Heavy Metal Pages_No. 51

Page 55

ja starego, siarczystego rock and rolla - słuchałeś jako dziecko takiej muzyki? Mogła mieć na ciebie jakiś wpływ? Nadal słucham rock and rolla. Największy zespoły w historii muzyki czerpią z korzeni rock and rolla i bluesa. Istnieje tak wiele zespołów, które zawdzięczają swoje kariery pionierom rocka. Powszechnie wiadomo, że Lemmy uwielbia Little Richarda. Ross the Boss jest wielkim fanem Chucka Berry' ego. A ja? Jestem wielkim fanem Deana Martina. On sprawił, że postanowiłem śpiewać. A Ian Gillan skierował mnie na właściwą drogę. Mógłbym opowiadać o tym długo, ale nie wiem, czy to się nadaje do tego magazynu (śmiech). Myślę, że bez względu na to jaki styl heavy metalu się gra rock and roll zawsze będzie podstawą wszystkiego. To nie jedyny eksperyment na "Skull 13" - opus magnum tego CD jest niemal 10- minutowy "Epic (The Legend Retold)". Tytuł doskonale ją charakteryzuje - to rzeczywiście epicka, urozmaicona kompozycja, świetnie łącząca klasyczny heavy, doom metal z bardziej progresywnym podejściem. Długo nad nią pracowaliście, czy też powstała w miarę szybko? "Epic" została napisana ponad dwadzieścia lat temu, ale dopiero teraz, że zajęła należne jej miejsce. I nie było trudno nagrać ten konkretny utwór. Zaśpiewałem go w pierwszym podejściu. Sama produkcja trwała dłużej, ale tylko dlatego, że to długa kompozycja. Nie ma przecież utworu, nad którym nie trzeba popracować. Ale niektóre zespoły zabiły emocje i szczerość, bo timing musi być doskonały. Ja widzę to tak, że heavy metal jest wykonywany przez istoty ludzkie i jako takie mamy tendencję do popełniania błędów - ale to też jest piękno sztuki. Jest lepiej, gdy muzyka pochodzi z serca lub brzmi niczym z automatu? Przecież tę perfekcję techniczną docenią tylko maniacy technologii a nie przeciętny fan rocka. To w jaki sposób słyszysz mnie na płycie nie zmienia faktu, że to wciąż jestem ja. Kiedy nagrywałem chórki zdziwiłem się, jak łatwo można to teraz robić, ale to wciąż ja. Nie może być tak, że kliknięcie zastąpi surowość i intensywność prawdziwego wykonania każdego utworu. W sumie to dla ciebie nie pierwszyzna - już na LP "Battle At Helms Deep" mieliśmy takie dłuższe, rozbudowane utwory, jak chociażby "Downfall". Ale nie do końca. Takie większe formy rezerwowałem zwykle dla do Sleepy Hollow. Ale jedyną rzeczą jaką planujemy przyjazd do studio z dobrze napisanymi i dopracowanymi co do struktury utworami. Cokolwiek stanie się po tym decydować będą fani. Inspirowali was wtedy Iron Maiden. Na "Skull 13" mamy też echa twórczości tego zespołu, ale z późniejszego okresu - "Eternal Bridge" pięknie łączy klasycznego hard rocka w stylu Black Sabbath z progresywnym podejściem Maiden ery "Seventh Son Of A Seventh Son"? Umieszczasz nas w świetnym towarzystwie przyjacielu. Mogę szczerze powiedzieć, że nie było bezpośrednich wpływów, nikt ich celowo nie szukał. Jak już wspomniałem chcemy po prostu napisać jak najlepsze utwory, a potem odpowiednio je zaaranżować. Tak więc jeśli usłyszałeś tu stylistykę Maiden i Sabbath to świetnie. Ale czytałem opinie, że "Eternal Bridge" przypomina też Dio czy nawet Manowar. Co prowadzi mnie do punktu, że my piszemy i wykonujemy utwory, a o reszcie decydują słuchacze. Kiedy ludzie rozmawiają o twojej piosence to znaczy, że na ten moment wykonałeś swoją pracę i jest ona skończona. Instrumentalny "Misery Waltz" jest takim melodyjnym łącznikiem pomiędzy "Epic (The Legend Retold)" a "Eternal Bridge", będąc jednocześnie chwilą wytchnienia przed potężnym uderzeniem "Spiral Effect". Finałowy, na poły balladowy "Midnight" też ma komercyjny potencjał. Nie myśleliście o nakręceniu jakiegoś teledysku, czy chociażby internetowej promocji wybranego utworu, tak, jak czynią to coraz częściej inne zespoły? Chcemy nakręcić do niego oficjalny teledysk, ale obecnie jest tylko film promocyjny. Mamy pomy-

