Open Polish Magazine

Page 1

FOT: FOTOLIA

www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 13 ▶ | 19 | 04 | 2013

OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK

Zazwyczaj historia zaczyna się tak. On: „mega_wielki” loguje się na czat lub serwis randkowy, wyszukuje tematu, związanego z miejscem swojego pobytu, w zależności od tego, na ile jest inteligentny, tematu - bardziej lub mniej związanego z seksem.

Kochanek NA EMIGRACJI TEKST | Gosia Szwed


FOT: FOTOLIA

www.openscotland.pl ▶ ISSN ▶ 2052-2738 ▶ ISSUE ▶ 19 ▶ | 13 | 04 | 2013

OPEN ▶ POLISH MAGAZINE ▶ IN UK

| W dzisiejszym numerze | | Str. 04 | Od redaktora naczelnego - Wstępniak. Tako rzecze...

| Str. 05 | Aktualności

- Śmierć chłopca na wakacjach - Śmierć dziecka w wadliwym łóżeczku - Śmierć Polaka - Prostytucja w UK w dużym kryzysie

| Str. 07 | Zdrowie

- Absurdalne przepisy narkotykowe - Wzrost przeszczepów narządów - Objawy Parkinsona

| Str. 8 | EDUKACJA zazwyczaj historia zaczyna się tak. On: „mega_wielki” loguje się na czat lub serwis randkowy, wyszukuje tematu, związanego z miejscem swojego pobytu, w zależności od tego, na ile jest inteligentny, tematu - bardziej lub mniej związanego z seksem.

KOchaNEK Na EMIGRacJI TEKST | GOSIa SzwEd

OPEN POLISH MAGAZINE IN UK

Redaktor Naczelny | Damian Biliński | ip.openscotland@gmail.com | Tel: 07923378062 Reklama i Marketing | Małgorzata Bilińska | mb.openscotland@gmail.com Skład i Grafika | Małgorzata i Damian Bilińscy | Wydawca | Interactive Publishing | SCOTLAND | Strona interneowa | www.openscotland.pl | Tel: 07923378062 Współpraca | Anna Kutera, Beata Waniek, Ela Rygas, Gosia Szwed, Joanna Goldberg,

Katarzyna Campbell, Małgorzata Bilińska, Marta Jadwiga Wiejak, Natalia Ślesińska, Sandra Paziewicz, Damian Świątek, Marek Wardęga, Mateusz Biskup

OPEN POLISH MAGAZINE jest redagowany przy współpracy z serwisami: Lejdiz Magazine.com | polsport.co.uk Poglądy zawarte w felietonach, opiniach i komentarzach są osobistymi przekonaniami autorów i nie zawsze pokrywają się z poglądami redakcji Open Polish Magazine. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i przeredagowywania tekstów. Publikowanie zamieszczonych tekstów oraz zdjęć bez wyraźnej zgody redakcji jest niezgodne z prawem.

- Edukacja seksualna na niskim poziomie

| Str. 09 | ekonomia

- ASDA wycofuje konserwy - Absolwenci wspierają swoje almae matris - Biznes w UK chce pozostać w UE

| Str. 12 | społeczeństwo - Odnaleźć siebie - Konflikt Koreański

| Str. 18 | reportaż

- Życie na drucianej szczotce

| Str. 20 | temat numeru - Kochanek na emigracji

| Str. 26 | open galeria - Polka kreuje kulturę

| Str. 35 | open kultura

- Lubię Cię - felieton - Widok publiczny - felieton - Beltane - wola życia - felieton - Ucieczka - historia - Zbigniew Roth - poezja

| Str. 49 | sport

- Asysta Cywki, Cieślewicz w barażach - Bramkarze niepokonani - Ciężkie kontuzje w drugiej lidze

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SZTUKA ► KULTURA ► ROZRYWKA ► HISTORIA ► WYWIAD ► FELIETON

SPIS TREŚCI ► 02


REKLAMA ► 03

Lejdiz Magazine już w sieci!

http://www.lejdizmagazine.com


Płynnie i ustrojowo

Życie człowieka sprowadza się do snu, płodzenia dzieci, wypróżniania się oraz płaszczenia przed innymi, przy jednoczesnym pysznieniu się swoją władzą – twierdził Marek Aureliusz, ale powiedział również, że nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli.

SŁÓW KILKA ► 04

krwi i kostnego pyłu, czyści wiertła z resztek niepotrzebnego życia. Gosia, opisuje życie w sposób żartobliwy ukazując wstęp, początek i koniec emigracyjnej miłości wytartej w czystą pościel. Beata, przegląda życie i nieunikniony proces powstawania zmarszczek w lusterku. Jednak w lusterku – poza zmianami naskórnymi – często nie dostrzegamy tego co powinniśmy. Beata dostrzega, a nawet zdradza receptę. Z kolei Marta wystawia życie na widok publiczny. Po troszku, nawet tego nie zauważając. Ale jak pisze: - wszyscy przywdziewamy jakieś maski, a to co pod nimi znane jest garstce osób, o ile w ogóle komukolwiek. Mateusz pisze o życiu polskiego „Orła”, Zbigniew o życiu dziecka, Ela, o symbolice życia w płomieniach i woli życia. „Aby życie było mądre, najważniejsza jest dobrze pojęta troska, po części o naszą teraźniejszość, po części o naszą przyszłość, tak aby jedno nie było przeszkodą dla drugiego” - pisał Schopenhauer. Aureliusz, że: życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli, a...

Pomyślałem, że słowa Marka Aureliusza być powinny puentą niniejszego tekstu, a nie wstępem. Jednak wertując magazyn strona po stronie, doszedłem do wniosku, iż koniec końców, życie nie jest tak jednoznaczne i oczywiste, aby można było zamknąć je w dwóch – poniekąd prawdziwych – zdaniach. Bowiem zdań prawdziwych (nieprawdziwych również), zamieszkuje naszą planetę, według różnych źródeł ponad 7 miliardów. I chociaż na co dzień słyszymy o śmierci znajomych, mniej lub bardziej bliskich, którzy umierają w chorobie, giną w katastrofach, atakach terrorystycznych, czy w naturalnych kataklizmach to, liczba 7 miliardów zamiast pomniejszać się, rośnie – może niekoniecznie w Europie – z dnia na dzień. Dlaczego akurat o życiu popełniam słów kilka? Otóż dlatego...

Jak czytam byłego doradcę rządu brytyjskiego ds. narkotyków prof. Davida Nutt, że kryzys finansowy (dotknął on również mojego życia) był spowodowany przez nadużywających kokainę bankierów, bowiem przez zażywanie narkotyku byli nadmiernie pewni siebie i skłonni do nadmiernego ryzyka, to mnie bierze (…).

Dziennikarze i publicyści magazynu albo potajemnie zmówili się, albo zaistniał synchron. Natalia w artykule „Odnaleźć siebie” pisze o tym, jak wśród medialnej papki i codziennego zabiegania odnaleźć mikrokosmos, czyli zagubione życie „JA”. Pani Ania opisuje codzienność życia w Korei Południowej, nad którą – mimo wszystko - wisi śmiertelne zagrożenie ze strony nieprzewidywalnej Północy. Damian pisze o drucianej szczotce, którą w oparach zakrzepłej

Życie: ni wolne, ni zdeterminowane - ustrojowo. Tako rzecze... Damian Biliński Redaktor Naczelny 19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SŁÓW KILKA


EDYNBURG

Śmierć dziecka w wadliwym łóżeczku

AKTUALNOŚCI ► 05 EDYNBURG

» POLICJA USTALIŁA, ŻE PRZYCZYNĄ ŚMIERCI

OŚMIOMIESIĘCZNEGO CHŁOPCA BYŁA WADLIWA BUDOWA JEGO ŁÓŻECZKA

Śmierć chłopca » Ruszył proces pary, która została

oskarżona o spowodowanie śmierci szesnastomiesięcznego chłopca

Chłopczyk zmarł w styczniu 2007 roku, gdy wraz z ojcem i jego partnerką przebywał na wakacjach na Teneryfie. Początkowo wydawało się, że przyczyną śmierci dziecka było zapalenie oskrzeli, jednak podczas badania toksykologicznego patolodzy znaleźli w jego organizmie metadon- substytut heroiny. Ojciec chłopca, w przeszłości uzależniony od heroiny czterdziestoletni Robert Cormack oraz jego była partnerka Corinna Reid, 35, na prośbę hiszpańskiej policji zostali poddani ekstradycji na Teneryfę, gdzie oczekiwali na proces. Obydwoje zostali oskarżeni o morderstwo, mimo że Cormack utrzymuje, iż dziecko połknęło metadon przez przypadek. Twierdzi, że zostawił lek w hotelu, a jego syn dosypał go sobie do soku, który później wypił. Niemniej, mimo, że widział, iż miało to miejsce nie wezwał pogotowia, ani nie zabrał chłopca do szpitala. O winie pary, lub niewinności, zadecyduje Santa Cruz Provincial Court – sąd na Teneryfie.

Alexandra Smith znalazła swojego martwego syna wciśniętego między materac a brzeg łóżeczka. Materac przesunął się, tworząc niebezpieczną przerwę. Chłopiec, uwięziony w niej twarzą w kierunku materaca, zginął przez uduszenie. Wezwano ambulans, było już jednak za późno. Jeszcze przed śmiercią chłopca firma Cosatto, producent łóżeczka, wprowadziła drobne poprawki mające na celu wyeliminowanie tej wady ich produktu. Niemniej jednak stare, niepoprawione egzemplarze tego modelu łóżeczka wciąż dostępne były w sprzedaży. Jeden z nich trafił do domu państwa Smith. Prawnik państwa Smith powiedział, że dzisiejsze orzeczenie jest dla nich satysfakcjonujące i wyraził nadzieję, że dalsze działania policji wykluczą możliwość wystąpienia takich incydentów w przyszłości i oszczędzą bólu utraty dziecka innym rodzinom. Tekst | Marta Jadwiga Wiejak | Fot | Fotolia

SZKOCJA

Tekst | Anna Kutera | Fot | za scotsman.com

Śmierć polaka » W EDYNBURGU ZNALEZIONO ZWŁOKI

43-LETNIEGO POLAKA. NAJPRAWDOPODOBNIEJ ZOSTAŁ ON ZAMORDOWANY Zwłoki znaleziono w niedzielę 7 kwietnia o godzinie 14:45 w krzakach w okolicy szpitala Royal Infirmary of Edinburgh na Old Dalkeith Road w Edynburgu. Policja podejrzewa, że Polak został najprawdopodobniej zamordowany. Dwa dni wcześniej ofiara została zarejestrowana na kamerach przemysłowych CCTV w towarzystwie czterech innych osób wysiadających z autobusu numer 33 nieopodal szpitala. Policja zabezpieczyła i przeszukała teren w okolicy szpitala; rozmawiała również z przechodniami szukając jakiegokolwiek śladu. Główny inspektor David McLaren powiedział: – Mamy nadzieję, że uda nam się spotkać ludzi, którzy pracują na zmiany i tego dnia wracali z pracy. Być może będziemy mogli uzyskać od nich jakieś informacje o grupce mężczyzn, którzy w zeszłym tygodniu wysiedli z Polakiem z autobusu. Policja w związku ze sprawą aresztowała 37-letniego mężczyznę. Tekst | db | Fot | JD Mack (CC BY 2.0)

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► AKTUALNOŚCI


AKTUALNOŚCI ► 06 19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► AKTUALNOŚCI

trzy czwarte kobiet zatrudnionych w brytyjskich domach publicznych pochodzi z krajów Europy Wschodniej: Rumunii, Bułgarii, Polski oraz Afryki i Azji. Stacja BBC poinformowała, że z powodu kryzysu ekonomicznego ceny usług seksualnych w stolicy Wielkiej Brytanii spadły nawet o połowę. Okazuje się, że w kryzysie zapotrzebowanie na usługi seksualne wyraźnie zmalało, ale kryzys spowodował również wzrost osób trudniących się prostytucją, co z kolei przełożyło się na większą konkurencję i właśnie spadek cen.

ANGLIA

Prostytucja w Wielkiej Brytanii w dużym kryzysie » Okazuje się, że kryzys ekonomiczny zatacza

coraz szersze kręgi. Poza wzrostem bezrobocia, ograniczeń w systemie pomocy socjalnej, wzrostem umów „zerowych” i pogłębiającym się ubóstwem, kryzys dotknął również prostytucję.

Prostytuujące się osoby przyznają, że ich ceny spadły nawet o połowę, a duża konkurencja spowodowała, że coraz częściej przyjmuje się klientów, wobec których istnieje wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia agresji, a nawet przemocy. Niestety, poza istniejąca siatką agencji towarzyskich wiele kobiet decyduje się na pracę na ulicy. To z kolei przekłada się na brak ochrony i bezpośrednie zagrożenie zdrowia, a nawet życia. Kilka miesięcy temu Brytyjski tygodnik „The Observer”, informował, że trzy czwarte kobiet zatrudnionych w brytyjskich domach publicznych pochodzi z krajów Europy Wschodniej: Rumunii, Bułgarii, Polski oraz Afryki i Azji. Według różnych szacunków na Wyspach, w „najstarszym zawodzie świata” pracuje ponad 100 tysięcy imigrantek. Kilka lat temu było ich niespełna 40 tysięcy. Przez swoich opiekunów zmuszane są do obsługiwania nawet 30 klientów dziennie. Tekst | db | Fot | Fotolia


ZDROWIE ► 07

W Szkocji wzrost przeszczepów » W zeszłym roku w Szkocji, zostało

przeprowadzonych najwięcej przeszczepów narządów.

ANGLIA

Absurdalne przepisy » „Absurdalne” przepisy dotyczące

posiadania i dystrybucji grzybów psylobinowych, konopi indyjskiej i ecstasy stanowią przeszkodę w prowadzeniu badań naukowych, powiedział były doradca rządu do spraw narkotyków.

Profesor David Nutt otrzymał finansowanie na badania mające na celu przetestowanie skuteczności psylobiny jako środka na depresję. Substancję tę, będącą w Wielkiej Brytanii nielegalnym narkotykiem klasy A, znaleźć można w grzybach psylobinowych, zwanych potocznie „magicznymi grzybkami”. Projekt został również pozytywnie zaopiniowany pod kątem etycznym. Prace nie mogły się jednak rozpocząć ze względu na problemy ze zdobyciem surowca. Żadna z firm mogących dostarczyć czystą psylobinę nie zdecydowała się na podjęcie tego zadania ze względu na związane z nim formalności. - Aktualne regulacje obowiązują już od 50 lat, nigdy ich nie poprawiono i dlatego właśnie hamują nasz rozwój – powiedział. W odpowiedzi rzecznik rządu stwierdził, że prawo umożliwia legalne zdobycie narkotyków dla celów naukowych jednocześnie zapobiegając ich przejęciu przez handlarzy narkotykami.

