Barça Flash Październik 2013

Page 1

BarcaFlash CATALOLGA: HISTORIA KATALONII TO NIE TYLKO FRANCO: CZEŚĆ DRUGA | BYSTRE OKO: WYGRAJ KOSZULKĘ!

Miesięcznik o FC Barcelonie

Numer 01, październik 2013

POKAŻ KOTKU CO MASZ W ŚRODKU... DEFENSYWY PROBLEM Z OBRONĄ W BARCELONIE ROZEJDZIE SIĘ PO KOŚCIACH? KIM JEST ASYSTENT GERARDO MARTINO? ILE WIESZ O JORGE PAUTASSO? PIŁKARSKI TWITTER RI NIE TYLKOO O TYM JAK INTERNET SKRACA DYSTANSE

ŚWIEŻOŚĆ MARTINO BARCELONA WRESZCIE ZASKAKUJE?

A Z D O BI H C R NADAN Di EE uropa

GR Gran Dtuerżbtuż!

MNIEJ MARUDZENIA WIĘCEJ KIBICOWANIA DOCENIAMY COŚ DOPIERO GDY TO STRACIMY

e r t s e m l e e Mes qu BRAMKOSTRZELNI OBROŃCY MARTINO: TATA MARTINO OJCEM IDEI SNAJPERSKICH DEFENSORÓW W FC BARCELONIE?


BarcaFlash 04.

ARTYKUL

Carles Puyol, czyli “més que el mestre”

Miesięcznik o FC Barcelonie

Zespół redakcyjny: Przemysław Kasiura redaktor naczelny Paweł Wróbel redaktor naczelny Szymon Ludowski Zespół grafików: Piotr Smykaj Przemysław Kasiura Jakub Barankiewicz Maciej Baranowski Adrian Nowicki Olga Juszczyk Adrianna Kmak Patryk Wieczyński Paweł Szczudło Oktawian Jurkiewicz Maciej Ryszka Dariusz Kosiński Piotr Bera

Paweł Wróbel przedstawia fakty i anegdoty o kapitanie Barcelony - Carlesie Puyolu.*

FELIETON

Prowadzani przez Tatę Jak z bliska wygląda taktyka Gerardo Martino?

15.

Wydawca: Przemysław Kasiura tel 785 320 540 email: przemyslaw.kasiura@blogfcb.com

Serwis BlogFCB.com współtworzą: Olga Juszczyk, Ewelina Kwit, Mary Kowalik, Julia Kupa, Adam Wielgosiński, Nazar Smereczański, Szymon Ludowski, Adam Fattah, Przemysław Kasiura, Paweł Szczudło, Mateusz Daniel, Maciej Ryszka, Dariusz Kosiński, Oktawian Jurkiewicz, Michał Woszczyło, Patryk Przychodzki Serwis Barca.pl współtworzą: Paweł Wróbel, Adrian Nowicki, Ada Kmak, Dawid Zagól, Jakub Barankiewicz, Kuba Droździoł, Patryk Wieczyński, Paweł Tymoszuk, Arkadiusz Brona

Gran Derbi się zbliża, a faworyt... jest jeden?

Mniej marudzenia więcej kibicowania!

FELIETON

Pokaż kotku, co masz w środku... defensywy

33.

ARTYKUL

Jorge Pautasso Powiernik Martino

Piotr Bera przybliża w skrócie sylwetkę asystenta trenera Barcelony. Czy wiesz o nim wszystko?

FELIETON

28.

FELIETON

Niespełnione obietnice Sandro Rosella

Choć temat jak Wisła - jest długi i szeroki - i tak jest wciąż na czasie. Spowiedź prezesa Barcelony.

22. 31.

CATALOLGA

Historia średniowiecznej Katalonii

PEPRYSZKA

Klęska a nie remis

OKIEM RYWALA

Pepe wróć!

JDarek Kosiński, wieloletni fan Realu Madryt, pragnie prędkiego powrotu Pepe do formy. Formy piłkarza i wojownika, a nie symulanta i rzeźnika.

FOTOSTORY Na okładce: Puyi - więcej niż nauczyciel Źródło zdjęcia: starmedia.com

Gran Derbi: Ten mecz trzeba wygrać!

18. 26.

Często najbardziej docenia się coś, dopiero gdy się to straci.

36.

ARTYKUL

Piłkarski Twitter (i nie tylko)

Ada Kmak opisuje sytuację Kameruńczyka w Barcelonie.

Wszystkie treści opublikowane na łamach miesięcznika internetowego Barca Flash są autorstwa redaktorów BlogFCB.com oraz Barca.pl. Wszelkie prawa do nich są zastrzeżone.

Artykuł Przemysława Kasiury o bramkostrzelnych defensorach Barcelony. Czy oni też mają za zadanie trafiać do siatek rywali?

FELIETON

ARTYKUL

20.

Snajperscy obrońcy Martino

08. 12.

Obrona (nie)konieczna Alexa Songa

Dział reklamy: Paweł Wróbel tel 663 840 287 / 0 785 118 24 07 email: pawel.wrobel@barca.pl

10.

ARTYKUL

Właściwie to za co płacą Leo Messiemu w Barcelonie?

38.

BYSTRE OKO

Znajdź różnice między obrazkami i wygraj koszulkę! QUIZ

Quiz - sprawdź swoją wiedzę!

39.

40.

* artykuł powstał w oparciu o książkę Grahama Huntera – 'Barca. Za kulisamin najlepszej drużyny świata'.


3

SŁOWO WSTĘPU

CO DWIE GŁOWY...

Ilu z Was w dzieciństwie chciało kiedyś dotknąć nieba? Kierowało głowę ku górze, wystawiało ręce, aż w końcu skakało tak wysoko, ile tylko było siły w nogach? Ilu z Was zamykało oczy i odpływało w wyimaginowanych oparach sukcesu przy “I believe I can fly” w słuchawkach? Komu już się udało tego nieba dotknąć? Redakcja BlogFCB.com również postawiła sobie za cel, aby osiągnąć Mont Blanc swoich ambicji. W sukurs przyszła jednak rzeczywistość, choć wraz z nią... wsparcie od kolegów z Barca.pl. Teraz dużo łatwiej będzie się skakać w doborowym towarzystwie, a do nieba uda się dotrzeć dzięki trampolinie, zbudowanej z “naszego” doświadczenia i “obcego” worka pełnego nowych pomysłów. Tak właśnie rodzi się coś nowego, choć praktycznie - prawie wszystko pozostaje bez zmian. Można rzec: umarł Flash, niech żyje Flash! Październik 2013 roku warto sobie zapamiętać, jako postawienie kolejnego kroku do przodu, w drodze do utworzenia największego cyfrowego skarbca z najlepszą polską publicystyką o FC Barcelonie. Być może zbyt prędko silę się na ocenę rzeczywistości, bo to przecież Wy, Czytelnicy, zadecydujecie o tym, czy Barca Flash jest wartym e-miesięcznikiem do zaglądania. To dzięki Waszym sugestiom będziemy mogli ten projekt ulepszać, bo całkowicie poświęcamy go dla Was. Wiem, że to oklepany frazes, ale - cholera - prawdziwy. Podzielenie słowa wstępu na dwie rubryki z Pawłem to dla mnie zaszczyt. Jak to mówią - co dwie głowy to nie jedna, lecz gdzie kucharek sześć.. Spokojnie! Pełna pomysłów kadra zaserwowała Wam danie główne w postaci październikowego wydania magazynu. Każdy powinien najeść się do syta. Nie pozostaje mi nic innego, jak pozostawić Was przy lekturze miesięcznika. Proszę wybaczyć, że wstępniak nie dotyczył żadnej piłkarskiej historii, ale proszę mi też uwierzyć - wyręczyli mnie za to koledzy. Sprawdźcie sami.

Z S A M STRE BY KO? O

ŚWIADOMIE BUDUJMY JAKOŚĆ

? . . . e ż , z s e i w Czy Październikowe Gran Derbi będzie 225. meczem pomiędzy "Królewskimi" i "Bordowo-granatowymi". Dotychczasowy bilans przemawia na korzyść Los Blancos, którzy wygrali 90 razy przy 87 triumfach Barcy.

papierowapowoli powoliwymiera. wymiera. Coraz mniejsze nakłady Prasa papierowa Coraz mniejsze nakłady czoczołowych polskich gazet pokazują, że w naszym kraju łowych polskich gazet pokazują, że w naszym kraju popyt na popyt na zaznajamianie się z wydarzeniami życiazacodzienzaznajamianie się z wydarzeniami życia codziennego zasadzie nego za zasadzie odpłatności staje się swoistym odpłatności staje się swoistym reliktem. Dotyczy to reliktem. zarówno Dotyczy to zarówno dzienników, tygodników, pism temadzienników, tygodników, pism tematycznych i całej masy intycznych i całej masy innych magazynów, które tak samo nych które tak samo często się na naczęstomagazynów, pojawiają się na naszym rynku, copojawiają z niego znikają. szym rynku, co z niego znikają. Jedną z ostatnich z ostatnich‘ofiar’ ‘ofiar’tego, tego, bądź bądź, nieodwracalJedną bądź co co bądź, nieodwracalnego nego procesu jest tygodnik ‘Przekrój’, który na na procesu jest tygodnik ‘Przekrój’, który na pewno napewno jakiś czas jakiś czas zniknie z półek polskich kiosków – nie wiadomo zniknie z półek polskich kiosków – nie wiadomo do końca do końca jaki będzie los gazety, która wg ‘Związku Kontroli jaki będzie los gazety, która wg ‘Związku Kontroli Dystrybucji Dystrybucji Prasy’ w czerwcu sprzedała 17,889 egzemplarzy Prasy’ egzemplarzy (przysztuk). nakładzie (przy w czerwcu nakładzie sprzedała płatnym 17,889 wynoszącym 23,229 To płatnym wynoszącym 23,229 sztuk). To jeden z głośniejszych jeden z głośniejszych i bardziej spektakularnych upadków i bardziej upadków na Innym scenie prasy drukowana sceniespektakularnych prasy drukowanej w Polsce. znakiem czasu nej w Polsce. Innym znakiem czasu i pewnym sygnałem była i pewnym sygnałem była decyzja szefostwa 'IBT Media' wydającego na świat m.in. wydającego amerykańskiego 'Newsweeka', decyzja szefostwa ‘IBT Media’ na świat m.in. amektóry od 4 stycznia br. dostępny jest tylko i wyłącznie rykańskiego ‘Newsweeka’, który od 4 stycznia br. dostępny jest w formie elektronicznej. tylko i wyłącznie w formie elektronicznej. Dlaczego wspominam? Bo bardzo cenię sobie odważne Dlaczego o tym o tym wspominam? Bo bardzo cenię sobie inicjatywy takie jak ‘BarcaFlash’ , które w bezkompromisowy odważne inicjatywy takie jak ‘BarcaFlash’, które w bezkomsposób stają się pionierami czy promisowy sposób stająelektronicznego się pionieramidziennikarstwa elektronicznego dziennikarstwa czy też publicystyki ukazującej regularnie też publicystyki ukazującej się regularnie w formiesiębezpłatnych w formieodbezpłatnych e-zinów, odsprawę początku zdające sobie e-zinów, początku zdające sobie z tego, że nową jasprawę z tego, że nową jakość po prostu powinno tworzyć kość po prostu powinno tworzyć się w przestrzeni Internetu. się w przestrzeni Internetu. To właśnie redakcja blogfcb.com od grudnia 2011 roku miesiąc w miesiąc, realizowała swoje założenia dotycząTo właśnieskrupulatnie redakcja BlogFCB.com od grudnia 2011 roku miesiąc w miesiąc, skrupulatnie swoje założenia ce jedynego w Polsce miesięcznikarealizowała o FC Barcelonie, który będotyczące jedynego w Polsce miesięcznika o FC Barcelonie, dzie wyznaczał pewien poziom, a do którego inni będą musieli który będzie wyznaczał 2013 pewien a do którego inni równać. Od października rokupoziom, razem z Nimi serwis Barca. będą musieli równać. Od października 2013 roku razem pl będzie aktywnie uczestniczył w tym projekcie na płaszczyźz Nimi serwis Barca.pl będzie aktywnie uczestniczył w tym nie merytorycznej oraz marketingowej. Nasi redaktorzy będą projekcie na płaszczyźnie merytorycznej oraz marketinwspierali ‘BarcaFlash’ swoimi by tworzyć jeszcze gowej. Nasi redaktorzy będątekstami, wspieralitak ‘Barca Flash’ swoimi lepszy kontent i niejako wyprzedzać oczekiwania czytelników. tekstami, tak by tworzyć jeszcze lepszy kontent i niejako Pismo ma staćoczekiwania się znakiem rozpoznawczym obu serwisów, wyprzedzać czytelników. Pismo ma stać stasię nowiącym solidną markę tworzoną orazstanowiącym z pełnym zaznakiem rozpoznawczym obu z dumą serwisów, solidną markędla tworzoną z dumą oraz z pełnym angażowaniem każdego z Was. Nie zawiedziemy, a wręcz zaangażowaniem dla każdego z Was. zawiedziemy, pozytywnie zaskoczymy – obserwujcie nas Nie uważnie! a wręcz pozytywnie zaskoczymy – obserwujcie nas uważnie!

Weź udział w konkursie, znajdź pięć różnic pomiędzy zdjęciami i wygraj mistrzowską koszulkę! Więcej w środku!

. Ibrahim Afellay, skrzydłowy "Dumy Katalonii" od lutego 2011r. wystąpił zaledwie w 33. spotkaniach, a od ponad dwóch lat nie wystąpił w oficjalnym meczu "Barcy". 27-letni gracz jest najbardziej pechowym zawodnikiem obecnej kadry, gdyż przez ostatnie trzy lata zanotował tylko dwa kilkumiesięczne okresy gry, w tym jeden na wypożyczeniu w Schalke 04 Gelsenkirchen. Ciekawe zjawisko obserwujemy obecnie w sztabie szkoleniowym "Blaugrany". Otóż Gerardo Martino ma trzech asystentów: Jorge Pautasso, z którym znają się jeszcze z Newell's Old Boys i "Tata" nie wyobraża sobie bez niego pracy, a także dwóch asystentów, którzy mają aktualny kontrakt podpisany jeszcze za czasów Tito Vilanovy. Jordi Roura i Joan "Rubi" Ferrer są aktualnie zatrudnieni jako "asystenci" (nie mylić funkcji z "asystentem trenera"). FC Barcelona poza sekcjami profesjonalnymi, z piłką nożną, ręczną i koszykówką na czele, ma także sekcje amatorskie. Amatorzy reprezentują Barcelonę m.in. w hokeju na lodzie i na trawie, koszykówce na wózkach, rugby i łyżwiarstwie figurowym.

Pierwsza w historii w pełni komercyjna reklama na koszulkach piłkarzy "Barcy" nie zniechęciła kibiców do zakupu trykotów, których sprzedaż ma się świetnie. Wyjazdowe stroje, które mają wzór flagi katalońskiej w ciągu trzech miesięcy stały się najlepiej sprzedającymi się koszulkami wyjazdowymi na świecie, a ich oficjalna sprzedaż będzie prowadzona przez ponad sezon.


Més que el Mestre 4

ZA KULISAMI

C

arles Puyol to niewątpliwie jeden z tych piłkarzy bez którego wielu nie wyobraża sobie zwyczajnie Barcy. To taki typ człowieka, który byłby w stanie oddać życie za pewne wartości niosące przez ukochany Klub. Pomimo ogromnego szacunku jakim darzy go wiele ludzi związanych z FC Barceloną, a już na pewno kibiców, jego początki na Camp Nou nie były łatwe z wielu powodów. Popularny Tarzan nie byłby tą samą twardą jak skała osobą, gdyby nie wiele sytuacji życiowych czy też zakrętów, oraz ogromny upór i determinacja z jaką dążył do postawionego sobie celu, który zrealizował być piłkarzem Dumy Katalonii.

stwierdził, że jeśli krnąbrny syn nadal będzie występował na bramce, to grozi mu trwałe uszkodzenie kręgosłupa... Carles pomimo może mniejszego wrodzonego talentu, nadrabiał niesamowitym zaangażowaniem, oddaniem każdej drużynie, w której miał okazję grywać oraz pasją do futbolu. Od dzieciństwa kibicował Barcy i potrafił zatrzaskiwać się w pokoju, kiedy Blaugrana odnosiła porażkę czy remisowała z pozornie słabszym rywalem. Nie dość, że przez długi czas nie wychodził z owego pokoju, to jeszcze kładł sie spać bez jedzenia. Właśnie w taki sposób kształtował się z początku jego charakter.

Dzieciństwo

Jednym z pierwszym trenerów, na które miał szczęście trafić młody Puyol był Jordi Mauri z rodzinnej miejscowości 35-latka, Pobla de Segur. To właśnie on uczył piłkarskiego rzemiosła przyszłego kapitana Barcy, który od początku nie grzeszył nadmiarem talentu. Zajęcia odbywały się o różnych porach, włączając w to ciemne, mroźne poranki, by mieć możliwość treningu przed szkołą. Jedno z ćwiczeń zakładało napełnianie starych skarpet piachem, tak by utworzyć dziesięciokilowe odważniki, które Puyol przywiązywał sobie do ramion, aby wykonywać przysiady z obciążeniem. Był jedynym dzieciakiem, który nie uciekł z tych spartańskich treningów, podczas gdy reszta rówieśników w okamgnieniu rozbiegała się do domów. On nawet nie zauważał, że kogoś brakuje, wykonywał ćwiczenie do końca i czekał na kolejne zalecenia. Mauri przywoływał także drugą sytuację, gdy 14-letni Carles grał w foot-tennisa.

