładamy na mangową masę i dekorujemy drobno pokrojonym mango.

{ Porcja na około 4 babeczki }

{ Porcja na około 4 babeczki } fot.: Mateusz Pohl - Scared Dragon Studio


Agnieszka Pohl

Ideał kobiety

Kobiety lubią być podziwiane. Zresztą my sami, zarówno kobiety jak i mężczyźni, poszukujemy ideałów, za którymi chętnie podążamy, które chętnie naśladujemy. Oczywiście, nie trzeba dodawać, że owe kobiety powinny być idealne, piękne i pociągać swoją osobowością. Ale czy aby na pewno tylko tyle wystarczy, by podbić serca każdego osobnika rodzaju męskiego i wywoływać zazdrość u kobiet? Możemy tę sprawę zbadać, posiłkując się portretami kobiet, które już nie żyją, ale pozostały w naszej pamięci i ciągle są ikonami stylu, elegancji oraz seksapilu. fot.: Andrey Kiselev - Fotolia.com

Temat numeru

8


Mowa tutaj o dobrze znanych nam: Audrey sie społecznym, usilnie próbowała zrobić coś własnego. Hepburn, Norze Jeane Baker i Gabrielle Chanel. To one Udało się jej! Stała się znaną projektantką mody, chozawładnęły męską częścią świata. To o nich było głociaż sama twierdziła, że jest tylko krawcową. Jednak ze śno. Do tej pory media wspominają je z pewną dozą zwykłego dżerseju tworzyła proste i uniwersalne cuda, sentymentalizmu. Stawiają je na piedestale ikon piękna, w które ubierały się Paryżanki. I chociażby pewnie wyznaczających kanon cech, tak bardzo pożądanych dlatego, że cała Francja podążała za jej stylem mogła wśród żeńskiej części społeczeńmawiać: „Francja to ja”3. stwa. Nie mówiąc już o tym, że Wszystkie swoją urodą Dzięki niej kobiety zyskały dużą, sztuczną biżutemarka, którą stworzyła Gabrielhipnotyzowały mężczyzn rię, dostępną dla każdej le Chanel jest jedną z najbardziej z nich, bo jej cena nie znanych na świecie. Słynne logo była wygórowana. To ona już na zawsze będzie kojadwóch „C”, będące najprawdopodobniej skrótem od rzoną z perfumami Chanel NO5 , które do tej pory możCapel (Arthur Capel - kochanek Gabrielle) i Coco, rozna zakupić w perfumeriach. I z małą czarną, dobrą na poznawane jest nawet przez największych ignorantów każdą okazję, która powinna znaleźć się we wszystkich środowiska mody i urody. kobiecych szafach. Nieżywe gwiazdy, które jednak ciągle są wśród nas, Marylin Monroe, oddana do domu dziecka, niekojakby wcale nie odeszły, były bardzo charyzmatycznychana przez matkę, całe życie obawiała się, że skończy mi postaciami. Przyciągały męski wzrok. Natomiast w szpitalu, tak jak jej matka Gladys Baker. W oczach kobiety zazdrościły i w dalszym ciągu zazdroszczą im mężczyzn ciągle szukała akceptacji. Dzięki swojemu urody, figury i sławy. Bowiem wszystkie wspomniane uporowi stała się modelką, a potem aktorką, którą celebrytki trzymały linię. Audrey Hepburn była lekka mimo jej tendencji do spóźnień, angażowali w wielu i drobna z małym biustem. Była chłopczycą. „Krytycy filmach. Ale to właśnie sesje zdjęciowe, a nawet sceny woleli ją opisywać jak elfa, gazelę”1 . Coco Chanel również uważana była za chłopczycę, która obcięła swoje nagości w produkcjach sprawiały, że czuła się wyjątkociemne włosy, czym zapoczątkowała nowy trend u kowo. Doceniana i podziwiana. biet i zarazem pozwoliła im poczuć się wyzwolonymi. Audrey Hepburn była uzależniona od czekoladek, Coco Chanel była chudziną, dbała o linię. Nora Jeane papierosów i Burbona. Pod koniec życia została wolonBaker, która w filmach używała swojego scenicznego tariuszką UNICEF-u. To tam otarła się o biedę i głód pseudonimu Marylin Monroe, była zgrabna i potrafiła wśród dzieci. Tylko wtedy udzielała wywiadów, ale wy„rozpalić ekran”2 . łącznie na temat swojej charytatywnej działalności. ŻyWszystkie swoją urodą hipnotyzowały mężczyzn. cie prywatne zawsze chroniła przed mediami, bo nigdy Pełna uroku Audrey Hepburn oczarowywała widzów. nie szukała rozgłosu. Coco Chanel wikłała się w romanse, ale pozostawała Z kolei Coco Chanel długie lata była uzależniona samotna. Marylin Monroe, mimo gwałtu w przeszłości, od morfiny, która stała się remedium na jej nieudane lubiła seks. Potrafiła oddać się mężczyźnie tylko po to, życie prywatne, bo na polu zawodowym odniosła pełny aby piąć się po szczeblach kariery. sukces. Mężczyźni widzieli w niej inkubator dla dzieWszystkie trzy zmagały się same ze sobą. Każda ci. Sama jednak stroniła od macierzyństwa. A kiedy skrywała jakąś tajemnicę z przeszłości. już była na nie gotowa, uciekła w pracę w obawie, że Audrey Hepburn, pozbawiona ojca w dzieciństwie, zostanie matką. Pracą leczyła swoją żałobę po stracie odczuwała skutki jego odejścia w dorosłym życiu, kochanka. Praca dawała jej wszystko to, czego potrzenie mogąc stworzyć udanego związku z mężczyznabowała by móc dalej żyć. mi. Skromna, nigdy nie wierzyła w siebie, ale mimo to uparcie dążyła do celu. Miała być tancerką. Jednak Będą pierwowzorami piękności w końcu została aktorką i to adorowaną przez tłumy i ideałów dla współczesnych facetów. Trzykrotnie poroniła. A jej wrażliwość, introkobiet i przyszłych pokoleń wertyczność i depresyjna natura prowadziły ją do wielu załamań nerwowych. Gabrielle Chanel, zwana Coco, cierpiała na komMarylin Monroe była bardzo uzależniona od środpleks niższości. Porzucona przez matkę, o niskim statuków uspokajających i alkoholu oraz swojego terapeuty, bez którego w zasadzie nie potrafiła funkcjonować. 1 „Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn” Donald Spoto, Wydawnictwo Chora psychicznie i cierpiąca na depresję, po kilkunaDolnośląskie, str. 238 2 „Marylin, ostatnie seanse” Michel Schneider, Znak Literanova, str. 128