Według danych, przeszczepów zarówno od zmarłych jak i żywych dawców było 356, jednak 600 osób wciąż pozostaje na liście oczekujących na transplantację. Według statystyk opublikowanych przez NHS, liczba narządów oddanych przez ludzi, którzy zginęli, wyniosła 94, podczas gdy pięć lat temu takich przypadków odnotowano zaledwie 54. Dr Sue Robertson, członek Rady szkockiego BMA (British Medical Association), powiedział: – BMA jest szczęśliwe, iż nastąpił 74% wzrost przekazywania narządów. Sue Robertson pokreślił również, że wciąż najlepszym rozwiązaniem pozostaje wprowadzony system, który gwarantuje większą dostępność do organów od osób, które za życia wyraziły na to zgodę. W Szkocji, w ubiegłym roku z powodu oczekiwania na przeszczep zmarły 34 osoby, jednakże liczba zgonów jest mniejsza, niż w latach poprzednich. Tymczasem w Szkocji, liczba osób zarejestrowanych w NHS Organ Donor Register, osiągnęła rekordowy poziom i wynosi ponad dwa miliony. Tekst | db | Fot | Fotolia

SZKOCJA

SZKOCJA

Objawy Parkinsona » Emerytowanemu businessmanowi

cierpiącemu na chorobę Parkinsona odebrano prawo jazdy, ponieważ policja pomyliła jego symptomy z objawami upojenia alkoholowego. Sandy Adams został w ciągu kilku miesięcy 14 razy zatrzymany przez policję. Przy jednym z takich zatrzymań musiał przejść sześciokrotne badanie alkomatem żeby udowodnić, że jest trzeźwy. Pomimo zapewnienia lekarza, że pan Adams mógłby w dalszym ciągu być bezpiecznym kierowcą, Driver and Vehicle Licensing Agency (DVLA) odmówiło mu przedłużenia jego prawa jazdy, powołując się na raporty policji, stwierdzające, że wychodząc z samochodu „niepewnie trzyma się na nogach”. Przypadłość ta jednak nie dokucza mu w pozycji siedzącej ze względu na mniejsze obciążenie nóg. Pan Adams chciał wstąpić na drogę sądową, jednak stres związany z całą sytuacją spowodował pogorszenie jego stanu zdrowia i konieczność wycofania się z walki o swoje prawa. – To była jedna z najbardziej dla mnie stresujących spraw w ciągu ostatnich lat – powiedział. – Gdyby nie to, mógłbym prowadzić samochód jeszcze przez kilka miesięcy, odwiedzać lokalne kawiarnie i inne miejsca. Tekst | Marta Jadwiga Wiejak | Fot | Fotolia

Tekst | Marta Jadwiga Wiejak | Fot | Wikipedia 19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ZDROWIE


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► EDUKACJA

EDUKACJA ► 08 »

SZKOCJA

Edukacja seksualna na niskim poziomie

» Edukacja seksualna w szkołach może zostać odsunię-

ta poza margines, jeżeli planowane zmiany w systemie nauczania zostaną wcielone w życie, ostrzegają eksperci. Twierdzą, że istnieje możliwość, iż w szkolnej edukacji w tej dziedzinie zabraknie wzmianek o genitaliach, dojrzewaniu płciowym oraz zdrowiu seksualnym.

Rzeczniczka Ministerstwa Edukacji twierdzi, że takie wnioski są nieporozumieniem. „Dzieci wciąż będą uczone o fizycznym dojrzewaniu i rozmnażaniu”- przekonuje. Niemniej zaniepokojona faktem możliwych zmian w tej kwestii koalicja stowarzyszeń, zrzeszająca między innymi Royal College of Obstetricians and Gynaecologists to Mumsnet, the Sex Education Forum i the National Children’s Bureau, wysłała w sprawie list do dziennika Times. W liście koalicja twierdzi, że szkoły nie będą w stanie wykreować otwartej i szczerej aury wokół seksu i związków. Apeluje jednocześnie do rządu, by ten odłożył na bok pruderię związaną z seksem. Przekonuje, że szkoły muszą być odpowiedzialne za edukowanie dzieci w kwestiach ich seksualności. Koalicja skupia się również na tym, że edukacja w szkołach wprowadzana jest za późno i niektóre dzieci doświadczają zmian w swoich ciałach, zanim ktokolwiek wyjaśni im, że takie zmiany w ogóle następują. Sex Education Forum zwraca uwagę, że planowane zmiany w edukacji zakładają, że sześcio i siedmiolatki będą się uczyć o rozmnażaniu i dorastaniu na przykładzie zwierząt, zaznaczając, że w tym wieku nie powinno się wymagać od dzieci pełnego zrozumienia tego zjawiska. Potem, zmiany zakładają powrót do tego zjawiska- ponownie na przykładzie zwierząt i roślin- pod koniec szkoły podstawowej, gdy dzieci będą miały ok 11 lat. Zarzuca brak odwagi rządowi, który powinien przykazać szkołom, by szczerze i otwarcie uczyły dzieci o ich seksualności. Podkreśla, że niedostatek informacji przekazywanej uczniom w tej kwestii skutkuje tym, że Wielkiej Brytanii problem nastoletnich rodziców jest tak olbrzymi. Według koalicji szkoły muszą zapewnić uczniom wszelką dostępną wiedzę na temat antykoncepcji, jak również uczulić ich na problemy zdrowia seksualnego, wytłumaczyć, jaką drogą przenoszą się choroby weneryczne, a także AIDS. A co najważniejsze, muszą zrobić to w odpowiednim czasie, zanim dzieci zaczną dojrzewać i naturalnie interesować się seksem. Tym bardziej, jak podkreśla koalicja, w dobie, kiedy internet, a wraz z nim treści o tematyce seksualnej, są tak łatwo dla dzieci dostępne. Tekst | Anna Kutera | Fot | Fotolia


EKONOMIA ► 09

ABSOLWENCI WSPIERAJĄ SWOJE ALMAE MATRIS » W zeszłym roku absolwenci

ANGLIA

ASDA wycofuje konserwy » Sieć supermarketów ASDA wycofuje

dziś wszystkie konserwy wołowe sprzedawane pod marką własną sklepu ze względu na śladowe zanieczyszczenie weterynaryjnym środkiem przeciwbólowym stosowanym u koni.

Food Standards Agency wykryło śladowe ilości fenylobutazonu w trzystuczterdziestogramowych puszkach konserw mięsnych linii „Smart Prize”. Klienci, którzy nabyli takie konserwy (z jakakolwiek datą produkcji) proszeni są o ich niezwłoczny zwrot do najbliższego sklepu sieci. Konserwy mięsne były pierwszym produktem badanym pod kątem zawartości fenylobutazonu od czasu wykrycia końskiego DNA w niektórych partiach mięsa wołowego sprzedawanego w Wielkiej Brytanii. Food Standards Agency nawołuje do zwrotu potencjalnie zanieczyszczonych konserw, uspakaja jednak, że ze względu na śladową obecność fenylobutazonu ich spożycie nie stanowi poważnego zagrożenia dla zdrowia.

wsparli szkockie uniwersytety dotacjami w kwocie ponad 40 milionów funtów. W sumie naliczono ponad 20 000 darczyńców, 14 328 z nich to absolwenci. Katie Hunter, dyrektor wykonawczy Case in Europe, powiedziała: „Pieniądze przekazywane uniwersytetom przeznaczane są na różne cele, od nowatorskich badań naukowych, poprzez inwestycje w sprzęt, po stypendia. Dlatego właśnie wielu absolwentów uważa, że warto wspierać ich almae matris. Karen Cairney, odpowiedzialna za rozwój międzynarodowy na Edinburgh Napier University dodała, że wyniki tegorocznego raportu o darowiznach dla uniwersytetów pomyślnie wróży na przyszłość. Tekst | Marta Jadwiga Wiejak Fot | Images of Money (CC BY 2.0)

SZKOCJA

Tekst | Marta Jadwiga Wiejak Fot | Cathy, Sam, Max and Mai (CC BY 2.0)

ANGLIA

Biznes w Wielkiej Brytanii chce pozostać w Unii » Według niedawno przeprowadzonych

badań, gdyby w Wielkiej Brytanii doszło do referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej „za” opowiedziałaby się większość społeczeństwa. Rzecz jasna oliwy do pieca dolewa premier David Cameron, który straszy UE, wizją wyjścia. Z przeprowadzonych badań przez British Chambers of Commerce (BCC, zrzesza ponad 50 działających w Wielkiej Brytanii izb handlowych), większość brytyjskich firm opowiada się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE, jednakże z zastrzeżeniem zrewidowania porozumień łączących Londyn z Unią. W badaniu wzięło udział 4 tysiące firm. Za pozostaniem w Unii przy zmianie porozumień z UE opowiedziało się 64 proc., a 18 proc. poparło całkowite wystąpienie z UE. Z badania wynika, że przedsiębiorcy są szczególnie niezadowoleni z przepisów o zatrudnieniu, jak również z polityki rozwoju regionalnego. Szef BCC John Longworth powiedział: - Firmy uważają, że biznes i korzyści gospodarcze napłyną do Wielkiej Brytanii bardziej w wyniku renegocjacji, niż pełnej integracji, czy chociażby wyjścia z Unii. Tekst | db | Fot | Fotolia

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► EKONOMIA


REKLAMA ► 10

www.openebusiness.biz

Fot: Fotolia

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► REKLAMA

OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE WWW.OPENEBUSINESS.BIZ

*

Nie piszemy małymi literkami! NASZA OFERTA DOSTĘPNA JEST PRZEZ CAŁY ROK! www.openebusiness.biz  www.openscotland.pl


REKLAMA ► 11

FACEBOOK! Open Scotland.pl - Dołącz do nas!


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

SPOŁECZEŃSTWO ► 12

ODNALEŹĆ SIEBIE

Fot : FOTOLIA

Artykuł ► Natalia Ślesińska Wyobraź sobie, że akurat masz wolny dzień i wybierasz się na spacer do lasu. Czy będę jasnowidzem, jeśli stwierdzę, że prędzej czy później zaczniesz zerkać na zegarek myśląc, że TRZEBA wracać do domu, bo już zbliża się - powiedzmy szesnasta? Takie zachowanie jest symptomem globalnej epidemii naszych czasów, trawiącej nas niczym dżuma, cholera lub hiszpańska grypa. Zanik świadomości własnego „ja“.


SPOŁECZEŃSTWO ► 13

Rzadko kiedy szeroko otwieramy oczy czując, że tak naprawdę przynależymy do większej całości - podobnie, jak pory roku, drzewa, krople deszczu i zwierzęta. Każdego dnia zrywamy się do biegu, bez smakowania danej chwili, bez swobodnego przepływu mysli i wrażeń. Nie pozostawiamy sobie miejsca na bycie „tu i teraz“ oraz na (jakże banalnie, lecz egzotycznie to brzmi) obcowanie z naturą. Staliśmy się sługami czasu, papkowatej popkultury i określonego porządku, który zagnieździł się w naszej świadomości niczym robalopodobna maszyna z Matrixa. To nie my gotujemy obiad - to obiad gotuje nas; nie my sprzątamy - to dom używa nas w roli narzędzi do czyszczenia; nie my idziemy do pracy to praca jest nami. Czynności determinują nasz byt, a powinny przecież stanowić krótkie, nieistotne przystanki na naszej własnej, indywidualnej drodze. Pod powierzchnią codzienności powinno się kryć więcej, o wiele wiecej - my sami.

Media pokazują bezustannie, że im bardziej luksusowe i medialne jest ludzkie życie, tym lepiej. Oglądając sztucznie kreowane perypetie bohaterów reality show, przeżywane we wnętrzach niekoniecznie gustownych rezydencji, my - zwykli zjadacze chleba - mamy poczucie, że nasza egzystencja jest bezbarwna i niegodna uwagi. Taki to naprawdę żyje! - wzdycha z zazdrością Kowalski, oglądając zdjęcia celebryty w jaskrawo kolorowym pisemku. A pomyśleć, że szczęście można często wykreować samemu poprzez gorącą kąpiel w akompaniamecie ulubionej piosenki lub kubek aromatycznej kawy w nieśpieszny poranek (i nie jest to popadanie w minimalizm, jak chciałoby wielu). Cóż, w naszych czasach najbardziej liczy się umiejętność publicznego szokowania lub spektakularnego zaskakiwania niespotykanie oryginalną niezwykłością. Odczuwamy frustrację, bo dąży się do tego, by nasze oczekiwania i pragnienia wyśrubować do maksimum. Jakże łatwo się pogubić i uwierzyć, że Ci z ekranu telewizora

czują więcej, inaczej, jakoś tak ekskluzywnie. Nic bardziej mylnego: Odwieczny błąd silnych tego świata: że ważni są tylko oni, a „maluczcy“ to jedynie statyści, i wszystko, co ich dotyczy, jest maleńkie - namiętności, knowania, niegodziwości. podpowiada współczesny rosyjski pisarz, Boris Akunin. Jeśli nawet wzorce kreowane przez popkulturę nie zaburzyły naszego poczucia własnej wartości, to istnieje przecież inny sposób sterowania ludzkim myśleniem: budowanie poczucia zagrożenia. W tym celu należy opisać w każdym wydaniu brukowca i zreferować w każdych wiadomościach TV jak największą ilość zabójstw, pożarów, tragicznych wypadków, huraganów, zamachów, wojen, susz i innych nieszczęść, jakie wydarzyły się na świecie. Instynkt samozachowawczy każe ludziom znaleźć przyczynę tego jakże przerażajacego stanu rzeczy; jeśli światem rządzi w istocie zmiennokształtna rasa jaszczurów-Reptilian lub/i wszystko zmierza

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

Fot : FOTOLIA


SPOŁECZEŃSTWO ►

Im młodsze pokolenie, tym bardziej szczątkowa jego rzetelna wiedza i zdolność krytycyzmu. Siedmiolatek wie, jaki model IPhona chciałby pod choinkę i jaki fason dżinsów wyszedł już z mody, ale nie umie nazwać ptaka, widywanego codziennie na trawniku i nie wie, jak wygląda prawdziwa łąka. Czternastolatek potrafi wygenerować wirtualne miasto, ale nie ma pojęcia, jak korzystać z zasobów realnej biblioteki. Umiemy zdiagnozować problemy systemowe naszego ukochanego komputera, ale nie umiemy reanimować człowieka i nie wiemy, jak dokładnie jesteśmy zbudowani. Nie jesteśmy wyczuleni na zapachy, faktury i dźwięki otaczającego nas świata. Nie uczy się nas wiedzy podstawowej - tej, która buduje samoświadomość i pozwala pozostawać w ścisłym związku z otaczającą rzeczywistością. Żywa, niezmordowana ciekawość świata jest teraz cechą kilkulatków, przejawianie chęci rozmowy na tematy nie związane z prozą życia uważa się za oznakę snobizmu, chodzenie boso po rannej rosie jest już pretensjonalne i egzaltowane. Można przystanąć w biegu i zadać sobie pytanie o jego cel. Realne jest dla nas przecież to, co sami przeżywamy i czym jesteśmy. Najprościej ujmuje to filozofia zen: Wszyscy na tym świecie szukają szczęścia na zewnątrz, a nikt nie rozumie swojego własnego wnętrza. Każdy mówi: “ja”, “ja chcę tego”, “ja jestem jak tamto”. Ale nikt nie rozumie tego „”ja“. W całym tym pogmatwanym świecie, cokolwiek sugerują mass media, każdy z nas tworzy pojedynczy mikrokosmos. Warto zdać sobie sprawę z jego istnienia i wyruszyć w prawdziwą podróż, podczas której spotkamy samych siebie.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

Fot : FOTOLIA

ku rewolucji illuminatów, wówczas klocki w układance wskakują na swoje miejsca. Coraz popularniejsze i liczniejsze teorie spiskowe pomagają odnaleźć się w kulturze, która ulega coraz większej globalizacji.


