Czachopismo - Nr 1

Page 22

Polscy fani horroru mieli już przyjemność zapoznać się z twórczością Douglasa Bucka: w roku 2004 na warszawskim festiwalu Horror Fiesta wyświet lano jego niepokojącą antologię „Family Portraits: A Trilogy of America”. Przyjęto ją ciepło i nawet ci krytycy, którzy mieli zastrzeżenia co do poziomu gry aktorskiej, osta tecznie przyznawali, że rzecz jest mocna i skutecznie szok uje. Wkrótce po stworzeniu „Fam ily Portraits” Buck został wybrany na reżysera przeróbk i „Sióstr” Briana De Palmy. Film ukończono w roku 2006 i choć jak na razie nie miał jesz cze oficjalnej premiery, trzeba przyznać, że zapowiada się niezwykle ciekawie – ma to być dzieło nietypowe, bezkomprom isowe i niepodobne do innych przeróbek klasyczn ych filmów grozy. Poza informa cjami na temat „Sióstr” „Czachopismo” wyciąga też z reżysera wyznanie, jak to pod stępnie zdobył od Abla Ferrary pochlebną opinię dotyczącą „Family Portraits”, każe mu się tłumaczyć z miłości do filmów giallo i dziwi się jak można uwa żać Ingmara Bergmana za mis trza horroru.

Wywiad przeprowadził: Bartłomiej Paszylk Jak oceniasz „Family Portraits” teraz, kiedy dzięki przeróbce Sióstr zaczynasz wypływać na szersze wody? Jestem dumny z tego filmu i myślę, że osiągnąłem w nim wszystko co sobie zaplanowałem. Po pracy nad „Siostrami” czuję, że „Family Portraits” jest mi jeszcze bliższy niż wcześniej – i chodzi tu nie tyle o sam film, co sposób jego tworzenia. Kręcenie „Sióstr” było z wielu powodów bardzo trudne i otworzyło mi oczy na wiele spraw. Musiałem się zmierzyć z mnóstwem problemów, które nie istniały w przypadku „Family Portraits” bo wówczas nie potrzebowałem żadnych pieniędzy z zewnątrz. „Awans do wyższej ligi”, jeśli można tak powiedzieć o pracy nad „Siostrami”, oznaczał m.in. pertraktacje z producentami, obcymi ludźmi, którzy nagle mogli decydować o ostatecznym kształcie filmu. Z aktorami współpracowało mi się świetnie, ale przed rozpoczęciem zdjęć nie miałem z nimi żadnego kontaktu, bo każdy miał wtedy jakieś inne obowiązki. Tymczasem przy „Family Portraits” mogliśmy sobie pozwolić na długie próby przed przystąpieniem do zdjęć. Jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem kręcąc „Siostry”, ale jakaś cząstka mnie chciałaby wrócić do świata niezależnych filmów z zerowym budżetem. I choć nie mam zamiaru na zawsze odwracać się od produkcji wysokobudżetowych, to jednocześnie piszę też scenariusz taniego filmu, który byłby w pewnym sensie powrotem do „Family Portraits”. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. „Family Portraits” zaszokował podobno samego Abla Ferrarę, niesławnego reżysera takich filmów jak „Driller Killer” czy „Zły porucznik”. To musiał być dla ciebie poważny komplement? Szczerze mówiąc, cytat z Ferrary (który pojawia się w materiałach reklamujących „Family Portraits” – przyp. red.) jest w pewnym stopniu spreparowany. Lata temu, kiedy mieszkałem w Nowym Jorku, udało mi się spotkać

20

Ferrarę – mojego ówczesnego idola. Pozwolił mi się od czasu do czasu kręcić po swoim mieszkaniu, jednocześnie dając przepustkę do świata filmu widzianego jego oczami. Kiedy skończyłem pracę nad pierwszym epizodem „Family Portraits” zatytułowanym „Cutting Moments”, poprosiłem Ferrarę aby go obejrzał. Namówienie go do czegokolwiek to potężne wyzwanie, ale któregoś późnego wieczora wreszcie mi się udało. Obejrzał film, wyraził pozytywną opinię, a ja poprosiłem go o powiedzenie czegoś, co mógłbym później zacytować. Spytał mnie, co ma powiedzieć, więc napisałem szybko „niezwykle niepokojące przeżycie”. Zgodził się i od tego czasu korzystamy z tego cytatu. Pierwszy raz się do tego przyznaję. Z tego co wiem, nie przepadasz za nowoczesnymi przeróbkami takimi jak np. „Dom woskowych ciał”. W jaki więc sposób twój remake „Sióstr” będzie się różnił od „Domu woskowych ciał” albo nowego „Omenu”? Tytuły, które podałeś, są najpopularniejszymi wzorcami przeróbek, jakie pojawiły się w ostatnich latach. Jeden z nich polega na skopiowaniu oryginału bez zasadniczych zmian – i tak wygląda na przykład nowa wersja „Omenu”. Drugi wzorzec sprowadza się do zrobienia filmu zupełnie nie powiązanego z oryginałem. W tym wypadku zazwyczaj chodzi o sprzedanie filmu młodej widowni, która poprzedniej wersji nie zna ale być może kojarzy jego tytuł – w ten sposób jakaś część promocji jest z głowy. Problem w tym, że podpinanie się pod klasyczny tytuł bardzo często jest jedynym powodem, dla którego powstaje jego „nowa wersja”. To nie reżyser decyduje, że chciałby zrobić ciekawy film na taki czy inny temat, ale producent dochodzi do wniosku, że warto w projekt zainwestować bo ma dobry tytuł i zaoszczędzi się na reklamie. Nie znaczy to, że nie powstają w ten sposób żadne dobre przeróbki – bo przecież zarówno remake „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” jak i „Świtu żywych trupów” miały niezłe, dobrze przemyślane momenty – ale generalnie powody powstania takich filmów są bardzo podejrzane. I zasmucające.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.