9

Temat numeru

3

„Coco” Cristina Sánchez- Andrade, Świat Książki, str. 224


stu poronieniach, ukrywała swoją osobowość. Była zagubiona i bała się śmierci, chociaż próbowała się z nią oswajać. Mimo wszystko, należy podkreślić, że Audrey Hepbrun stała się wyrocznią dobrego stylu i elegancji. Coco Chanel była ikoną mody i wyznaczania trendów. A Marylin Monroe po dziś dzień uważana jest za symbol seksu. Wszystkie trzy kobiety odniosły oszałamiający sukces dzięki swojej determinacji. A mimo to pogubiły się, co doprowadziło każdą z nich do katastrofalnego finału - śmierci.

I chociaż wszystkie skończyły tragicznie, to i tak na zawsze pozostaną w naszej pamięci. Audrey Hepburn zmarła na nowotwór. Coco Chanel jako zniedołężniała, krucha staruszka po wylewie, zmarła po ostatniej dawce morfiny. Zaś Marylin Monroe przedawkowała leki, tym samym popełniając samobójstwo. Mimo tak mało optymistycznego zakończenia, te gwiazdy, przyciągające jak magnes, na zawsze będę wyznaczały trendy. Będą pierwowzorami piękności i ideałów dla współczesnych kobiet i przyszłych pokoleń.

Inspiracje do artykułu zaczerpnięte z: „Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn” Donald Spoto, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2012 „Marylin. Żyć i umrzeć z miłości” Alfonoso Signorini, Świat Książki 2012 „Marylin, ostatnie seanse” Michel Schneider, Znak Literanova, 2012 „Coco Chanel. Życie intymne” Lisa Chaney, Znak Literanova, 2012 „Coco Chanel” Cristina Sánchez- Andrade, Świat Książki, 2011

fot.: Andrey Kiselev - Fotolia.com, okładki: materiały prasowe wydawnictw

Temat numeru

10


UWAGA! * Chcesz do ł ą czyć do nasz e j d rużyn y? * Chcesz podzi e lić s i ę z n a m i wraż e nia m i po l ek t u rz e magazyn u?

* Chcesz byś m y obję l i pa tronat e m media ln ym Twoją książ k ę?

Pisz na ad res: redakcja@magazynobsesje.p l Wi ę c ej na s tron ie: h ttp://magazynobsesje.p l Pol u b nas na Facebooku: h ttp://facebook .com/magazynobsesje

11

Temat numeru


Kobiety Philippy Gregory Agnes A. Rose

Philippa Gregory to angielska pisarka, której sławę przyniosła bestsellerowa powieść pod tytułem „Kochanice króla”. Głównymi bohaterkami książki są siostry Boleyn, Maria i Anna. Ten niewyobrażalny sukces powieści zaowocował przeniesieniem jej na duży ekran. Światowa premiera filmu odbyła się 15 lutego 2008 roku. Do Polski film dotarł cztery miesiące później. Wywołał przede wszystkim niezadowolenie i rozczarowanie czytelników, którzy przeczytawszy książkę stwierdzili, że wiele kwestii w niej zawartych nie pokrywa się z tymi, które mogli obejrzeć na ekranie. Jednak fakt ten wcale nie spowodował spadku popularności książek Philippy Gregory. Wręcz przeciwnie. W ostatnim czasie obserwuje się coraz większe zainteresowanie czytelników powieściami autorki, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Philippa Gregory, która z wykształcenia jest histofot.: Nejron Photo - Fotolia.com

rykiem, wyjątkowo upodobała sobie dynastię Tudorów, a szczególnie kobiety związane z Henrykiem VIII. Nie chodzi tutaj jedynie o jego sześć żon, z których dwie zostały pozbawione życia na jego wyraźny rozkaz. Autorka swoją uwagę skupiła także na demonicznej i apodyktycznej babce króla - Małgorzacie Beaufort, poświęcając jej drugą część trylogii opowiadającej o „Wojnie Dwóch Róż”, jaka toczyła się w XV-wiecznej Anglii pomiędzy Yorkami i Lancasterami. Celem tego zbrojnego konfliktu była chęć zdobycia angielskiego tronu. Jak pokazuje historia, ostatecznie zatriumfowali Lancasterowie, osadzając na tronie Henryka VII. Kobiety kreowane piórem Philippy Gregory, to przede wszystkim osobowości silne, za wszelką cenę pragnące odnieść sukces i pozbywające się - niekiedy w bardzo okrutny sposób - tych, którzy stają im na Z historią w tle