SPOŁECZEŃSTWO ► 15

Tekst | Anna Sawińska

Konflikt koreański W skrzynce pocztowej znajduję kolejną prośbę o komentarz co do aktualnej sytuacji w stosunkach Północ – Południe. Społeczność międzynarodowa wydaje się być skonfundowana kontrastem między obrazami rozbuchanej wojny serwowanymi przez media, a zupełną obojętnością samych Koreańczyków. Na ulicach Seulu nie widać zdjętych paniką przechodniów, nikt nie gromadzi zapasów wody pitnej czy żywności w puszkach, nikt nie studiuje rozmieszczenia schronów, nikt nie wyciąga z banku swoich oszczędności. Pytam taksówkarza, co myśli o ewentualnym ataku z Północy. Macha na mnie ręką i zaczyna opowiadać o Mistrzostwach Świata

w Piłce Nożnej w 2002 roku. Szczerzy zęby we wstecznym lusterku i mówi: „ale wam wtedy dołożyliśmy!”. Gdyby przenieść się w przeszłość sześć miesięcy ulice Seulu wyglądałyby prawie identycznie, a ja rozmawiałabym pewnie o Jerzym Dudku tyle że z innym taksówkarzem. Skąd więc ten ogromny dysonans w rozumieniu aktualnego konfliktu? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie na całą sytuację trzeba spojrzeć z szerszej perspektywy. Na początek wysunę tezę, że obecny spór nie jest niczym nowym na linii Korea Południowa – Korea Północna. Płomienna retoryka wojenna była domeną nieżyjących już przywódców Korei Północnej tj. Kim

Fot : internet. Kim Dzong Un (fotomontaż)

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

Świat wieszczy apokalipsę, a Koreańczycy... rozpoczynają kolejny sezon baseballowy. Za oknem słoneczny dzień. Mimo napadów „zimna zazdrosnego o kwiaty”, jak Koreańczycy poetycznie określają ostatnie podrygi zimy, na świat powoli otwierają się magnolie, azalie, forsycje oraz kwiaty wiśni. Szarawy zwykle Seul zaczyna mienić się wiosennymi kolorami. To jeden z moich ulubionych okresów.


Il Sunga (znanego u nas bardziej jako Kim Ir Sen) i Kim Jeong Ila. Narzędziem tym z równym oddaniem posługuje się ich potomek Kim Jeong Eun. Przez dziesiątki lat strategia ta działała ze stuprocentowym powodzeniem. Swoimi groźbami wodzowie Korei Północnej rozbudzali wyobraźnię świata na tyle, że przymierający głodem kraj przeobrażał się nagle w mocarstwo będące w stanie zagrozić egzystencji całej ludzkości. Im bardziej uznawani byli za nieprzewidywalnych, tym silniejsza była ich pozycja. To dawało przywódcom Korei Północnej bardzo silną kartę przetargową w późniejszych negocjacjach z Zachodem oraz umacniało sam reżim wewnątrz zabiedzonego kraju. Ta skalkulowana zabawa w kotka i myszkę trwa praktycznie od roku 1953 i jak do tej pory kończy się niezmiennie w ten sam sposób: obie strony siadają do stołu i negocjują ustępstwa oraz plany pomocowe. Aktualnych utarczek na Półwyspie na pewno nie należy lekceważyć - szczególnie po zamknięciu wspólnej strefy przemysłowej Kaesong, która przez wielu uważana była za obiektywny barometr w stosunkach z Północą. Kim Jeong Eun doskonale zdawał sobie sprawę z taktycznego znaczenia Kaesong i kompleks zamknął dla dalszego podniesienia dramatyzmu sytuacji. Dopiął swego – Koreańczycy z Południa na chwilę podnieśli brew, a wyobraźnia społeczności międzynarodowej ponownie zapłonęła obrazami wyniszczającej wojny. Czy aby słusznie? Porównując obecną sytuację z wieloma podobnymi incydentami w przeszłości śmiem twierdzić, że nie ma podstaw do obaw. Jeżeli historia ma być dobrą nauczycielką, to spójrzmy na kilka (z kilkudziesięciu!) wybranych przeze mnie faktów: Styczeń 1968: 31 Koreańczyków z Północy przedostaje się przez Strefę Zdemilitaryzowaną z misją zamordowania Prezydenta Korei Południowej Park Chung Hee (notabene ojca obecnej Pani Prezydent Park Geun Hye). Podczas starcia ginie Pierwsza Dama, 28 Koreańczyków z Północy, 68 Koreańczyków z Południa i 3 żołnierzy amerykańskich. - Październik 1968: komandosi z Północy lądują na północnowschodnim wybrzerzu Korei Południowej celem ustanowienia bazy wojskowej do walki z południowokoreańskim rządem. 110 Koreańczyków z Północy ponosi śmierć podobnie jak 20 osób (cywile, funkcjonariusze i żołnierze) z Południa. - Kwiecień 1969: 31 żołnierzy traci życie w kata-

Fot : internet. Kim Dzong Un

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

SPOŁECZEŃSTWO ► 16

strofie amerykańskeigo samolotu rekonesansowego zestrzelonego przez siły północnokoreańskie. - 1974: odkryty zostaje pierwszy tunel wiodący z Korei Północnej do Korei Południowej. Kolejne zostają odkryte kolejno w roku 1975, 1978 i 1990.

strzelaniny wywołanej ucieczką radzieckiego obywatela (Vasily Matusak) na teren Wspólnej Sterfy Bezpieczeństwa. - Listopad 1987: agenci Korei Północnej podkładają bombę na pokładzie samolotu Korean Air 858 latającego na trasie Bagdad – Seul. W wyniku wybuchu ginie 115 osób.

- Sierpień 1976: grupa żołnierzy z Południa próbuje ściąć drzewo, które przysłania widok na Północ. Zostają oni zaatakowani maczetami i siekierami przez żołnierzy z Północy, którzy twierdzą, że drzewo zostało zasadzone przez samego Kim Il Sunga. W wyniku konfrontacji śmierć ponosi dwóch amerykańskich żołnierzy, wielu odnosi dotkliwe rany. Trzy dni później 800 żołnierzy koalicji amerykańsko - koreańskiej w asyście 27 helikopterów, 20 myśliwców F-111, 24 myśliwców F-24 i trzech bombowców B-52 wyrusza z misją ścięcia drzewa. Około 150-200 żołnierzy z Północy przygląda się zdarzeniu z karabinami w pozycji gotowości. Cała operacja przeprowadzona jest w trybie DEFCON 2, czyli sytuacji zagrożenia wojną nuklearną. Konflikt ten (nazywany „Axe murder incident”) uznawany jest za najpoważniejszy w całej powojennej historii stosunków Północ – Południe wliczając w to aktualny konflikt.

- Czerwiec 1997: trzy północnokoreańskie okręty przekraczają Północną Linię Graniczną (NLL – Northern Limit Line: kwestionowana przez Północ morska linia demarkacyjna dzieląca obie Koree), atakując siły z Południa. Następuje 23-minutowa wymiana ognia.

- Listopad 1984: 9 żołnierzy północnokoreańskich i 1 żołnierz południowokoreański giną podczas

- Lipiec 2003: dochodzi do wymiany ognia w Strefie Zdemilitaryzowanej. Nikt nie odnosi ran.

- Grudzień 1994: żołnierze z Północy zestrzeliwują helikopter wojsk amerykańskich. Jedna osoba ginie na miejscu, druga przetrzymywana jest na Północy jako więzień wojenny przez 13 dni. - Kwiecień 1996: setki uzbrojonych Koreańczyków z Północy wielokrotnie przekraczają granicę Strefy Zdemilitaryzowanej w celach prowokacyjnych.


SPOŁECZEŃSTWO ► 17

- Marzec 2010: krążownik Cheonan zostaje storpedowany przez siły zbrojne Północy, w wyniku czego życie traci 46 marynarzy z Południa. - Listopad 2010: kolejny incydent w okolicach Północnej Linii Granicznej (NLL). Dochodzi do ostrzału artyleryjskiego na wyspie Yeonpyeong, w wyniu którego życie traci 4 Koreańczyków z Południa oraz zniszczonych zostaje około 70 domów. Straty po stronie Korei Północnej są nieznane. Jak widać z powyższego opracowania Koreańczycy z Południa są za pan brat z sytuacją ciągłego zagrożenia i wspaniale wiedzą, jak sobie z nią radzić. To twardy, zaprawiony w bojach naród potrafiący zachować zimną krew, kiedy wymaga tego sytuacja. Korea nie stałaby się potęgą gospodarczą, jaką jest teraz (pamiętajmy, że nad rzeką Han nie tak dawno jeszcze stały slumsy!), gdyby jej mieszkańcy emocjonalnie reagowali na każdą wiadomość o utarczce z Północą. Obecne pogróżki traktowane są jako kolejne z wielu pohukiwań ze strony Północy, które nie przełoży się na bardziej brzemienne w skutkach działanie. Czy Korea Północna odpali w końcu rakietę? Pewnie tak. Czy jej celem będą strategiczne punkty na mapie Półwyspu? Prawdopodobnie nie. Wojny nie będzie, bo Kim Jeong Eun to szczwany lis (podobnie zresztą jak jego poprzednicy), a nie nieokrzesany młokos, czy wariat dążący do samozagłady. Konflikt koreański to z jednej strony nic więcej jak tylko chwytliwy temat, który zwiększa oglądalność dzienników i poczytność gazet. Im większa dramaturgia zdarzeń, tym lepszy odbiór. Z drugiej strony jakość interpretacji aktualnych zdarzeń przez media udowadnia, jak kulturowo i historycznie odległym krajem jest dla nich Korea. Tę właśnie niewiedzę, brak rzetelności w poszukiwaniu faktów oraz brak zrozumienia dla różnic w postrzeganiu tej samej rzeczywistości przez Zachód i Wschód świetnie wykorzystuje Kim Jeong Eun. Sam

kształcił się przecież w Szwajcarii. Nie poddawajmy się tej manipulacji. Koreańczycy z Południa uważają wszystkich Koreańczyków na Półwyspie za jeden naród. Podział państwa na dwie części to dla nich narodowa tragedia. Większość opowiada się za unifikacją choć to oczywiście dyskusja na poziome teoretycznym: do końca nie wiadomo jak Korea Południowa finansowo poradziłaby sobie z ciężarem zjednoczenia. Mimo swojej wrodzonej powściągliwości Południowi Koreańczycy w głębi duszy martwią się aktualną sytuacją; nie widzą wyjścia z wojennego perpetuum mobile, w którym życie tracą przecież dziesiątki ludzi. Na tę chwilę jednak jedyną rzeczą, jaką mogą zrobić to – jak zawsze w podobnych przypadkach – wykazać się spokojną obojętnością i strategiczną cierpliwością. To przecież najlepszy sposób na awanturnika każdego pokroju. Z tą myślą kupuję piwo i idę kibicować Lotte Giants - od tygodnia w Korei trwa bowiem sezon baseballowy. Będzie się działo. Tekst | Anna Sawińska Źródło | http://www.wkorei.blogspot.co.uk/

Anna Sawińska przyleciała do Korei w 2002 roku jako jedna z dwóch pierwszych Polaków wybranych przez firmę Samsung na stypendium Global Samsung Scholarship. Dzięki stypendium ukończyła Korea University oraz odbyła trzyletni staż w Głównej Siedzibie firmy. W roku 2007 otrzymała etat w jednej z największych stoczni na świecie, Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering, gdzie pracuje do dziś. Po zmianie pracy wyszła za mąż za Koreańczyka, co ugruntowało jej decyzję o pozostaniu w Korei. Od początku swojego przyjazdu do Korei Anna Sawińska stara się dzielić swoimi przeżyciami z szerszą publicznością przy pomocy internetowych dzienników. O odkrywaniu i próbach zrozumienia nowej kultury, o podróżach przez Azję, o wszystkim co Korea zabrała i wniosła do jej serca, można przeczytać na popularnym blogu “W Korei i nie tylko”, na podstawie którego powstała książka “W Korei. Zbiór esejów 2003-2007”. Eseje te, wydane nakładem wydawnictwa „Kwiaty Orientu” są refleksją nad wybranymi niuansami koreańskiej kultury, opisem osobistych przeżyć na polu akademickim, korporacyjnym, ale także rodzinnym. To unikalna możliwość wglądu w kulturę Korei od samego środka. Zapraszamy do lektury oraz oglądnięcia promocyjnego video o Korei.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPOŁECZEŃSTWO

Fot : Kim Dzong Un i koszykarz Dennis Rodman

- Listopad 2009: w regionie Północnej Linii Granicznej (NLL) dochodzi do wymiany ognia, w wyniku czego poważnie uszkodzony zostaje okręt patrolowy Północy.


REPORTAŻ ► 18

Życie na drucianej szczotce

Fot : FOTOLIA

Reportaż ► Damian Świątek Niewielki, szary, na kształt garażu budynek na tyłach szpitala, to tu przychodzą zaraz po zabiegach i operacjach wszystkie narzędzia do mycia i dezynfekcji. Rozłożone na tackach, które z kolei ułożone są piętrowo na wielkich, metalowych wózkach.

Wszedłem do środka budynku i pierwszej napotkanej osoby zapytałem o Chrisa. -Chris! Ktoś do ciebie! – krzyknął wysoki, siwy mężczyzna, przestępując z nogi na nogę w rytm muzyki Elvisa Presleya. Po chwili podszedł do mnie miły, starszy pan, uśmiechnął się i zapytał – Ty jesteś pewnie Damian. Tak? – potwierdziłem, skinąwszy głową, a on szybko przeszedł do sedna – Dobra! Krwi się boisz? Na jej widok nie mdlejesz? Nie? – Znakomicie! Więc stawaj obok Laury, ona cię szybko przeszkoli! – po czym postawił mnie przy wysokim, blaszanym stole, obok niskiej dziewczyny, która w kilku zdaniach objaśniła mi jak i co mam robić, zaznaczając, że każde draśnięcie, ukłucie, nacięcie mam od razu

zgłaszać. Bowiem w takim miejscu jak to, nie trudno zarazić się żółtaczką, wirusem HIV albo jeszcze innym pieroństwem. Po szybkim przeszkoleniu, przebrałem się i poszedłem po swoją pierwszą tackę. Tacka pierwsza Zrywam niebieskie ręczniki z ligniny, zakrzepnięta krew pyli się w powietrzu. Poprawiam maskę chroniącą usta i nos, sprawdzając czy jest szczelnie założona. Podchodzi Mariola – duża, cycata dziewczyna – Ejjj? Po co ci ta maska? – pyta, zajadając czekoladowy batonik. – No żeby nie wdychać tego ścierwa które się pyli – odpowiadam. Dziewczyna patrzy na mnie

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ►REPORTAŻ

- Na miesiąc kontrakt masz! Jak będziesz dobry, to i na drugi ci może przedłużą. A przy odrobinie szczęścia, to cię na dłużej zostawią – oznajmił mi suchotnik w gajerku. Taaa... kolejne zlecenie z agencji, tym razem szpital.


REPORTAŻ ► 19 druciakiem. Idzie mi to mozolnie, a wkurwienie sięga zenitu. Na szczęście podchodzi Mariola z dobrą radą i mówi – Druciakiem tego nie zrobisz. Mięsko z rowków ja wydłubuje nożyczkami. Inaczej nie idzie tego doczyścić.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ►REPORTAŻ

Fajrant Na koniec dnia podszedł do mnie mężczyzna z drugiego końca sali, z którym nie miałem okazji wcześniej porozmawiać i zapytał – Jak ci się podoba pierwszy dzień u nas? - Może być! – skłamałem. - A wiesz że tu jest bonus? – zapytał z uśmiechem, rad że ta informacja wyszła od niego, po czym dodaje – Pracując u nas, po trzech miesiącach będziesz mógł być przy operacjach. A niedługo już moja kolej! – cieszy się mocno podekscytowany.