Puyi do Barcy trafił jako 17-letni chłopak, na kilka miesięcy przed zwolnieniem boskiego Johana Cruyffa. Co ciekawe, Carles stosunkowo późno zaczął profesjonalnie grać w piłkę nożną, bo dopiero w wieku 14 lat - wtedy też pierwszy raz w życiu zagrał w 11-osobowej drużynie! Wcześniej był próbowany praktycznie wszędzie od bramkarza, po napastnika. Tak naprawdę nie robiło mu to różnicy gdzie będzie grał, byleby tylko pojawić się na boisku i kopać piłkę ze starszymi o kilka dobrych lat kolegami. Bardzo często mierzył się z kumplami swojego starszego brata, Josepa Xaviera, który ponoć uchodził za większy talent od Puyi’ego. Najczęściej jako najmłodszy musiał stawać między słupkami. Matka Carlesa, Rosa, była wręcz przerażona ranami, które miał po każdym z tych meczów i zaprowadziła go do lekarza. Ten z kolei

Barca Flash Październik 2013

Katorżnicze treningi

W pewnym momencie rzucił się szczupakiem za piłką, wyciągając się jak długi, by nie stracić cennego punktu. Gdy wstał, cały był zalany krwią. Nie płakał, nie marudził, tylko wstał i był gotowy do dalszej walki, rozdrażniony straconym punktem. W tamtych czasach nie było tak wielu boisk ze sztuczną murawą, a jedynie żwirowo -piaszczyste nawierzchnie, z którymi kontakt nie należał do najsympatyczniejszych. Puyol o dzieciństwie: - Jako dzieciak chorobliwie nie znosiłem przegrywać, wpadałem we wściekłość, jeśli moja drużyna została pokonana. Chodziłem wkurzony i nabuzowany cały dzień, nawet jeśli przegrałem zwykłą treningową gierkę. Prawdę mówiąc, niewiele się od tamtego czasu zmieniłem, Musisz być bardzo konkurencyjny, żeby dostać się do elity. Rywalizacja chlebem powszednim Marzeniem Carlesa było dostać się do La Masii, gdzie mógł mieć dostęp do najlepszych ‘szlifierów’ talentu w kraju. Kiedy w wieku 17 lat został zaproszony na testy do stolicy Katalonii miał rywalizować z około 30 innymi chłopakami w podobnym wieku. Sam przyznaje po czasie, że nie miał bladego pojęcia czy wykonuje ćwiczenia w sposób poprawny, ale starał się raczej cieszyć każdą sekundą spędzoną w okolicy Camp Nou. Przecież mogły to być jego ostatnie chwile spędzone w treningowym trykocie Dumy Katalonii, gdyby jego umiejętności nie dawały nadziei na sukces w Klubie. Puyol ma w sobie taki ładunek cech wolicjonalnych, że spokojnie wystarczałby on na podzielenie między dwie drużyny piłkarskie. Jego ciężka praca, pokora i determinacja z całą


Mes que el mestre


6

ARTYKUŁ

szybki i ma perfekcyjne podejście. Kilka miesięcy później dochodzi do niecodziennego transferu na linii FC Barcelona-Real Madryt. Za grubo ponad 60 milionów euro na Santiago Bernabeu przenosi się Luis Figo. Kiedy Portugalczyk wrócił na Camp Nou w jego stronę leciały komórki, puszki, łańcuchy rowerowe, butelki, zapalniczki, a nawet łeb świni! Carles miał w tym dniu być plastrem dla byłego kolegi z zespołu i fantastycznie wywiązał się z powierzonego mu zadania: - Boss powiedział mi, że będę krył Figo indywidualnie, że mam go nie odstępować na boisku ani na krok, ani przez sekundę. Byłem zachwycony tym zadaniem (…) Było to niezwykle wyczerpujące, ale udawało mi się całkiem nieźle, bo skoncentrowałem się na swojej roli w całości. Nie wydaje mi się, żeby Figo wniósł cokolwiek do tamtego spotkania. Pokazał jednak, że jest wielkim piłkarzem i ma niezwykle silny charakter. W tej bardzo gorącej i wrogiej atmosferze nie chował się za kolegami, ciężko pracował na boisku, szukał gry, starał się brać odpowiedzialność. Po tym spotkaniu na stałe zagościł w wyjściowej jedenastce Barcy. Kibice widzieli w Puyolu drugiego Migeulego, pierwszego swoistego Tarzana, który rozegrał dla pierwszej drużyny przeszło 700 meczów. To właśnie on był typem obrońcy, który nie cacka się i nie bierze jeńców. Wykorzystana szansa przez Puyola dała w efekcie długoletni kontrakt, a także zaporową kwotę odstępnego, aby uniknąć podobnych przypadków do sprzedaży Figo. Wielka smuta i ciężkie chwile

pewnością miały olbrzymi wpływ na miejsce w jakim obecnie się znajduje. Jeden z tatuaży Carlesa w piękny i lapidarny sposób podsumowuje jego filozofię: „Moc jest wewnątrz umysłu. Tylko silny może przetrwać”. Odrzucenie i szansa Początki stopera w Klubie, jak całe jego życie, nie należały do najłatwiejszych. Ówczesny trener Lorenzo Serra Ferrer chciał sie go pozbyć, kiedy Puyi występował jeszcze na pozycji skrzydłowego. Zainteresowanie wykazywały Sevilla czy Malaga, ale defensor skutecznie zniechęcił obie ekipy do wypożyczenia bądź wykupienia go z Camp Nou. Podczas jednego z treningów tak zanurkował, że nabawił się kontuzji ramienia, która ostatecznie zaważyła na braku transferu do innej ekipy. Mimo, że był to mało groźny uraz, to fakt jest taki, że Puyi dopiął swego i w krótkim czasie od tego wydarzeni udowodnił niedowiarkom ile jest wart. W 1999 roku miało miejsce stulecie FC Barcelony. Wielu zaczęło zdawać sobie sprawę z tego, że w drużynie brakuje świeżej, katalońskiej krwi, która pragnie nowych

Barca Flash Październik 2013

doznań. Wówczas w pierwszym składzie próżno było szukać wychowanków, a porównywanie tamtej drużyny z obecną nie ma zupełnie sensu, bowiem brakuje jakichkolwiek proporcji. Wtedy wychowanków było czterech, dziś jest ich 17... Carles czuł, że jego szansa wkrótce nadejdzie i nadeszła. Lepszego debiutu nie mógł sobie wymarzyć: mecz z Realem Madryt, po pół godzinie zmienia Sergiego, a po spotkaniu wymienia się koszulkami z Raulem Gonzalezem. Zaskarbił sobie serce szorstkiego Holendra Luisa Van Gaala, który tak mówił jeszcze przed debiutem o Puyim: - Ma wspaniałą mentalność, imponującą siłę, jest nie najgorszy technicznie,

Pomiędzy 1999, a 2005 rokiem FC Barcelona nie zdobyła ani jednego trofeum. Przez cały ten czas w drużynie był oczywiście Puyol, który do momentu zdobycia mistrzostwa Hiszpanii osiem lat temu przeżył czterech prezesów i czterech trenerów. Barca przegrywała spotkania w Lidze Mistrzów z Besiktasem 0-3 na wyjeździe, czy na Camp Nou z Milanem 0-2, a także w lidze z Deportivo La Coruna 0-2. Sam Puyol nie ukrywał, że myślał wtedy o odejściu: - Nie będę udawał, że nigdy nie myślałem o tym, żeby odejść. Były takie chwile, kiedy długo niczego nie wygrywaliśmy, ani – co gorsza –nie miałem wrażenia, że zmierzamy we właściwym kierunku, żeby zacząć wygrywać. Byłem zniechęcony i zastanawiałem się czy nie odejść i nie spróbować gdzie indziej. Ale ostatecznie za

„Moc jest wewnątrz umysłu. Tylko silny może przetrwać”.


każdym razem decydowałem się zostać i walczyć.(…) Był moment, że sporo się mówiło o moim możliwym transferze do Realu Madryt, ale tak naprawdę nikt z ich klubu nigdy się ze mną nie kontaktował, ani niczego nie proponował (…) Mogę was jednak zapewnić, że nigdy bym tam nie odszedł. Zwyciężanie to najważniejsza rzecz ze wszystkich. Możesz grać świetnie, być wybitnym piłkarzem, ale jeśli na koniec kariery zostajesz bez ani jednego trofeum, czujesz się kompletnie niespełniony. To tak jak z meczami z Chelsea w Lidze Mistrzów w Lidze Mistrzów w 2004 roku. Graliśmy wówczas niezwykle atrakcyjny, porywający futbol, ale zostaliśmy wyeliminowani, więc nasz piękny styl okazał się do niczego nie przydatny. Takie mam zdanie na ten temat. Najważniejsze jest wygrywanie. Najtrudniejsze miało jednak dopiero przyjść. Zimą 2006 roku zmarł ojciec Carlesa Puyola. Podczas pracy na budowie, około godziny 17:00 spadła na niego łopatka koparki. Zginął na miejscu. Miał 56 lat. Barca była w drodze na mecz do La Corunii, ale Puyi oczywiście zawrócił i po zaledwie trzech godzinach był w Pobla de Segur. Carles po śmierci ojca zaczął medytować, zmienił styl życia, przebacza wrogom, wspiera godność potrzebujących, trenuje pilates, yogę, co pozwala mu na utrzymywanie organizmu w wysokiej formie. Ukojenie znalazł w Tybetańskiej Księdze Umarłych – inspirował się nią, poznał Dalaj Lamę podczas jego wizyty w Barcelonie w 2007 roku i dużo czasu spędził w Tibet

House, wspiera Tybet w walce o autonomię wobec Chin: - Naprawdę identyfikuję się z Tybetańczykami. Podoba mi się ich filozofia i sposób w jaki postrzegają świat. Zmiana nastąpiła także poza boiskiem, ponieważ kiedyś był szczęśliwy, gdy na murawie panował chaos, latał w stroju supermana i wszystkich ratował, gasząc pożary, był zawiedziony, gdy nie miał możliwości do zostania bohaterem. Puyol zaczął cieszyć się, gdy zespół grał na zero z tyłu, a nie wyłącznie wtedy gdy mógł być supermanem, a najlepiej gdy przeciwnik nie był w stanie oddać ani jednego strzału na bramkę.

i wartości, a także ponadczasowym wzorem, z którego należy czerpać całymi garściami. Nie wiadomo ile jeszcze Tarzan będzie mógł grać w piłkę, na ile pozwolą mu na to jego nieszczęsne kolana, bo prawdopodobnie gdyby to wyłącznie od niego zależało, to grałby do 40stki, albo i dłużej. Ryan Giggs w Manchesterze United, Paolo Maldini w AC Milanie czy właśnie Carles Puyol w Barcelonie to były, czy nadal są relikty w futbolu XXI wieku, o które trzeba bardzo dbać, ponieważ nieczęsto ma się do czynienia z takimi, bądź co bądź, unikatowymi osobami.

Ponadczasowe wartości Carles Puyol to prawdziwe serce FC Barcelony, maszyna, która pcha do przodu wszystkich kolegów z zespołu, daje świetny przykład młodym zawodnikom z jakim zaangażowaniem powinni podchodzić do pracy jaką jest piłka nożna, symbol ciężkiej pracy i przykład na to, że wrodzony talent czy jego brak to nie wszystko, ponieważ rzetelna i regularna praca mogą przynieść zaskakujące efekty. Takich piłkarzy jest w futbolu coraz mniej, ponieważ w dobie kryzysu ekonomicznego i częstemu zjawisku zanikania przywiązania do klubowych barw, takich zawodników jak właśnie Puyol jest jak na lekarstwo. To kryształy, które modelowo można prezentować jak człowiek będący jednocześnie wizytówką danej ekipy, ucieleśnieniem najlepszych jej cech

Mes que el Mestre

Paweł Wróbel Barca.pl pawel.wrobel@barca.pl * artykuł powstał w oparciu o książkę Grahama Huntera – „Barca. Za kulisami najlepszej drużyny świata.” Wyróżnione fragmenty są cytatami z książki, która ukazała się dzięki Wydawnictwu ‘SQN’.


8

ARTYKUŁ

Prowadzeni przez Tate

PAWEŁ SZCZUDŁO

Barcelona, aby przejrzeć na oczy, potrzebowała czegoś zdecydowanie bardziej dramatycznego, niż porażka w dwumeczu z Bayernem 7:0. Nawrót choroby Tito Vilanovy i wszelkie nieszczęścia dotykające zespół dały szansę drużynie na dokonanie zmian. Zapewne nikt nie będzie mógł nigdy stwierdzić z całą pewnością, czy były już trener Barcy i asystent Pepa Guardioli nie był szkoleniowcem na tyle odważnym, aby poprowadzić klub nową ścieżką, proponując własne taktyczne rozwiązania, czy był na tyle ślepo i naiwnie przekonany o skuteczności stosowanej od lat metody, że nawet blamanż z Bawarczykami nie dał mu odpowiednich wskazówek i nie był bodźcem do dokonania potrzebnych zmian. A może wszystkiemu winna była choroba, która nie pozwoliła w pełni zaangażować się Tito w pracę na zasłużenie zdobytym stanowisku.

Pisząc ten tekst mamy za sobą ledwie osiem spotkań ligi hiszpańskiej. Doprawdy trudno jest mi przewidzieć, co stanie się dalej. Niezależnie jednak od tego, co nasi piłkarze wywalczą w kolejnych spotkaniach, zmiana kursu wykonana przez nowego sternika klubu Tatę Martino jest lepsza od podążania ścieżką, po której zarówno my, jak i niestety także nasi rywale, chodzili od pewnego czasu z zamkniętymi oczyma. Nie były to oczy zamknięte ze strachu, lecz na twarzach rywali można odczytać było pewność i przekonanie o możliwości nawiązania skutecznej walki z Barceloną.

Zmierzaliśmy na dno. Osiągnęliśmy je w dwumeczu z Bayernem. Należy sobie wytłumaczyć, że dramat w naszym wykonaniu nie oznacza walki o utrzymanie. Porażka w stosunku 7:0 jest takim wyczynem, że trudno wyobrazić sobie coś bardziej godzącego w godność zawodników, mających w swoich prywatnych gablotach wszystkie możliwe indywidualne wyróżnienia i dostarczających klubowemu muzeum niezliczone liczby pucharów.

Wyobrażam sobie sytuację, w której rok temu trenerzy drużyn przeciwnych wyciągali starą pomiętą kartkę na odprawie przedmeczowej i mówili swoim piłkarzom podobne wskazówki, przekazywane im wcześniej przez trzy lata. Właściwie telewizje sportowe nie musiały się nawet trudzić .zatrudniając ekspertów do analizy taktycznej spotkań Blaugrany. Każdy to wiedział. Sztaby szkoleniowe rywali nie musiały wysyłać obserwatorów w osobach asystentów na spotkania Barcy. Jeśli kiedykolwiek Mourinho dał swojemu sztabowi wolne w tygodniu, zapewne odbyło się to przed meczami z Barcą. Większą niewiadomą był sposób ułożenia włosów, zapre zentowany przez Cristiano Ronaldo, niż podejście do gry Barcelony.

Oglądając mecze Barcelony pod wodzą Taty Martino, trudno wyciągnąć dalekosiężne wnioski. Poza tym najcenniejszym, ważniejszym od nabycia drugiego Neymara wspartego kolejnym Messim. Zatrudniliśmy trenera odważnego, trenera o otwartym umyśle i gotowego na zmianę podejścia taktycznego, o co raczej nie pokusiłby się choćby Luis Enrique.

Barca Flash Październik 2013

Wybór Taty Martino był ryzykowny i napełnił serca kibiców czymś, czego nie czuliśmy już od tak wielu miesięcy – niepewność. Jak zagra Barcelona, jakie pomysły zaproponuje trener, czy człowiek z zewnątrz poradzi sobie w tak wielkim klubie. Wreszcie poczuliśmy coś nowego – na naszych oczach dokonuje się zmiana, która okazuje się być początkiem kolejnych.

Niewątpliwie dotychczasowa gra Barcelony nie zachwyca. Drużyna wygrywa, lecz dopóki nie pokona rywala z Bernabeu, przyjdzie nam poczekać na dokonanie bardziej wiążących ocen pracy Martino. Zapewne jest wiele zmartwień, jednak ja nie chciałbym się na nich skupiać. Istnieje jedna ogromna zaleta nowego trenera – po raz pierwszy od dwóch sezonów mamy na ławce szkoleniowca, będącego w stanie zaproponować wszystkim, kibicom oraz przeciwnikom, coś, czego jeszcze Barcelona nie grała.