12


drodze do niego. Choć dążenie do celu po trupach nie struje ziemskim majątkiem, jednocześnie dbając o tych, zawsze kończy się dla nich dobrze, to jednak nie cofają którzy w nim pracują. Jednak dopiero Beatrice Lacey się przed niczym. W bohaterkach książek angielskiej poprzez swój egoizm i niewyobrażalną chęć władzy dopisarki próżno doszukiwać się pokory. Ponieważ nawet konuje spustoszeń tak wielkich, że niszczy wszystko, na jeśli któraś z nich ustępuje miejsca innej, to dzieje się co jej przodkowie pracowali przez lata. Beatrice Lacey, tak tylko dlatego, że nie ma już innego wyjścia i jest do jej córka, Julia oraz wnuczka, Meridon to także kobiety tego zmuszona przez zaistniałe okoliczności. niezwykle silne i ambitne, pomimo że tak bardzo różTak właśnie sytuniące się od siebie. KażKobiety kreowane piórem Philippy Gregory, to acja przedstawia się w da z nich na swój własny przede wszystkim osobowości silne, za wszelprzypadku Katarzyny sposób kocha i nienawiką cenę pragnące odnieść sukces i pozbywaAragońskiej, pierwszej dzi, popadając w skrajjące się - niekiedy w bardzo okrutny sposób żony Henryka VIII. Z ności, które ostatecznie - tych, którzy stają im na drodze do niego. jednej strony to komogą doprowadzić je do bieta silna, za wszelką zguby. cenę próbująca utrzymać koronę, która swoje nadzieWydawać by się mogło, że bohaterki książek Phije pokłada w Bogu. Natomiast z drugiej poddająca się lippy Gregory są pozbawione ludzkich uczuć, skoro tak praktycznie bez walki, kiedy widzi, że nic już nie wskóusilnie pożądają władzy, a mężczyzn traktują przedra, ponieważ na jej drodze pojawia się bardziej wpływomiotowo. Nic bardziej mylnego. Te kobiety potrafią też wa od niej Anna Boleyn. szczerze i oddanie kochać jako wierne żony i opiekuńPhilippa Gregory doskonale odnajduje się także cze matki, jak choćby wspomniana już Elżbieta Wow czasach średniowiecza. Pierwsza część cyklu „Woja odville. Nie wiadomo do końca, czy faktycznie podstęDwóch Róż” idealnie odzwierciedla realia tamtej epopem uchroniła swojego młodszego syna przed pewną ki. Elżbieta Woodville, córka Jakobiny Luksemburskiej, śmiercią. Jednak prawdą jest, że na kartach powieści aby odzyskać to, co jej się prawnie należy, rozkochuje Philippy Gregory dokonuje tego, patrząc prosto w oczy w sobie samego króla, Edwarda IV Yorka. W konseoprawcom. A Katarzyna Aragońska? Przecież to miłość kwencji doprowadza to do jej koronacji na monarchinię do pierwszego męża dodaje jej sił w walce przeciwko średniowiecznej Anglii. W dodatku, zarówno Elżbieta, swoim wrogom. Zatem bez wątpienia można rzec, że jak i jej matka zostają okrzyknięte czarownicami. Czy bohaterki kreowane przez Philippę Gregory, to kobiety słusznie? Być może. Ich rodowód bardzo silnie zwiąprzede wszystkim skomplikowane pod względem emozany jest z pewną legendą, którą ludność przekazywała cjonalnym, lecz zarazem doskonale wiedzące, czego tak sobie z ust do ust. Na dworze w zamkowych komnatach naprawdę oczekują od życia. poddani szemrzą między sobą, twierdząc, że królowa Bez względu na to, pod jakim kątem będziemy i jej matka to potomkinie patronki wód, Meluzyny. Ta przyglądać się bohaterkom kreowanym przez Philippę ostrzega je swoim śpiewem przez czającymi się niebezGregory zauważymy, że tym, co je przede wszystkim łąpieczeństwami, przede wszystkim przed śmiercią bliczy są: miłość, namiętność i pożądanie. Czasami jest to skich. Czary i wierzenia w nadprzyrodzone złe moce pragnienie mężczyzny, a innym razem będzie to żądza to przecież główna cecha średniowiecza. Philippa Grewładzy i zabezpieczenie nie tylko własnej przyszłości, gory sama przyznaje, że to właśnie jej osobista fascynaale też swoich potomków. Mężczyźni są wówczas jedycja tą epoką zaważyła na podjęciu się napisania cyklu nie narzędziem, które ma im w tym pomóc. o „Wojnie Kuzynów”. Gusła i magia obecne są także w powieści pod tytułem „Czarownica”, gdzie autorka bardzo wyraźnie opisuje ich moc. Dla głównej bohaterki Alys, stają się one narzędziem, które ma jej pomóc w zdobyciu władzy. W tej powieści czytelnik również spotyka kobietę silną i uparcie dążącą do obranego celu, bez względu na konsekwencje. Liczy się jedynie żądza władzy i zostanie panią na zamku w Castelton. Kobiety Philippy Gregory, to nie tylko dworskie damy żyjące w epoce angielskiego średniowiecza czy renesansu. Nie należy zapominać również o fenomenalnej trylogii ukazującej trzy pokolenia kobiet pałających wielkim uczuciem do ziemi i gospodarstwa, którym zarządzają. Ród Laceyów od pokoleń admini13

Z historią w tle

fot.: lukasok - Fotolia.com


Damą     być A g n ie szk a Poh l

Kiedy byłam mała, uwielbiałam przeglądać książki. Mogłam godzinami stać przed regałami u ciotki w domu. Czytać do znudzenia tytuły na grzbietach, kartkować, dotykać okładki. To był zdecydowanie raj dla każdego prawdziwego mola książkowego. Zresztą do tej pory u ciotki w domu dużo jest książek i dalej bez żadnych przeszkód można pożerać oczami zawartość półek. Na jednym z takich właśnie wypakowanych regałów wypatrzyłam klasykę: „Małe kobietki” Louisy May Alcott. Była to dla mnie podróż w inne czasy. Marzyłam by przeżyć to, co małe kobietki, chociaż ich życie wcale nie było usłane różami. Jednak, mimo niełatwych czasów, potrafiły cieszyć się z małych, niepozornych rzeczy. Były w stanie czerpać z życia pełnymi garściami i umilać sobie nawet najmniej radosne chwile. Dla mnie jest to historia, którą bardzo miło wspominam. Z nieukrywaną przyjemnością, po latach ponownie po nią sięgnęłam. I zupełnie przepadłam. Otwierając nowe wydanie tej powieści, miałam okazję odbyć niesamowitą podróż w czasie. Całkowicie bowiem pochłonęła mnie atmosfera książki, życie nastoletnich dziewczynek, które marzyły o bogactwie, wielkiej miłości. A mimo braku pieniędzy były najszczęśliwsze na świecie, bo miały kogoś najważniejszego: siebie, rodziców i przyjaciół. fot.: LiliGraphie - Fotolia.com

