Czytam. Magazyn czytelniczy

Page 1

1/09



Zaczynać od nowa... Cała historia wortalu literackiego Granice.pl to zaczynanie od nowa. To burzenie starych mechanizmów i tworzenie nowych, lepszych. To budowanie kolejnych grup poetyckich, serwisów internetowych. I - pism literackich. Jesteśmy ostatnimi ludźmi, którzy chcieliby zanudzać czytelników historią prowincjonalnej grupy poetyckiej. Dlatego nie będziemy tu wspominać długo “Cieni ulicy”, nie będziemy rozpisywali się o piśmie literackim młodych “Aves” ani o nieregularniku “Finis Realitatis” (zależnie od woli składacza pisanym: “Finis Realitatis”, “Finis Realistatis” czy “Finis Realistis”) czy o roczniku “Granice Rzeczywistości”. W każdym razie: zaczęliśmy już nieco ponad 10 lat temu. I jako prezent na dziesiąte urodziny pragniemy - dla Państwa i dla siebie - powrócić do dobrej tradycji przygotowywania pisma poświęconego literaturze. Będziemy w nim pisać o najważniejszych wydarzeniach na rynku księgarskim. Będziemy zamieszczać najciekawsze opowiadania i wiersze, jakie uda nam się znaleźć. Będziemy - w telegraficznym skrócie - omawiać nowości wydawnicze, zachęcając równocześnie do sięgnięcia po recenzje zamieszczone w naszym wortalu. Będziemy zamieszczać felietony i eseje najlepszych autorów - dziennikarzy, piszących o literaturze blogerów, pisarzy. Będziemy rozmawiać z interesującymi postaciami współczesnej literatury, niekoniecznie wybierając nazwiska najbardziej popularne. Będziemy pisać o popkulturze - o dobrym filmie, serialu, muzyce. Będziemy starali się być... interesującymi. Czego Państwu i sobie życzymy. Krótko o działach: “Na otwarcie” to nasza część magazynowa. Tu znajdziecie interesujące wywiady, artykuły, felietony i eseje. Gościć u nas będą stale Joanna Janowicz i Niżej Podpisany - jedni z najlepszych blogerów piszących o literaturze w naszym kraju. Jest więc poradnik, gdzie i jak publikować powinien współczesny pisarz, jest fragment fascynującej książki na temat nadużyć dokonywanych przez wielkie koncerny. Jest rozmowa z Rafałem Kotomskim - autorem świetnej książki “Dwóch morderców w podróży”. Jest świąteczna opowieść o jemiole jako o symbolu szczęścia. A już w przyszłym numerze tekst o tak popularnych ostatnio kreacjach literackich wampirów. “Zasłyszane, podpatrzone” to wszystko to, co dzieje się na rynku księgarskim. Nagrody, targi, spotkania. Relacje, reportaże, komentarze. “Wertowanie” to relacje z podróży naszych recenzentów po wielkim świecie literatury. Swoje propozycje prezentują tu również wydawcy. A wszystko - w bardzo ściśle określonych działach i w telegraficznym skrócie. “Podglądanie” - to wszystko o kulturze wizualnej. Kino, telewizja, sztuki plastyczne. Tym razem w wersji mocno skróconej.

Będzie jeszcze “Podsłuchiwanie”. Będzie “Krytykowanie”. Będzie wiele, wiele więcej. Obiecujemy.

Pamiętajcie: ten numer to wersja 0.9. Wersja wstępna. Testowa. Wersja beta. Wersja do korekty. Wersja, o której można - i trzeba - dyskutować. Co będzie dalej? To już zależy tylko od Państwa.

Przyjemnej lektury.


W mgnieniu oka


Na otwarcie Kryminału tworzyć nie zamierzałem, czyli dwóch morderców w podróży. Rozmowa z Rafałem Kotomskim 6 Gdzie publikować? Smashwords 10 Problemy z eksportu 12 Inteligentni nie czytają 19 Jemioła pospolita. Świąteczny symbol szczęścia 20

Zasłyszane, podpatrzone Najlepsze książki dla dzieci i młodzieży? 23 Historia zebrana czyli najlepsze książki historyczne 28 Cuda się zdarzają 32 Tkaczyszyn-Dycki czyli nierzeczywiste i rzeczywiste 34 Targi na mocną czwórkę 36 Aleje Słowa - tylko w Krakowie 42 Po prostu eClicto 43

Wertowanie Powieści obyczajowe 44 Kryminały 48 Książki dla młodych czytelników 52 Literatura piękna 56 Fantastyka 62 Książka historyczna 66 Humanistyka 72 Album 76 E-book 79

Podglądanie Świat w odcinkach czyli po co oglądać seriale? 83


Kryminału tworzyć nie zamierzałem W ciągłej drodze z Rafałem Kotomskim, autorem powieści “Dwóch morderców w podróży” rozmawiała Magdalena Galiczek. Naszą małą podróż w towarzystwie dwóch morderców warto by było rozpocząć od... Może najlepiej od końca? Nie z niemądrej przekory, ale dlatego, że na końcu właśnie pierwszego, tytułowego tekstu z tomu „Dwóch morderców w podróży”, czynię ważne wyznanie. Przyznaję się tam, że krzyczę twarzami, których nie udało mi się wcześniej zgubić. Jest jeszcze wstyd i wzruszenie, jakie odczuwam przy ścianie, gdzie – tak to ująłem – stawiają mnie ci, do których mówię. Zatem przybijam na końcu taką bardzo osobistą pieczęć, że ta właśnie opowieść powstała z fascynacji wielością i różnorodnością, której dostrzegania trzeba się wciąż uczyć i nie ma sensu przed tym się bronić, od tego uciekać. Całe dobrodziejstwo spotykanych i dostrzeganych – albo nawet imaginowanych – na tej podstawie postaci, z ich gestami, zapachami, życiowym poruszaniem, brzydkim czy pięknym otoczeniem – zamienia się we mnie w opowieść właśnie. A wstyd bierze się bez wątpienia stąd, że mam pełne poczucie jej niedoskonałości. Jednymi z pierwszych postaci, jakie poznajemy na kartach książki, są dwaj mordercy. Odnajdujemy w powieści również ich portrety, na ilustracjach przygotowanych przez Pana. Skąd ci dwaj dżentelmeni przybyli – czy najpierw istnieli na rysunkach, by stać się inspiracją do napisania książki, czy też ilustracje powstały na potrzeby powieści? Niestety, nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, skąd się mordercy wzięli. Wiem tylko, że powołałem ich do życia na użytek tej jednej, jedynej opowieści. To nie znaczy, że się od nich odżegnuję albo nie chcę mieć już z nimi nic więcej wspólnego! Ale nie planuję na razie książkowych kolejnych spotkań z tą właśnie dwójką... Prawdę mówiąc, sprowokowała mnie Pani do szukania tropów i myślę sobie teraz o dwóch mordercach – „panach”, jak zostali nazwani – z „Procesu” Franza Kafki. Ale jeśli nawet utkwili we mnie, to w ciągu tych trzydziestu lat, które minęły od kiedy pierwszy raz „Proces” przeczytałem, wypłynęli w mojej opowieści w zupełnie innej postaci. Ci Kafkowscy są zimnymi, okrutnymi emisariuszami jakiejś omnipotencji, nieuchronnego przeznaczenia. Nie przepadam za całym wręcz oceanem interpretacji Kafki, zalewającym go słowami o totalitaryzmie, miażdżącej człowieka machinie biurokracji, okrutnym Bogu itd. – dlatego nie będę tego wątku rozwijał. Ale moi mordercy to na pewno nie wykonawcy wyroku, a raczej uciekinierzy, podróżnicy, kolekcjonerzy znaczeń i marzyciele. Pierwsza część mojej książki – w tym fragmenty poświęcone mordercom w podróży – zaczęła powstawać już dobrych kilkanaście lat temu. A rysunki pojawiły się niemal równocześnie, ale jednak później.


czyli dwóch morderców w podróży Gdy przegląda się Pańską stronę internetową, jawi się Pan jako twórca bardzo wszechstronny. Odnajdujemy tu rysunki, wiersze, fragmenty prozatorskie. Czy jest Pan podróżującym poetą, czy ilustrującym od czasu do czasu prozaikiem? Ja mam w ogóle kłopoty z identyfikacją. Odchodząc na chwilę od artystycznych zeznań, powiem, że urodziłem się, uczyłem i pracowałem w Wielkopolsce, teraz mieszkam od prawie trzech lat w Warszawie, a moi Rodzice wywodzą się z Kresów – Mama ze Lwowa, a nieżyjący już Tata z Borszczowa na Podolu. Krew i korzenie są nie do przecenienia, prawda? A są jeszcze Czechy i jedyne tam dla mnie miejsce, Kuks koło Hradec Kralove, gdzie czuję, że jestem u siebie! Zatem prawdziwy misz-masz, który w swojej prywatnej (i dla mnie najważniejszej!) szkole wrażliwości i wyobraźni cenię sobie bardzo wysoko, ale tak zwanej identyfikacji nie ułatwia. No, bo skąd właściwie jestem? I skoro wszędzie tak mi dobrze, to powinienem spać spokojnie, bo taki jestem uniwersalny – czy raczej budzić się po nocach ze strachem, że jestem jakby znikąd? Wracając do Pani pytania, poetą nie ośmieliłbym się nazwać tylko dlatego, że napisałem kilkaset wierszy. Wciąż bowiem mam wrażenie, że na takie miano jestem zbyt grubiański, toporny. Miałem kiedyś w ręku cudowne szklane naczynie wydmuchane w jakiejś XIX-wiecznej czeskiej hucie. Ciągle nie mogę zapomnieć jego delikatności i doskonałości. I jeśli, jak chce tego Jorge Luis Borges, przedmioty żyją i obserwują nasze przemijanie, to tamto szkło urodziło się najdoskonalszym wśród nich poetą i gdzie mnie się do niego porównywać... I jeszcze słowo o rysowaniu. To taka moja lewa ręka, bez której pewnie i pisanie byłoby inne. Ale jednak lewa, bo częściej mogę pozostawić ją w uśpieniu, nie używając. A ilustracje i ilustrowanie? Tak, to na pewno coś, co mnie bawi. Chociaż nieczęsto, zdecydowanie za rzadko się do tego biorę. Narysowałem parę ilustracji do „Golema” Gustava Meyrinka, kiedyś trochę bawiłem się i przymierzałem do prozy Kafki oraz Bułhakowa. Rysuję jeszcze od paru lat takie emblematy, kompozycje słowno-graficzne, które dają mi wiele przyjemności i które kiedyś chciałbym opublikować w osobnej książce. Podróżując poprzez karty powieści „Dwóch morderców w podróży”, mijamy brudne podwórka, obskurne bramy i klatki schodowe, stare dworce kolejowe. A jednak wszystko to ma swój urok. Gdzie tkwi tajemnica? Gdybym to ujawnił, musiałbym już chyba na zawsze zająć się ilustracjami i emblematami, a skończyć z pisaniem! Poważnie jednak mówiąc, chciałbym wierzyć, że moja proza jest o tyle urokliwa, o ile treściwa i pełna znaczeń. Zapewne jest tak, jak Pani mówi, że sporo w niej obrazowania, estetyzowania, czasami celowego i w moim przekonaniu wyrafinowanego przeestetyzowania nawet. Proszę też wierzyć mi, że te brudne podwórka, stare, zniszczone i wyludnione dworce, trzeszczące schody i cała reszta to nieraz piękno skończone, najprawdziwsze. To takie piękno, które odsłania nam się w całej swojej szczerości, nie potrzebuje pudru


ani paradnej maski. Ma tylko jedno, choć „Trup” w znaczeniu lite- pewnie wyjątkowo trudne wymaganie: rackiego rekwizytu, zostać dostrzeżonym... W swojej książce takiej namacalnej i kło- daję znak czytelnikowi, że to piękno potliwej pozostałości po dostrzegam. Mało tego, próbuję je zbrodni, w ogóle mnie opisać i zrozumieć. Bo tylko wtedy piękno, o którym mówię, zaczyna istnieć przecież nie interesuje! naprawdę. A więc, gdybym miał podążyć Pani śladem i zgodzić się na tajemnicę, to pojmowałbym ją jako odkrycie tej właśnie zależności. W moim pisaniu jest i będzie zawsze tak, że jeśli ostre promienie światła przepłyną przez rozwarte palce na brudną ścianę, to po to, by namalować na niej fresk. Pełen znaczeń, zawiłości i prostoty zarazem, ale na pewno piękny i nastrojowy. Na naszej drodze spotykamy plejadę barwnych postaci. Część z nich wydaje się być wyjęta ze starych fotografii czy z dawnej prozy. Skąd wzięli się oni we współczesnym świecie? To prawda, że współczesny świat musi wydawać się moim postaciom obcy i niezrozumiały. Ale nie mają wyjścia i skoro powołałem je do życia, muszą się pomęczyć... Ta całkiem spora gromadka została uformowana i przetrawiona w mojej wyobraźni, ale inspiracje są czasami wyraźne. Wcale się od nich nie odcinam, wręcz przeciwnie: z dumą do nich przyznaję. Część figur zatem wypływa z cudownego, niepokonanego teatru, jakim jest commedia dell’arte. Pisząc, kłaniam się nisko przebiegłemu Arlecchino, zgryźliwemu Pantalone czy głupawemu Dottore Simone. W książce pojawiają się też postaci z rodzinno-osobistej mitologii, jak dziwaczny obserwator życia imieniem Ali Baba, wędrowna nauczycielka życia inspirowana autentyczną wędrowną nauczycielką mleczarstwa dla królestwa czeskiego czy Celestyn, utożsamiający się ze światem starych fotografii. Jest wreszcie hrabia von Sporck. Tak właśnie nazywał się marzycielski i niezwykle oddany sztukom dziedzic czeskiego Kuksu. Ten powieściowy przywłaszczył sobie szlachetne nazwisko, ale mentalnie bardzo różni się od swojego „prototypu”. Jest tylko dalekim echem prawdziwego barona von Sporcka. A może raczej zakładnikiem autora, który chciał w ten sposób dać wyraz swojej fascynacji historyczną postacią? Na koniec wspomnę jeszcze o pisarzu z tekturową walizką, laureacie tropikalnej nagrody imienia Stevensona. Ale może lepiej pomilczę o nim znacząco, bo jesteśmy już o krok od rozważań o alter ego autora... Wszyscy bohaterowie umykają przed naszymi oczami i nie udaje nam się poznać zakończenia ich historii. Zbyt wielu happy endów nie możemy sie jednak spodziewać. Czy to właśnie nadzieja padła ofiarą morderstwa? O mordercach wiadomo tyle, że zabili z zapatrzenia i starają się jak najdalej uciec od swojej zbrodni. A jednocześnie dla pisarza wyruszającego wciąż w podróż bez celu, są mordercami płaskimi w papierowej podróży. Czyli właściwie ich nie ma, bo wystarczy, że pisarz zamknie książkę albo wykreśli zdania, które wymyślił, i mordercy znikną. Zostaną znów zamknięci w jego wyobrażeniach. Zgadzam się z Panią, że historie, których nie dopowiadam, nie skończą się raczej szczęśliwie. To dotyczy większości bohaterów „Dwóch


morderców w podróży”. Ale nie sądzę, by zbrodnia była tu wymierzona w nadzieję. Kolejna stacja na mojej Moi bohaterowie raczej zabijają swoje drodze? Nowa powieść. Ropostaci, oczywiście w sensie jak najin- boczy tytuł: „Ostrze”, czas tensywniej symbolicznym, bo zbyt się i miejsce akcji: cywilizowana Europa w końcówce XVIII w nie zapatrzyli, zbyt chciwie chcieli wieku, gatunek: przewrotna uczestniczyć w ich historiach, podglądać powieść grozy, planowana ich życie. Jako autor nakazuję im wymazać premiera: wiosna 2010. to zapatrzenie z pamięci, uwolnić wszystkie pozostałe postaci od „morderczej” presji i „morderczego” współuczestnictwa. Wymazać, uwolnić, zabić... Wracając do happy endów, to proszę zwrócić uwagę, że w „Figurach martwych” ich wcale nie brakuje. Hrabina von Sporck odchodzi w towarzystwie aniołów. Narrator przejmuje od kuzyna opowieść, ale nie jest na tyle zdolny i ambitny, by ją kontynuować. Dlatego, dzięki Bogu, obaj przestają pisać. A jest jeszcze fotograf, cynik żyjący złudzeniami, kradnący ludziom oblicza, kaleczący dusze – a mimo to spotyka go heroiczna śmierć z pięknej ręki. Czyż to nie happy end w istocie? Na wspaniale jednoznacznym malowidle z kościoła w Kuksie napisane jest „dobremu – dobro, złemu – zło”. Ja w swojej prozie okazuję się o wiele bardziej łaskawy... Można powiedzieć, że wszyscy bohaterowie Pańskiej książki wędrują, są wiecznie w drodze, jakby nie mogli odnaleźć własnego miejsca, nie potrafili znaleźć spokoju... To prawda. Muszę na swoje autorskie sumienie wziąć cały doraźny niepokój i niespełnienie moich bohaterów. Mimo, że ruch, to energia życiodajna i pozytywna w ostatecznym rozrachunku. W przypadku mojej książki to jednak zdecydowanie bardziej danse macabre niż radosny laendler czy dostojny, podszyty cichym erotyzmem polonez. Bo moje postaci zmierzają ku nieuchronnemu i nawet przyjemności, słodkie błahostki nie przesłaniają im tego, co najważniejsze i najboleśniej oczywiste. Memento mori! W tym sensie mogę się z Panią zgodzić, że spokoju wciąż nie odnaleźli, a jednocześnie zapewnić, że intensywnie i niezawodnie go szukają. I odnajdą, proszę mieć co do tego pełne przekonanie! 150 stron powieści zatytułowanej “Dwóch morderców w podróży”. Morderców mamy aż nadto, tylko gdzie tu trup? Ależ podróż dwóch morderców to tylko niespełna połowa mojej książki! Mam nadzieję, że mówiąc, iż jest ich „aż nadto” nie okazuje Pani w istocie, że są aż nadto nudni i zupełnie bezkrwawi. Naprawdę „trup” w znaczeniu literackiego rekwizytu, takiej namacalnej i kłopotliwej pozostałości po zbrodni, w ogóle mnie przecież nie interesuje! To widać choćby we fragmentach, gdzie śmierć pojawia się, by wziąć co swoje. Ani nie epatuję czytelnika soczystymi opisami zwłok, ani nie bawię się w żadną inną podobną „skatologię śmierci”. Odczuwam i daję odczuć swojemu czytelnikowi szacunek w takiej chwili. Szacunek, a nie tanie emocje. Kokieteria wobec czytelnika kokieterią, ale po co właściwie pisać kryminał, który w istocie nie jest kryminałem? Pytanie jest dobre, ale nie mogę odpowiadać za innych pisarzy. Bo ja żadnego kryminału tworzyć ani przez chwilę nie zamierzałem. Jak sądzę, na wspomnianych przez Panią 150 stronach uczciwie wywiązałem się z obowiązku przekonania o tym swoich czytelników...


Gdzie publikować? Smashwords Niżej Podpisany

Zapraszam do lektury pierwszego odcinka cyklu artykułów o miejscach, gdzie pisarze 2.0 mogą publikować swoje książki w nowoczesnej formie. Opisuję serwisy, w których sam publikowałem. Teraz dzielę się doświadczeniem i spostrzeżeniami. Zaczniemy od Smahwords. Smashwords to ciekawy pomysł – jednocześnie portal dla czytelników i dla autorów. Jakby przyjrzeć się, w jaki sposób funkcjonujemy w świecie 2.0, to właśnie wymiana ról nasuwa się od razu. Jestem raz autorem, raz czytelnikiem. Wchodzę na Smashwords, żeby ściągnąć książkę… i żeby opublikować książkę. Ze względu na swoją samonapędzającą się formułę i przyszłościowe myślenie, strona ma realne szanse zbudowania wokół siebie dużej społeczności współczesnych autorów i ich czytelników. Lub inaczej: współczesnych czytelników i ich autorów. Publikacji jest kilka, może kilkanaście tysięcy. Czyli wcale nie tak dużo. Ale wcale nie jest to wada. Jeśli myśli się o współczesnej literaturze, fachowej i pięknej, to pierwsze, co będzie przychodzić na myśl to właśnie Smashwords. Książki – forma: Przyszłościowe jest podejście do formatów, w których książka jest dostępna po wprowadzeniu do katalogu. Jeśli nie są to wszystkie możliwe, to prawie wszystkie możliwe (ePub, mobi, pdf, rtf, lrf, pdb, txt). Można książki ściągać lub przeglądać on-line – jako html lub JavaScript. Nie jest to co prawda tak widowiskowe, jak w Scribd, ale strona przystosowana jest do mobilnego Internetu, więc im mniej, tym lepiej. Książki – publikowanie: W Smashwords teoretycznie bardzo łatwo wprowadzić książkę. Odbywa się to podobnie jak w Scribd przez załadowanie pliku na serwer. Serwis przyjmuje pliki doc i txt, ale muszą być one praktycznie pozbawione wszelkiego formatowania, by wykluczyć możliwość niespodzianek po konwersji na pliki otwarte.