Jeszcze parę miesięcy temu widok rywala stosującego atak pozycyjny przeciwko Barcelonie wydawał się niemożliwy do zobaczenia. Barca miała piłkę, poza drobnymi fragmentami spotkań, w których przeciwnik ją przejmował i strzelał nam gola. Poza tym drobnym ułamkiem procenta czasu to podopieczni Vilanovy uprawiali swój football, który z pięknego efektywnego i efektownego, przerodził się w upośledzony i bezproduktywny. Teraz otwierają się przed nami nowe możliwości. Dzięki kreatywnemu i otwartemu na rozwiązania szkoleniowcowi, zespół otrzymuje możliwość i szansę wykorzystania nie jednej, jak miało to miejsce wcześniej, lecz wielu broni. Wreszcie spotkania przeciwko drużynie z Camp Nou okażą się nieprzewidywalne, zaskakujące. Pierwszy kwadrans będzie zupełnie inny od kolejnych, a trener drużyny przeciwnej ze zdumieniem spojrzy na poczynania drużyny. Wyobrażacie sobie Barcelonę czekającą w zwarciu na szybki i zdecydowany kontratak z udziałem Messiego i Neymara? Potraficie przewidzieć jak zaskoczony i nieudolny w swoich poczynaniach będzie przeciwnik mający rozgrywać atak pozycyjny na Camp Nou? Szczególnie mając w swoim wyjściowym składzie zawodników przystosowanych do gry defensywnej z nastawieniem na kontrę? Barcelona zyskuje coś bezcennego, coś, co na własne życzenie straciła, coś co sprawia, że stanie się drużyną taką jak inne lecz w naszych sercach wciąż niezwykłą – zyskuje miliardy rozwiązań taktycznych, obejmujących zachowanie w trakcie spotkania zarówno w momencie posiadania, jak i utraty piłki. Przeciwnicy stracą atut pewności, wiedzę i możliwość przewidzenia wydarzeń, ich założenia wielokrotnie miną się z boiskową rzeczywistością. Kontrę potrafi grać każdy zespół, nie trzeba do tego olbrzymiej wirtuozerii. Wszystko, co należy wykonać, to szybkie przeniesienie piłki do strefy ataku w możliwie jak najkrótszym czasie, zyskując teren w momencie braku zorganizowania przeciwnika. Potrzebni są gracze charakteryzujący się szybkością i wykończeniem akcji. Ronaldo i Bale to przykłady takich zawodników. Gra pozycyjna w porównaniu do kontry jest niczym gotowanie obiadu dla Królowej Elżbiety w konfrontacji ze zrobieniem zupki chińskiej z wifonu. Wymaga inteligencji, cierpliwości, szybkości myślenia i znakomitej gry na małej przestrzeni. Przygotowanie akcji pozycyjnej jest niczym robienie podchodów do dziewczyny, która nie do końca jest do Ciebie przekonana. Nieustannie się starasz i nie wiesz, czy stracisz piłkę na linii bramkowej, czy w środkowej strefie boiska. Gra z kontry jest jak podrywanie w stanie podchmielenia średnio inteligentnych kobiet. Trwa krótko, szans jest wiele, efekt jest natychmiastowy, albo tak albo nie. Jak nie to za pięć minut sytuacja się powtarza. Barcelona ma piłkarzy, którzy jako chyba jedyna grupa zawodników na świecie może sprawnie grać kontrę i atak pozycyjny. W sumie jeszcze Bayern Monachium może to potrafić. Jest to niemalże niemożliwe, gdyż trudno zmusić gwiazdy do gry w obronie. Zarówno Robben Ribbery, jak i Messi czy Neymar, potrafią popracować w defensywie, a do kontry pasują lepiej niż ogórek kiszony do Pana Tadeusza. A atak pozycyjny? To już kiedyś graliśmy i gdy nadejdzie czas jego zastosowania, gdy podejmiemy taką decyzję lub przeciwnik wystawi białą flagę, będzie to świadomy i dobrowolny wybór. Paweł Szczudło, BlogFCB.com pawel.szczudlo@blogfcb.com

Prowadzeni przez Tatę

FB.PL/HALA DZIECI "KIBICE JAKICH

(NIE)MA£O Oktawian Jurkiewicz, BlogFCB.com oktawian.jurkiewicz@blogfcb.com


SNAJPERSCY OBRON Jedni powiedzą, że nareszcie ktoś ośmielił się złamać barierę, dzielącą środkowych obrońców od całej linii ofensywnej Barcelony. Drudzy uznają, że jest to odważne posunięcie, które przy trudniejszych rywalach będzie jednak zbyt ryzykowne. Jak to zatem jest z tymi snajperskimi obrońcami w Blaugranie? „Ofensywni stoperzy" powoli stają się domeną taktyki Gerardo Martino w Dumie Katalonii. PRZEMYSŁAW KASIURA

Barcelona od lat nie miała takich obrońców, którzy gwarantowali nie tylko doskonałą grę w destrukcji, ale również siali popłoch w polach karnych rywali. Co prawda nie każdy rodzi się Johnem Terrym, dlatego uznajmy sprawę jasno - snajperskie oko u defensorów to bonus dołączony do zestawu. W ciągu ostatnich dziesięciu lat mało który zawodnik z bloku obronnego Barcelony przekroczył granicę zaledwie trzech bramek w ciągu sezonu w La Liga oraz w Lidze Mistrzów. Najlepszą skutecznością mogli pochwalić się jedynie Dani Alves w "złotym sezonie” 08/09, gdy strzelił pięć bramek. Wcześniej barierę trzech goli złamał Gio van Bronckhorst, który tylko w Primera Division trafił czterokrotnie do bramek rywali. Wyniki te nie są oszałamiające, szczególnie, że obaj panowie to boczni defensorzy, włączający się często do zadań ofensywnych. W przypadku środkowych obrońców najwyższą ilością strzelonych bramek mogli popisać się Gerard Pique (3 bramki/sezon 10-11) oraz Carles Puyol (3 bramki/sezon 11-12). Aktualny sezon być może nie obfituje w gole strzelone wyłącznie przez obrońców, ale jeśli tendencja się utrzyma, to w ogólnym dorobku strzeleckim Barcelony nie będą pojawiali się wyłącznie Leo Messi ze spółką. Defensorzy mają na swoim koncie już w La Liga pięć bramek (Adriano i Alves po dwie i raz Marc Bartra). Do tego doliczyć można jeszcze gola Gerarda Pique z główki w meczu z Ajaxem w ramach Ligi Mistrzów. Takiego rezultatu nie miała już co druga linia obronna Barcelony, licząc od przełomu wieków do końca ery Franka Rijkaarda.

Barca Flash Październik 2013

Jakie ryzyko wiąże się ze stosowaniem takiej taktyki? Oczywiście istnieje groźba straty gola po dynamicznej i skutecznej kontrze. Aktualnie żaden zespół, który stanął w szranki z Barceloną w tym sezonie, nie zaskoczył podopiecznych Gerardo Martino grą z kontrataku. Trudno w takim razie stwierdzić, czy taka taktyka byłaby skuteczna na Bayern, Real Madryt lub Borussię. Pep Guardiola, w przeciwieństwie do Tito Vilanovy, pozwalał środkowym obrońcom robić wycieczkę pod pole karne rywali, ale tylko pod koniec spotkań przy niekorzystnym rezultacie. Na zdrowy rozsądek posyłanie defensorów do ataku jest taktycznym samobójstwem. Tylko... czy aby na pewno Martino odważy się na taki wariant przy wymagających rywalach? Oby nie! Warto też dodać, że nie wszyscy obrońcy dostali polecenie od Taty, aby włączać się w akcje ofensywne. Stałym bywalcem w linii defensywnej jest Javier Mascherano. To on tworzy duet środkowych obrońców z Sergio Busquetsem lub Alexem Songiem, gdy Pique lub Bartra pędzą na stały fragment gry lub na rozegranie piłki. To dosyć rozsądne, bo od czasów Guardioli "El Jefecito" był sukcesywnie "przybliżany" na boisku do Victora Valdesa. Trudno zatem wymagać od Mascherano, żeby zaczął odnajdywać

Oto moment, w którym Gerard Pique zdobywa gola w Lidze Mistrzów. Co prawda jego dorobek strzelecki kończy się na tej jednej bramce, jednakże niejednokrotnie miał szansę dorzucić kolejne bramki do swojej sezonowej kolekcji.

messi

neymar

alexis

iniesta

xavi

Busquets/ song

Alves

Adriano Mascherano

Pique/ Bartra

Valdes


NCY MARTINO się w ofensywie. Szczególnie, że Gerard Pique potrafi postraszyć w polu karnym rywala, czego jeszcze nie mogliśmy powiedzieć do niedawna o Marku Bartrze. Teraz już wiemy, że i on ma zmysł a'la "Filippo Inzaghi", aby tylko dołożyć nogę.

SARKAZM, ORGAZM

ik

ni

j!

BARCELONA Kl

Ten element zaskoczenia na pewno przez pewien czas będzie atutem Barcelony. Mało kto będzie się jeszcze spodziewać, że zza pleców Alexisa Sancheza, Pedro czy Neymara wybiegnie nagle niepilnowany Marc Bartra. Wielu odpuści sobie ścisłe krycie w polu karnym, po krótkim wykonaniu rzutu rożnego przez Barcelonę. Na takie rozkojarzenie czyhać będzie Pique, który - podobnie jak w meczu przeciwko Ajaksowi - strzeli gola główką po dośrodkowaniu swojego kolegi.

Na tym zdjęciu Marc Bartra cieszy się po strzeleniu bramki w La Liga. Było to dość zaskakujące dla obrońców Sociedad, ponieważ skupiali się głównie na kryciu Alexisa Sancheza. Bartra nie tylko potrafi dołożyć nogę, ale również mocne i precyzyjnie uderzyć z dystansu.

Przemysław Kasiura, BlogFCB.com przemyslaw.kasiura@blogfcb.com

N LI K K

Konkludując, częste włączanie się obrońców do akcji ofensywnych Barcelony to, póki co, zabieg zastosowany in plus. Sprawdza się przede wszystkim w grze przeciwko przeciętniakom ligowym. Gerardo Martino specjalnie dokłada kolejne "pary nóg" do pola karnych rywali, odejmując je w sferze defensywnej. To ryzyko może się przy bardziej wymagających rywalach nie opłacić, ale... czy w ogóle będzie ono podejmowane?

IJ !

Tylko przy umiejętnie zastosowanej rotacji i świetnemu przygotowaniu fizycznemu, defensorzy - w tym też boczni obrońcy zdołają wytrzymać cały sezon na pełnych obrotach. Doświadczenie pokazuje nam jednak od lat, że nawet żmudna praca w defensywie potrafi przynieść jeden miesiąc słabości (najczęściej jest to luty), a jak dopiero miałoby to wyglądać w wersji "ofensywnej"? Strach pomyśleć.

Oktawian Jurkiewicz, BlogFCB.com oktawian.jurkiewicz@blogfcb.com

O klubie wiemy

wszystko Bramkostrzelni obrońcy Martino


12

ARTYKUŁ

Październik to przede wszystkim miesiąc Gran Derbi. I choć do tego meczu zostało jeszcze trochę czasu, to i tak postanowiliśmy wziąć pod lupę obydwa zespoły. Szybki wniosek jest jeden - jakby nie patrzeć, to faworytem tego meczu jest FC Barcelona. To właśnie podopieczni Gerardo Martino są w lepszej formie niż zawodnicy kierowani przez Carlo Ancelottiego. Argentyńczyk wciąż buduje swoją pozycję na Camp Nou, wciąż pracuje nad nowym stylem prowadzonej przez siebie drużyny, ale wydaje się, że ten proces przebiega mniej boleśnie niż na Santiago Bernabeu. Martino lekiem, Ancelotti witaminą Martino, przychodząc do FC Barcelony, podkreślał, że nie zamierza zmieniać filozofii tego klubu. Na każdym kroku powtarzał, że chce go jedynie udoskonalić i poprawić kwestię przygotowania fizycznego zawodników. Ci też co chwilę chwalili nowego szkoleniowca i to, jak w krótkim czasie doprowadził ich do znakomitej formy. Choć musieli naprawdę ciężko pracować, to widzieli tego skutki. Na niektóre efekty musimy jeszcze poczekać, ale już teraz można stwierdzić, że „Tata” jednak pracuje nad filozofią. Może nie zamierza jej porzucić, ale na pewno modyfikować. Zawodnicy już nie mają obsesyjnie trzymać się piłki. Już nie liczy się jej posiadanie i miliony wymienionych podań (często bezproduktywnie, na własnej połowie). Owszem, te podania dalej są ważne, ale mają przynosić pożądany skutek. Barca zaczęła grać z kontry (!), a Martino nie waha się zdejmować Leo Messiego z boiska (!!!). I choć jego rodakowi średnio to pasuje, to przekaz trenera jest jasny: stary, ja tu rządzę. Ach, jak bardzo w Realu Madryt chcieliby mieć podobnie. Fakt, na Carlo Ancelottiego nikt nie narzeka, a do liczby konfliktów Jose Mourinho Włochowi jeszcze bardzo daleko, ale i tak atmosfera w szatni „Los Blancos” nie należy do najlepszych. O tym za chwilę. Gra Realu pod wodzą Ancelottiego jest póki co bardzo nierówna. Nasi odwieczni rywale potrafią zagrać błyskotliwie, ale potrafią też niemiłosiernie się męczyć. Tak naprawdę, to nie zagrali jeszcze meczu, po którym ręce same składałyby się do oklasków. Kibice wicemistrza Hiszpanii obawiali się, że pod wodzą nowego szkoleniowca gra będzie nudna, ale na razie jest raczej męczarnią. Można mieć wrażenie, że Włoch na siłę chce zmienić swoje własne przyzwyczajenia i - bojąc się „linczu” kibiców - zrezygnował z własnego systemu na taki, który nie do końca jest mu znany. Dlatego, o ile

Mecz, który t


trzeba wygrać

w Barcelonie Martino okazał się lekiem na niedoskonałości z poprzedniego sezonu, to już w Ancelottiego można uznać jedynie za witaminę. Neymar w gazie, Bale w szpitalu Nie będziemy bawić się w porównania Leo Messiego i Cristiano Ronaldo, bo o tym napisano już tomy. Obydwaj - jak zwykle - są w formie i strzelają gole jak na zawołanie. Przyjrzyjmy się dwóm graczom, którzy dołączyli do swoich drużyn w letnim okienku transferowym. Neymar wciąż uczy się europejskiego futbolu i ta nauka zapewne jeszcze trochę potrwa. Brazylijczyk jak na razie - pozostając w szkolnej nomenklaturze - notuje niezłe oceny i lania po pierwszym zebraniu rodziców raczej nie będzie… Były zawodnik Santosu na każdym kroku podkreśla, jak bardzo chce dobrze współpracować z Leo Messim, pomagać mu i uczyć się od niego. I pomaga! Spore grono kibiców zarzuca mu, że zbyt często gra pod siebie, wdaje się w niepotrzebne dryblingi, przetrzymuje piłkę. Tymczasem to nie błąd! Zwróćcie uwagę na to, że grając po prostu w swoim stylu, Neymar ściąga na siebie uwagę obrońców. Tym samym wypracowuje Argentyńczykowi dużo więcej miejsca. Wcześniej to właśnie Messi musiał brać na siebie ciężar gry i to na nim głównie skupiali się defensorzy przeciwników. Teraz Barca ma dwie gwiazdy. Dzięki indywidualnej grze reprezentanta Canarinhos, jego starszy kolega może swobodniej poruszać się na boisku, nie jest też już tak bardzo odpowiedzialny za grę Barcelony. Efekt? Jeszcze lepsza forma strzelecka. Gareth Bale zapewne zazdrości Neymarowi tak udanego startu. Walijczyk, już w momencie przejścia do Realu, nie miał łatwo, bo okazało się, że w odwrotną do niego stronę podąża Mesut Oezil, co wywołało frustrację u jego nowych kolegów. Do tego niedopieszczony Cristiano Ronaldo i wielka presja - w końcu został najdroższym piłkarzem na świecie (choć różne źródła różnie mówią). To automatycznie ściągnęło na niego oczy milionów kibiców. Bale zaczął nieźle. Już w debiucie strzelił gola. Niestety, potem było (i póki co jest) coraz gorzej. Walijczyka w Tottenhamie nie przyzwyczajono do tak ogromnej presji. Do tego co chwilę łapie urazy i w efekcie więcej nie gra niż gra. W Hiszpanii już mocno krytykują ten transfer, co jeszcze tylko potęguje czarne chmury nad głową Bale’a. Jakby nie patrzeć, w wirtualnym starciu Barca prowadzi 2:0.


14

ARTYKUŁ

Lopez? Wow. Valdes? Wooow!

Zapach szatni

Obydwie drużyny mają swoje jasne punkty (oczywiście oprócz C. Ronaldo i Messiego, to inna liga). Zawodników, którzy pozytywnie zaskakują. To bramkarze.

Wystarczył mały foszek Leo Messiego, żeby media zaczęły doszukiwać się konfliktu na linii Martino - zawodnik. Jaka jest prawda, tego się nie dowiemy. Pewne jest to, że Messi nie przywykł do ściągania go w trakcie meczów i rozpuszczony przez Guardiolę i Vilanovę - nie do końca potrafi pogodzić się z taką sytuacją. To maszyna, która żyje graniem. Jednak szkoleniowca to nie obchodzi i wysyła do Leo jasny sygnał - zdążysz się nagrać, muszę cię oszczędzać. I jednocześnie pokazuje, że najzwyczajniej w świecie ma jaja.