Z wypiekami na twarzy przewracałam kolejne kartki. Powróciłam znowu do swoich beztroskich czasów. Do marzeń. Cały czas marzyłam i marzyłam. Pragnęłam wejść w wehikuł czasu i na nowo odkryć radość życia. Nauczyć się cieszyć się z drobnostek. „Małe kobietki” teraz, jak i w dzieciństwie napawały mnie ogromną nadzieją i napełniły moją czarę, która zwykle była do połowy pusta, masą optymizmu. W zasadzie dla mnie ta książka to też portret kobiecości. Ukazuje on młode dziewczęta wkraczające w świat dorosłych kobiet, nieskazitelnych, pełnych wdzięku i uroku. Można być damą już od najmłodszych lat. A zwłaszcza po lekturze tej książki można poczuć się kobieco. Bo kobietami jesteśmy niezależnie od naszego stanu konta, statusu społecznego czy nazwiska. Kobietą po prostu się jest. I nie stanowią o tym ani piękne suknie, ani droga biżuteria. Ważne jest natomiast to, jak się zachowujemy i jak bardzo nad sobą pracujemy, by sięgnąć niedoścignionych ideałów. A jeśli zapomnę jak to jest być damą, z całą pewnością przeczytam kolejny raz tę powieść, aby sobie przypomnieć, co tak naprawdę jest ważne i co należy uczynić, żeby z powrotem stać się kobiecą.

Magia wspomnień

14


Rudość

Ag ata J e z i e r sk a

C h ara k t e r u

O wpływie bajek na zachowanie i życie dzieci dyskutuje się już od dawna. Zachęca się zarówno rodziców jak i same dzieci do czytania, bo to wzbogaca wyobraźnie, uczy życia, wszechstronnie rozwija. I chociaż od mojego dzieciństwa minęło już kilka dobrych lat, to doskonale pamiętam, które bajki i książki wywoływały u mnie drżenie serca, a które po przeczytaniu odkładałam na półkę bez wyraźnego zainteresowania. Pewnie nie od razu wiedziałam, co mnie przyciąga, a co odtrąca od bohaterek. Wiedziałam jednak zawsze, że księżniczek to ja nie lubię i nigdy nie marzyłam, aby takową się stać. Wszystkie one, śpiące królewny czekające na swojego księcia z bajki, wywoływały u mnie politowanie. Bo zawsze wydawało mi się, że w życiu chodzi o coś więcej niż czekanie. Że życie jest pełne i wartościowe zawsze, a nie dopiero wtedy, gdy znajdzie się bohater, koniecznie blondyn o niebieskich oczach, na rumaku, który odważy się nas, kobiety do życia zaprosić. „Gdzie się podziała Twoja rudość, Aniu?” pamiętam, że dokładnie taki tytuł nosił jeden z artykułów opublikowany w kobiecej prasie już jakiś czas temu. Pamiętam chyba tak dobrze tylko dlatego, że i ja setki, może nawet tysiące razy podobnie jak autorka artykułu, zadawałam je sobie, czytając kolejne przygody Ani Shirley. Kiedy byłam małą dziewczynką, właśnie ta Ania była moją kumpelą, była kimś, z kim chętnie spędzałabym czas, z kim bym się przyjaźniła, gdybym oczywiście mieszkała na wyspie Świętego Edwarda, a nie w małej miejscowości na jednym z końców Polski. 15

Magia wspomnień

fot.: yuriyzhuravov - Fotolia.com


Wręcz obsesyjną frajdę sprawiało mi czytanie o tabliczce rozbitej na głowie Gilberta, o chodzeniu po dachu, czy zafarbowaniu włosów na zielono. A najsmutniejszy rozdział z „Ani z Zielonego Wzgórza” - „Żniwiarz, któremu na imię śmierć” znałam na pamięć. Ona była mną, mimo tych bufiastych rękawów i eleganckich sukienek, o których ja nigdy nie marzyłam. Była mną, bo miała w oczach to szaleństwo, małego chochlika i prawdziwą rudość charakteru - pasję do życia. Za każdym razem jednak, sięgając po kolejne tomy o jej życiu miałam wrażenie, że rudość charakteru bledła z wiekiem i Ania stawała się taką samą dziewczyną, jakich tysiące. Zastanawiało mnie, czy autorka zrobiła to specjalnie? Czy może właśnie to chciała pokazać? Że z czasem każdy z nas „pokornieje” i staję się mniej wyraźny, a bardziej podobny do wszystkich innych? Dziś już, jako dorosła kobieta, wiem, że Ania była dziewczyną, która podążała za swoimi marzeniami, żyła pełnią życia i starała się korzystać z życia takim, jakie ono jest nawet wtedy, gdy była już dorosła i wychodziła za mąż za Gilberta Blythe. Także Pchła Szachrajka kończy swoje szalone przygody na własnym weselu i na rodzeniu ogromnej ilości pcheł. I chociaż w dzieciństwie trudno nam to znieść, to z czasem orientujemy się, że nawet bohaterowie książek dorastają. Chociaż nie farbują już włosów na zielono, to zdarza im się sprzedać nie swoją krowę czy zepchać miłość swojego życia do rzeki. Od tak, przez przypadek. Wprawdzie nie pamiętam, jak kończą się losy Małej Mi z Muminków, ale jej wypadki zdarzały się ciągle i ona dla mnie nigdy nie dorasta. W zasadzie nawet nie zdarzały się jej wypadki - ona była wypadkiem. To kolejne moje z nią podobieństwo - pakowanie się w tarapaty, ko-

lor włosów, niezbyt wielki rozmiar, niewyparzony, nigdy nie zatrzymujący się w porę język i złośliwość, zwłaszcza w stosunku do tych, których kocham. Kolejna ruda istota, która zawładnęła moim sercem głównie dlatego, że w niczym nie przypominała księżniczki, czy delikatniutkiej dziewczynki, na którą trzeba uważać, aby jej nie zranić. To inni musieli uważać, aby nie zostać zranionych przez nią. Chociaż wielu podejrzewało, w tym nawet ja, że Mała Mi kocha Włóczykija ponad wszystko, nawet ponad te swoje złośliwości. Chyba nikt z fanów Muminków nie zapomni słów Małej Mi, rzuconych niby żartem: „Włóczykiju, a może my byśmy udawali, że będziemy ze sobą chodzić?” Na te słowa Włóczykij wpada do wody, chociaż w tym Mała Mi zupełnie mu nie pomogła. Znane są sytuacje, kiedy dziecko lub młody człowiek zainspirowany bajką wyskakiwał przez okno, chcąc sprawdzić czy umie latać – więc może i my – choć może nie tak drastycznie – też pod wpływem bajek dokonujemy pewnych decyzji, chcąc nie tyle podążać za bohaterem, co żyć tak, aby nie odbiegać od przyjętych założeń i modeli. Wierzymy bowiem, że skoro większość ludzi, czy bohaterów wybiera taki model życia i są szczęśliwi to i my tacy będziemy… Sądzę, że najważniejsze, to uświadomić sobie, że niezależnie od płci, zarówno wyruszając za Włóczykijem w daleką podróż, jak i rozbijając tabliczkę na głowie jakiegoś Gilberta, możemy być częścią czegoś wielkiego. Czegoś, co ze spokojem będziemy mogli nazwać szczęściem. Z szacunku do Ani Shirley Mała Mi