Fot : FOTOLIA

z uśmieszkiem, po czym mówi – A wiesz, że jak kichniesz w tym czymś, to potem wszystkie bakterie jakie wykichałeś, wdychasz z powrotem do płuc? – oznajmiła mi zadowolona – Dlatego ja nie używam masek. I rękawice sobie zmień na cieńsze, czy ty w ogóle możesz w nich coś chwytać? – pyta, po czym wraca do swojej tacki. Tacka dwunasta Gdy uniosłem ręcznik, wystraszyłem się, bowiem na tacy wszystko było mocno ulepione zakrzepniętą krwią, do tego spoczywał tam jeszcze spory kawałek czegoś tam ex – ludzkiego. Jakiś wewnętrzny podzespół, który tak naprawdę nie przypominał mi niczego.

Od razu podszedł do mnie wysoki, siwy facet od nawoływań supervisora, rechocząc na widok mojego osłupienia i bezradnego wyrazu – Oooo! Widzę, że ci się trafiło łożysko na pokładzie – Mocno przerażony, pytam go co mam z tym zrobić – Przez okno! Rano przychodzą lisy to zjedzą – odpowiada. Nie wiedząc do końca czy sobie żartuje, czy mówi totalnie serio, spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem – Zostaw! Zaraz to ogarnę. Weź następną tackę – odpowiada dziadkowina. Tacka dwudziesta szósta Wiertła z powbijanym ciałem, kawałkami kości, mięśni i ścięgien próbuję wyszorować

Po pierwszym tygodniu pracy byłem pewny jednego – dłużej jak miesiąc tu nie zostanę. I nie dlatego, że odrzucał mnie widok płynów ustrojowych, niemal we wszystkich kolorach tęczy. Ani też widok setek fragmentów roztrzaskanych kości, przyczepiających się do gumowych rękawiczek, jak opiłki metalu do magnesu. Ani mdły zapach krwi, unoszący się razem z parą wodną, co czasami przyprawiało o wymioty. Zniechęcił mnie jedynie fakt, że po kilku już dniach przestało mi to wszystko przeszkadzać. Do mdłego zapachu krwi się przyzwyczaiłem. Na kości przestałem zwracać uwagę, a widok płynów ustrojowych i fragmentów organów przestał na mnie robić jakiekolwiek wrażenie. Zaskoczyło mnie mocno jak praca tego typu, może znieczulić i uodpornić na owy widok, jakim są fragmenty ludzkiego ciała. Nie wiem jak długo bym tam wytrzymał. Chcę wciąż czuć ten niesmak i obrzydzenie, patrząc na rozjechanego na drodze zająca. Chcę wciąż odwracać wzrok, nie mogąc patrzeć na pewne obrazy. Nienawidzę obojętności, lubię czuć.


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ARTYKUŁ

Kochanek na emigracji czyli analiza przypadkowego związku Etap 1. Zazwyczaj historia zaczyna się tak. On: „mega_wielki” loguje się na czat lub serwis randkowy, wyszukuje tematu, związanego z miejscem swojego pobytu, w zależności od tego, na ile jest inteligentny, tematu- bardziej lub mniej związanego z seksem. Tekst | gosia szwed

Fot : FOTOLIA


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ARTYKUŁ

Fot : FOTOLIA

ARTYKUŁ ► 21

Etap 2. Mega_wielki wyszukuje ofiar. Dobiera je w zgodzie ze swoim gustem i zainteresowaniami, bardzo często na podstawie nicka ofiary. Czyli „szczuplutka_blondyneczka” lub „puszysta Kasienka” mogą liczyć na swoich fanów zawsze i wszędzie bowiem gust męski „non est disputandum”. Jeśli planuje ów mężczyzna grę dłuższą, acz wartą zachodu, zazwyczaj wybiera bardziej ogólnikowe dyskusje, np. o socjaliźmie czy pogodzie angielskiej. W ten sposób wyhacza dziewczynę, buduje relację. Prędzej czy później, każda dyskusja czy miła pogawędka, kończy się zagadnieniem samotności na Obczyźnie. I tu mamy wszelki wachlarz sytuacyjny do wyboru: od zaproszenia na spotkanie - przecież na samotność trzeba coś poradzić, bez podtekstów seksual-

nych, wersja kolejna to - zaproszenie na randkę, drinka, wypad do kina, zazwyczaj już opatrzone lekką seksualną aluzją oraz bardzo bezpośrednie zaproszenie do łóżka, pozostaje tu jedynie ustalenie miejsca pierwszego kontaktu, na które już jesteście obydwoje bardzo napaleni bo kolega po 10 minutach psychologicznych wynurzeń, życiowych dyrdymałów, ściąga gacie i uprawia masturbację, nadając program na „żywo” przez Skype’a. Etap 3. Mega_wielki spotyka Baśkę. Umawiają się pod pomnikiem Amora, przy Picadilly Circus. Ma być w końcu romantycznie. Przychodzisz a tu...wbrew zapewnieniom o słusznym wroście, opisie seksownego playboya, szerokich zinteresowań, oto zjawia się przed Tobą,

amor w ukularach, wzrost 167cm, brzuszkiem piwnym i milczy. Jedynym wspólnym elementem z opisem jest ta żółta róża, z którą miał się pojawić. Myślisz sobie:”dam mu szansę bo taki biedny, brzydki, pewnie nikt go nie kocha, ale zarazem nie będzie mnie zdradzał, playboy na pewno ma laski wszędzie”. I tak przechodzisz do kolejnego etapu. Etap 4. Nie wiesz jak mu to powiedzieć...nie chuchaj bo śmierdzi Ci z pyska, nie wstawaj bo Twoje buty są tak brudne, że wstyd mi z Tobą tu siedzieć, najlepiej się wogóle nie odzywaj, bo co drugie słowo jest przekleństwem, a ja spodziewałam się romatycznego księcia z bajki. Do tego tani sweterek z Asdy, spodnie charity


Etap 5. Angażowanie w konwersację. Opowiada Ci o swoich byłych, paskudnych sukach, które go zdradzały, o matce, która umarła jak miał 4 latka, o wychowywaniu przez bacię i ojca pijaka. Budzi litość. Zarazem atakuje Cię swoją elokwencją, poruszając tematy z pierwszych stron gazet, to jedna z rad z poradnika uwodzenia. Oczywiście w tle dzwoni jego najnowszy ajfon. Nie odbiera, tylko sprawdza, co jakiś czas jedynie odpowiadając zdawkowo :”zadzwonię później, jestem na ważnym spotkaniu”. Inny model natomiast odbiera każdy telefon, ma ich nawet trzy i krzyczy do słuchawki, „co chcesz K****”, „Kowalski wisi mi 2 tysiące, ścignij S*****”. Wysłuchujesz opowieści, sprawdzasz czas na telefonie, rwiesz papierki po czekoladce do kawy na 100 równych części, udajesz zainteresowanie. Jeśli natomiast jesteś już zaprawiona w bojach, zapewne już wiesz, że najlepszym kontratakiem jest Twoja własna historia, opowiadasz o wykorzystywaniu seksualnym w dzieciństwie, o braku zaufania do facetów, o nieszczęśliwych miłościach i złych nawykach w łożu. Etap 6. Jeśli jakimś cudem doszliście do tego etapu, to zapewne znajdujecie się w domu, któregoś z Was. Z przyzwoitości wybrałaś swój własny i z politowania dla biednego emigranta, godzisz się na miłosne igraszki. Poza tym Ty też masz potrzeby a tu wszyscy pracują godzinami, tak ciężko kogoś spotkać. „Mega_wielki” wyciąga swój sprzęt, który jak się można było spodziewać, przypomina osprzęt małego chłopczyka. Ale przecież to nie o wielkość chodzi... Po jego opowieściach o niezwykłych umiejętnościach, spodziewasz się mega orgazmów. On wciska jęzor do twojego gardła, obmacuje cycki i ok po jakimś czasie notujesz jakąś wilgoć. Teraz przychodzi pora na teatr. On udaje kochanka z pornosów. Schodzi na dół, wywija ozorem na wszystkie strony, wciska paluchy czym doprowadza cię do bólu, i w końcu pakuje swoje maleństwo w Ciebie. Zastanawiasz się czy to już? Ok nie zdjął skarpetek, nie umył zębów, coś tam robi ale nie bardzo czujesz co. Za to wy-

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ARTYKUŁ

shop – model dwudziestoletni. Otóż to Kochana, książęta już dawno wyginęli, no może w Wielkiej Brytanii, czy Norwegii , możesz spotkać pana z takowym tytułem ale tak realistycznie patrząc, jakie masz na to szanse?

Fot : FOTOLIA

ARTYKUŁ ► 22


Fot : FOTOLIA

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ARTYKUŁ

ARTYKUŁ ► 23

daje z siebie mnóstwo odgłosów. Patrzy na Ciebie i pyta, czy wszystko ok. Oczywiście teatralnie odpowiadasz, że tak i zaczynasz się bardziej starać w swojej roli, sapiąc, krzycząc i dając do zrozumienia, że Ci jest fantastycznie. W końcu wyjmuje maleństwo i wciska Ci do buzi. O nie, myślisz sobie, tylko nie to. Nie wiesz jak powstrzymać wymioty, jedzie i wciska go znowu do gardła. W końcu w geście protestu, nadstawiasz się. On wchodzi i posuwa. Jednak po 15 minutach dochodzisz do wniosku, że już masz dość a on niczym pornosowy Romeo, niestrudzenie jedzie, sapiąc. W końcu „dochodzi”, zawartość wyciera w Ciebie albo Twoją nową pościel. Ubiera gacie, spodnie, cmoka w policzek, zapala papierosa i wychodzi.

I tak rodzi się emigracyjna miłość. Ośmieliłam się wyróżnić kilka emigracyjnych typów, dodajcie także swoje. Oczywiście najwięcej jest typów mieszanych. Zatem uważaj na symptomy, żeby się nie zawieść w przyszłości. Popapraniec - paprze się w swoich problemach, nie kochała go dziewczyna, inna odeszła do przyjaciela, w sumie nie znosi kobiet ale Ciebie wybrał na tą jedyną. Śledzi każdy Twój ruch, nie pozwala się widywać z koleżankami, nawet jeśli poznaliście się dopiero wczoraj. W łożku ciągle pyta czy jest ci dobrze, a spróbuj powiedzieć, że nie.

Wieczny człopczyk - jeździ na motorze, otacza sie gadżetami, często wspomina wyprawy z kumplami, opowiada o swoich podbojach, czeka na Twój zachwyt w oczach. Zazwyczaj tonie w długach, nie radzi sobie z płaceniem rachunków, co tydzień przynosi mandaty za złe parkowanie czy przekroczenie prędkości. W ekstremalnej wersji ciągle porównuje Cię do swojej mamusi. Chaman - ciągle przeklina, myśląc, że taka mowa jest seksy. Charakterystycznym słowem jest dla niego k****, zamiast przecinka. Często wykonuje podstawowe prace budowlane bądź inne, gdzie nie ma kontaktu


z klientami (i dzięki Bogu). Jako kochanek jest zorientowany na siebie, szybki, obcesowy, czasami wręcz brutalny. Życiowa ciamajda - bardzo miły, romantyczny ale życiowo nieudolny. W łożku czujesz się z nim jak ze słabą kobietą albo najlepszym kumplem. Ciągle pyta czy jest ok, to co robi, najchętniej przepraszałby za to, że żyje. Załamuje się przy pierwszym napotkanym problemie i oczekuje od Ciebie wsparcia.

Fot : FOTOLIA

ARTYKUŁ ► 24

Tatusiek - facet, który kocha dzieci i wszystko co związane z kultem rodziny. Zazwyczaj nie dba szczególnie o swoją figurę, nie goli się zbyt często ale za to uwielbia spacery, bajki, football i puszkę piwa wieczorem. Zawsze możesz na niego liczyć ale niestety nie przypomina ogiera w łożku. Prosto, do rzeczy i spać, bo jutro znowu idziemy do pracy. Agent 007 - to typ, który wszystko ukrywa. Nie rozmawia o przeszłości, nie opowiada o swoich byłych związkach. Nie zaprasza Cię do swojego domu, zawsze wychodzi kiedy dzwoni telefon komórkowy i nie ma w zwyczaju informować Cię kto dzwonił. Z nim nigdy nie wiesz co Cię spotka jutro. Nawet będąc z nim w związku przez jakiś czas, masz wrażenie, że jest dla Ciebie tajemnicą.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► ARTYKUŁ

Macho - chista - kocha siebie, pewnie krocząc po życiowej ścieżce. Nie owija w bawełnę, jest męski, twardy, niewyrafinowany ale za to przypomina idoli z wczesnych reklam papierosów, duża klata, męski głos, pewność siebie. Z pozoru ideał, z bliska egocentryk. W razie posiadania z nim dzieci, możesz liczyć tylko na siebie. Macho będzie na siłowni, budował swoją tożsamość.


REKLAMA ► 25

www.openebusiness.biz

Fot: Fotolia

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► REKLAMA

OGŁOSZENIA DROBNE ORAZ KATALOG FIRM ZA DARMO NA STRONIE WWW.OPENEBUSINESS.BIZ

*

Nie piszemy małymi literkami! NASZA OFERTA DOSTĘPNA JEST PRZEZ CAŁY ROK! www.openebusiness.biz  www.openscotland.pl


GALERIA ► 26

OPEN GALERIA Polka kreuje kulturę PRZYGOTOWAŁA | gosia szwed

Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu


GALERIA ► 27

Anka Letycja Walicka podbiła serca jurorów II edycji Fashion Culture. Wygrała płatny staż w prestiżowej firmie Meyer& Mortymer, która szyje dla rodziny królewskiej. Czy to ona będzie kreować styl lordów i madame w Wielkiej Brytanii? Niewątpliwie projektantka ma ponad przeciętny talent i pomimo silnej konkurencji, to ona została zwyciężczynią dugiej edycji FASHION CULTURE, pokonując kolegów i koleżanki po fachu zarówno z polskich, jak i brytyjskich uczelni. “Chciałam stworzyć surowy charakter kolekcji jak również efekt trójwymiarowości i złudzenia optycznego. Ogólnie - kontrastowe połączenia materiałów sztucznych i naturalnych, gładkich i fakturalnych, ciężkich i lekkich. Dzięki zamkom błyskawicznym, zapinanym i rozpinanym w różnych kombinacjach, można nadać ubraniom różne formy. Podeszwy - koturny, podobnie jak rzeźbione ręcznie dłonie w butach, zostały wykonane z drzewa lipowego, zaś cholewki z koziej skórki oraz bydlęcej. Dzięki szczególnym proporcjom butów, sylwetki zdają się unosić lekko nad ziemią mimo warstw materiałów i nagromadzenia tkanin. Drewniane dłonie występują nie tylko w rzeźbieniach koturn, ale i jako element akcesoriów, na przykład postaci naramiennika. Odnalazłam też spójność pomiędzy liniami papilarnymi opuszków palców i, słojami w drewnie. Oba rodzaje linii zostały zgeometryzowane do formy trapezu. Stał się on figurą wyjściową nie tylko do

Głównym organizatorem był Fashion Culture Association z Wielkiej Brytanii. Partnerami projektu ze strony polskiej byli: Postscriptum Graphic Design oraz Agencja Promocji Mody Reklamex. Zaszczytną Funkcję Honorowego Partnera przyjęła Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie oraz T-Mobile Fashion. Współorganizatorem był Polski Komitet Paraolimpijski oraz Stowarzyszenie Wspólnota Polska. Galę poprowadziła piosenkarka - Pola Pospieszalska wraz ze Stuartem Philipsem. Kompozycję muzyczną podczas gali wykonał Sabio Janiak wraz z wiolonczelistką - Joanną Qvail. After party rozpoczął koncert Poli Pospieszalskiej przy akompaniamencie Johna Altmana - brytyjskiego kompozytora. Zaszczytną rolę przewodniczącego jury przyjął polski arystokrata Jan Żyliński, który uroczyście otworzył galę wraz z Katarzyną proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

samych druków, ale i do budowania kształtów i konstrukcji poszczególnych sylwetek.” II edycja FASHION CULTURE odbyła się 6 kwietnia, w londyńskim White House. Fashion Culture to międzynarodowe pokazy mody i konkurs z udziałem największych tego rodzaju uniwersytetów na świecie. W tym roku były to: College London of Fashion i Central Saint Martins College of Art and Design z Wielkiej Brytanii oraz ze strony polskiej: ASP z Łodzi, Szkoła Artystycznego Projektowania Ubioru z Krakowa a także Międzynarodowa Szkoła Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie.