sły, ale problemem jest budżet i zgranie harmonogramów. Dlatego być może nakręcimy teledysk koncertowy któregoś dnia. Tym bardziej, że to świetny utwór, jeden z moich ulubionych. Dlatego, jak to mówią: nigdy nie mów nigdy. Bardzo fajnie różnicujesz partie wokalne na tej płycie - momentami można odnieść wrażenie, że śpiewa na niej kilku różnych wokalistów? Jestem dumny z tego, że jestem wokalistą. Poświęciłem na to długie lata, by mój głos był dobrze dopasowany do struktury poszczególnych utworów. Na przykład, utwór taki jak "Facemelter" jest agresywny i wymaga śpiewania właśnie w taki sposób. Ale moje ulubione piosenki to "Eternal Bridge", "Spiral Effect" i "Inquisition", a to dlatego, że prezentuję w nich swój naturalny głos. W cięższych utworach używam tego, co określam mianem sztuczki wokalnej. Generalnie korzystam ze wszystkich możliwości swojego głosu dość skutecznie, a fani lubią to, co robię. Nie mógłbym śpiewać wszystkiego w ten sam sposób. I nigdy nie szczyciłbym się tym, że jestem znany jako jednostronny wokalista. W sumie śpiewałeś tak już 25 lat temu, jednak wtedy nie byłeś chyba tak uniwersalnym i wszechstronnym wokalistą - korzystałeś głównie z wysokich rejestrów? Kiedy nagrywałem album "Battle…" miałem 17 lub 18 lat, więc był jeszcze chłopcem. Ale już wtedy miałem intuicję i potrafiłem efektywnie wykorzystać swój głos w zależności od sposobu, w jaki utwory zostały napisane. Czy były to agresywne piosenki lub melodyjny kawałek, wiedziałem, kiedy należy zastosować odpowiednie środki ekspresji. Do tego dwadzieścia pięć lat temu mój głos był wyższy i bardziej młodzieńczy. Przez lata dojrzał. Mogę jeszcze wyciągać wysokie nuty, ale już nie tak jak kiedyś. Obecnie podchodzę do tego bardziej metodycznie i muszę mieć pewność, że to, co robię w studiu mogę też zrobić w na żywo. Nigdy nie mógłbym oszukiwać mojej publiczności. A teraz proszę - chwilami brzmi to tak, jakby za mikrofonem w Sleepy Hollow stał Udo Dirkschneider, ale potrafiący śpiewać, jak we wspom nianych już "Death of the Horsemen" czy "Rear Window" (śmiech)? Śpiewam w zależności od tego, jaka muzyka jest napisana. Tu niczego nie można zaplanować. Słucham i wychodzi to, co wychodzi. Dean Martin miał regułę o śpiewie, zawsze mówił: "Jeśli musisz śpiewać na siłę, to lepiej nie śpiewaj". Innymi słowy, pisząc teksty i linie wokalne zawsze ufam swojemu instynktowi. W obecnych czasach nawet wydanie tak dobrej płyty niczego nie przesądza. Sleepy Hollow to bardziej projekt czy zespół? Zrealizowaliście się nagrywając ten album i na tym poprzestaniecie, czy też ruszycie na trasę? Sleepy Hollow to zespół. Mamy znacznie pewniejszą sytuację niż niegdyś, do tego, jak już wspomniałem, kolejne albumy do stworzenia, przy czym świetnie się bawimy. Zakończymy ten rok koncertami, a na 2013r. planujemy trasy po USA, Wielkiej Brytanii i w Europie. Z przyczyn geograficznych będzie wam pewnie łatwiej grać w ojczyźnie, ale sądząc z tego, że waszym wydawcą jest niemiecka Pure Steel Records pojawicie się też pewnie w Europie na większej ilości koncertów, np. na jakichś festi walach? Wiadomo już, że zagramy m.in. z OZ na Ragnarok Festival w Chicago w maju 2013r. oraz na Headbangers Open Air w Niemczech w lipcu 2013r. Wraz z tym mamy cztery inne koncerty w Europie. Następnie jesienią będziemy w Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że dojdzie jeszcze więcej wydarzeń festiwalowych, o czym nasi fani dowiedzą się na Facebooku. Zainteresowanie zespołem jest duże, codziennie odpowiadam na wywiady. Myślę, że to zabawne, bo kiedyś prorokowano mi, że do niczego już nie dojdę po opuszczeniu mojego poprzedniego zespołu. Czyli jest nieźle jak na faceta, który nie mógł przypuszczać, że zrobi jeszcze coś w muzyce, eh? Wojciech Chamryk

SLEEPY HOLLOW

55


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.