„…aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa…” UCIĄĆ KOMARA Mówimy potocznie ‘Ech, uciąłem komara’, kiedy mamy na myśli to, że się zdrzemnęliśmy, przysnęliśmy na chwilkę. Dlaczego ‘uciąć’ i dlaczego akurat ‘komara’? Ucinamy sobie drzemkę – stąd uciąć (czas. uciąć jest składnikiem także innych ciekawych frazeologizmów: USJP notuje jako potoczny frazeologizm ‘uciąć koguta «sfałszować, nagle przejść do piskliwego dyszkantu; skiksować», powszechnie znane są też: uciąć sobie pogawędkę, uciąć sobie romans). Komar przywołuje kilka skojarzeń: bzyczący nad głową, uprzykrzony owad, przez którego nie można na dobre zasnąć (komu nie dokuczały komary na Mazurach – i nie tylko – na wodzie, pod namiotem czy na kempingu?), owad, który kłuje nas jak igłą, dokuczliwie, ale nie aż tak bardzo boleśnie (‘to tylko taki komarek’ mówimy dziecku, gdy maluch ma dostać zastrzyk czy ma mieć pobraną krew). Komary kojarzą nam się zatem z trudnością w zasypianiu, a więc też z przelotnym snem, z chwilowością i krótkim czasem oddziaływania, z wibrującym dźwiękiem – cichym i cienkim (który może przywodzić na myśl poświstywanie, jakie niekiedy wydaje się przez nos, gdy się zaśnie). Uciąć komara to zadrzemać – na chwilkę, szybciutko, bez efektu wyspania się. [D. Kopczyńska, Centrum Kultury Słowa] Ciekawostki językowe zaczerpnięto z profilu kampanii społeczno-edukacyjnej „Ojczysty – dodaj do ulubionych”, zamieszczonej na portalu facebook.com: https://www.facebook.com/jezykojczysty

Poradnia językwowa

16


Agata Jezierska

Wiosenne zabawy

Wiosna, miejmy nadzieję, zagościła u nas już na stałe. I jeśli mam być szczera, jedyne ustępstwo, jakie toleruje i przyjmuję do wiadomości to lato. Każdą inną opcję odrzucam ufając, że nie szybko się zdarzy. Żeby jednak później nie narzekać, trzeba chłonąć i korzystać ze słońca ile się tylko da. Kiedy byłam małą dziewczynką – a nie było to znowu aż tak dawno temu – każdą wolną od szkoły chwilę spędzaliśmy na zewnątrz. A kiedy padało siedzieliśmy z nosami przylepionymi do szyby, czekając na to, kiedy wreszcie znowu będziemy mogli wrócić na rowery lub do innych zabaw. Dziś, zdaje mi się, że dzieciaki często nie zauważają czy pada czy świeci słońce, bo duża ich część ogromną ilość dnia poza szkołą i zajęciami dodatkowymi spędza przed komputerem. Ale ja ciągle wierzę, że można inaczej. Że to, jak spędza czas dziecko zależy od nas. Że zamiast wygrzewać się w leżakach lub co gorsza - siedzieć przed telewizorem, możemy pokazać mu ten lepszy świat.

Twórcze działanie - „ekoPejzaże” Potrzebujemy: • Kartek z bloku technicznego • Kleju • Piasku, trawy, igiełek z choinki, kwiatków, płatków kwiatków – wszystkiego, co rośnie i co można zerwać na naszym podwórku • Różnego rodzaju kasz, ryżu • I mnóstwa inwencji twórczej

Uwaga Wszystkie z podanych zabaw można uskuteczniać zarówno w domu jak i na świeżym powietrzu.

Muszki i Pajączek Ta zabawa jest dobra dla każdej ilości dzieci, niezależnie od ich wieku. Potrzebujemy: grzechotkę lub inny instrument brzęczący. Spośród uczestników zabawy wybieramy jednego – Pajączka, który dostaje grzechotkę. Na początku zabawy to my możemy być Pajączkiem. Zabawa polega na tym, że Pająk brzęczy za pomocą grzechotki, a gdy przestanie, Muszki mają stanąć w bezruchu w różnych pozycjach. Mucha, która pierwsza się poruszy zostaje Pająkiem. Zabawa ta pozwala dzieciom się wyszaleć, ale też jest dobrym ćwiczeniem koncentracji.

Tak naprawdę z tych produktów można stworzyć wszystko. A jedyne, co nas ogranicza to własna wyobraźnia PORADA Aby uzyskać kolorowy proszek można wcześniej do słoika wsypać sól i pokruszoną kolorową kredę – zakręcić słoik i bardzo mocno nim wstrząsnąć.

Odbicie lustrzane Ta zabawa będzie odpowiednia, kiedy chcemy pobawić się z dzieckiem sami. Ustalamy z pociechą, że raz lustrem jesteśmy my raz ono. I wykonujemy zabawne pozy i miny. Lustro musi je odwzorować. Ta zabawa może pobudzić do wspólnego wysiłku fizycznego. W ten sposób możemy zachęcić dziecko do ćwiczenia kręgosłupa, walki z wadliwą postawą ciała itp.

17

Kącik dziecięcy

Uwaga Zabawa może trochę pobrudzić, dlatego polecam wcześniej i dziecko i otoczenie przygotować do działań artystycznych. Zabawa jest niewskazana dla zbyt młodych dzieci z uwagi na ryzyko połknięcia przez nie „materiałów plastycznych” wykorzystywanych do tworzenia ekoPejzaży.