GALERIA ► 28 Krause - reprezentującą Ambasadę Polską w Wielkiej Brytanii . T-Mobile Fashion, honorowy partner Fashion Culture, objął w projekcie rolę mentorską wraz z czołówką polskiego świata mody: duetem Marcin Paprocki i Mariusz Brzozowski oraz zasiadającą podczas gali w jury - Gosią Baczyńską oraz Maciejem Zieniem. Ponadto gościliśmy wybitną projektantkę z PolskiJoannę Klimas jak i brytyjskiego projektanta Ziad Ghanem oraz przedstawicieli mediów, uczelni jak i osób promujących kulturę i sztukę takich jak: redaktor Michał Zaczyński - z Fashionmagazine, stylistka TVN - Dorota Williams, redaktor naczelny magazynu KMAG- Mikołaj Komar, Natalia Gębska- dyrektor programowa sieci Chilli Zet, Rafał Olejniczak - naczelny Radia Zet, Karolina Redutko- z Wirtualnej Polski, dyrektor SAPU- Joanna Gaweł, wykładowca MSKPU, projektantka- Agata Koschmieder, patron finansowy LCF-Oliver Rothschield, lider brytyjskiego fryzjerstwa Roy Hayward i Paul McNicholl - dziekan School of Design and Technology, London College of Fashion, Sade John oraz Marek Tadeusz Markowski przedstawiciel brytyjskiej firmy MEYER&MORTIMER .

Nagrodą główną były: dwumiesięczne płatne praktyki w Londynie, ufundowane przez brytyjską firmę Meyer & Mortimer, dwuletnie stypendium sprezentowane przez Krakowskie Szkoły Artystyczne na kierunkach: Kreatywnej Fotografii lub Visual Merchandisingu oraz weekendowa wycieczka do Lisbony sfinansowana przez Międzynarodową Szkolę Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Drugie miejsce zajął James Castle- absolwent Central Saint Martins College of Art and Design z Wielkiej Brytanii, który został nagrodzony 2,5 letnim stypendium w Międzynarodowej Szkole Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie oraz dwuletnim stypendium ufundowanym przez Krakowskie Szkoły Artystyczne na kierunkach: Kreatywnej Fotografii lub Visual Merchandisingu. Trzecie miejsce zajęła Aimee Matthew-John - absolwentka Central Saint Martins College of Art and Design. Dodatkową nagrodą ufundowaną przez Organizatora Fashion Culture Association z Wielkiej Brytanii oraz Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego oraz Stowarzyszenia Wspólnota Polska jest udział w finałowej gali Fashion Culture w dniu 16 maja w Warszawie.

Podczas imprezy zostało pokazanych 12 kolekcji następujących projektantów: JeeHyun Jung, Aleksandra Kawalko, Aimee Matthew-John, Edyta Pietrzyk, Karolina Marczuk, Marta Makary, Gabriel Bakalarz, James Castle, Anka Letycja Walicka, Danxia Liu, Ashleigh Downer, Stephanie proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

Ghoussain. Podczas pozakonkursowego, XIII pokazu, została zaprezentowana zbiorowa praca stylistki - Deborah Roberts, projektantki biżuterii artystycznej - Kasi Piechockiej, artystki makijażu - Kamili Siemiątkowskiej. Podczas pokazu użyto kolekcje Anthropologie oraz Junky Styling. Ponadto mogliśmy podziwiać duet projektantki biżuterii Lili Colley i Rose Irwin oraz Vite Gottlieb.


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 29

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 30

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 31

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu

proj. Anka Letycja Walicka fot. Michele Ardu


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 32

proj. Aimee Matthew-John fot. Michele Ardu

proj. Aimee Matthew-John fot. Michele Ardu


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 33

proj. Aimee Matthew-John fot. Michele Ardu

proj. Aimee Matthew-John fot. Michele Ardu


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► GALERIA

GALERIA ► 34

proj. James Castle, fot. Michele Ardu

proj. James Castle, fot. Michele Ardu


OPEN KULTURA

kalendarium | historia | książka | poezja | felieton | galeria | teatr | muzyka 19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA ► FOT ► FOTOLIA


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Fot: Beata Waniek

Lubię Cię

KULTURA ► 36

„Nie mówią prawie nic, bezradnie patrzą w krąg wyblakłym wzrokiem swym. Choć mogą forsę mieć, to biedni przecież są, bo marzeń braknie im. W ich domach zapach ziół i zapach dawnych słów wśród smutnych ścian się zbiegł. W Paryżu żyje się jak na prowincji, gdy ktoś przeżył życia wiek. A gdy wpadają w śmiech, głos pęka im, gdy o swych świetnych piszczą dniach. A gdy wpadają w płacz, ich zmarszczek gęsta sieć perliście lśni we łzach. A jeśli trochę drżą, drżą słysząc zegar co w salonie mierzy czas i gada noce, dnie swe tak i swoje nie i gada czekam was. Nie mają złudzeń już, ich książki dawno śpią, pianino w kącie śpi i kot już dawno zdechł. Niedzielne winko zaś już nie rozgrzewa krwi. Tak skurczył się ich świat, że nie ruszają się za wiele, zwłaszcza że przy oknie zaśnie się, w fotelu zaśnie się, spać mogą byle gdzie. Jeśli wychodzą, to wychodzą wbici w czerń i człapią resztką sił pochować kogoś, kto był jeszcze starszy i kto jeszcze brzydszy był. […] A jeśli czegoś chcą, chcą komuś chociaż raz powierzyć myśli swe, że zegar gada wciąż swe tak i swoje nie i gada czekam cię, że zegar raz po raz, swe tak i swoje nie gadając czeka nas.”

Felieton ► Beata Waniek Ze starością, przemijaniem trzeba się pogodzić. Mamy na to całe życie, a jednak nie chcemy się starzeć. Walczymy z każdymi jej zewnętrznymi oznakami. Kremy przeciw zmarszczkom, zabiegi kosmetyczne, operacje plastyczne itp. mają opóźnić nieuchronny proces starzenia się ciała. A przecież starość jest wpisana w nasze życie. Każdego ranka jesteśmy starsi o kolejny dzień. W nieprawdopodobnym tempie starzeją się społeczeństwa. Podobno za kilkanaście lat co trzeci mieszkaniec Europy przekroczy 65 rok życia. Powinniśmy więc przyjąć to za coś oczywistego, fakt, z którym nie warto walczyć, bo i tak każde starcie skazane jest na porażkę. Jednak wolimy kultywować niefrasobliwą, niewiele mówiącą o człowieku młodość niż pełną najróżniejszych przeżyć starość. Boimy się każdej nowej zmarszczki, siwego włosa. Jesteśmy wyznawcami ciała, które powinno być

młode, szczupłe, opalone. Jednym słowem - doskonałe. Trudno nam uwierzyć, że człowiek jest piękny wówczas, jeśli piękne jest jego wnętrze. Człowiek nie jest tylko ciałem. Kiedy nasz wygląd zaczyna coraz bardziej odbiegać od obowiązujących wzorców, przerażeni odwracamy się od lustra. Boimy się, czasem nawet niektórzy z nas zamieniają się w śmiesznych buntowników. A czasu nie da się zatrzymać. Można tylko pogodzić się z jego przemijaniem. Ta zgoda nie jest równoznaczna z rezygnacją. Wręcz przeciwnie. Bo starość nie jest karą. To tylko kolejny etap. Jeśli z tym się nie pogodzimy, spędzimy ją w rozgoryczeniu. Nie rozpaczajmy nad kolejną zmarszczką. Przecież to oznaki naszej radości, przeżywania, myślenia, rozpaczy. „One znaczą trakt naszego życia.” W skali całego naszego życia młodość trwa tylko chwilę. Zamiast skupiać się na zewnętrznych jej oznakach, może warto budować nasze wewnętrzne bogactwo. Ono nigdy się nie zestarzeje, nie przeminie. Nie potrzebuje wielu zabiegów.

Wystarczy pogoda ducha, ciekawość świata i ludzi, wyszukiwanie przyjemności w szczegółach dnia codziennego, umiejętność odpoczynku. Marzenia się nie starzeją. Tak samo jak miłość nie pyta o wiek zakochanych. Ludzie, którzy mimo swego metrykalnego wieku nie zapominają o tych banalnych przecież prawdach, wciąż pozostają młodzi. Dbają o swoje serca, dusze i umysły. Bo przez całe życie możemy zachować w sobie „zdolność do umysłowej asymilacji rzeczy nowych, do zainteresowania czymś do tej pory nieznanym, ochotę do próbowania tego, co jeszcze nie wypróbowane, zdolność uczenia się, to znaczy bycia uczniem.” Rzeczywistość wokół nas w dużej mierze stwarzają myśli i słowa. Może więc zamiast mówić: jestem stary, brzydki, warto spojrzeć w lustro i powiedzieć odbiciu: lubię cię. To od nas zależy, jak przeżyjemy starość. Czy będzie ona dla nas kolejnym, fascynującym rozdziałem w życiu, odkrywaniem siebie, własnych pasji, spełnianiem pragnień, czy tylko pełnym goryczy cierpieniem.


chorobliwy niemal ekshibicjonizm staje się zjawiskiem powszechnym. Sami siebie z uśmiechem na ustach lokujemy w coraz bardziej przeszklonych domach. Po troszku pozbawiamy się prywatności nawet tego nie zauważając. Wszyscy przywdziewamy jakieś maski, a to co pod nimi znane jest garstce osób, o ile w ogóle komukolwiek.

Felieton ► Marta Jadwiga Wiejak W udzielonym jakiś czas temu „Gali” wywiadzie Jerzy Pilch mówi, że „powściągliwość nigdy nie była jego mocną stroną” i dlatego zdecydował się powiedzieć publicznie o tym, że cierpi na chorobę Parkinsona. Cóż, rzeczywiście trudno mówić o powściągliwości u pisarza, który jeszcze za swojego życia ogłasza drukiem własny dziennik (jakkolwiek wiele nie wplótłby w niego literackiej fikcji). Zasadniczo nikogo, kto publikuje swoje teksty w tej czy innej formie nie można nazwać powściągliwym (w tej liczbie nie tylko pisarzy parających się literaturą przez

wielkie L, ale i wszelkich rzemieślników słowa a także beznadziejnych grafomanów). Odnoszę wrażenie, że sam proces tworzenia tekstu (raz jeszcze podkreślę: bez względu na jego jakość), który stanie się potem publicznie znany tworzy między piszącym a czytelnikiem bardzo specyficzny rodzaj intymności, intymności bez precedensu w realnym życiu. Piszący w akcie twórczego natchnienia (albo też goniony zbliżającym się terminem, motywacje nie mają tu większego znaczenia) jest w stanie powiedzieć swoim hipotetycznym czytelnikom zarazem dużo więcej, jak i dużo mniej niż ludziom, których zna naprawdę. O ile wszyscy mamy pierwszoosobowy i uprzywilejowany dostęp do własnych umysłów, tak czytelnik dostęp czytelnika do umysłu piszącego plasuje się niewiele dalej w tej hierarchii. Czytelnik hipotetyczny to bardzo dobry czytelnik. Gwa-

rantuje, że tekst raz napisany nie wpadnie w próżnię (a nie ma nic bardziej smutnego, niż tekst nieprzeczytany. Nawet masa negatywnych komentarzy jest lepsza niż absolutna obojętność), a jednocześnie nie ma możliwości skonfrontowania narracyjnego i rzeczywistego „ja” piszącego. Nie ma też, co tu dużo mówić, możliwości wykorzystania tak zdobytej wiedzy przeciwko piszącemu w konfrontacji w cztery, albo co gorsza, więcej oczu. Ja czasami pisuję. Czasami mówię też o tym moim znajomym. Ostatnio jednak odniosłam wrażenie, że posunęłam się nieco zbyt daleko w moim mentalnym ekshibicjonizmie. Otóż, pokazałam wszystkim moim „przyjaciołom” z facebooka kilka wpisów z mojego bloga, wydaje mi się, że o kilka wpisów za dużo, jako że to moje internetowe poletko stało się ostatnio środkiem mało subtelnej autoterapii. Poczułam się trochę tak, jakbym rozszczelniła bunkier w obliczu ataku nuklearnego. I wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że to nic nadzwyczajnego, że chorobliwy niemal ekshibicjonizm staje się zjawiskiem powszechnym. Sami siebie z uśmiechem na ustach lokujemy w coraz bardziej przeszklonych domach. Po troszku pozbawiamy się prywatności nawet tego nie zauważając. Wszyscy przywdziewamy jakieś maski, a to co pod nimi znane jest garstce osób, o ile w ogóle komukolwiek. Nie ma w tym nic złego. Problem polega na tym, że w dobie wszechogarniających technologii umożliwiających pozostawanie w stałym kontakcie niemal ze wszystkimi, z którymi chociaż raz zdarzyło nam się zetknąć coraz mniej jest okazji, żeby je zdjąć. To bardzo niezdrowe: prowadzi do obsesji na punkcie zerojedynkowych ciągów „kliknął/nie kliknął” i wewnętrznego pustostanu. Tego właśnie chciałabym uniknąć.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Marta Jadwiga Wiejak. Fot: Rafał Czarnowski

Widok publiczny

KULTURA ► 37


Jak co roku w Edynburgu w dniu 30 kwietnia na wzgórze Calton Hill przybywają tysiące obserwatorów barwnego widowiska jakim jest Beltane Fire Festival. W dawnych czasach festiwal był głównie obchodzony jako początek wiosny. Nazwa wywodzi się ze staroirlandzkiego baltene znaczącego „światło ognia”. Beltane było świętem rozpoczynającym u Celtów letnią porę roku. Znaczącą zmianę rytmu życia – przejścia od okresu „mroku” do okresu „jasności”, płodności i wegetacji przyrody, wyznaczającym równocześnie początek prac polowych i przepędzania stad na pastwiska. Najważniejszą praktyką w wigilię majowego święta było gaszenie starych i rozpalanie nowych ognisk. Chrust na ogniska zbierany był odpowiednio przez każdą rodzinę. Zapalny stopniowo i z widocznym uczuciem. Dorzucając gałęzie do świeżo rozpalonego ognia, każdy czerpał z niego nową siłę. Aby zapewnić sobie powodzenie młode panny skakały przez

dogasające płomienie. Popioły z ognisk rozrzucano na polach, by zapewnić urodzaj. Do domów zabierano także żar, by rozpalić nim swoje własne ognisko.

Fot: Ela Rygas

Felieton ► Ela Rygas

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Beltane - wola życia

KULTURA ► 38

Chrust na ogniska zbierany był odpowiednio przez każdą rodzinę. Zapalny stopniowo i z widocznym uczuciem. Dorzucając gałęzie do świeżo rozpalonego ognia, każdy czerpał z niego nową siłę. Aby zapewnić sobie powodzenie młode panny skakały przez dogasające płomienie. Popioły z ognisk rozrzucano na polach, by zapewnić urodzaj. Do domów zabierano także żar, by rozpalić nim swoje własne ognisko.

