"Czas Mosiny" nr 2 (8) kwiecień 2013

Page 1

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Prezent dla dewelopera Małgorzata Kaptur

Czapury Łącznik ekologiczny został już zabudowany. Na zdjęciu widoczny jest fragment działki.

W listopadzie 2009 r. gmina wystawiła na sprzedaż łącznik ekologiczny o powierzchni 1,1 ha bez prawa zabudowy za 40 tys. zł. Cena była wyjątkowo korzystna, więc zgłosiło się 4 chętnych, ale, jak informował w styczniu „Głos Wielkopolski”, gdy dowiedzieli się, że do tej działki ma dojazd tylko właściciel firmy Family House, zrezygnowali z licytacji. Ostatecznie działkę kupił za 90 tys. zł Jakub Pyżalski. W krótkim czasie uzyskał z gminy warunki zabudowy i zbudował na niej szeregowce z 32 mieszkaniami. Sprawą zajmuje się prokuratura. Problem tkwi w tym, że Burmistrz Gminy Mosina Zofia Springer wystawiając ten grunt na sprzedaż w listopadzie 2009 r. miała wiedzę, że za 3 miesiące będzie tam można budować. Nowe Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które dopuszczało w tym miejscu zabudowę mieszkaniową, było już gotowe. Burmistrz znała jego zapisy. Formalnie zatwierdziła je

Fot. M.Kaptur

Rada 25 lutego 2010 r. Przetarg odbył się 2 tygodnie później, więc sprzedawany grunt w momencie sprzedaży nie był już łącznikiem ekologicznym, tylko działką budowlaną. Deweloper nie podejmował żadnego, ryzyka - kupił ziemię pod kolejne osiedle po okazyjnej cenie 8 zł/m2. W tym samym czasie zwykli mieszkańcy płacili za działki budowlane kupowane od gminy po 140 -170 zł/m2. Deweloper otrzymał więc prezent od burmistrza – on zyskał, a mieszkańcy stracili około milion złotych. Niedawno okazało się, że do tej działki jest dojazd gminną drogą – działka nr 206 – obecnie ul. Wiśniowa. Czy zainteresowani kupnem zostali właściwie poinformowani? Te i inne wątpliwości wyjaśni Prokuratura. Zajęła się tą sprawą po artykułach prasowych, które ukazały się w „Głosie Wielkopolskim” i „Gazecie Wyborczej” pod koniec stycznia. Więcej na stronie 3

ZUK w tarapatach Łukasz Kasprowicz

Niedawno zapadł wyrok w sprawie o zasiedzenie działki 2032 przez syndyka masy upadłościowej spółki Swarzędz Meble S.A. Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił powództwo syndyka. Wyrok jest prawomocny. Oznacza to, że spółka Swarzędz Meble S.A., nie była i nie jest właścicielem spornej działki nr 2032, którą od marca 2004 r. gmina Mosina zajmuje wraz z zabudowaniami i wykorzystuje na działalność Zakładu Usług Komunalnych. W świetle niniejszego wyroku, ani burmistrz Zofia Springer, ani spółka Swarzędz Meble S.A. nie miały prawa do podpisania umowy na dzierżawę tego terenu. Podpisały ją jednak, a skutki tej umowy mogą okazać się pod względem finansowym bolesne dla gminy. Przedmiotem umowy była dzierżawa hal o powierzchni 2.269 m2. Wysokość czynszu ustalona została na kwotę 14.340,08 złotych netto miesięcznie. Zdaniem niektórych prawników, zawarta umowa nie ma wiele wspólnego z prawniczym profesjonalizmem i w żaden sposób nie zabezpieczała interesów gminy przed taką sytuacją, jak ta, która teraz ma miejsce. Przez okres dzierżawy gmina wypłaciła syndykowi z tytułu zawartej umowy kwotę około półtora miliona złotych. Pieniądze te należy raczej spisać na straty jako niemożliwe do odzyskania na drodze sądowej. Czy winni tej sytuacji, zanim sprawa znajdzie się w sądzie, będą na emeryturce pławić się w słońcu tropików? Prawowici właściciele zapowiadają pozwy przeciwko gminie. W całej sprawie jest wiele pytań bez odpowiedzi, które my jako podatnicy musimy poznać.

Jan Grabkowski, Starosta Poznański:

Protest wędkarzy Wędkarze pod przewodnictwem prezesa Koła PZW Mosina Miasto, Ireneusza Andrzejewskiego, stanęli w obronie zakola Warty. Protest poparło 2086 mieszkańców, 10 radnych i 8 organizacji pozarządowych. Przetarg został odwołany. Akcja zbierania podpisów trwała od 2 do

8 lutego 2013 r. Działka o powierzchni 40 ha między Sowińcem a Baranowem, naprzeciw pałacu w Rogalinie, miała zostać sprzedana 8 lutego za 1,5 mln zł. Grunt wystawiono na sprzedaż, gdyż do burmistrza zgłosiła się osoba zainteresowana jego kupnem. Działka nr ewidencyjny 2/2 obręb Baranowo znajdu-

je się na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego. Jest to teren okresowo zalewany, z bardzo urozmaiconą rzeźbą, z dużą ilością zagłębień i starorzeczy. Jest magnesem dla przyrodników, wędkarzy, fotografików oraz ludzi kochających przyrodę i dlatego powinien pozostać w zasobach gminy. Dzięki wydzielonej przez burmistrza działce na parking i wyznaczeniu dróg dojazdowych zakole Warty ma szansę stać się turystyczną atrakcją naszej zielonej gminy. Więcej na str. 4 i 5 (red)

PODZIĘKOWANIE Zarząd Koła PZW Mosina Miasto dziękuje wszystkim mieszkańcom, którzy przyłączyli się do naszej akcji i poparli nasz PROTEST. Liczba zebranych podpisów (2 086) w tak krótkim czasie, świadczy o tym, że dobro naturalnego środowiska w naszym regionie, możliwość korzystania z jego walorów nie jest dla nas sprawą obojętną. Z wędkarskim pozdrowieniem ,,Wędkarstwu Polskiemu - Naturze - Wodom Cześć i Chwała” w imieniu Zarządu Ireneusz Andrzejewski - prezes

Pani Burmistrz Gminy Mosina dopiero w drugiej dekadzie grudnia przesłała informację, że gmina Mosina również dysponuje innymi lokalami nie wskazując jednak konkretnej lokalizacji. Była to mocno spóźniona deklaracja, gdyż w tym czasie trwały już prace adaptacyjne w wynajętym przez powiat budynku w Stęszewie. Więcej na str. 7

Adam Kaczmarek, Dyrektor WPN:

Nie mogę zrozumieć, dlaczego tylko urzędnicy mosińscy mają tak nieodpowiedzialne podejście do ochrony przyrody. Takiego czegoś nie ma w innych gminach, które sąsiadują z Parkiem. Komorniki, Stęszew, Puszczykowo zmieniły swoje podejście do Parku. Jeżeli my się, jako Park na coś nie godzimy, to mówimy, dlaczego. Wskazujemy inne rozwiązania. Jest to możliwe, jeżeli dwie strony chcą rozmawiać. Więcej na str. 12

I. Andrzejewski , Prezes Koła PZW Mosina Miasto: Na te domysły, insynuacje - mówię: Mamy w gminie proroka! Tym prorokiem, jest pani burmistrz. Pani burmistrz wie wszystko najlepiej, nie przyjmuje do wiadomości, że coś może wypłynąć od organizacji społecznej, nie wierzy, że zwykli mieszkańcy mogą podjąć skuteczne działania. Wszędzie widzi tylko, politykę i podstęp. To nie była inicjatywa przeciw władzy, tylko dla dobra nas wszystkich, SPOŁECZEŃSTWA Mosiny. Więcej na str. 4


Szanowni Państwo Szanowni Państwo, „Czas Mosiny” jest pismem bezpłatnym, finansowanym ze środków własnych członków Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej i radnych Koalicji Samorządowej. Trafia do Państwa domów raz na kwartał. Wydajemy „Czas Mosiny”, by umożliwić mieszkańcom dostęp do rzeczowej informacji na tematy ważne dla naszej wspólnoty. Uważamy, że „Merkuriusz Mosiński” wydawany przez burmistrza za pieniądze podatników, tworzy idealistyczny obraz pracy urzędu i stwarza wrażenie, że w naszej gminie nie ma problemów, nad którymi należałoby się z większą uwagą pochylić. Na łamach naszego pisma prezentujemy swoją ocenę tego, co się dzieje w naszej gminie. Piszemy także o ciekawych inicjatywach i popularyzujemy historię i piękno naszej małej Ojczyzny. Zachęcamy do współpracy. Czekamy na ciekawe teksty i zdjęcia. Zapraszamy do lektury.

Małgorzata Kaptur – redaktor naczelny

Wojciech Konieczny

prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej Radni Rady Miejskiej w Mosinie KOALICJA SAMORZĄDOWA

JAN MARCINIAK

przewodniczący klubu radnych KOALICJA SAMORZĄDOWA • Komisja Budżetu i Finansów • Komisja Inwestycji, Mienia Komunalnego i Ładu Przestrzennego

tel. 607 592 858

e-mail: jpm8@wp.pl

MARIAN JABŁOŃSKI zastępca przewodniczącego klubu • Komisja Budżetu i Finansów • Komisja Edukacji, Kultury i Sportu

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Z prac Rady Miejskiej Jacek Szeszuła

W okresie od 10 stycznia do 31 marca 2013 Rada odbyła trzy sesje planowe i jedną nadzwyczajną. W ramach sesji podjęto uchwały m.in. w sprawach: regulaminu utrzymywania czystości i porządku na terenie gminy, opłat za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków, przystąpienia do sporządzania studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego dla części wsi Drużyna, nadania nowych nazw ulic. Dokonano również zmiany Wieloletniej Prognozy Finansowej na lata 2013-2018 jak i zmian w budżecie na 2013 rok. Temat sesji nadzwyczajnej to: „Problemy związane z konsekwencjami wejścia w życie rozporządzenia Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu z dnia 9 sierpnia 2012 r. w sprawie ustanowienia strefy ochronnej ujęcia wody w rejonie Mosina – Krajkowo dla zaopatrzenia Poznańskiego Systemu Wodociągowego.”

KOMISJE STAŁE RADY MIEJSKIEJ

Wszystkie opracowały i zatwierdziły swoje plany pracy na rok 2013. Komisje branżowe opiniowały projekty uchwał, przygotowane na sesje rady miejskiej. Budżetu i Finansów: Mosińskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, opłaty za obsługę strefy

parkowania, odstąpienie od budowy przytuliska dla psów w Bolesławcu, koszty utrzymania sal gimnastycznych, Orlika, koszty organizacji Dni Mosiny i Dożynek Gminnych. Ochrony Środowiska i Rolnictwa: strategia i analiza sposobu oczyszczania ścieków na terenie gminy, wypracowanie systemu zachęt i nakazów dla właścicieli posesji niepodłączonych do sieci kanalizacyjnej. Edukacji Kultury i Sportu: funkcjonowanie świetlic szkolnych, dowożenie uczniów, rozbudowa budynku szkolnego przy ul. Krasickiego, funkcjonowanie ORLIKA, boisk przyszkolnych i wiejskich, realizacja Programu współpracy organów samorządowych z organizacjami pozarządowymi, opiniowanie utworzenia zespołu szkół w Daszewicach. Inwestycji i Mienia Komunalnego: spotkanie z inwestorem, projektantem, wykonawcą i nadzorem linii kolejowej Poznań – Wrocław, zakres i czas prac, w tym sprawa podziemnego przejścia, potrzeby i realizacja zadań wodociągowania, kanalizacji sanitarnej i deszczowej. Porządku Publicznego: bezpieczeństwo na drogach publicznych, monitoring miasta. Promocji i Współpracy Samorządowej: możliwości wsparcia orkiestry im. Antoniego Jerzaka, problem zmian w regulaminie Medalu Rzeczypospoli-

tej Mosińskiej, miejscowości o nazwie MOSINA w Polsce, przygotowanie do sezonu turystycznego. Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej: spotkanie z prowadzącymi przychodnie zdrowia w gminie, wyposażenie gabinetów pielęgniarskich w szkołach, lustracja świetlic SOSW oraz świetlicy w Rogalinku, Współpraca samorządu z organizacjami pozarządowymi. Rewizyjna: kontrola dochodów i wydatków w dziale: Gospodarka Komunalna i Ochrona Środowiska, funkcjonowanie GCI, wyjaśnienie sprawy wycinki drzew w rejonie ul. Wiatrowej, skarga Janiny TafelskiejStachowiak na Burmistrza Gminy Mosina.

Sprawozdanie z pracy Rady Miejskiej w 2012 r.

Rada Miejska w 2012 r. odbyła 16 sesji, w tym 4 nadzwyczajne i jedną uroczystą. Radni podjęli 105 uchwał. Średnia frekwencja na sesjach Rady Miejskiej wyniosła 92,56% (w 2011 96,43%). Ma to związek m.in. ze zmianą godziny rozpoczynania sesji z 16.00 na 11.00. Radni złożyli w 2012 239 zapytań/wniosków indywidualnych i 3 wspólne z innymi radnymi, tzn. średnio 11 na osobę. Pięciu radnych nie skorzystało z tej możliwości. Radni Koalicji Samorządowej złożyli 144 zapytania i wnioski.

tel. 662 290 497, e-mail: marianjablonski@op.pl

MAŁGORZATA KAPTUR • Komisja Edukacji, Kultury i Sportu – przewodnicząca • Komisja Rewizyjna

tel. 512 334 157 e-mail: m.kaptur@wp.pl

ŁUKASZ KASPROWICZ • Komisja Budżetu i Finansów • Komisja Ochrony Środowiska i Rolnictwa

tel. 697 896 383 e-mail: kasprowiczlukasz@gazeta.pl

JACEK SZESZUŁA

wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Mosinie • Komisja Edukacji, Kultury i Sportu • Komisja Promocji Gminy

tel. 605 380 487 e-mail: szeszula@vp.pl

PIOTR WILANOWSKI • Komisja Inwestycji, Mienia Komunalnego i Ładu Przestrzennego • Komisja Edukacji, Kultury i Sportu • Komisja Ochrony Środowiska i Rolnictwa

tel. 600 618 300 e-mail: wilanowski@wp.pl „Czas Mosiny”. Wydawca: Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej, ul. Topolowa 11, 62-050 Mosina Redaktor naczelny: Małgorzata Kaptur, tel. 512 334 157, adres e-mail: czasmosiny@gmail.com Współpraca: Wojciech Konieczny, Jan Marciniak, Jacek Szeszuła, Łukasz Kasprowicz, Piotr Wilanowski, Marian Jabłoński. Druk: POLSKAPRESSE, Sp. z o.o. Oddział Poligrafia Drukarnia Poznań-Skórzewo, ul. Malwowa 158 Ukazał się drukiem 25.04.2013 r. Nakład: 8 tys. egz. Redakcja zastrzega sobie prawo do skrótu i opracowania otrzymanych materiałów. Zapraszamy do współtworzenia naszego pisma.

Burmistrz sprzedaje Małgorzata Kaptur

Od 2005 r. w naszej gminie burmistrz jednoosobowo decyduje o tym, co gmina sprzeda lub kupi. W 2011 r. można to było zmienić, bo opracowano nową uchwałę o gospodarowaniu nieruchomościami. Niestety Rada znów uchyliła się od wzięcia odpowiedzialności za gminne mienie. Zawierzyła je burmistrzowi - 12 radnych było „za”, 7 „przeciw” i 1 radny wstrzymał się. Kiedy Prokuratura zajęła się sprawą sprzedaży łącznika ekologicznego w Czapurach, a mieszkańcy protestowali

przeciw sprzedaży ziemi nad Wartą, klub radnych Koalicja Samorządowa wystąpił z wnioskiem o zmianę tej uchwały w taki sposób, by Rada miała decydujący głos w sprawie gospodarowania nieruchomościami. Na lutowej sesji za uchyleniem obowiązującej, naszym zdaniem szkodliwej uchwały, głosowało niestety tylko 6 osób: M. Kaptur, Ł. Kasprowicz, J. Marciniak, J. Szeszuła, P. Wilanowski i M. Twardowska. Niczego nie chcieli zmieniać radni: B. Czaińska, A. Karliński, K. Kleiber,

M. Krause, W. Mania, M. Osuch, J. Rogalka, K. Siestrzencewicz, W. Waligórski i W. Wiązek. Potwierdzili w ten sposób nieograniczone zaufanie do burmistrza w dziedzinie gospodarowania nieruchomościami. Na ich sposób myślenia nie miała wpływu bulwersująca sprawa zbycia 1,1 ha ziemi w Czapurach za 90 tys. zł i wystawienie na sprzedaż zakola Warty. Wstrzymali się: A. MiedziarekRogal i S. Falbierski. Nieobecni na sesji byli: M. Jabłoński, R. Rybicki, T. Żak.

Radni Koalicji Samorządowej serdecznie zapraszają na spotkanie poświęcone aktualnym problemom naszej gminy, które odbędzie się w środę, 15 maja o godz. 18.00 w sali kolumnowej Mosińskiego Ośrodka Kultury.


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Burmistrz dała deweloperowi prezent Skoro na działce nr 205 w Czapurach można było budować, nie powinna zostać sprzedana jako łącznik ekologiczny (grunty orne i pastwiska trwałe) bez prawa zabudowy za 90 tys. zł, tylko jako działka budowlana.

CZYTELNICY KOMENTUJĄ

www.czasmosiny.pl

Tubylec: ZS: Żeby odwołać przetarg, muszą być uzasadnione powody. Liczyliśmy, że jeśli przetarg będzie nieograniczony i stanie więcej deweloperów, to zostanie sprzedany drożej niż cena wywoławcza. Tak też faktycznie się stało. Rzadko przeklinam, ale tutaj, aż się prosi. Nie było ważnych przyczyn? Możliwy zysk 1 mln złotych to nie powód? Zawsze myślałem, że zadaniem sprzedającego jest maksymalizować zysk, nie zaś osiągać cenę wyższą od zaniżonej wyjściowej. Schemat był prosty - żeby znokautować konkurencję FH, gmina ogłosiła, że to nieużytki, nie ma możliwości budowy. Normalny inwestor dał pas. Po co biznesmenowi kawałek nieużytku? Przynajmniej takie informacje podała mu gmina. W ten sposób wyczyściła pole FH. Pani burmistrz myślę, że sama pani nie wierzy w to, co mówi. Ta wypowiedź pokazuje jasno, że podatnik traktowany jest jak IDIOTA. Szkoda słów. Podatnik: Tak, właśnie czuję, że burmistrz traktuje mnie jak idiotę i jelenia. Ja płacę podatki, żeby innym robić prezenty. Jan Marciniak: Po uchwalonym studium 25 lutego 2010r. na drugi dzień należało odwołać przetarg, gdyż zmieniła się sytuacja prawna działki 205. Następnie należało powołać rzeczoznawcę majątkowego, który wyceniłby grunt raz jeszcze, ale już pod teren budowlany i ogłosić przetarg. Tak postąpiłby każdy burmistrz kierując się dobrem gminy. Sprawa jest szyta grubymi nićmi.

Jak widać w tabeli za dziesięciokrotnie mniejszą działkę, pod dom jednorodzinny w Krosinku w tym samym czasie nabywca zapłacił 140 tys. zł. Deweloper na gruncie zakupionym za 90 tys. zł wybudował 32 mieszkania w zabudowie szeregowej. Burmistrz nie widzi w tym żadnego problemu. W gazecie wydawanej przez swoje Stowarzyszenie pyta:, „O co tyle hałasu?” red.