Pojemność pamięci 997,2 GB. Ciągle na chodzie, mimo oznak łysienia na płycie głównej. Internetoholik. Uzależnienie pogłębia się mimo 17 zabiegów resetu głównego i codziennych ćwiczeń z restartu metodą B. Gatesa. Od 12 lat poszukuje dyskietki, na której zapisał (lub przynajmniej tak mu się zdawało) swój pierwszy białawy e-wiersz Czas się zawiesić, będący egzystencjalną wędrówką po ciemnych, wilgotnych zakamarkach DOS-u. Miłośnik serwisów aspołecznościowych, żab człekokształtnych, polowań z nagonką na zabłąkane trojany i internetowych winiarni z dostawą po kablu. Nakłada skarpetki w technologii dwuprocesorowej, a w wolnych chwilach pisze opowiadania. Blog prowadzi pod adresem: www.nizejpodpisany.com

Dostępny na stronie przewodnik może zniechęcić objętością, liczbą wskazówek i ostrzeżeń, ale warto przez niego przejść choćby po to, żeby zorientować się, jak dużo błędów w formatowaniu robimy w trakcie zwykłego pisania w Wordzie. Każde źle wstawione wcięcie w pierwszej linii, np. za pomocą tabulatora, może mścić się po otwarciu książki w czytniku. Dobrą stroną takiej pracy u podstaw z edytorem tekstu jest otrzymany plik, który będziemy mogli wykorzystać przy publikowaniu książki w każdym innym serwisie tego typu. Możliwość sprzedaży: To jedyny znany mi międzynarodowy serwis, który umożliwia autorom ustalenie ceny za swoją książkę, a więc daje szansę na realne zarobki z jej sprzedaży, również autorom z Polski. Twórca może wybrać jedną z trzech opcji: cena z góry ustalona, czytelnik ustala cenę, za darmo. Płatność odbywa się na rachunek bankowy powiązany z kontem PayPal. Trzy tygodnie temu opublikowałem tutaj swoją anglojęzyczną książkę, głównie po to, by bliżej poznać serwis. Książka Password Incorrect jest wzbogaconą wersją darmowej publikacji z Feedbooks, dlatego czytelnik sam może ustalić, za ile chce ją kupić, może również ściągnąć za darmo. Pobrań zanotowałem kilkadziesiąt, dolarów zarobiłem kilkanaście. Nie jest to dużo, ale też specjalnie nie naciskam na pobieranie książki stąd, skoro można z Feedbooks, gdzie z kolei zależy mi na zwiększaniu popularności mierzonej liczbą pobrań. Smashwords bardzo energicznie pozyskuje partnerów “dystrybucyjnych”. We wrześniu podpisał umowę z Barnes&Noble. Potem z Sony eBook Store. Kilka dni temu z Shortcovers, niedawno z Amazon na dystrybucję w Kindle Store. Oznacza to, że książki opu-


blikowane w Smashwords, a spełniające wymogi formalne, znajdą się w ofercie każdej z tych księgarń. A podejrzewam, że na czterech się nie skończy… Podsumowanie: Mimo, że w Smashwords nie ma polskojęzycznych książek (lub jest znikoma liczba – tego nie wiem, niestety wyszukiwanie nie jest dobrą stroną serwisu), to można myśleć o wykorzystaniu go jako własnego sklepu internetowego. Liczba Polaków płacących kartami jest coraz większa, nie ma różnicy, czy płacimy w złotówkach, czy w dolarach, czy w euro. Umieszczamy książkę w serwisie, a odnośnik do niej na blogu. Trzeba pamiętać, że serwisy, które opisywał będę w cyklu, dają możliwość publikowania samodzielnie i bez konieczności posiadania numeru ISBN. I jeśli jest strona, która pozwala zarobić, to dlaczego nie skorzystać? A inwencję zostawiam autorom.

Zalety serwisu: + rozbudowany panel zarządzania kontem – pełny dział informacji o autorze(info, odnośniki, wideo); są statystyki; jest optymalizacja SEO + przejrzysta struktura, katalog pogrupowany na działy + serwisu optymalizowany na przeglądarki mobilne, obecność w katalogach aplikacji mobilnych + możliwość zmiany danych o książce w każdej chwili (w tym ceny) Wady serwisu: - przygotowanie książki w edytorze tekstu - niska liczba odwiedzin (ok. 30 tysięcy dziennie)

Pobierz książkę Niżeja Podpisanego:


Problemy z eksportu Niemieckie banki i przedsiębiorstwa inwestują miliardy w duże projekty w Afryce, Azji oraz Ameryce Łacińskiej. Często godzą one w podstawowe potrzeby ludzi. Całe kontynenty pogrążają się w błocie długów, podczas gdy międzynarodowe koncerny zarabiają coraz więcej. Hermut Kormann jest przykładem wielkiego przemysłowca. Zweireiher, Siegelring, Zigariallos. Gdy się z nim rozmawia, ustawia się tak, jakby chciał spojrzeć przeciwnikowi prosto w twarz. W rozmowie twierdzi: „Jesteśmy odpowiedzialni w stosunku do naszych inwestorów.” A w stosunku do społeczeństwa? „Społeczeństwo chciałoby od nas, abyśmy budowali elektrownie.” A gdy te elektrownie spowodują ofiary? „Za to nie jesteśmy odpowiedzialni.” Kormann jest członkiem zarządu spółki-córki koncernu Siemens Voith. Niemiecki koncern wytwarza turbiny i elementy konstrukcji niezbędne do wznoszenia dużych elektrowni wodnych, takich jak Tama Trzech Przełomów w Chinach, lub Maheshwar w Indiach. W tym drugim miejscu powinna powstać elektrownia o mocy 400 megawatów. Jednak w głębinach przyszłego jeziora przy zaporze zniknie ponad 160 wiosek. Według wykonawców 20 000 mieszkańców powinno zostać przymusowo wysiedlonych z żyznych terenów nad rzeką Narmadą. Stracą przez to utrzymanie, nie otrzymując za to odpowiedniej rekompensaty. Projekt Maheshwar jest częścią dużego przedsięwzięcia, które przewiduje budowę 30 dużych, 135 średnich i około 3000 mniejszych elektrowni wodnych. Tama o wysokości 36 metrów i długości jednego kilometra powinna spiętrzać wody na długości około 40 kilometrów. Projekt został przekazany w roku 1993 przez indyjski rząd prywatnemu przedsiębiorstwu S.Kumars. Siemens w zamian za czasowy udział w spółce ma dostarczyć turbiny i generatory dla elektrowni. 50 000 osób traci podstawę egzystencji Hermann Warth, specjalista od spraw polityki rozwojowej, zbadał w roku 2000 na zlecenie niemieckiego rządu ten projekt. Podaje on liczbę ludzi, która straciłaby wskutek przymusowego przesiedlenia podstawę egzystencji – jest to niemal 35 000 osób. Żyzny region daje utrzymanie ponadto dodatkowym 15 000

ludziom. Rzeka oferuje tysiącom rolników, rybaków i marynarzy oraz zatrudnionym przy wybieraniu piasku pracę i dochody. „Wielbią oni rzekę Narmadę niczym matkę” – opowiada Warth. Wysiedlenie zniszczy struktury społeczne. Z braku terenów zastępczych próbuje się, choć jedynie mężczyznom, płacić odszkodowania. „Dotychczas ani jedna rodzina nie otrzymała jako odszkodowanie ziemi” - mówi Warth. Na wolnym rynku nie da się nabyć za otrzymane sumy pola o wartości utraconego. Kupno nowej ziemi zostało utrudnione dodatkowo przez to, że wykonawcy angażują prawników, którzy inkasują do trzydziestu procent opłaty za pomoc w znalezieniu działki zastępczej. Dlatego też ludność z doliny rzeki Narmada protestuje przeciwko projektowi i stawia opór, choć pozbawiony przemocy. Mimo to doszło do brutalnej interwencji policji, gdy wieśniacy pokojowo okupowali plac budowy. Starszy mężczyzna zmarł w wyniku interwencji konnego policjanta. Tysiące zostało tymczasowo aresztowanych, w tym 150 burmistrzów i urzędników powiatowych. Wielu z nich, także kobiet i dzieci, było źle traktowanych. W roku 1998 także National Commission for Women (Narodowa komisja d/s kobiet) rządu indyjskiego potwierdziła, że w związku z budową elektrowni wodnej doszło do łamania praw człowieka. Przynajmniej siedem firm wycofało się z projektu z powodu braku socjalnej infrastruktury - informuje Warth. Mimo to Voith Siemens nie rezygnuje. Członek zarządu Hermut Kormann nie dostrzega w tym żadnego problemu. Zarzuty o braku odpowiedzialności przedsiębiorcy odpiera ze spokojem: „Społeczeństwo wybrało przedsiębiorstwo do tego, by zajmowało się gospodarką, a rząd, aby to zorganizował.” Opór á la Gandhi Rząd indyjski rzeczywiście stara się to zorganizować. Voith Siemens uczestniczy w Indiach również w projekcie elektrowni Tehri. Trzecia co do wielkości zapora Azji, o planowanej wysokości 260 metrów, powinna spiętrzać jeden z dopływów Gangesu. 107 wiosek w indyjskich Himalajach oraz położone w bezpośredniej bliskości miasta Tehri bogate w historyczne świątynie i pałace pochodzące z XVIII wieku zostanie zalane, a ok. 100 000 ludzi przesiedlonych, jeżeli projekt wejdzie w życie. W kwietniu 2001 roku kilka tysięcy mieszkańców wiosek okupowało plac budowy, aby protestować prze-


Tekst “Problemy z eksportu” stanowi fragment tej książki, a opublikowany został dzięki uprzejmości wydawcy. ZAMÓW 30,99 ZŁ! KLIK!


ciw ich wysiedleniu. Protest został brutalnie stłumiony przez policję, a ponad pięćdziesięciu demonstrantów zostało aresztowanych. Wśród nich także szanowany w całych Indiach dowódca ruchu protestujących, Sunderlal Bahuguna. 75-latek jest uczniem i towarzyszem Gandhiego. Już w roku 1996 trwającym 74 dni strajkiem głodowym zmusił rząd do przerwania prac nad tamą Tehri i wysłania kontroli. W więzieniu w Neu-Tehri, 24 kwietnia, 2001 roku przystąpił wraz z innymi aresztowanymi do bezterminowego strajku głodowego. Aby zapobiec dalszym protestom, indyjski rząd zarządził, że każde zgromadzenie więcej niż czterech osób zostanie siłą rozpędzone przez policję. Największa tama na świecie W Chinach Siemens dowodzi konsorcjum, które za około 348 milionów euro powinno dostarczyć turbiny dla Tamy Trzech Przełomów. To największy projekt tego rodzaju na świecie. Powinien spiętrzyć rzekę Jangcy na długości około 650 kilometrów i wytworzyć 18 000 megawatów prądu. Łączne koszta projektu szacuje się na 46,7 miliardów euro, choć w niektórych obliczeniach kwota ta wzrasta do 80 miliardów euro. Projekt spotkał się ze sporą międzynarodową krytyką, ponieważ 1,3-1,9 miliona ludzi powinno zostać przymusowo przesiedlonych. Szwajcarski koncern technologiczny ABB, także biorący udział w projekcie, potwierdził wprawdzie przymusowe przesiedlenia, argumentując jednak, że „rząd chiński postrzega przesiedlenie nie jako problem, a raczej możliwość poprawy warunków życia biednych ludzi.” Dotknięci rolnicy natomiast skarżą się, że obiecane odszkodowania zostały znacznie uszczuplone przez urzędników rządowych. Dwóch żyjących na wygnaniu Chińczyków, Goa Di i Guo Yufang, współpracujących z norweską grupą działającą na rzecz ochrony praw człowieka, użyło dobitnych słów na zaangażowanie zachodnich koncernów: „Stosunki pomiędzy chińskim rządem a mafią budującą elektrownię wodną można przyrównać do stosunku między tyranem i jego asystentem.” Ubezpieczone ryzyko Na duże projekty, takie jak wspomniana tama, niezbędne jest zaciągnięcie kredytów, które przy działaniu w krajach politycznie i gospodarczo niestabilnych są obciążone wysokim ryzykiem. Kryzysy walutowe, wojny, pucze, wywłaszczenia, katastrofy ekologiczne - wszystko to może doprowadzić lukratywny projekt do totalnego fiaska. Aby napędzać gospodarkę eksportową mimo tego ryzyka, w wielu krajach istnieją ubezpieczenia kre-

dytu eksportowego, które przejmują dużą część ryzyka. Mówiąc jasno: gdy jakiś projekt niemieckich przedsiębiorstw nie odniesie sukcesu za granicą, a został ubezpieczony, to podatnik wyrówna dużą część strat. W Niemczech zajmuje się tym HermesKreditversicherungs AG, w Austrii specjalna instytucja kredytowa OeKB, w Szwajcarii Exportrisikogarantie (ERG). Mimo masowych protestów grup działających na rzecz ochrony środowiska i obrony praw człowieka, w listopadzie 1999 roku niemiecki rząd wydał konsorcjum Siemensa zgodę na poręczenie przez Hermesa kredytu w wysokości 50 milionów euro na dostawę 15 transformatorów do Chin. Do tego doszło 248 milionów euro w formie wstępnych gwarancji, jakich udzieliło konsorcjum złożone z Dresdner Bank, Deutsche Bank i innych banków. Krótko przed tym niemiecki Bundestag uchwalił rezolucję, która potępiała chiński rząd za jego inwazję na Tybet. „Wykorzystując rękojmię Hermesa, w oczywisty sposób chciano odbudować stosunki z Chinami” – mówi jeden z krytyków takiego postępowania. Ostatecznie uczestnictwo Siemensa w tym obłędnym projekcie jest finansowane przez Commerzbank, Dresdner Bank oraz Kreditanstalt für Wiederaufbau der Deutschen Genossenschaftsbank, podaje Heffa Schücking z niemieckiej organizacji działającej na rzecz środowiska i praw człowieka Urgewald. O wysokości kredytów można jedynie spekulować. W niemieckim ministerstwie gospodarki szef departamentu odpowiedzialnego za kredyty eksportowe, Michael Kruse, wskazuje jedynie na to, iż niemiecki udział jest tak niewielki, że „nie mamy praktycznie żadnego wpływu na cały projekt”. Rzecznik prasowy Hermesa podaje ostatecznie „ledwie 400 milionów marek” (205 milionów euro) jako sumę, którą niemieccy podatnicy gwarantują w tym chińskim interesie. Na początku roku 2001 państwowy system Hermes miał być zreformowany. Podczas berlińskiej konferencji światowej komisji do spraw hydroenergetyki, przedstawiciel rządu uznał, że kredyty eksportowe powinno się badać także pod kątem ich przydatności dla rozwoju. Jednak przemysł związany z hydroenergetyką broni się rękoma i nogami przeciwko wprowadzeniu przepisów ekologicznych i dotyczących praw człowieka. „Wtedy zniknie wszystko!” – przedstawiciel Simens Kormann widzi, jak znikają jego zyski. – „Byłoby to pogwałceniem systemu, dbamy o te sprawy sami.” Dwa miesiące później ambitne plany rządu rozpłynęły się, obostrzenia pozostały jedynie dla państwowych gwa-


rancji eksportowych przy budowie elektrowni jądrowych. W innych przypadkach etyczne kryteria nie grają żadnej roli. Eksportowane projekty-potwory Przemysł płaci za kredyty udzielane przez Hermesa tylko wtedy, gdy wszystko dobrze idzie. Jeśli inwestycja nie odnosi sukcesu, koszta ponosi podatnik. Ale i tak ofiarami są najczęściej mieszkańcy tych krajów, w których zachodni przemysł realizuje to, czego nie może czynić u siebie: buduje gigantyczne tamy, elektrownie jądrowe oraz wydobywa surowce naturalne bez przestrzegania uciążliwych nakazów związanych z ochroną środowiska i humanitarnych nonsensów. Na świecie 40 do 80 milionów ludzi straciło swoją ziemię w trakcie budowy tam. Podczas gdy w Europie Środkowej na skutek protestów grup broniących środowiska naturalnego obowiązują surowe przepisy co do wielkości i nieszkodliwości dla środowiska naturalnego projektów związanych z elektrowniami wodnymi, w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej buduje się bez zastanowienia, przy niewielkich wymaganiach. W dziedzinie wykorzystania energii jądrowej niemiecki przemysł atomowy przestał spoglądać pożądliwie na Wschód dopiero od czasu uchwalenia rezygnacji z energii atomowej. Siemens i inni postawili tam reaktory, które dziś, z powodu ich niskich standardów bezpieczeństwa, nie mogą być już wznoszone na terenie Europie Zachodniej. Siemens pomagał w latach 1996-1998 na Słowacji kończyć budowę elektrowni jądrowej AKW Mochowce. Ten typ reaktora, oparty na radzieckiej technologii, zaliczany jest do najbardziej niebezpiecznych w Europie. Hermes poręczył 75 milionami euro ryzyko eksportowe. Także w Argentynie, Brazylii, Chinach, na Węgrzech, w Republice Czeskiej i innych krajach Siemens jest obecny przy budowie lub dodatkowym wyposażaniu zużytych reaktorów. Również zachodnie duże banki mają swój udział w kontrowersyjnych projektach. W Indonezji państwowa spółka górnicza prowadzi roboty odkrywkowe od 1994 roku na południowy zachód od stolicy, Dżakarty, poszukując złota i srebra. W roku 1997 niemiecki bank Hypo Vereinsbank sfinansował projekt kredytem w wysokości około 15 milionów euro. W roku 1998 poszukiwacz złota został zabity przez siły bezpieczeństwa indonezyjskiej spółki. Poza tym dokonuje się tam niezabezpieczonych eksplozji, w wyniku których tylko w roku

1998 straciło życie przynajmniej dwudziestu poszukiwaczy złota. W lipcu 2000 roku setki pracujących przy wydobyciu złota demonstrowały przeciwko brutalnemu traktowaniu ich przez siły bezpieczeństwa kopalni. Górnicy informowali, że byli bici i źle ich traktowano. Od początku lat dziewięćdziesiątych w ponad siedemdziesięciu krajach rozwijających się warunki dotyczące finansowania górnictwa zostały zmienione, aby tylko przyciągnąć inwestorów. Zmniejszone zostało opodatkowanie sektora, w perspektywie pojawiły się wysokie subwencje państwowe. Koszty społeczne i ekologiczne są często wysokie, gdyż wydobycie paliwa oraz metali łączy się z ogromnym zużyciem energii i wody, często powstają przy tym trujące odpady, które są usuwane bez wystarczającego zabezpieczenia. 2400 ton złota, które zostały wyprodukowane na świecie w roku 1997, spowodowało 725 milionów ton nadkładu, który zawiera niezwykle trujące kwasy i rozpuszczalniki, na przykład cyjanki. Trucizny te zanieczyszczają rzeki i morza, odbierają ludności podstawę ich egzystencji. W 1996 roku filia banku Dresdner Bank udzieliła kredytu na około 35 milionów euro australijskiej spółce górniczej Aurora Gold, która dzięki temu rozpoczęła wydobycie złota w Indonezji. Przedsiębiorstwo zmusiło do pracy, częściowo przy użyciu siły, ok. 20 000 członków ludów Dayak Siang, Murung i Bekumpai, którzy od dawna prowadzili tam prace odkrywkowe. Poza tym firma zatruła rzeki w okolicy ściekami z kopalni. Wiosną 2000 roku tubylcy okupowali tereny przyszłego wydobycia, dlatego zostali brutalnie przepędzeni przez elitarne oddziały indonezyjskiej policji. Długi z eksportu Ryzyko inwestycyjne, które zostało złagodzone poprzez państwowe rękojmie, skutkuje nie tylko tym, iż wielki przemysł łatwo realizuje owe szkodliwe projekty. Wiele lekkomyślnie udzielonych kredytów wpędza biedniejsze kraje w długi. Można tu podać przykład elektrowni jądrowej Angra na brazylijskim wybrzeżu, bloków 2 i 3, które mieszczą się na terenach zagrożonych trzęsieniem ziemi. Budowę tych dwóch reaktorów rozpoczęto przed ponad dwudziestoma laty. Dostawcą urządzeń jest firma-córka koncernu Siemens, KWU. Jednak faktycznie dopiero od lipca 2000 roku Angra 2 dostarcza prąd. Szacuje się, że ta zwłoka kosztowała kraj pięć miliardów euro. Czy zaś Angra 3 będzie dostarczać prąd,


jest dotychczas kwestią sporną. Tutaj także zainwestowano miliardy. Budowa opóźniła się z powodów politycznych, gdyż na początku lat osiemdziesiątych planowano, że reaktory posłużą brazylijskiej dyktaturze wojskowej także do produkcji broni atomowej. Dopiero późniejsze cywilne rządy Brazylii zrezygnowały z tego pomysłu. „Niemcy sprzedali nam technologię, której sami nie stosują, a za którą my zapłaciliśmy pieniędzmi, których nie mamy” – skarży się były brazylijski minister finansów Denim Netto.Cóż, Brazylia jest bardzo zadłużona, w roku 1998 była to kwota niemal 250 miliardów euro. 31 grudnia 1999 roku niemieckie banki odmówiły temu państwu pożyczek w wysokości 10,6 miliarda euro. Także Angra została sfinansowana z pomocą kredytów niemieckich banków, które zostały pokryte przez Hermesa.

siedemnaście lat przeciwko argentyńskiemu państwu i końca którego nie dożył. Olmos udowodnił, że duża część zagranicznych długów jego kraju powstała na skutek łamania argentyńskiej konstytucji, dlatego te długi nie powinny być spłacane. Dyktatorzy wojskowi, którzy rządzili krajem w latach 1976-1983, wzbogacili się dzięki kredytom z zagranicy. Teraz ich długi ciążą na ludności argentyńskiej. Nędza w wyniku zadłużenia Transfer kapitału z krajów uprzemysłowionych do tak zwanych krajów rozwijających się w ostatnim dziesięcioleciu wynosi prawie 1,5 biliona euro. Jest to liczba z jedenastoma zerami. Zagraniczne inwestycje bezpośrednie stanowiły ponad jedną trzecią napływającego kapitału, następną ćwiartkę stanowiły kredyty pojedynczych banków.

Dresdner Bank przez długi czas planował sfinansować ukończenie reaktora Angra 3, chociaż od dawna wiadomo było, że budowa się nie opłaca. Brazylijska Państwowa Komisja d/s Energii Atomowej przyznała, że prąd z elektrowni jądrowej jest dwa razy droższy od uzyskiwanego z gazu ziemnego. Dopiero kiedy niemiecki rząd ogłosił, że wbrew pierwotnym zamiarom odstępuje od poręczenia kredytu na wykończenie Angry 3, ochota Dresdner Bank na tę budowę znacznie się zmniejszyła.

Aby uniknąć nieporozumień, należy wyjaśnić, że kraje te pilnie potrzebują inwestycji. Najbardziej pożądane byłyby środki na edukację, służbę zdrowia i trwałe struktury gospodarcze. Jeśli mogą na tym zyskać także inwestorzy, to dobrze. Lecz wiele zagranicznych inwestycji jest tak pomyślanych, że banki i koncerny są jedynymi, które na tym zarabiają. W krajach docelowych pozostawiają one często ogromne góry długów.

Za to Siemens zainkasował pieniądze od Hermesa. Łącznie było to 2,9 miliarda euro za Angra 2, za blok 3 dotychczas otrzymał 1,4 miliarda euro.