Współcześnie festiwal to gigantyczna procesja przepełniona młodzieńczością, żywotnością i pogańską symboliką. Widowisko i procesja rozpoczyna się zwykle po zmroku w centralnym punkcie jakim jest Akropolis. Tam bytuje Majowa Królowa, która wraz Rogatym Bykiem i Białymi Wojowniczkami prowadzona jest do świata podziemi by zjednoczyć tam wszystkie żywioły. Gdy Rogaty Bóg dotyka Majowej Królowej, wtedy rozbuchany w swej chuci samiec odrzuca swoją zimowa szatę i odradza się jako Zielony Człowiek. Wtedy także zapalne są nowe ogniska. Na koniec przedstawienia bohaterowie zatracają się w wielkim godowym tańcu. Impreza w Edynburgu organizowana jest od 1988, gdzie corocznie kilkadziesiąt tysięcy osób bawi się do świtu wokół wielkiego ogniska. Tak będzie i w tym roku. Całość przygotowują wolontariusze i studenci tutejszych uniwersytetów. Święto zaczyna się ok godziny 21.30 i trwa przez całą noc. Impreza jest gigantycznym przedstawieniem na granicy sztuki ulicznej, performance i cyrku. Beltane rozpoczyna czas letni – a więc budzącą się ogromną chęć i wolę światła i życia. Beltane Fire Festival 2013 odbędzie się 29 kwietnia, o godzinie 21.30. Cena biletu to 10 funtów.


REKLAMA ► 39

OPEN POLISH MAGAZINE Czytelniku!

Open Polish Magazine to tygodnik ukazujący się tylko i wyłącznie w formie elektronicznej. Tygodnik przeznaczony jest dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. Open Polish Magazine to także miejsce na profesjonalną i skuteczną reklamę. Open Polish Magazine to miejsce, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie.

Fot: Fotolia

Zapraszamy w każdy piątek!

Zapraszamy w każdy piątek!

www.openscotland.pl

Czytelniku! Open Polish Magazine to tygodnik ukazujący się tylko i wyłącznie w formie elektronicznej. Tygodnik przeznaczony jest dla osób poszukujących informacji, publicystyki, kultury i rozrywki. Open Polish Magazine to także miejsce na profesjonalną i skuteczną reklamę. Open Polish Magazine to miejsce, a raczej przestrzeń dla ludzi pozytywnie nastawionych, kreatywnych, ale przede wszystkim otwartych na człowieka, rzeczywistość oraz nowe technologie.

www.openscotland.pl


HISTORIA ► 40

Dla ORP „Orzeł” – najnowszego polskiego okrętu podwodnego i chluby Marynarki Wojennej II

Rzeczypospolitej wojna nie zaczęła się zbyt szczęśliwie. Kiedy nad Gdynię nadlatywały kolejne eskadry hitlerowskich bombowców okręt nadal stał przycumowany do molo w porcie na Oksywiu, a na pokładzie była tylko część załogi. Dowódca „Orła” komandor Henryk Kłoczkowski lekkomyślnie bowiem pozwolił marynarzom mieszkającym w Gdyni na spędzenie nocy z 31 sierpnia na 1 września w swoich domach. Sam również nocował na lądzie. W rezultacie okręt wyszedł w morze dopiero około godziny siódmej rano. Ta podwodna duma Marynarki Wojennej RP weszła do służby zaledwie siedem miesięcy wcześniej – 2 lutego 1939 roku. Koszt budowy wynoszący około 10 milionów złotych został pokryty częściowo ze składek społecznych.

Wybudowany w holenderskiej stoczni „Orzeł” był jednym z najnowocześniejszych okrętów podwodnych ówczesnego świata. Zdolny do operowania z dala od bazy i prowadzenia wielodniowych misji krążowniczych był właściwie okrętem oceanicznym. Marynarka Wojenna była wręcz krytykowana za rozrzutność – argumentowano, że na płytkim i dość małym akwenie, jakim jest Bałtyk bardziej przydałoby się kilka mniejszych i tańszych jednostek. W chwili wybuchu wojny Marynarka Wojenna dysponowała pięcioma okrętami podwodnymi – OORP „Żbik”, „Ryś”, „Sęp”, „Wilk” i „Orzeł”. Sposób ich użycia określał plan „Worek”, według którego „Orzeł” i „Wilk” miały operować na Zatoce Gdańskiej, a trzy pozostałe okręty – na północ od Półwyspu Helskiego.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Tallin, Estonia, 17 września 1939 roku, godzina 10:00. Estoński oficer beznamiętnie przyglądał się, jak polscy marynarze obwiązują stalową liną torpedę w dziale rufowym polskiego okrętu podwodnego. Nie spieszyli się, a wręcz ślimaczyli, mimo to nie poganiał ich. Nawet ich rozumiał. Rozbrajać własny okręt to dla marynarza jak burzyć własny dom. Nagle usłyszał wołanie z tyłu. Obrócił się i zobaczył polskiego oficera przywołującego go gestem ręki. Kiedy do niego podszedł Polak wyciągnął paczkę z papierosami. Zapalili. W tym samym czasie dwaj marynarze przygotowujący torpedę do wyciągnięcia spojrzeli na siebie znacząco. Jeden z nich naciągnął linę tak, by opierała się na stalowym dźwigarze, a drugi szybko przyłożył do niej przecinak, w który silnie uderzył młotkiem. Stuk! Odgłos został stłumiony przez silnik przestarzałego dźwigu portowego, który nie dość, że hałasował, to jeszcze dymił niemiłosiernie. Na stalowej linie pojawiła się głęboka rysa. Estończyk skończył palić, wrzucił niedopałek do wody i wrócił na swoje miejsce. Dwaj marynarze pokazali mu na migi, że torpeda jest gotowa do wyciągnięcia. Dał znak operatorowi dźwigu. Trzask! Odgłos pękającej liny zabrzmiał jak wystrzał. Jej koniec przeleciał tuż koło twarzy estońskiego oficera. - Oh raisk! – krzyknął i odruchowo zasłonił twarz ręką.

Okręt podwodny ORP „Orzeł” – chluba Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej.

Ucieczka


HISTORIA ► 41 Załoga jak jeden mąż zrywa się na równe nogi i zajmuje stanowiska bojowe. Z trapu zbiega starszy marynarz Chojecki i z siekierą w ręku rusza pędem wzdłuż nabrzeża. Dobiega do budki z węzłem elektrycznym. W jednym miejscu wychodzi z niej gruby kabel. Bierze potężny zamach i tnie. Słychać potworne trzaski, sypią się iskry i nagle wszystkie światła w porcie gasną. Chojecki sprintem wraca na okręt. „Orzeł” rusza do przodu rwąc bez problemu nacięte liny cumownicze. Kieruje się w stronę wyjścia z portu. Wszystko idzie idealnie, kiedy nagle… południe od szwedzkiej Gotlandii. Wieczorem tego samego dnia odebrano rozkaz z Dowództwa Floty w sprawie zmiany sektorów operacyjnych dla okrętów podwodnych. Okazało się, że „Orłowi” przypadł sektor właśnie w okolicach Gotlandii… Kolejne dni upłynęły na nudnym patrolowaniu wyznaczonego sektora. Stan komandora Kłoczkowskiego stale się pogarszał. Będący nadal w depresji dowódca zapadł na jakąś niezidentyfikowaną chorobę, zamknął się w kabinie i odmawiał przyjmowania pokarmów. Nie wyznaczył także zastępcy. Prawdopodobnie symulował chorobę, by móc jak najszybciej opuścić okręt. Kapitan Jan Grudziński skontaktował się z Dowództwem Floty i poinformował o chorobie komandora. Dostał do wyboru – zawinąć do jednego z portów neutralnych lub przedostać się nocą na Hel celem wymiany dowódcy. Oficerowie zaproponowali jeszcze jedno wyjście – wynurzenie u brzegów Gotlandii i przetransportowanie komandora Kłoczkowskiego łodzią na brzeg. Komandor postanowił zawinąć do Tallina. Decyzję argumentował tym, że ma w mieście wielu znajomych. Wieczorem 14 września OPR „Orzeł” wpłynął na redę stolicy Estonii. Z okrętu nadano depeszę radiową z prośbą o zgodę na wejście do portu. Około godziny 22:00 do „Orła” podpłynął statek pilotowy i polecił Polakom czekać na dalsze decyzje. Dwie godziny

później pojawił się ponownie ze zgodą na wejście do Tallina. Doszło wtedy do nieprzyjemnego incydentu. Do burty „Orła” podpłynęła motorówka z estońskimi marynarzami, którzy bez pozwolenia zaczęli przeskakiwać na pokład polskiego okrętu. „Orzeł” szarpnął do przodu strącając intruzów, a polscy marynarze skierowali działo w stronę motorówki. Na pokład okrętu pozwolono wejść jedynie oficerowi. Rankiem następnego dnia komandor Kłoczkowski oraz podporucznik Mokrski udali się do kwatery dowódcy estońskiej floty, gdzie oczekiwał ich także przedstawiciel polskiej ambasady. Poinformowano ich, że władze Estonii wyrażają zgodę na 24-godzinny postój „Orła” w porcie celem dokonania niezbędnych napraw. W tym samym czasie jednak w porcie przebywa niemiecki frachtowiec „Thalatta”, a więc zgodnie z prawem międzynarodowym „Orzeł” będzie mógł wypłynąć z Tallina nie wcześniej, niż 24 godziny od momentu opuszczenia portu przez jednostkę niemiecką. Chodziło o uniemożliwienie pościgu i ataku na „Thalattę”. Po wizycie u dowódcy floty komandor Kłoczkowski udał się do szpitala, gdzie już pozostał. Po zajęciu Estonii przez Armię Czerwoną został aresztowany i osadzony w obozie w Kozielsku. Trafił do Armii Andersa i w 1941 roku przedostał się do Wielkiej Brytanii, gdzie natychmiast stanął przed Polskim Sądem Morskim oskarżony o tchórzostwo i zaniechanie obowiązków. Został

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Niemal cały 1 września „Orzeł” spędził w zanurzeniu patrolując przydzielony mu sektor w Zatoce Gdańskiej. Co jakiś czas wychodził na głębokość peryskopową, co było czynnością dość ryzykowną – nad zatoką cały czas latały niemieckie samoloty. Dopiero wieczorem, kiedy zapadł zmrok komandor Kłoczkowski wydał rozkaz wynurzenia i „Orzeł” rozpoczął ładowanie akumulatorów. Drugi dzień wojny również upłynął na „Orle” dość spokojnie. Zanurzony na głębokości peryskopowej obserwował zbombardowanie przez Niemców dwóch polskich okrętów OORP „Gdańsk” i „Gdynia” (oba były pasażerskimi wycieczkowcami zmobilizowanymi w przededniu wojny i służącymi jako okręty–bazy). Dowództwo Marynarki Wojennej planowało użyć „Orła” do walki z pancernikiem „Schleswig-Holstein”. Nic jednak z tego nie wyszło, ponieważ pancernik cały czas przebywał w kanale portowym. Niemal cały następny dzień „Orzeł” także spędził w zanurzeniu, wychodząc na powierzchnię dopiero po zmroku celem ładowania akumulatorów. Doszło wówczas do spotkania z ORP „Wilk”, który patrolował sąsiedni sektor zatoki. Wczesnym rankiem 4 września komandor Kłoczkowski podjął decyzję o wyjściu z Zatoki Gdańskiej – uznał, że dalsze pozostawanie w niej jest zbyt niebezpieczne. Około godziny 15:00, kiedy „Orzeł” przebywał na głębokości peryskopowej został zauważony przez niemiecki samolot, który obrzucił go (na szczęście niecelnie) bombami. Okręt zszedł na maksymalną głębokość, ale Niemcy nie zamierzali łatwo odpuścić. Wokół „Orła” zaczęły eksplodować bomby głębinowe, z których jedna rozerwała się bardzo blisko lewej burty powodując ogromny wstrząs i dość znaczne uszkodzenia. Gorsze było jednak co innego – bombardowanie miało fatalny wpływ na morale załogi, a zwłaszcza na psychikę dowódcy. Zamiast podtrzymywać swoich marynarzy na duchu i świecić przykładem komandor Kłoczkowski załamał się i wpadł w ciężką depresję. Rankiem 5 września „Orzeł” znalazł się na


zdegradowany do stopnia marynarza i skazany na 4 lata więzienia, do którego w końcu nie trafił. Pływał w atlantyckich konwojach, a po wojnie zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Zmarł w Portsmouth w Virginii w 1962 roku. Załoga „Orła” zajęła się niezbędnymi naprawami. Najwięcej kłopotu sprawił pęknięty cylinder sprężarki elektrycznej, który należało zaspawać. Grupa marynarzy otrzymała od kapitana Grudzińskiego pozwolenie na udanie się do łaźni miejskiej. Przy okazji przeszli badania lekarskie, wskutek których mat Barwiński został skierowany do szpitala – lekarzy zaniepokoiła jego silna wysypka. Po południu tego samego dnia do nabrzeża, gdzie cumował „Orzeł” podjechało kilka samochodów, z których wysiedli uzbrojeni estońscy marynarze. Dowodzący nimi oficer przekazał kapitanowi Grudzińskiemu pismo z decyzją o internowaniu polskiego okrętu. Jako powód podano przedłużający się pobyt „Orła” w Tallinie. Kapitan Grudziński zaprotestował powołując się na wcześniejsze ustalenia i prawo międzynarodowe, które zabraniało okrętowi wojennemu wyjścia z portu wcześniej, niż 24 godziny po opuszczeniu go przez jednostkę należącą do drugiej strony konfliktu. Nie zdało się to na nic. Był to klasyczny przykład Paragrafu 22. Bez względu na wcześniejsze uzgodnienia „Orzeł” miał zostać internowany. Opór nie zdałby się na nic – w kierunku „Orła” obrócone zostały działa estońskich okrętów. Na pokład polskej jednostki weszła grupa estońskich marynarzy, którzy zabrali mapy i dziennik nawigacyjny. Jeden z oficerów przeszedł na rufę okrętu i bezceremonialnie zerwał polską banderę. Zbliżał się zmierzch. „Orzeł” był nieustannie pilnowany przez trzech estońskich wartowników, z których jeden czuwał w pobliskiej strażnicy przy telefonie. 16 września rano na pokładzie „Orła” zjawiła się grupa marynarzy pod dowództwem oficera z zadaniem rozbrojenia okrętu. Intruzi zabrali broń palną i wynieśli pociski do dział, które zostały pozbawione zamków. Rozpoczęło się