To nam się nie mieści w głowie Jan Marciniak

Ponad hektar gruntów przeznaczonych pod łącznik ekologiczny sprzedała za 8 zł/1m2, a chwilę później wyraziła zgodę na pobudowanie tam domów. Grunt budowlany w Czapurach wart jest co najmniej 100 zł/1m2. Z. Springer świadomie, pozbawiła gminną kasę wpływu co

najmniej 1 mln zł. Kto zrobił złoty interes? Firma pana Pyżalskiego. Kto wyraził na to zgodę i zaakceptował taki stan rzeczy? Burmistrz Mosiny Zofia Springer. Kto stracił? Mieszkańcy gminy, bo do naszej, wspólnej gminnej

kasy nie wpłynęła kwota rzędu 1 mln zł. Koalicja Samorządowa, nie przejdzie obojętnie wobec skandalicznej transakcji gruntowej, której głównymi autorami są Burmistrz Zofia Springer i właściciel firmy deweloperskiej Jakub Pyżalski.

Dziwna działka Małgorzata Kaptur

W czerwcu pisaliśmy o działce w Krośnie w kształcie litery „L” o długości 182 m i szerokości 1 m. Cel jej wydzielenia był oczywisty. Niestety ten sposób na sąsiada został zastosowany również w Czapurach. Działka w Czapurach ma 3 m szerokości i ponad 160 m długości. Oddziela osiedle budowane przez

Family House przy ul. Gromadzkiej od działki ze stawami nad Głuszynką. Właściciel tej działki nie został uznany za stronę. Kiedy zaczęły się prace ziemne, pytał mnie czy nie wiem, co tu ma powstać. Okazało się, że nikt go o niczym nie poinformował. Został wykluczony z gry, bo nasz urząd dba o grube ryby, a nie o płotki pływające w wysychającym

Źródlo pddglk.poznan.pl

stawie. Z szarym mieszkańcem nie trzeba się liczyć. Deweloper to co innego - on zawsze coś może zasponsorować... Dlaczego burmistrz zatwierdził taki podział? 27 lutego 2013 r. w piśmie podpisanym przez burmistrza było następujące wyjaśnienie: działka została wydzielona w trybie rolno – leśnym, a więc w trybie niewymagającym jakiejkolwiek decyzji i wiedzy Burmistrza Gminy Mosina. Ta sama odpowiedź została powtórzona na sesji, słyszeli ją radni, urzędnicy i mieszkańcy. Niestety wszyscy zostali wprowadzeni w błąd. Potwierdza to dokument zamieszczony obok. Dlaczego burmistrz udawał, że nic nie wie na ten temat? Czy taka droga przy granicy kiedyś powstanie – czas pokaże. Póki co, przez płot właściciela działki ze stawami spływa woda i przesypuje się ziemia, ponieważ domy budowane są na skarpie.

uważam, że: Burmistrz umie dbać o pieniądze dla siebie, co pokazała walcząc o podwyżkę pensji z wyrównaniem wstecz. Żądała też nienależnej odprawy emerytalnej. Ubezpieczała się za publiczne pieniądze, mimo, że wiedziała, że jest to sprzeczne z prawem (za co notabene została ukarana). Pokazuje to, że zna doskonale wartość pieniądza, jeśli chodzi o jej prywatny interes. Jeśli chodzi o interes nasz wspólny udaje, że nie rozumie. Szastanie pieniędzmi na zbędne etaty specjalisty medialnego, wynajmowanie kancelarii prawnej za ryczałt wraz z zatrudnionym radcą prawnym w podwójnej roli (Kmiecik na etacie w urzędzie i Kmiecik w kancelarii Sowisło). To tylko przykłady. Była już wpadka ze sprawą Habitat i jakie wnioski? Żadne. Teraz dowiadujemy się, że Z. Springer jest bardzo zadowolona, bo Pyżalski kupił drożej pastwisko, niż Z. Springer sobie życzyła. Dowiadujemy się, że milion złotych to nie jest powód, żeby zmienić warunki przetargu, że nic się nie stało, że Pyżalski nie był faworyzowany. Fakty aż krzyczą, że było to CELOWE ZANIŻENIE WARTOŚCI GRUNTU WYSTAWIONEGO NA PRZETARG! Sitwa: Co Waligórski powie ludziom, do których chodził, żeby oddali ziemię na chodnik przy Poznańskiej za złotówkę. Oburzał się głośno, że rolnik żądał odszkodowania za ziemię na drogę. Komentował głośno: „ten to gminę wykasował”, dając do zrozumienia, że żądanie odszkodowania od gminy jest nieetyczne. W tym samym czasie była sprzedawana ziemia za bezcen, a on, jako sołtys, radny i przewodniczący RM siedział cicho i próbował wmówić ludziom, że żadnej ziemi gminnej w Czapurach nie było. W urzędzie bywa codziennie, uchwalał studium dla tego terenu, a ludziom kłamał, że nic nie wie. Więcej komentarzy na: www.czasmosiny.pl


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Protest przeciw sprzedaży zakola Warty – kalendarium czerwiec 2012

Koalicja Samorządowa, by zapewnić właściwą ochronę tego miejsca, składa wniosek o wykreślenie ze Studium zapisów o polu golfowym. Wniosek pozostaje bez echa. KS podejmuje działania informacyjne w „Czasie Mosiny” i na www.czasmosiny.pl

wrzesień 2012

Burmistrz wystawia działkę 2/2 obr. Baranowo na sprzedaż, mimo iż nie ma jej w wykazie gruntów do sprzedaży na 2012 rok, bo zgłosiła się osoba zainteresowana kupnem.

grudzień/ styczeń

Burmistrz ogłasza przetarg, który ma się odbyć 8 lutego. W styczniu informuje o tym „Czas Mosiny”.

28 stycznia

Prezes I. Andrzejewski spotyka się z S. Falbierskim, aby wyjaśnić sprawę zakola Warty. Otrzymuje informacje o ignorowaniu przez burmistrza poczynań mniejszości radnych w tej sprawie. Aby skłonić Z. Springer do opamiętania, decydują się poruszyć sprawę na sesji RM poprzez złożenie wniosku o wstrzymanie procedury przetargowej.

30 stycznia

31 stycznia

1 lutego

2 lutego

Radny S. Falbierski składa wniosek o wycofanie gruntu z przetargu, przyłączają się M. Twardowska i P. Wilanowski. Przewodniczący Rady nie poddaje wniosku pod głosowanie. Prezes I. Andrzejewski na sesji informuje radnych, że jest to ostatni gminny teren ze swobodnym dostępem do rzeki. Burmistrz nie składa żadnych deklaracji, co do wycofania się z procedury przetargowej. I. Andrzejewski zapowiada ewentualność podjęcia akcji protestacyjnej. Prezes Koła PZW Mosina Miasto zwołuje posiedzenie wspólne zarządów kół PZW gminy. Lekceważenie społeczności wędkarskiej powoduje podjęcie decyzji o proteście i zbieraniu podpisów w sprawie ,,NASZE „NIE” DLA SPRZEDAŻY TERENÓW REKREACJI NAD WARTĄ”. Po spotkaniu prezes zamieszcza na www.czasmosiny.pl decyzję Zarządów PZW o wszczęciu protestu wędkarzy. Koalicja Samorządowa składa wniosek do burmistrza o odstąpienie od przetargu. Zarząd Koła PZW nr 27 Mosina – Miasto na nadzwyczajnym posiedzeniu ustala zasady i sposób prowadzenia protestu. O godz. 2.42 - prezes Andrzejewski informuje Teleskop o proteście. O godz. 8.00 zaczyna się zbieranie podpisów na targowisku, rynku i w 4 placówkach handlowych. Przybywają radni J. Marciniak, P. Wilanowski, M. Kaptur oraz członkowie zarządów kół PZW Gminy – brak radnych NRM oraz burmistrza, choć to jest właściwy czas, by poinformować organizatorów o odwołaniu przetargu. O 13.00 dziennikarze Teleskopu rozpoczynają nagrywanie audycji. O godz.18.00 - w Teleskopie – burmistrz Z. Springer oznajmia, że odwołała przetarg zanim zaczął się protest, ale nikt się tym już nie interesował. Zapowiada, że oficjalna decyzja o odwołaniu przetargu zostanie ogłoszona w poniedziałek

3 lutego

Wędkarze nie wierzą burmistrzowi i kontynuują zbieranie podpisów w 6 punktach na terenie Mosiny.

4 lutego

Organizator protestu nie zostaje o decyzji burmistrza oficjalnie powiadomiony. Informacja o odwołaniu przetargu pojawia się dopiero minutę przed północą.

5-8 lutego

Akcja zbierania podpisów trwa nadal. Podpisy są zbierane pod wnioskiem o usunięcie ze Studium zapisów dopuszczających powstanie pola golfowego, oraz za pozostawieniem tej działki w zasobach gminy. Ukazują się artykuły w „Głosie Wielkopolskim” i „Gazecie Wyborczej”, toczy się ożywiona dyskusja w Internecie.

Pod protestem podpisuje się 10 radnych i 8 organizacji pozarządowych. 11 radnych odmawia poparcia: B. Czaińska, K. Kleiber, M. Krause, W. Mania, A. 9-10 lutego Miedziarek-Rogal, M. Osuch, J. Rogalka, R. Rybicki, K. Siestrzencewicz, W. Waligórski i W. Wiązek. 11 lutego

Organizatorzy protestu – I. Andrzejewski, A. Zalewski, M. Kordylewski, S. Matuszewski, oraz radna M. Kaptur przekazują burmistrz Z. Springer pismo przewodnie i kopie list z podpisami 2086 mieszkańców.

12 lutego

9 radnych (P. Wilanowski, J. Szeszuła, J. Marciniak, Ł. Kasprowicz, M. Jabłoński, M. Kaptur, M. Twardowska, S. Falbierski i T. Żak) składa wniosek o zmianę studium polegającą na wykreśleniu zapisów o polu golfowym w zakolu Warty.

18 lutego

Radni KS składają wniosek o zmianę uchwały o gospodarowaniu mieniem gminnym w taki sposób, by Rada Miejska miała wpływ na sprzedaż nieruchomości. Od 2005 roku o sprzedaży i nabywaniu gruntu decyduje burmistrz jednoosobowo.

27 lutego

Rada odrzuca wniosek 9 radnych i przyjmuje wniosek burmistrza o szerokiej zmianie studium, co oznacza wydłużenie procedury. Radni nie uchylają uchwały dającej wyłączność burmistrzowi w decydowaniu o sprzedaży i nabywaniu mienia.

luty i marzec

W „Merkuriuszu” i „Kurierze Mosińskim” burmistrz sugeruje, że za protestem stali radni opozycji, że wędkarze oszukali mieszkańców Mosiny i nie poinformowali, że została wydzielona nad Wartą działka na parking.

CZYTELNICY KOMENTUJĄ

www.czasmosiny.pl

Ja: Tego już nie można zrozumieć, o co chodzi w tej gminie, ludzie, kto nami rządzi? Krótkowzroczność obecnej władzy jest porażająca. Sam jestem wędkarzem i znam te tereny doskonale. Jak można myśleć o sprzedaży tak pięknych terenów, jeszcze trochę i zostanie nam na spacery „bulwar nad kanałem”. Pomyślcie o naszych dzieciach, co im zostanie? Co do trzech metrów, o których mówi Ratajczak, to proponuję niech wyśle kogoś na tereny należące do p. Świtalskiego i spróbuje przespacerować się z wędką wzdłuż Warty. Osobiście zostałem parokrotnie przepędzony przez panów ochroniarzy na quadach... Podatnik: Podziękowanie dla radnych, wędkarzy i wszystkich, którym leży na sercu dobro naszej gminy. Spalarnia i teraz obrona terenów zielonych pokazuje, jaką mamy siłę, jako społeczność. To nasza mała Ojczyzna i nie możemy się zgadzać na psucie naszego miejsca na ziemi. Pokazaliśmy, że najpiękniejsze tereny nie mogą być tylko dla tych, co mają kasę, a reszta to przez dziurę w płocie coś zobaczy, jak pozwoli ochrona. Dla mnie dzisiejszy dzień to sukces mądrego myślenia o naszej przyszłości. Ekolog: Pani burmistrz nie przestrzega prawa, w zakresie ochrony przyrody i krajobrazu. Akceptuje barbarzyństwo. Przykład: lotnisko na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, nielegalna wycinka 300 drzew nad Kanałem Mosińskim. Obowiązkiem burmistrza jest przestrzeganie praw obowiązujących w zakresie ochrony przyrody i krajobrazu. Obowiązkiem radnych jest kontrola władzy samorządowej. Uważam, że: Są tacy, co nie podpisali, bo zwyczajnie się boją. Bo już z protestów wcześniejszych wyniknęły dla nich przykrości. Są tacy, co wolą się nie mieszać, bo wiedzą, że nie załatwią swoich interesów z burmistrzem. Są tacy, którzy uważają, że zamiast protestować, trzeba rozmawiać. Rozmowy są skuteczne, jeśli władza traktuje mieszkańców podmiotowo, a w Mosinie mieszkańcy dla burmistrza nic nie znaczą. Nic też nie znaczą wnioski radnych opozycyjnych, jeśli sprzeciwiają się decyzjom Z. Springer. Radni powinni, wiedząc, jaka jest opinia ludzi, stanąć w obronie tych terenów i nie pozwolić na ich sprzedaż. Odmowa poparcia protestu przez 11 radnych to sprzeniewierzenie się mieszkańcom, przecież oni złożyli ślubowanie: „obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców”. O ślubowaniu burmistrza i obowiązku działania dla naszego dobra już nie wspomnę. Czy radny może się bać burmistrza? Nie może, ale w Mosinie większość radnych się boi i to jest chore. Tchórzliwa postawa większości radnych jest tym bardziej szkodliwa w obliczu afery gruntowej w Czapurach. Mieszkaniec: Dla burmistrza krytyka opozycyjnych radnych to podłość. Krytyka pojedynczego mieszkańca to też podłość. Gdy protestuje 2 tysiące mieszkańców to władza mówi: protest był bezzasadny, bo przetarg został wcześniej odwołany. Tylko nikt o tym nie wie, ale to drobiazg i nie wypada się tego czepiać, bo kto się czepia jest podły. Niestety większość radnych przyjmuje te żenujące wyjaśnienia i udaje, że jest ok. Radnym nowoczesnym (i nie tylko) nie opłaca się bronić naszych interesów.


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Nie można wyprzedawać wszystkiego Z Ireneuszem Andrzejewskim – prezesem Koła PZW Mosina Miasto, organizatorem protestu, rozmawia Małgorzata Kaptur.

– 2 lutego wędkarze rozpoczęli akcję zbierania podpisów pod apelem o odwołanie przetargu na sprzedaż gminnej działki. Dlaczego się na to zdecydowaliście? – Burmistrz jak i nasi przedstawiciele, czyli radni mają rozsądnymi decyzjami służyć nam, czyli społeczeństwu. Ja jestem tylko działaczem społecznym, mieszkańcem tej gminy, ale w odróżnieniu od pani burmistrz jak i pewnej grupy radnych, wsłuchuję się w głosy naszych członków, bo to przecież oni mnie wybrali, to ja mam im służyć, okazywać w swych działaniach rozsądek oraz realizować ich oczekiwania. Wystawienie na sprzedaż takich terenów, aby poszły w ręce prywatne to społecznie oczywisty brak rozsądku. O tym, że działka pod Baranowem jest wystawiona na sprzedaż dowiedziałem się od kolegi wędkarza. Znam tereny nadwarciańskie i wiem, że drugiej takiej działki nad Wartą nie ma. To jest jedyna duża gminna działka z możliwością dojazdu i swobodnego korzystania z niej przez społeczeństwo. Stąd nasza determinacja. Protest to był zwykły ludzki odruch. Nie mieliśmy innego wyjścia. – Burmistrz wątpi w to, że protest był z inicjatywy wędkarzy. Sugeruje, że stała za tym opozycja. Czy czuje się Pan zmanipulowany przez opozycję? – To jest ohydne kłamstwo. Nikt nami nie kierował, do niczego nie namawiał, nikt nami nie manipulował. Swymi insynuacjami i wypowiedziami w lokalnych mediach burmistrz chce nas wędkarzy wplątać w swe lokalne intrygi polityczne. Widzi jak jakiś jasnowidz wszędzie uknuty spisek. Taką postawą obraża się nas wędkarzy - społeczeństwo, społeczną inicjatywę, nas członków Zarządów czterech kół PZW z terenu Gminy, gdyż to nie ja, lecz my wszyscy na wspólnym spotkaniu podjęliśmy decyzję o akcji protestacyjnej, widząc ogromne zło społeczne w sprzedaży terenów nad Wartą. Na te domysły, insynuacje – mówię: MAMY W GMINIE PROROKA. Tym prorokiem, jest pani burmistrz. Pani burmistrz wie wszystko najlepiej, nie przyjmuje do wiadomości, że coś może wypłynąć od organizacji społecznej, nie wierzy, że zwykli mieszkańcy mogą podjąć skuteczne działania. Wszędzie widzi tylko, politykę i podstęp. To nie była inicjatywa przeciw władzy, tylko dla dobra nas wszystkich, SPOŁECZEŃSTWA Mosiny. Nam zależało przede wszystkim, żeby te tereny zatrzymać w zasobach gminy. – Burmistrz twierdzi, że zadbała o wędkarzy. Została wydzielona działka nad Wartą, a mieszkańcy nie byli przy składaniu podpisów o niej informowani. – O tej działce dowiedziałem się dopiero w przerwie sesji 30 stycznia tego roku. I Bardzo dobrze, że zo-

stała wydzielona, bo to rozwiąże w przyszłości sprawę dojazdu i posłuży jako parking w tym uroczym zakątku naszej gminy. W żaden sposób jednak nie zastąpi możliwości korzystania z 40 ha niezwykle wartościowego terenu i to nie tylko dla wędkarzy, ale dla wszystkich ludzi lubiących kontakt z przyrodą. A ponad to dla mnie wydzielenie to tylko kreski na papierze, nic poza tym, my oczekujemy realizacji zobowiązań, a nie obietnic bez pokrycia. Jak ja mam wierzyć, że jest wydzielona działka wraz z drogą dojazdową, skoro w Baranowie, gdzie się ona zaczyna stoi tablica „Teren prywatny”? Póki co jest to tylko jeszcze kolejna pusta obietnica. Nie wierzę już pani burmistrz na słowo. Zbyt wiele obietnic nie zostało dotrzymanych. Od 2009 r. kiedy zostałem prezesem Koła PZW Mosina Miasto regularnie 1-2 razy w roku odbywaliśmy wspólne spotkania z burmistrzem. Była między nami umowa, że stopniowo będziemy regulować kwestię dróg dojazdowych do Warty, jedna w roku. Przez cztery lata nie zostało zrobione nic. Straciłem zaufanie do władzy. Słowa burmistrza to puste słowa, bez pokrycia. Ale co znaczy słowo burmistrza, kiedy podpis też nic nie znaczy? W 2008 r. burmistrz Zofia Springer, zawarła porozumienie z prezesem Okręgu PZW Poznań Jerzym Musiałem i dyrektorem Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego Januszem Łakomcem, które dotyczyło utworzenia drogi dojazdowej i parkingu dla wędkarzy, co pozwoliłoby wszystkim w cywilizowany sposób korzystać ze starorzeczy w Rogalinku. Wszystkie strony zadeklarowały konkretne pieniądze. Burmistrz zobowiązał się do nadzorowania tej inwestycji, i co? I NIC! Po prostu burmistrz nie wywiązała się z tego. Przepadły zadeklarowane pieniądze Okręgu PZW Poznań, jak i Zespołu Parków Krajobrazowych, które chciały nas wesprzeć, odciążając budżet gminny. Nadal nie ma uregulowanego dostępu do rzeki Warty. Za to mamy, konflikty, nieporozumienia społeczne, ale te sprawy pani burmistrz już nie interesują. – Burmistrz Zofia Springer zarzuciła wędkarzom, że w wyniku protestu ,,odjechało” z budżetu gminy 1,5 mln zł. za teren zalewowy nad Wartą. – O przyczynach odwołania przetargu raz burmistrz mówi tak, raz inaczej. Podjęłam decyzję, że wycofamy się z przetargu, teren nie będzie sprzedawany, ale nikt się tym już nie interesował (2.02.2013 Teleskop) Przetarg odwołałam z powodu protestu wędkarzy (28.03.2013 „KURIER MOSIŃSKI”) Więc o co w tym wszystkim chodzi? Mój komentarz to - pomieszanie