Duże banki i ich filie inwestycyjne starają się coraz bardziej uzyskiwać szybki zysk dzięki krótkoterminowym lokatom pieniężnym na tak zwanych „emerging markets”, rynkach wschodzących Ameryki Łacińskiej i Azji. Takie lokaty z krajów uprzemysłowionych w krajach rozwijających się, na przykład w formie akcji i pożyczek, przewyższyły po roku 1990 sumę inwestycji wykładaną na zakładanie firm.

Siemens i niemieckie banki, które biorą tłuste odsetki od swoich kredytów, są jedynymi zwycięzcami w tej klęsce. Do przegranych zalicza się niemieckich podatników, ponieważ, gdy kraje importujące nie mogą opłacać już swoich niemieckich dostawców, Republika Niemiecka przejmuje straty ojczystych przedsiębiorstw. Jednak największym przegranym jest Brazylia, która – ponownie – stała się dłużnikiem Niemiec. Wymieniony przykład jest tylko jednym pośród wielu. Tutaj niemieckie przedsiębiorstwa wykorzystały politykę atomową byłych brazylijskich dyktatorów wojskowych dla swoich celów. Inwestycje tego rodzaju ostatecznie doprowadziły do tego, że liczne bardzo zadłużone kraje musiały drastycznie zmniejszyć środki publiczne na edukację i służbę zdrowia. W lipcu argentyński dziennikarz Alexandro Olmos wygrał spektakularny proces, który prowadził przez

Eksportowane straty akcji

Te krótkotrwałe strumienie kapitału doprowadziły w ostatnim dziesięcioleciu do licznych kryzysów walutowych: w 1994 roku do tak zwanego kryzysu Tequila w Meksyku, w 1997 do całkowitego ekonomicznego upadku azjatyckich tygrysów w Azji PołudniowoWschodniej, w 1998 roku do kryzysu gospodarczego w Rosji i Brazylii. W dotkniętych krajach pozostawiły one po sobie społeczne spustoszenie. Na skutek kryzysu w Azji liczba bezrobotnych drastycznie wzrosła. Zwiększona inflacja zmniejszyła siłę nabywczą, wielu ludzi nie może zapłacić za jedzenie. Liczba żyjącej w biedzie ludności w południowo-wschodnich „krajach nadziei” lat osiemdziesiątych na skutek kryzysu w roku 1997 zwiększyła się o 90 milionów.


Najważniejszymi uczestnikami tych krótkoterminowych interesów finansowych są banki. W Londynie, największym na świecie centrum handlowym dla transakcji w obcej walucie, 83 procent wszystkich zakupów i sprzedaży przypada na banki. Zarządzają one powierniczo majątkami swoich klientów oraz działają na własny rachunek obracając papierami wartościowymi. Spekulując biedą Do handlu we własnym imieniu i na własny rachunek należą między innymi transakcje obcą walutą. Służą one obok finansowania i zabezpieczenia międzynarodowych transakcji także celom spekulacyjnym. Przy tym sprzedaje się określoną sumę waluty po niskiej cenie i sprzedaje później drożej. Tym spekulacjom podlegają także transakcje terminowe, przy których spekulant, podobnie jak przy zakładzie, stawia na to, że wartość „słabej” waluty, jak na przykład reala brazylijskiego w stosunku do „silnej” waluty, jak dolar, zmieni się do określonej daty. Gdy rachunek wzrasta, różnica staje się zyskiem ze spekulacji. Takie transakcje terminowe były w roku 1997 tematem parlamentarnej komisji śledczej brazylijskiego senatu. Deutsche Bank i innym dużym bankom zarzucono, że osiągnęły zyski spekulacyjne na brazylijskim kryzysie walutowym dzięki nielegalnie uzyskanym informacjom . Większość transakcji spekulacyjnych realizowana jest w Brazylii na giełdach towarowej i terminowej. Tutaj w przeciągu niecałych trzech tygodni w roku 1994, 24 banki zarobiły 5 miliardów euro. Największa część, w wysokości 800 milionów euro, przypadła amerykańskiemu bankowi Citibank. Deutsche Bank z 200 milionami euro znajdował się wśród pierwszej dziesiątki. Jednocześnie kasa państwowa straciła na tych spekulacjach około 3,5 miliarda euro. Dług niemieckich banków Wysoko zadłużone kraje Trzeciego Świata wydają sporą część swojego budżetu na odsetki i spłaty dla krajów uprzemysłowionych. Z łącznie 115 miliardami euro, niemieckie banki są największymi prywatnymi wierzycielami krajów rozwijających się. Banki przyczyniły się przy tym znacznie do powstania tych długów. Niemiecki instytut Südwind-Institut, który od lat zajmuje się warunkami handlu światowego, doszukuje się w publikacji „Deutsche Großbanken entwicklungspolitisch in der Kreide” przyczyn dzisiejszego kryzysu w długach pochodzących głównie

z wczesnych lat siedemdziesiątych. Po pierwszym szoku wzrostu ceny ropy naftowej w latach 1973 i 1974 wysokie nadwyżki kapitałowe z krajów produkujących ropę znalazły się na rynku finansowym. Szukano możliwości zainwestowania ich. W szczególności banki z USA przydzielały wtedy lekkomyślnie pieniądze klientom w krajach rozwijających się, nie sprawdzając ich zdolności kredytowej. Często odbiorcami tych pieniędzy byli skorumpowani władcy, którzy finansowali za to luksusowe dobra, prestiżowe projekty i zakup broni. Ponieważ odsetki w tych czasach były bardzo niskie, nagromadziło się w ten sposób dużo „kapitału negatywnego”. Jednak na początku lat osiemdziesiątych zasadniczo zmieniły się warunki gospodarcze. Inwestycje zbrojeniowe USA i polityka stabilizacyjna krajów przemysłowych doprowadziła do podniesienia odsetek. Gdy w roku 1982 latynoamerykański dłużnik, Meksyk, ogłosił swoją niewypłacalność, zrobiło się gorąco. Liczne kraje wpadły w tak wielkie długi, że spłacanie kredytów stało się niemożliwe. Skutkiem tego były w roku 1989 i ponownie w roku 1996 „programy refinansujące”, głównie dla krajów afrykańskich, kilku latynoamerykańskich i azjatyckich. Oznaczało to w istocie nic innego, jak tylko zaciągnięcie nowych kredytów, aby spłacić stare. Przyznanie kredytów zostało połączone przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy z warunkami: poprzez tak zwane programy dopasowania strukturalnego, kraje biorące kredyt powinny przystać na żelazne oszczędzanie i obniżyć wydatki publiczne. W rzeczywistości oznaczało to, że liczne szkoły, instytucje zdrowotne i publiczne programy związane z infrastrukturą przestaną być finansowane. Poza tym w wielu krajach obniżono wynagrodzenie minimalne, aby móc opłacić pracowników państwowych. To też sprawiło, że koncernom międzynarodowym tak łatwo przychodzi zlecanie produkcji swoich towarów w krajach rozwijających się, z kosztami osobowymi, które są daleko poniżej minimum egzystencjalnego. Zachodnie duże banki nie mają natomiast z refinansowaniem żadnego problemu. Nadal korzystają z odsetek, podczas gdy ich kredyty w dużej części zabezpieczone są przez państwowe gwarancje, na przykład udzielane przez Hermesa. Katastrofa naturalna: zadłużenie zagraniczne Do jak dziwacznych sytuacji może doprowadzić zadłużenie w krajach o słabej gospodarce, pozwala zilustrować przykład Mozambiku. W lutym 2000 roku po-


łudnie tego afrykańskiego kraju zostało zniszczone i zalane przez huragany oraz opady deszczu. Tylko w pierwszych dniach tajfun zabiło około siedmiuset do ośmiuset ludzi. Cztery i pół miliona ludzi straciło podstawy swego bytu. Mozambik zaliczany był jeszcze przed katastrofą do najbiedniejszych krajów świata. Siedemdziesiąt procent ludzi żyje tu poniżej granicy biedy, średnia długość życia wynosi 43 lata. Co siódme dziecko umiera przed piątym rokiem życia. Taka właśnie jest Afryka, to są tylko statystyczne dane - nikogo to już nie irytuje. Jednak z drugiej strony istnieją wskaźniki rozwoju, które w międzynarodowym zestawieniu są sensacyjne: produkt krajowy brutto zanotował w ostatnich latach przeszło dziesięcioprocentową stopę wzrostu na rok. Wskaźnik analfabetyzmu od czasu niepodległości w 1975 spadł z 98 procent do mniej niż 60 procent. Straty finansowe spowodowane katastrofą zostały oszacowane na ponad 617 milionów euro. Od lutego do sierpnia 2000 roku, 49 krajów i 30 organizacji niosących pomoc podarowało dobra o wartości około 77 milionów euro. Poza tym MWK obiecała krajowi prawie 170 milionów euro na odbudowę. Z drugiej strony widzimy jednak liczbę, która wisi nad mieszkańcami Mozambiku jak miecz Damoklesa: ponad 67 milionów euro płaci kraj rok w rok, aby pozbyć się swoich długów za granicą w wysokości 5,2 miliarda euro. „To wariactwo, że oczekuje się od rządu, by spłacał długi, które wielokrotnie przewyższają wysokość pomocy finansowej” – uważa Kate Horn, dyrektorka międzynarodowej organizacji pomocy w Mozambiku, Oxfam. Międzynarodowe wymagane

prawo

upadłościowe

W roku 2000, „roku odpuszczenia”, liczne międzynarodowe organizacje zażądały, aby zmniejszyć długi najbiedniejszych krajów świata. Przy tym powinno postępować się podobnie jak przy prawie upadłościowym: najpierw międzynarodowe gremium stwierdza, jak wysokie są niezbędne środki do podstawowego zaopatrzenia ludności, a więc na służbę zdrowia, edukację i infrastrukturę. Gdy te środki są zapewnione, oblicza się, jakie kwoty może płacić kraj wspólnocie wierzycieli. „Czy podarowanie długów najbiedniejszym świata pomaga?”, zatytułował pismo prezentujące stano-

wisko w tej sprawie, nieomal religijne, Hypo Vereinsbank. Niestety bank monachijski nie udzielił na to odpowiedzi. Za to stwierdzono, że każde uczestnictwo w odpuszczeniu długów biednym krajom równałoby się poważnej dyskryminacji banków, które mimo wysokiego ryzyka finansowaniu inwestycji w tych krajach, brały w tym udział. Długoterminowe roszczenia banku Hypo Vereinsbank w stosunku do Brazylii lub Indonezji są w stu procentach pokrywane przez ubezpieczenie kredytu eksportowego. Tobin or not to be Aby „spowolnić” międzynarodowe rynki kapitałowe i wydłużyć czas inwestycji zagranicznych, liczne organizacje domagają się, obok zamierzonej polityki usprawiedliwiania, wprowadzenia tak zwanego podatku Tobina. Został on tak nazwany na cześć amerykańskiego noblisty, Jamesa Tobina, i zawiera opodatkowanie wszystkich zakupów i sprzedaży dewiz w wysokości jedynie 0,05 procent. Dzięki jego pomocy rozmiar krótkotrwałego handlu w obcej walucie, który stanowi największą część dziennego obrotu na międzynarodowych giełdach, powinien zostać zmniejszony. Żądanie skierowane jest w pierwszym rzędzie do narodowych i międzynarodowych ustawodawców. Zyski z podatku Tobina wynosiłyby według szacunków w skali międzynarodowej ponad 100 miliardów euro. Dzięki temu można by przykładowo zwalczać biedę i bezrobocie lub finansować instytucje zdrowotne lub edukacyjne. Nie jest przecież powiedziane, że globalizacja nie może służyć ludziom.


Inteligentni nie czytają Joanna Janowicz

Jeden z anonimowych czytelników mojego bloga podrzucił mi pytanie: Co czytać, aby być inteligentnym? Złapałam je i przekazałam przyjaciołom. Nie czytać - usłyszałam. O zgrozo! – chwyciłam się za głowę w pierwszym odruchu. Jak to: by być inteligentnym nie czytać? Absurd rodzący aberrację. Jednak po zwalczeniu pierwszej naturalnej reakcji człowieka nadmiernie czytającego (głównie polegało to na ukróceniu pokrzykiwań: „no jak to?”) zaczęłam dopatrywać się szczątkowej racji w słowach znajomego, by w końcu przyznać mu tytuł głosiciela prawd objawionych.

Gdybym nie czytała, moja inteligencja miałaby o wiele większe pole do popisu. Byłabym człowiekiem skoncentrowanym na pracy i codziennych zadaniach. Człowiekiem odznaczającym się rozwagą i roztropnie stosującym wiedzę o świecie i innych ludziach. Nie chodziłabym z głową w chmurach i nie wpadałabym na przechodniów, próbując dokonać czynu niemożliwego: iść i czytać (nigdy nie nauczę się, że tych czynności naprawdę nie da się pogodzić). Nie uciekałby mi tramwaj czy autobus, nie spóźniałabym się na spotkania – człowiek inteligentny nie zatapia się w lekturze do tego stopnia, że wszystko poza nią przestaje istnieć. Nie jest człowiekiem nietaktownym – gafa nie wymsknie mu się, roztargnionemu, przy lada okazji, gdyż nie zajmują go motywy rządzące decyzjami wymyślonego bohatera książki.

Pierwsze słowa stawiała w wieku trzech lat. Od tej chwili zmienił się charakter jej pisma, narzędzia pracy i zasób słownictwa. Pozostało jednak wciąż to samo zacięcie i pasja w szukaniu wciąż nowych, nieszablonowych form i dalekich od banału wyrażeń. Na ich tropie pozostaje zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. W zaciszu domowym celebruje chwile spędzone na lekturze. Działając pod przykrywką recenzentki i felietonistki rozprawia się na łamach blogu z niedociągnięciami w beletrystyce i zachłystuje się pięknem arcydzieł wielkich pisarzy. Uważa, że gdyby nie istniała literatura, świat dawno by z sobą skończył. Prowadzi blog pod adresem: http://direlasua.wordpress.com

go. Przestałabym być ciężarem dla nieczytających znajomych: koniec z nudnymi konwersacjami zaczynającymi się od zdania „Ostatnio przeczytałam…”.

Ile zyskałabym, nie czytając.

Ile straciłabym, nie czytając.

Straciłabym między innymi tę zuchwałą pewność, że aby stać się inteligentnym, nie trzeba czytać. Czytelniku! Jeśli zadajesz tak sformułowane pytanie, widać, że liczysz na to, że przeczytanie jednej książki wszystko załatwi i po lekturze stu stron zyskasz inteligencję. To tak nie działa. Po usunięciu książek z mojego życia, była- Proszę, nie czytaj. bym lepszym, wyższej jakości społecznej człowiekiem: wyrzucałabym śmieci i gotowała kolacje Czytanie przecież nie temu służy, by indla znajomych. Zyskałabym nieograniczony ni- teligencję wykształcić, lecz temu, by ją ciągle na czym czas wolny – wreszcie wolny od wyimagino- nowo ożywiać. wanych światów z korzyścią dla świata właściwe-


Jemioła pospolita

Świąteczny symbol szczęścia Jemioła pospolita znana jest też pod nazwą ludową starzęśla. Jest to wiecznie zielony półkrzew wyrastający z gałęzi różnych drzew, najczęściej topoli, brzozy, dębu, sosny a także drzew owocowych. Jest półpasożytem o zielonych liściach i białych kulistych owocach, chętnie zjadanym przez ptaki. Kilkadziesiąt gatunków jemioły występuje w Europie, Azji, Afryce i Australii. W Polsce jest bardzo rozpowszechniona i od pradawnych czasów wykorzystywana do celów leczniczych. Przede wszystkim cenione jest ziele zawierające wiscynę oraz substancje powodujące obniżenie ciśnienia krwi. W medycynie ludowej bywa stosowana w leczeniu epilepsji, a gorącą nalewką na winie leczono choroby psychiczne, przestrachy i widziadła. Sproszkowaną jemiołę przykładano na owrzodzenia. Uważano również, że przed chorobami chroniły noszone przy sobie talizmany zrobione z jemioły. Do dzisiaj produkuje się z niej leki na serce i choroby ciśnienia. Jemioła reguluje zarówno nadmierne, jak i zbyt niskie ciśnienie, uśmierza krwotoki w przewodzie pokarmowym, leczy choroby płuc, a coraz częściej stosowana bywa jako lek hamujący procesy nowotworowe. Współcześni farmakolodzy uważają, że jemioła posiada wiele niewyjaśnionych jeszcze właściwości leczniczych. Również niezbadane pozostają jej właściwości radiestezyjne i promieniotwórcze.


W różnych częściach świata zachowały się do dzisiaj pradawne tradycje związane z lecznictwem, przesądami, gusłami, zwyczajami i obrzędami. Podobno jemioła pomaga przy odkrywaniu zakopanych skarbów. W Europie jemioła jest przedmiotem nadzwyczajnego kultu od pradawnych czasów. Galicyjscy druidowie uważali dęby porośnięte jemiołą za największą świętość. Od nich inne starożytne ludy przyjęły zwyczaj, że jemiołę z dębu ścina się złotym sierpem lub nożem i, nie dotykając nią ziemi, w białych płachtach przenosi się do domu lub miejsca kultu. Gałązkami ozdabiano chaty, stajnie, obory i spichlerze. Miały one chronić ludzi i zwierzęta przed czarami. Niektóre obrządki związane były z kultem odradzającego się słońca. Wiecznie zielony krzew uznawano za atrybut nieśmiertelności, za drzewko żywota, za symbol siły słońca. U Słowian i Germanów strojono zabudowania z okazji świąt Bożego Narodzenia. Prawdopodobnie jemiołę zamieniono z czasem na wieszaną u sufitu podłaźniczkę i wreszcie na znaną od osiemnastego wieku choinkę. Krzak jemioły związany jest z wróżbami noworocznymi. Od niepamiętnych czasów wieszano go w izbie na tyle wysoko, aby można się było pod nim całować i wypowiadać życzenia szczęścia i pomyślności. Całowano się tyle razy, ile razy udało się zerwać białe jagody i je połknąć. Pocałunki zapewniały

Tekst i ilustracje pochodzą z książki Stefana Anioły “Symbole szczęścia”. Publikacja ukazała się nakładem Wydawnictwa MG

wszystkim szczęście, a osobom stanu wolnego małżeństwo. W Anglii, zgodnie ze starymi wierzeniami, jeśli kawaler pocałuje w sylwestrowy wieczór pannę pod jemiołą, to młodzi pobiorą się w ciągu następnego roku. Jemioła przynosi szczęście. Jej przedstawienia spotykamy na najstarszych pocztówkach polskich i pochodzących z różnych krajów świata. Kupując choinkę na najbliższe święta, nie zapomnijmy zaopatrzyć się w zielony krzak jemioły i pamiętajmy, do czego ma ona służyć. Często zdarza się, że sprzedawcy oferują jemiołę pozłacaną, nie dajemy jednak gwarancji, czy spełni ona wtedy oczekiwane zadanie.


Zasłyszane, podpatrzone...


Najlepsze książki dla dzieci i młodzieży 2009? Polska Sekcja IBBY po raz kolejny przyznała swoje nagrody autorom i ilustratorom najlepszych książek dla dzieci. By rzec szczerze: werdykt jury literackiego okazał się dosyć przewidywalny.

że fabuła wielu spośród jej książek podporządkowanych jest dydaktycznej wymowie, że dydaktyzm właśnie odgrywa tu rolę niepoślednią, jednak całość ujęta jest zgrabnie i lekko. „Bardzo biała wrona” to w pewnym sensie proza terapeutyczna, a poniekąd i „profilaktyczna”.