Gorycz słodkiej miłości platonicznej Anna stokłosa

Jest gorąca lipcowa noc, zegar u sąsiadów za ścianą wybija drugą. Leżę na swoim łóżku już siódmą godzinę. Z łokciami obdartymi od podpierania się na nich. Boli mnie kręgosłup, oczy i te biedne, zaczerwienione łokcie. Czytam książkę już cały dzień i właśnie ją kończę. Obok mnie na poduszce leżą trzy miski. Jedna z truskawkami, druga ze słodzonym jogurtem, a trzecia na szypułki. Po podłodze wala się moja dzisiejsza współtowarzyszka – butelka wody niegazowanej już prawie pusta. W pokoju brzęczy wielka ilość różnych owadów, na czele z komarami. Wszystkie przyleciały tu adorować moją zapaloną lampkę nocną. A teraz pijane jej światłem pchają mi się do nosa i rozbijają maniakalnie o czoło. Za oknami jest 26 stopni Celsjusza i wiatr szumi w koronach drzew przed blokiem. Na burzę. Nie mogę się uwolnić od książki. Ale to nie jest problem. Problemem jest to, że ona mi się kończy. Wzdycham cicho i pociągam nosem. Z opuchniętych oczu stróżką toczą się po policzku ciepłe łzy. Nic mi nie jest. To po prostu bohater literacki, który zachwycił mnie sobą, przekracza właśnie sam siebie na potrzeby chwili. Przełamuje w sobie jakąś wewnętrzną barierę i prze naprzód pomimo przeciwności, które się przed nim piętrzą. Jest wycieńczony, obolały i bardzo przestraszony. A ja wiszę tuż przy nim i bardzo poruszona, dopinguję go w jego dalszej odysei, przewracając nerwowo kolejne strony. Nie da się ukryć, zauroczyłam się w nim, jak podlotek. W moim przypadku można to zauroczenie poznać po tym, że żałuję, że ów obiekt moich westchnień fot.: Natalia Merzlyakova - Fotolia.com

nie jest prawdziwą, żywą osobą z krwi i kości. Mogłabym mu wtedy powiedzieć, jak bardzo go podziwiam i jak mocno trzymałam za niego kciuki. To, skąd się bierze w nas uczuciowa fiksacja na punkcie wytworu czyjejś wyobraźni, mogłoby być tematem całkiem pokaźnej pracy naukowej. Prawdopodobnie niejednej. Prześledzenie mechanizmów, jakie zachodzą w umyśle czytelnika, który wiążę się emocjonalnie z bohaterem swojej lektury, pomogłoby dobierać literaturę wykalibrowaną specjalnie pod jego gusta. Byłaby to ziemia obiecana dla wydawców na całym świecie, więc bardzo możliwe, że takie badania istnieją od dawna. A główni bohaterowie bestsellerów ostatnich lat, nawet bez celowej ingerencji ich autorów, wpasowują się w pewien schemat cech tak wyglądu, jak i charakteru oczekiwany przez odbiorców. Choć to bardzo ciekawa sprawa, dziś jednak w związku z moim aktualnym stanem - zajmuje mnie inna kwestia. Jak przywiązanie do ukochanych postaci okazują kobiety, a jak mężczyźni? Na potrzeby tego tekstu i aby zaspokoić własną ciekawość przeprowadziłam własne śledztwo. O ile w przypadku pań nie miałam problemu ze zdobyciem materiału, bo wielokrotnie z przyjaciółkami jako rasowe mole książkowe dzielimy się wrażeniami z lektury, o tyle w przypadku panów takiej wiedzy nie miałam. Przepytałam więc kilku moich przyjaciół i znajomych płci brzydszej, o których wiem, że czytają i zaskoczył mnie rezultat. Zadałam im tylko dwa proste pytania. Czy była taka postać w ich „czytelniczym życiu”? Jeśli tak, to Felieton

18


jak objawiało się ich zauroczenie nią? Poza nielicznymi wyjątkami, które tylko potwierdzały regułę, panowie kręcili nosami na to obraźliwe w męskim słowniku słowo „zauroczenie”. Ale zgodnie przyznawali, że owszem, zdażało się im obdarzyć sympatią postać, o której właśnie czytali. Ale, po pierwsze: miało to miejsce w dzieciństwie, kiedy czytali wiele książek przygodowych. Po drugie: zazwyczaj dotyczyło bohaterów płci męskiej. Już w tym miejscu następuje pierwszy rozdźwięk między czytelnikami a czytelniczkami. Bo panie zdolne są do sympatii względem postaci literackiej niezależnie od wieku, w jakim czytają książkę. Owszem, z czasem, w miarę zmiany literatury, po którą sięgają, zmienia się też profil obdarzanego uczuciem bohatera. Nie zmienia to jednak faktu, że wzdychać do nich potrafią nawet dziewięćdziesięcioletnie staruszki. Drugi rozdźwięk polega na tym, że kobiety przeważnie obdarzają uczuciem bohaterów przeciwnej płci. Z kolei mężczyźni, z racji tego, że ich ulubieńcy pochodzą z książek czytanych w dziecięctwie, znajdowali w nich nie obiekt westchnień, ale wzór do naśladowania i pomysły na własne przygody. Nie mogło więc być mowy o jakimkolwiek pociągu. Natomiast o poczuciu sympatii i solidarności wobec Tomka Sawyera – jak najbardziej. Panowie podkreślali swój pewien szacunek do sprytu wspominanych bohaterów i oczarowanie przeżywanymi przez nich przygodami. Kilku nawet przyznało, że postawa tych konkretnych postaci działała na nich motywująco i rozwijająco. Tu kolejny rozdźwięk w tym porównaniu, bo z kolei panie, owszem czerpały dla siebie z postawy śledzonych przez nie postaci, ale częściej ich przygody były dla nich źródłem dla katharsis. Tylko nieliczni panowie przyznawali się, że znajdują i w dorosłym życiu takie postacie, które potrafią ich wzruszyć swoją postawą i przeżywanymi perypetiami.