 Ireneusz Andrzejewski

z poplątaniem. Powstała z tego jedna wielka wędkarska broda, chyba nie do rozplątania przez panią burmistrz. Dalej pani burmistrz w kontekście powyższego zadaje mieszkańcom pytanie – Czy Gminę stać na takie prezenty? Pozostawiam to do Państwa osądu. Całą tę manipulację i przekręcanie faktów ja również pozostawiam Wam czytelnicy do osądu. Kolejne nieprawdziwe stwierdzenie w tym samym artykule to: Swobodny dostęp do Warty mamy przecież w wielu miejscach, jak chociażby w Rogalinku, Rogalinie, Radzewicach. Ja powstrzymam się od komentarza, pozostawię to również do oceny wędkarzy i mieszkańców. Na nieszczęście pani burmistrz, mamy jeszcze oczy. Mogę dodać jedynie, że gdybym miał się odnieść do wszystkich wypowiedzi pod adresem nas organizatorów i podawanej w nich nieprawdy, to chyba ,,Czas Mosiny” musiałby być w całości poświęcony temu zagadnieniu. Jednak wierzę, że czytelnicy i mieszkańcy dobrze orientują się w sprawie i sami dokonają właściwego osądu. – Pod protestem podpisało się 2086 mieszkańców. Burmistrz sugeruje, że nie wiedzieli, pod czym się podpisują. – Hasłem przewodnim protestu było wyrażenie naszego jak i społeczeństwa gminy sprzeciwu wobec sprzedaży terenów zieleni, będących jeszcze we władaniu gminy nad Wartą. Terenów pozostałych w zasobach gminy praktycznie już w sąsiedztwie rzeki nie ma, mieszkańcy chcący korzystać z tych terenów doskonale znają problematykę, więc wszyscy wiedzieli, pod czym się podpisują. Pani burmistrz nie zauważa głosów rozsądku kierowanych pod jej adresem, uważa się za nieomylną, uważam to za problem pani burmistrz. Mieszkańcy mają coraz wyższą świadomość i coraz większą po-

Fot. Wojciech Nowicki

trzebę ruchu na świeżym powietrzu – choćby z kijkami. Mają też złe doświadczenia z utrudnianiem dostępu na terenach prywatnych przyległych do rzeki. Gdyby to nie była dla nich ważna sprawa – to nie zdołalibyśmy w tak krótkim czasie zebrać aż tylu podpisów. Przecież to była akcja praktycznie z marszu. Jeszcze 30 stycznia na sesji łudziłem się, że burmistrz i większość w radzie, którą stanowią radni NRM zrozumie problem, pozytywnie zareagują na mój jak i wędkarzy apel o wstrzymanie procedury przetargowej. Przecież nie można wyprzedawać wszystkiego. Trzeba jakieś wartości szanować, zostawić coś dla nas, ludzi. Radni NRM jednak zlekceważyli głos społeczeństwa, w mej ocenie zabrakło im zwykłej odwagi, opowiedzenia się za rozsądkiem i oczekiwaniami mieszkańców. Nie spodziewałem się, że aż 11 z nich nas nie poprze. Zastępca burmistrza, Waldemar Krzyżanowski zadał mi pytanie: To pan nie jest za tym, żeby to sprzedać i mieć 1,5 mln zł na to, żeby wybudować drogę? Odpowiedziałem mu: Panie burmistrzu za te pieniądze dużo pan nie wybuduje, a terenów pozbędziemy się na zawsze. Nie da się wszystkiego zamienić na pieniądze. Wydawało mi się, że urzędnicy i wybierani przez nas radni bronią naszych interesów. To wcale nie jest dla mnie już takie oczywiste. Wędkarze w naszej gminie to duża grupa osób. Jakie są wasze problemy? Czego oczekujecie od burmistrza? Wędkarzy skupionych w 4 kołach na terenie gminy jest przeszło 1300, jeśli policzyć ich z rodzinami, które im często towarzyszą, to mamy całkiem liczne grono. Naszym największym problemem jest brak uregulowania dostępu do wód. Jeśli Mosina ma być made in

green nie tylko w folderach reklamowych, sprawę korzystania z przyrody trzeba ucywilizować. Wyznaczenie dróg dojazdowych, parkingów ułatwi życie nie tylko wędkarzom, ale wszystkim, innym miłośnikom przyrody, którzy pragną odwiedzać nadwarciańskie tereny. Obowiązek wyznaczenia i usankcjonowania dróg dojazdowych i parkingów leży w gestii burmistrza. Podkreślam – ta sprawa jest ważna nie tylko dla wędkarzy, przyrodników, turystów, ale jest ważna również dla rolników. To, co jest teraz - to partyzantka – z jednej strony swoboda, każdy jedzie, gdzie chce, z drugiej strony stres, bo nie wiadomo, czy nie narazimy się na problemy. To rodzi wiele niepotrzebnych konfliktów między wędkarzami, turystami a właścicielami, bądź dzierżawcami terenów przyległych do Warty. Obojętnie gdzie się poruszamy, słyszymy: wjechałeś na teren prywatny, tu wam nie wolno. Bazujemy na wyrozumiałości, która jednak jest w znacznym stopniu nadszarpnięta, nie wiemy, kiedy zostaniemy skarceni. Chcemy mieć komfort psychiczny, że poruszamy się zgodnie z prawem, chcemy żyć w zgodzie z rolnikami, a nie być przyczyną nieporozumień, czy konfliktów. Chcemy, aby gmina i jej mieszkańcy była wielką rodziną, patrzącą na siebie serdecznym łaskawym okiem. Chcemy usiąść nad Wartą z każdym mieszkańcem naszej gminy, porozmawiać jak człowiek z człowiekiem, przy naszym stole jest miejsce dla każdego. – Dziękuję za rozmowę i za to, że dzięki Panu ten teren nie został sprzedany. – Powiem na zakończenie, że my wędkarze jesteśmy przekonani, że nasza akcja w 100% przyczyniła się do odwołania przetargu i zatrzymania tego terenu w zasobach gminy. Dziękuję za możliwość wypowiedzenia się nam wędkarzom w sprawie ,,Zakola Warty” w Państwa gazecie. Niestety takiej możliwości nie uzyskałem w środkach masowego przekazu finansowanych z naszych, podatników pieniędzy, mam na myśli ,,Merkuriusz Mosiński” oraz stronę internetową gminy. Na pytanie: O jakich sprawach można tam pisać? Odpowiadam: chyba tylko tych pozytywnych, bo o innych NIE! A przecież walczyliśmy, aby nie było cenzury... Z wędkarskim pozdrowieniem „Wędkarstwu Polskiemu – Wodom - Naturze Cześć i Chwała”


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Budżet 2012 Jan Marciniak

Mieszkańcy Mosiny i okolicznych wsi tworzą 27 tysięczną wspólnotę samorządową. Co cztery lata tylko ok. 40% dorosłych mieszkańców wybiera swoje organy przedstawicielskie – burmistrza i radę miejską. To oni decydują o wydawaniu Twoich pieniędzy. Niektóre dochody W ubiegłym roku wpłaciliśmy do gminnej kasy 76 mln zł, o 1 mln mniej niż w 2011r. Ważnym dochodem jest sprzedaż działek, a tu zanotowano spadek. W 2011r. uzyskano z tego tytułu 8,5 mln, a w 2012r. 6,5 mln. Zresztą to tendencja ogólnopolska. Ci, co mieli kupić, kupili w czasie boomu (2006–2009), a teraz u statystycznego Polaka w portfelu pustawo. Warto dodać, że prawie 2,5 mln zł to odszkodowanie za grunty przejęte w związku z modernizacją linii kolejowej Poznań – Wrocław. Podatki lokalne, w tym podatek dochodowy – to podstawowy zastrzyk finansowy budżetu – wpłynęło 39,6 mln zł. – o 300 tys. mniej niż w 2011r. Mosińska oświata wsparta została

16,3 milionową subwencją rządową. To plus minus 50% łącznych wydatków oświatowych. Drugiej połowy poszukać należało we własnych środkach budżetowych. Dochodem są także mandaty nakładany przez Straż Miejską. Łamiąc przepisy, wsparliśmy gminną kasę kwotą 300 tys. zł. Dla porównania w 2011r. tylko 162 tys. a więc mamy 100% wzrostu. Ośrodek Pomocy Społecznej wydał 6, 6 mln. Dużo, mało? Chciałoby się powiedzieć: oby nigdy nie był potrzebny, oby wszyscy mieli pracę i swój grosz w kieszeni.

Pomówmy o wydatkach Wydano łącznie 78 mln zł, z tego na wynagrodzenia 30,6 mln – o 2,2 mln więcej niż rok temu, (1,9 mln to wzrost w samej tylko oświacie). Dane te dotyczą łącznie:

Urzędu, Straży Miejskiej, szkół podstawowych, świetlic szkolnych, przedszkoli, gimnazjów, Ośrodka Pomocy Społecznej, Ośrodka Sportu i Rekreacji, Mosińskiego Ośrodka Kultury i Mosińskiej Biblioteki Publicznej. Magistrat kosztował podatnika 7,5 mln, o 0,5 mln więcej niż rok wcześniej. Urzędnicy, począwszy od burmistrza, a na przemiłych paniach dbających o czystość i estetykę kończąc, kosztowali podatnika – 4,9 mln (o 160 tys. więcej niż w 2011r.) Na oświatę wydano 32,7 mln, aż o prawie 5 mln więcej niż przed rokiem. Szkoły podstawowe kosztowały 14,3 mln, przedszkola – 6,9, zerówki– 1,1, gimnazja –7,3, świetlice –1,6, dowożenie dzieci do szkół– 1,5 mln zł.

Czy musimy tyle płacić? Jan Marciniak

Z roku na rok płacimy poznańskiemu urzędowi większe pieniądze za to, że Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji obsługuje kursy autobusowe na terenie naszej gminy. Od dwóch lat zauważyć można jednak, że to nie MPK, a lubońska firma nas wozi. Można wysnuć zatem prosty wniosek – jeździć można za mniejsze pieniądze. Mosiński magistrat przekazuje dotację Poznaniowi, Poznań do MPK, a MPK wynajmuje firmę z Lubonia. Pieniądz się kręci, tyle, że my go płacimy. Płacimy za trzy linie: PoznańCzapury-Wiórek-Daszewice-Kamionki-Borówiec; Poznań-LubońPuszczykowo-Mosina-Dymaczewo Nowe i Mosina-Krosno-Drużyna-

Borkowice. W tym roku budżet Mosiny wesprze budżet Poznania kwotą 1.241.000 zł. Ponadto zapłacimy jeszcze prywatnemu przewoźnikowi 380.000 zł za obsługę linii Mosina – Mieczewo. Łącznie komunikacja autobusowa kosztuje mosiński budżet 1.621.000 zł. Czy można ten niebagatelny wydatek zracjonalizować? Zapewne, ale decyzja jest w rękach burmistrza, a burmistrz nie chce tego robić. Od trzech lat mówimy, aby choć przez tydzień poddać komunikację monitoringowi, oceniając rentowność kursów. Wiedzielibyśmy wówczas, które kursy cieszą się największą popularnością, a które wożą przysłowiowe powietrze, które pozostawić, a które zlikwidować. Nawet

zdominowana przez zwolenników burmistrza Komisja Finansowa wzięła nasz wniosek pod uwagę i zagłosowała za nim jednogłośnie. I co? I nic? Grochem o ścianę. Jeżeli tak prostej sprawy burmistrz nie może załatwić, to, co dopiero mówić o innych. Woli, jak widać, bezkrytycznie płacić tyle, ile zażąda Poznań niż popracować nad zracjonalizowaniem tego potężnego obciążenia finansowego. Mały wysiłek jest nie lada problemem. Gdyby został podjęty może okazałoby się, że można zaoszczędzić, powiedzmy 500.000 zł, które przeznaczyłoby się, choćby na poprawę stanu naszych dróg.

Kanalizacja w Daszewicach Marian Jabłoński

Do końca kwietnia br. AQUANET ma ogłosić przetarg na budowę sieci kanalizacji sanitarnej w Daszewicach. Budowa ma być zakończona w terminie 16 miesięcy od podpisania umowy z wykonawcą zadania. Rozpoczęcie robót planowane jest w lipcu lub sierpniu br. Długość sieci kanalizacyjnej według założeń projektowych ma wynieść ok. 8 km a jej średnica od 200 do 500 mm. Niestety kanalizacja nie obejmie nieruchomości położo-

nych przy ul. Leśnej, ponieważ na etapie opracowywania projektu nie udało się wskazać miejsca, w którym – uwzględniając przeznaczenie gruntu - mogłaby być zlokalizowana przepompownia. Miejsce pod budowę takiej instalacji ostatecznie udało się znaleźć, lecz konieczna będzie zmiana przeznaczenia tego gruntu, co nastąpi wraz z uchwaleniem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Daszewic. Ten odcinek niestety nie będzie realizowany przez

AQUANET. Trzeba będzie, zatem zabiegać, aby ten odcinek sieci – po wcześniejszym sporządzeniu projektu - został sfinansowany z budżetu Gminy. Czy uda się tego dokonać do 2015 roku, czas pokaże? Niestety budowa będzie wiązała się z uciążliwościami komunikacyjnymi, ponieważ kanał sanitarny będzie prowadzony w drogach. Zachowana zostanie jednak w okresie budowy ich przejezdność. Po zakończeniu budowy nastąpi odtworzenie 15 000 m2 nawierzchni dróg.

W ubiegłych latach, głównie wyborczych (2006 i 2010) urzędujący burmistrz zaciągał pożyczki (obligacje) na niespotykaną skalę, przeznaczając je na kilka spektakularnych inwestycji. Teraz budżet gminy, a tak de facto podatnik, spłaca obligacyjną kampanię wyborczą Z. Springer. Spłacamy już kolejny rok. W 2012r. samych odsetek uzbierało się 2 mln, do tego spłata raty kapitału – 2,7 mln tworzą sumę 4,7mln. To tylko w jednym roku. (O pożyczko–obligacjach i ich spłacie napiszemy w kolejnym numerze „Czasu…”) Utrzymanie zieleni kosztowało 412 tys. – o 60 tys. więcej niż w roku poprzednim. Oczyszczanie miasta i wsi – 361 tys. (wzrost o 40 tys.). Oświetlenie gminy to wydatek 1,7 mln. Rok wcześniej wydaliśmy tylko 1,2 mln. Modernizacja oświetlenia na energooszczędne lampy, jak na razie, nie przysparza budżetowi oszczędności, wprost przeciwnie.

Działalność Mosińskiego Ośrodka Kultury zamknęła się w ubiegłym roku kwotą 1,6 mln, a Mosińskiej Biblioteki Publicznej – 880 tys. Inwestycje, rzecz dla rozwoju gminy najważniejsza. Wydaliśmy 13,2 mln, z czego na budowę chodników raptem 654 tys. a na budowę utwardzonych ulic tylko 3,1 mln, a właściwie jednej ulicy – Piaskowej w Krośnie, która kosztowała 2,9 mln. Przy prawie 80 milionowym budżecie to kwoty daleko niezadawalające. Nasz 6 osobowy klub radnych Koalicji Samorządowej corocznie wnioskuje, aby ścinać zbędne, trzeciorzędne wydatki, a pieniądze tak uzyskane przeznaczać w głównej mierze na inwestycje drogowe, bądź tak, jak to było przy uchwalaniu budżetu na 2013r. na rozbudowę szkoły przy Krasickiego. No, ale cóż burmistrz i większość radnych zdaje się mówić – piszcie na Berdyczów.

Dwa schroniska Jan Marciniak

Od 2007 r. gmina Mosina jest członkiem związku gmin, którego zadaniem jest budowa schroniska dla zwierząt. Dwa lata temu ustalono konkretną lokalizację. Jest to Skałowo, gmina Kostrzyn Wlkp. Co roku wpłacamy do kasy Związku ok. 27 tys. zł. Łatwo policzyć, ile już wpłaciliśmy. Wszyscy to rozwiązanie akceptowali i burmistrz i radni. Aż tu nagle, tak z półtora roku temu, burmistrz podjął decyzję o budowie przytuliska dla zwierząt na kilkuhektarowym terenie w Borkowicach. Miało to tak działać: odłowione zwierzęta trafiają do przytuliska, a po krótkim pobycie zostają przetransportowane do Skałowa. Koszt przytuliska skalkulowano na ok. 500 tys. zł. Po co i komu potrzebne tak wielkie przytulisko? Nikt na tak proste pytanie nie mógł rozsądnie odpowiedzieć. Zaniepokojeni mieszkańcy Borkowic i Bolesławca zorganizowali zebranie. Poproszono burmistrza i radnych. Rzecz jasna, podczas zebrania pochylano się nad argumentami mieszkańców,

aby odstąpić od tego kuriozalnego pomysłu. Kiedy jednak doszło do głosowania podczas sesji, radni proburmistrzowscy, mimo że burmistrz nie przedstawił żadnych wyliczeń uzasadniających konieczność inwestowania w dwóch miejscach, zagłosowali „za” lokalizacją wielkiego przytuliska w Borkowicach. Na nic się zdała nasza argumentacja. W grudniu, kiedy trwały prace nad tegorocznym budżetem, podjęliśmy kolejne próby wykazania burmistrzowi i tymże radnym bezsensowności tej inwestycji. Byli głusi i ślepi. No i przyszedł marzec tego roku: Burmistrz Z. Springer przybywa na Komisję Finansów i zadaje iście hamletowskie pytanie: budujemy przytulisko w Borkowicach, czy w Skałowie? Chcę poznać państwa zdanie. Zadawaliśmy sobie pytanie: - o co tu chodzi? Jeszcze 4 miesiące temu żadne nasze argumenty nie przemawiały, a teraz? W czasie głosowania wszyscy byli za Skałowem. No cóż, najważniejsze, że koniec wieńczy dzieło.