Ewa Nowak – między terapią a profilaktyką, czyli Andrzej Maleszka – mistrz filmu dla młodych widzów, mądry, dyskretny dydaktyzm reżyser i scenarzysta Ewa Nowak to – jeśli chodzi o książkę dla młodego Maleszka również specjalizuje się w twórczości czytelnika – polski gigant. Trudno mi powiedzieć, na ile jej książki podobają się docelowej grupie czytelników, dla dzieci i młodzieży, jednak to przede wszystkim filmnatomiast jestem pewien, że każdy, kto choć odrobinę owiec. Stworzony przez niego serial „Magiczne drzezna się na literaturze, dostrzeże sprawność jej warsz- wo” doceniony został na całym świecie i – po fakcie – tatu, doceni, że autorka ta usiłuje podejmować tematy w Polsce. Po jego sukcesie było oczywistym, że poniełatwe – tu dowiadujemy się bardzo wiele o toksyc- jawi się wersja filmowa. Tak też się stało. Wiele książek znych związkach – i w dodatku czyni to bardzo wnikliwie. popularność zyskuje dzięki ekranizacjom, niezależnie – Oczywiście, wyczulone oko krytyka od razu wyczuwa, a nawet wbrew – ich artystycznej wartości. Na szczęście Nagrodę literacką Książka Roku 2009 otrzymali: 1. Andrzej Maleszka za książkę dla dzieci “Magiczne drze wo. Czerwone krzesło” (Znak) 2. Ewa Nowak za książkę dla młodzieży “Bardzo biała wrona” (Egmont) Nagrodę dla ilustratorów Książka Roku 2009 otrzymali: 1. Paweł Pawlak za ilustracje i projekt graficzny książki “Podręczny NIEporadnik. Do czego nie służy młotek” z tekstem Wojciecha Widłaka (Czerwony Konik) 2. Elżbieta Wasiuczyńska za książkę autorską “Mój pierwszy alfabet” w opracowaniu graficznym Doroty Nowackiej (LektorKlett) Wyróżnienia literackie Książka Roku 2009 otrzymali: 1. Zofia Beszczyńska za książkę “Lusterko z Futra” (Media Rodzina) 2. Grzegorz Gortat za książkę “Szczury i wilki” (Nasza Księgarnia) 3. Jacek Podsiadło za książkę “Czerwona kartka dla Sprężyny” (Nasza Księgarnia) 4. Małgorzata Strzałkowska za książkę “Zielony i Nikt” (Bajka) Wyróżnienia dla ilustratorów Książka Roku 2009 otrzymali: 1. Ignacy Czwartos za ilustracje do książki “Lądowanie rinowirusów. Przeziębienie Wojciecha Feleszki” (Hokus-Pokus) 2. Monika Hanulak za opracowanie graficzne książki “Debata filozoficzna Królika z Dudkiem o Sprawiedliwości” Leszka Kołakowskiego (Muchomor) 3. Marta Ignerska za ilustracje do książki “Babcia robi na drutach” Uri Orleva (Wytwórnia) 4. Ewa Kozyra-Pawlak i Paweł Pawlak za “Mój pierwszy atlas świata” z tekstami Marii Deskur (LektorKlett) 5. Aleksandra Woldańska za ilustracje do książki “Mrówka wychodzi za mąż” z tekstem Przemysława Wechterowicza (Czerwony Konik)


w przypadku „Czerwonego krzesła” Andrzeja Maleszki, pierwszego tomu z cyklu, rzecz ma się zupełnie inaczej. To bowiem znakomita książka – mądra, ciepła, miejscami bardzo zabawna, ale za to pozbawiona nachalnego dydaktyzmu. To rzeczywiście opowieść o sprawach w życiu najważniejszych. Parę słów o fabule Zdarzyło się, że burza powaliła ogromny dąb – drzewo o cudownych, magicznych właściwościach. Z jego drewna wytworzono potem wiele przedmiotów, z których każdy zachował magiczne właściwości. Jest wśród nich i czerwone krzesło. Trafia ono do rodziny Filipa, Tośki i Kukiego, których ojciec i matka właśnie stracili pracę w orkiestrze. Choć sytuacja finansowa nie jest zbyt wesoła, jednego dzieciom nie brakuje: miłości. Cóż, kiedy pochopnie wypowiedziane życzenie zmienia wszystko. Rodzicom nagle zaczyna zależeć na pieniądzach i decydują się opuścić swe dzieci, pozostawiając je na rok pod opieką niezbyt sympatycznej, a za to potwornie skąpej ciotki. Zanim dzieciom uda się przywrócić normalność, przeżyją wiele niesamowitych przygód i będą musiały wydostać się z potwornych tarapatów. Nauczą się – a wraz z nimi uczyć się będą także najmłodsi czytelnicy tej książki – bardzo, bardzo wiele. Kilka zgranych kart… Wypada w tym miejscu rzec, że wiele jest w tej książce elementów dość już ogranych. Dzieci, które muszą błyskawicznie dojrzeć, aby odzyskać rodziców, magiczne przedmioty spełniające życzenia czy pragnienia, które spełniają się w sposób nie całkiem zgodny z naszymi intencjami – wszystko to znamy przecież z innych powieści dla dzieci czy młodzieży. Jest i dorosły, który – stając się dzieckiem – odkrywa świat na nowo i ponownie potrafi się nim cieszyć. …i ciekawe polączenie A jednak Andrzejowi Maleszce udało się elementy te połączyć w taki sposób, że jego książka nie nuży. Że nie mamy wrażenia, jakbyśmy czytali książkę podobną do tysiąca innych, w gruncie rzeczy banalną i nieciekawą. Wręcz przeciwnie – ciepło i pogoda ducha bijące z powieści Maleszki ujmują nas od pierwszych stron, każąc zapomnieć o rozwiązaniach miejscami niezbyt błyskotliwych. Nie można nic zarzucić literackiemu warsztatowi autora. Maleszka wprawdzie pisze w sposób dość

Zamów! 27,49 zł!

przystępny, językiem dostosowanym do możliwości percepcyjnych najmłodszych czytelników. W swą opowieść wplata nieco rubasznego humoru, który przecież w przypadku dzieci doskonale się sprawdza, do starszych czytelników kierując nieco bardziej subtelne, ironiczne żarty. Ważne jest to, że Maleszka nie stara się tu nikogo potępić. „Każdy może się zmienić” – wydaje się twierdzić autor. Ciotka pod wpływem wspólnie z dziećmi odbytej podróży zmienia się diametralnie. Nawet przestępcy ostatecznie dojrzewają do odkrycia własnych błędów i przewin. Owszem, nieco to naiwne, ale w końcu potępiać wypada czyny, nie ludzi. Do tej zasady Maleszka stosuje się konsekwentnie. Ciepło, ale i z dreszczykiem I choć opowieść to ciepła, nie brakuje w niej elementów emocjonujących. Na dzieci niebezpieczeństwa i pułapki czyhają na każdym krokiem – z jednej strony zgotowane przez ludzi pragnących wejść w posiadanie cudownego krzesła, z drugiej zaś – będących efektem życzeń wypowiedzianych w sposób nieprecyzyjny. Pieniądze szczęścia nie dają… Podejmuje też Maleszka w swej książce zupełnie inny problem – a mianowicie – kwestię posiadania, dóbr


materialnych. Pieniądze mogą wprawdzie ułatwić życie, ale szczęście możliwe jest również bez nich. Kariera czy bogactwo nie zastąpią prawdziwej rodziny – podkreśla autor, czyniąc to równocześnie na tyle delikatnie, by nie zrazić młodych czytelników przesadnie wyeksponowanym dydaktyzmem.

po jej premierze. Z każdą stroną moje zaskoczenie rosło, z każdą stroną absorbowała mnie ta lektura coraz bardziej i gdy w końcu mogłem odłożyć książkę, pewien byłem, że w taki właśnie sposób należy pisać do młodzieży. Nie odniosły jednak „Szczury i wilki” spektakularnego sukcesu komercyjnego – a przykro mi z tego powodu niezmiernie.

…ale zachodnie nagrody – owszem „Skrojona dla młodzieży” Jest więc w tej opowieści wszystko co potrzeba. Znajdziemy tu i dramatyczne wydarzenia, i nieco poczucia humoru, ale też naprawdę mądre przesłanie. Zastanawiam się tylko – przede wszystkim biorąc pod uwagę, z jak mocno zgranych elementów Maleszka ułożył swoje puzzle – czy rzeczywiście książka to na tyle dobra, by przyznawać jej nagrodę główną w konkursie IBBY – czy nie jest to nagroda za „całokształt twórczości”, nie zaś za to właśnie literackie dziełko?

„Szczury i wilki” to bowiem znakomita powieść o Holocauście, napisana językiem zrozumiałym, przystępnym i interesującym dla współczesnego czytelnika. Czyta się ją jak thriller, z ogromnym zainteresowaniem śledząc losy bohaterów, nie zaś jak dawne reportaże i niedzisiejsze powieści, którymi raczona jest młodzież w szkołach. Współczesność i historia

„Szczury i wilki” – thriller o Holocauście? O wiele bardziej cieszy mnie wyróżnienie w konkursie książki bardzo mi bliskiej, bowiem wortal Granice.pl sprawował nad nią patronat. By być całkowicie szczerym – na początku kompletnie nie byłem przekonany do tej pozycji, nie mogłem się zabrać za jej lekturę i w końcu o książce pisałem już

Zamów! 31,49 zł!

Piętnastoletni Henryk to „prawdziwy Polak” z krwi i kości. Kult ciała, wiara w istnienie „rasy panów”, pragnienie pozbycia się z kraju Żydów, którzy odpowiedzialni są za całe zło tego świata – takie są jego idee przewodnie. Dla neonazistowskiej organizacji, do której należy, gotów jest na wszystko. Kilka chwil z życia Henryka we współczesnej Polsce boleśnie zderza się z tragedią Holocaustu. Jego poglądy boleśnie przywodzą na myśl sytuacje, jakie miały miejsce w Auschwitz. Nieludzkie traktowanie więźniów, wmawianie im, że czekają na kąpiel, gdy tak naprawdę stoją w kolejce po nieludzką śmierć, zabijanie nowonarodzonych dzieci – to obrazy, jakie śledzić będziemy w dalszej części książki. Z zapartym tchem patrzymy na życie Sujkowskiego, Rajka, Ślązaka Jachimka, ze zgrozą obserwujemy zachowanie Niemców – Grohmana, Mengelego, Klescher i „krwawej” Mandel, na każdym kroku zaskakuje nas owczarek niemiecki, który otrzymał imię Mensch… Bohaterowie z krwi i kości Parada wspaniale zarysowanych postaci – to z pewnością siła powieści Gortata. Ludzi z krwi i kości, z których każdy posiada własną historię, przeszłość, motywację… Ludzi, spośród których każdy jest zupełnie inny, a nie stanowi kalki ze wzorca postaci więźnia. Gortat znakomicie bawi się językiem, starając się odzwierciedlić język każdego z nich. I nie sprowadza się ten zabieg wyłącznie do kaleczenia polszczyzny przez Niemców czy prób stosowania gwary śląskiej (zresztą – całkiem udanych) w przypadku wypowiedzi Jachimka.


Thriller i… trudne pytania? Napięcie. To nie opada ani na sekundę. Gortat pisze o Holocauście jakby tworzył świetny thriller. Akcja toczy się bardzo szybko, a krótkie chwile przerwy jedynie potęgują niepokój. Co stanie się za chwilę? Kto zginie, kto przeżyje? Jednak Gortat nie ogranicza się wyłącznie do budowania napięcia. Obok tych pytań zastanawia się także, jak to wszystko mogło się stać? I czy w obozie koncentracyjnym w ogóle możliwa jest miłość? Gortat pyta o sprawy fundamentalne, unikając jednak taniego dydaktyzmu. Nie trzeba mówić: „Faszyzm był złem!” Wystarczy zderzyć idee z konsekwencjami ich wprowadzenia w życie. Zabieg ten wywiera o wiele większe wrażenie. Tylko nie klasyka Warto podkreślić: nie ma w tej książce zbyt wiele nowego. Każdy dorosły człowiek, każdy człowiek w Polsce ma chyba świadomość tego, czym był faszyzm oraz jak wyglądała Polska w okresie II wojny światowej. Historie, które na nowo opowiada Gortat, znamy już choćby z lektur szkolnych: z „Medalionów” Nałkowskiej, z opowiadań Borowskiego, znamy więc

z literatury obozowej, znamy z dzieł wielkich – jak pisane i uzupełniane już od kilkudziesięciu lat „Głosy” Bohdana Urbankowskiego. Problem w tym, że lektury większości czytelników nie kojarzą się zbyt dobrze, a nawet najlepsze wiersze nie odpowiadają każdemu. Młodzi czytelnicy potrzebują dziś innego języka, innego stylu, innego sposobu opowiadania. Mamy więc „Złodziejkę książek” – literaturę piękną dla nieco młodszych czytelników i quasi-thriller dla nastolatków: „Szczury i wilki” Grzegorza Gortata. Książki te są tak znakomite i ważne właśnie dlatego, że doskonale odpowiadają na potrzeby współczesności. Pokrótce o ilustratorach Bez bicia się przyznaję – nie jestem specjalistą jeśli chodzi o sztuki plastyczne czy po prostu ilustracje. Owszem, rozsmakowuję się w pięknie wydanych książkach, uwielbiam Egmontową serię „Mistrzowie ilustracji” w przypadku komiksów, ale w tej materii jestem raczej ignorantem. Dlatego napiszę tylko, że „Podręczny nieporadnik Profesora Kurzawki i Adiunkta Kwasa” zauroczył mnie cudownie lekkim absurdem od pierwszych kartek, a w równym stopniu zachwyca w nim słowo, co tekst. Cudowny koncept, wspaniała realizacja – brawa dla autorów. Z kolei „Mój pierwszy alfabet” – choć realizuje konwencję mocno ograną – to po prostu rękodzieło, cacko, perełka! Brawa dla autorki! I brawa dla jurorów, którzy, moim zdaniem, dokonali tu wyboru najlepszego z możliwych.

Zamów! 22,49 zł! KLIK!

Zamów! 17,49 zł! KLIK!



Historia zebrana czyli najlepsze książki historyczne 40 książek rywalizowało o tytuł „Najlepszych książek historycznych” w 7 kategoriach. Jury, złożone z literaturoznawców, historyków i specjalistów z zakresu rynku wydawniczego przyznało po 3 nominacje w każdej z kategorii i w efekcie wyłoniono 21 finalistów. Podczas Targów Książki w Krakowie ogłoszone zostały wyniki konkursu! - Nie zamierzamy rywalizować z najważniejszymi nagrodami literackimi obecnymi na rynku od wielu już lat – podkreślał podczas podsumowania konkursu i ogłoszenia jego wyników Sławomir Krempa, redaktor naczelny wortalu literackiego Granice.pl i jeden z jurorów. – Chcemy raczej zwrócić uwagę na tytuły, które nie miałyby szans zostać w nich wyróżnione, pragniemy promować książki mające szansę zainteresować szerokie grono czytelników, a równocześnie będące źródłem wiedzy historycznej. Dlatego właśnie wyróżniamy albumy o tematyce historycznej, mogące zwrócić uwagę najmłodszych na historię książki dla dzieci związane z tą tematyką, dynamicznie rozwijające się audiobooki czy naprawdę wciągające powieści historyczne. Popularność strony konkursowej oraz liczba głosów oddanych w plebiscycie pokazały, że droga to jak najbardziej słuszna, a inicjatywa – bardzo potrzebna. Siła 12 tysięcy głosów – czyli wybór internautów Swoje nominacje przyznali internauci, głosujący za pośrednictwem strony internetowej konkursu (www.historiazebrana.pl). W drugim etapie głosowania wzięło udział ponad 12 tysięcy osób, które tytuł „Najlepszej książki historycznej” przyznały następującym tytułom:

- w kategorii „Bohaterowie zbiorowej wyobraźni.

Dzienniki, biografie, wspomnienia” – książce „Czesław Niemen. Czy go jeszcze pamiętasz?” Dariusza Michalskiego (Wydawnictwo MG), - w kategorii „Historia dla dzieci” – książce „Dziadek i niedźwiadek” Łukasza Wierzbickiego (Oficyna Wydawnicza Pointa), - w kategorii „Historia do słuchania. Audiobooki” – książce „Gawędy warszawskie” (Biblioteka Akustyczna), - w kategorii „Historia niebanalna” – książce „Śledztwo w sprawie króla smalcu” Magdaleny Mrugalskiej-Banaszak (Wydawnictwo Święty Wojciech), - w kategorii „Między prawdą a fikcją. Powieści historyczne” – książce „Bractwo Mandylionu” Wojciecha Dutki (Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz), - w kategorii „Piękna Klio. Albumy historyczne” – książce „Historia rzeczy codziennych” Małgorzaty Jańczak i Magdaleny Kasprzak (Wydawnictwo MG), - w kategorii „Same fakty. Książki popularnonaukowe” – publikacji „Bizancjum” autorstwa Judith Herrin (Wydawnictwo Rebis).


Siła znawców – czyli erowana do najmłodszych nagrody jury biografia Jana Pawła II „Jak 13,49 zł! Lolek został papieżem” N a j w i ę k s z y Łukasza Wollnego. – BardKLIK! prestiż laureatom zo wiele można znaleźć przyniosły jednak na rynku skierowanych nagrody przyznane do najmłodszych biografii przez jury. Tu książki Karola Wojtyły – podkreślał oceniali specjaliści, Sławomir Krempa. – którzy przyznali po W większości przy- Zamów! ogłoszeniu wer- padków jednak są one 12,99 zł! dyktu, że podjęcie ogromnie infantylne, KLIK! decyzji w niektórych przesłodzone, naiwne, przypadkach było nadmiernie upraszczające większość zagadnień i ubogie niezmiernie trudne. w wiadomości. Mariuszowi Wollnemu udało się znaleźć – Czy można bowiem złoty środek pomiędzy wiedzą a atrakcyjną opowieścią. porównywać dzieła Potrafi on bawić i wzruszać, ukazując Jana Pawła II niemalże klasyczne, jako chłopca, młodzieńca, ale i później – jako biskupa jak książki Aleksandra Kamińskiego czy Mariana Bra- czy papieża. Przy okazji Wollny przekazuje informacje, dysa z publikacjami debiutantów? – pytał retorycznie które mogą okazać się nowe również dla dorosłych – rzecznik jury i redaktor naczelny wortalu Granice.pl, o ile bowiem wszyscy wiemy chyba, czym jest pastorał, Sławomir Krempa. – Ostatecznie podjęliśmy decyzję, by o tyle dorośli zapytani na przykład o pektorał mogliby w kategorii biografii, dzienników i książek wspomnienio- mieć pewien problem z prawidłowym wyjaśnieniem wych opowiedzieć się za książką autora debiutującego, tego terminu. Wolny opisuje zwyczaje, upodobania, ale Grzegorza Sado „O Polskę biało-czerwoną”. Bo pub- i analizuje elementy stroju papieskiego czy wspomina likacja to bardzo dobrze napisana, dająca ogromne o Krakowie jako o papieskim mieście. A wszystko to czynadzieje na przyszłą karierę autora. Rzetelna, poparta ni w sposób naprawdę interesujący. solidnym materiałem faktograficznym, ale przy tym naprawdę interesująca, mogąca zainteresować nie tylko Historii da się słuchać! miłośników historii. O życzliwość internautów i dobrą opinię juDla najmłodszych czytelników rorów starały się też książki audio. Jurorzy za najlepszy audiobook z historią w tle uznali dwuczęściową Trudny wybór opowieść „Świat według Mellera” –zapis wielogodzinstał przed jurorami nych rozmów przeprowadzonych przez Michała Komrównież w przypadku ara, zaprzyjaźnionego z autorem od lat młodzieńczych kategorii książeczek czytany przez dziennikarza oraz Jana Englerta. Innego o historii skierowanych wyboru dokonali internauci, tytuł „Najlepszej książki hisdo dzieci. Tu ostatecznie torycznej” przyznając audiobookowi „Gawędy warszajury postanowiło, że nie wskie” Marka Kwiatbędzie żadnych przekowskiego, w którym granych i przyznało dwa powraca Warszawa wyróżnienia. Otrzymały lat trzydziestych Zamów! je nominowane książki XX wieku z całą jej 13,49 zł! „Sławne zwierzaki” Joanróżnorodnością i kony i Jarosława Szarków lorytem. Autor, znaKLIK! oraz nagrodzona przez ny badacz i miłośnik internautów publikacja Łukasza Wierzbickiego „Dziadek Warszawy, imZamów! i niedźwiadek”. „To publikacje bardzo dobrze opracow- ponuje wiedzą, ale 39,99 zł! ane i w atrakcyjny dla dzieci sposób opisujące wydarze- też umiejętnością nia i postaci historyczne. Przystępne, ciekawe i wbrew snucia szczególnie KLIK! pozorom bogate w cenne informacje” – napisano wciągającej gawędy w uzasadnieniu. Jurorów jednak najbardziej urzekła ski- nie tylko dla znawców. Zamów!


Książkowe perełki z pogranicza historii O uznanie jurorów i internautów w kategorii „Historia niebanalna” ubiegały się publikacje nietuzinkowe, w oryginalny, odkrywczy sposób przybliżające Zamów! czytelnikowi wybrane 36,90 zł! zagadnienia z zakresu KLIK! historii. Nagrodzone miały zostać nie książki sensu stricto popularnonaukowe, lecz właśnie publikacje szczególnie ciekawe i interesujące, mające szansę przykuć uwagę szerokich rzesz czytelników. Wyróżnienie jurorów otrzymała książka „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy” Stanisława Milewskiego. „Nie jest to książka sensacyjna, żadne ‘Tajemnice XIX wieku’, więc szukających takich rozrywek czytelników raczej zawiedzie” – pisała w recenzji Małgorzata Gołaszewska. – „To ciekawie napisana

i łatwa w odbiorze opowieść o przestępczości, trochę dla samej znajomości rzeczy, trochę ku przestrodze; pełna ciekawostek i odniesień do filmu i literatury. Zainteresuje więc ta książka każdego, nie tylko historycznie nastawionego miłośnika słowa pisanego. „Szemrane towarzystwo…” to świetna książka dla każdego, kto chce się dowiedzieć więcej o tych ciemniejszych stronach historii Polski, grypsie czy metodach działania przestępców.” Największy był jednak sukces innej publikacji. W tej Zamów! kategorii bowiem zgodni byli 35,49 zł! KLIK! i jurorzy, i internauci, tytułem „Najlepszej książki historycznej” obdarzając „Śledztwo w sprawie króla smalcu” Magdaleny Mrugalskiej-Banaszak. – Ta książka to wydawnicza perełka – zarówno pod względem edytorskim, jak i literackim. Żaden opis nie będzie mógł odzwierciedlić, jak bardzo wciągające może okazać się śledztwo autorki dotyczące biznesu kupieckiej rodziny Jezierskich.


Mrugalska-Banaszak nie ukrywa, że jest kobietą – i to kolejny atut publikacji. Zwraca więc bez wahania uwagę na drobiazgi, na znaczenie dla historii ludzkich uczuć, dobiera do książki zachwycające fotografie, plany, pocztówki, rachunki czy szkice. Wszystko to sprawia, że jej publikację czyta się – i wertuje – z naprawdę wielką przyjemnością.

przedmioty codziennego użytku. Tytuł „Najlepszej książki historycznej” z rąk internautów otrzymała bowiem „Historia rzeczy codziennych” Małgorzaty Jańczak i Magdaleny Kasprzak. – To rzeczywiście książka pasjonująca – podkreślał Sławomir Krempa. – Na kartach jednej publikacji sąsiadują ze sobą lodówka i telefon, pralka i zapałki. Wiele tu anegdot, a całości dopełnia ogromnie dopracowana szata graficzna.

Piękna Clio. Albumy historyczne Same fakty. Książki popularnonaukowe Piękna oprawa graficzna oraz bogactwo faktów cechować musiało również zwycięzców kategorii albumów historycznych. Jurorzy uznali, że na największe uznanie zasługuje tu publikacja Agustina Saiza „Deutsche Soldaten”. „Jest bowiem wiele elementów wyposażenia niemieckiego żołnierza, do których wzdychają miłośnicy militariów – i je właśnie przedstawia imponująco rozległy album „Deutsche Soldaten” Agustína Sáiza. “Hełm, książeczka wojskowa, granaty, broń ręczna, gumki, lornetki, ołówki, pocztówki, radia… to tylko niewielka część z przedmiotów jakie opisane są w tej książce. Żeby jeszcze lepiej wczuć się w niemieckiego żołnierza przez całą książkę towarzyszymy Antonowi Imgrundowi, „jednemu pośród milionów”, którzy poszli na front, poznając historię jego życia – czytelnik w jakiś sposób zżywa się z nim, może dlatego, że zamiast nienazwanego Niemca mamy osobę z krwi i kości, przez co przedmioty przedstawiane w książce stają się mniej anonimowe. Przekłamaniem byłoby powiedzenie, że „Deutsche…” to jedynie przedstawienie żołnierskiego ekwipunku – to także zwięzły acz ciekawy opis zwyczajów, rozrywek i życia codziennego w Niemczech podczas wojny i na froncie. Album podzielony jest na szesnaście rozdziałów, opisujących najrozmaitsze sfery życia, m.in. higienę osobistą czy czas wolny.” – podkreślała w recenzji atuty książki Małgorzata Gołaszewska. Innego wyboru dokonali internauci, choć i w nagrodzonej przez nich książce kluczową rolę odgrywają

Zamów! 43,49 zł! KLIK!