wyładowywanie torped. Na szczęście szyfry, akta, książkę depesz i mapę pól minowych kapitan Grudziński zdążył zniszczyć. W tym samym czasie polscy marynarze i oficerowie otrzymali dokument z estońskiego sztabu generalnego wzywający ich do dobrowolnego pozostania w Estonii. Gwarantowano im takie same warunki utrzymania i żołdu, jak w estońskiej marynarce wojennej. Na podpisanie deklaracji marynarze dostali trzy dni. Trudno jest dziś ustalić, kto pierwszy rzucił hasło ucieczki z Tallina. Najprawdopodobniej idea zrodziła się w momencie, kiedy marynarze dowiedzieli się o internowaniu „Orła”. Postanowiono sabotować wszelkie prace demontażowe. Wyładowywanie torped było robotą bardzo żmudną i czasochłonną. Tego dnia Estończykom udało się usunąć tylko te znajdujące się w przedziale dziobowym. Wyładowanie torped z działu rufowego wymagało obrócenia „Orła” dziobem do wyjścia z portu (co było okolicznością bardzo pomyślną), ponieważ ramię żurawia portowego było zbyt krótkie. Czynność tę odłożono jednak do dnia następnego – Polacy oświadczyli, że mają teraz kolację i codzienną zbiórkę załogi. Rankiem 17 września zaraz po śniadaniu odbyło się zebranie całej załogi, na którym jednogłośnie zaaprobowano pomysł ucieczki z Tallina. Przy „Orle” pojawił się holownik, który obrócił go o 180 stopni. Rozpoczął się wyładunek pozostałych sześciu torped z przedziału rufowego. Nie potrwał on jednak długo. W odpowiednim momencie porucznik Piasecki przywołał do siebie estońskiego oficera asystującego przy wyładunku i poczęstował go papierosem. Wtedy dwaj polscy marynarze nacięli stalową linę przywiązaną do torpedy, tak, że po chwili się zerwała. Liny zapasowej oczywiście „nie było”. Inni członkowie załogi też nie próżnowali. Bosman Markiewicz pływał małą łódką po porcie udając, że łowi ryby, podczas gdy w rzeczywistości podręczną sondą badał głębokość

basenu i otrzymane wyniki notował w zeszycie. Bosman Kotecki, który w asyście estońskiego marynarza miał rozebrać żyrokompas celowo wywołał gwałtowne spięcie w aparacie. Kiedy przestraszony Estończyk odszedł Kotecki szybko naprawił urządzenie. Starszemu bosmanowi Fortkowi odpowiedzialnemu za maszynownię udało się zapobiec demontażowi wałów śrubowych – oświadczył Estończykom, że przed ich rozłączeniem wszystko musi zostać dokładnie wyczyszczone i naoliwione. Inni marynarze rozchodzą się po porcie wdając się w pogawędki z przygodnie napotkanymi pracownikami portu i wypytując ich o miejscowe przepisy i zwyczaje. Uważnie rozglądają się dookoła notując w pamięci lokalizację dział i reflektorów. Znajdują budkę, z której znajduje się główny węzeł elektryczny. Dwóch marynarzy siada na polerach, do których przywiązane są liny cumownicze „Orła” i niepostrzeżenie je nacinają. Krótko przed północą tego dnia zapada ostateczna decyzja. Uciekamy! O północy na pokładzie okrętu zjawił się estoński oficer celem dokonania inspekcji. Po jego odejściu porucznik Piasecki dał sygnał do rozpoczęcia akcji. „Orła” tej nocy pilnowało dwóch wartowników, z czego jeden czuwał przy trapie, a drugi siedział przy telefonie w strażnicy. O godzinie 2:00 dwaj marynarze przywołali tego przy trapie na pokład pod pretekstem zapalenia papierosa. Kiedy znalazł się na okręcie został ogłuszony i wciągnięty pod pokład. Porucznik Piasecki nakazał możliwie bezkrwawe obezwładnienie obu wartowników. Drugi z Estończyków siedzący przy telefonie w strażnicy został sterroryzowany pistoletem, który bosmat Piegza ukrył podczas rozbrajania okrętu. Bez oporu podniósł ręce do góry i wszedł na pokład. Obydwaj wartownicy zostali zamknięci w mesie. Kilka dni później Niemcy ogłosili na cały świat, że Polacy zamordowali obu Estończyków. Na wieść o tym kapitan Grudziński wynurzył okręt u wybrzeży Gotlandii, wsadził obu jeńców do łódki

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

HISTORIA ► 42


HISTORIA ► 43 Kapitan Grudziński trzyma przed sobą notatki bosmana Markiewicza, który poprzedniego dnia dokładnie wysondował dno basenu portowego i wydaje rozkaz zanurzenia. Okręt powoli chowa się pod wodę. Estońskie jednostki ruszają w pościg i rzucają bomby głębinowe, ale bez żadnych rezultatów. „Orzeł” przechodzi koło wyspy Naissaar i po kilku milach kładzie się na dnie. Jest wolny. Jak wiadomo, „Orzeł” po wielu perypetiach zdołał brawurowo przedostać się przez cieśniny duńskie i 14 października 1939 roku dotarł do wybrzeży Szkocji. Włączony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych rozpoczął służbę w Royal Navy, podczas której patrolował Morze Północne. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki statek transportowy „Rio de Janeiro” wiozący oddziały inwazyjne do Norwegii. Był to pierwszy sygnał dla aliantów (niestety zignorowany), że hitlerowcy planują zaatakować Norwegię. Na swój ostatni patrol „Orzeł” wyszedł z bazy w Rosyth 23 kwietnia 1940 roku. Miał za zadanie obserwować ruchy okrętów na zachód od wylotu cieśniny Skagerrak. Od tamtej pory wszelki słuch po nim zaginął. Sześć lat temu skontaktował się ze mną Pan Piotr Surzyn z Morskiej Agencji Poszukiwawczej z Gdyni, która przygotowywała ekspedycję, której celem było odnalezienie wraku „Orła”. Poprosił mnie o pomoc w zdobyciu map z lokalizacjami platform wiertniczych w sektorze, w którym będą prowadzić poszukiwania. Skontaktowałem się z UKOOA – United Kingdom Offshore Operators Association i przekazałem im współrzędne wspomnianego pola minowego otrzymane od Piotra prosząc o informację, czy w tym rejonie stoją jakieś instalacje wydobywcze, a jeśli tak, to w jakiej odległości od nich może przepływać statek hydrograficzny. Uzyskałem odpowiedź, że owo pole minowe znajduje się w norweskim sektorze Morza Północnego. Skontaktowałem się więc z Norwegian Petroleum Directorate.

Otrzymane od nich mapy przesłałem do Gdyni. Ekspedycja doszła do skutku w sierpniu 2008 roku, jednak jej uczestnikom nie udało się odnaleźć wraku „Orła”. Los chluby Marynarki Wojennej II Rzeczypospolitej i jego załogi oraz miejsce ich ostatecznego spoczynku nadal pozostają nieznane… Źródło: Jerzy Pertek, Dzieje ORP „Orzeł”, Gdański Dom Wydawniczy, 1998. Tomasz Grzanka, Epizod talliński, http://orzelorp.republika.pl/talin.htm, Dostęp 14.04.2013. Ucieczka okrętu podwodnego ORP „Orzeł”, http://www.1939.pl, Dostęp 14.04.2013. ORP „Orzeł” (1939), http://pl.wikipedia.org, Dostęp 14.04.2013.

AUTOR MATEUSZ BISKUP BLOG BISZOPA http://blogbiszopa.pl/ 19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

obficie zaopatrzonej w żywność, wodę i spirytus oraz dał im po 50 dolarów na podróż powrotną do Estonii. Poradził im przy tym, że „z zaświatów powinni wracać pierwszą klasą”. Jeden z nich dostał także list napisany po angielsku i zaadresowany do dowódcy estońskiej floty. Teraz już nie ma odwrotu. Załoga jak jeden mąż zrywa się na równe nogi i zajmuje stanowiska bojowe. Z trapu zbiega starszy marynarz Chojecki i z siekierą w ręku rusza pędem wzdłuż nabrzeża. Dobiega do budki z węzłem elektrycznym. W jednym miejscu wychodzi z niej gruby kabel. Bierze potężny zamach i tnie. Słychać potworne trzaski, sypią się iskry i nagle wszystkie światła w porcie gasną. Chojecki sprintem wraca na okręt. „Orzeł” rusza do przodu rwąc bez problemu nacięte liny cumownicze. Kieruje się w stronę wyjścia z portu. Wszystko idzie idealnie, kiedy nagle… - Falochron na kursie! – krzyczy sygnalista. Słychać potężny zgrzyt i całym okrętem targa olbrzymi wstrząs. Wpakowali się na skalisty falochron. - Cała wstecz! – krzyczy kapitan Grudziński. - Jest cała wstecz! – brzmi jak echo odpowiedź. Aby ściągnąć okręt ze skały kapitan Grudziński każe uruchomić głośne silniki diesla. Na najwyższych obrotach działają także pompy odwadniające, które opróżniają zbiorniki dziobowe. Jednocześnie napełniane są rufowe zbiorniki balastowe. „Orzeł” powolutku schodzi z fatalnej skały. Mimo wymuszonego zaciemnienia w porcie wrze jak w ulu. Ucieczka „Orła” zostaje natychmiast zauważona. Na estońskich okrętach wojennych zapalają się reflektory. Słychać wystrzał z działa. Na szczęście tylko jeden i to niecelny. Estończycy nie strzelają więcej z dział, ponieważ boją się, że w ciemnościach trafią własne okręty. Za to zaczynają terkotać karabiny maszynowe. Ich pociski rykoszetują od kadłuba „Orła” – nie są w stanie wyrządzić mu krzywdy.


POEZJA ► 44

POEZJA ► ZBIGNIEW ROTH

Jest autorem, kompozytorem, poetą o długoletnim 56 – letnim stażu autorskim, od 2007 r - Członek Polish American Poets Academy z siedzibą w Nowym Jorku USA, od 2009 Członek Honorowy Grupy Literacko-Dramatycznej im. Przerwy - Tetmajera w Chicago USA, od 2012 r Członek Honorowy Koła 83 Podczerwone w Chicago USA, od 2013 r - Członkiem Polskiego Stowarzyszenia Autorów , Dziennikarzy i Tłumaczy w Europie – APAJTE z siedzibą w Paryżu – Francja.

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Zbigniew Roth

ZBIGNIEW ROTH - Poeta, autor, kompozytor, pedagog Członek Polish American Poets Academy, autor tekstów i muzyki piosenek o różnorodnej tematyce i przeznaczeniu. Stypendysta Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego z siedzibą w Poznaniu w dziedzinie kompozycji piosenki estradowej. Od 1986 r. odnosi sukcesy w Ogólnopolskich Konkursach Piosenki Dziecięcej w Koninie. Prowadził Zespół Dziecięcy „Koci Klub”. W 1987 r. Justyna Kubiak, solistka zespołu, wygrywa Wojewódzkie Eliminacje Konkursu Piosenki Dziecięcej i Tańca oraz bierze udział w Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki i Tańca „Konin’87”. W 1988 r. Mirek Michalak, solista zespołu, zwycięża w kolejnym Wojewódzkim Przeglądzie Piosenki Dziecięcej w Poznaniu w kategorii solistów młodszych i bierze udział w I Międzynarodowym Festiwalu Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej „Sopot’88”. Prowadził Międzyszkolny Dziecięcy Zespół Wokalny „A TO MY”. Szczególnie obfity w sukcesy był rok 1992. W najstarszej kategorii wiekowej Wojewódzkiego Przeglądu Piosenki Dziecięcej w Poznaniu solistka zespołu Anna Polowczyk zajmuje I miejsce, otrzymując nominacje do uczestnictwa w XII Festiwalu Piosenki i Tańca „Konin’92”. Karolina Moczyńska i Anna Sieg, solistki zespołu, zdobywają dwa wyróżnienia. W 1993 r. Anna Polowczyk, podczas kolej-

Pisze i publikuje w kraju, zarówno na blogach jak i stronach internetowych, gdzie odnosi widoczne sukcesy. Pisze również poza granicami kraju np. w Kanadzie (www. zaoceanem.za.pl), w Chicago USA. Ma swoje osiągnięcia zarówno w poezji jak i w muzyce. Pisze i komponuje od 1957 roku, ale publikować swoją twórczość w formie kaset a potem płyt CD zaczyna w 1994 roku, po zdobyciu przez jego podopieczne dzieci z Dziecięcego Zespołu Wokalnego “ATO MY”, Srebrnego Aplauzu ( kilkakrotnego zwycięzcy Wojewódzkich Przeglądów Piosenki Dziecięcej w Poznaniu), którego repertuar stanowiła piosenka dziecięca jego autorstwa. Jednym z ważnych i zauważalnych jego sukcesów jest debiut młodej obiecującej wokalistki Ewy Kryza publikującej na portalu Radyjek Internetowych dziesięć piosenek z jego tekstami, z których trzy zajmują pierwsze miejsca na Radiowej Liście Przebojów, jak i na TOP Liście m3.wp.pl.


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

POEZJA ► ZBIGNIEW ROTH

POEZJA ► 45 nego Festiwalu Piosenki i Tańca „Konin’93”, zdobywa Srebrny Aplauz. Autor hymnów (pieśni) takich instytucji i organizacji jak TKKF, PZK, PZW i Szkół Podstawowych w Poznaniu. Autor śpiewanego w ramach repertuaru Zespołu Reprezentacyjnego Wojsk Lotniczych „Eskadra” w Poznaniu utworu pt. „Dylemat Kaprala”. Muzyczna twórczość prezentowana była również na antenie Polskiego Radia, Radia Obywatelskiego i Radia RMI FM w Poznaniu. Odnosił sukcesy na radiowych listach przebojów piosenki dziecięcej. Brał udział w audycji telewizyjnej Telewizji Regionalnej TVP3 w cyklu „Ludzie i ich pasje” w 1996r. Opinie o nim wydane przez instytucje i osoby profesjonalnie pracujące w dziedzinie Kultury : - Zbigniew Roth od 1957 roku zajmuje się działalnością w dziedzinie kultury. Przez te lata jako aktywny działacz i animator życia kulturalnego naszego województwa jest zawsze widoczny. Jan Stryjski Dyrektor Wydziału URZĄD WOJEWÓDZKI W POZNANIU Wydział Kultury i Sztuki - Ma Pan dużo ciekawych inwencji kompozytorskich, a Pana muzyka i słowa przemawiają do serc wszystkich odbiorców tych, tych najmłodszych i najstarszych. Piosenki Pana są łatwo uchwytne, proste, o bogatej treści na różne okazje i szybko wpadają w ucho - prof. Irena Szulc-Kruk pedagog Zespołu Szkół Muzycznych Nr 2 oraz członek Jury Ogólnopolskiego Festiwalu Solistów i Zespołów Rozrywkowych Szkół Muzycznych Jako pedagog Studium Piosenkarskiego. - Uważam, że kompozycje p. Zbigniewa Roth mogą pozytywnie służyć wzbudzaniu zainteresowania wśród dzieci śpiewaniem i problematyką muzyczną - Przemysław Basiński Kierownik sekcji piosenkarskiej ZSM - Poznań - Komponowane przez Zbigniewa Roth piosenki nie tylko podobają się dzieciom, ale są także przydatne w nauczaniu muzycznym. Ciekawa tematyka utworów, których bohaterowie są znani dzieciom z bajek telewizyjnych (Alf, Smurfy, Kot Filemon) powodują, iż przemawiają one do młodszych odbiorców i mogą stanowić pomoc w nauczaniu umuzykalnienia i rytmiki. Ze względu na bogactwo materiału muzycznego i tekstowego, piosenki te mogą być wykorzystane w nauczania muzyki w szkołach podstawowych - mgr Liliana Nyka wicedyrektor Państwowa Podstawowa Szkoła Muzyczna Nr 1 im. Henryka Wieniawskiego Poznań - To naprawdę wspaniałe, że istnieją tacy ludzie jak Pan. Osoby, dla których praca nie jest wysiłkiem, ale przyjemnością. Osoby, które tworzą z prawdziwej potrzeby serca. Dziękuje Panu również za zaangażowanie w działalność charytatywną na rzecz dzieci specjalnej troski - Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Dyrektor Biura do Spraw Społecznych, Kultury i Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi Iwona Burszta-Kubiak Od stycznia 2012 do kwietnia 2012 przebywał w Chicago w USA gdzie odbył szereg spotkań autorskich. Kolejne Koło Chicagowskiej Polonii przyjęło jego na swojego Honorowego Członka. Udzielił kilku wywiadów w tym największemu Polskiemu Radiu „Wietrznemu Radio” w Chicago a na zakończenie pobytu miał wywiad w Polskiej Telewizji Polvision w Chicago