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Dlaczego w Stęszewie? Janusz Dudek

W związku z zaprzestaniem funkcjonowania filii Wydziału Komunikacji i Transportu w Mosinie, zwróciliśmy się do Jana Grabkowskiego, Starosty Poznańskiego, z prośbą o komentarz i uzasadnienie podjętej decyzji. – Panie Starosto, co było powodem takiej reorganizacji? – Moim celem było utworzenie w południowej części powiatu filii Wydziału Komunikacji o rozszerzonym zakresie obsługi mieszkańców, gdzie odbieraliby tzw. „miękki” i „twardy” dowód rejestracyjny oraz załatwiali wszystkie inne czynności związane z rejestracją pojazdów. Zależało mi na zapewnieniu właściwego standardu obsługi przez pracowników powiatu, a także na zagwarantowaniu komfortu mieszkańcom. – Czy w dotychczasowych warunkach było to niemożliwe? – Stworzenie nowoczesnej filii Wydziału Komunikacji o rozsze-

rzonym profilu działania, wymagało wprowadzenia Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców oraz rozbudowanego systemu teleinformatycznego, zgodnego z wymogami Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Ponadto konieczne było wprowadzenie systemu niezbędnych zabezpieczeń określonych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. W dotychczas wynajmowanych przez powiat pomieszczeniach w Mosinie i Stęszewie nie było możliwości spełnienia tych wymogów, głównie ze względu na ograniczenia lokalowe.

– Dlaczego zdecydował Pan o utworzeniu nowej filii w Stęszewie? – O zamiarze zmian organizacyjnych Wydziału Komunikacji informowałem z odpowiednim wyprzedzeniem wójtów i burmistrzów gmin. Osobiście zapoznałem się z warunkami pracy dotychczas funkcjonujących filii w Stęszewie i Mosinie, które w mojej ocenie były bardzo trudne. Oczekiwałem na wskazanie lokalizacji dla nowo tworzonej filii. W październiku 2012 roku Burmistrz Stęszewa poinformował mnie o możliwości wynajęcia piętra budynku przy ulicy Poznańskiej w

Stęszewie. To przyśpieszyło moją decyzję. – Co zaproponowała Mosina? – Pani Burmistrz Gminy Mosina dopiero w drugiej dekadzie grudnia przesłała informację, że gmina Mosina również dysponuje innymi lokalami nie wskazując jednak konkretnej lokalizacji. Była to mocno spóźniona deklaracja, gdyż w tym czasie trwały już prace adaptacyjne w wynajętym przez powiat budynku w Stęszewie. – Czy nie wydaje się Panu, że nowo utworzona filia powinna mieć siedzibę w Mosinie, trzeciej co do ilości mieszkańców gminie powiatu? – Była taka możliwość. Myślę jednak, że Mieszkańcy gminy Mosina po początkowym okresie pewnych niedogodności, zaakceptują to rozwiązanie. W Stęszewie jest pięć stanowisk obsługi i wiele

Jan Grabkowski, Starosta Poznański

bezpłatnych miejsc parkingowych. Można więc załatwić wszystkie sprawy związane z rejestracją pojazdów, bez czekania w długich kolejkach i bez konieczności wyjazdu do zakorkowanego często Poznania. – Dziękuję Panu Staroście za rozmowę. Przedruk z gazety: „Fakty MosińskoPuszczykowskie” 27.03.2013 r. za zgodą red. I Starosty

Trudny czas dla Majątku Rogalin Spółka z o.o. Majątek Rogalin należy do Fundacji im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu. W 1990 r., trzy lata przed śmiercią, założył ją hr. Edward Raczyński, w okresie 1979-86 prezydent RP na uchodźstwie. Zarząd fundacji składa się z 10 osób, z których większość to krewni hr. Raczyńskiego. 12 marca media obiegła informacja, że Agencja Nieruchomości Rolnych wezwała Majątek Rogalin Sp. z o.o. by do 20 marca opuścił dzierżawione od 1993 r. ziemie i budynki. Sprawa ta zbulwersowała naszych czytelników. Na stronie www.czasmosiny.pl pojawiło się wiele komentarzy wyrażających oburzenie i solidarność. W odpowiedzi na nie przyszedł do redakcji list...

PODZIĘKOWANIE Szanowni i drodzy Przyjaciele Majątku Rogalin, Sąsiedzi bliżsi i dalsi, znajomi i nieznajomi, Dziękuję za telefony, maile i wpisy wszystkim zbulwersowanym wiadomościami z Rogalina. Liczba reakcji napawa otuchą i przekonaniem, że starania o utrzymanie Rogalina w rolniczym i wiejskim charakterze znajdują poparcie. Dziękuję za troskę, wyrazy solidarności, inicjatywę i pomoc tym, którym los tego kawałka Polski leży na sercu. Dziękuję Panu Ireneuszowi Andrzejewskiemu, prezesowi Koła Wędkarskiego nr 27 Mosina – Miasto, który napisał wzniosły list z poparciem dla Fundacji Raczyńskich, Majątku Rogalin i mnie osobiście, zawierający protest wobec tego, co się działo. My wszyscy, miejscowi, podobnie odbieramy naszą małą Ojczyznę i mamy wspólny obowiązek jej obrony. Zapewniam, że robiliśmy wszystko, żeby zgodnie z prawem nadal posiadać

Dęby na polach Majątku Rogalin.

majątek Rogalin. Wieloletnie, od 1991 roku, starania Fundacji Raczyńskich o odzyskanie lub uzyskanie na własność majątku nie przynosiły efektów. Dlatego ważne było dla nas posiadanie gospodarstwa na podstawie umowy dzierżawy. Niestety, majątek – kupiony przez marszałka Kazimierza Raczyńskiego w 1766 roku, a zabrany Raczyńskim przez komunistów w 1945 roku – Agencja Nieruchomości Rolnych (dalej: ANR) chciała odebrać. Wynika to z przebiegu sporu prawnego, który ANR prowadziła tak długo, aż uzyskała wyrok eksmisyjny. My zaś byliśmy przekonani o słuszności naszych racji i upewnieni dwoma korzystnymi dla nas wyrokami sądowymi. Warto wyjaśnić, że w 2009 roku nie podpisaliśmy proponowanego aneksu z kilku powodów. Zasadniczym była opinia prawna, która wskazywała na brak sprzeciwu ANR wobec wniosku Majątku Rogalin, który oznaczał zgodne z umową automatyczne przedłużenie jej na dalszych 14 lat. (ANR proponowała przedłużenie umowy na 3, potem na 5, a

Fot. P. Wilanowski

w końcu na 10 lat, zatem skracała okres dzierżawy.) To nie tak, że pochopnie nie zgodziliśmy się tylko na podwyżkę czynszu. Trudno się dziwić, że woleliśmy dotychczasowe warunki. Gospodarstwo przejęliśmy w stanie skrajnego zapuszczenia. Budynki były zrujnowane, słaba ziemia zakwaszona i zachwaszczona. Park maszynowy katastrofalny, a stado krów zarażone białaczką. Im niższy czynsz, tym więcej pieniędzy mogło zostać na miejscu, w Rogalinie. (Remonty generalne budynków prowadzimy za własne pieniądze, mimo że to nieruchomości ANR.) Aneks do umowy zawierał ponadto niebezpieczne zapisy o „dobrowolnym” poddaniu się egzekucji i o możliwości wyłączenia przez ANR każdego składnika dzierżawy za rocznym wypowiedzeniem. Zważywszy różne dokonane i nieudane zakusy na nieruchomości należące do majątku ziemskiego Rogalin, próbę parcelacji itp., z taką umową mogliśmy wkrótce zostać na resztówce, a wokół wyrósłby może „nowy, wspaniały świat”. W tym świetle zostanie przy dotychczasowej

umowie było racjonalne. Dwa sądy – okręgowy i apelacyjny - też były tego zdania. Dotychczasowy brak woli ANR do zawarcia nowej umowy jest dla nas niezrozumiały. Ale żądanie, byśmy po 20 latach w ciągu tygodnia wydali „dobrowolnie” opróżnione gospodarstwo, liczące 600 ha, zasobne w setki ton zapasów, setki owiec, trzy dziesiątki koni, maszyny, nie mówiąc o nas, zatrudnionych, jest bez precedensu. Pytania: dlaczego niespodziewanie, wbrew deklaracjom i zasadom o tej porze roku i dlaczego w takim tempie pozostają bez odpowiedzi. Skutkiem batalii o Rogalin jest to, że ostatnio ANR zadeklarowała zrozumienie i poparcie dla celów fundacji oraz wolę utrzymania integralności majątku. Wcześniej ANR nie miała powodu sprzeciwiać się wydłużeniu dotychczasowej umowy, a potem mogła uznać, że dzierżawa trwa. Niestety, z uporem odwoływała się do sądów aż uzyskała korzystny dla siebie wyrok. Mimo że deklarowała, że jesteśmy

bardzo dobrymi dzierżawcami, nie ma uwag do naszego gospodarowania i tylko stara się wyjaśnić spór prawny. Nagle jednak postanowiła pozbyć się nas w ciągu tygodnia... W tym miejscu warto wyjaśnić, że wbrew temu, co można było zrozumieć z różnych publikacji, „Majątek Rogalin” Sp. z o.o. nie ma żadnych długów wobec ANR, a ostatnia kontrola przeprowadzona przez agencję w listopadzie 2012 roku nie wykazała żadnych uchybień. ANR gotowa jest pozostawić nas w Rogalinie, choć na zasadzie bezumownego korzystania, z czym wiążą się wygórowane opłaty. Mamy nadzieję, że ANR zawrze z nami, jako dotychczasowymi dzierżawcami, nową umowę dzierżawy, do czego jest uprawniona. Wciąż pozostaje szansa uwzględnienia naszej skargi kasacyjnej przez Sąd Najwyższy. Mikołaj Pietraszak Dmowski prezes zarządu „Majątek Rogalin” Sp. z o.o. sekretarz zarządu Fundacji Raczyńskich


Zachłanność władzy Piotr Wilanowski

cowań związanych z ochroną ujęcia wody dla aglomeracji poznańskiej oraz z ochroną wyznaczonych obszarów NATURA 2000. Przekonującą dla proburmistrzowskiej większości Rady okazała się plątanina wykluczających się argumentów. Jednocześnie przekonywano nas o absolutnej nieszkodliwości dla środowiska planowanego pola golfowego oraz o niemożliwości jego realizacji ze względu na szkodliwość oddziaływania na ustanowioną strefę ochronną ujęcia wody. Skoro strefa ochronna ujęcia wody wyklucza taką realizację to, po co utrzymywać w nowym studium „martwy” zapis o niemożliwym polu golfowym? Pole golfowe nie należy do „żelaznych” punktów każdego studium – to nie jest szkoła, droga czy inny ważny obiekt użyteczności publicznej. Jego obecność w studium jest rozpatrywana na życzenie zleceniodawcy. Projektanci nowego studium muszą mieć wyraźny impuls, który chciała wprowadzić opozycja, by nie powielać zapisów o polu golfowym. Inaczej będą uważali, że taki zapis w starym studium jest zgodny z aktualną wolą społeczeństwa i będą usilnie go realizować.

Przeciągający się spór obnażył istotną różnicę w pojmowaniu samorządności i demokracji. Logiczna interpretacja sesyjnych zdarzeń prowadzi do wniosku, że Pani Burmistrz. uważa tylko siebie za zleceniodawcę, który ma prawo do wyłącznego decydowania o wytycznych do studium. Ten monopol jest absolutny, to władza, sprawowana w swoim imieniu za pomocą posłusznych. W moim, i na razie mniejszości radnych, sposobie rozumienia samorządności, decydentem jest społeczeństwo, które wyznacza i zatrudnia osobę burmistrza do „technicznego” realizowania jego woli. Szczególnie, gdy tak jak w tym temacie wypowiada się ono wyjątkowo jednoznacznie. Przecież 2086 zebranych głosów za likwidacją zapisów o polu golfowym to więcej niż liczba zsumowanych głosów oddanych na aktualną, proburmistrzowską część Rady. Przed kolejnymi wyborami warto zastanowić się, co jest nam bliższe i odpowiednio wybrać swoich reprezentantów. Każdy głos w wyborach jest ważny, bo jak pokazuje codzienność ta diametralna różnica poglądów uniemożliwia wypracowanie choćby najmniejszych kompromisów.

Nielegalna wycinka drzew Małgorzata Kaptur

Urząd Gminy, który nalicza kary mieszkańcom za wycinkę drzew bez wymaganego prawem zezwolenia, sam złamał prawo wycinając kilkaset drzew bez odpowiednich zezwoleń. Wycinka była prowadzona na całej długości Kanału, mimo że decyzja dotyczyła tylko części Kanału Mosińskiego - od Mostowej do Bolesławca. Mimo, że celem wycinki, było usunięcie drzew pochylonych nad wodą, bądź leżących w niej, wycinano przede wszystkim drzewa zdrowe w miejscach dogodnych do prowadzenia prac i transportu. W dokumentach była mowa o 120 szt. wierzb i olszyn, ale firma prowadząca prace wycięła również około 200 sosen i dębów. Wycinka była prowadzona również na terenie będącym pod zarządem WPN (mówi na ten temat dyrektor, Adam Kaczmarek – str. 12). Firma, której zlecono to zadanie pracowała w zamian za pozyskane w trakcie wycinki drewno. Nie otrzymała map z zaznaczonymi drzewami do wycinki, nie zaznaczono też w terenie drzew do wycięcia, a instrukcje zostały przekazane ustnie. Urząd nie zapewnił też właściwej kontroli. Nie kwestionujemy konieczności uporządkowania kanału, ale uważamy, że wycinka powinna być prowadzona zgodnie z prawem, z

Wielkanocny paszkwil Nowoczesnych Łukasz Kasprowicz

Czy obierany burmistrz ma mieć władzę absolutną, czy też ma być sprawnym zarządcą realizującym wolę społeczeństwa? Co jest nam bliższe? Podczas lutowej sesji RM mieliśmy okazję kolejny raz doświadczyć zachłanności władzy w czystej postaci. Przez trzy godziny grupa opozycyjnych radnych próbowała przekonać Burmistrza Zofię Springer, by zechciała dopuścić do prawem zagwarantowanego udziału społeczeństwa w tworzeniu wytycznych do wywołanego Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Widocznie wola ponad dwóch tysięcy Obywateli Gminy Mosina (między innymi: dziesięciu radnych Rady Miejskiej i licznych organizacji) uznana została za nieistotną, zarówno przez Burmistrza jak i popierających go radnych. Intencja skierowanych do Burmistrza wniosków ograniczała się tylko do rezygnacji z zapisów zezwalających w dotychczasowym studium na utworzenie pola golfowego. W toku ożywionej dyskusji udało się wykazać bezprzedmiotowość, nieprawdziwość, a czasami nawet absurd argumentów używanych przez burmistrza i jego zaplecze. Dla przeciwwagi przedstawiono całą litanię rzeczowych argumentów zaczerpniętych z fachowych, poświęconych temu tematowi opra-

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

W jednym z czasopism, które wydawane jest poprzez popleczników Zofii Springer, ukazał się przed Wielkanocą tekst, który dotyka mojej osoby jako radnego, sołtysa i dziennikarza. Znowu muszę udowadniać, że nie jestem wielbłądem. Publikacja anonimowego listu do redakcji pełnego kłamstw i manipulacji, to przejaw najgorszych praktyk wydawniczych. Autorom zabrakło cywilnej odwagi, aby podpisać się z imienia i nazwiska pod tym paszkwilem. Gdyby wszystko, co tam zostało napisane było prawdą, to imię i nazwisko prawdziwego autora zapewne by się pojawiło. Współpracownicy Zofii Springer, jak i ona sama, mogą zaklinać rzeczywistość, pisać na mój temat niestworzone rzeczy, to prawdy i faktów nie zmienią. Rzekome kłamstwo geesowskie, którego miałem się także rzekomo dopuścić, zostało wyjaśnione na sesji rady miejskiej, pisemnie pani burmistrz i przewodniczącemu rady oraz prezesowi gminnej spółdzielni w Mosinie. Nie rozumiem więc o co ten lament? Publikację potraktowałem jako kiepski primaaprilisowy żart. Pani Springer i pan Waligórski zrobili z tego sprawę wagi państwowej i poświęcili jej sporo miejsca w swojej gazecie. To pokazuje ich miałkość i bezsilność wobec własnej nieudolności. W liście zarzuca się mi, że nie pomagam wyborcom, że liczy się dla mnie tylko dostęp do informacji. Zawodowo jestem dziennikarzem gazety Fakty Mosińsko-Puszczykowskie, społecznie jestem radnym i sołtysem. Nie patrzę na mieszkańców jak na wyborców. To są ludzie, którzy mi zaufali, a ja staram się bronić ich interesów i w ich imieniu występuję na samorządowym forum. Jestem z nimi i dla nich. Działam na terenie całej gminy, nie skupiam się tylko na swoim okręgu wyborczym i wsi. Część tego, co robię

jako sołtys i radny jest przedstawiona na stronie www.dymaczewo.com. Ponadto zachęcam do zapoznania się z wnioskami, które składam w imieniu mieszkańców, są one dostępne na stronie urzędowej gminy. Na 570 interpelacji, wniosków i zapytań złożonych przez 21 radnych w tej kadencji, moich jest 120, burmistrz większość z nich realizuje pozytywnie. Składam też bezpośrednie wnioski do takich instytucji jak Zarząd Dróg Powiatowych, Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich, Starostwo Powiatowe, Powiatowy Nadzór Budowlany, Ministerstwo Rolnictwa, Ministerstwo Transportu, Korporacje (Silka). Ponadto interweniuję w indywidualnych sprawach wielu mieszkańców. Takie są fakty. Informowanie mieszkańców o tym, co dzieje się w gminie, patrzenie władzy na ręce, to być może ważniejsza społecznie misja, niż bycie radnym. Dziennikarstwo jest misją wobec społeczeństwa i faktycznie, tak jak piszą w paszkwilu, oddaję się tej trudnej misji bez reszty. Uważam, że frustracja popleczników Zofii Springer i jej samej jest spowodowana: • przegranym ze mną procesem sądowym, przez który Zofia Springer naraziła się na śmieszność nie tylko w Mosinie, ale i w Polsce, • ostatnimi medialnymi doniesieniach na temat podejrzanych transakcji burmistrz Zofii Springer z przedstawicielami świata biznesu, którym będzie przyglądać się prokuratura, • kompromitującym zamieszaniem z zakolem Warty, które burmistrz chciała sprzedać, • kompromitującą sprawą nielegalnej wycinki drzew, którą bada prokuratura. To tylko niektóre sprawy z ostatnich trzech miesięcy. Pani burmistrz i jej samorządowym poplecznikom życzę dobrego samopoczucia.

Waldemar Waligórski zmanipulowany Piotr Wilanowski

zachowaniem należytej staranności, by nie wycinać drzew, które nie stwarzają zagrożeń. Sytuacja ta niepokoi, zwłaszcza, że przy okazji otrzymaliśmy wiele sygnałów od mieszkańców o wycinaniu zdrowych drzew w innych miejscach.

Fot. 2 x M.Kaptur

Apelujemy o odpowiedzialne podejście do środowiska. Nauczmy się cenić piękną przyrodę, którą mamy na wyciągnięcie ręki. Zachęcamy, gdy wody opadną, do spaceru nad meandrującym kanałem. Proponujemy rozpocząć wędrówkę od ulicy Wiatrowej w Mosinie i udać się z jego biegiem. Gwarantujemy, że będziecie Państwo zaskoczeni urodą tego miejsca.