To kolejna kategoria, w której zwycięzca odniósł podwójny sukces. Tytuł bowiem „Najlepszej książki historycznej” otrzymała bowiem publikacja Judith Herrin „Bizancjum”. „W 29 rozdziałach możemy tu poznać najważniejsze aspekty życia, rozwoju, polityki i religijności tego wspaniałego, średniowiecznego państwa, znanego przeciętnemu znawcy historii z kościoła (meczetu) Hagia Sophia, Konstantynopola, eunuchów, Konstantynopola, prawosławia… może jeszcze Konstantynopola – a przecież Bizancjum to tyle więcej! To ciekawa opowieść o arcyciekawym, chociaż chyba mało docenianym, fragmencie historii Europy. Powinna przypaść do gustu zarówno miłośnikom tematu jako źródło ciekawostek i sygnalizator trendów oraz kierunków, ale także początkującym – jako źródło wiedzy rzetelnej, lecz intrygującej, a nie do głębi nudnej.” – pisała, opiniując książkę, Małgorzata Gołaszewska. Jurorzy postanowili również przyznać wyróżnienie publikacji „Przyrzeczenie harcerskie. Historia, metodyka, manipulacje” Bogusława Śliwierskiego. – Nie mamy złudzeń – choć to książka ogromnie ważna, zainteresuje ona raczej wąskie grono osób. Bardzo rzetelna, bardzo solidnie opracowana, bardzo ciekawa – i bardzo specjalistyczna. To właśnie dlatego trzeba szerzyć informację o niej, trzeba ten tytuł promować i mówić o nim możliwie najwięcej. Polecamy go Państwa uwadze bardzo, bardzo gorąco.

Zamów!

Zamów!

143,99 zł!

43,99 zł!

KLIK!

KLIK!


Cuda się zdarzają... Zabiegamy o konkretnego autora dlatego, że go cenimy, coś lekturze jego wierszy zawdzięczamy. Nigdy tego nie próbowałem definiować, ale myślę, że tym, co łączy wszystkie książki, które wydaliśmy, jest dotknięcie tajemnicy. Metafizyczna strona istnienia. Dziwność i wielość świata.. Ryszard Krynicki 16 grudnia w Muzeum Manggha w Krakowie dwudziestolecie swego istnienia obchodziło wydawnictwo a5. Wraz z prowadzącymi wydawnictwo Krystyną i Ryszardem Krynickimi świętowali między innymi Wisława Szymborska, Ewa Lipska i Jerzy Pilch. Wydawnictwo a5 powstało w 1989 roku z połączenia nurtu niezależnej wolnej myśli i miłości do książek. Jest własnością Krystyny oraz Ryszarda Krynickich. Początkowo mieściło się w niedużym mieszkaniu właścicieli, w bloku na poznańskim osiedlu. W 1998 przeniosło siedzibę do Krakowa, z czasem wypracowując sobie pozycję jednego z najważniejszych i najciekawszych wydawnictw w kraju. Od 20 już bowiem lat a5 próbuje przedstawiać to, co w poezji polskiej najciekawsze. Stara się przypominać

poetów żyjących na obrzeżach, nie ograniczając się ani do jednego pokolenia, ani do jednego prądu czy nurtu poetyckiego. Wśród autorów wydawnictwa są m.in.: Wisława Szymborska, Ewa Lipska, Julia Hartwig, Hanna Krall, Zbigniew Herbert, Stanisław Barańczak, Adam Zagajewski, Ryszard Krynicki, Marcin Świetlicki, Marcin Sendecki, Tadeusz Nyczek, Witold Wirpsza, Tadeusz Dąbrowski, Miłosz Biedrzycki i Magdalena Bielska. Pierwszą książką samodzielnie wydaną przez a5 był tom Stanisława Barańczaka Widokówka z tego świata. Na początku wydawnictwo skupiło się na poetach z pokolenia Ryszarda Krynickiego - Leszku A. Moczulskim, Adamie Zagajewskim, Julianie Kornhauserze, czy wspomnianym już Stanisławie Barańczaku. Nieco później dołączyli do nich klasycy polskiej poezji współczesnej i poeci młodsi, jak Marcin Świetlicki czy Marcin Baran. „To u nich (w a5 - przyp. red.) ukazał się pośmiertnie tomik poezji Kornela Filipowicza, znanego przede wszystkim jako prozaika. Opublikowali Witolda Wirpszy Nowy podręcznik wydajnego zażywania narkotyków po 26 latach od napisania, bo uważają, że poeta został niesprawiedliwie zapomniany. Wydają autorów polskich, ale też przekłady. W swoich wyborach kierują się własnym gustem i nie brakuje im odwa-


Zamów! 14,49 zł! KLIK!

gi. Nie odstraszają ich nawet antologie poetyckie, choć wiadomo, ile z tym zawracania głowy: wydawca musi pertraktować z dziesiątkami autorów lub ich spadkobierców. – tak na łamach Gazety Wyborczej charakteryzowała działalność wydawnictwa a5 Joanna Szczęsna.

Zamów!

Zamów!

44,49 zł!

14,49 zł!

KLIK!

KLIK!

do nagrody o paszport „Polityki”. W roku 2009 za tom Czarny kwadrat Tadeusz Dąbrowski odebrał Nagrodę Fundacji Kościelskich.

Wizytówką wydawnictwa jest redagowana od 1991 roku jedyna w Polsce seria poetycka Biblioteka Poetycka Wydawnictwa a5 Książki a5, ukazując się za- pod redakcją Ryszarda Krynickiego wsze w pięknej szacie graficznej W 2009 roku ukazały się cztery i starannym opracowaniu, zdobyły kolejne tomy: 61-65 – Magdaleny rekordową liczbę nominacji Bielskiej Wakacje widmo, Tadeusza do Nagrody Nike, a w 1999 r. tom Dąbrowskiego Czarny kwadrat, JuChirurgiczna precyzja Stanisława lii Hartwig Jasne niejasne, Cantus Barańczaka został nią uhonorowany Jana Polkowskiego oraz Antologia (wśród nominowanych w roku angielskiej poezji metafizycznej XVII 1999 znalazła się również książka stulecia w wyborze i tłumaczeniu Adama Zagajewskiego W cudzym Stanisława Barańczaka. W 2007 tom pięknie). Pozostałe nominacje a5: wierszy Artura Międzyrzeckiego dał Zobaczone Julii Hartwig i Pragnie- początek nowej serii pod patronanie Adama Zagajewskiego (2000), tem Wisławy Szymborskiej pt. PoezKamień, szron Ryszarda Krynickiego ja żywa przypominającej polskich i Wyjątkowo długa linia Hanny Krall poetów, których twórczość w os(2005), Dwukropek Wisławy Szym- tatnich latach uległa zapomnieniu. borskiej i Anteny Adama Zagajews- W serii tej dotychczas ukazały się kiego (2006), Muzyka środka Mar- również wiersze Wiktora Woroszylcina Świetlickiego (2007)] skiego. Na druk czekają poezje Barbary Sadowskiej i Adama Ważyka. Dwa tomy wierszy wydane w roku 2008: Sofostrofa Miłosza Biedrzyckiego i Spamy miłosne Ag- Rok herbertowski był nieszki Wolny-Hamkało otrzymały okazją do opublikowania nowych, nominacje do Nagrody Literackiej częstokroć uzupełnionych wydań Gdynia oraz zostały wytypowane książek Księcia Poetów: Pana

Cogito, Króla Mrówek, 89 wierszy (wybór autorski) z posłowiem Ryszarda Krynickiego opisującego okoliczności powstania tej książki oraz Wierszy zebranych (ten obszerny wolumen, obejmujący całą twórczość Herberta zebraną w tomach, zyskał w mediach entuzjastyczne recenzje, w tym m.in. tytuł „Wydarzenia literackiego” roku 2008). W roku 2009 ukazały się Listy między Zbigniewem Herbertem i jego tłumaczem na język hebrajski - Davidem Weinfeldem, Bajki (niepublikowane dotąd prozy poetyckie wraz z faksymiliami rękopisów Autora) oraz książka Poeci czytają Herberta – antologia wypowiedzi poetów na temat wierszy Zbigniewa Herberta. Wśród przygotowywanych tytułów są m.in. : - Wiersze rozproszone Zbigniewa Herberta, - Wiersze wybrane Adama Zagajewskiego, - Wiersze zebrane Julii Hartwig, - Korespondencja I. Bachman, P. Celan.


Tkaczyszyn-Dycki czyli nierzeczywiste i rzeczywiste 3 grudnia ukazała się nowa książka tegorocznego laureata Literackiej Nagrody Nike Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

wiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem. 111 wierszy” z udziałem poety oraz autorem wyboru Jackiem Gutorowem odbyły się podczas Wroclawskich Promocji Dobrych Książek we Wrocławiu. Najnowszy tom Dyckiego jest jego szóstą publikacją we wrocławskim Biurze Literackim. Wcześniej ukazały się: “Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania” (2000), “Zaplecze” (2002), “Przyczynek do nauki o nieistnieniu” (2003), “Poezja jako miejsce na ziemi” (2006) oraz “Piosenka o zależnościach i uzależnieniach” (2008).

Tom“Rzeczywisteinierzeczywistestajesięjednym Eugeniusz Tkaczyszyna-Dycki należy ciałem”gromadzi111premierowychorazpublikowanych do najchętniej czytanych i najczęściej nagradzanych już wcześniej wierszy autora “Piosenki o zależnościach współczesnych poetów. Oprócz nagrody Nike został i uzależnieniach”. m.in. dwukrotnie wyróżniony Nagrodą Literacką Gdynia. W 2007 roku otrzymał także prestiżowe eu Publikacja Dyckiego to spotkanie z materią ropejskie wyróżnienie Huberta Burdy. Jego wiersze poetycką, która wymyka się narzuconym schematom przetłumaczone zostały już na kilkanaście języków. i z góry przewidywalnym kontekstom. Zbiór skonstruowany jest w taki sposób, żeby czytelnik mógł odnaleźć w nim, oprócz sprawnego języka i dobrej poezji, przestrzeń, którą uzna za “swoją”. “Nie chodzi tylko o to, że w jednej cząstce zawiera się całość. Zgódźmy się, że w przypadku Dyckiego mamy do czynienia z sytuacją o wiele bardziej dynamiczną i dramatyczną. Wiersze nie odnoszą się do siebie wprost. Jest zawsze jakaś niewiadoma, która może wyprowadzić lekturę poza znane nam szlaki” mówi Jacek Gutorow, autor wyboru 111 wierszy w rozmowie z Pawłem Kaczmarskim. Potwierdza to Marcin Jurzysta pisząc, że: “u Tkaczyszyna mamy coś rzeczywistego, co odkrywa jednak swą nierzeczywistą naturę, coś “samowitego”, co staje się “niesamowite”, coś, co pokazuje swoje drugie znaczenie. To właśnie wewnętrzna siła tej poezji. Za sprawą Dyckiego rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem, ciałem wiersza, ciałem poezji”. Specjalny wrocławski wieczór i prezentacja książki “Rzeczy-



Targi na mocną czwórkę Osiemnasta, pełnoletnia edycja Wrocławskich Promocji Dobrych Książek zakończyła się wynikiem dodatnim – zarówno dla odwiedzających, wystawców jak i organizatorów. W zabytkowych wnętrzach Muzeum Architektury oraz w Galerii BWA Awangarda przez te 4 dni mieliśmy do czynienia z prawdziwym świętem książki. To, że z rynkiem księgarskim w Polsce nie jest zbyt dobrze, wiedzą wszyscy. Targi książki to mocny zastrzyk energii, który na kilka dni pobudza tę branżę, pozwala na docenienie najlepszych, a czytelnikom przypomina, że warto szperać miedzy półkami, rozmawiać z autorami, a później oddawać się godzinami lekturze. Dla organizatorów, jednym z najważniejszych elementów świadczących o porażce lub sukcesie wydarzenia jest frekwencja. – Jak co roku, przez cztery dni liczyliśmy osoby odwiedzające targi. W tym roku osiągnęliśmy wynik ok. 20 000 odwiedzających, co w porównaniu do zeszłego roku stanowi znaczący wzrost – przypomnę tylko, że podczas 17. edycji mieliśmy ok. 16 000 gości – mówiła Anna Morawiecka, dyrektor WPDK. Dobra sprzedaż Dla wystawców o powodzeniu targów świadczy oczywiście nie ilość odwiedzających, ale przede wszystkim ilość sprzedanych książek. Pomimo różnych prognoz przed wrocławską imprezą, na sprzedaż raczej nikt w tym roku nie narzekał. Najlepszym dowodem na to, mogą być deklaracje wydawców, z których większość, w ostatnim dniu targów zapowiedziała swój powrót za rok. Ciekawi goście Zadowoleni byli także wystawcy z Ukrainy, którzy we Wrocławiu sprzedali dużo więcej książek, niż się spodziewali i obiecali, że w przyszłym roku przyjadą w szerszym gronie. Poza sprzedażą, dla zagranicznych gości bardzo cenne były także kontakty, które nawiązali w trakcie wydarzenia. Po rozmowach z gośćmi z Ukrainy także kilku polskich wydawców podjęło decyzję o wyjeździe na targi książki do Lwowa. – Właśnie m.in. taka ma być rola Wrocławskich Promocji Dobrych Książek – komentuje Anna Morawiecka. – Naszym celem i ambicją jest umiędzynarodowienie tego wydarzenia. Doprowadzenie do sytuacji, w której Wrocław stanie się

Miastem Spotkań europejskich wydawców. Miejscem, do którego wydawcy chętnie będą przyjeżdżać nie tylko dlatego, żeby sprzedawać książki, ale również prawa autorskie. W tym też celu prowadzimy kolejne rozmowy z wydawcami z Norwegii i Republiki Czeskiej – dodaje dyrektor WPDK. Pozytywną tendencją jest także pojawienie się na targach małych i niszowych wydawnictw, takich jak Rita Baum, Szarlatan, czy Wydawnictwo Artystyczne Kurtiak i Ley, które zaprezentowało we Wrocławiu m.in. warte 3600 zł „Dzieje Piotrowe” – książkę opisującą życie wrocławskiej legendy, Piotra Włostowica, wykonaną średniowiecznymi metodami. Pojawianie się takich wydawnictw nie tylko wzbogaca ofertę targów, ale jest także cenne dla samego środowiska wydawniczego. Deszcz nagród Poza liczbami i obrotami ważne jest też to, czym targi żyją – liczne spotkania z autorami i przedstawicielami wydawnictw, których w tym roku było prawie 100, rozstrzygnięcia konkursów na Książkę Roku „Pióro Fredry”, „Najlepszą książkę na jesienno-zimowe wieczory”, najlepszą okładkę, czy rozstrzygnięcie konkursu księgarzy „Witryna”. Bardzo mocnym punktem programu był już pierwszy dzień Wrocławskich Promocji Dobrych Książek obfitował w nagrody. W trakcie oficjalnego otwarcia rozstrzygnięto konkurs na Książkę Roku „Pióro Fredry”, natomiast podczas wieczoru laureatów wręczono nagrody w konkursach: „Witryna” oraz „Książka na wieczór”. Pióro za plakat W tym roku Książka Roku została wybrana spośród 113 tytułów zgłoszonych do tej nagrody przez 44 wydawnictwa. Tą jedną, najlepszą, została ogłoszona książka „Ach! Plakat filmowy w Polsce”, autorstwa Doroty Folgi-Januszewskiej, a statuetka powędrowała w ręce

Zamów! 89,49 zł! KLIK!


Bogdana Szymanika, założyciela wydawnictwa BOSZ, które jest wydawcą tej publikacji. „Pióro Fredry” jest szczególną nagroda, stworzoną specjalnie dla wydawców, przyznawaną za wartości literackie, edukacyjne, a także wysoki poziom edytorski książek. Książka „Ach! Plakat filmowy w Polsce” przedstawia zarys dziejów plakatu filmowego w naszym kraju. Ilustracją opowieści Doroty Folgi-Januszewskiej o dziejach tej dziedziny artystycznej jest ponad 530 wybitnych polskich plakatów filmowych, często inspirowanych malarstwem, grafiką i sztuką filmową. Od teatrów świetlnych i “żywych obrazów”, przez awangardę i teorie psychoanalityczne okresu międzywojennego, czas wojny i socrealizmu, po narodziny polskiej szkoły plakatu i współczesność - oglądamy, jak świat filmu, świat rzeczywisty i wyobraźnia projektantów znajdują swoje odbicie w plakacie filmowym. Zwycięskie wydawnictwo BOSZ pochodzi z małego bieszczadzkiego miasta - Leska, co nie przeszkadza mu we współpracy zarówno z wybitnymi twórcami, jak i czołowymi placówkami kulturalnymi z całej Polski. Wydawnictwo specjalizuje się w edycji albumów o sztuce, krajobrazie, przyrodzie i dziedzictwie kulturowym. Oficyna powstała w 1994 roku w Olszanicy, a jej założycielami są Barbara Kaniewska-Szymanik i Bogdan Szymanik. W konkursie przyznano ponadto pięć nagród równorzędnych. Pierwszą z nich otrzymało Wydawnictwo CO-LIBROS, które opublikowało książkę Barbary Banaś i Leszka Szurkowskiego „Secesja wrocławska”, zaś laureaci docenieni zostali za pieczołowite odzyskanie pamięci o architekturze i kulturze Wrocławia przełomu XIX i XX wieku. Za nowatorskie przedstawienie nieoczekiwanego oblicza Sławomira Mrożka wpisanego w jego utwory wyróżniono Oficynę Wydawniczą NOIR SUR BLANC, której nakładem ukazała się książka „Tango z samym sobą. Utwory dobrane”. Trzecie spośród wyróżnień za ukazanie pomostu między sztukami wpisanego w korespondencję wybitnych polskich artystów przyznano Wydawnictwu Literackiemu, dzięki któremu drukiem ukazała się „Korespondencja” Tadeusza Różewicza z Zofią i Jerzym Nowosielskimi. Wśród laureatów nie zabrakło też Wydawnictwa Marginesy, uhonorowanego za znakomicie udokumentowane przedstawienie biografii Zofii Nasierowskiej – jednej z najważniejszych postaci polskiej fotografii i kultury wizualnej w publikacji Zofii Turowskiej „Nasierowska. Fotobiografia”. Jurorzy docenili także Wydawnictwo Naukowe PWN, które poprzez książkę Pawła Boskiego „Kulturowe ramy zachowań społecznych” dokonało twórczego, syntetycznego

Zamów! 53,49 zł! KLIK!


Zamów! 62,49 zł! KLIK! Zamów!

Zamów!

107,49 zł!

KLIK!

53,99 zł! KLIK!

Zamów! 35,90 zł! KLIK!

przedstawienia jednego z fundamentalnych problemów współczesnych nauk h u m a n i st yc z nych. Nowością w tegorocznym konkursie była statuetka autorstwa Agnieszki Leśniak z wrocławskiej ASP, która przedstawia motyw pióra wyrzeźbiony w szkle. Statuetka ta ma już na stałe wpisać się w pejzaż Wrocławskich Promocji Dobrych Książek i co roku stanowić nagrodę w konkursie Pióra Fredry dla Książki Roku. Witryna dla sagi „Witryna” to istotne wyróżnienie w branży księgarskiej, bo

przyznawane przez samych księgarzy. Nagradza ono wybrane pozycje oceniając ich wartości merytoryczne, literackie, edukacyjne i edytorskie. Nie bez znaczenia dla Kapituły jest także opinia czytelników wyrażana w ilości sprzedanych egzemplarzy, co dla księgarzy stanowi ważny element oceny. W tym roku wymagania te najlepiej spełniła książka „Przed Świtem” Stephenie Meyer, wydana przez Wydawnictwo Dolnośląskie z Grupy Wydawniczej Publicat S.A. - Książka ta została doceniona za to, że zainspirowała do czytania kilka pokoleń kobiet. Sagę tę czytają córki, matki i babcie – uzasadniła ten wybór Bożena Wójcik, Prezes Izby Księgarzy w ZHiU. Książka wieczorową porą Kolejna nagroda została przyznana przez wortal literacki Granice.pl, który jest pomysłodawcą konkursu na „Najlepsze książki na jesienno-zimowe wieczory”. W ramach konkursu wortal chce promować literaturę popularną, zwykle pomijaną i niedocenianą przez krytykę. Długie jesienno-zimowe wieczory to okres, w którym najchętniej czytamy powieści lekkie i pogodne, powieści krzepiące i wywołujące uśmiech. Stąd też w konkursie znalazły się kategorie odpowiadające temu charakterowi: kryminał, powieść obyczajowa, romans, książka dla dzieci, książka dla młodzieży, książka dla rodziców i fantasy. Podczas wręczania nagród okazało się, że najlepszym kryminałem na długie zimowe wieczory jest „Drugie życie Marianne Shearer” (Frances Fyfield), najlepszą książką fantasy „Karawany czasu” (Vanna de Angelis), powieścią obyczajową – „Wdowy z Eastwick” (John Updike). Wśród pozycji dla najmłodszych wygrała „Książka o Hani” Wandy Ottenbreit, a wśród książek skierowanych do młodzieży - „Miasto popiołów” Cassandry Clare. Rodzicom organizatorzy konkursu polecają natomiast „Przewodnik dla rodzin” Jana Pawła II.


Spotkania na salonach Ale wśród odwiedzających Wrocławskie Promocje Dobrych Książek nie zabrakło również popularnych autorów. W Salonie Angelusa czytelnicy mieli możliwość porozmawiania z finalistami Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus. Do Wrocławia przyjechali także Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, laureat Literackiej Nagrody Nike oraz Olga Tokarczuk, której nowa powieść „Prowadź swój pług przez kości umarłych” ukazała się na początku grudnia. Najwyższa nagroda literacka Podczas uroczystej gali w Tetrze Muzycznym Capitol ogłoszono zwycięzcę Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS. Statuetka oraz czek na 150 tys. złotych trafiły w ręce Josefa Škvoreckiego, który został doceniony przez międzynarodowe jury, pod przewodnictwem rosyjskiej poetki Natalii Gorbaniewskiej za książę „Przypadki inżyniera ludzkich dusz”. W tym roku po raz pierwszy w ramach konkursu nagrodzony został także tłumacz zwycięskiej książki.