POEZJA ► 46

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

POEZJA ► ZBIGNIEW ROTH

Nasz Polski Dom na Obczyźnie Mowo Ojczysta - Ojczysta Mowo perłą jest w ustach każde twe słowo gdy cię wymawiam, to czuję bicie serca co jest na szczęścia szczycie tyś namaszczona przodków myślami łączysz i jesteś od wieków między nami ból w sercu każdy, kto cię kocha czuje gdy w Polskim domu obcy język króluje wiem na obczyźnie gdy się nie jest ze swymi musisz mówić językiem wspólnym nawet z obcymi lecz niedopuszczalne by w swoim gronie mówić po angielsku, bo kraj nasz utonie Zbigniew Roth 2010-09-26 13:22

Mały Polak Teraz , to mam cztery latka Mamę, tatę, babcię, dziadka Siostrę, ciocie, kota , wuja I konika co się buja Szable, hełm i całą zbroje No i pieski jest ich dwoje Lecz najbardziej kocham orla Co koronę ma na głowie I od dziadka wiem na pewno Że go mamy w sercu, w mowie I na fladze w dziadka kraju Wszyscy jemu hołd składają Flaga ta ma dwa kolory Śliczny biały i czerwony A gdy hymn do tego grają Wszyscy błysk w swych oczach mają To Ojczyzna, kraj rodzinny Wszystkie dzieci wiedzieć winny Gdzie mieszkają bez znaczenia Bo ich krajem pochodzenia Okupiona krwią i blizną Polska naszą jest Ojczyzną ! Zbigniew Roth


POEZJA ► 47

POEZJA ► ZBIGNIEW ROTH

Wymówka

stale szukał przed żoną wymówki że za mało mu odstaje z powodu lodówki ****** kiedyś rozkwitała tak jak róża teraz z niej o zgrozo osa duża ****** staruszek golił się rano i czuł się jak młody wieczorem cały w „ pipciach ” szedł do swej Jagody ****** kiedyś zaprosił żonę do teatru wielkiego lecz miał wątpliwości czy zmieści się do niego ****** meloman do kasjerki w teatrze muzycznym : „Romeo i Julia ” poproszę bilety dwa stojący za nim kolejny meloman z żoną Staszek i Wandzia także dwa jak się da ****** długo mu miłość wymawiała aż sama została ****** założył rodzinę, wychował dzieci a teraz pod kościołem oczyma świeci ****** choć nigdy nie zaznał prawdziwej miłości lecz z wielką atencja w sercu swoim ja gości

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

Moja Babcia

siadła mamunia i zaśpiewała ta kołysankę co z Polski znała którą w Ojczyźnie każdy zna a a a kotki dwa takie małe jak ja tuliłem główkę do miękkiej podusi słuchając śpiewu mojej mamusi i rozmarzony widziałem tatę kiedy odwiedzał babci chatę taka wiejska pod las wtulona jak by z bajeczki wymarzona schludne podwórko i stodoła kurka i kogut, świnka różowa krówka łaciata co mleczko da konik co z dziadkiem idzie w pole i bociek swojski na stodole i choć widziałem to na video z naszej Kanady w świat popłynęło I wpadło w ucho mojej mamie

moje prawdziwe senne marzenie podróż do Polski jego spełnieniem by moja babcia ta z polskiej wsi również przed spaniem śpiewała mi


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► KULTURA

GALERIA ► 48

► WYSTAWA MIGRATION STORIES: VALENTINA BONIZZI 23 lutego 2013 – 22 września 2013 Edynburg | Scottish National Portrait Gallery Wstęp wolny Installation/Art work | Valentina Bonizzi Photographs | Ross Fraser McLean

Valentina Bonizzi. To nazwisko przewija się często jako kontrowersyjne. Włoska artystka od lat mieszka w Szkocji. Co rusz dostarcza widowni powodów do niepokoju.

Jej prace inspirowane są tematami niewygodnymi dla ogólnego przyjętego pojęcia piękna. Wystawa Bonizzi w Scottish National Portrait to odkrywanie doświadczeń każdego emigranta. Migration stories, bo taką wystawa nosi nazwę, korzysta z fotografii i sztuki

video, by lepiej oddać uczucia każdego z nas. Nie tylko emigrującego z kraju do kraju. To także podroż do własnego ja. Dokument Obraz, jak nazywa artystka całe przedsięwzięcie ukazuje emigrantów od 1850 roku do dziś. Jej praca bada doświadczenia transformacyjne migracji: przemijające i teraźniejsze. Bonizzi podważa sens istnienia pojęć miejsca i przynależności kulturowej. Wystawa ma na celu zaangażowania emigrantów do podnoszenia swych relacji do miejsca i wkładu w miejsce, w którym się znajdujemy. Tekst | Ela Rygas


19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPORT

Asysta Cywki, Cieślewicz w barażach

Fot: Fotolia

Tomasz Cywka pośrednio odsunął w czasie świętowanie awansu w Cardiff. Jego Barnsley nieoczekiwanie zremisowało 1-1 na boisku lidera Championship, a polski pomocnik asystował przy golu. Walijski zespół w razie zwycięstwa mógł już mrozić szampany (miałby szansę na przypieczętowanie awansu w najbliższy weekend), jednak w 97. minucie gry Stephen Foster zamienił podanie Cywki na gola. Polski pomocnik grał od 61. minuty. Walczący o utrzymanie piłkarze Barnsley notują niezłą serię; nie przegrali trzeci raz z rzędu, poprzednio zremisowali w Crystal Palace i pokonali Leicester. Zła passa w złym czasie W fatalnym momencie przyszła za to obniżka formy drużyny Exeter City. The Grecians przegrali we wtorek czwarty kolejny mecz w League Two, tym razem z konkurentem do miejsca w play-offach, Rotherham, 1-4. Artur Krysiak wyciągał piłkę z bramki już po 64 sekundach gry; to drugi mecz z rzędu, gdy Exeter traci gola na początku spotkania. Zła passa kosztowała Exeter miejsce w strefie barażów o awans. Zespół z Devonu wypadł poza czołową siódemkę pierwszy raz od Nowego Roku. Dłuższa droga do awansu W przeciwnym humorze niż Krysiak kończył wtorkową potyczkę Adrian Cieślewicz. Jego Wrexham FC po zwycięstwie 1-0 nad Cambridge Utd zapewnił sobie miejsce w play-offach ligi Conference. Polak wrócił do podstawowej jedenastki (menedżer The Reds, zgodnie z zapowiedzią, mocno zmienił skład – był to ich czwarty mecz na przestrzeni ośmiu dni, a w perspektywie baraże), i grał do 71. minuty. Zarazem różnice w tabeli Conference są takie, że Smoki nie mają szans na triumf w rozgrywkach i awans – jasny cel walijskiego klubu w tym sezonie – mogą wywalczyć wyłącznie poprzez baraże. Tekst | Grzegorz BOCZAR


Bramkarze niepokonani

SPORT ► 50

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPORT

blisko podwyższenia prowadzenia The Tykes, jednak jego strzał z linii pola karnego obronił Frank Fielding. Cywka opuścił boisko zaraz po stracie bramki, by zrobić miejsce dodatkowemu napastnikowi.

Drugi z rzędu ‘clean sheet’ zachował Grzegorz Sandomierski. Wygrana Blackburn u siebie z Huddersfield 1:0 zsunęła przyjezdnych do strefy degradacji – Rovers są dwa oczka nad nią, i jeszcze mają jeden mecz do rozegrania więcej niż niemal wszyscy konkurenci w walce o utrzymanie. Jedynego gola zdobył Jordan Rhodes (w tej chwili drugi snajper w lidze), kupiony przed tym sezonem z... Huddersfield. Sandomierski poniekąd wybronił to zwycięstwo, zatrzymując wolej Jermaine’a Beckforda. – To był mecz na styku. Bramkarz Blackburn miał kilka dobrych interwencji, a ta, kiedy obronił uderzenie Beckorda, była wspaniała – powiedział menedżer gości, Mark Bobins.

Żaden z trzech polskich bramkarzy, którzy wystąpili w lidze we wtorkowy wieczór, nie musiał sięgać za siebie. Ale tylko jeden mógł być zadowolony z wyniku drużyny.

to nadmienić, że dla gospodarzy był to już dziesiąty mecz bez porażki, i (choć walczą o utrzymanie) że są to pogromcy faworytów: w tym sezonie pokonali Cardiff (dwa razy!), Hull, Watford, Leicester, Bolton... Ekipa z Brighton nawet zyskała we wtorkowy wieczór, gdyż wobec porażki Crystal Palace w Ipswich podskoczyła w tabeli o jedno miejsce – jest czwarta.

Wojciech Szczęsny wrócił do bramki Arsenalu na mecz z Evertonem (0:0) wobec urazu żebra Łukasza Fabiańskiego. Nie miał wielu okazji do interwencji, gdyż goście z rzadka atakowali, acz kiedy trzeba było, robił swoje. Arsenal pozostał na trzecim miejscu w tabeli Premier League, przy czym Chelsea i Tottenham – mające dwa punkty mniej – rozegrały mniej spotkań.

Nottingham Forest Radosława Majewskiego przegrał drugi kolejny mecz wyjazdowy, tym razem 0:1 z Middlesbrough, które już praktycznie straciło szanse na play-offy w efekcie serii siedmiu spotkań bez zwycięstwa. Nasz pomocnik grał od 58. minuty, oddał kilka strzałów, m.in. w ostatniej akcji meczu uderzył nad poprzeczką. Forest są na ósmej pozycji, trzy punkty za Leicester, które wygrało z Bolton (pierwsza wygrana Lisów od 10 kolejek) i – kosztem rywali – wróciło do grupy barażowej.

Po absencji w spotkaniu w Middlesbrough, spowodowanej urazem łokcia, Tomasz Kuszczak wystąpił w bramce Brighton & Hove Albion na stadionie w Peterborough (0:0). Do największego wysiłku Kuszczak został zmuszony zaraz na początku gry przez Danny’ego Swansona, który uderzył z dystansu. Remis to z jednej strony małe rozczarowanie dla Mew, które biją się o miejsce w play-offach Chamiponship. Z drugiej – war-

Wciąż zagrożeni Gol stracony w 91. minucie sprawił, że Barnsley Tomasza Cywki tylko zremisował z Derby (1:1) i pozostaje w strefie spadkowej Championship. Polski pomocnik był

Sławomir Peszko nie znalazł się w kadrze Wolverhampton Wanderers na mecz z Hull City. Walczące o uniknięcie drugiej z rzędu degradacji Wilki nieoczekiwanie ograły wicelidera 1:0 i, dzięki bilansowi bramek, wydostały się ze strefy spadkowej. Zapadły pierwsze rozstrzygnięcia na zapleczu ekstraklasy: Cardiff zapewniło sobie awans do niej, a Bristol City spada z Championship po sześciu latach. Play-offy na horyzoncie Nazwisko Adriana Cieślewicza nie pojawiło się w protokole spotkania Wrexham FC z Braintree Town (1:1). Walijska drużyna pozna swojego rywala w barażach o awans dopiero na mecie sezonu zasadniczego, w najbliższą sobotę. Wiadomo natomiast, że Smoki rozegrają pierwszy mecz u siebie, i że wystąpią w play-offach (23/24 i 28 kwietnia) bez najlepszego strzelca, Danny’ego Wrighta, który we wtorek doznał kontuzji łokcia. 20 kwietnia: Fulham – Arsenal, Swansea – Southampton; Nottingham – Barnsley, Brighton – Blackpool, Watford – Blackburn, Charlton – Wolverhampton; Mansfield - Wrexham. Tekst | Grzegorz BOCZAR | Fot | Fotolia


SPORT ► 51

W meczu na szczycie FC Smakosz pokonuje White Wings Seniors 4:2. Liderem pozostaje ekipa Scyzoryków, która ograła siódmą w tabeli Olimpię. W drugiej lidze mecz przyjaźni okupiony został dwoma ciężkimi kontuzjami zawodników. Prowadzenie w tabeli pierwszej ligi zespół Sylwestra Jedynaka może utrzymać przynajmniej do drugiego czerwca, pod warunkiem, że będzie wygrywał wszystkie kolejne mecze. W tym właśnie dniu Scyzoryki w rozgrywkach będą pauzować, co stworzy szansę na zmianę lidera przez jedną z drużyn czołówki. A w niej sporo się może jeszcze zmienić, bowiem już w najbliższą niedzielę kolejny mecz, który może zadecydować o losie mistrzowskiego tytułu. Trzeci w tabeli FC Smakosz zagra ze wspomnianym FC Cobalt i jeśli wygra, odzyska realne szanse na końcowy sukces. Wydarzeniem niedzielnej kolejki w pierwszej lidze był pojedynek FC Smakosz z White Wings Seniors. Początek meczu należał do „seniorów”, czego efektem były dwie bramki i prowadzenie 2:0. Od tego momentu inicjatywę przejęła jednak ekipa Piotra Zacharskiego. Trzecia drużyna ligowej tabeli zagra-

19 | 04 | 2013 | OPEN ► 13 ► SPORT

Ciężkie kontuzje w drugiej lidze ła dużym presingiem, a swoją przewagę udokumentowała czterema golami. Trwa zacięta walka w drugiej lidze. - Tak wyrównanej batalii nie w tej klasie rozgrywkowej nie było od lat - mówi działacz londyńskiej ligi, Kamil Biegniewski. - W tej chwili outsider może pokonac lidera i wcale nie będzie to sensacja - dodaje Biegniewski. Potwierdzeniem słów Kamila Biegniewskiego niech będzie fakt, iż w minionej kolejce w czterech meczach zanotowano aż dwa remisy. Lider - FC Polska – w meczu przyjaźni podzielił sie punktami z Kelmscott Rangers (2:2), a The Twelve Team w identycznym stosunku zakończył spotkanie z Warriors of God. Pechowo rozpoczął się mecz Kelmscott Rangers - FC Polska. Już na początku meczu doszło do nieszczęśliwego zderzenia dwóch zawodników. Potrzebna była interwencja sanitariuszy. Na miejsce przybyła karetka i zabrała do szpitala obu graczy z poważnymi urazami. W tej chwili nie można jednoznacznie wskazać faworyta do końcowego sukcesu, jak również drużyn, które walczyć będą w barażach. Tekst | Adam Wójcik

I LIGA Wyniki 11. kolejki: PCW Olimpia - Scyzoryki 0:3 Inter Team - KS04 Ark 2:1 FC Smakosz - White Wings Seniors 4:2 FC Cobalt - KS Pyrlandia 12:1 Zestaw par 12. kolejki (21.04): 10:00 Biała Wdowa - KS Pyrlandia 10:50 Scyzoryki - Inter Team 11:40 FC Cobalt - FC Smakosz 12:30 PCW Olimpia - KS04 Ark pauza: White Wings Seniors II LIGA Wyniki 11. kolejki: FC Polska - Kelmscott Rangers 2:2 Czarny Kot FC - MK Team 6:2 Finansiści - Maja Team 3:1 The Twelve Team - Warriors of God 2:2 Zestaw par 12. kolejki (21.04): 10:00 FC Cosmos - Warriors of God 10:50 The Twelve Team- Maja 11:40 FC Polska - MK Team 12:30 Czarny Kot FC - Kelmscott Rangers pauza: Finansiści


www.openscotland.pl

Fot: Fotolia

Jesteśmy otwarci! A Ty?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.