Bardzo mi żal Przewodniczącego Rady Miejskiej w Mosinie Waldemara Waligórskiego, ponieważ padł ofiarą niecnej manipulacji. Cios w plecy zadała mu macierzysta Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska rękami, a właściwie językiem Anny Kędziory. To ona podczas przeprowadzanego wywiadu, zatytułowanego, „Kto nie lubi demokracji” podsunęła zatruty kłamstwem owoc formułując pytanie: „Pana odwołanie tak skomentował radny Wilanowski: Dzięki głosowaniu zostali zdemaskowani radni, którzy niby byli za odwołaniem, a tak naprawdę odpowiada im styl kierowania radą przez Waldemara Waligórskiego”. Ten biedny, zmanipulowany przewodniczący szeroko i zawzięcie komentował słowa, które z ust radnego Piotr Wilanowskiego nigdy nie padły. Komu zależało na ośmieszeniu przewodniczącego? Kto wystawił

zagubionego przewodniczącego do szarży na nigdy nie zaistniałą wypowiedź? Zupełnie jak błędny rycerz Don Kichot z La Manchy stoczył bitwę z domniemanymi olbrzymami, które w realnym świecie były zaledwie wiatrakami spokojnie mielącymi zboże. O tym jak wielką podłość mu uczyniono świadczą jego słowa z dalszej części wywiadu cyt; „Nie mogę pojąć, jak radny może stanąć przed całą radą i kłamać jej w żywe oczy? Jak można bez mrugnięcia okiem opowiadać o rzeczach, które nie miały miejsca? Takie zachowanie jest dla mnie żenujące” . Absolutnie podzielam oburzenie przewodniczącego. Nie mogę pojąć, jak można formułować kłamstwa, powielać je w tysiącach egzemplarzy i roznosić je po domach? Jak można bez mrugnięcia okiem opowiadać o rzeczach, które nie miały miejsca? Takie zachowanie jest dla mnie żenujące.


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Władza nie chce, ale musi być pod kontrolą Małgorzata Kaptur „Merkuriusz Mosiński” przez wiele lat pomijał milczeniem niewygodne dla władzy problemy. Kiedy „Czas Mosiny” zaczął informować o sprawach, które do tej pory były zamiatane pod dywan, ugrupowanie pani burmistrz postanowiło wydać pismo, które przyprawi opozycyjnym radnym gębę. Burmistrz na łamach pisma wydawanego przez swoje stowarzyszenie przedstawia opozycję, jako „grupę frustratów, zaślepionych nienawiścią, skupiającą się na rozsiewaniu nieprawdziwych informacji na temat gminy”. Gdyby „Czas Mosiny” zamieszczał nieprawdziwe informacje, byłabym zmuszona, jako redaktor naczelny, do ich sprostowania. W przypadku nieuzasadnionej odmowy miałabym sprawa trafiłaby do sądu. Oświadczam, że nic takiego nie miało miejsca, mimo że burmistrz zatrudnia do pisania sprostowań spe-

Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska skupione wokół Burmistrza Gminy Mosina Zofii Springer

cjalistę. Jest nim opłacany z pieniędzy podatników asystent burmistrza do spraw obsługi mediów. W piśmie opatrzonym tytułem KURIER MOSIŃSKI wypowiadają się: burmistrz Zofia Springer, jej zastępca Waldemar Krzyżanowski, przewodniczący Rady Miejskiej Waldemar Waligórski oraz radni ściśle współpracujący z burmistrzem, co dziwi, gdyż jest ono wydawane z naruszeniem prawa.

8 lat temu ukazał się pierwszy numer KURIERA MOSIŃSKIEGO wydawanego przez nasze Stowarzyszenie. Prezes, współzałożyciel Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej, śp. Ryszard Małecki w artykule wstępnym zawarł myśl, która jest również naszą dewizą: •Władza musi być pod kontrolą. To podstawowy wymóg społeczeństwa obywatelskiego, to podstawowy wymóg demokracji”.

łamie prawo, wykorzystując tytuł „KURIER MOSIŃSKI”, ponieważ go nie zarejestrowało. Właścicielem tego tytułu jest osoba prywatna, członek Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej.

Nie taki diabeł straszny, jak go burmistrz maluje Małgorzata Kaptur W piśmie, które bezprawnie posługuje się nazwą KURIER MOSIŃSKI, burmistrz straszy mieszkańców opozycją. Pisze, że „opozycja jest ciągle na „NIE”, ale nie podaje żadnych konkretów. To czyni jej wypowiedź niewiarygodną. Jakie jest przesłanie tego emocjonalnego wywiadu? Drodzy mieszkańcy – nie wierzcie im, bo

boru/odwołania osób) aż 57 zostało podjętych przez Radę Miejską jednogłośnie. Wszyscy radni oddali łącznie1 838 głosów. Aż 1630 głosów było „za”, 115 razy radni wstrzymali się od głosu i oddali tylko 93 głosy przeciwne. Gdyby prawdziwe były słowa burmistrz Zofii Springer, że opozycja jest ciągle na „nie” – ten pomarańczowy kawałek tortu byłby

„oni są zawsze na „nie”, „skupiają się na niszczeniu i destrukcji”. Co takiego zniszczyła opozycja – burmistrz nie podaje. Z prostej przyczyny: brak danych. Policyjna kronika bowiem nie odnotowała, by radni rozbijali lampy, demolowali wiaty przystankowe, wyrywali rośliny z miejskich klombów. To może zniszczyli plany burmistrza, odrzucając przygotowane przez niego uchwały? Też nie, bo nie ma takiej uchwały, którą mogłaby odrzucić mniejszość. Opozycja w naszej gminie to 6 radnych Koalicji Samorządowej i radna Małgorzata Twardowska. Żeby odrzucić uchwałę potrzeba 11 głosów. Burmistrz może zatem bez przeszkód realizować wszystkie swoje zamierzenia i ponosi za nie pełną odpowiedzialność. W 2012 roku Na 100 uchwał (pominięte zostały te dotyczące wy-

zdecydowanie większy. Radni Koalicji Samorządowej głosują zawsze na TAK w sprawach, które dobrze służą mieszkańcom gminy – przy uchwalaniu planów miejscowych, programów, przy przystępowaniu do projektów, przy współpracy z powiatem, nadawaniu nazw ulicom, uchwalaniu funduszu sołeckiego, itp. Mamy inne niż burmistrz podejście do budżetu i Wieloletniej Prognozy Finansowej. To w odniesieniu do tych uchwał jesteśmy często „przeciw” lub wstrzymujemy się. Burmistrz jest zniecierpliwiona, bo znajduje się pod obstrzałem mediów. Jest tylko jeden sposób, aby media nie miały o czym pisać – wystarczy podejmować przemyślane, korzystne dla gminy decyzje. Straszenie opozycją jest jednak jak widać, łatwiejsze.


10

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Pomoc dla bezrobotnych przed wojną Jacek Szeszuła

Bezrobocie – to zjawisko społeczne polegające na tym, że część ludzi zdolnych do pracy i deklarujących chęć jej podjęcia nie znajduje faktycznego zatrudnienia z różnych powodów. (Wikipedia) Było i jest to zjawisko bardzo niekorzystne i zarazem uciążliwe dla społeczeństwa, ponieważ gospodarka nie gwarantuje stałego i bezpiecznego utrzymania. Źródłem takiego stanu były zawsze kryzysy gospodarcze. I taki kryzys dotknął m. in. Polskę w latach 30 minionego wieku. Mosina nie była w tym wcale odosobniona. W 1931 roku, sytuacja wielu mosińskich rodzin stawała się coraz bardziej ciężka. Przy Magistracie działało społeczne ciało, jakim był zawiązany Komitet Niesienia Pomocy Biednym (często ostatni człon nazwy zastępowano hasłem Bezrobotnym). Komitet ten wszelkimi sposobami starał się gromadzić fundusze oraz dobra materialne jak żywność, odzież czy opał, które to następnie rozdzielał wśród potrzebujących. 27 stycznia 1931 r. Komitet zorganizował zabawę, a uzyskane środki w wysokości 211,61 zł przeznaczył jako pomoc dla bezrobotnych. Ze Starostwa Powiatowego w Śremie otrzymał kwotę 350 zł a od Wojewody Poznańskiego 250 zł. Organizowane zbiórki pieniężne wzbogaciły konto o 490,90 zł. Od początku lutego do końca marca 1931 r. wydano bezrobotnym: 319 ft mąki (2 funty= 1kg), 111 ft kaszy, 403 l mleka, 2070 ft chleba, 398 ft grochu i fasoli, 159 ft cukru, 34 ft słoniny, 34 ctr węgla, (cetnar=50 kg) 1 ctr ziemniaków i 10 kubików drewna. W ramach pomocy, w lutym i marcu, wsparcia finansowego i w naturaliach udzielono 345 rodzinom. Magistrat mosiński starał się pomóc bezrobotnym, organizując w miarę posiadanych środków różne prace przy naprawie miejscowych dróg. Starostwo Powiatowe w Śremie przyznało w kwietniu tego roku kwotę 250 zł, przeznaczoną na pomoc dla bezrobotnych w formie krótkotrwałego ich zatrudnienia. Według zachowanej listy, zatrudniono ich 18. Byli to: Łoza Marcin, Izdebski Władysław, Jaworski Władysław i Marcin, Dominiczak Józef, Gierszol Józef, Baksalara Michał, Mączyński Stefan, Mieszkowski

Aleksander, Tołmaczów Mikołaj, Pawlak Stefan, Nowicki Ignacy, Romanowski Tomasz, Adamczak Wawrzyn. Robaszkiewicz Antoni, Śpiączka Franciszek, Jankowiak Stanisław, Kordylewski Józef. Czas tego dorywczego zatrudnienia wahał się przeciętnie od 2 do 7 dni. Dzień pracy (dniówka robocza) został wyceniony na 3 zł. W dwu przypadkach dniówka została wyceniona na 3,25 zł, a w jednym na 5 zł. Zatrudnieni zarobili w tym czasie: od 4,50 zł, (1,5 dnia pracy) do 20 zł (1 osoba). Przeciętny zarobek wyniósł około 14 zł, uzyskanych w ciągu 4 dni. Magistrat ze swojego budżetu przeznaczył też pewną kwotę na zakup produktów żywnościowych dla bezrobotnych. I tak: rzeźnik Wawrzyn Hemmerling wydał bezrobotnym 87 funtów mięsa na kwotę 73,95 zł, (0,85 gr za funt , t j. za 0,5 kg). Piekarnia Franciszka Rządkowskiego przy ul. Poznańskiej 6 wydała bezrobotnym 121 bochenków chleba na kwotę 60,50 zł, (1 bochenek 0,50zł) a piekarnia Czesława Woźniaka z ul. Poznańskiej 3 – 280 bochenków na kwotę 140 zł. Razem Magistrat mosiński wydał w tym czasie na pomoc żywnościową dla bezrobotnych 274,45 zł. W następnych latach sytuacja wyglądała podobnie. Najgorsze były miesiące zimowe i tzw. przednówek. Na podstawie darowizn uzyskanych od miejscowego społeczeństwa, rolników i rzemieślników, Komitet mógł rozdzielić wśród 115 zarejestrowanych rodzin bezrobotnych w okresie styczeń–luty 1932r: 184 l mleka, 2724 ft chleba, 200 ft grochu, 704 ft mąki, 453 ft słoniny, 140 ctr węgla. Na konto Komitetu wpłynęły też określone kwoty od:

Stefana Kałamajskiego – właściciela BARWY–100 złotych, (Kałamajski zadeklarował taką kwotę każdego miesiąca na fundusz bezrobocia), z Wydziału d/s .Bezrobocia Powiatu Śremskiego–374,05 zł, od kierownika szkoły Teofila Skibińskiego z przeprowadzonej zbiórki na ten cel – 52 zł, od ks. proboszcza Jana Krajewskiego – 30 zł, od pracowników poczty w Mosinie – 9,70 zł, ze znaczków propagandowych 14 zł. Starostwo Powiatowe ze Śremu przekazało w naturze 300 ctr węgla, 4 ctr mąki, 3 ctr cukru i 15 ft soli. W latach 1933 i 1934 sytuacja wygląda podobnie. Od stycznia 1934 roku działała „tania kuchnia”, która gromadziła artykuły spożywcze, chemii gospodarczej i inne, prowadziła zbiórki pieniędzy na fundusz bezrobocia. Zorganizował ją Stanisław Kołtoniak a prowadzili Cezary Różański, Antoni Szymański, Teodor Niedziela i Stanisław Jaworski. Dodatkowym gromadzeniem dóbr w następnym roku były organizowane w tym celu akcje (oprócz zbiórek pieniężnych), pod hasłami „gwiazdka dla biednych dzieci” oraz „zbiórki pieniężne na święcone oraz w naturaliach”. Ciekawą wówczas inicjatywę podjął Wojewoda Poznański, który zamiast wysyłania kart z życzeniami Wielkanocnymi, przekazał na konto lokalnego funduszu pracy kwotę 100 zł. Ówczesny burmistrz Mosiny Antoni Tyliński naśladując swojego zwierzchnika, przekazał w kwietniu 1935 roku na ten cel kwotę 5 zł. Znacznie gorszy w swej skali kryzys dotknął mieszkańców miasta w II połowie 1936 roku. Ze względu na powagę sytuacji, Starosta Powiatowy Krykiewicz w paździer-

niku wystosował do mieszkańców pow. śremskiego apel, aby każdy obywatel złożył ofiarę proporcjonalną do swych dochodów, w/g regulaminu ustalonego przez Komisję. Regulamin określał powinności w naturze i pieniądzu dla poszczególnych grup społecznych jak m in.: rolnicy, właściciele lasów, majątków, zakładów, rzemieślnicy, urzędnicy, księża itp. W grudniu, na polecenie Starostwa Powiatowego w Śremie, Magistrat przygotował listę nowo zarejestrowanych bezrobotnych, na której znalazły się nazwiska 90 osób z Mosiny. Tak kobiety jak i mężczyźni stracili pracę w następujących zakładach pracy Mosiny i okolicy: M. Mazurek – Puszczykowo, Leśnictwo Jeziory, „BARWA” Mosina, Przedsiębiorstwo Budowlane St. Kozak, Cegielnia „BUDZYŃ”, Cegielnia „PERKIEWICZ”, Majątek Sowiniec, Tartak W. Litke, Kolejowy Odcinek Drogowy, Zakład inż. Marzec – Mosina, Snobisz – Tyksiński Bieżyn, Zakład Z. Niemczewski – Mosina, Powiatowy Zarząd Drogowy w Śremie, Zakład inż. Kozłowski – Poznań, Zakład Maria Dressler – Poznań, Sanatorium „STASZYCÓWKA” Ludwikowo. Krótkie okresy zatrudnienia, zwolnienia, brak stabilności, powodowały nawet w ówczesnej Mosinie sytuacje strajkowe. Przykładem może być pismo przedsiębiorcy budowlanego z Mosiny z dnia 21

kwietnia 1936 r. informujące, że „20.04.36. nie przybyli do pracy bez jakiegokolwiek poprzedniego uprzedzenia: murarz Owsianny Jan z Krosna, murarz Keller Edward z Krosna, murarz Błażejczak Piotr z Krosna, cieśla Murcha Franciszek ze Słonina, cieśla Jaworski Teodor z Mosiny. Wymienieni spowodowali przerwanie pracy: murarzowi Żurczakowi Franciszkowi z Mosiny, robotnikom Bossemu Walentemu, Siłaczowi Franciszkowi, Dutkiewiczowi Kaźmierzowi z Mosiny oraz uczniom Cieszyńskiemu Marjanowi z Puszczykowa Starego i Dehlmelowi Bronisławowi z Żabikowa. Wobec powyższego nie będę mógł przejściowo zatrudnić: robotników Pawlaka Franciszka i Będlewskiego z Mosiny, uczniów Donaja Antoniego z Mosiny i Glapiaka Franciszka z Czempinia”. Do względnej normalności sytuacja zaczęła powracać dopiero na przełomie 1938/39 roku. Wszystkich dotknął jednak kataklizm II wojny i okupacji hitlerowskiej… ŹRÓDŁA: materiały własne oraz gazeta Wiadomości Parafialne, Ikonografia – Jakub Szeszuła

O Głazie Zamoyskiego Joanna Nowaczyk

W 70. rocznicę śmierci Władysława hr. Zamoyskiego, w dniu 8 października 1994 r., na Górze Pożegowskiej odsłonięty został głaz, na którym widnieje napis: „Pamięci Władysława hr. Zamoyskiego (1853-1924), właściciela lasów kórnicko-trzebawskich oraz części Tatr, twórcy Fundacji „Zakłady Kórnickie” na obszarze lasów, której, utworzono Wielkopolski Park Narodowy, inspiratorowi powołania Tatrzańskiego Parku Narodowego”. Pomysłodawcą głazu był ówczesny prezes poznańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Juliusz Jerzy Preisler. Sam kamień pochodzi z moreny nad Morskim Okiem, z Suchej Wody w Tatrach, skąd transport zapewnił Wojewoda Poznański Włodzimierz

Łęcki. W uroczystości odsłonięcia udział wzięli przedstawiciele władz Wielkopolskiego i Tatrzańskiego Parku Narodowego, a także władze gminy i województwa oraz turyści. W tym dniu, wartę przy głazie zaciągnął Karpacki Oddział Straży Granicznej z Nowego Sącza, a spotkanie swoimi występami ubarwiła kapela i zespół góralski „Zawrat” z Zakopanego oraz chór parafialny św. Cecylii z Mosiny. Juliusz Jerzy Preisler, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, był wybitnym krzewicielem kultury fizycznej i turystyki. Był pilotem wycieczek, przewodnikiem tatrzańskim, ratownikiem i instruktorem narciarskim, organizatorem wykładów i wystaw o tematyce turystycznej, autorem przewodników

i skryptów o tematyce turystycznej, popularyzatorem turystyki miejskiej w Poznaniu. W roku 1968 założył klub turystyczny o nazwie Preisler’s Club, w 1976 roku przekształcony w Akademicki Klub Górski „Ornak”, którego członkowie mają na swoim koncie szereg wypraw w góry Azji i Europy… W roku 1994 Juliusz Jerzy Preisler sprowadził z Suchej Wody drugi kamień – na Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan w Poznaniu – poświęcony Wielkopolanom, którzy nie wrócili gór. W swoim aktywnym życiu dr Preisler szczególnie ukochał wędrówki górskie. Z jednej z nich sam nie powrócił. Zginął tragicznie w Tatrach, w roku 1998. Pochowany został w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu…

Zakopiański widok z Moreny

Fot. P.Zieliński


Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Glinianki w planach Joanna Nowaczyk