Diego Lopez przyszedł do Realu w trybie awaryjnym. Wydawało się, że przeżyje przygodę życia, zastąpi Ikera Casillasa na kilka tygodni, wróci na ławkę, po sezonie odejdzie i tyle. Tymczasem, w wyniku konfliktu na linii Mourinho - Casillas, Lopez nieoczekiwanie przygodę zmienił na życiową szansę, którą postanowił wykorzystać do końca. Po odejściu Portugalczyka znów wydawało się, że czas Hiszpana dobiega końca, a on dokonał niemożliwego - już w czysto sportowej rywalizacji posadził ikonę „Los Blancos” na ławkę rezerwowych. I z całym szacunkiem dla Ikera, całkiem słusznie. Lopez naprawdę jest w niesamowitej formie. Zewsząd zbiera zasłużone pochwały, stał się pewnym punktem zespołu. Kimś, na kogo koledzy mogą liczyć w trudnych chwilach. I choć wciąż znajduje się gdzieś w cieniu sfrustrowanego Casillasa, to już coraz częściej mówi się właśnie o jego znakomitej dyspozycji. I już coraz mniej pytań o jego konkurenta. Również Victor Valdes, na zakończenie wspaniałej przygody z Barceloną, zawziął się i pokazuje wszystkie swoje walory. Nasz portero jest pewny siebie jak nigdy. Nie ma już niezdecydowanych interwencji, niepotrzebnych strat piłki, dziwnych podań. Zamiast tego dostajemy od Hiszpana znakomite przechwyty, obronione rzuty karne i parady naprawdę klasy światowej. Valdes zapowiedział, że w swoim ostatnim sezonie na Camp Nou chce wygrać wszystko. Z tak pewną grą może się do tego przyczynić.

Widać to na boisku. Real nie jest drużyną, nie potrafi zachwycać. Przegrana w derbach Madrytu, gwizdy na Benzemę. A do tego Pepe z opaską kapitańską to wyjątkowo poroniony pomysł…

Barca Flash Październik 2013

I to tyle, jeśli chodzi o zgrzyty w szatni Barcelony. Zawodnicy ufają nowemu trenerowi, chętnie z nim pracują i chwalą. Przed sezonem obawiano się, jak będzie wyglądała praca rozpieszczonego w Brazylii Neymara, ale trzeba przyznać, że jak na razie zawodnik zachowuje się wzorowo. Nie gwiazdorzy, ciężko pracuje na treningach i z szacunkiem odnosi się do kolegów. Tymczasem w Realu trwa festiwal niezadowolenia. I choć z „Los Blancos” odszedł skonfliktowany niemal ze wszystkimi Jose Mourinho, to niesmaski pozostały. Ancelotti dostał Bale’a, z którym sam nie do końca wie, co ma zrobić. Zawodnikom zabrano uwielbianego Oezila, co w ogóle im się nie spodobało - o czym zresztą głośno mówili. Udało się jedynie ułaskawić Cristiano Ronaldo, który dostał nowy kontrakt i już nie jest smutny w Madrycie. Widać to na boisku. Real nie jest drużyną, nie potrafi zachwycać. Przegrana w derbach Madrytu, gwizdy na Benzemę. A do tego Pepe z opaską kapitańską to wyjątkowo poroniony pomysł… Zanosi się na mróz Wiadomo, że przez te kilkanaście dni jeszcze wiele może się jeszcze zmienić. Na dziś jednak to Barcelona pozostaje zdecydowanym faworytem Gran Derbi. W grze Realu zbyt wiele musi się zmienić, aby można było napisać: tak, Real wygra ten mecz.

Szymon Ludowski BlogFCB.com szymon.ludowski@blogfcb.com


Piłkarski

witter (i nie tylko!)

Setki milionów facebookowiczów, followersów na Twitterze i użytkowników Instagrama - niezliczenie wielu kibiców Blaugrany i ogólnie piłki nożnej każdego dnia wyszukuje informacji, ciekawostek i skandali związanych z ich ulubieńcami. W dobie rozwoju mediów społecznościowych, zawodnicy ułatwiają im zadanie i sami pchają się wśród ludzi. Każdy, kto posiada konto na Twitterze, może zaćwierkać do Fabregasa, Pique lub Alvesa i tylko łut szczęścia decyduje, czy idol z Katalonii wda się z nami w konwersację.


16

ARTYKUŁ

(po lewej) Nawrót choroby Erica Abidala obił się szerokim echem na Twitterze.

Ćwierkanie o poranku

W Polsce najprawdopodobniej najaktywniejszym piłkarzem na Twitterze jest Kuba Rzeźniczak, a w Barcelonie? No właśnie. Kto? Łatwiej jest powiedzieć, kogo nie ma na Twitterze z zawodników Barcy, niż kto jest. Obecnie z pierwszego składu nie ćwierkają tylko Alba, Xavi, Busquets, Song, Affelay, Sanchez i Messi.

Barca Flash Październik 2013

Zawodnicy najczęściej piszą o przysłowiowej dupie Maryni. Ostatnio Pique chwalił się fotką z grzybobrania, a kilka miesięcy temu zdjęciem, na którym Lia (córeczka Ceska) słucha Justina Biebera. Nie są to jedyne formy aktywności zawodników w mediach społecznościowych. Coraz częściej spotkać możemy gratulacje po wygranym meczu kolegi, wyrazy otuchy dla kontuzjowanego zawodnika i wypowiedzi na temat obecnej sytuacji w piłce. Nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że to coś dobrego. Warto przypomnieć, że po meczu Realu, Pique krytkował zachowania sędziego. Natychmiastowo Hiszpanowi odpowiedział Arbeloa, a media zwęszyły konflikt, który został opisany jak starcie Salwadoru i Hondurasu podczas Wojny Futbolowej.

W 1969 skończyło sie krwawo i po stu godzinach, a teraz... dmuchamy w ten balonik i dmuchamy, a on rośnie. Plotki, ploteczki, plotunie - to robią dziennikarze z Twittera. Każdy wróbel inny na gałęzi Oczywiście nie możemy generalizować. Alves na Instagramie wrzuca modowe zdjęcia, Pinto dzieli się muzyką, którą się pasjonuje, a Puyol ćwierka mało (ale sensownie). Każdy może znaleźć coś dla siebie, ale najważniejsze są rzeczy, które wyszukamy u każdego zawodnika. Kontuzja Villi w 2011 roku - w kilkadziesiąt sekund po meczu wyrazy wsparcia od kolegów z szatni. Zdobycie mistrzostwa kraju w 2013 roku - cieszynki i wyrazy szczęście tuż po zakończeniu meczu. Jak widać spon-


taniczność rządzi mediami społecznościowymi, ale to bardzo naturalne. Zwykłe ludzkie odruchy kibiców cieszą, a zawodnicy skracają dystans do fanów. Jeszcze kilka lat i piłkarze będą prowadzili vlogi, urządzali transmisje na żywo na Youtube - wtedy to kibice zmniejszą dystans, jak Messi do rekordzistów ligi pod względem strzelonych goli. Zawodnicy Barcy - zgodnie z ogólnie panującym zdaniem - nie są kontrowersyjni, dlatego takie smaczki jak wojna i ćwierkanie wróbli z Katalonii i Madrytu to rzeczy rzadko spotykane. Sytuacja zawsze zaognia się przy okazji Gran Derbi. Jeden napisał coś przez pomyłkę, drugiemu ktoś wkradł się na konto, a trzeciemu namieszała autokorekta w telefonie – właśnie wtedy robi się ciekawie.

(po prawej) Jedno ze zdjęć Daniego Alvesa pochodzących z Twittera.

Sępy i wróble w jednym lesie W kraju znad Wisły konta na Twitterze i na Facebooku ma około stu dziennikarzy sportowych (to ich jest aż tylu?). Powstają nawet rankingi na najaktywniejszego i prowadzi w nich Janusz Michalik z ‘ESPN’. Tuż za nim uplasował się Michał Pol, który od niedawna jest Dyrektorem Kontentu Sportowego ‘Ringier Axel Springer’. Ostatnie miejsce na podium zajął Mateusz Borek z ‘Polsatu Sport’/’Eurosportu’. W Hiszpanii bardzo aktywnymi pismakami są dziennikarze z redakcji kata-

lońskiego ‘Sportu’, która to gazeta także posiada własne konto na Twitterze. Twitterowi dziennikarze, jak już wcześniej pisałem, pompują i pompują te baloniki, bo tabloidyzacja jest czymś nieuniknionych w obecnym świecie. Przemysław Zych z ‘Przeglądu Sportowego’ pojawił się nawet w trendach Twittera z powodu słynnej już ankiety, z której wynikało, że 70% zawodników Legii Warsza-

wa nie szanuje Jana Urbana, co te prawdziwe 70% zdementowało. Sianie fermentu to chleb powszedni dla wygłodniałych sępów. Warto odnotować istnienie profili niesamowitych fanów. @Barcastuff zadziwia nie jednego i nie dwóch anonimowych alkoholików, a nie przepraszam - fanatyków. Od kilkudziesięciu do kilkuset tweetów dziennie to norma, dlatego każdy, kto pragnie być na bieżąco musi założyć konto na Twitterze. Pracować, aby zyskać followersów i pisać, pisać i jeszcze raz ćwierkać. Inny wymiar Facebooka Ciekawą inicjatywą wykazał się Przemysław Rudzki, który zaczął promować swoją książkę zanim jeszcze była gotowa. Na oddzielnym profilu publikował fragmenty książki, badał zachowania czytelników i działał w kierunku poprawienia swojego warsztatu. W ten sposób powstał “Gracz” - według Krzyśka Stanowskiego to “Pasjonująca opowieść. Mieszanka sławy i zwykłego życia, blasku fleszy i ciemności warszawskich zakamarków”. Premiera książki polskiego dziennikarza już 9. października. Piłkarska strona mediów społecznościowych zachęca do wstąpienia w jej progi, dlatego jeśli jeszcze nie macie konta na Twitterze lub na Facebooku, jeśli nie jesteście fanami Barca.pl i Blogfcb.com, to nie traćcie czasu. Świat wróbli i wygłodniałych sępów czeka na Was! Adrian Nowicki Barca.pl adrian.nowicki@barca.pl Ćwierkająca Barca.pl: twitter.com/pawel_wrobel twitter.com/adrian_barcapl

Piłkarski Twitter (i nie tylko!)


18

ARTYKUŁ

Obrona

(nie)konieczna

Songa Song był jednym z najdroższych transferów La Liga w 2012 roku (pobił go tylko Luka Modrić sprowadzony do Realu Madryt). Wydanie 19 milionów euro miało zapewnić... No właśnie, po co Barca wydała tyle pieniędzy na byłego playmakera Arsenalu? Barcelona, a Arsenal Kameruńczyk pełnił w grze Kanonierów kluczowa rolę. Dzięki jego współpracy z Van Persie’m Arsenal zdobył wiele bramek. Rekordowa liczba 11 asyst w Premier League mówi sama za siebie. Song występował na pozycji defensywnego pomocnika, ale bardzo często przyłączał się do gry w ataku. Wiele asyst zaliczał również, grając jako środkowy pomocnik. Wśród jego zalet możemy wymienić: dobre prowadzenie piłki, umiejętna gra w powietrzu, ścisłe krycie. Wszystko to sprawdzało się w pomyśle na grę Arsenalu, kiedy Kameruńczyk grał jako pomocnik. W Barcelonie przy takiej konkurencji jak Iniesta, Xavi, Fabregas, czy Busquets Song musiałby mocno się napracować, aby móc na stałe zastąpić ich na pozycji pomocnika. Po roku jego gry w Barcelonie jak na razie na to się nie zanosi. Konkurencja - Kolejny zawodnik, grający na mojej pozycji będzie mile widziany w zespole. Alex Song to bardzo dobry piłkarz. Jest młody, bardzo silny fizycznie i ciężko pracuje na boisku – tak przed przyjściem Kameruńczyka do Barcelony

wypowiadał się o nim Sergio Busquets. Hiszpan chwalił byłego gracza Arsenalu, ale zadomowić się mu na swojej pozycji nie pozwolił. Wielu twierdzi, że Song jest lata świetlne za Sergio jeśli chodzi o grę w pomocy. Patrząc na statystykę występów obu piłkarzy wszystko się zgadza. Kameruńczyk w zeszłym sezonie wystąpił w 20. spotkaniach La Liga, z czego 17 rozegrał w pierwszym składzie. Busquets natomiast zagrał w 31. meczach i tylko sześciu z nich nie rozpoczął od pierwszych minut. Sergio jest na pewno dużo wolniejszy od Songa, ale zdecydowanie lepiej odczytuje podania swoich kolegów z drużyna i zawsze jest w odpowiednim miejscu i czasie na boisku. To zresztą sprawia, że jest uznawany za jednego z najlepszych pomocników na świecie. Biorąc pod uwagę listę piłkarzy Barcy, występujących w pomocy trudno sądzić, że Tito Vilanova miał w zamyśle często stawiać na Songa w tej części boiska. Blaugrana w tamtym okresie przede wszystkim chciała zapełnić lukę po odejściu Seydou Keity, który skusił się na pieniądze oferowane mu przez Chińczyków. Pierwszym typem Barcy był grający w Athletic Bilbao Javi Martinez. Baskowie zażądali jednak kwotę, na jaką Barcelona nie mogła sobie wtedy pozwolić. Dla Katalończyków 40 milionów euro to było zdecydowanie za dużo. Padło więc ostatecznie na Songa, co zadziwiło zarówno fanów Primera Division, jak i ligi angielskiej. To, że Kameruńczyk będzie za słaby, aby grać w pomocy Barcelony, przewidywało wielu. Pojawiła się więc nowa teoria na temat jego transferu - obrona.


Dlaczego właśnie Song? Barca potrzebowała gracza naturalnie grającego w defensywie, który w razie konieczności swoim stylem gry byłyby również wzmocnieniem dla pomocy. Zakup profesjonalisty nadającego się na tę pozycję był jednak niemożliwy z powodu ograniczeń finansowych. Teoretycznie świetnie pasowałby tam Eric Abidal, ale Francuz zmagał się wtedy z ciężką chorobą. Zdecydowano się więc na Songa, którego miano nadzieję, że uda się wprowadzić do gry na obronie. Ta sztuka udała się z Mascherano, więc stwierdzono, że z Kameruńczykiem to też może być możliwe. Tak się jednak nie stało i Kameruńczyk jak na razie grzeje ławkę rezerwowych. W obecnym sezonie rozegrał tylko dwa spotkania. Przyszłość w Barcelonie Według sondażu przeprowadzonego przez hiszpańską ‘Markę’, transfer Songa do Barcelony został uznany za drugi z najgorszych w całym sezonie. Na pierwszym miejscu znalazł się Luka Modrić, który przeniósł się do

ostatnio zastępującym Mascherano, 22-letnim Bartrze. O wyeliminowaniu Pique nie może być raczej mowy. Hiszpan świetnie gra głową, dobrze się ustawia etc. Do gry wkrótce wrócić ma również Puyol. Nie wiadomo jak będzie spisywał się po tak długiej przerwie od piłki (jak na razie jest to już prawie pięć miesięcy), ale znając waleczność 35-letniego obrońcy defensywa Barcy może liczyć na dobrą dyspozycję swojego kapitana. Song ma szansę opuścić ławkę rezerwowych tylko w dwóch przypadkach. Wygrywając walkę w składzie z Bartrą i Mascherano albo licząc na kontuzje swoich kolegów z zespołu. Transfer? Nie ulega wątpliwości, że Song jest bardzo utalentowanym zawodnikiem. Udowodnił to zresztą grając w Arsenalu. Według mnie decyzja o transferze do Barcelony była w jego przypadku błędem. W obliczu tak silnej konkurencji w Blaugranie i tego, że kataloński klub coraz częściej woli stawiać na własnych wychowanków Kameruńczyk mógłby pomyśleć o transferze. Podobno w letnim oknie transferowym interesowało się

Song ma szansę opuścić ławkę rezerwowych tylko w dwóch przypadkach. Wygrywając walkę w składzie z Bartrą i Mascherano albo licząc na kontuzje swoich kolegów z zespołu. Realu Madryt. Jak na razie czarne scenariusze wróżone Songowi po ogłoszeniu transferu niestety okazują się trafne. Kameruńczyk gra coraz rzadziej i aktualnie jego obecność w pierwszym składzie wydaje się być niemożliwa. Na pomocy na razie nie ma szans. Jedyną alternatywą wydaję się być obrona, ale tutaj konkurencja też nie jest mała. Nadzieją dla Songa są jak na razie kontuzje, przytrafiające się jego kolegom z drużyny. Alex najlepiej nadawałby się do gry na środku obrony. Posiada wszystkie walory, aby móc grać na pozycji stopera. Jest wysoki (gra w powietrzu), silny fizycznie i potrafi dobrze kryć przeciwnika. Jedynym minusem w jego grze jest niezbyt dobre ustawianie się na boisku. W obliczu często nękających obronę Barcy kontuzji Song ma szansę na znalezienie swojego miejsce w tej części boiska. Jak na razie Gerardo Martino woli jednak stawiać na wychowanków Barcelony. Mowa tu chociażby i o świetnie

nim PSG. Wiadomo, że każdy piłkarz chce grać jak najwięcej, a w sytuacji Songa najlepszą opcją, aby częściej wychodzić na boisko wydaje się być zmiana klubu (no chyba, że pasuje mu rola rezerwowego Barcelony). Nie oznacza to, że Alex nie może próbować walczyć o miejsce w składzie Barcy. Po roku spędzonym w Blaugranie widać jednak, że nie przychodzi mu to łatwo. Charakter i determinacja człowieka mogą jednak wiele zdziałać. Jeśli Song odziedziczył wytrwałość po swojej mamie (Alex ma 17 rodzeństwa) to może uda mu się pokonać tak wielką konkurencję, z jaką mierzy się w Blaugranie.

Obrona (nie)konieczna Songa

Adrianna Kmak Barca.pl adrianna.kmak@barca.pl


Mniej marudzenia, więcej kibicowania!

OKTAWIAN JURKIEWICZ Upewnię się, czy wszystko dobrze zrozumiałem: Barca do ósmej kolejki w lidze ma tylko sześć bramek straconych i aż dwadzieścia osiem strzelonych. Dodatkowo Ligę Mistrzów w tym sezonie rozpoczęliśmy od świetnego zwycięstwa z Ajaxem, aż 4:0. Drużyna jest wciąż niepokonana w tym sezonie.