19

Felieton

Nikogo chyba nie dziwi, że o zauroczeniu bohaterem możemy mówić również w przypadku kina, telewizji i gier wideo. A nawet w świadectwach bibliograficznych dotyczących faktycznie istniejących ludzi. W każdym z wymienionych przypadków u pań pozostaje poczucie melancholii, a u panów przekonanie, że to było naprawdę coś! Niemniej jednak to postać literacka jest najczęściej katalizatorem takich przeżyć z zawężeniem do damskiej części audytorium. Być może przemawia za tym naturalna u kobiet wrażliwość uczuciowa. A być może jest to zwyczajnie duży margines na własne wyobrażenia, które oferuje nam książka. Film podaje nam dany charakter niejako na talerzu. W książce to, czego nie wiemy, możemy wypełnić własnym farszem przypuszczeń co do charakteru bohatera i jego wewnętrznych przemyśleń. Zamykam książkę, napompowana silnymi emocjami jak balon helem. Gaszę światło i kładę się spać, ale nie zasypiam jeszcze długo, a kiedy w końcu mi się to udaje, to śnię pełne ciepła sny o ulubionym bohaterze. W tym śnie mogę mu twarzą w twarz powiedzieć, jakie wrażenie na mnie zrobił. Kiedy wstanę, nadal będę przesiąknięta niedawno skończoną lekturą. Będę się czasami snuła, czasami truła znajomym, jak fantastyczny kawałek literatury dorwałam. Może nawet sama skrobnę jakąś nowelkę osadzoną w świecie z książki. W końcu wśród fanów tworzenie tak zwanych fan fiction jest najlepszym dowodem na przywiązanie do postaci z książki oraz na to, że wierzą oni w świat wykreowany przez jej autora na tyle mocno, że ich wyobraźnia wypełnia go własnymi zdarzeniami. Po jakimś czasie wrócę na karty danej opowieści, spotkać się ze starym przyjacielem i z pewnym rozrzewnieniem zauważę, że zmienił się on w moich oczach w miarę, jak zmieniało się moje własne życie przez ten czas, kiedyśmy się nie widzieli.

fot.: matthi - Fotolia.com


Asia Flasza

D a j t o r ta ! Wszyscy znamy osoby, na których lepiej się nie wzorować. Czasem dochodzimy do tego jakże cennego wniosku po latach, a czasem wiemy to od pierwszego wejrzenia. Albo usłyszenia. Tak było i ze mną, dziecięciem jeszcze wówczas, kiedy usłyszałam od sąsiadki informację, że zabiera się za pieczenie urodzinowego torta. Mimo młodego wieku już wtedy byłam wredną purystką językową, lubiącą spędzać czas w kuchni i za nic tej formy przełknąć nie mogłam. Czy przełknęłam tort? Pewnie tak, znając moje ówczesne kaloryczne nieskrępowanie. Jedną z tych rzeczy, z których każda dziewczynka powinna wyrosnąć. Szczęśliwie obracałam się w kręgu ludzi względnie obytych językowo i ten przedziwny mutant językowy nie obił mi się o uszy przez długie lata. Niestety, w dobie Internetu, kiedy wolno wszystko, nawet odmieniać rzeczowniki, mając w pogardzie nauki miłych, brodatych profesorów na ten temat, atakuje on moje oczy coraz częściej. Co ostatecznie skłoniło mnie do przelania swojego rozgoryczenia na papier. Z żalem stwierdzam, że strony kulinarne pełne są zaskakujących form skądinąd prostych, znanych każdemu słów. Te bardziej popularne blogi, wygrywające obłędne nagrody po tym, jak ich autorzy zmusili wszystkich krewnych i znajomych Królika do głosowania w plebiscytach, zawierają liczne kwiatki w komentarzach. Mniej poczytne, które już straciły lub nigdy nie miały nadziei na wycieczkę do ciepłych krajów, często nie dbają o jakość języka samych postów. Co raczej do wygrania owej wycieczki ich nie zbliży. Jestem w stanie pojąć, że ktoś nie umie zapisać poprawnie słynnego ‘boeuf bourguignon’ (nazwijcie ten film!). Ale dlaczego pomarańcza, może i rdzennie niepolska, ale od dawna goszcząca w naszym kraju i to już nie w charakterze luksusowego prezentu z Zachodu, nagle została facetem? Obawiam się, że ktoś mógłby teraz skwitować, że taka dziś moda i pomarańcza również ma prawo być transgender. Cóż, ja jednak za „ten pomarańcz” podziękuję. Ex aequo na pierwszym miejscu mojej listy niechlubnych, językowo-spożywczych faworytów stoją: rzeczony biernik „torta” oraz krewniak po piekarniku - biernik „biszkopta”. To świetnie, że upiekła pani synkowi tego pysznego BISZKOPTA na urodziny, ale może

fot.: Franck Boston - Fotolia.com

biedne dziecko preferowałoby bardziej powszechny w Polsce biszkopt. Choć szczerze mówiąc, skoro przykład idzie z góry – powątpiewam. Inna pani w komentarzach zastanawia się, czy warto szykować tego TORTA na imieniny teściowej, bo zazwyczaj wypieki jej nie wychodzą i czy oby ten jest sprawdzony? Przykro mi, życzę zakalca. Drugim laureatem, a raczej laureatką, zostaje bez żadnych wątpliwości kasza manna, której wyjątkowo nie powodzi się w dopełniaczu. Informację o tym, że do wysypania blatu i formy dobrze użyć KASZY MANNEJ znalazłam na jednym z moich ulubionych blogów, co skłoniło mnie do zgłębienia tematu. Niestety, nie myliłam się (nieomylność to istna klątwa, wierzcie mi), lepiej byłoby zastosować kaszę mannę. Nie było to takie do końca złe, akurat tę drugą miałam w domu. Co się tyczy miejsca trzeciego, nie miałabym serca wybrać tylko jednego z tych ciężkich przypadków, które doskwierają blogom kulinarnym. Pozwólcie więc, że w tym miejscu wyleję swoją gorycz po kolei na wszystkie te, które przyjdą mi do głowy, a każdy z Czytelników samodzielnie wpisze swój typ obok cyfry 3. Zacznę od wspomnianego już POMARAŃCZA, którego również w osiedlowych warzywniakach sprzedają jakby coraz częściej i częściej. Nie można zapomnieć także o ciastach z KAKAEM – w pięknym, kakaemowym kolorze. Dalej – masa z KIŚLU, zamiast wisienki na torcie – posypka z WIÓREK kokosowych. Zapomniałam o czymś? Można się jeszcze - opcja dla zaprawionych w boju - poznęcać nad kiwi, które nagle z rodzaju nijakiego przeszło do męskiego. To zapewne sprawka mutacji. Chłopcom z niskim głosem zawsze wydaje się, że mają więcej lat, niż metryka wskazuje. Dodajcie jeszcze do tego charakterystyczny dla kiwi zarost i katastrofa gotowa. Co jeszcze? Nagminne odmienianiem KILA. Naprawdę, kilo się nie odmienia. Zupełnie jak kakao… Ale to chyba nie przekona zwolenników KAKAA. Tak czy inaczej, wszystkim zniesmaczonym stanem niektórych partii polskiej kulinarnej blogosfery polecam zaparzyć sobie SIEMIA lnianego. Czy możemy zrobić coś więcej? Skoro ośmioklasowej podstawówce się nie udało, to obawiam się, że my tym bardziej szans nie mamy…