Południowo-wschodni stok Osowej Góry przez dziesięciolecia służył do transportu iłów trzeciorzędowych dla działających u jej podnóża dwóch cegielni. Po działalności tej pozostały tzw. „glinianki”. Myśl o rekreacyjnym wykorzystaniu tego terenu, pojawiła się już w latach 60. ubiegłego stulecia, kiedy jeszcze trwała produkcja cegły i urobek z kopalni gminy… Jako teren, który nadaje się do rekultywacji „glinianki” pojawiają się w szczegółowym planie zagospodarowania przestrzennego terenów położonych w rejonie Wzgórza Pożegowskiego z 1967 r. – W zapisie tego planu figuruje wyraźne zalecenie, by Zakłady Ceramiki Budowlanej przystąpiły zgodnie z obowiązującymi przepisami do przygotowania dokumentacji dotyczącej rekultywacji wyeksploatowanych terenów, w porozumieniu z dyrekcją WPN i Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji w Poznaniu – informuje mgr inż. arch. Jerzy Zalewski z Wielkopolskiego Biura Planowania Przestrzennego. W opisie do tego samego planu, znajdziemy też inny, ciekawy fragment dotyczący częściowo zalesionego, wyeksploatowanego wyrobiska na południowym stoku, iż „przewidziano na tym terenie możliwość budowy skoczni narciarskiej i torów saneczkowo-narciarskich…”. Choć zamierzeń tych nigdy nie zrealizowano, myśl o zagospodarowaniu glinianek na potrzeby rekreacyjne powracała, a zapis o rekultywacji glinianek z roku 1967 r. przywoływany był w późniejszych opracowaniach. W „Planie ogólnym zagospodarowania przestrzennego Miasta Mosina” z 1991 r., już po zakończeniu działalności zakładów ceramicznych, na terenie powyrobiskowym przewidziano realizację ośrodka sportowego, z zastrzeżeniem, iż inwestycja uzależniona jest od uregulowania gospodarki wod-

no-ściekowej i uzgodnień z Radą WPN-u. Jak wspomina J. Zalewski, na początku lat 90., czuć było w kraju potrzebę, by gminy zrobiły coś w kierunku zagospodarowywania takich terenów. Było to jednak uwarunkowane ówczesnym systemem administracyjnym i możliwościami ekonomicznymi. W. Łęcki, w tamtym czasie Wojewoda Poznański, był bardzo otwarty na takie działania. Na jego polecenie, we współpracy z Burmistrzem Gminy Mosina Janem Kałuzińskim, w 1995 r. Wojewódzkie Biuro Planowania Przestrzennego opracowało koncepcję zagospodarowania terenu Mosina – Pożegowo, czyli „glinianek”. – Jako Biuro, wspólnie z władzami Gminy Mosina podnosiliśmy, że coś z tymi gliniankami trzeba zrobić, bo to naprawdę urokliwe tereny – opowiada J. Zalewski. – Uzyskaliśmy wówczas akceptację wojewody na opracowanie koncepcji ich zagospodarowania. I tak, zespół architektów: Maciej Organista, Jerzy Zalewski z ówczesnym dyrektorem biura Józefem Pilchem, przystąpił do działania.

parkingi oraz obiekty kubaturowe: obiekt gastronomiczny i hotel. Część obszaru glinianek zaadoptowali dla celów spacerowo-rekreacyjnych, planując tam ścieżki, plaże, ogniska, pomosty dla wędkarzy i pływające łódki. – Rozważając wykorzystanie glinianek do pływania, aby zapano-

wać nad głębokością zaplanowaliśmy umocowanie siatki na pewnej wysokości – opowiada J. Zalewski. Przewidziano też m.in. „urządzony” punkt widokowy z grillem, ogniskiem i zielenią. To był rok 1995… Koncepcja zagospodarowania dla ówczesnych władz gminy była impulsem do podjęcia starań o przejęcie na własność gruntów leżących na projektowanym obszarze. Niestety do dnia dzisiejszego nie udało się zrealizować niemal żadnych z proponowanych w planach i koncepcji rozwiązań. Myśl o rekreacyjno-sportowym wykorzystaniu „glinianek” powró-

11 ciła w roku 2004, w przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenów usług turystycznych, rekreacyjnych i sportowych w Mosinie, obejmującego ten teren. Projekt tego planu nie uzyskał jednak uzgodnienia WPN-u, z którym gmina nie osiągnęła w tej sprawie konsensusu. Ale w obwiązującym studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Gminy Mosina, dla terenów powyrobiskowych czyli glinianek figuruje zapis, klasyfikujący je jako teren zabudowy usługowej w zieleni, gdzie „dopuszcza się lokalizowanie: usług turystyki, sportu i rekreacji, obiektów budowlanych związanych z obsługą dopuszczonych funkcji”. A w miejscu, gdzie grupa architektów w roku 1995 zaproponowała w ramach swojej koncepcji punkt widokowy, 17 lat później stanęła widokowa wieża…

Koncepcja

Rysunek wykonał ręcznie M. Organista. Architekci zaplanowali nad gliniankami kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny. Przy ul. Pożegowskiej zaproponowali budowę boisk, kortów, otwartego basenu wraz z plażą i tak dalej. Przewidzieli także

Rozważania warsztatowe urbanisty

Punkty widokowe a wieże widokowe Jerzy Zalewski

Biegnące w górę od dawnej stacji Osowa Góra turystyczne szlaki: czerwony i niebieski, prowadzą do dawnego punktu widokowego, gdzie w roku 1994 stanął Głaz Władysława hr. Zamoyskiego. Pomysłodawcą głazu był ówczesny prezes poznańskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego Jerzy Preisler, natomiast zaprojektowanie i realizację w tym miejscu punktu widokowego, przy współpracy z burmistrzem Gminy Mosina Janem Kałuzińskim, zlecił Wojewoda Poznański Włodzimierz Łęcki… Proponowane zainwestowanie związane było z przeuroczym (zakopiańskim) widokiem w kierunku doliny jeziornej. Była to niezwykła, wykadrowana wysoką zielenią panorama „górska”, nietypowa dla okolic Poznania. To dla jej odbioru i wizualizacji Wojewoda Łęcki zainicjował zaprojektowanie i realizację tego punktu widokowego. W połowie roku 2011 byłem w tym miejscu po raz ostatni z grupą studentów i młodej kadry urbanistów, by zaprezentować uroki nietypowego krajobrazu dla terenów podmiejskich Poznania, ale

też by pokazać efekty dawnych działań w przestrzeni, z wykorzystaniem prac kadry biura planowania. To, co zastaliśmy potwierdziło wypracowaną w moim doświadczeniu zawodowym zasadę konieczności dokonywania zabiegów o zastany (czasami zawłaszczony) krajobraz. Chodzi mi raczej o dbałość o zachowanie takiego krajobrazu, jaki stanowił ówczesne powody naszych zachwytów. Przy braku zabiegów konserwacyjnych zieleni, z przedpola tej panoramy, stanowiącego jej ramy, ale tylko z poziomu terenu urządzonego

punktu widokowego, obecnie nic nie pozostało. Jest tam teraz wyłącznie ściana wysokiej zieleni, drzewa, które utworzyły barierę dla dawnego korytarza widokowego. Punkt ten, jego urządzenie, jak się okazuje, przybrało z czasem znaczenie zorganizowanego wyłącznie postoju rekreacyjnego, tzw. parkingu leśnego. Natomiast przewidziana naszą koncepcją lokalizacja drugiego punktu widokowego w pobliżu oczek wodnych glinianek miała być związana z urządzeniem terenu dla dokonywania pauzy

w ekskursji, czyli postoju i rekreacji w trakcie przerwy w turystyce, na którym miały być dokonywane zatrzymania z możliwością grillowania i kontemplacji widoków, powstałego typowo lokalnego wnętrza urbanistycznego. Dlatego zaskoczyła mnie informacja o zrealizowaniu wieży widokowej, o lokalizacji zgodnej z punktem widokowym naszej koncepcji. Kiedy dokonałem rewizji wiadomości o inwestycji w tym miejscu, z pewnym rozczarowaniem stwierdziłem, że wykorzystano ideę naszego pomysłu w sposób zaprzeczający funkcji (idei) lokalnego tylko punku widokowego, wydając zgodę na realizację niezbyt atrakcyjnej formy dla tego wnętrza, drewnianej konstrukcji wieżowej. Taka wieża widokowa zapewnia wprawdzie widok na pełną panoramę wokół Mosiny, ale szkoda, że taka inicjatywa, czyli decyzja o lokalizacji skratowania drewnianego nie była konsultowana z autorami koncepcji z 1995 roku. Nie były mi

znane okoliczności podjęcia inicjatywy obecnego zagospodarowania terenu glinianek, ale jak widać nasze pomysły po wielu latach znalazły potwierdzenie w obecnych realizacjach. Zbieżności dotyczące szczegółów lokalizacyjnych nie komentuję. Należy cieszyć się, że w obecnych czasach samorządy gmin mają więcej możliwości realizacji dobrych i użytecznych pomysłów. Jednak, gdyby glinianki zagospodarować jako tereny rekreacyjne z funkcjami związanymi z rekreacją wodną, to dla wieży widokowej bym wybrał inne miejsce. W jednym z komentarzy przedstawiciela gminy dostępnym w Internecie, ucieszyły słowa potwierdzające współdziałania Mosiny i dyrekcji WPN. Coś się zmieniło na korzyść w zakresie współdziałania gmin z parkiem. Glinianki mogą rzeczywiście być formą użytkową nie tylko dla jednej strony. Park nie musi obawiać się uatrakcyjnienia glinianek i napływu w to miejsce rekreantów.


12

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Problemem jest brak współpracy Z Dyrektorem Wielkopolskiego Parku Narodowego, Adamem Kaczmarkiem, rozmawia Ł. Kasprowicz. – W tym roku śniegu nie brakowało. Wielu mieszkańców gminy szusowało na pożegowskim wzgórzu. Czy widziałby Pan możliwość uruchomienia wyciągu orczykowego na Górze Pożegowskiej? Jeśli tak, to jak wg Pana mogłoby to funkcjonować? Jeśli nie, to, co stałoby na przeszkodzie uruchomienia takiego wyciągu przez Park lub Gminę, albo też w porozumieniu Gminy z Parkiem. Można by na ten cel pozyskać środki unijne... – Tam gdzie kiedyś był orczyk, rośnie las. Park nie jest od budowania wyciągu. Polana, gdzie obecnie mieszkańcy zjeżdżają na nartach, sankach, jest zbyt cenna przyrodniczo, aby uruchomić tam wyciąg narciarski do masowej rekreacji. Gmina mogłaby uruchomić trasę zjazdową wraz z wyciągiem na Gliniankach. Ciekawy byłby też tor saneczkowy jak na Gubałówce czy na Malcie. Jest tam odpowiedni układ wysokościowy. Nie mam nic przeciwko temu. Glinianki w najbardziej możliwy sposób powinny być wykorzystane rekreacyjnie i rozrywkowo, w sposób ogólnodostępny. Ubolewam, że gmina w bardzo małym stopniu korzysta z naszej wiedzy przyrodniczej, planując swoje różne przedsięwzięcia. – Ostatnio dość głośno było w mediach o nielegalnej wycince drzewa, na terenie, który jest pod jurysdykcją WPN. Co w tej sprawie Pan, jako Dyrektor, zamierza zrobić? – Uzyskaliśmy informację na ten temat od gminnego urzędnika z Puszczykowa. Zwrócił się do nas pod koniec stycznia z pismem, czy wiemy coś na temat tej nielegalnej wycinki. Natychmiast wysłaliśmy swojego leśniczego, który przeprowadził inwentaryzację wyciętych drzew nad Kanałem Mosińskim. Drzewa były wycięte m.in. na terenie będącym w wieczystym użytkowaniu WPN. Dokonaliśmy wyceny rynkowej drewna według zasad określonych w przepisach. Wyceniliśmy wartość skradzionego drewna na około dwadzieścia tysięcy złotych. Wartość przyrodnicza jest kilkanaście razy wyższa. Wystąpiliśmy z zapytaniem do urzędu o to, czy coś magistrat wie o tej wycince. Zostaliśmy poinformowani o tym, że została wydana zgoda na wycinkę, ale w drugą stronę, do Dymaczewa i urząd nie ma wiedzy, kto dokonał wycinki na naszym, należącym do Parku terenie. W związku z tym uznaliśmy, że ktoś dokonał przestępstwa kradzieży drewna, złożyliśmy, więc zawiadomienie do prokuratury. – Mówi się, że za nielegalną wycinką na Waszym terenie stoi burmistrz gminy i niektórzy urzędnicy. Co Pan na to? – Jest to wersja nieoficjalna i trudno tu, póki co kogoś obarczać winą. Przeprowadziliśmy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, zebrane materiały przekazaliśmy prokura-

turze. To prokuratura będzie ustalać winnych. Zginęła duża masa drzew, tam podobno pracowało 20 osób, więc raczej da się ustalić sprawców i kto o tej wycince tak naprawdę zadecydował. Z naszych informacji wynika, że decyzją burmistrza o wycince były objęte także tereny należące do gminy. – Burmistrz przecież nie może wydawać decyzji na wycinkę drzew, na terenach należących do gminy, którą kieruje. Decyzję w stosunku do terenów gminnych wydaje starosta. – Zwróciliśmy się o wyjaśnienie tej sprawy, pani burmistrz nam jednak na to nie odpowiedziała. – Dlaczego zwrócił się Pan do prokuratury o podjęcie działań w sprawie uchylenia Studium dla gminy Mosina? Według burmistrz Zofii Springer, osoby, które zawiadamiają organy ścigania o nieprawidłowościach w związku z działaniem władz samorządowych to donosiciele. Czuje się Pan donosicielem? O co w tej sprawie w ogóle chodzi?

domiliśmy prokuraturę. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tylko urzędnicy mosińscy mają tak nieodpowiedzialne podejście do ochrony przyrody. Takiego czegoś nie ma w innych gminach, które sąsiadują z Parkiem. Komorniki, Stęszew, Puszczykowo zmieniły swoje podejście do Parku. Jeżeli my się, jako Park na coś nie godzimy, to mówimy, dlaczego. Wskazujemy inne rozwiązania. Jest to możliwe, jeżeli dwie strony chcą rozmawiać. – Zakaz kąpieli w zbiornikach wodnych na terenie WPN bardzo irytuje mieszkańców gminy. Nie

go Parku Narodowego uzgodnił w listopadzie ubiegłego roku, że gminy Komorniki, Mosina i Puszczykowo wspólnie stworzą kąpielisko na jeziorze Dymaczewskim. Do tej pory nic się nie dzieje, a szkoda, bo byłaby to fajna sprawa. W mojej ocenie najlepsze miejsca to Przystań MKŻ w Dymaczewie Nowym lub przy dawnym Energopolu, obecnie Szablewski oraz w Starym Dymaczewie, na końcu ulicy Bajera. Jeżeli gmina nie ma pieniędzy, powinna komuś umożliwić prowadzenie plaży z kąpieliskiem strzeżonym. Była taka oferta wobec terenu za hotelem Szablewski w Nowym Dymaczewie. Gmina odmówiła potencjalnemu zainteresowanemu dzierżawy, tłumacząc decyzję własnymi planami wobec tego terenu. Od tego czasu minęło kilka lat. Nic tam nie zostało zrobione. Pomost się rozwalił. No cóż... – Jak Park zapatruje się na rozbudowę drogi z Lubonia do Mosiny. Jak Pan widzi ten pomysł i czy Park zamierza go popierać czy oprotestowywać? Czy Pana zdaniem, nawet gdyby doszło do rozbudowy tej drogi, to rozwiąże ona problem korków na tym od-

 Wywiad ukazał się w „Faktach Mosińsko-Puszczykowskich” 27 marca 2013 r.

– Dość dziwne podejście. Obowiązkiem wręcz jest zawiadomić organy ścigania, jeśli podejrzewa się popełnienie przestępstwa, jakiegokolwiek. Wysyłając zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, nikt przecież wyroku nie wydaje. Jako Park składamy wnioski i uwagi do Studium tylko w odniesieniu do Parku i jego otuliny. Nasze wnioski nie zostały w żadnym zakresie uwzględnione w Studium. Wnieśliśmy je w czasie opracowywania tego dokumentu. Przedłożono nam projekt, sądziliśmy, że mamy trzy tygodnie na wniesienie uwag, a to były dwa tygodnie. Jednakże w ciągu tych dwóch tygodni uwagi zostały wniesione i wprowadzone do Studium uwagi Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Naszym zdaniem, jeśli wprowadzono zmiany w projekcie, zaistniał obowiązek ponownego uzgodnienia projektu ze wszystkimi ustawowymi organami i instytucjami. Gmina Mosina jednak była innego zdania i dlatego zawia-

mogą pojąć, dlaczego Park zakazuje kąpieli. No właśnie, dlaczego? Czy tej kwestii nie można jakoś rozstrzygnąć, aby przyroda nie ucierpiała, a mieszkańcy mogli w jakiś uregulowany sposób korzystać z tych wód? – Ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych nakłada na Dyrektora Parku obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa kąpiącym się. Park nie jest jednak powołany do organizowania kąpielisk. Mając na uwadze te przepisy jak i ustawę Prawo wodne, gdzie obowiązek organizowania kąpielisk spoczywa na samorządzie, chcąc w jakiś sposób pomóc gminom w organizacji kąpielisk, zorganizowaliśmy spotkanie. Z zaproszonych samorządów tylko Puszczykowo przysłało strażnika miejskiego. Mam zapewnienie od wójta Komornik, że ich gmina chce zorganizować kąpielisko na jeziorze Jarosławieckim. Park nie widzi żadnych przeszkód w tym względzie. Zarząd Stowarzyszenie Gmin Mikroregionu Wielkopolskie-

Źródło www.wielkopolskipn.pl

cinku, czy ta rozbudowa jest Pana zdaniem konieczna? – Całą sprawę nakręca gmina Mosina, jest tym motorem. Dba tylko o swój interes, nie liczy się ani z samorządem Puszczykowa, ani Komornik, ani Parkiem. Na dzień dzisiejszy, nie ma konkretnego wniosku, aby Park wypowiedział się na którykolwiek z dwóch wariantów. Inwestor, czyli Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich, nie określił do tej pory, jaki wariant chce realizować. Bo to, że pieniędzy nie ma na tę drogę, to jest jasne. Na ostatniej Radzie Parku, pan burmistrz Balcerek opowiedział się za wariantem jednopasmowym i podał konkretne argumenty. Wójt Komornik, Jan Broda, także opowiada się za wariantem jednopasmowym. Pani burmistrz Zofia Springer jednoznacznie forsuje wariant dwujezdniowy. Także przytacza argumenty, choć ta droga tylko w najmniejszym stopniu przebiega przez gminę Mosina. Pani burmistrz nie przyjmuje do wiadomości, że cały ruch blokuje

się na wlocie do Mosiny. Przecież od Lubonia i kawałek za Puszczykowo, ruch jest płynny. Należy rozładować wlot do Mosiny drogami alternatywnymi w lewo, w prawo. Jeśli jakikolwiek projekt będzie realizowany, spełni wszystkie wymogi ochrony środowiska w tym przejścia dla zwierząt, płazów i gadów, tak jak my to widzimy, to czemu nie, nie będziemy, jako Park przeciwni, ale z ochrony środowiska nie zrezygnujemy. Nie możemy przecież dać wolnej ręki i powiedzieć róbcie, co chcecie. Wkrótce ruszy modernizacja linii kolejowej na odcinku Poznań Czempiń. W Łęczycy powstanie wiadukt i w związku z tym w Łęczycy powstaną ciekawe rozwiązania drogowe. Zastanawia mnie, dlaczego Mosina nie stara się wykorzystać toru kolejowego z Poznania przez Puszczykowo do Osowej Góry. – Tzw. dzika zabudowa w Dymaczewie Nowym wzbudza wiele kontrowersji. Jak Pan widzi tę sprawę? – W latach dziewięćdziesiątych był projekt, aby zabudowę przenieść znad jeziora za drogę. Ale wyszło jak wyszło. Teraz gmina podejmuje próby, aby teren uporządkować, wyznaczyć minimalną powierzchnię działki, wytyczyć drogi i rozpocząć budowę infrastruktury. Gmina chce przeznaczyć pod rekreację teren, aż do drogi do hoteli. Jest dla mnie nie do przyjęcia to, że planiści sporządzający projekt planu wyrysowali na terenach parkowych - w lesie, parkingi oraz infrastrukturę rekreacyjną. My się na to nie godzimy. Gmina powinna uporządkować już zajęty teren przez działkowiczów i nie czynić ekspansji w stronę hoteli. Linia buforowa, od linii brzegowej jeziora biorąc pod uwagę potrzeby ochronne musi wynieść 100 metrów. – A woda w jeziorze Dymaczewskim? – Obecny stan wody w jeziorze Dymaczewskim ma bezpośredni związek z działającą do niedawna oczyszczalnią ścieków w Stęszewie. Niebagatelny wpływ na jakość wody ma właśnie dzika zabudowa. Minie kilkanaście lat zanim ekosystem się zregeneruje. Jeśli nie, to trzeba będzie naturze pomóc. – Co z wyspą na Jeziorze Góreckim? – W przyszłym roku powstanie punkt widokowy z widokiem na Wyspę Zamkową. Oczyściliśmy ruiny. Skarbów nie było, ale łuski z pepeszy owszem, łańcuch motocyklowy, garnki. Mamy kosztorys i dokumentację na zrobienie z tego obiektu trwałej ruiny poprzez oczyszczenie ścian, wstawienie krat i zadaszenie. Siedem lat temu wyceniono to na 260 tysięcy złotych. Instytucje powołane do ochrony zabytków pieniędzy nie chcą dać, a Park nie ma środków. Na wyspę ludzi nie wpuścimy. Nie wyobrażam tego sobie. Pierwszym krokiem będzie ten punkt widokowy, a później się zobaczy... – Dziękuję za rozmowę.