Fantasy: Vanna de Angelis ″Karawany czasu″ Wyróżnienie: Adrian Tchaikovsky “Imperium czerni i złota” Kryminał: Frances Fyfield “Drugie życie Marianne Shearer” Wyróżnienie: Janusz Beynar “Skutki uboczne” Powieści obyczajowe: John Updike “Wdowy z Eastwick” Wyróżnienie: Ryszard Katarzyński “Życiorysy niepoprawne” Książki dla dzieci: Wanda Ottenbreit “Książka o Hani” Wyróżnienie: Beatrix Podolska “Łatwe piosenki dla dzieci” Książki dla młodzieży: Cassandra Clare “Miasto popiołów” Beata Andrzejczuk “Pamiętnik nastolatki” Wyróżnienie: Michael Grant “Gone. Zniknęli” Książki dla rodziców: Jan Paweł II “Przewodnik dla rodzin” Wyróżnienie: “Zabawy logopedyczne na cztery pory roku”


Literacka Nagroda Europy Środkowej ANGELUS to najważniejsza nagroda w dziedzinie twórczości prozatorskiej dla pisarzy pochodzących z Europy Środkowej. Do konkursu wydawcy zgłaszają dzieła autorów żyjących, pochodzących z krajów Europy Środkowej. Nagroda Angelusa jest najciekawszą z polskich nagród literackich, gdyż pozwala porównać naszą prozę z prozą narodów, które posiadają podobną historię, z którymi łączy nas wspólnota doświadczeń. – mówi Mirosław Spychalski, członek jury. - Co ciekawe, jak dotąd żaden Polak nie otrzymał nagrody głównej. Także w tym roku pomimo dwóch Polskich finalistów – Ingi Iwasiów i Krzysztofa Vargi, nagroda powędrowała za granice kraju.

Od 1969 mieszka w Kanadzie, dokąd trafił po burzy, jaką wywołała jego debiutancka powieść Tchórze (1958, pol. 1970). Utwór dotyczący zachowawczej postawy czeskich mieszczan pod koniec wojny wywołał skandal polityczny. Książkę wycofano z księgarń. Już w Toronto założył wraz żoną, pisarką Zdeną Salivarovą, wydawnictwo „Sixty-eight Publishers”, które publikowało tuzów czeskiej literatury emigracyjnej. W 1978 autorowi Batalionu czołgów zostaje odebrane czechosłowackie obywatelstwo. Na dorobek Josefa Škvoreckiego składają się powieści, w tym przygodowe i kryminalne, eseje i reportaże.

Angelus to wyróżnienie, które powstało z inicjatywy Miasta Wrocławia. Chcąc podkreślić jej znaczenie Miasto ufundowało niebagatelną nagrodę główną w wysokości 150 tys. złotych. Dotychczas laureatami tej nagrody byli: Peter Esterhazy, Martin Pollack oraz Jurij Andruchowycz.

Przypadki inżyniera ludzkich dusz – entertainment ze starymi tematami życia, kobiet, losu, marzeń, klasy robotniczej, tajniaków, miłości i śmierci jest opowieścią o Czechach (i analogicznie innych obywatelach naszej części Europy) drugiej połowy II wieku. Bohaterem większości powieści Škvoreckiego, począwszy od Tchórzy, jest alter ego autora – Danny Smirzicki. W Przypadkach Daniel jest już 50-letnim profesorem, który przybliżając kanadyjskim studentom klasyków literatury amerykańskiej, próbuje z miernym skutkiem przemycić treści bliskie jedynie środkowo-europejczykom. Niemal bezskutecznie, gdyż rozbija się o niezrozumienie wynikające z odmiennych uwarunkowań bytowo-historycznych.

Czech z Kanady Zwycięzca tegorocznej edycji konkursu - Josef Škvorecký (ur. 1924) pochodzi z Náchodu, jest prozaikiem, doktorem filozofii, tłumaczem literatury anglojęzycznej i wydawcą oraz miłośnikiem muzyki jazzowej.

Inżynier dusz


Anegdoty, ale i dramatyczne historie, młodzieńcze miłości i opowieści o śmierci – wspomnienia tak rozsypane pełne są humoru, ironii i dystansu do siebie samego. Powieść zaludniają postaci zarysowane z rozmachem, bezpardonowo. Całe pisarstwo Škvoreckiego charakteryzuje bowiem absolutna szczerość. Jego przesłanie pozostaje aktualne, gdyż „świństwa powtarzają się w wariantach, których schematy są do siebie zawstydzająco podobne”. Tłumacz doceniony Na pełny przekład Przypadków inżyniera ludzkich dusz Josefa Škvoreckiego polski czytelnik musiał czekać aż 30 lat. Tłumacz, Andrzej S. Jagodziński miał przed sobą zadanie nie lada. To pokaźne dzieło posiada charakter niemal nieprzekładalny, gdyż operuje językiem niezwykle zróżnicowanym stylistycznie i bogatym w odmiany. Technika pisarska Przypadków bliska jest strumieniu świadomości, a raczej strumieniu pamięci poddanemu mechanizmowi kolażu czy montażu filmowego.

czas pod opieką doświadczonych animatorów na warsztatach artystycznych. Księgarnia „Pociąg do Bajeczki” przygotowała aranżację pod hasłem „W świecie aniołów”. - W niebiańsko-anielskiej atmosferze dzieci mogły przygotowywać ozdobne kartki i kolorowanki, a z gliny lub papieru wykonywać aniołki oraz inne świąteczne ozdoby. Wspólnie czytano również książki o tematyce świątecznej, podkreślające znaczenie tradycyjnych, polskich zwyczajów wigilijnych. 6 grudnia Wrocławskie Promocje Dobrych Książek odwiedził też Święty Mikołaj. Mistrzowskie rysunki

Każdego dnia w Muzeum Architektury można było także oglądać wystawę „Mistrzowie Ilustracji” przygotowaną specjalnie dla dzieci przez wydawnictwo „Dwie Siostry”. Jej celem miała być promocja literatury i czytelnictwa właśnie poprzez ilustracje, które dla odbioru tekstu przez najmłodszych mają ogromne znaczenie. – Na wystawie zaprezentowane zostały prace najbardziej znanych polskich ilustratorów, m.in. Bohdana Butenki, Danuty Konwickiej, Zbigniewa Lengrena czy Mirosława Pokory – mówiła Ewa Stiasny, organizatorka wystawy. Rysunki uzupełnione zostały biogramami ich autorów, które w zabawny i ciekawy sposób opowiadały o początkach przygody ze sztuką plastyczną najlepszych polskich rysowników, przedstawiały ich późniejsze artystyczne dokonania oraz zwracały uwagę na najważniejsze ele Doceniając wielką rolę, jaką w ostatecznym menty ich charakterystycznego stylu. – Wszystkie iluprzekazie odgrywają tłumacze książek, w tym roku, stracje pochodziły z książek wydawanych w serii „Mipo raz pierwszy w historii konkursu, nagrodę otrzymał strzowie Ilustracji”, w której ukazują się wartościowe także autor przekładu zwycięskiej książki. 10 tys. złotych, teksty literackie, chętnie czytane przez kilka pokoleń które stanowiły nagrodę dla Andrzeja Jagodzińskiego, młodych czytelników. Wydawane są one w twardych ufundowała Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa oprawach, ze szczególną dbałością o poziom edytorski im. Angelusa Silesiusa w Wałbrzychu. i graficzny – dodaje Ewa Stiasny. Mogliśmy więc oglądać na przykład rysunki z „Cukierni pod Pierożkiem Z myślą o dzieciach z Wiśniami” autorstwa Clare Compton, książki „Klementyna lubi kolor czerwony” Krystyny Boglar czy „Gałki Organizatorzy Wrocławskich Promocji Do- od łóżka” Mary Norton. 5 grudnia na wybranych stobrych Książek postarali się przygotować interesujący iskach najpopularniejsi autorzy powieści dla dzieci program także dla najmłodszych czytelników. W pro- i młodzieży podpisywali swoje książki. Wśród zaprogramie wydarzenia znalazły się m. in. warsztaty arty- szonych twórców znaleźli się m.in.: Krzysztof Petek, styczne oraz wystawa książkowych ilustracji znakomi- Wanda Chotomska i Grzegorz Kasdepke. tych polskich plastyków. Również w wymiarze symbolicznym W świecie aniołów bardzo dobrze osiemnastą edycję Wrocławskich Promocji Dobrych Książek podsumowu Podczas gdy dorośli przechadzali się między ją liczby: 4 dni, 4000 więcej odwiedzających, stoiskami wydawniczymi w poszukiwaniu interesują- 4 rozstrzygnięte konkursy. Słowem: mimo krycych propozycji książkowych lub czekali na spotkanie zysu, bardzo mocna czwórka. Z dużą szansą z ulubionym autorem, dzieci mogły ciekawie spędzić na wynik bardzo dobry w przyszłym roku.


Aleje Słowa - tylko w Krakowie

Od 9 listopada pod hasłem “Dużo gadania – mało grania” ruszyło nowe, internetowe radio PRYZMAT, działające w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży w Krakowie przy ul. Wietora 15. Gramy codziennie w godz. 8.00. – 24.00., a w godz. 18.00 – 20.00 emitowane są programy na żywo. Nasze audycje, dotyczące przede kultury, sztuki, edukacji i samorządności, prowadzą ludzie młodzi – adepci i uczestnicy warsztatów dziennikarskich. Pełna ramówka oraz opis poszczególnych audycji znajduje się na stronie radia :

Wszystkich piszących do szuflady, pragnących zaprezentować swoją twórczość w szerszym gronie, zdecydowanych na zniesienie krytyki i pochwały w celu doskonalenia własnego warsztatu literackiego, zapraszam serdecznie do uczestnictwa w warsztatach literackich „ALEJE SŁOWA”, które odbywają się w każdy wtorek w godz. 17.00 – 18.15. w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży przy ul. Wietora 15 w Krakowie. Celem warsztatów jest weryfikacja i doskonalenie umiejętności literackich młodych ludzi, poszerzenie horyzontów literackich, zainspirowanie do kreatywnego pisania, zabawa słowem i formą. Planowane jest wydanie almanachu, zawierającego utwory uczestników warsztatów. Na łamach internetowego radia PRYZMAT nasi twórcy prowadzą audycję literacką „ZŁOTY KUBEK” – w każdy wtorek w godz. 18.16. – 19.00. Po prostu - Złoty Kubek

ZŁOTY KUBEK to audycja poetycka w nowym, internetowym Radiu PRYZMAT. ZŁOTY KUBEK to program o tym, co nam się w literaturze podoba, a co nie. ZŁOTY KUBEK to spotkania z pisarzami, poetami, ludźmi waż– www.radiopryzmat.pl. nymi dla literatury. ZŁOTY KUBEK to źródło informacji o ważnych wydarzeniach i najnowszych, wartościowych Można nas słuchać poprzez podany na tej publikacjach.

stronie link.

Ty też możesz współtworzyć ZŁOTY KUBEK – poszukujemy pilnie osób chętnych do współpracy. Można Zapraszamy do korzystania z naszego się z nami skontaktować pod adresami mailowymi: radia i współtworzenia go – można - z_w@autograf.pl, się z nami komunikować podczas audy- - reporter@sckm.krakow.pl.

cji za pomocą telefonu: (0-12) 421 15 93, GG: 16104097, oraz adresu: reporter@sckm.krakow.pl. Zapraszamy chętnych, zainteresowanych dziennikarstwem radiowym, do współpracy, a wszystkich innych – do słuchania o ważnych dla nas sprawach w nowym PRYZMACIE.

Podczas audycji działa numer telefonu: (0-12) 421 15 93 oraz GG: 16104097. Można również przyjść do siedziby radia PRYZMAT w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży w Krakowie, przy ul. Wietora 15. Serdecznie zapraszamy do współpracy ze ZŁOTYM KUBKIEM oraz do słuchania nas w każdym wtorek w godz. 18.15. – 19.00.


Po prostu eClicto 10 grudnia zadebiutował na rynku pierwszy polski czytnik e-booków. Jest to sprzedawane przez firmę kolporter urządzenie eClicto, które kupić można na stronie internetowej www.eClicto.pl i w sklepie internetowym kolporter.pl. W ofercie księgarni, która zadebiutowała równolegle do premiery urządzenia, znalazło się również blisko osiemset płatnych e-booków, które można odczytać w czytniku eClicto, a także na ekranie komputera. Można znaleźć w niej wiele książkowych hitów literatury współczesnej, m.in. „Dom nad rozlewiskiem” Małgorzaty Kalicińskiej, przez wiele tygodni zajmujący pierwsze miejsce na listach bestsellerów, czy kryminał Mariusza Czubaja „21;37” uznany za najlepszą polską powieść sensacyjną 2009 roku. Lista dostępnych tytułów będzie stale rozbudowywana, już dziś blisko osiemset książek czeka na wprowadzenie do oferty. 40 wydawców udostępnie swe książki Wśród około 40 wydawców, którzy już podpisali umowy z eClicto, są m.in. W.A.B., Znak, Zysk, Wydawnictwo Nowy Świat, Runa, Magia Słów i Replika. W Księgarni eClicto można również znaleźć linki umożliwiające dostęp do tysięcy darmowych, legalnych pozycji książkowych w formacie EPUB. Promocyjna cena pakietu, w którym oprócz czytnika jest około 100 darmowych książek w wersji elektronicznej, wynosi 899 zł. Wśród tytułów wgranych do czytnika są utwory zaliczane do polskiej i światowej klasyki oraz literatura współczesna. m.in. „Lala” Jacka Dehnela, „Dobre miejsce do umierania” Wojciecha Jagielskiego, „Pijani Bogiem” Maksa Cegielskiego i „Kurs do Genewy” Bartłomieja Rychtera czy książki fantasy cenionej pisarki Anny Brzezińskiej. Nie tylko czytnik Przypomnijmy, że w skład systemu stworzonego przez spółkę Kolporter Info SA wchodzą: autorskie oprogramowanie, umożliwiające konwersję tradycyjnych książek do formy elektronicznej, księgarnia dedykowana e-bookom oraz czytnik eClicto, wykorzystujący technologię e-papieru. Istotnym elementem jest także blog eClicto, w którym miłośnicy e-książek znajdą zapowiedzi e-booków, recenzje, nowinki technologiczne i informa-

cje ze świata kultury. O jego jakości najlepiej świadczy fakt, że w pierwszym miesiącu jego funkcjonowania – jeszcze przed startem całego systemu – odwiedziło go ponad 10 tysięcy osób, dziennie korzysta z zawartych tam informacji kilkuset użytkowników. Wszystko o sprzęcie Czytnik eClicto to lekkie i poręczne urządzenie z ekranem wykorzystującym technologię e-papieru. Dzięki temu komfort czytania e-booków jest niemal identyczny jak w przypadku tradycyjnych książek. Wyświetlacz nie męczy wzroku, a jednocześnie zachowuje wysoki kontrast. Czytnik jest przystosowany do czytania książek i dokumentów w formacie EPUB. Urządzenie umożliwia też słuchanie muzyki i audiobooków w formacie MP3. Może pomieścić w swojej pamięci podręczną bibliotekę. Jej zawartość można znacznie powiększyć dzięki wbudowanemu czytnikowi kart SD o pojemności do 4 GB. Czytnik eClicto ma wymiary 118 x 188 x 8,5 mm, wraz z baterią waży tylko 174 g, więc jest niezwykle lekkim i poręcznym urządzeniem. Czas ładowania baterii wynosi do 4 godzin, czas pracy baterii do 4 dni (w zależności od warunków użytkowania).


Powieść obyczajową poleca wydawca


ZAMÓW 23,49 ZŁ! KLIK!

      Garet, fe! Joanna Szarras Wydawnictwo SOL stron : 236

Demoluje nam dom i zjada nasze ulubione prawie antyczne mebelki. Drze na strzępy najlepsze książki z naszej biblioteki. Uparcie kompromituje nas przed ludzkością. Kiedy daje nam buziaczka (bo tak nas kocha!) - leci mu, excuse le mot, z pyska. Kiedy śpimy razem, z dużą bezwzględnością spycha nas z łóżka...


Powieści obyczajowe poleca: Justyna Gul


Zamów! 31,49 zł!

KLIK!

Pierogi z podsmażaną cebulką, gruzińskie wino i stara kamienica pachnąca ziołami zbieranymi na łąkach – czegóż więcej można chcieć do szczęścia? No, może jeszcze dobrej książki i już można wypoczywać na Mazurach wraz z Ludką, bohaterką książki Katarzyny Enerlich „Prowincja pełna marzeń”. Tyle tylko, że ta samotna dziennikarka, stojąc w obliczu bezrobocia, sama potrzebuje wsparcia. Całe szczęście, że w pobliżu są zawsze jej przyjaciółki, a niejeden mężczyzna chętnie widziałby siebie u boku tej rudej piękności w wieku 30+. „Prowincja pełna marzeń” otula nas i ogrzewa serca, a sama książka niesie ze sobą ogromny ładunek energetyczny. Może dlatego, że o serce Ludki stara się aż dwóch wspaniałych mężczyzn. Kto zatem wygra walkę o miłość? Jak Ludka poradzi sobie z szefem i dlaczego wszyscy miłośnicy pisarstwa Małgorzaty Kalicińskiej powinni sięgnąć po książkę Katarzyny Enerlich? Tego dowiecie się podczas podróży nad jezioro Czos… Katarzyna Enerlich “Prowincja pełna marzeń”, MG

Zamów! 17,99 zł!

KLIK!

29,99 zł!

KLIK!

Co to są „Papsiki koło pieza”, bądź kim jest „Pani z kaców”? Tego nie dowiesz się z żadnego słownika wyrazów obcych. Za to, jeśli sięgniesz po książkę „Wspomnienia kury domowej” autorstwa Hanny Kowalskiej-Pamięta, Twoja wiedza o dzieciach gwałtownie się powiększy. Oczywiście, jeśli znajdziesz dość cierpliwości, by z bohaterami książki, Alą i Andrzejem, wychowywać dwie rozbrykane kilkuletnie dziewczynki. Biorąc pod uwagę fakt, że jedna z nich – Majka zaczyna przyjaźnić się z tajemniczą Natalką, której nikt nie widzi, sytuacja robi się poważna. Można by to było zrzucić na karb dziecięcej wyobraźni, gdyby nie fakt, że rodzina Ali zaczyna być obserwowana, ktoś przeszukuje ich mieszkanie, a nawet usiłuje wedrzeć się do przedszkola. Jak każda wojownicza matka, Ala zaczyna prowadzić dochodzenie, co jest o tyle trudne, że w przerwach pomiędzy praniem, prasowaniem i gotowaniem próbuje jeszcze pracować. A Andrzej, jak każdy mężczyzna, jest wiecznie zmęczony… Hanna Kowalska-Pamięta “Wspomnienia kury domowej”, Skrzat

 Zamów!

Bruschette skropione oliwą, chleb toskański zwany Schiacciata Toscana czy duszona wieprzowina serwowana z listkami sałaty – wbrew pozorom to nie spis treści książki kulinarnej, ale jedne z wielu wspaniałych dań wspomnianych w książce „Tysiąc dni w Toskanii” Marleny de Blasi. Kolejna książka autorki przenosi nas tym razem na pastwiska pełne owiec, pomiędzy winnice i do lasów pełnych trufli. Dodatkowo otaczają nas życzliwi ludzie, co jest o tyle istotne, że Marlena wraz z mężem zaczyna w tym pięknym zakątku Italii nowe życie. Stopniowo odkrywają oni uroki mieszkania na wsi, przyjemność gotowania i długiej rozmowy – prostych czynności tak niedocenianych we współczesnym świecie. Mieszkanie w starej stajni położonej u stóp wzgórza w San Casciano dei Bagni, gdzie wino, muzyka, śpiew i pory roku odmierzają upływające lata ma swoje blaski i cienie, jednak przy castagnaccio i dobrym trunku własnej produkcji można zapomnieć o wszystkich problemach… Marlena de Blasi “Tysiąc dni w Toskanii”, Wydawnictwo Literackie


Dobre kryminały poleca wydawca


Klejnot dwóch imperiów David Gibbins Wydawnictwo Amber stron : 256

Przed dwoma tysiącami lat wielki cesarz Chin owładnięty obZAMÓW sesyjnym marzeniem rozkazał 26,99 ZŁ wznieść potężny grobowiec. KLIKNIJ! Na jego straży stanęło dwunastu wojowników. Mieli strzec wiecznego spokoju władcy…by któregoś dnia mógł powrócić i zapanować nad ziemią... Indyjska dżungla, rok 1879. Porucznik John Howard jest świadkiem czegoś tak niewiarygodnego, że nigdy nie ośmiela się tego nikomu wyjawić. Pewnego dnia znika bez śladu, a sekret znika wraz z nim. Morze Czerwone, czasy współczesne. Praprawnuk Johna, archeolog podwodny Jack Howard, natrafia na sensacyjne znalezisko. To odkrycie każe mu rozpocząć podróż przez dwa kontynenty– od pomników chwały imperium rzymskiego, po tajemnicze ruiny starożytnych Chin i ukrytą w sercu dżungli świątynię –miejsce, które kiedyś straszliwie naznaczyło los jego przodka. Teraz Jack staje w obliczu tego samego wroga i dawno pogrzebanej tajemnicy, która może wstrząsnąć światem…

Rick Dockery budzi się w szpitalu – nie pamięta, po jakiej kontuzji i w jakim meczu… Zawsze ZAMÓW jest tak samo. Przez sześć lat 26,99 ZŁ zaliczył osiem drużyn i zawsze KLIKNIJ! potrafił zmienić prawie pewną wygraną w totalną klęskę. Fani żądają jego głowy. Dziennikarze nie zostawiają na nim suchej nitki. A prawnik depcze mu po piętach. Tylko jedna drużyna na świecie jest skłonna podpisać z nim kontrakt: Pantery z… Parmy. Ale gdzie, u diabła, jest ta Parma? We Włoszech wszystko jest inne i dziwne - ludzie, zwyczaje, jedzenie, a zwłaszcza drużyna składająca się z samych amatorów. Lecz to właśnie dzięki nim zawodowiec odkrywa przyjemność gry. I uświadamia sobie, że ten zaskakujący na każdym kroku kraj słonecznych krajobrazów, wspaniałej kuchni i wina,i serdecznych ludzi umiejących cieszyć się życiem, to nie tylko krótki przystanek na kolejny sezon...Barwy wąskich uliczek, zapachy zacisznych trattorii, smaki wina, dźwięki operowych arii wypełniają nową powieść Johna Grishama.Najpopularniejszy pisarz świata zabiera nas tym razem w cudowną podróż do Włoch.