Ok, załapałem. Tak z Valdesem, jak i z Barceloną, rzecz jest dziecinnie prosta. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak coś może być cenne, dopóki się tego nie straci. I nie łudźmy się - ten wspaniały, zwycięski zespół, w pewnym momencie po prostu się skończy. I nie musi to być bardzo odległa przyszłość. Czy należy wówczas zamurować okna, by powstrzymać ludzi od skakania z nich? Czy raczej zajdzie efekt „Bandwagon”* z tym, że na miejsce polityków wskoczą drużyny? Na podstawie własnych obserwacji mogę obstawić ze spokojem druga opcję. Tłumy fanatyków, po kilku słabszych sezonach, mogą zapomnieć o legendzie Barcelony. Tymczasem w momencie jej tworzenia, nikt się tym nie interesuje! Drobna uwaga na temat wydarzeń, które nastąpiły przed zdobyciem przez drużynę potrójnej korony. Barca po dwóch kolejkach uzyskała tylko 1 punkt. Słownie: jeden. Były to pierwsze mecze pod wodzą Guardioli. Następnie, tydzień po tygodniu, mecz po meczu, zespół rozpoczynał wędrówkę na szczyt, bijąc przeciwników, którzy spodziewali się Barcelony w formie z ostatnich dwóch sezonów. Dobrej, ale nie znakomitej. Co interesujące, podium La Liga udawało się wywalczyć nawet wówczas. W tamtym sezonie Josepa trapiło niejedno zmartwienie. Jednym z nich okazały się kontuzje. Mimo trudności udało się zminimalizować ich negatywne skutki. Drużyna wygrywała, często dzięki szczęśliwym zrządzeniom losu, ale jednak wygrywała. *Efekt "Bandwagon" – zjawisko przenoszenia przez wyborców swoich głosów na lidera przedwyborczych sondaży.

Barca Flash Październik 2013

Drugi gigant z Hiszpanii nie spodziewał się TAKIEJ Barcelony i srogo za to zapłacił. Niedługo później przyszedł finał Ligi Mistrzów. Cristiano Ronaldo był wówczas w stanie odebrać nam tytuł, ponieważ grał jeszcze w Manchesterze. Nie sprostał jednak zadaniu. Popisał się za to Eto’o po podaniu od Iniesty. Don Andres wykonał je kontuzjowaną nogą. Swoją cegiełkę dołożył jeszcze Messi i zdobyliśmy wymarzony tytuł. Ale wszystko mogło ułożyć się inaczej, gdyby CR7 wykorzystał kilka sytuacji. W następnym sezonie na Klubowych Mistrzostwach Świata odbył się pamiętny finał z Estudiantes. Jeżeli ktoś nie pamięta, to według mnie mógłby równie dobrze nie znać daty założenia klubu. Wtedy to Estudiantes strzeliło pierwsze, w 37. minucie, i nie dało dojść do własnej bramki aż do 89. minuty! Tymczasem nasza drużyna doprowadziła do remisu, a w dogrywce zdobyła drugą bramkę i wróciła z trofeum. Cóż to był za mecz! Rozegrano również mecze z Benidorm

w Copa del Rey, w których Barcelona wygrała 2:0, i to w dwumeczu. A przypominam, że Benidorm nigdy nie awansował poza trzecią ligę; obecnie rezerwy Barcy grają wyżej, co mówi samo za siebie. Historia tych najlepszych sezonów jest naprawdę bogata. Uważam, że nie należy podsumować tego stricte matematycznie: "o, najpierw trzy puchary, a zaraz później sześć". Przynajmniej, jeżeli uważa się za kibica Barcelony. Moim zdaniem zespół zafundował fanom najlepszą przejażdżkę kolejką górską, jaką można sobie wymarzyć! Potrójna korona, która później przerodziła się w Rok Sześciu Pucharów. Teraz chciałbym powrócić do słów wielkiego Ala Davisa, który powiedział „Just win, baby”. Historia nie odznacza żadnym specjalnym wyróżnieniem zwycięzców i mistrzów, którzy zdobyli swoje puchary i inne trofea po grze wbrew zasadom fair play, czy po przypadkowej bramce, która tak


21

naprawdę się nie należała. To są po prostu mistrzowie. Tito Vilanova w swoim jedynym sezonie wywalczył półfinał Ligi Mistrzów i wygrał ligę z rekordowym dorobkiem punktowym. Jak wszyscy wiemy, musiał skończyć rozkwitającą karierę trenerską przez kłopoty z rakiem. Odnoszę jednak wrażenie, że w jakiś sposób legenda Pepa Guardioli przyćmiła te sukcesy. Posłużę się pewnym przykładem. Wyobraźcie sobie, że dochodzicie po dwóch tygodniach tułaczki po pustyni do miejsca z pyszną letnią wodą i słonymi krakersami. Jaka jest szansa na to, że będzie to jeden z najlepszych posiłków w waszym życiu? Być może nigdy wcześniej nic wam tak nie smakowało! Nie oszukujmy się. Potrójna korona Barcy przyniosła radość wielu milionom kibiców na całym świecie. To przyciągnęło nowych zwolenników, natchnęło dziesiątki autorów do napisania książek o owym sukcesie, i tak dalej, i tak dalej. Tak było wtedy, oto jak jest teraz. Cules muszą docenić obecną sytuację. Bo dla mnie to jest nie do przyjęcia i myślę, że nawet jakby Barca wygrała niepokonana Champions League, La Liga i Puchar Króla, to i tak znalazłby się ktoś, kto powiedziałby: „Zespół z potrójnej korony Guardioli był lepszy. I powinniśmy byli kupić środkowego obrońcę”. Nigdy nie widziałem grona związanego z klubem do tego stopnia pozbawionego radości!

Ostatnie tygodnie oczami przeciętnego marudera: Vilanova opuszcza zespó³ w czasie

przedsezonowych

przygotowañ

Co to za tata martino zostaje zatrudniony!

a yn zz c e ³ zpo on. Bespó o R ez y z te s n n siê a³t eva t L ksz eje 7:0. l

Sevilla strzela nam dwa gole! O RANY! TRZEBA KUPIÆ OBROÑCÊ!

Gówniane mecze przedsezonowe niedaj¹ce w³aœciwie ¿adnych przygotowañ

Wc i¹ ³a tre ¿ nie wc ne e.. ra ma . n je o, cz a st! ek aj

o, ³adnie skopali ty³ek valencii...

4:0 z ajaxem. ale to by³ bezbarwny mecz...

FELIETON

Słyszałem na ten temat różne opinie. Zaciekawiła mnie jedna. „Nie możemy czerpać pełnej radości z takich pojedynczych sukcesów, bo wciąż chcemy być na samym szczycie. Chcemy jak najlepiej dla tego klubu.” I to jest w porządku, perspektywa jest indywidualna i szalenie subiektywna. Dla mnie to było O KURWA! CO ZA ZWYCIĘSTWO! po meczu z Sevillą a dla kogoś innego może to być „Daliśmy sobie strzelić dwie bramki. Martwię się.” Jednak mimo wszystko chciałbym to powiedzieć głośno: cieszcie się z kibicowania swojemu zespołowi. Cieszcie się swoim klubem, TYM klubem. Żaden zespół nie jest bez wad, żaden pewnie nigdy nie będzie. Doskonałość istnieje tylko w legendach. Nie zatruwajcie sobie obecnych sukcesów tym, że są nieco mniej efektowne od tych z niedalekiej przeszłości. Bo możesz przegapić kolejne ważne punkty w historii klubu. Czy ludzie tak zajęci wspominaniem po meczu z Sevillą o potrzebie kupna obrońcy, nie zapomnieli przypadkiem o cudownej akcji Messiego z Sanchezem? A Twój klub, ten niesamowity klub piłkarski, wciąż święci swoje mniejsze i większe triumfy. Simeone wysłał swoich piłkarzy, by Ci grali na faulach, kopniakach i wszystkim, co nie związane z zasadami fair play, bo wiedział, że jego zespół zostanie zmiażdżony w tym spotkaniu. A jednak nam udało się wywalczyć remis. Przez pasmo sukcesów Barcelony, jej fani mają problem z realną oceną rzeczywistości. Historia to przeszłość. Oto, co mamy dzisiaj: wspaniały zespół piłkarski, który jest wymieniany jako faworyt Ligi Mistrzów. Może wygrać wszystko, może nie wygrać nic, ale to wciąż będzie dla nas zabawa. Chwilo, trwaj! Nic, co wielkie, nie jest wieczne. Oktawian Jurkiewicz, BlogFCB.com oktawian.jurkiewicz@blogfcb.com

Bo dla mnie to jest nie do przyjęcia i myślę, że nawet jakby Barca wygrała niepokonana Champions League, La Liga i Puchar Króla, to i tak znalazłby się ktoś, kto powiedziałby: „Zespół z potrójnej korony Guardioli był lepszy. I powinniśmy byli kupić środkowego obrońcę”.


22

ARTYKUŁ

Pokaż kotku, co

defen

Jedna z najważniejszych tez funkcjonujących w futbolu mówi jasno, iż dobrą drużynę buduje się od obrony. Po pierwszych meczach FC Barcelony w nowym sezonie widać, że tej zasadzie hołduje Gerardo Martino, który wyczynia najróżniejsze rotacje na wszelkich pozycjach oprócz środka defensywy. Tam, o ile zdrowie pozwoli, gra żelazny duet Gerard Pique – Javier Mascherano. Pytaniem, które nurtuje zapewne wielu fanów Dumy Katalonii, jest kwestia, czy ta dwójka to piłkarze o odpowiednim kalibrze dla zespołu walczącego o wszelkie możliwe laury. Wątpliwości budzi zwłaszcza końcówka poprzedniego sezonu, gdzie Bayern Monachium rozbił ekipę Tito Vilanovy 0-7 w dwumeczu, a jednymi z najsłabszych na murawie byli właśnie obrońcy ustawieni przed Victorem Valdesem. Po fatalnym występie z mistrzem Niemiec wydawało się czymś naturalnym, że podczas letniego okna transferowego na Camp Nou zawita jeden lub dwóch środkowych obrońców. Chociaż zarówno Tito Vilanova, jak i Gerardo Martino bardzo tego chcieli, to zarząd nie spełnił ich próśb i aktualny trener Blaugrany musi sobie radzić z takimi samymi zasobami ludzkimi, jak jego poprzednik. Argentyński szkoleniowiec ma więc do dyspozycji tylko czterech typowych środkowych defensorów i to na nich będzie musiał oprzeć grę obronną przez całą jesienną rundę. Gerard Pique Przez lata liderem linii defensywnej był Carles Puyol, jednak w końcu i Tarzana zmógł wiek oraz kontuzje. Aktualnie więc kibice i trener z utęsknieniem wskazują na Gerarda Pique mającego być opoką ekipy z Camp Nou. Ten 26-letni defensor wchodzi w idealny wiek

Barca Flash Październik 2013


masz w środku...

nsywy

dla piłkarza. Dzięki temu, iż już od ponad pięciu lat reprezentuje barwy Blaugrany, nabył niezbędne doświadczenie i nie bez powodu ustępuje tylko Thiago Silvie i Sergio Ramosowi w klasyfikacji najbardziej wartościowych stoperów. Od momentu gdy przybył na Camp Nou zagrał już w 167. spotkaniach i praktycznie z miejsca stał się ważną częścią drużyny. Wystarczy tylko przytoczyć liczbę meczów jakie rozgrywał w kolejnych sezonach Primera Division: 25, 32, 32, 22, 28 i obecnie sześć. Jednak dopiero od zeszłego sezonu Pique jest liderem bloku defensywy. Wcześniej zawsze był tylko pomocnikiem Puyola. „Puyi” niejednokrotnie krzyczał na niego, pomagając mu w dobrym ustawieniu się na boisku. Teraz to Gerard ma za zadanie rządzić na nim i aktualnie wychodzi mi tu względnie dobrze. W wielu spotkaniach gra bez błędów, a w dodatku włącza się do akcji ofensywnych. Jednak, gdy popatrzy się na jego współpracę z kolegami z linii obrony, to często wkradają się tam jeszcze jakieś błędy i nieporozumienia. Być może Pique wolałby być tym uzupełniającym defensorem, ale te czasy się już skończyły. Mimo problemów, Gerard to światowa czołówka jeżeli chodzi o pozycję środkowego defensora i warto na nim budować resztę defensywy. Warunki fizyczne sprawiają, że doskonale gra głową, co jest na wagę złota w Barcelonie, a fakt, iż od dziecka uczył się stylu Dumy Katalonii wpłynął na to, iż świetnie gra nogami i potrafi rozgrywać piłkę na wstępnym etapie akcji. Pique to człowiek, bez którego defensywa Blaugrany się obyć nie może. Javier Mascherano Kompanem Hiszpana jest Javier Mascherano, który przychodził do FC Barcelony nie jako wzmocnienie linii obronnej, a następca Yaya Toure. Już jednak w swoim premierowym sezonie na Camp Nou Argentyńczyk

Pokaż kotku, co masz w środku... defensywy


24

ARTYKUŁ

grał nie tylko w linii pomocy, ale też jako zmiennik środkowych defensorów i dość szybko przekonał do siebie sztab trenerski. Argentyńczyk na tyle dobrze umie ustawiać się podczas akcji ofensywnych rywali, że z czasem nikt nie patrzył już na niego jako defensywnego pomocnika. Pomimo wyraźnych braków we wzroście, Mascherano gra dobrze głową i dzięki wieloletniemu doświadczeniu w grze w drugiej linii potrafi rozgrywać piłkę. Łącznie w Primera Division zagrał już 88 spotkań i większość z nich była udana. Problemem jest jednak fakt, iż Javier nie potrafi wzbić się na bardzo wysoki poziom. Chociaż gra regularnie to zdarzają mu się wyraźnie słabsze mecze, które bardzo rzutują na jego ocenę. Zdarza się, iż jest mało ruchliwy w defensywie zachowując się tak jakby nie pamiętał, iż jest ostatnim zawodnikiem przed Victorem Valdesem. W sytuacjach stresowych widać wyraźnie, iż przez lata treningów nie był on przygotowywany do gry na tej określonej pozycji. Mimo wszystko Javier jest dobrym środkowym defensorem, który jest na tyle doświadczony i zaawansowany taktycznie oraz technicznie, iż może podołać trudom gry w Blaugranie. Carles Puyol Ocenić Mascherano nie jest jednak łatwo, ponieważ nie ma on aktualnie żadnego konkurenta do gry w pierwszym składzie. Potencjalna dwójka rezerwowych jaką dysponuje Gerardo Martino to Carles Puyol oraz Marc Bartra. Pierwszy z nich nie jest już jednak tym piłkarzem, który swoją grą zachwycał Camp Nou. Nawet najwięksi piłkarze nie są w stanie oszukać czasu, który nie jest sprzymierzeńcem popularnego Tarzana. Chociaż wciąż nie brak mu charakteru i determinacji, o tyle fakt, że w poprzednim sezonie rozegrał zaledwie 13 spotkań w La Liga, najlepiej oddaje wagę problemu. Organizm Puyola zwyczajnie nie radzi sobie z trudami ciężkiego sezonu. Gerardo Martino nie może więc brać Carlesa pod uwagę, jeżeli chodzi o wzmocnienie składu. Wydaje się, że 35-letni defensor może być aktualnie jedynie uzupełnieniem składu i wchodzić tylko wtedy, gdy będzie w pełni zdrowy. Jestem pewien, że jeżeli Puyol powróci po kontuzji to będzie w stanie rzucić wyzwanie Mascherano czy Pique i powalczyć o miejsce w pierwszym składzie. Niestety żaden lekarz nie da gwarancji, iż legenda FC Barcelony będzie w stanie rozegrać pełny sezon bez dużych problemów zdrowotnych. Marc Bartra i inni Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja Marka Bartry. Chociaż on jest w pełni zdrowy i zdolny do gry, to niewielu wyczekuje jego wejścia na murawę. Spora część fanów FC Barcelony ma w pamięci spotkania z Bayernem

Barca Flash Październik 2013

Linia defensywa jest więc wielkim zmartwieniem dla Gerardo Martino. Dopóki dwójka Pique – Mascherano będzie zdrowa, to obędzie się bez większych problemów. Wystarczy jednak kontuzja lub nagły spadek formy, by powróciły demony


pewne błędy można zniwelować grą w ofensywie. Każdy z nich nie prezentował się zbyt dobrze podczas gry w centrum obrony. Zwłaszcza Alex zawiódł oczekiwania kibiców, jeżeli chodzi o pełnienie tej roli. Praktycznie za każdym razem, gdy miał grać tuż przed Valdesem stawał się najsłabszym ogniwem Barcelony. Jest szansa, iż działo się tak jedynie z powodu problemów z aklimatyzacją. Później zaniechano już takich pomysłów, a przecież Kameruńczyk dopiero pod koniec sezonu pokazał, iż jest dobrym piłkarzem. Warto więc będzie go jeszcze sprawdzić na pozycji defensora, ale należy to traktować wciąż jako eksperyment, a nie realne rozwiązanie. Adriano zaprezentował się lepiej jako centralny defensor, aczkolwiek wyraźnie było widać, że lepszy z niego boczny obrońca lub pomocnik. Brazylijczyk jest stosunkowo niski i słabo zbudowany więc jedyne na co może liczyć to szybkość i dobre ustawianie się. Ma też braki w typowym odbieraniu piłki, ponieważ tego typu czynności coraz rzadziej są w jego obowiązku, gdy gra na boku boiska. Trzeba też pamiętać, iż zarówno Adriano jak i Song są naturalnymi zmiennikami na swoich kluczowych pozycjach. Brazylijczyk walczy o miejsce na lewej obronie, a Alex jest jedynym rezerwowym defensywnym pomocnikiem z prawdziwego zdarzenia. Teoretycznie na środku obrony mógłby jeszcze grać Sergio Busquets, jednak wystawianie najlepszego na świecie defensywnego pomocnika na innej niż jego ulubiona pozycji jest strzałem w stopę, zwłaszcza w ważnych spotkaniach. Przesunięcie tam Hiszpana sprawia, iż dużo gorzej będzie wyglądała kluczowa dla FC Barcelony linia pomocy.