13

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Mosiński ping pong Małgorzata Kaptur

W ostatnim czasie do Rady Miejskiej wpłynęły trzy skargi na Burmistrza Gminy Mosina. Jednak tylko jedna z nich została skierowana do komisji rewizyjnej. Pozostałe dzięki wskazaniom zawartym w opinii mecenasa Zygmunta Kmiecika zostały przekierowane do innych organów. Skarga dr J. Tafelskiej – Stachowiak dotyczyła przetargu na wynajem pomieszczeń użytkowych w budynku wielofunkcyjnym w Pecnej, z przeznaczeniem na prowadzenie działalności medycznej. Została na podstawie uchwały RM skierowana do rozpatrzenia przez komisję rewizyjną. Wojewoda przekazał ją Radzie z żądaniem przesłania do Wydziału Kontroli, Prawnego i Nadzoru Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu kopii odpowiedzi udzielonej Skarżącej. Widocznie to spowodowało, że zasada ping ponga nie została tu wyjątkowo zastosowana. Skarga Krystyny Nyckowskiej. Współwłaścicielka działki, na której mieści się ZUK skarży się, że „Zakład Usług Komunalnych Sp. z o.o., której jednoosobowym wspólnikiem jest Burmistrz Mosiny, ignoruje prawa właścicieli do nieruchomości i samowolnie oraz wbrew naszej woli bezprawnie korzysta z naszej nieruchomości, odmawiając bezpodstawnie jej wydania, pomimo wielokrotnych wezwań”. Mimo że Wojewoda pismo potraktował jako skargę na Burmistrza i skierował

do Rady Miejskiej, mecenas Z. Kmiecik orzekł, że Wojewoda nie ma racji i poradził p. Nyckowskiej udanie się do Sądu. Radni przychylili się do tej opinii. Skarga Romualda Zwierzyckiego dotyczyła nieprawidłowości w postępowaniu Urzędu Miasta Mosiny, a co za tym idzie także Burmistrza, kierującego pracami tego urzędu, w sprawach związanych z korzystaniem ze środowiska przez przedsiębiorstwa spedycyjne zlokalizowane w Mosinie przy ulicy Gałczyńskiego. Została skierowana przez WIOŚ do Rady Miejskiej w Mosinie. Rada jej jednak nie rozpatrzyła. Bazując na opinii zwolennika urzędniczego ping ponga, mecenasa Kmiecika, odesłana została z powrotem do WIOŚ. Teraz sprawa wróciła do Rady, która tym razem upoważniła mecenasa do reprezentowania jej przed NSA. Sąd rozstrzygnie spór kompetencyjny pomiędzy Wielkopolskim Inspektorem Ochrony Środowiska w Poznaniu a Radą Miejską w Mosinie i wskaże organ właściwy do rozpatrzenia skargi na działanie Urzędu Miejskiego w Mosinie.

Skargi i wnioski Monika Cybal Do urzędu nie chodzimy po prośbie. Nikt nie lubi być lekceważony, zwłaszcza przez kogoś, kto między innymi z jego podatków otrzymuje wynagrodzenie. Idąc do urzędu chcemy czuć się obsłużeni jak klient w renomowanej firmie. A to oznacza, że mamy prawo oczekiwać ze strony pracowników urzędu życzliwego podejścia do naszej sprawy oraz jej kompetentnego i terminowego załatwienia. Obsługa mieszkańca gminy w urzędzie to jeden z elementów całego pakietu usług, świadczonych przez administrację za cenę, jaką są płacone podatki. W pakiecie tym znajduje się tak istotne zagadnienia jak zarządzanie majątkiem gminy, budowa dróg, czy dbałość o poziom oświaty. Sposób wypełniania ustawowych zadań przez urząd powinien być transparentny, szczególnie w zakresie tworzenia i zmiany planów zagospodarowania przestrzennego, czy wydawania pozwoleń na inwestycje zwłaszcza uciążliwe dla środowiska. Tutaj konsultacje społeczne i podejmowanie działań zgodnych z wolą mieszkańców świadczą, że urząd pełni służebną rolę wobec społeczności lokalnej. Podejmowanie natomiast ważnych decyzji z pominięciem konsultacji społecznych, nierzetelna lub niepełna informacja, czy działanie metodą faktów dokonanych rujnują wizerunek, powodują utratę zaufania mieszkańców do władzy. Wyznacznikiem podejścia urzędu

do spraw pojedynczego człowieka jest sposób załatwienia jego sprawy, a w szczególności podejście urzędu do składanych skarg i wniosków.

Kiedy skarga, a kiedy wniosek? Skargi i wnioski to raczej broń lekka, bo skargą ani wnioskiem nie można nikogo zmusić do działania. Skarżyć się i pisać wnioski może każdy do dowolnego urzędu, a udzielenie odpowiedzi jest obowiązkowe. Przedmiotem skargi może być w szczególności zaniedbanie lub nienależyte wykonywanie zadań przez właściwe organy albo przez ich pracowników, naruszenie praworządności lub interesów skarżących, a także przewlekłe lub biurokratyczne załatwianie spraw (art. 227 Kodeksu postępowania administracyjnego). Podobny efekt możemy uzyskać wnioskiem, w którym zaproponujemy pozytywne rozwiązanie jakiegoś problemu. Przedmiotem wniosku mogą być w szczególności sprawy ulepszenia organizacji, wzmocnienia praworządności, usprawnienia pracy i zapobiegania nadużyciom, ochrony własności, lepszego zaspokajania potrzeb ludności. (art. 241 Kpa) Skargę piszemy, gdy interweniujemy w konkretnej sprawie. W skardze domagamy się, aby urzędnik lub organ działał prawidłowo w ramach istniejącego systemu. Gdy chcemy zmienić system, wtedy piszemy wniosek.

Co robić, gdy odpowiedź jest niesatysfakcjonująca? Powinniśmy ponowić skargę. Drugą skargę kierujemy do organu, który jest kompetentny rozpatrywać skargi na adresata skargi pierwotnej. Możemy także wystąpić, aby organ wyższego szczebla bliżej przyjrzał się działalności adresata naszej pierwszej skargi na polu, którego ona dotyczyła. Skargę nr 2 powinniśmy także przesłać do wiadomości adresatowi naszej skargi pierwotnej. To zmobilizuje go do działania. Trzecią skargę powinniśmy przesłać do organu, który nadzoruje rozpatrywanie skarg i wniosków (art. 258 Kpa): Zamiast prosić o przyjrzenie się działalności merytorycznej naszego pierwotnego adresata możemy prosić o skontrolowanie sposobu załatwiania przez niego skarg i wniosków. W „skardze na odpowiedź na skargę” możemy zawsze poprosić o przeprowadzenie takiej kontroli zwłaszcza, gdy lekceważący stosunek do petenta nie był wypadkiem jednostkowym. Organ właściwy do załatwienia skargi powinien załatwić skargę bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w ciągu miesiąca. (Art. 237 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego). Opracowanie na podst. publikacji Fundacji im. Stefana Batorego „Ściągawka z demokracji. Obywatelski poradnik antykorupcyjny. Skargi i wnioski” autorstwa Macieja Wnuka”.

Ruszyła modernizacja linii kolejowej Jan Marciniak

PKP – Polskie Linie Kolejowe S.A. borykały się z projektem 6 lat, były problemy z własnością gruntów, ciągłe odwoływania się od decyzji niezadowolonych. Prace rozpoczęły się od Czempinia i będą się posuwać w kierunku Poznania. Kiedy konkretnie wykonawca wejdzie w teren naszej gminy, jeszcze nie wiemy. Generalnym wykonawcą została firma hiszpańska. Środki w większości pochodzą z funduszy europejskich. Modernizacja obejmie strefę torów wraz z niezbędną infrastrukturą podziemną m.in. odwodnienie, perony i dojścia do nich. Nie są nią objęte budynki kolejowe, w tym budynki dworców. Na terenie gminy zostanie zbudowana strefa torów wraz z podbudową, odwodnienie i inna infrastruktura, w tym teleinformatyczna, perony w Mosinie, Drużynie i Pecnej, tunel prowadzący do mosińskiego peronu od strony ul. Kolejowej, przystosowany także dla osób niepełnosprawnych. Zlikwidowany zostanie chodnik bezpośrednio przy torze (ten od dworca do Netto). Przejazdy w ciągu ulic: Sowiniecka i Farbiarska pozostaną bez zmian. Prawdziwa rewolucja dotknie ul. Śremską. Powstanie tam tunel pod torami. Jego budowa rozpocznie się na przełomie lat 2014/2015 i trwać będzie minimum 7 miesięcy. Wzdłuż terenów zamieszkałych powstaną ekrany aku-

styczne o wysokości 4 – 5 m wysokości. Ekrany będą stały na odcinku 18 kilometrów – z 32 kilometrów remontowanych. Na całej długości zostanie wycięte 2 ha lasu. W I etapie modernizacja ma na celu osiągnięcie stanu, by była możliwa jazda z szybkością 160 km/godz. W II etapie, który będzie miał miejsce przypuszczalnie ok. 2025 r., modernizacja przystosuje tory i przejazdy kolejowo–drogowe do szybkości 200 km/godz. Wówczas może dojść do zamknięcia przejazdów w ul. Farbiarskiej i Sowinieckiej, ale w zamian będzie wybudowany w innym miejscu tunel pod torami kolejowymi. Komisja inwestycji przegłosowała jednogłośnie wniosek, aby z naszego budżetu (ok. 20–30 tys.) zrealizować projekt tunelu, który będzie przedłużeniem tego, który ma wybudować inwestor (od ul. Kolejowej do peronu), w kierunku terenu po byłych. SFM. Po wykonaniu projektu staniemy przed decyzją zadysponowania środków na jego realizację (1,0–1,5 mln zł). Niestety, zanim odczujemy zmianę na lepsze, będziemy narażeni na liczne niedogodności. Od 14

Deweloperzy wypchnęli z rynku TBS Jan Marciniak

kwietnia obowiązuje nowy rozkład jazdy, gdyż został wprowadzony na odcinku Czempiń – Mosina i Luboń – Poznań ruch jednotorowy, wahadłowy. Zmniejszyła się liczba połączeń. Spółka Przewozy Regionalne, by złagodzić trudności postanowiła wydłużyć składy pociągów na pozostałych połączeniach. W godzinach szczytu będą kursować pociągi składające się nawet z 8 wagonów. W pierwszej fazie modernizacji na stacji Iłowiec będzie czynny tylko tor od strony budynku stacyjnego, na przystanku w Drużynie od strony budki dróżnika, na stacji Poznań Dębiec – peron przyległy do dworca.

W II połowie lat 90-tych zaczęły powstawać w gminach Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Tak było i w Mosinie. Za niezapłacone podatki Burmistrz Jan Kałuziński przejął grunty Spółdzielni Rolniczej w Krośnie (potocznie nazywano je „Kurzajewem”) i powołał do istnienia TBS. Przy jego tworzeniu wyjątkową rolę odegrał ówczesny zastępca Kałuzińskiego, Hubert Prałat. Pod koniec lat 90-tych, Małgorzata Mierzyńska – pierwszy prezes TBS, rozpoczęła budowę 3 pierwszych wielorodzinnych budynków. To one zapoczątkowały boom budowlany w tej części Krosna. W ramach TBS powstało w sumie 11 budynków wielorodzinnych, w których jest 170 mieszkań oraz 2 lokale użytkowe. Poza obowiązkowym, niezbyt dużym wkładem zainteresowanych osób, budowę przede wszystkim wspomagał Krajowy Fundusz Mieszkaniowy. Dysponentem jego był Bank Gospodarstwa Krajowego. To wszystko pięknie się zazębiało i miało sens. Ale sensownemu pomysłowi, jak to bywa w naszym

kraju, trzeba było ukręcić łeb. Pojawili się deweloperzy, a rząd uruchomił program „Rodzina na swoim”, który był wodą na młyn dla deweloperów. Budownictwo deweloperskie kwitło, a TBS-owskie zanikało, tym bardziej, że w 2009 r. został zlikwidowali Krajowy Fundusz Mieszkaniowy. Jeszcze w 2009r. Bank Gospodarstwa Krajowego dysponując pewną, kończącą się pulą środków umożliwił TBS-om złożenie wniosku o kredyt. Zarząd mosińskiego TBS opracował dokumentację projektową na budowę 4 budynków z 64 mieszkaniami i złożył wniosek o kredyt. Bank odpowiedział, że środki się wyczerpały. Prezes TBS Adam Ejchorst poinformował, że: „ Istnieje jedyny sposób na kontynuację dzieła - zaciągając kredyt komercyjny. Koszt takiego kredytu jest na tyle duży, że czynsz wynajmu mieszkań byłby mało atrakcyjną ofertą dla najemców”. Dziś mosiński TBS nie buduje, a jedynie zarządza tym, co zbudował wcześniej.


14

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Piotr Wilanowski Historia jednej interwencji nie jest Piotrem W. Dlaczego w gminie nie ma pieniędzy? – czyli...

Piotr Wilanowski

Piotr Wilanowski Na łamach „Kuriera Mosińskiego” ukazują się cykliczne wypowiedzi na temat Rogalina. Są one anonimowe, bo podpisane pseudonimem „Piotr W” . To próba dezinformacji, czyli kolejny sposób na walkę z radnymi opozycyjnymi. Wykorzystując fakt przewidywalnych, prostych skojarzeń z premedytacją dobrano taki pseudonim, by prezentować obce mi, czyli radnemu z Rogalina – Piotrowi Wilanowskiemu poglądy. Ma to wywołać

określony efekt – raz radny pisze tak, a kiedy indziej zupełnie inaczej. O co mu chodzi? Sam nie wie, czego chce. Nie jest to objaw szlachetnej rywalizacji, ale jak widać cel uświęca środki. Widocznie nie ma za co zaatakować mnie wprost, więc trzeba stosować tak kompromitujące zabiegi. Mam nadzieję, że nie będą skuteczne, a wręcz przeciwnie ośmieszą prowokatorów. Jeżeli interesują Państwa moje poglądy, to proszę czytać teksty podpisane moim pełnym imieniem i nazwiskiem.

Strategia Rozwoju Gminy Mosina 8 kwietnia 2013 r. odbyło się pierwsze spotkanie Komitetu Społecznego ds. Strategii Rozwoju na lata 2013 – 2020. Dotyczyło wizji rozwoju Miasta i Gminy Mosina. W spotkaniu uczestniczyło ok. 60 osób – urzędnicy, radni, sołtysi, prezesi organizacji pozarządowych a także mieszkańcy gminy. Moderator zachęcił zebranych do przedstawiania swojej wizji gminy w 2020 r. Większość mówiła o konieczności budowy dróg i infrastruktury. Podkreślano konieczność rozwoju komunikacji publicznej, by zmniejszyć ruch samochodowy w kierunku Poznania. Piotr Wilanowski zaapelował, by zastanowić się nad ograniczeniem rozwoju ilościowego na rzecz podniesienia poziomu życia osób już mieszkających na terenie gminy. Wiele osób upatruje jednak dla siebie i dla gminy szansę w zamianie gruntów ornych na działki budowlane, co oznacza dalszy wzrost ilości mieszkańców. Nowi mieszkańcy Mosiny podnosili po-

Biednego stać tylko na jednorazowe i solidne wykonanie. W naszej gminie powinniśmy kierować się podobną zasadą, ale niestety jest inaczej. Odpowiadając na zapotrzebowanie społeczne podjąłem temat wykonania odwodnień fragmentów ul. Kosynierów w Rogalinie. Projektanci zabudowy nie przewidzieli, że nadmiar wód opadowych lub roztopowych, wielokrotnie w ciągu roku, zbierając się w najniżej położonych końcówkach „sięgaczy” tej ulicy zagrażać będzie podtopieniem zlokalizowanych tam domów. Podczas lustracji wspólnie, z p. Leszkiem Najderkiem - specjalistą ds. inwestycji drogowych Urzędu Miejskiego ustaliliśmy zakres koniecznych działań dla skutecznego rozwiązania problemu. W „ślepych sięgaczach” miały być wykonane kolejne studnie chłonne i przegrody uniemożliwiające napływ wód z pól i głównej ulicy. Otoczenie pierwszego „sięgacza” ul. Kosynierów połączonego z „sięgaczem” ul. Szkolnej dawało szansę odprowadzenia wody zbieranej w wielkiej, prawie niewysychającej kałuży do zaplanowanego w jej pobliżu krótkiego, płytkiego przydrożnego rowu (ok. 30 m długości). Miał być wykonany pod okapem koron drzew rosnących wzdłuż północnego fragmentu szkolnego ogrodzenia. Wykluczyliśmy zasypanie kałuży kru-

szywem, ponieważ spowodowałoby to rozlewanie się jej na większym obszarze. Ostatecznie, ten fragment zadania miał się ograniczyć do wykopania rowu przez ok. pół dniówki. Na zebraniu wiejskim doceniono wagę problemu i przegłosowano przeznaczenie części funduszy sołeckich na jego realizację. Po wielu dniach, bez zapowiedzi, zaczęto wykonywać wcześniej wykluczony zakres prac. Po pierwsze zasypano kruszywem kałużę powodując jej szerokie rozlanie się. W wyniku intensywnych protestów mieszkańca ul. Szkolnej ekipa z ZUK pojawiła się następnego dnia, by opanować sytuację. Zaproszony do tych ustaleń, ponownie nalegałem na wykonanie planowanego wcześniej rowu. Ostatecznie przyznano mi rację i obiecano w kolejnym dniu jego wykonanie (nie można było od razu, bo padał deszcz oraz ekipa nie miała pilarki do przycięcia przeszkadzających gałęzi drzew). Wbrew tym ustaleniom, w kolejnych dniach nie wykonano rowu, a w zamian zebrano wierzchnią warstwę ziemi z poboczy tworząc równomierne, okresowe „grzęzawisko” w całym

pasie drogowym. Zniszczono w ten sposób, obsiane przez lokatorów trawą pobocze, które skutecznie służyło jako miejsca parkingowe. Na zgłaszane protesty, od pracownika ZUK dowiedziałem się już w mniej parlamentarnych słowach, „że radny nie będzie im mówił, co mają robić na gminnej drodze”. Trudno się z nim nie zgodzić przecież pracownik ma swojego kierownika. Podsumujmy całe zdarzenie – zamiast przez pół dniówki osiągnąć istotną poprawę sytuacji, wykonywano przez trzy dniówki prace, którym mieszkańcy ulic byli przeciwni, nie osiągając poprawy sytuacji, a wręcz przeciwnie jej pogorszenie. Zakładam, że opisana sytuacja nie jest sposobem zdyskredytowania w oczach wyborców inicjatywy opozycyjnego radnego, raczej jest to sytuacja typowa dla całej gminy w wielu przejawach jej aktywności. Rozglądając się wokoło sami to Państwo ocenicie. Zamiast solidnie i stosunkowo tanio rozwiązywać problemy, tylko się je potęguje wybierając niewłaściwe i drogie metody często wbrew oczekiwaniom lokalnych społeczności. Nawet najbogatszych nie stać na taką rozrzutność.

