Huba

Page 34

ANDRZEJ NIEMIEC • HUBA

Sekretarz gminny Sebastian Karkula pełnił swoją funkcję do czerwca 1896 roku, a po nim już na początku roku następnego pisarzem został ponownie Jan Plewa. On też prowadził „Księgę Uchwał” aż do końca roku 1900. Tutaj bowiem kończą się wszelkie zapiski. Trudno dociec co się stało, że posiedzenia Rady nie były protokołowane jak dotychczas. Może je spisywano, tylko gdzieś zaginęły? Tej tajemnicy nikt już dzisiaj nie jest w stanie rozwikłać.

Wróćmy jednak na chwilę do dwóch ostatnich lat wieku dziewiętnastego. We wrześniu 1898 odbyły się w Hubie kolejne wybory wójta i Rady. Antoniego Plewę zastąpił teraz młody Plewa Józef. Jako radny pojawił się zupełnie nowy obywatel, Szczepan Trybunia. Ale i pisarz Jan Plewa starzeje się wyraźnie. Widać to po charakterze pisma. Ręka się trzęsie, litery już nie te same, trudno je odczytać. Nie ma się czemu dziwić, prawa natury są nieubłagane.

Manko w kasie

Uważny czytelnik zapewne zauważył, że pisząc o pieniądzach raz wymieniam złotówki, innym razem: fenigi, reńskie, czy centy. Wyjaśniam, że to nie przeoczenie, ale powtarzam dokładnie to, co zostało zapisane w „Księdze”. W jednym z ostatnich protokołów pisarz zanotował, że w budżecie na rok 1900 też wystąpiły braki i trzeba będzie nałożyć na obywateli nowe dopłaty. Tu cytuję za oryginałem: „po 35 halerzy od jednej korony” - znaczy to, że w obiegu były i inne pieniądze czyli halerze i korony.

Pożegnanie z „Księgą”

W tym miejscu musimy z żalem rozstać się z „Księgą Uchwał Gminy Huba”, na podstawie której do tej pory odtwarzaliśmy dzieje wsi.

Dwadzieścia pożółkłych, rozsypujących się od starości kart zapisanych koślawym, archaicznym pismem, nie ma kropek ani przecinków. Każdy wyraz ma jednak swoją wagę, a w każdym, prostym zdaniu zawarto całą treść, jaką piszący chciał przekazać. Polubiłem tę starą „Księgę”, jej zapisane karty, zapach starzyzny. Kiedy odwracałem karta po karcie miałem wrażenie, że znalazłem się wśród członków świetnej Rady, rozmawiam z nimi, patrzę w ich poważne, zatroskane twarze.

Oto niewielka czarna izdebka w mieszkaniu wójta z małym okienkiem i grubą belką u „sosrębu”, na której wyryto ostrzem ciesielskiego dłuta duży napis „ANNO DOMINI – 1870”. Pośrodku izby stoi stół, przykryty białym płóciennym obrusem. Po jednej stronie rozsiadł się wójt obok pisarz gminny. Naprzeciw członkowie Rady w liczbie ośmiu chłopa oraz przysięgły. W izbie panuje zaduch od ciężkich oddechów i czarnego dymu kopcącej lampy. Wójt, to chłop postawny z obwisłymi wąsami, bujnymi płowymi bokobrodami w stylu cesarza Franciszka Józefa, o długich włosach spadających na pooraną zmarszczkami szyję. Duża, ciężka fajka nabita swojską tabaką dymi niczym maniowska kuźnia, co stoi na Zobielu tuż nad Dunajcem. Wójt rzadko wyjmuje ją z ust, tylko wtedy gdy chce zabrać głos. Ale teraz mówią radni. Oni też pociągają z fajek, pykają sobie raz po raz zaciągając się dymem. Obłoczki siwego oparu płyną sobie pod sufitem zataczając kręgi, by wreszcie znaleźć ujście w otworze okapu wiszącego nad glinianym piecem.

30


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.