Monachium, gdzie młody wychowanek był łatwo ogrywany przez niemieckich napastników. Warto jednak zauważyć, że równie źle grał wtedy Gerard Pique, więc nie jest to zbyt przekonywający argument. Największym mankamentem Bartry jest jego brak doświadczenia. Sprawia to, iż trenerzy niechętnie na niego stawiają, co najlepiej obrazuje zeszłoroczny sezon, gdzie Marc tylko ośmiokrotnie pojawił się na boiskach La Liga, a zaledwie trzy razy zagrał od pierwszej minuty. Młody piłkarz znalazł się więc w błędnym kole, z którego będzie mu bardzo ciężko wyjść. Bartra potrzebuje kilku meczów na przełamanie, które pokażą kibicom, iż jest on wartościowym piłkarzem. Problem jest jednak taki, że Martino wyraźnie mówi, że woli grać żelazną parą stoperów, w której nie ma raczej miejsca dla Bartry. Sam piłkarz nie ma też zbyt wielkich notowań u trenera, który w jednym z wywiadów... zupełnie o nim zapomniał. Na pytanie, kto jest numerem trzy w momencie gdy Puyol jest kontuzjowany, wskazał, iż do defensywy można przenieść Songa czy Busquetsa. O Marku nie

wspomniał ani słowem. A młody piłkarz na pewno ma spory potencjał. Dzięki sporemu wzrostowi dobrze gra głową, treningi w canterze sprawiły, że nie ma problemów z grą nogami. Brakuje mu jednak pewności siebie i zimnej krwi w sytuacjach zagrożenia. Wciąż widać u niego spore braki w taktyce, ale to wszystko jest do nadrobienia. Potrzeba jedynie kolejnych spotkań. Bartra może być więc idealnym rozwiązaniem na długie lata, aczkolwiek i idealnym rezerwowym na obecne czasy. Wydaje się jednak, iż najlepszym rozwiązaniem byłaby dla niego pozycja czwartego środkowego defensora, który dostaje szansę gry w meczach ze słabszymi rywalami, gra w Copa del Rey, ale w spotkaniach decydujących o losach sezonu nie jest z musu brany pod uwagę jako jedyna możliwa opcja, tak jak to miało miejsce w meczach z Bayernem Teoretycznie na środku defensywy mogą grać jeszcze Adriano lub Song, jednak jest to rozwiązanie możliwe tylko w spotkaniach z rywalami z niższej półki, gdzie

Pokaż kotku, co masz w środku... defensywy

Linia defensywa jest więc wielkim zmartwieniem dla Gerardo Martino. Dopóki dwójka Pique – Mascherano będzie zdrowa, to obędzie się bez większych problemów. Wystarczy jednak kontuzja lub nagły spadek formy, by powróciły demony z przeszłości. Puyol czy Bartra nie dają aktualnie wymaganego poziomu Dumie Katalonii i ich potencjalna postawa jest wielką niewiadomą. Wydaje się więc, że tak jak pierwszą część sezonu będzie można przejść suchą stopą z tą czwórką defensorów, to w zimie należy dokonać jednego solidnego transferu. Przyjść na Camp Nou musi piłkarz, który z miejsca będzie rywalizował o miejsce w pierwszym składzie. Piątka stoperów, w tym jeden stosunkowo młody to minimum przyzwoitości dla ekipy celującej w potrójną koronę. Czwórka może okazać się zbyt małą liczbą, by uniknąć kompromitacji sprzed roku.

Patryk Wieczyński Barca.pl patryk.wieczynski@barca.pl


26

ARTYKUŁ

POWIERNIK GERARDO MARTINO

Gdy 20. września zastępował on na przedmeczowej konferencji prasowej Gerardo Martino, wielu zachodziło w głowę, kim jest ten niepozorny człowiek z wąsem? Jest prawą ręką trenera, który zanotował najlepszy start w historii Barcelony. Jorge Remigio Pautasso przyszedł na świat 3 lutego 1962 r. w średniej wielkości miejscowości Rafaela, liczącej obecnie ok. 100 tys. mieszkańców. Jak wielu argentyńskich chłopców, od dziecka marzył o grze w piłkę. W wieku osiemnastu lat trafił do Club Atlético Newell’s Old Boys, gdzie występował na pozycji stopera. W barwach Newell’s dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo kraju (1987-88), a w 1990 r., pod wodzą Marcelo Bielsy, wygrał ligę otwarcia Apertura. Co ciekawe, w 1988 r., w rozgrywkach Copa Libertadores, dobił Barcelonę strzelając jedną z bramek dla Newell’s w wygranym 3:0 meczu. Mowa oczywiście o Barcelona Sporting Club – trzynastokrotnym mistrzu Ekwadoru z miasta Guayaquil. W następnych latach Pautasso grał w lidze chilijskiej i paragwajskiej, ale nigdzie nie zrobił takiej kariery, jak w Argentynie. Dla Old Boys zagrał w dwustu siedemdziesięciu sześciu meczach, zajmując pod tym względem 10. miejsce na liście wszechczasów klubu. Właśnie wtedy poznał Gerardo Tatę Martino – najlepszego kumpla z szatni i ławki trenerskiej. Z nizin na szczyt Pautasso to najbardziej zaufany człowiek obecnego szkoleniowca Barcy. Gdy po zakończeniu kariery piłkarskiej w wieku trzydziestu dwóch lat Pautasso wrócił do Newell’s, od razu znalazł się w sztabie szkoleniowym klubu. W 1998 r. nawiązał kontakt z Martino i Jorge Theilerem. W trójkę zawładnęli ławką trenerską w Almirante Brown de Arrecifes – argentyńskim klubie grającym się w II lidze.

Barca Flash Październik 2013

Od tego momentu Pautasso i Tata Martino można określić mianem papużek - nierozłączek. Razem ponosili porażki w Platense (1999) oraz Instituto de Cordoba (2000). Niepowodzenia na rodzinnych włościach skłoniły Martino i jego przyjaciela Pautasso do obrania innego kierunku. Jak się później okazało – paragwajskiej ziemi obiecanej. W tym niezbyt znaczącym dla Ameryki Południowej kraju, obaj panowie zamieniali wszystko, czego się dotknęli, w złoto. Szybko sięgnęli po mistrzostwo kraju z beniaminkiem Libertad, a rok później z Cerro Porteno po wygraniu ligi Apertura i Clausura. Powodzenie w Paragwaju skłoniło duet do powrotu. Następnym przystankiem okazał się Colon de Santa Fe. Jednakże ojczyzna Leo Messiego znów nie okazała się przyjazna – po 21 meczach Martino zwolniono, a razem z nim wiernego Pautasso. Panowie znów wrócili do Libertad, gdzie bez większych problemów sięgnęli po mistrzowską koronę oraz doprowadzili zespół do półfinału Copa Libertadores. W 2006 r. objęli stery w reprezentacji Paragwaju. Przeznaczenie dopełniło się. 4 strefy - Nigdy nie zdradzimy stylu Barcy. Przyjechaliśmy tutaj, żeby dodać do niego coś nowego, lecz nie rezygnując z unikatowego stylu wynikającego z wielu lat pracy – mówił przed meczem z Rayo Vallecano wąsaty dżentelmen.


W jednej chwili Pautasso, z anonimowego asystenta trenera, miał swoje pięć minut w świecie wirtualnym. Wielu kibiców zarzucało mu zbyt dużą ingerencję w „barcelońskie klepanie”, usypiające niekiedy nie tylko rywala, ale również widza przed telewizorem. Bo Barca nie zawsze gra porywającą piłkę. Właśnie dlatego zatrudniono Martino, a razem z nim Pautasso – w momentach słabości Duma Katalonii prezentuje się lepiej niż za czasów Tito Vilanovy. Rodzinna miejscowość Pautasso podzielona jest na 4 strefy: obszar miejski (osiedla), obszar uzupełniający (rozszerzenie planów urbanistycznych), okolice wiejską (grunty i tereny leśne oraz rolnicze, nie mieszczące się w planie urbanistycznym) oraz ograniczoną strefę budynków mieszkalnych (ze względu na warunki unika się stawiania budynków mieszkalnych, ale daje większą dowolność m.in. inwestorom). Nie będę tu wnikać w plany zagospodarowania przestrzennego miast. Chcę tylko podkreślić podobieństwo między filozofią piłkarską Pautasso i Martino, a miejscowością Rafaela. W nowej erze Barcelony wszystko ma swoje miejsce i porządek. Improwizacja jest dozwolona, ale pod pewnymi warunkami. Zagęszczonym obszarem miejskim jest, jak można się domyśleć, środek pola. To tutaj od wielu lat katalońscy generałowie rozstrzygają bitwę na swoją korzyść. Obszar uzupełniający to aktywne i schodzące do środka skrzydła oraz częściej strzelający

boczni obrońcy (przede wszystkim Adriano). Pod wodzą Pautasso i Martino więcej piłek trafia na flanki, głównie dzięki długim przerzutom przez pół boiska w wykonaniu Javiera Mascherano czy Gerarda Pique. Tu dochodzimy do strefy trzeciej, z rzadka stosowanej we wcześniejszych latach, choć wielu cules pewnie pamięta krosy w wykonaniu meksykańskiego internacjonała Rafaela Marqueza. Strefa czwarta to improwizacja i pole do popisu dla Messiego, Iniesty czy Neymara. Co oczywiste, wirtuozi futbolu mogą dać pełen pokaz swoich umiejętności tylko wtedy, gdy spełnione są pierwsze trzy warunki. Polski aktor i reżyser przełomu XIX i XX w. Kazimierz Kamiński mawiał: „Improwizacja to rzecz w teatrze niezwykle cenna, zwłaszcza jeśli została dokładnie przemyślana”. Nic dodać, nic ująć. Posiadanie piłki Dzień po konferencji prasowej Pautasso Barcelona wygrała z Rayo Vallecano 4:0. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż przeciwnik utrzymywał się przy piłce dłużej niż Barcelona oraz oddał więcej strzałów. Ostatni raz takie zdarzenie miało miejsce 7 maja 2008 roku podczas spotkania z Realem Madryt. Królewscy spuścili ekipie Franka Rijkaarda tęgie lanie wygrywając na Santiago Bernabeu 4:1. Czy należy z tego wyciągać daleko idące wnioski? Raczej nie. Tiki-taka zawsze będzie domeną Camp Nou, może z małymi modyfikacjami. Pro publico bono.

Powiernik Gerardo Martino

- Nigdy nie zdradzimy stylu Barcy. Przyjechaliśmy tutaj, żeby dodać do niego coś nowego, lecz nie rezygnując z unikatowego stylu wynikającego z wielu lat pracy

Piotr Bera BlogFCB.com piotr.bera@blogfcb.com


28

ARTYKUŁ

Niespełnione ob

Sandro Rosell jest jak wiadomo postacią dosyć kontrowersyjną. Swoją karierę w zarządzie Barcelony zaczął jeszcze 10 lat temu, kiedy wraz z Ferranem Soriano i Markiem Inglą pomógł Joanowi Laporcie wygrać wybory na prezydenta Klubu. Jedną z głównych obietnic, a może nawet tą decydującą o zwycięstwie obozu Laporty było sprowadzenie na Camp Nou Davida Beckhama, ostatecznie kupionego przez Real Madryt. Składając tę obietnicę, jako przyszły wiceprezes, Rosell wiedział, że nie ma szans na jej spełnienie. Mimo to ogłosił, że Duma Katalonii ustaliła już nawet z Manchesterem United cenę za Becksa. Jasny jest rezultat tej wiadomości. Wywołała ona wśród socios poruszenie, a wybory prezydenta zakończyły się wygraną Laporty z prawie 9 tys. głosów przewagi nad drugim Lluisem Bassatem.

Barca Flash Październik 2013

Z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie była to ostatnia niespełniona obietnica transferowa Sandro, który pierwszy etap kariery w zarządzie Blaugrany zakończył w czerwcu 2005 r., odchodząc z funkcji wiceprezesa ds, sportowych z powodu konfliktu z pozostałymi członkami władz FC Barcelony, a także zmian, które zaszły w programie zarządu, a z którymi Rosell nie mógł się identyfikować.

Po pierwsze: nie kłam O niesłowności Sandro przekonaliśmy się dobitnie w niedawno zakończonym oknie transferowym. Priorytetem miało być sprowadzenie obrońcy, ponieważ poprzedni sezon był mocno utrudniony przez

kontuzje defensorów, szczególnie stoperów Pique i Puyola. Dlatego właśnie zapowiadano pozyskanie środkowego obrońcy. Zarząd anonsował ten transfer jako najważniejszy, jednak okres transferowy już się zakończył a nowego stopera jak nie było tak nie ma. Niepowodzenie w tej kwestii dziwi szczególnie w kontekście mnogości kandydatów, których łączono z Dumą Katalonii. Wydaje się, że głównymi kandydatami byli Brazylijczycy Thiago Silva i David Luiz, a jedną z opcji rezerwowych ich nastoletni rodak Marquinhos. Cała trójka jednak ostatecznie nie podpisała umowy z Klubem, podobnie jak Daniel Agger, Samuel Umtiti czy Eliaquim Mangala i kilku (a może nawet kilkunastu?) innych defensorów nie tylko z lig europejskich. Nie można całej winy za taki stan rzeczy zrzucać wyłącznie na Sandro Rosella, ponieważ po zmianie na


bietnice Rosella

stanowisku trenera, kiedy chorego Tito Vilanovę zastąpił Gerardo Martino, nowy trener zadeklarował, że nie żąda od zarządu oraz sekretariatu technicznego sprowadzenia kolejnego obrońcy. Stało się to jednak dopiero pod koniec sierpnia i można interpretować te słowa jako zasłonę dymną Argentyńczyka, gdyż on sam w pierwszych dniach w Barcy proponował sekretariatowi technicznemu Klubu defensorów z ligi argentyńskiej, gdzie poprzednio pracował. Być może popularny Tata nie chciał od razu popadać w konflikt z Andonim Zubizarretą i spółką, gdy złapał przysłowiowego Pana Boga za nogi, otrzymując możliwość prowadzenia Barcy.

Po drugie: nie otaczaj się amatorami

upatrywać w nieudolności dyrektora sportowego Dumy Katalonii, Andoniego Zubizarrety. Popularny Zubi wielokrotnie ‘popisywał się’ kompletną niekompetencją i brakiem odpowiednich umiejętności, którymi winien się cechować każdy dyrektor sportowy w dużym, czy wręcz wielkim europejskim klubie. Były bramkarz drużyny z Camp Nou, na początku września wprawił cules w prawdziwą konsternację, twierdzać, że: “Naszym transferem jest Puyol”. Wielu nie może oprzeć się wrażeniu, iż to właśnie Zubi nie podejmuje wystarczających działań, by przekonać zawodników do transferu. Wygląda to trochę jakby Zubizarreta uważał, że każdy piłkarz na świecie czeka tylko na ofertę z Camp Nou i nie patrząc na warunki finansowe, bez zastanowienia złoży podpis na kontrakcie wiążącym go z Barcą.

Wiele wskazuje na to, że letnie fiasko negocjacyjne miało złożone podłoże. Kolejnego z powodów można

Niespełnione obietnice Rosella

Sytuacja przedstawia się odmiennie. Nie istnieje zespół, gdzie gracze, choćby w niewielkim stopniu, nie interesują się kwestiami finansowymi. Najlepszym dowodem tego są ostatnie doniesienia w sprawie nowej umowy legendy Barcelony, Andresa Iniesty. Dlatego dyrektor sportowy naszego Klubu wraz z pozostałymi osobami odpowiedzialnymi za transfery, są w gronie winnych zaniedbań z ostatnich miesięcy. Urazy obrońców dają o sobie znać już w obecnych rozgrywkach. Pierwsze mecze nowego sezonu przyniosły kłopoty ze zdrowiem Jordiego Alby i Javiera Mascherano, i to gdy nie zdążył się wykurować Carles Puyol, co poważnie zawężyło pole manewru, jakie ma Tata i jego sztab przy ustalaniu składu.


30

ARTYKUŁ

Taki stan rzeczy zemścił się na Barcy pod koniec ubiegłego sezonu, kiedy Blaugrana odpadła w półfinałach Champions League i Pucharu Króla. Zachodzi więc uzasadniona obawa, że historia sprzed roku, nieszczęśliwa dla całego Barcelonismo, może się powtórzyć, jeśli zarząd nie podejdzie do sprawy z determinacją i nie sprowadzi w końcu kolejnego obrońcy do stolicy Katalonii. Odpadnięcie po raz trzeci z rzędu w półfinale Champions Leagie zapewne kibice potraktowaliby jako wielką porażkę Dumy Katalonii.