Felieton

20


1

2

n a pik n ik z k s ią ż k ą 3

4

Kiedy tylko na niebie pojawia się słońce, coraz chętniej wychodzimy i coraz więcej czasu spędzamy na świeżym powietrzu. Jeśli mieszkamy w bloku, przesiadujemy godzinami na balkonie, wystawiając nasze zmęczone zimą twarze do słońca. Jeśli natomiast posiadamy dom, mamy okazję spędzać całe dnie w zielonym ogrodzie, korzystając ze sprzyjającej pogody. Równie chętnie pakujemy się w samochód z całą rodziną i jedziemy w jakieś ustronne miejsce, by odpoczywać z najbliższymi na łonie natury. Na taką wyprawę w plener warto zabrać ze sobą kilka rzeczy. 1. Leżak, a może nawet dwa. To na nich można wygodnie rozsiąść się i zaczerpnąć odrobinę ciepłych promieni słonecznych. 2. Parasol. Zapewni nam odrobinę cienia, który pozwoli na chwilę wytchnienia. 3. Koszyk z prowiantem. Jego nie może zabraknąć, bo przebywanie wśród natury i wydychanie czystego powietrza pobudza apetyt. Co powinno się w nim znaleźć? To już zależy od Was.

5

6

4. Piknikowy kocyk. Rozłożony na zielonej trawie będzie odpowiednim miejscem na polegiwanie i spożywanie smakołyków sporządzonych wcześniej w domu. 5. Coś orzeźwiającego do picia. Najlepiej sok ze świeżych owoców, a może lemoniada? 6. Stos książek. Bez tego nie można wyobrazić sobie dobrze wykorzystanego wolnego czasu. fot.: Fotolia.com

21

Niezbędnik mola


Agn ieszka Poh l

„Lov e Un listed” St e pha n ie Haddad Tym razem mamy do czynienia z typową książką z gatunku chick lit. Jest to lekka, zabawna powieść w stylu romantycznych komedii, która z powodzeniem mogłaby zostać zekranizowana. I niczym by się nie różniła od przeciętnych filmów o miłości, które chętnie oglądają kobiety. Nie ma w tym nic odkrywczego. A jednak czasem sięgamy po takie niewyszukane powieści, w których nic nas nie zdziwi, nie zszokuje. Po takie przewidywalne do bólu tytuły, dające nam gwarancję szczęśliwego zakończenia. „Love Unlisted” właśnie jest jedną z takich optymistycznych, przyjemnych pozycji na jeden raz. Mamy wszystko, czego tylko można się spodziewać. Poznajemy dwudziestoparoletnią Grace, która ma obsesje na punkcie tworzenia list. Nigdzie się nie rusza bez swojej księgi z listami, w której wypunktowuje wszystko, co jest tylko możliwe. W każdej sytuacji życiowej znajduje plusy i minusy. Mało tego, wszystko musi być dokładnie zaplanowane, bo spontaniczność jest nie do przyjęcia i burzy cały porządek dnia. Dodatkowo Grace jest wybredna w kwestii doboru mężczyzn. U każdego znajdzie zalety. Jednak to głównie wady są wyznacznikiem tego, czy kandydat jest odpowiedni na stanowisko jej partnera, czy też nie. Pogubiona, sfrustrowana i uzależniona od swojej księgi, na nowo próbuje odnaleźć siebie. Nic nowego. Oklepane motywy, tematyka taka jak inne. Kobieta traci chłopaka i zakochuje się przypadkiem w innym. Oczywiście, zanim doczekamy się miłego zakończenia, musimy liczyć się z masą niepomyślnych wydarzeń i przeszkód do przeskoczenia. Ale trzeba przyznać, że jak na tego rodzaju literaturę przystało, podczas lektury możemy cieszyć się łatwym, lekkim i nienadętym językiem. Narracją pierwszoosobową, sporą dawką humoru, perypetiami miłosnymi i ogromem życiowych problemów. Wszystko to sprawia, że czytamy tę powieść szybko, ale na pewno kolejny raz do niej nie powrócimy. Są też i minusy tytułu, które nieznacznie wpływają na ocenę całości. Irytująca była maniera używania i powtarzania przez protagonistkę słowa „sukinsyn”. Być może fot.: materiały prasowe wydawcy

miało to być wyznacznikiem mocnego charakteru i ekspresyjnej osobowości bohaterki. Innym słabym punktem było to, że wiecznie ten sam, jeden jedyny facet, niezmiennie przybywał z odsieczą, w zasadzie nie wiadomo skąd. I znikał tak samo nagle, jak się pojawiał. „Love Unlisted” można przeczytać. Jednakże nie jest to tytuł, który trzeba koniecznie poznać. Po skonsumowaniu nie powiemy: „wow”. Chociaż jako niezobowiązująca lektura sprawdzi się idealnie. Kobiety, które lubią takie zwykłe, niezaskakujące powieści bez wątpienia będą zadowolone.

Z zagranicy

22


WIOSENNE BARWY

23

Obiektywnie

fot.: Fotolia.com



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.