CYTATY DEMOKRATY

SONDA ULICZNA trzebę zachowania jej walorów i wskazywali turystykę jako pomysł na rozwój gminy. Kolejne spotkanie odbędzie się za około 6 tygodni. Zachęcamy do włączenia się do dyskusji na temat kierunków rozwoju naszej gminy na stronie www. czasmosiny.pl.

Dotarła do nas wiadomość o pojawieniu się w naszej gminie dwóch tajemniczych plemion: MNIEJSZOŚCI I WIĘKSZOŚCI. Postanowiliśmy zgłębić temat, pytając przypadkowo spotkanych przechodniów. Niestety większość z nich nie miała zielonego pojęcia, o co chodzi.

Zapytaliśmy więc o kilka innych spraw:

Dlaczego nie ma w Mosinie pływalni? - Bo władza nie chciała utopić środków unijnych. Dlaczego wybudowano wieżę widokową? - Żeby burmistrzyni mogła na nas patrzeć z góry. Dlaczego Zofia Springer przegrała z blogerem? - Bo zatrudniła o trzech prawników za mało.

3 Uwagę radnego J. Marciniaka, iż „przewodniczący dzisiaj pięknie prowadzi sesję, jest pełna demokracja i wolność wypowiedzi.” W. Waligórski skwitował: „to się panu radnemu wydaje, ja zaraz przyspieszę…”(27.02.) 3 Do wypowiadającego się radnego Ł. Kasprowicza, podszedł mieszkaniec, szarpnął go za ramię i rzucił pod jego adresem niewybredny komentarz. 3 Przewodniczący zaapelował: „Szanowny panie, ja proszę, żeby radnego nie dotykać, bo może być pan oskarżony o molestowanie”.(18.03.)

Wielkopolskie gotowanie, czyli...

Gawędy kulinarne cz.V Czas już najwyższy przy dłuższym nieco dniu z szaf resztki powygarniać, by miejsce na nowe zapasy porobić. Och, resztka grzybów suszonych się najdła, wyglądają porządnie, jeno, co z taką mizerną porcyjką począć - w ogrodzie wszak nic jeszcze nie rośnie. Nic to, słonko świeci, można przysiąść i o jedzeniu pomyśleć.*** No i proszę trzy dni temu śnieg leżał w sadzie, a dzisiaj już dwie garści stokrotek kwitnących się uzbierały, toż to cud prawdziwy i zrządzenie

losu szczęśliwe, jako to z grzybami zeszłorocznemi da się już pierwszą wiosenną zupę ugotować!

ZUPA ZE STOKROTEK Piękne te stokrotki, aż żal rwać. Tak pięknie się pośród nagich drzew w sadzie bielą – trudno, oko się nacieszyło i czas zmysł smaku zadowolić. Pozbierałem całe rozetki liściowe, z kwiatami i pączkami i po opłukaniu na serwecie teraz obsychają. Dalej wywar trzeba przygotować,

co przy nagłym tym zamyśle kostką rosołową ozdobion został i w owym bulionie grzyby suszone teraz się gotują, doprawione zresztą delikatnie nieco zapomnianą przyprawą, jaką jest, onegdaj powszechnie stosowany, kminek nasz ulubiony, wielkopolski. Gdy już grzyby wyraźnie miękkie się zrobią, dodać trzeba solidną łyżkę kaszy manny, wcześniej na suchej patelce zrumienionej i dalej gotować ten wywar minutek kilka. Kolejnym krokiem, dodanie rze-

czonych na wstępie stokrotek jest, jako to pokrajać je drobno trzeba, wszelako kilka kwiatków w całości lepiej ostawić, bo zupa cienką będzie i kwiatuszki te za oka tłuszczu robić będą mogły. Pozostaje jeszcze całość zagotować i doprawić solą i pieprzem. Jak owo cudo podać – najpiękniej z jajami: Usmażyć na masełku jajecznicę, posiekać drobno młodą dymkę i nałożyć na talerz po łyżce jajecznicy posypanej cebulką a całość zalać zupą ze stokrotek.

Smacznego.

Zapyta ktoś może, gdzie tu ziemniaki w tym przepisie – no fakt, w tej zupie ich nie masz, ale jak już w stokrotkach posmakujecie drodzy czytelnicy to z pewnością dodać je można do sałatki ziemniaczanej. Oryginalna to będzie sałatka, a i witamin naszej pyrce poznańskiej przyda, w osłupienie konsumentów wprawiając. Batat *** Myślenie o jedzeniu ma znacznie mniej kalorii niż samo jedzenie.


15

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Rozjadą nas szambowozy Henryk Kociemba

Mieszkam od 10 lat naprzeciwko budowanego przez p. Pyżalskiego osiedla w Czapurach a właściwie kilku osiedli, wchodzących coraz głębiej w las wzdłuż rzeczki Głuszynki, wypełniających coraz dalej i systematyczniej piękną dolinę „pięknymi” (jak mówi pan Przewodniczący Rady i zarazem sołtys Czapur i urzędnicy z Mosiny) szeregowcami. Miała być enklawa zieleni Domów zbudowano już ok. 500. Teraz p. Pyżalski zabudowuje skutecznie także drugi brzeg rzeczki. Będzie teraz płynąć „pięknym” kanionem wśród bloków. Kiedyś dolinka Głuszynki miała stanowić turystyczno spacerową enklawę zieleni dla mieszkańców Poznania, miały powstać ścieżki spacerowe i rowerowe, zbiornik wodny Głuszyna. Tymczasem powstało osiedle będące właściwie kamienną pustynią.

O żadnym planie miejscowego zagospodarowania wtedy nikt nie słyszał, o „odrolnieniu” też nikt nie marzył, bo było to bardzo trudne i właściwie nie do przeprowadzenia. Pyżalski kupił i rychło uporał się tymi wszystkimi „problemami nie do załatwienia”. Zaczęła się budowa.

Suną szambowozy Pobudował pierwsze rzędowce, osiedlili się w nich pierwsi właściciele, doprowadzono gaz i pozostałe

ton. Prawie tyle, co TIR. Zakładając, że jest na tych osiedlach ok. 500 mieszkań to dziennie musi wyjechać z tego terenu minimum 20 szambowozów. Patrzę jak męczą się kierowcy zimą na śliskich i pochyłych uliczkach osiedlowych. Na osiedlu nie ma chodników, jeździ po nich bardzo dużo samochodów, jeżdżą też na rolkach lub deskach dzieci. Byłem świadkiem, na szczęście niezakończonego tragicznie, wypadku z udziałem dzieci. Nasuwa się pytanie: Czym kierowali się urzędnicy i władze Gminy zezwalając na budowę tak wielkich osiedli bez kanalizacji?

Jakie argumenty decydowały „za” – chętnie byśmy się dowiedzieli W tym samym czasie wielu mieszkańców wsi Czapury otrzymuje odmowę wydania potrzebnych

Fot. M. Kaptur

Osiedle Leśne nie ma kanalizacji, każde mieszkanie ma swoje szambo.

Parę lat temu były to jeszcze pola uprawne p. Grabowskiego, który sprzedał je panu Pyżalskiemu. Niewątpliwie Pyżalski nosząc się z zamiarem budowy osiedli musiał wiedzieć, że będzie mógł na tych rolniczych terenach budować. Inaczej by nie kupił.

media, zbudowano ładne pozbrukowe uliczki wewnątrz osiedla. Nie zrobiono kanalizacji! No więc po tych ładnych nowych uliczkach osiedlowych suną szambowozy. Jeden za drugim jak widzę. Taki szambowóz zabiera 14 m3 fekalii + masa własna daje łącznie ok. 20

10 największych miejscowości w gminie Mosina Mieszkańcy zameldowani na pobyt stały 2000r. 2005r. 2010r. 2012r.

L.p.

Miejscowość

1.

MOSINA

11938

12121

12376

12578

2.

KROSNO

1114

1420

1760

2175

3.

PECNA

1657

1712

1842

1878

4.

CZAPURY

892

1003

1298

1654

5.

ROGALINEK

1362

1447

1555

1590

6.

DASZEWICE

964

1143

1447

1578

7.

KROSINKO

597

669

768

832

8.

ROGALIN

698

716

759

766

9.

WIÓREK

575

668

728

751

10.

MIECZEWO

314

377

487

507

z Gminy dokumentów, związanych z planowaną budową domu. Argument jest jeden: brak miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu i brak kanalizacji. W roku 2002 obecna burmistrz obiecywała przed wyborami mieszkańcom Czapur: „kanalizacja będzie w roku 2007”. Jest rok 2013 i przynajmniej do roku 2020 kanalizacji nie będzie. Takie jest teraz oficjalne stanowisko władz gminy, mimo unijnych funduszy, mimo, że wszystkie sąsiednie gminy problemy ścieków z powodzeniem dawno już rozwiązały. Istniejąca oczyszczalnia ścieków w Mosinie, którą władze gminne przekazały AQANETOWI, przyjmuje ścieki z szambowozów tylko do godz. 10.00 rano – później nie, bo „brak mocy przerobowych”- mówią kierowcy szambowozów. Jeżdżą więc z tym ładunkiem po całym powiecie: do Lubonia (przez Poznań), do Poznania na Wilczak, do Kórnika itp. Możemy wyobrazić sobie jak rosną koszty tej usługi. Ja za 1 szambowóz płacę ok. 280,- zł. Możemy też sobie wyobrazić, gdzie wylewają ścieki te wszystkie małe „kufy” z ciągnikami z Daszewic, Babek, Czapur: na pola, do jeziorek lub

rzeczki jak nikt nie widzi. Ci, którzy mieszkają blisko Warty lub Głuszynki mają problem „z głowy”. Zapytał mnie kiedyś przewodniczący Rady Miejskiej – także sołtys Czapur, jak poruszyłem ten problem na zebraniu: „to pan jest przeciw nowoczesności w Czapurach?” Taką właśnie wyobraźnią dysponują włodarze naszej gminy. „Ciemność widzę” w naszej nowoczesnej wsi Czapury, chciałoby się rzec. Na ulicy Dolnej, Krętej ludzie nadal wychodzą rano na autobus w wysokich gumowych butach, zostawiając je potem u znajomych w pobliżu przystanku, zabierając przy powrocie, bo błocko jest powyżej kostek i przejść się nie da. W końcu 2011 roku nasz przewodniczący i sołtys zarazem rozpowszechniał ideę: „Budujemy oczyszczalnie przydomowe. Musi być tylko 50 chętnych, będzie dofinansowanie z ochrony środowiska i tani kredyt”informował wszystkich na zebraniu.. 70 chętnych zebrało się w ciągu 3 tygodni. I co? I nic. Sprawa utknęła i tkwi w biurkach urzędników z Mosiny. Brawo Burmistrz Gminy Mosina i jego personel!

Zapomniane drogi Tomasz Rajewicz

Roztopy pokrywy śnieżnej i opady deszczu prowadzą do powstania utrudnień w postaci ogromnych kałuż i grząskiego błota na drogach gruntowych. Patrząc na taką sytuację w naszej okolicy zastanawiamy się, kiedy powstanie koło nas utwardzona droga z kanalizacją deszczową. Dróg gruntowych w gminie i w Mosinie jest bardzo wiele (patrz mapka) i nie można się łudzić, że to się szybko zmieni. Co robić? Przede wszystkim powinniśmy unikać częstych błędów wynikających z chęci wyrównania małych nierówności poprzez zasypywanie ich popiołem lub skoszoną trawą. Powoduje to odwrotny efekt, gdyż zmniejsza się przepuszczalność gruntu i zwiększają się jego możliwości retencyjne. Zabieg ten przyczynia się również do zwiększenia plastyczności gruntu, czyli powstania błota, w którym samochody tworzą kolejne nierówności. Nie rozwiązuje też problemu zasypywanie nierówności gruzem, który uszczelnia podłoże, generuje tylko niepotrzebne koszty. Kolejnym błędem jest podwyższanie terenu działek, z których woda będzie spływać na jezdnię. L e p szym rozwiązaniem jest zastosowanie np. odwodnienia liniowego, którego koszt jest porównywalny z zakupem ziemi do podwyższenia terenu i wynosi około 400 - 500 złotych (przy własnym wykonawstwie). Efektywność odwodnienia może być znacznie większa od podwyższenia terenu. Wspomnieć też należy o możliwości zbierania i wykorzystywania wód opadowych do nawadniania oraz go-

spodarczego ich wykorzystania w okresach suchych. Dlaczego piszę o odwodnieniu? W Mosinie, co widać z rysunku jest wiele dróg nieutwardzonych. Przyczynia się to do niskiego komfortu życia w mieście, zwłaszcza wiosną i jesienią oraz wzrostu kosztów eksploatacji samochodów z powodu częstszych awarii. Martwi fakt, że postępy w rozwoju infrastruktury są znikome. 8 kwietnia odbyło się spotkanie dotyczące opracowania strategii rozwoju Gminy Mosina. Wielu uczestników wskazywało, że rozwój infrastruktury i budowa dróg to sprawa najważniejsza dla mieszkańców. Trzeba ustalić, które

drogi opłaca się najszybciej utwardzić nawierzchnią asfaltową, aby generowały największe korzyści dla mieszkańców. Wiele osób wskazywało na poszerzenie drogi krajowej 430, jako rozwiązanie bardzo korzystne dla mieszkańców gminy pracujących w Poznaniu. Reasumując, powiedzieć trzeba, że inwestycje drogowe w naszej gminie są konieczne. Powinniśmy również pamiętać o drogach w swojej okolicy. Nie szkodząc tym drogom, bądź wykonując drobne i mało kosztowne prace, możemy uzyskać doraźną poprawę. Pamiętajmy również o możliwości wykorzystania inicjatywy lokalnej.


16

Rogalińskie ptaki Piotr Wilanowski

W dniu 6 kwietnia 2013roku odbył się spacer fotograficzny „Rogalińskie Ptaki” z ornitologami – doktorantami Uniwersytetu im Adama Mickiewicza w Poznaniu Krystyną Stachura – Skierczyńską i Jakubem Szymkowiakiem.

Zacne grono około trzydziestu miłośników natury miało szansę podziwiać ledwie rozbudzoną przyrodę rogalińskich łęgów pod przewodnictwem koordynatora projektu Tomasza Witczaka. Pomoc specjalistów okazała się

Nic nam nie umknie.

Fot. M. Wilanowska

bezcenna, gdyż na bieżąco wiedzieliśmy, na co patrzymy, co słyszymy i co udało się sfotografować. Mimo to rodziło się wiele pytań, np. dlaczego dzięcioła nie boli głowa? Dlaczego dzięcioły w mieście uderzają zamiast w drzewa to w słupy latarni ulicznych? Dlaczego w pieśniach godowych niektóre ptaki naśladują dźwięk pilarki mechanicznej lub sygnał dzwonka telefonu NOKIA? – Przyznacie Państwo, że autorytetom nie było łatwo. Wszystkich ciekawych odpowiedzi na te i inne pytania zapraszamy na kolejne spacery, o których w szczegółach dowiemy się na stronie www.surwiwal.org.pl Mimo ciągle zimowej aury i stosunkowo dużej grupy osób chrzęszczącej śniegiem udało się dostrzec zadziwiająco dużo: osłabionego chłodem bociana, sójki, kruki, wrony siwe, żurawie, śpiewające skowronki, łabędzie, dzięcioła dużego, dzięciołka, gągoła, kaczki krzyżówki, gila, sikorki, puszczyka śpiącego w wywietrzniku galerii obrazów pałacu w Rogalinie i niestety już martwego myszołowa.

Rowerem na urodziny hrabiego Zamoyskiego Joanna Szymanowicz

Czy na urodziny hrabiego wypada przyjechać na rowerze? Wypada, szczególnie, jeśli to 160 rocznica urodzin Władysława Zamoyskiego, fundatora Zakładów Kórnickich. 11 i 12 maja na Zamku w Kórniku odbędzie się cykl imprez poświęconych Władysławowi Zamoyskiemu oraz jego matce Jadwidze z Działyńskich Zamoyskiej. W czasie dwudniowej wystawy będzie można podziwiać nieeksponowane na co dzień materiały i pamiątki związane z tymi niezwykłymi postaciami. Weekend odbędzie się ramach dużego projektu unijnego Najcenniejsze klejnoty kultury – spotkania kórnickie i towarzyszyć będą mu górale oraz cykl imprez przeznaczonych dla naszych najmłodszych gości. W sobotę w ramach akcji Odjazdowy Bibliotekarz odbędzie się również dedykowany Władysławowi Zamoyskiemu rajd rowerowy.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by na rowerach do Kórnika wybrali się mieszkańcy okolicznych miejscowości. Jeśli ktoś chciałby dołączyć do Odjazdowego Bibliotekarza w Kórniku – startujemy o godzinie 10 sprzed Zamku. Możecie zorganizować rajdy w swoich miejscowościach i po prostu dojechać na „urodziny”. Po rowerowych zmaganiach będzie można wziąć udział w wydarzeniach zorganizowanych przez Fundację Zakłady Kórnickie oraz Bibliotekę Kórnicką PAN. W ramach Odjazdowego Bibliotekarza odbędzie się także konkurs na najciekawszy limeryk poświęcony hrabiemu Zamojskiemu, bibliotekom, czytelnictwu lub rowerom. Zachęcamy także do przywiezienia ze sobą książek, którymi uczestnicy będą mogli się wymieniać w ramach bookcrossingu. W imieniu organizatora rajdu Stowarzyszenia Smartness zapraszamy do Kórnika.

Czas Mosiny 2 (8) kwiecień 2013

Radni Koalicji Samorządowej serdecznie zapraszają na spotkanie poświęcone aktualnym problemom naszej gminy, które odbędzie się w środę, 15 maja o godz. 18.00 w sali kolumnowej Mosińskiego Ośrodka Kultury. Dziękujemy za nadesłane materiały i wpłaty na wydanie „Czasu Mosiny”. Prosimy o nadsyłanie materiałów do kolejnego numeru do 10 czerwca 2013 r. czasmosiny@gmail.com Nr konta: 44 9048 0007 0000 5164 2000 0001 Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Ziemi Mosińskiej, Mosina, ul. Topolowa 11

WAKACJE 2013 Instruktorzy Kręgu T.W.A. „Elita” ZHP Mosina zapraszają dzieci szkół podstawowych i gimnazjum do wzięcia udziału, w niżej proponowanych formach wypoczynku. Obozy są organizowane zgodnie z obowiązującymi przepisami, kadra obozu wnikliwie dobierana spełnia wszystkie konieczne kryteria fachowości. Kadra obozu zapewnia bezpieczny wypoczynek a realizowany przez nią program zapewnia atrakcje, które nie pozwalają na nudę.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.