Zawodowiec John Grisham Wydawnictwo Amber stron : 256


Dobre kryminały poleca: Damian Kopeć


Zamów! 31,49 zł!

KLIK!

Świetny początek jest, na szczęści��������������������������������������������� e, zapowiedzią dobrej całości. Soczystej ironii, czarnego, lekko chandlerowskiego poczucia humoru, zabójczych dialogów, świetnych potyczek słownych. Bohaterka, Tess Monaghan, prywatny detektyw, realizuje dziwne zlecenie pewnej fundacji. Sprawę, która z kategorii „dziwnych” szybko trafia do „podejrzanych”. Kobieca intuicja Tess nie zawodzi jej. Ta sprawa nie tyle śmierdzi, co jest wyzwaniem rzuconym inteligentnej kobiecie przez wyrafinowanego psychopatę. Powieść jest doskonale skonstruowana, przemyślana i zaskakująca. Pełna ożywczego, ironicznego humoru nasączonego odrobiną sarkazmu. Silną stroną prozy pani Lippman są dialogi, ciekawe postaci oraz interesujące obserwacje świata ukazujące jego barwność nawet poprzez zwykłe drobiazgi. Wartka akcja łączy się z psychologią w dobrych proporcjach. Nic tylko brać do ręki i czytać. Większych wad nie znaleziono. Laura Lippman “Ostatnie miejsce”, Amber

 Zamów! 26,99 zł!

KLIK!

31,49 zł!

KLIK!

Dobra, nie irytująca powieść sensacyjna polskiego autora to ciągle jeszcze rzadkość. Tym bardziej warto więc sięgnąć po książkę nieznanego szerzej Janusza Beynara. Debiut, którego życzyłbym każdemu. Główne wątki są oczywiście zmyślone, choć zarazem dość wiarygodne. Koncerny farmaceutyczne przypominające mafię, dbające tylko o swoje interesy. Cele, które uświęcają środki. Prawda, która podporządkowana jest zyskom i wyrafinowanej propagandzie. Manipulowanie społeczeństwem i badaniami naukowymi. Autor wykazuje się umiejętnościami pisarskimi i odwagą intelektualną. Sięga po tematy kontrowersyjne i ubiera je w niezwykle atrakcyjną formę. Pisarstwo to kojarzy się z prozą Ludluma i jest to w pełni zasłużone porównanie. W warstwie intelektualnej autor idzie jednak o krok dalej niż wymyślne spiski powieści typu conspiracy thriller. Mamy wrażenie ciągłego ocierania się o otaczającą nas szarą rzeczywistość. Janusz Beynar “Skutki uboczne”, Novae Res

Zamów!

W ramach dziwnej mody na wampiry, która zapanowała, pojawia się wiele utworów na ich temat. Utworów różnych – jak różni są autorzy i oczekiwania czytelników. Na tle romantycznych wizji nieumarłych, którzy są dobrzy, uczuciowi i tylko troszeczkę źli, powieść Dwunastu jest dość odmienna. Tym razem bowiem wurdałaki, bo tak zwą się tutaj wampiry, nie budzą sympatii, litości czy podziwu. Czerpią przyjemność z cierpienia, a siłę z krwi i ciał bestialsko mordowanych ludzi. To tylko z pozoru czysty horror, osadzony w czasach wojen napoleońskich i nieudanej wyprawy cesarza na Moskwę. Tak naprawdę to książka z pogranicza powieści historycznej, fantasy, romansu i horroru. Żaden z tych gatunków wyraźnie tu nie dominuje. Książka ciekawa, z ambicjami czegoś więcej niż tylko rozrywki. Plusy: dylematy moralne, niejednoznaczne postacie, język i złożona fabuła. Minusy: trochę rozwlekły początek powieści. Jasper Kent“Dwunastu”, Amber


Książkę dla młodych czytelników poleca wydawca


ZAMÓW 32,35 ZŁ! KLIK!

      Wroniec

Jacek Dukaj Wydawnictwo Literackie stron : 236

Dla dzieci Stanu Wojennego i dla dzieci, które Stanu Wojennego nie mogą pamiętać - bajka magiczna o nocy grudniowej, gdy małemu Adasiowi Wroniec porwał z domu rodzinę. Jak Alicja wędrowała przez Krainę Czarów, tak powędrujemy z Adasiem przez miasto czarnego snu PRL-u, między fantastycznymi figurami Szpiclów, Milicjantów, Opozycjonistów, Czołgów i ZOMO.Pełen przygód, gier językowych i baśniowej fantasmagorii powrót do dzieciństwa pokolenia, które dzieciństwa nie miało. Książka bogato, barwnie ilustrowana przez Jakuba Jabłońskiego.


Książki dla młodych czytelników poleca Magdalena Galiczek


Zamów! 31,50 zł!

KLIK!

Opieka nad domowym zwierzątkiem – o czym doskonale wiedzą dorośli – wymaga sporo wysiłku i poświęcenia. Jak zatem w jasny i prosty sposób uświadomić małemu dziecku wiążące się z „adopcją” psa obowiązki? Z pomocą nadchodzi fantastycznie wydana, kierowana do najmłodszych czytelników książka Tove Appelgren. „Wilhelmina i aksamitny nosek” to jedna z tych publikacji, które od pierwszego momentu zdobywają serca najmłodszych czytelników. Dzieje się tak za sprawą tematyki bajki i pięknych rysunków. Z pomocą książeczki Tove Appelgren rodzic będzie w stanie przekonać swoje dziecko, że nie nadszedł jeszcze odpowiedni moment na kupno czworonoga. Być może obejdzie się wtedy bez niepotrzebnych łez i zawodu – w końcu maluchowi za przykład posłużą bohaterowie książki. Kolejnym walorem publikacji jest jej duży format, ułatwiający wspólne czytanie oraz ogromne, zajmujące właściwie wszystkie strony książki kolorowe, zabawne ilustracje. Tove Appelgren “Wilhelmina i aksamitny nosek”, Kojro

Zamów! 22,00 zł!

KLIK!

32,00 zł!

KLIK!

Dzieciństwo to czas beztroski, szalonych pomysłów, nieustannych zabaw i ciągłego poznawania świata. Tak też widzi ten przepełniony radością okres w życiu człowieka Katarzyna Szczepańska-Kowalczuk, która swoje spostrzeżenia zawarła w serii trzech książek o dziewięciolatków, ilustrowanych prostymi, dowcipnymi rysunkami. „Majka, Marcel i…” – tak bowiem rozpoczynają się tytuły kolejnych części, to zabawne, pełne optymizmu i niezwykle dynamiczne historie z codziennego życia małych urwisów. W książkach Szczepańskiej-Kowalczuk zastosowano bardzo ciekawy zabieg graficzny. Każdej postaci została przypisana indywidualna czcionka, pozwalająca bez problemu rozpoznawać bohaterów. Kolejne części cyklu poruszają zupełnie różne tematy. Pierwsza część opowiada o opiece nad domowym zwierzątkiem, druga o nowym mieszkańcu kamienicy, w trzeciej natomiast szczególne miejsce zajmuje historia. Do książek o przygodach Majki i Marcela dziecko będzie z pewnością wracać wielokrotnie i z niesłabnącym entuzjazmem odkrywać wcześniej niedostrzeżone, pełne inteligentnego humoru fragmenty. Małgorzata Szczepańska-Kowalczuk “Majka, Marcel i...”, Znak

Zamów!

„Proroctwo sióstr” to pierwsza część trylogii, powieść naprawdę dobra, chociaż przeznaczona raczej dla nastoletnich, uwielbiających mroczne klimaty czytelników. Książka Michelle Zink posiada tę zaletę, że właściwie nie sposób się od niej oderwać. Kolejne zdarzenia prowokują coraz bardziej niesamowite sytuacje. Atmosfera powieści jest specyficzna, a dramatyczne wydarzenia często schodzą na drugi plan, ustępując pola znakomitym opisom przestrzeni. Michelle Zink z dużą sprawnością ukazuje ciemne wnętrza wielkich posiadłości, śmiertelnie spokojne, ukryte za gęstym lasem jezioro czy osobliwe, kryjące wiele tajemnic domowe biblioteki. „Proroctwo sióstr” to zatem doskonała propozycja dla wielbicieli powieści o odwiecznej walce dobra ze złem, w której uczestniczy wiele nie zawsze przyjaznych istot z zaświatów. Michelle Zink “Proroctwo sióstr”, Telbit


Literaturę piękną poleca wydawca


ZAMÓW 37,99 ZŁ! KLIK!

      Asan

Władimir Makanin Wydawnictwo Rebis stron : 400

Powieść o wojnie w Czeczenii, o jakiej nikt nie słyszał! Major Aleksander Żylin został wysłany na wojnę i wkrótce przekonał się, że można na niej zarobić niezłe pieniądze. Zaopatrywał w paliwo swoich i wrogów, eskortował dostawy sprzętu i pomagał uwalniać zakładników, czasami pobierając “prowizję”... Makanin w swej powieści obala mity na temat wojny rosyjsko-czeczeńskiej i ukazuje inne jej oblicze: wojny jako biznesu i pogmatwanych relacji nie tylko między wrogami, ale także w obrębie samych Rosjan. Handel, porwania dla okupu, krwawe zasadzki w wąwozach i śmiercionośne naloty.


Literaturę piękną poleca Mariusz Kołodziejski


Zamów! 23,99 zł!

KLIK!

Zamów! 29,99 zł!

KLIK!

Zamów! 31,49 zł!

KLIK!

Każda fala, nawet ta największa, z czasem zmienia się w spokojne morze. Prawda jest jedna: po sztormie musi nadejść martwa cisza wody. Nie ulega wątpliwości, że w okolicach 1968 roku wezbrała woda słowa w poezji polskiej, nazwana szumnie na wzór francuski „Nową Falą”. Do autorów zaliczanych w jej obręb należał również Adam Zagajewski. Jego najnowszy tom poezji zatytułowany „Niewidzialna ręka” bardziej oscyluje wokół poetyki kontemplacyjnej, w której jedynie pobrzmiewają echa dawnej rewolucji, dodajmy: zakończonej. To oczywiste, że z wiekiem poeta z romantycznego barda staje się mędrcem, zaś jego orężem są wiedza i doświadczenie, bo przychodzi taki okres w życiu, że Konrad zawiesza na haku swój płaszcz. Może dlatego najnowsze wiersze Zagajewskiego są jak gest odwrócenia głowy, spojrzenia na całe dotychczasowe życie przez woal nadprzyrodzonej siły, która sprawiła, że dzisiaj znajduje się właśnie w takim miejscu, a nie innym. Ale owo dzisiaj jest smutną prawdą o człowieku, gdzie mroki śmierci zabierają kolejnych bliskich, a świat wieje pustką… Adam Zagajewski “Niewidzialna ręka”, Znak

Banalnym byłoby stwierdzenie, że wiersze, ale i cała twórczość pisarska tego koreańskiego poety zamyka się hermetycznie w zjawisku zwanym orientem. Dla mnie jego utwory mają wymiar ponadczasowy, uniwersalny, jeśli tylko dotrzemy do definicji człowieczeństwa proponowanej przez autora. Bo nieistotne gdzie, w jakiej kulturze dorasta i porusza się dany twórca lub z jaką jest związany więzami krwi czy narodowościowymi, najważniejszy jest całościowy obraz stworzony w jego dziełach. A Ko Un, doświadczony przez życie artysta, mówi o nim tylko prawdę, czasami gorzką, i nie waha się używać drastycznych słów, jeśli to potrzebne. Ani praktyki w buddyjskim klasztorze, ani wychowanie w domu i rodzinie, ani okupacja chińska nie dały mu tyle, co obcowanie z drugim człowiekiem – innym. Gdy dodamy, że swoje spostrzeżenia przybiera w egzotyczny, kolorowy bukiet przyrody azjatyckiej, w końcowym efekcie otrzymamy godny uwagi obraz. Czasem pachnący, ale bardzo często czuć go odorem ludzkiej egzystencji. Ko Un “Raptem deszcz”, Znak

Oto kolejne już podejście do biografii jednego z kontrowersyjnych pisarzy polskiego dwudziestolecia, który po europejskich wojażach, na koniec swej ziemskiej wędrówki swój port odnalazł w stolicy krasnolicych azjatów. Są tacy twórcy w historii literatury, dla których cały świat to za mało, więcej nawet: jedno ich życie to mało, aby mogli się spełnić. Życiorys Jasieńskiego to do dzisiaj jedna wielka niewiadoma. Na początku drogi zaangażowany futurysta, skandalista wzięty pod lupę przez francuską policję po swoich wichrzycielskich postulatach nawołujących do spalenia Paryża, bywał w Londynie, rzymskie miał kontakty. Osobowość nietuzinkowa, miał w sobie zarówno coś z niepokornego Przybyszewskiego, jak i z nowatorskiego Brzozowskiego. Jedno jest pewne: do rosyjskiego etapu swego życia zapowiadał się na wybitnego artystę. Ale na nieszczęście dla niego wdał się w romans z „czerwoną gwiazdą” socjalizmu. Wyrzekając się swojej dotychczasowej awangardowej twórczości, osiedlił się pod Moskwą. W krótkim jednak czasie zostaje posądzony o szpiegostwo na rzecz Polski i rozstrzelany w nieznanym miejscu. Na wszystko to Krzysztof Jaworski, dotarłszy do nieznanych dotąd archiwów, rzuca nowe światło. Krzysztof Jaworski “Dandys. Słowo o Brunonie Jasieńskim”, Iskry


Literaturę piękną poleca Anna Kołodziejska


Darłowo, lata pięćdziesiąte, podyktowane zbiegiem okoliczności spotkanie młodej historyczki sztuki i niezdefiniowanego życiowo Nowaka. Delikatna mgiełka niezobowiązującego uczucia, które przeradza się w burzliwy romans i pragnienie przekroczenia owego zaklętego progu miłosnych niedomówień. Leopold Tyrmand tym razem powraca dzięki wydawnictwu MG w „Siedmiu dalekich rejsach” – lakonicznej, acz mówiącej wszystko o życiu powieści, w duchu egzystencjalizmu rozprawiającej o jego przypadkowości, niepewności i ciągłym braniu jego pewników w przysłowiowy nawias. Książka ta to nie tylko piękna widokówka znad morza, ale i panoramiczne ujęcie realiów powojennej Polski, zanurzonej w odmętach komunizmu, niszczącej prywatność i indywidualizm kolektywizacji i opresyjnego aparatu władzy. Tu wszystko – marzenia, oczekiwania, prognozy – są jak odpływająca i powracająca fala, pełne obietnic, ale wciąż niedosiężne… Leopold Tyrmand “Siedem dalekich rejsów”, MG

Zamów! 26,99 zł!

KLIK!

Zamów! 26,99 zł!

KLIK!

40,49 zł!

KLIK!

„Królowa Tiramisu” jest jak ów tytułowy smakołyk – wielowarstwowa, z nutą tematycznej pikanterii i goryczy, z ornamentyką delikatnej posypki werbalnej wirtuozerii. Bohdan Sławiński po „Sztućcach z glist” odsłania nowe oblicze. W rękawiczkach prestidigitatora wyciąga z kapelusza słowa, bawi się nimi, mami czytelnika feerią znaczeń, symboli, psychoanalitycznych podtekstów. Dwie równolegle prowadzone narracje splatają się ze sobą: historia Królewicza, tracącego swoje Królestwo Słodyczy, jest przypowieścią o życiu Piotrusia, który po śmierci ojca mieszkając razem ze znienawidzonym ojczymem i podporządkowaną mu matką, przeżywa swoisty koszmar, złożony z upokorzeń i przemocy fizycznej. Szereg doświadczanych za młodu porażek owocuje u bohatera powierzchowną emocjonalnością, atrofią uczuć i wyrachowaniem. Powieść o przekraczaniu progu dorosłości i inicjacji w wiecznie dekonstruujące się słowo. Bohdan Sławiński, “Królowa tiramisu”, Santorski & Co

Zamów!

Jacek Dehnel, porzuciwszy Balzakowską maskę, tym razem prezentuje swe pisarskie oblicze zza stereoskopu. Jego „Fotoplastikon” funduje odbiorcy kompilację doznań wzrokowych, sycąc oko obrazem i tekstem. Do każdej ze stu fotografii, pochodzących z minionego stulecia, twórca „Lali” zamieścił odautorski komentarz, bądź to bezpośrednio nawiązujący do omawianego zdjęcia, bądź stanowiący owoc inspiracji ową fotografią. W albumie tym odnajdziemy fotogramy przedziwne, od pozowanych scenek rodzajowych, po autoportrety, częstokroć przerażające, pokazujące ludzkie kalectwo, ułomność, potworność zniekształconego lub zaatakowanego chorobą ciała. Niezależnie, piękno czy brzydota stają się dla autora przyczynkiem do wielu ciekawych i wnikliwych spostrzeżeń, miniony wiek utrwalony na starych fotografiach zaś, aktywizuje tu cały szereg porównań i odwołań do współczesności. Znakomite pisarskie manewry komparatystyczne na polu tematycznym, jak i artystycznym. Jacek Dehnel “Fotoplastikon”, W.A.B.


Dobrą fantastykę poleca wydawca


ZAMÓW 35,49 ZŁ! KLIK!

      Droga cienia

Brent Weeks Wydawnictwo Mag stron : 576

Dla Durzo Blinta zabijanie to sztuka, a w tym mieście on jest największym artystą. Dla Merkuriusza przetrwanie nie jest rzeczą pewną. Nie ma żadnej gwarancji przeżycia. Jako szczur z ulicy wychował się w slumsach i nauczył się szybko oceniać ludzi. I podejmować ryzyko. Na przykład zgłaszając się na ucznia do Durzo Blinta. Jednak żeby zostać przyjętym do terminu, Merkuriusz musi odrzucić swoje dawne życie i przyjąć nową tożsamość. Jako Kylar Stern musi nauczyć się poruszać w świecie zabójców - w świecie niebezpiecznych polityków i dziwnej magii. I musi rozwijać talent do zabijania.


DobrÄ… fantastykÄ™ poleca: Gabriel Augustyn


Mroczne ostępy Wszechświata. Załoga statku Tezeusz wybudza się z długotrwałej hibernacji. W chwilę później okazuje się, że sen zakłócono przedwcześnie, a podróżnicy znajdują się w miejscu innym, niż zaplanowano. Według kapitana natrafili oni na dziwny, wciąż wzrastający obiekt kosmiczny, należący do obcej cywilizacji. Załoga złożona z syntetyka pozbawionego połowy mózgu, lingwistki (mającej w sobie cztery inne osoby), biologa (bardziej przypominającego cyborga niż człowieka) oraz kapitana-wampira ma za zadanie zbadać zjawisko. Od tego momentu zaczyna się historia o trudach pierwszego kontaktu, będąca przyczynkiem do zadania wielu intrygujących pytań o naturę samoświadomości, zainspirowana m.in. rozprawami profesora Thomasa Metzingera. Niesamowitą opowieść okraszają przystępny styl autora oraz niebanalne pomysły – na czele z napędem zasysającym i anihilującym antymaterię. Peter Watts “Ślepowidzenie”, MAG

Zamów! 31,49 zł!

KLIK!

Zamów! 30,49 zł!

KLIK!

30,49 zł!

KLIK!

Mówiło się o tej powieści od dawna. Wielbiciele fantastyki w Polsce czekali na nią z wytęsknieniem. W końcu nadeszła i zaskoczyła wszystkich. „Żmija” Andrzeja Sapkowskiego poraża śmiałością, z jaką autor odchodzi od głównego nurtu krajowej (a nawet zagranicznej) fantastyki. Bliżej jej bowiem do powieści wojennej niż do historii spod znaku miecza i topora. „Żmija” opowiada o losach żołnierzy walczących podczas sowieckiej interwencji w Afganistanie, a także przybliża pokrótce najazdy Aleksandra Wielkiego i Zjednoczonego Królestwa na ten kraj. Główny bohater to Paweł Lewart, chorąży armii ZSSR, który na swej drodze spotyka złotego węża, który jest i którego nie ma. O owym gadzie wspominają legendy i każą się go wystrzegać, ponieważ kontakty z nim prowadzą do zatracenia. Za sprawą licznych odniesień do mitologii oraz zgrabnym powiązaniom z faktami historycznymi, „Żmija” określa nową jakość w polskiej fantasy. Andrzej Sapkowski “Żmija”, Supernowa

 Zamów!

Najbardziej błyskotliwy debiut w fantasy ostatnich lat! Pierwsza księga „Malowanego człowieka” przebojem wdarła się na listy bestsellerów, zaskakując czytelników intrygującym, pełnym niebezpieczeństw światem, skrzącą się od akcji i grozy fabułą, a także nietuzinkowymi bohaterami, którym przyszło żyć w nad wyraz trudnych czasach. Ludzie zostali bowiem osaczeni przez demony pojawiające się po zmierzchu, które gotowe są rozszarpać każdego, kto tylko opuści opatrzone runami schronienie. Zaszczuci i zdziesiątkowani ludzie boją się podjąć walkę z plagą. W tym piekle dorastają Arlen, Leesha i Rojer, którzy przeczuwają, że prawda o świecie wygląda inaczej, że ma on do zaoferowania coś więcej niż tylko światło dnia i grozę nocy. Dlatego też nasi bohaterowie wyruszają w drogę ku przeznaczeniu. „Malowany człowiek” to pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela gatunku! Peter V. Brett “Malowany człowiek” ks. I, Fabryka Słów


Książkę historyczną poleca wydawca


ZAMÓW 26,99 ZŁ! KLIK!

      Państwo bez stosów Janusz Tazbir Wydawnictwo Iskry stron : 232

Książka ukazuje przemiany mentalności, które umożliwiły triumfy polskiej tolerancji, oraz wpływ postawy tolerancyjnej na umysłowość doby Renesansu. Przedstawiając przejawy polskiej tolerancji autor stara się nie zapominać o tropieniu ich genezy, choć przyznaje, że zagadki pokojowego przebiegu polskich walk wyznaniowych nie zdołano dotychczas rozwiązać ostatecznie i całkowicie. Odrębność Polski przejawiała się bowiem w pewnej dysharmonii między kwitnącą w naszym kraju zgodą religijną w momencie wstrząsających Europą walk na tym tle oraz przejawiania się fanatyzmu w okresie rozpoczynającego się na Zachodzie Oświecenia.