Po trzecie: nie popełniaj tych samych błędów Do czasu ściągnięcia tak wyczekiwanego defensora przez Klub nie możemy być pewni, że nasza ławka rezerwowych, w przypadku serii kontuzji, nie okaże się zbyt krótka i niedoświadczona. Umówmy się, że tak młody i niedoświadczony, piłkarz jak Marc Bartra, pomimo swojego talentu, nie może stanowić gwarancji bezpieczeństwa na pozycji stopera. Tym bardziej nie powinniśmy łudzić się w tej kwestii co do rewelacji okresu przygotowawczego, Macky’ego Franka Bagnacka. To o czym marzy pewnie duża część cules, czyli wprowadzenie do podstawowej jedenastki jednego z “produktów” La Masii nie ma więc szans powodzenia.

Barca Flash Październik 2013

Dziś jesteśmy w stanie tylko dywagować nad transferowymi posunięciami zarządu. Niezaprzeczalny jest natomiast fakt, iż pasywność dyrektorów niesie za sobą wielkie zagrożenie w perspektywie sezonu. Wręcz samobójstwem będzie, gdy obietnice nie zostaną spełnione w styczniu. Powtórnych zapowiedzi, jakoby priorytetem był stoper, bez pokrycia w czynach socios raczej nie zignorują i zgodnie ze swoimi uprawnieniami mogą podjąć próbę ukarania prezydenta, a może nawet zechcą jego dymisji. Oczywiście wygląda to dziś na nierealne i zbyt drastyczne rozwiązanie, lecz nic nie jest wykluczone, gdyby zarząd wciąż nie dostrzegał potrzeby kupna nowych zawodników. Pamiętajmy, że Rosell i spółka wielokrotnie w ciągu ponad trzech lat rządów wywoływali skrajne reakcje pośród sympatyków Klubu. Wszystko ma swoje granice, także cierpliwość socios. Statut FC Barcelony daje ostateczną władzę właśnie kibicom. Sandro Rosell już zapowiedział, że będzie ubiegał się o reelekcję za trzy lata, dlatego powinien bardziej niż teraz liczyć się z sympatykami Barcy. Wydarzenia z ostatnich tygodni, związane z meczem inaugurującym występy Barcy w Lidze Mistrzów podzieliły część sympatyków Klubu, głównie tych mieszkających w Katalonii

(wśród nich jest zdecydowanie najwięcej socios) na dwa obozy: skupiony wokół Sandro i ten wspierający Johana Cruyffa. Holender darzy obecnego prezydenta szczerą niechęcią i przyrzekł, że dopóki to Rosell będzie prezesem Barcy, dopóty jego noga nie postanie na Camp Nou. Taki podział sprawia, że Sandro nie może czuć się pewnie w staraniach o reelekcję. W tym miejscu powinien znaleźć się apel do Sandro Rosella, aby wykazał się większą aktywnością w styczniowym okresie transferowym i nie mydlił tylko oczu pustymi słowami. Obrońca jest Barcy naprawdę niezbędny do “życia”. Nikt przecież nie chce powtórki klęski sprzed roku w Monachium. Jedną z przyczyn tamtej “katastrofy”, mogła być konieczność wstawienia do środka defensywy, obok Pique, młokosa Marca Bartry. Należy wyciągnąć wreszcie wnioski i uzupełniać diamenty z rodzimej La Masii klasowymi zawodnikami, których, szczególnie w formacji obronnej, najzwyczajniej w świecie brakuje.

Ciąg dalszy nastąpi... Jakub Barankiewicz Barca.pl jakub.barankiewicz@barca.pl


Średniowieczne związki Katalonii Historia średniowiecznej Katalonii stoi pod znakiem unii z Aragonią, a następnie z Kastylią. Aż do połowy dwunastego wieku, hrabiowie Barcelony starali się rozszerzyć swą dominację na wszelkich frontach, przyłączając ziemię siłą, bądź małżeństwami, jak to miało miejsce z hrabstwem Prowansji. W historii średniowiecznej Katalonii miał miejsce jeden ożenek, który wpłynął znacząco na losy terytorium. Hrabia Barcelony- Ramon Berenguer IV poślubił Petronillę Aragońską. Dzięki temu małżeństwu, zawiązano unię z Królestwem Aragonii. Syn Ramona i Petronilli, Alfons II był pierwszym wspólnym królem Katalonii i Aragonii. Za jego czasów doszło do wyraźnej unifikacji Katalonii oraz przyłączenia do Barcelony hrabstwa Roselló oraz Pallas Jussa. Jedynie trzy hrabstwa były wówczas wolne od bezpośredniego zwierzchnictwa hrabiów Barcelony. Alfonsowi II udało się również przyłączyć południowe tereny Francji, a konkretnie Prowansję.


32

CATAOLGA

Jako nadmorska perła w koronie aragońskiej, Katalonia rosła w siłę jako część floty, która w tej części Morza Śródziemnego nie miała sobie równych. W tym okresie, na terenie całego hrabstwa, bardzo prężnie rozwijał się przemysł rybny, budowano porty, w tym ten w Barcelonie, szczególnie ważny w szlakach morskich. Średniowiecze w całej Europie było dość burzliwym okresem, pełnym wojen, podstępów, paktów etc. Pod koniec XII wieku, królowie Aragonii i Kastylii podpisali kilka pokojowych umów, traktujących o ziemiach zajętych przez Arabów, na które obydwie strony miały chrapkę. Wyparcie Muzułmanów i odzyskiwanie ziem przez nich zajętych, nosi nazwę rekonkwista i był to proces żmudny, długi i trudny. Na początku XIII wieku, królem Aragonii i Katalonii został Jaime I. Panował on przez bardzo długi czas, stąd jego dokonania ekspansywne mogły budzić podziw. W 1230 roku podbił Majorkę, dwa lata później Menorkę, a w 1238 zdobył Walencję i wszelkie podległe jej obszary. Walencja wniosła do Królestwa innowacyjny wynalazek, jakim był własny sąd i skodyfikowany system prawny, tzw fuero.

Przybysze z Półwyspu Iberyjskiego odpowiedzieli w sposób dynamiczny i bezkompromisowy. Dokonali wielu spustoszeń, które przeszły do historii pod nazwą „kataloński odwet” (venganza catalana).

Po śmierci Jaime I koronę Aragonii, Katalonii i Walencji przejął jego najstarszy syn, Pedro III Wielki. Majorkę w panowanie otrzymał Jaime II. Pedro III rządził jedynie dziewięć lat, jednakże jego rządy dały się solidnie we znaki kartom historii Półwyspu Iberyjskiego i nie tylko. Problematyczną kwestią okazały się być próby umocnienia władzy królewskiej. Swój zdecydowany sprzeciw wyraziła szlachta oraz oligarchowie miejscy. Efektem tego było zwołanie Kortezów w 1283 roku, w celu zatwierdzenia tzw. Przywileju Generalnego. Na bazie tego dokumentu Pedro poczynił szereg ustępstw na rzecz mieszkańców Walencji, a na dodatek wiele ważnych przywilejów zostało przyznanych Katalończykom,

a szczególnie barcelońskim mieszczanom. Przywilej ten pozwolił zaprowadzić spokój i harmonię na terenie Królestwa Aragonii i Katalonii. Ciekawa sytuacja rozgrywała się w tym czasie na Sycylii. Pedro III poślubił Konstancję Sycylijską, co dawało mu możliwość władania na wyspie, aczkolwiek do realnej koronacji doszło dopiero kilka lat później. Wszystko za sprawą Andegawenów, którzy przejęli koronę sycylijską w 1268 roku. Dopiero Nieszpory Sycylijskie, czyli innymi słowy powstanie antyfrancuskie na wyspie, które miało miejsce czternaście lat po ekspansji Andegawenów, umożliwiło koronację Pedra III na króla Sycylii. Niestety po tym wydarzeniu Pedro nie miał łatwego życia, a szczególnie jego relacje nie były najlepsze na linii z Papiestwem. Papież Marcin IV rzucił klątwę i ekskomunikował Pedra III, dodatkowo przyznając koronę Królestwa Aragonii synowi króla Francji, Karolowi Valois. Pedro wkrótce zmarł, pozostawiając Sycylię Jaime II Aragońskiemu, natomiast ziemie na Półwyspie Iberyjskim odziedziczył Alfons III Liberalny. Ludność katalońska w okresie między XI a XIII wiekiem wielokrotnie z zwiększyła swoją liczbę. Jak podają kroniki, pod koniec XIII wieku region zamieszkiwało 470 tysięcy ludzi. Katalonia była też najprężniej rozwijającym się regionem na wschodnim wybrzeżu pod względem produkcji przemysłowej i handlu. Wytwórczość rzemieślnicza potrafiła zaspokoić wszystkie zapotrzebowania ludności katalońskiej. Region zaczął słynąć z takich przemysłów jak metalurgia, budownictwo, jubilerstwo czy złotnictwo. Handel rozwijał się w niewiarygodnym tempie, szczególnie morski. Do stoczni barcelońskich nadpływały statki z przeróżnymi dobrami- perłami, futrami, egzotycznymi przyprawami. Gdy Jaime II objął władzę nad Koroną Aragonii, został zmuszony do zrzeczenia się Sycylii. Naciski z Francji oraz papiestwa okazały się zbyt silne. Na pocieszenie dostał jednak Korsykę oraz Sardynię, przez co miał większą możliwość do poszerzania ekspansji śródziemnomorskiej przez Katalonię i Aragonię. Jego bitewną wizytówką była wyprawa do cesarstwa bizantyjskiego. Słynne kompanie katalońskie po wielu sukcesach wojennych osiedliły się na półwyspie Gallipoli. Mimo podpisania wcześniejszych układów pokojowych z Konstantynopolem, Bizancjum zaczynało posuwać się do wrogich działań względem almogawarów, mordując Rogera de Flora – przywódcę kompanii katalońskiej w 1305 roku. Przybysze z Półwyspu Iberyjskiego odpowiedzieli w sposób dynamiczny i bezkompromisowy. Dokonali wielu spustoszeń, które przeszły do historii pod nazwą „kataloński odwet” (venganza catalana).


W XIV wieku przyszedł czas na długie panowanie Pedro IV Ceremonialnego (1336-1387). Na początku udało mu się przyłączyć Majorkę do Korony Aragonii, która wcześniej należała do Sancho I i później do Jaime III – synów Jaime II. Następnie doszło do konfliktu wewnątrz Korony, gdzie możnowładcy Aragonii i Walencji sprzeciwili się władcy. Z dwoma ugrupowaniami król rozprawił się bezlitośnie. Kłopoty wewnątrz regionu nie wykluczały konfliktów na terenie całego Półwyspu, gdyż Pedro IV Ceremonialny prowadził wojnę z Królem Kastylii – Pedrem I. Z kastylijskim królem nie szło „el Ceremonioso” już tak łatwo, dlatego potrzebował natychmiastowego wsparcia, którego w rezultacie udzielił mu Henryk II – pretendent do kastylijskiego tronu. Na nieszczęście dla katalońskiego władcy, król Kastylii nie kwapił się z przekazaniem mu obiecanych ziem, w tym też królestwa Murcji, dlatego doszło do nowego konfliktu na linii Kastylii z Koroną Aragonii, zakończonego pokojem w Almazan w 1375 roku. Pedro IV zakończył swoje panowanie przyłączając na nowo księstwo ateńskie oraz tebańskie, jednocześnie koronując się na króla Sycylii po śmierci Fadrique, byłego męża jego córki. Po Pedro IV koronę przywdziewało wielu królów, którzy borykali się z szeregiem problemów na tle ekonomicznym i społecznym. Chodzi tu przede wszystkim o kryzys ekonomiczny, jaki dawał się we znaki od 1381 roku, ale również dochodziło do reperkusji społecznych, szczególnie w Katalonii. Za czasów Alfonsa V Wspaniałomyślnego doszło do zatargu między stronnictwami Busca i Biga. Busca reprezentowali drobni handlarze i rzemieślnicy, natomiast w skład Biga wchodzili przede wszystkim szlachetnie urodzeni i zamożni kupcy. Dążeniem biednych handlarzy było przełamanie monopolu, jaki we władzy miejskiej posiadał patrycjat. Dzięki Gubernatorowi generalnemu Katalonii, Galceran de Requesens, stronnictwie Busca udało się wejść do władz miasta Barcelony. Społecznym konfliktom w Katalonii wciąż jednak nie było mało, czego dowodem była wojna domowa w tym regionie między 1462 a 1472 rokiem. Przyczyn było wiele, jednakże za główne podaje się pogłębiający się od lat kryzys ekonomiczny, jak i dochodzenie do kolejnych konfliktów stronnictw w Barcelonie. Co więcej, ówczesny król Korony Aragonii, Jan II, w wyniku kłótni ze swoim synem Carlosem, wszedł na czele swych wojsk do Barcelony, gdzie został zresztą zdetronizowany. Po tym wydarzeniu Katalończycy ofiarowali koronę księstwa najpierw Henrykowi IV, następnie Pedrowi Portugalskiemu, aż wreszcie Rene Andegaweńskiemu. Jan II umacniał na nowo swoją pozycję, jednakże dopiero

Do Katalonii nadciągnął wewnętrzny spokój, na który oczekiwano od kilku dekad.

małżeństwo jego syna Ferdynanda z Izabelą Kastylijską dało Janowi II wymierne korzyści. W ten sposób na nowo posiadł panowanie w Barcelonie po podpisaniu honorowej i pojednawczej kapitulacji w Pedralbes. Do Katalonii nadciągnął wewnętrzny spokój, na który oczekiwano od kilku dekad. Jak zatem wyglądała Katalonia u schyłku Średniowiecza? Na pewno nie były to „złote czasy” dla tego regionu, gdyż sporo czynników zadecydowało chociażby o spadku wartości handlu śródziemnomorskiego (od połowy XV. wieku), z czego Katalonia w ówczesnym czasie słynęła. Oprócz wspominanego wcześniej krachu ekonomicznego, we znaki społeczności katalońskiej dawała susza (ta najważniejsza z 1333 roku, zwanego inaczej „pierwszym złym rokiem”) oraz panująca epidemia dżumy. Głód i choroba spowodowała permanentny spadek ludności od początku XIV wieku. Problemy te nie zahamowały jednak rozwoju kilku branż gospodarczych, jak np. przemysł koralowy, metalurgiczny, skórzany i jubilerski, z czego słynęła Katalonia. Na dodatek rozwijały się miasta w powyżej wspomnianym regionie, a warstwy społeczne stawały się jeszcze bardziej różnorodne. Jeśli natomiast chodzi o instytucje, jakie miały miejsce, bądź bywały zwoływane cyklicznie, to główną z nich był Generalitat. Po każdej sesji Kortezów zwoływana była swoista Rada Deputowanych, która zmieniła nazwę na Generalitat właśnie. Organ składał się z trzech stanów i dodatkowo trzech oidores (sędziów kastylijskich) i z biegiem lat zyskiwał on na znaczeniu, by wreszcie zostać uznanym za stałe przedstawicielstwo Kortezów katalońskich. Generalitat miało za zadanie czuwanie nad przestrzeganiem prawa, rozstrzyganiem wątpliwości co do wcielania w życie rozporządzeń uchwalanych przez Kortezy, a nawet utrzymywanie publicznego porządku. W ten sposób narodził się pierwszy i najpoważniejszy dotąd organ w Katalonii, spełniający przede wszystkim funkcję kontrolną w regionie.

Olga Juszczyk BlogFCB.com olga.juszczyk@blogfcb.com


footballaustralia.com.au

NIEMIECKA PEPRYSZKA:

KLĘSKA A NIE REMIS

Trener piłkarzy Bayernu Monachium jeszcze kilka długich minut po końcowym gwizdku siedział na ławce trenerskiej pustoszejącej powoli Bay-Areny. Pukając nerwowo palcami w metalową podstawę krzesełka, Pep Guardiola nie mógł uwierzyć temu, co widniało na tablicy wyników. Bayer Leverkusen-Bayern Monachium 1:1.