Książki historyczne poleca: Wojciech Dutka Historia jest podobno, jak pragnął tego Cyceron, nauczycielką życia, lub jak twierdził Hegel przedmiotem, z którego nikt nigdy niczego się nie nauczył. Jednak sztuka pisania historii wymaga wielkiego pióra. Takie pióro ma z pewnością brytyjski historyk, profesor uniwersytetu londyńskiego, Antony Beevor. Chciałbym zaprezentować krótko trzy jego książki, jakie w tym roku ukazały się nakładem krakowskiego wydawnictwa Znak.

Wojciech Dutka (ur. 1979) historyk, pisarz. Opublikował nakładem wydawnictwa Albatros powieści historyczne „Krew faraonów” (2005), oraz „Bractwo Mandylionu” (2009) uznane w plebiscycie portalu Granice.pl najlepszą książką historyczną w kategorii powieść historyczna – między prawdą a fikcją. Jest też autorem znakomicie przyjętego przez krytykę i czytelników thrillera szpiegowskiego „Taniec szarańczy” (2007). Prywatnie gawędziarz, miłośnik chilijskiego wina i niemieckiego kina.


To monumentalna monografia hiszpańskiej wojny domowej toczonej przez nacjonalistów wspieranych przez Hitlera i Mussoliniego z republikańskim, lewicowym rządem wspieranym przez Związek Radziecki. Napisana z wielkim epickim rozmachem książka, skomponowana z setek świadectw, opinii, zanurzona w brutalnej codzienności wojny przybliża przyczyny konfliktu, przebieg, dyplomatyczne batalie towarzyszące zmaganiom na froncie. Co ważne, Beevor zachowuje obiektywny dystans, pokazując motywy i nieludzkie działania obydwu stron, tworząc narrację gęstą i klarowną, utrzymującą czytelnika w napięciu przez prawie 600 stron, a moralny osąd pozostawiając czytelnikowi. Brytyjczyk używa języka, który przemawia zarówno do profesjonalistów swego zawodu, jak też do osób interesujących się historią Hiszpanii i pragnących poznać najpełniejszy obraz wojny domowej, jaki może dać synteza historyczna. Podkreślmy, traumy po dziś dzień naznaczającej polityczne życie Hiszpanii. Najlepszą reklamą tej niezwykłej książki jest to, że sami Hiszpanie uznali ją za najwybitniejsze opracowanie tematu. Z polskich smaczków: warto zwrócić uwagę na postać komunistycznego generała Waltera, Karola Świerczewskiego, który w narracji Beevora jawi się jako krwawy, bezwzględny i nieudolny dowódca, owładnięty paranoją stalinowskiej czystki. Antony Beevor “Walka o Hiszpanię 1936-1939”, Znak

Zamów! 59,49 zł!

KLIK!

Zamów! 54,99 zł!

KLIK!

Zamów! 53,99 zł!

KLIK!

„Berlin 1945. Upadek” to monografia poświęcona nie tylko ostatniej wielkiej bitwie II Wojny Światowej w Europie, ale niezwykły, mozaikowy fresk kilku ostatnich miesięcy frontu wschodniego. Beevor opisuje więc uderzenie Armii Czerwonej ze stycznia 1945 roku, a więc także „wyzwolenie” ziem polskich, wielką ucieczkę Niemców i grozę jej towarzyszącej. Oprócz ujmującego detalami opisu walk w kwietniu 1945 roku zwraca uwagę na tragedię cywilnej ludności, opisuje jej kontakty z wkraczającą na tereny niemieckie Armią Czerwoną. Jak zwykle, narrację Beevor opiera na źródłach nigdy wcześniej nie wykorzystanych; listach, tajnych rozkazach odnalezionych w rosyjskich archiwach, depeszach, dziennikach oficerów, tworząc najpełniejszy, mozaikowy, ale mimo to ujmujący prostotą stylu obraz wielkiego upadku III Rzeszy. Co ciekawe, nie skupia się na postaci Hitlera, żyjącego urojeniami i dowodzącego istniejącymi tylko na mapie dywizjami. Nie zapomina o ogromie cierpień, jaki Niemcy zgotowali Polakom, Żydom i narodom tworzącym ówczesny ZSRR. Ukazuje złożone oblicza ludzkich postaw, nie uciekając w generalizację, tworząc książkę wyśmienitą jak stare wino. Antony Beevor “Berlin 1945. Upadek”, Znak Wznowienie w nowym tłumaczeniu klasyka Beevora sprzed kilku lat, obrazu najkrwawszej bitwy II Wojny Światowej i psychologicznego przełomu w wojnie. Książka ma porywające tempo, bardzo solidną dokumentację źródłową (jako profesjonalny historyk, nie mogę wyjść z podziwu nad źródłami, które Beevor wygrzebał z miejsc rozsianych po Niemczech i Rosji) i trzyma w napięciu przez prawie 500 stron. Bezsprzecznie uznana za najwybitniejsze, obiektywne, ukazujące racje obu stron opracowanie tematu. Zarazem to książka ukazująca „kuchnię” wojny z perspektywy najprostszych żołnierzy, dziś często bezimiennych, po których zachowały się jedynie listy, jakie pisali do bliskich, ocalone, jak na ironię, przez radziecką cenzurę. „Stalingrad” to książka, od której trzeba zacząć czytać dzieła Brytyjczyka, w tej chwili najwybitniejszego historyka II Wojny Światowej na świecie. Antony Beevor “Stalingrad”, Znak


Książki historyczne poleca: Małgorzata Gołaszewska


Zamów! 76,49 zł!

KLIK!

„Dyplomacja to sztuka powiedzenia natrętowi: <<zjeżdżaj>> tak, że będzie on odczuwał przyjemny dreszcz ekscytacji przed nadchodzącą podróżą” mówi stary dowcip i takie też jest ogólne pojęcie o tym aspekcie stosunków międzynarodowych. Jak błędne jest to mniemanie – stara się pokazać Henry Kissinger w swej „Dyplomacji”. Laureat pokojowej nagrody Nobla napisał rozległe dzieło, bardzo wszechstronnie obejmujące zagadnienia zjawisk i prądów w polityce na przestrzeni wieków – od średniowiecza aż po czasy współczesne. Wydarzenia komentowane są bardzo wnikliwie i z suto zakrapianym ironią poczuciem humoru, choć więc nie jest to książka prosta, czyta się ją z zainteresowaniem. „Dyplomacja” to napisane z ironią i pasją dzieło pełne ciekawostek, odważna ocena dziejów świata i współczesności. Znakomita dla wszystkich, którzy próbują swoich sił w naukach humanistycznych. Henry Kissinger „Dyplomacja”, Philip Wilson

Zamów! 68,49 zł!

KLIK!

45,49 zł!

KLIK!

Jeśli już ktoś zajmuje się problemem historycznego „gdybania”, rzadko zadaje sobie fundamentalne pytanie: czy jakikolwiek inny wybór był możliwy, biorąc pod uwagę uwarunkowania tamtego okresu i osoby biorące udział w procesie decyzyjnym. A tym właśnie zajmuje się świetna książka brytyjskiego historyka Iana Kershawa, „Punkty zwrotne”. Opisywane są w niej najważniejsze decyzje II wojny światowej z lat 1940 – 1941, takie jak rozpoczęcie operacji „Barbarossa” czy atak na Pearl Harbour. Kershaw próbuje pokazać, w którym momencie sprawy toczyły się rozpędem, tak że nie można było zatrzymać ich biegu, a kiedy były to jeszcze mrzonki ludzi na niewłaściwych (właściwych?) miejscach. Chociaż nie jest to książka odkrywcza, prezentuje bardzo szerokie ujęcie wydarzeń politycznych i społecznych okresu II wojny. Świetna dla początkujących historyków, którzy nie mieli wcześniej styczności z tymi tematami. Ian Kershaw “Punkty zwrotne”, Znak

 Zamów!

Każde bardziej obiektywne spojrzenie na wydarzenia, które zakorzeniły się w naszej świadomości jako tryumfy oręża polskiego, jest mile widziane, zwłaszcza gdy dotyczy tak ważnego dla Europy zdarzenia jak odsiecz wiedeńska. Tym razem trafiła się prawdziwa gratka – „Oblężenie Wiednia” Johna Stoye’a połączone zostało z esejem „Spuścizna Sobieskiego” znanego historyka Normana Daviesa, w którym analizuje on mentalność czasów, w jakich przyszło żyć Janowi III. Stoye w swojej książce postanowił pokazać czytelnikom nie tylko samą bitwę, ale też polityczne i społeczne tło sytuacji Wiednia i Imperium Osmańskiego w roku 1683. Przywołane są tu nie tylko bezpośrednie przyczyny wybuchu konfliktu, ale także motywy wszystkich najważniejszych uczestników zdarzeń: Leopolda I, Kara Mustafy czy Sobieskiego. „Oblężenie Wiednia” to przyjemna w lekturze książka popularnonaukowa, obfitująca w dygresje i ciekawostki – znakomita dla każdego wielbiciela historii. John Stoye, Norman Davies “Oblężenie Wiednia. Spuścizna Sobieskiego”, Znak


Najlepszą humanistykę poleca wydawca


ZAMÓW 49,00 ZŁ! KLIK!

      Teoria semiotyki

Teoria semiotyki to ważny wkład w dziedzinę badań semiotycznych. W wielu aspektach jest to wkład najbardziej doniosły od momentu pojawienia się pionierskich prac C. S. Peirce’a i Charlesa Morrisa. Siła tej książki wynika zarówno z wszechstronnej i adekwatnej wiedzy, jaką Eco wnosi do aktualnych problemów, jak i z logiki i klarownoUmberto Eco ści, z jaką do tych problemów przystępuje. W kwestiach najbardziej Wydawnictwo Uniwersytetu uciążliwych […] jest niezwykle bystry i rozważny. Eco – między karJagiellońskiego tezjańskim mentalizmem, który zdominował paryską ‘semiologię’, stron : 380 a behawioryzmem post-Peirce’owskiej ‘semiotyki’ amerykańskiej – swobodnie i pewnie podążył w kierunku nowej syntezy dialektycznej – oryginalnej formy ‘semiotyki’.


Najlepszą humanistykę poleca Krzysztof Grudnik


Zamów! 62,49 zł!

KLIK!

To monumentalne dzieło poświęcone jest Augustowi Strindbergowi, jednemu z najwybitniejszych przedstawicieli Nowej Skandynawii. Był on już przedstawiany rozmaicie, jednak Jan Balbierz tworzy zupełnie nową, ciekawą, a co najważniejsze – silnie ugruntowaną w materiale źródłowym wizję Strindberga. „Nowy kosmos” wypełniony jest teoriami przyrodniczymi, chemicznymi, optycznymi, fotograficznymi, lingwistycznymi oraz wieloma innymi. Tak szerokie były zainteresowania autora „Spowiedzi szaleńca”. Był on przy tym bardzo konsekwentny i mimo sporego rozstrzału podejmowanych dziedzin, zostały one połączone w całość spójną i logiczną – co wyraźne w pracy Balbierza. Jednocześnie autor opracowania pozostaje krytyczny i demaskuje wszelkie nadużycia Strindberga. Nie jest przy tym uporczywy, nie sprawia wrażenia antypatii względem swego bohatera, pozostaje tylko zdrowo zdystansowany, co jest dowodem naukowej dojrzałości, dość dziś już rzadkiej. Jan Balbierz „Nowy kosmos. Strindberg, nauka i znaki”

Zamów! 36,99 zł!

KLIK!

30,99 zł!

KLIK!

Powszechnie mówi się o zwrocie lingwistycznym, o zwróceniu uwagi na język. Już nie sam obiekt mowy staje w centrum, ile sposób mówienia oraz – co dla Rortyego szczególnie ważne – sam fakt, że się mówi. Na tym polega tytułowa polityka kulturalna: społeczeństwo tworzy pewien zakres tematów, które są dyskutowane, i akt polityczny zachodzi właśnie przy ich wyborze, lub raczej przy wyborze tych, które mają zostać odrzucone, czyli przemilczane. Dyskurs powszechny, dochodzący do głosu w mediach i innych środkach masowego przekazu, wybiera kwestie, na które zwraca uwagę społeczeństwa, a to, co niezauważone, przestaje (w obrębie dyskursu) istnieć. „Filozofią jako polityką kulturalną” autor stara się nakreślić miejsce i zadania filozofii dziś. Pokazuje jej społeczną rolę i polityczne implikacje. Wszystko to w trzynastu esejach napisanych w zgrabny i jasny sposób, które zadowolą każdego wymagającego czytelnika. Richard Rorty “Filozofia jako polityka kulturalna”, Czytelnik

Zamów!

“Rekonfiguracje modernizmu” to zbiór tekstów pod redakcją Tomasza Majewskiego z Uniwersytetu Łódzkiego. Zaprezentowano w nim eseje na temat szeroko rozumianego modernizmu, podpatrywanego raczej od strony popularnej, by nie rzec: masowej. To w dużej części tłumaczenia zachodnich badaczy: Anne Friedberg, Bena Singera, Siegfrieda Kracauera, Miriam Bratu Hansen, Gilberta Seldesa, Marshalla Bermana. Obok nich znajdują się teksty rozszerzające niektóre wątki zawarte w tłumaczeniach, dopowiadające czy uzupełniające. Książka pomaga oderwać się od wizji – nadal jeszcze mocno w Polsce zakorzenionej – Modernizmu tylko wysokiego, modernizmu jako prądu artystycznego, który u nas pokrywa się z Młodą Polską. Rozszerzenie modernizmu na jego “niski”, wernakularny wymiar ukazuje pełniejszą epistemę nowoczesności i pozwala dojrzeć jej kontynuacje w popkulturze dzisiejszych czasów. red. Tomasz Majewski “Rekonfiguracje modernizmu”, WAiP


Album


ZAMÓW 62,99 ZŁ! KLIK!

      Symbole szczęścia Stefan Anioła Wydawnictwo MG stron : 128

Książka, która zbiera na swych kartach symbole szczęścia, sama w sobie takim symbolem stać się musi. Autorzy dokonali wszelkich starań, by skumulować szczęśliwą energię i przekazać ją dalej w świat. I choć nauka naśmiewa się ze wszystkich, którzy debatują o szczęśliwym trafie, o rzeczach przynoszących i symbolizujących szczęście, wiemy też przecież, jak często sama odrzuca swoje wyroki. Na szczęście dla szczęścia MY, czyli, miliony potencjalnych szczęśliwców fascynujemy się wszystkim, co szczęście przynieść może.


E-book


ZAMÓW! 18,90 ZŁ! KLIK!

      Tomkowe historie

Przed Wami zestaw krótkich historii opowiedzianych z poziomu pięcioletniego Tomka. Dziecięca wyobraźnia i wrażliwość przeplata się z mentorską wiedzą dorosłego. Wszystko okraszone przepięknymi grafikami oddającymi charakter tekstu. Książka do ściągnięcia w formacie pdf, a potem do poczytania na komputerze, palmtopie, Olaf Tumski netbooku, notebooku, telefonie albo na wydruku. Książka, mimo Wydawnictwo Goneta.net że mieści się na kilkudziesięciu stronach, nie zajmuje miejsca na stron : 42 półce, nie kurzy się i może być zawsze pod ręką. Czytanie na ekranie dla malucha może mieć tę dobrą stronę, że łączy się staromodne czytanie dla dzieci z nowoczesnością - tak bardzo zawsze intrygującą małe dzieci.


E-book


ZAMÓW! 18,90 ZŁ! KLIK!

      Kapitan Cartis

Science fiction? Czemu nie. Bajki nie muszą zaczynać się od słów “dawno dawno temu...”. Te nowoczesne rozwijają wyobraźnię puszczając wodze fantazji w dużą przyszłość. Wiele było już takich opowieści. Ta ma w sobie coś z komiksu. Książka mówi o walce dobra ze złem. A najważniejsze jest to, że wszyscy bohaterowie przeżywają A.M. Fox mimo wielu niespodziewanych zdarzeń. Wydawnictwo Goneta.net A.M. Fox — to pseudonim pisarski autora. Pisanie to jego pasja od stron : 168 wczesnych lat szkolnych. W wieku 15 lat pierwszy raz spróbował napisać książkę. Uwielbia zwierzęta, szczególnie psy. Wolne chwile spędza na łonie natury, spacerując dużo po lesie, gdzie powstają kolejne historie i światy dla nowych bohaterów jego książek.


Podglądanie Nie samą książką żyje człowiek. Nawet najbardziej zagorzały bibliofil zagląda czasem do kina lub zamyka książkę i “otwiera” telewizor. A wówczas - strach się bać...

Sławomir Krempa Tak zwany redaktor naczelny wortalu literackiego Granice.pl. Autor dwóch książek i trzeciej - w drodze. Bibliofil i biblioman.


Świat w odcinkach

lekarz nienawidzi swoich pacjentów i bezlitośnie z nich drwi, ponadto jest lekomanem, co w najmniejszym stopniu nie umniejsza jego wielkości, w “Dexterze” współpracownik organów ścigania po godzinach sam staje się ręką sprawiedliwości, w “Damages” mamy kuliW amerykańskich serialach odbija się jak sy pracy kancelarii prawniczej, ale zarazem opis ewolucji relacji między dwiema głównymi bohaterkami – młodą w lustrze cały współczesny świat. Seria- prawniczką i starą “wyjadaczką”, z pozoru pozbawioną le, nawet – a może: przede wszystkim – te skrupułów… Minęły już czasy świetności kryminałów o charakterze rozrywkowym, ukazują naj- z prawdziwego zdarzenia, seriali naprawdę opowiadająbardziej palące problemy współczesności, cych o pracy lekarzy czy detektywów – dziś czas na wytłumaczą świat, uczestniczą w dyskusji na mieszanie gatunków. Nikt nie kupi już seriali “w starym ważkie tematy. I choć czynią to, często pro- stylu” po prostu dlatego, że nie przystają do naszych czasów. Choć oczywiście zdarzają się interesujące wyblemy mocno upraszczając, ogląda się je tak jątki.

czyli po co oglądać seriale?

dobrze i tak mocno przykuwają one uwagę, że w przypadku niektórych po obejrzeniu jed- Intertekstualność i dialog z rzeczywistością nego odcinka po prostu musisz “wsiąknąć”. Bohaterowie zbiorowej wyobraźni Recepta na dobry amerykański serial jest bardzo prosta. Wyrazisty, choć niekoniecznie sympatyczny bohater, najlepiej geniusz albo człowiek doskonale znający się na swojej pracy (przykłady z moich ulubionych produkcji: dr Greg House, genialny diagnosta; dr Temperance “Bones” Brennan – antropolog sądowa wspierająca na co dzień w pracy agenta FBI; prof. Charles Eppes – matematyk rozwiązujący zagadki kryminalne; bezlitosna lecz świetna prawniczka Patty Hewes, na koniec może najsłabszy z nich Will Schuester, nauczyciel hiszpańskiego i opiekun chóru szkolnego – Glee Club). Dobrze budowane napięcie, wartko płynąca akcja, wyraziste konflikty. Problemy uczuciowe i humor – druga połowa sukcesu Tematyka serialu tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Wybieramy ją zależnie od tego, do jakiej grupy wiekowej czy społecznej serial ma dotrzeć. Możemy bawić się w kryminał, opowiadać o życiu szpitala, szkoły czy kancelarii prawniczej. Ważne jest za to, by do niezłej i stosunkowo oryginalnej fabuły dorzucić parę wątków pobocznych. Dobrze, gdy główny bohater ma mniejsze lub większe problemy uczuciowe – wówczas staje się nam bardziej bliski. Dobrze, gdy mamy w serialu całkiem sporo humoru. Dobrze wreszcie, gdy coś nasz serial wyróżnia, gdy główny bohater w jakiś sposób odbiega od utartych schematów, gdy wreszcie serial odbiega od kanonów gatunku. Odwołajmy się znów do przykładów: w serialu “Numb3rs” o wiele ciekawsze niż sprawy kryminalne okazują się sposoby ich rozwiązania za pomocą matematyki, w “Housie” znakomity

Amerykańskie seriale uczestniczą w dyskusji o współczesności. Pozwalają oswoić się z zagrożeniami. Pozwalają czasem nawet oswoić się z trudnościami, które nas dotknęły. Wspomina się więc w nich o ptasiej czy świńskiej grypie, dyskutuje o obrońcach praw zwierząt oraz o kwestiach moralnych związanych z eksperymentowaniem na zwierzętach, o szansach, nadziejach i zagrożeniach, jakie niesie z sobą rozwój technologii. Często seriale związane są z naszym kalendarzem – powstają więc odcinki świąteczne, zwykle nieco cieplejsze niż pozostałe i o o wiele bardziej rodzinnej wymowie. Czasem zdarza się, że twórcy seriali w pewien sposób za pośrednictwem swych “tasiemców” wchodzą ze sobą nawzajem w dialog. Uzupełniają się, polemizują ze sobą, kpią i dyskutują. No i bywa, że bohaterowie seriali migrują, że znani aktorzy, występując jako “special guest star”, kpią ze swych utartych wizerunków czy najbardziej znanych ról. Wszystko to dodaje naszym ulubionym serialom smaku, wszystko to sprawia, że związujemy się z nimi jeszcze mocniej, że jeszcze bardziej wyczekujemy na każdy kolejny odcinek. W kuchni cudzego życia Co tu ukrywać: lubimy przecież żyć cudzym życiem. Lubimy mieć świadomość, że współcześni superbohaterowie są w gruncie rzeczy tacy jak my – też mają swoje problemy, smutki i radości. Też chodzą do kina na “Avatar”, też odwiedzają knajpy – nie zawsze najdroższe – też mają problemy w życiu rodzinnym. Takich smaczków będę poszukiwał, czasami lekko – ale obiecuję, nieprzesadnie, spoilerując. Takie smaczki będę Wam od następnego numeru przedstawiał, postaram się też przestrzec przed potrawami niestrawnymi. A – zastrzegam – mam dość wrażliwy żołądek. Zapraszam do nowego programu kulinarnego. Smacznego!


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.