Remis zabolał nie tylko legendarnego trenera Barcy. - Czuję się jak przegrany - powiedział po meczu omas Mueller, który zagrał na pozycji środkowego napastnika. Cała bawarska kompania, remis z Leverkusen przyjęła jako siarczysty policzek. Zespół stracił punkty w meczu, którego nie miał prawa przegrać. Po rozjechaniu na wyjeździe S04 i nie pozostawionym bez echa sukcesie, jakim była wygrana nad Manchesterem City w Lidze Mistrzów, w gabinetach włodarzy bawarskiego klubu, mało kto zapewne spodziewał się rezultatu wywiezionego z Bay Arena. Oglądając oba spotkania w Lidze Mistrzów, gdzie Bayern przyjechał do Manchesteru, a Leverkusen podjęło u siebie Real z San Sebastian, nie sposób było postawić znaku równości przed sobotnim spotkaniem się tych drużyn w lidze. Pomimo, że od rywali ze stolicy Bawarii dzielił ich zaledwie punkt różnicy Leverkusen mocno trzymało się szczytu, to faworytem pozostawał Bayern. Obie firmy mówiły różnymi językami. Z jednej strony suwerenny i dominujący Bayern, który ograł trupę "Obywateli", finansowaną przez katarskich milionerów, na przeciw nerwowym i czasem bardzo

Barca Flash Październik 2013

szczęśliwym "Aptekarzom", którzy rzutem na taśmę dali radę Realowi Sociedad, powracającemu po latach posuchy na salony. Bayer u siebie w tym sezonie punktów jeszcze nie stracił. Przed starciem z Bawarczykami zajmował w tabeli trzecie miejsce tuż za Borussią i Bayernem. W ostatnich trzech spotkaniach zdobył 9 goli tracąc zaledwie dwa, z Wolfsburgiem u siebie (3:1) i Mainz (1:4). Bayern latem zmienił trenera i powoli wchodził w sezon. Rozpoczął od porażki w Superpucharze Niemiec, potem już tylko na siedem kolejek tylko jeden remis we Freiburgu i identyczny dorobek punktowy co BVB. Od trzech kolejek nie stracił bramki, przy okazji wbijając rywalom 7 goli. Piłkarze "Gwiazdy Południa" przystąpili do spotkania z Leverkusen w dobrych humorach pomimo tego, że w poprzedniej kolejce zaliczyli tylko jedno trafienie. O dziwo, powrócił dobry duch do zespołu Guardioli, który bez większych fajerwerków rozpoczął obecny sezon Bundesligi. Ribery, Mueller i spółka wlali w serca kibiców nadzieję, że bawarska lokomotywa, która w poprzednim sezonie bez litości wyrzucała wagony rywali poza tory, w końcu powoli nabiera rozpędu. Bawarczycy stanęli przed szansą przedłużenia świetnej passy 32 ligowych spotkań bez porażki. Ostatni raz polegli w październiku 2012 roku właśnie przeciwko ekipie sobotnich gospodarzy. Z drugiej strony "Aptekarze" także nie pozostawali bez szans na poprawę klubowego rekordu. Kolejnych 15 partii ze strzelonym golem powinno robić wrażenie na każdym rywalu. Leverkusen po raz kolejny sprawiło "Bawarczykom" sporo problemów, choć to Bayern w meczu na szczycie tabeli niemieckiej ekstraklasy był lepszy od rywali niemal we wszystkich

aspektach. Mimo kilkunastu doskonałych okazji do zdobycia bramki, tylko Toniemu Krossowi, jako jedynemu udało się pokonać Bernda Leno. Guardiola po wygranym meczu w Lidze Mistrzów postanowił, że w wyjściowej jedenastce zamiast Arjena Robbena, pojawi się Xherdan Shaqiri. 10:3 w szansach bramkowych, 90 % celności podań i 78 do 28 % w posiadaniu piłki - dominacja Bayernu także w pierwszej połowie gościnnego występu na trawie w Leverkusen, była aż nadto wyraźna. Mimo to, oba zespoły schodziły do swoich kabin, inkasując na koncie po jednej straconej bramce. Ekipa Guardioli, po bezapelacyjnej wygranej na Etihad Stadium, pracowała nad regularnością do znajdowania się w doskonałych sytuacjach strzeleckich. Kross (8. min), Mueller (11. min), a zwłaszcza Ribery byli tego dni szczególnie zmotywowani. Niski strzał najlepszego piłkarza Europy już po pierwszym kwadransie mógł otworzyć wynik meczu. Jednak to Shaqiri rozegrał swoje popisowe spotkanie. Po zawiązanej przez francuskiego kolegę akcji i świetnym dograniu lewą nogą, chyba tylko cudem piłka nie przekroczyła linii bramki strzeżonej przez Leno. Jako pierwsi bramkę zdobyli podopieczni Josepa Guardioli. Ponownie po akcji Ribery'ego, który za swoimi plecami pozostawił zdziwionego włoskiego obrońcę Gioulio Donatiego, wbiegł na pełnej szybkości w pole karne i wycofał do zbiegającego

Cała bawarska kompania, remis z Leverkusen przyjęła jako siarczysty policzek. Zespół stracił punkty w meczu, którego nie miał prawa przegrać.


scaryfootball.com

Krossa, który w 29 minucie mierzonym strzałem pod poprzeczkę umieścił piłkę w siatce. I tylko raz umiejętności Manuela Neuera zostały wystawione na próbę. I natychmiast skończyło się to golem dla "Aptekarzy". W 30. min Lars Bender, dośrodkowaniem w pole karne, wyciągnął reprezentacyjnego bramkarza niebezpiecznie daleko od linii wyznaczonej pomiędzy dwoma słupkami. Niefortunna interwencja byłego golkipera Schalke 04 otworzyła szansę na strzał dla Simona Rolfesa. Neuer odbił futbolówkę, ale pozostawiony bez opieki Sidney Sam przy dobitce nie dał mu najmniejszej szansy na poprawę błędu obrońców. Monachijczycy jeszcze przed przerwą mogli ponownie wyjść na prowadzenie, pieczętując tym samym swoje niepodzielne panowanie na boisku. Mogli? Nie. Powinni! Najlepszą bowiem na to okazje miał omas Mueller w 35. min, który nie trafił jednak głową z paru metrów do zupełnie pustej bramki. Pięć minut później Shaqiri mógł wpisać się na listę strzelców - także on nie pokonał Leno strzałem z dystansu. Cofnięty do głębokiej defensywy zespół Samiego Hyypii, nie wykazywał najmniejszej ochoty do wydobycia się poza własną szesnastkę. Tym samym, pasywnie grająca cała formacja Leverkusen, narażała się na ataki rozpędzającego się z minuty na minutę Bayernu. Podobnie jak w pierwszej połowie, Monachijczycy niczym jesienne liście wesoło wirowali w polu karnym Leverkusen. Wydawało się, jakby Oktoberfest z pod namiotów na ulicach Monachium przeniósł się pod bramkę Leno. Piłkarze Hyypii, skupieni na niewielkiej przestrzeni jak zaczarowani przypatrywali się temu, co wyrabiał Ribery. Niezmordowany Francuz, po przeprowadzanych indywidualnie dywanowych atakach, niemal do betonu rył lewą stronę boiska.

Wszystko na nic. Końcową stacją dla jego wysiłków, okazywał się być tylko golkiper Leverkusen. Mueller i Dante również bili głową w mur. A tymczasem napięcie zwiększało się wraz z upływem regulaminowego czasu. Zmęczenie dawało się we znaki zarówno jednym jak i drugim. W sobotę, swoją szansę na występ w drużynie Aptekarzy dostał reprezentant Polski Sebastian Boenisch. Nie sprostał jednak trudom spotkania. Słabnący Boenisch to faulujący Boenisch. Po jednej z akcji w początkowej fazie drugiej odsłony spotkania, polsko-niemiecki piłkarz poturbował Shaqiriego, za co otrzymał żółtą kartkę, a goście dostali rzut wolny z groźnej pozycji.

GUARDIOLA W BAYERNIE

Meczów: 8 Zwycięstwa: 6 Remisy: 2 Porażki: 0 Bramki strzelone: 15 Bramki stracone: 3 Zdobyte punkty: 20 Najwyższe zwycięstwo: 4:0 w Gelsenkirchen

Co jakiś czas Bawarczycy mieli spore problemy z upilnowaniem szybkiego Sama, który szarżując wzdłuż bocznej linii boiska próbował wyrwać się z pod opieki pilnujących go Lahma bądź Krossa. Harujący jak wół Ribery został zmieniony przez Mario Mandzukicia. Również Shaqiri był coraz słabszy, wkrótce więc musiał opuścić boisko. Czas pracy dla Szwajcara (posiadającego albańskie pochodzenie) skończył się w 71 minucie i dał szansę na występ Arjenowi Robbenowi. Już minutę po wejściu z ławki, Holender stanął przed szansą na pokonanie Leno. Jednak po wykonaniu swojego firmowego zwodu i strzale na bramkę, bramkarz rywali nadal pozostawał niepokonany. Nieco odmieniony przez Guardiolę Bayern, wykazuje tendencję do brzydkiego rozwoju. Gdy są już w posiadaniu piłki nie pozwalają jej tknąć rywalowi przez większość spotkania. Mecze stają się widowiskiem do jednej bramki, a statystyki pomeczowe bywają porażające. Zespół Heynckesa to była armata, która wśród huku rozbijała rywali w perzynę. Guardiola na tę armatę założył kataloński tłumik. Subtelnie dozowana siła i finezja sprawia, że taki rywal jak Chelsea, czy City po prostu traci głowę. Futbol "ery Guardioli" nie porywa, ale wystarcza do tego, by dopinać swoje cele na kolejne guziki. Krok w krok, Bayern czai się tuż za plecami Borusii, szukając sposobu jak najmniejszym nakładem sił znaleźć się na szczycie tabeli. Ostatecznie Leverkusen udało się wyhamować machinę Guardioli, a gościom udało się nie przegrać meczu, który raczej mieli mieć w kieszeni. Pomimo braku zwycięstwa, Bayern wykorzystał potknięcie się Borusii z Dortmundu i z dorobkiem 20 punktów awansował na pierwsze miejsce. Kolejny mecz bez zwycięstwa należy już do przeszłości. Kac pozostanie jednak na bardzo długo. Maciej Ryszka, BlogFCB.com Schemmerberg, Niemcy maciej.ryszka@blogfcb.com

Klęska a nie remis


Oczywiście jest kilka zdarzeń, które zostały zakwalifikowane na niekorzyść Portugalczyka, mimo tego, że akurat wtedy był zupełnie niewinny. Nikt nie może mieć do niego pretensji za ostre kłótnie z Leo Messim, gdy Argentyński aniołek zupełnie nieprzypadkowo wykopał piłkę w kibiców Królewskich, lub za rzekomy faul na Danim Alvesu – Pepe mimo tego, że nawet nie dotknął rywala, został ukarany czerwoną kartką.

Wybawienie od oglądania coraz to lepszych pomysłów Portugalczyka przyniósł Raphael Varane, który będąc w formie, po prostu zjadał Pepego na śniadanie. Parę stoperów w składzie Jose Mourinho stworzyli właśnie młody Francuz i Sergio Ramos, a kibice światowego futbolu mieli okazję w końcu odpocząć od białej koszulki z numerem 3. Nowy sezon, stare zachowania

Te dwie sytuacje są jednak tylko maleńką kroplą w morzu przewinień, na których czele jest bestialskie zachowanie podczas pamiętnego meczu z Getafe. Dla przypomnienia, cała sytuacja wydarzyła się w polu karnym Realu Madryt, chwilę po tym, gdy Javi Casquero próbował wymusić na arbitrze podyktowanie rzutu karnego. Portugalczyk zdenerwowany symulowaniem rywala po prostu zwariował i wyładował swoją frustrację na przeciwniku.

OKIEM RYWALA:

PEPE

WRÓĆ! Do tej pory krnąbrnego Portugalczyka traktowałem niemal jak własne, bardzo nieposłuszne, dziecko. Każde jego przewinienie próbowałem sobie bardzo naiwnie tłumaczyć, by ostatecznie zupełnie wyrzucić je z pamięci. Ostatnie zachowanie spowodowało jednak, że zacząłem marzyć, by Pepe wrócił. Na ławkę, a najlepiej do Portugali…

Barca Flash Październik 2013

Kolejnym zachowaniem, które zupełnie niepotrzebnie próbowałem ignorować, było nadepnięcie na stopę Leo Messiego. Zachowania Portugalczyka nie można wytłumaczyć postawą Messiego, który wiele razy prowokował piłkarzy Królewskich. Pepe po raz kolejny zachował się poniżej jakiejkolwiek krytyki i powinien za to otrzymać surową karę. Na ratunek Varane Nic nie zapowiadało tego, że Portugalczyk mógłby przestać dopisywać do swojego CV kolejne bezmyślne zachowania, jednak fala krytyki, która na niego spadła przyniosła zmianę frontu. Pepe, jakby obrażony na cały świat, który czepia się go zupełnie bez żadnego powodu, zdecydował się przeciwstawić każdemu i zamiast faulować kolejnych rywali prezentował swoją niewinność teatralnymi padami w stylu Sergio Busquetsa. Były zawodnik FC Porto uznał, że przeciwnicy wykorzystują jego opinię boiskowego mordercy i zwyczajnie naciągają arbitrów na jego przewinienia. Tym samym postanowił zabawić się w swoich rywali i przy każdym większym kontakcie fizycznym upadał jakby rażony prądem.

Po pięciu spotkaniach nowego sezonu, można było powiedzieć, że Pepe wrócił do swojej najlepszej formy i kibice Królewskich powoli zaczynali zapominać o wysokim Francuzie, swojego czasu wypatrzonym przez Zinedine’a Zidane’a. W szóstej kolejce Real Madryt prowadzony przez Carlo Ancelottiego zagrał z Elche, a Portugalczyk zawołał do wszystkich – PAMIĘTAJCIE O VARANE! ON JEST LEPSZY ODE MNIE! Do samej gry Pepego nie można jednak jego zachowanie w polu w doliczonym czasie drugiej o pomstę do nieba. Portugalczyk

się przyczepić, karnym rywali połowy woła złapał swojego


Portugalczyk złapał swojego rywala wpół i przepięknym chwytem zapaśniczym upadł na ziemię razem z nim. Do samych przepychanek w polu karnym przy rzucie rożnym oczywiście nie można mieć pretensji, to zupełnie powszechna sprawa, jednak sędzia Muniz Fernandez podyktował w tej sytuacji rzut karny dla Realu, wykorzystany przez Cristiano Ronaldo. Strzał Crisiano zapewnił Los Blancos komplet punktów, a Pepe zapytany tuż po meczu o całą sytuację powiedział, że sędzia nie popełnił błędu. Każdemu innemu zawodnikowi zapewne wybaczyłbym takie zachowanie, stawiając minusa na jego białej kartce, jednak w przypadku Pepego ta kara już dawno jest co najmniej szara, żeby nie powiedzieć, że czarna. Wszystkie bezmyślne zachowania Pepego przez dłuższy czas uchodziły płazem, tłumaczone przede wszystkim wyśmienitą formą stopera. Po dużo słabszym poprzednim sezonie Portugalczyk znowu zaczął grać na wysokim poziomie, ale zachowanie z meczu z Elche kazało zatęsknić nam za Raphaelem Varane. Jeżeli Pepe znowu da o sobie znać i media będą mogły pożegnać się z Santiago Bernabeu.

Szanujemy zawodników oddanych klubowi, nawet wtedy gdy nie są w takiej formie, by występować w pierwszym składzie. Pepe, który wiele razy wspominał o walce dla białej koszulki powinien zrozumieć, że nosząc ją reprezentuje wszystkich związanych z Realem Madryt. Jeżeli nie przestanie przynosić wstydu swoim zachowaniem, to biały trykot powinien mu zostać po prostu odebrany. Pepe najpierw wyląduje na ławce rezerwowych za sprawą młodego Francuza, a później zmieni klub. Pepe, wszyscy w Madrycie liczymy, ze w końcu zaczniesz się zachowywać, na takim poziomie, na jakim umiesz grać w piłkę. *** Darek Kosiński jest fanem Realu Madryt od 2001 roku, jego ulubionym piłkarzem od zawsze był i jest Zinedine Zidane, lubi czytać książki, pić dobre piwo i nie znosi nurkowań Busquetsa.

Okiem rywala: Pepe wróć!

O klubie wiemy wszystko!


NIE MI SI CHCE Ê BIEG JU¯ AÆ! ! PO CO Y N A R O MÊCZÊ? K A T IÊ JA S OKÓW! £ T IÊ B NIE LU ?! I P£AC¥ M O C ZA

LEO! ...TO ZA

MI P£A TO C¥!

Barca Flash Październik 2013

TO ! K A T O ... M E I M U ROZ


BYSTRE OKO Popisz się spostrzegawczością i weź udział w naszej zabawie! Co miesiąc w magazynie Flash BlogFCB publikowane będą dwa (prawie) identyczne zdjęcia. Waszym zadaniem jest znalezienie

pięciu różnic

między oboma zdjęciami. Graficy Flash BlogFCB bardzo się postarali, aby zabawa była trudna i wymagała maksymalnego skupienia. Wszystko dlatego, ponieważ ta gra jest warta świeczki! Jedna osoba, której dopisze największe szczęście, wygrywa dowolną koszulkę ze sklepu BlogFCB.com (adres: http://www.blogfcb.com/sklep). Jakie są zatem zasady zabawy? Wyślij do nas na redakcja@blogfcb.com poprawinie wyartykułowane różnice między oboma obrazkami. Jedynie precyzyjne i dokładne określenia różnic będą brane pod uwagę:, np. “Górne zdjęcie: Na lewym uchu u Xaviego nie ma włosów”. Drogą losowania wybierana będzie jedna osoba, która poprawnie poda wszystkie pięć różnic. Wyniki ogłaszane są w kolejnym numerze Flash BlogFCB. Życzymy powodzenia! Zwycięzcą w naszym czerwcowym Bystrym Oku okazał się Czytelnik o nazwie mejla: charles.matuszewski@*****.com.Gratulujemy i prosimy o napisanie do nas na redakcja@blogfcb.com


40

ROZRYWKA

QUIZ Paweł Szczudło pawel.szczudlo@blogfcb.com

1. Ile razy Barcelona rozpoczynała ligę od sześciu zwycięstw z rzędu?

2.Który z obecnie występujących w La Liga zespołów nigdy w historii nie pokonał Barcelony?

A: 1

B: 2

A: Elche

B: Osasuna

C: 7

D: 5

C: Almeria

D: Getafe

3. Ile najwięcej zwycięstw z rzędu w La Liga osiągnęła Barca ?

4. Który zawodnik Barcelony jest według statystyk najczęściej faulowany?

A: 10

B: 18

A: Neymar

B: Messi

C: 20

D: 16

C: Sanchez

D: Dani Alves

Który zawodnik ma na swoim koncie najwięcej odebranych przeciwnikowi piłek?

A: Mascherano

B: Dani Alves

C: Pique

D: Busquets


1. D 2. C 3. D 4. A 5. C



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.