Stan rezonansu 1979-2009 Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego

Page 37

JANOWI KAJI I JACKOWI SOLIŃSKIEMU NA XXX–LECIE GALERII AUTORSKIEJ To, co Opatrzność może w ramach losu najpiękniejszego podarować ludziom, określiłbym jako przygodę twórczą i duchową. Przygoda ta zawsze jest wynikiem spotkania i otwarcia się na drugiego człowieka. W takiej relacji powstaje wspólnota doświadczeń i przekonań dająca poczucie głębokiej więzi. O istnieniu Galerii Autorskiej w Bydgoszczy dowiedziałem się od poety Krzysztofa Solińskiego, którego poznałem wcześniej na spotkaniach literackich w Warszawie u schyłku lat 70. Krzysztof systematycznie przysyłał niekonwencjonalnie zaprojektowane zaproszenia i wydawnictwa poetyckie, które do dzisiaj spoczywają w moim literackim archiwum. Był zresztą zaprzeczeniem wszelkiej konwencjonalności. Zapamiętałem Go jako zdeklarowanego nowatora i eksperymentatora, który z najgłębszym przekonaniem i determinacją pracuje w języku poetyckim poszukując nowych środków wyrazu. Myślę, że uważał to za istotę swojego artystycznego etosu. Takim go zapamiętałem z lat naszej wspólnej młodości i tym bardziej trudno mi się pogodzić z myślą, że Jego życie i twórczość stanowi już zamkniętą biografię. Wówczas do Galerii Autorskiej na ulicę Dworcową w Bydgoszczy jeszcze nie trafiłem, chociaż zaistniała ona w mojej wyobraźni i została naniesiona jako ważny punkt na mapie Polski w jej artystyczno-poetyckiej topografii. Potem nastała zmarzlina stanu wojennego i lata 80., dekada społecznej „ziemi jałowej”. Wydawnictwa Galerii Autorskiej trafiły ponownie do moich rąk w połowie lat 90. Były to przede wszystkim tomiki poezji Krzysztofa Kuczkowskiego, z którym w tym samym czasie odnowiłem znajomość z czasów studenckich w Poznaniu. Książki te nie przypominały już „undergroundowych” druków czy konspiracyjnej bibuły lecz były zdialogowaną kreacją poety i plastyka tworzącą niepowtarzalną, bibliofilską serię wydawniczą. Takie książki mogły się nam w młodości tylko przyśnić. Ośmieliłem się marzyć o takiej książce. Przy subtelnym acz, jak się okazało, skutecznym poparciu Krzysztofa Kuczkowskiego oraz wielkodusznej życzliwości Jana Kaji i Jacka Solińskiego w roku 2000 ukazał się mój tom Zapach gas‑ nącej świecy z obrazami Jana Kaji. Recenzując ją na łamach magazynu „Książki” w 2001 roku poeta i krytyk Janusz Drzewucki określił go jako arcydzieło sztuki wydawniczej. Nie przechwalając się zbytnio powiem, że za sprawą tej książki doświadczyłem wiele szczerych dowodów uznania, co znaczy dla mnie więcej niż ulotny blichtr nagród i wyróżnień. Potem była prezentacja tomu 5 kwietnia 2001 roku w galeryjnej piwnicy przy Chocimskiej 5. Spotkanie swoją niepowtarzalną aurą i klimatem przekraczało konwencję wieczoru autorskiego. Poznaliśmy się rodzinnie z Jankiem i Jackiem. To doprawdy niezwykłe, lecz czułem się jak u przyjaciół, których znam od lat. Rozpoczęła się przyjaźń, korespondencja, wymiana wydawnictw, rozmowy telefoniczne, ostatnio e-maile. W międzyczasie podczas naszych sopockich wakacji Janek dowiózł nam tytułowy

obraz z mojej książki, który po powrocie zdobi jedną ze ścian naszego mieszkania. Z religijnymi obrazami naszego mieszkalnego wnętrza korespondują również grafiki Jacka posługujące się uniwersalną symboliką i chrześcijańską alegorią. Tomiki poetyckie, monograficzne albumy poświęcone malarzom czy dzieła teologiczno-filozoficzne wydane w następnych latach przez Galerię towarzyszą nam jako lektury kontemplacyjne po codziennym zgiełku, ku wyciszeniu serca i oczyszczeniu drzwi percepcji. Gdy czytałem wiersze z wyboru poezji z lat 1977-2007 Prowincja Ostrów Miasta w Galerii Autorskiej 30 kwietnia 2009 roku – tym razem przy ulicy Pomorskiej 48 – czułem się jak członek artystycznej konfraterni. Ku mojej radości przybył z Gruczna poeta ks. Franciszek Kamecki, którego miałem zaszczyt poznać przed laty podczas jednych z sopockich wakacji. Dojechał z Gniezna również Krzysztof Szymoniak – poeta i dziennikarz, który przed laty pracując w ostrowskiej prasie walnie przyczynił się do „reaktywacji” mojej znajomości z Krzysztofem Kuczkowskim. Przybyła licznie wierna galeryjna publiczność, którą w znacznej części stanowią bardziej zasłużeni ode mnie członkowie-konfratrzy plastycy, fotograficy i poeci. Są chwile dające poczucie pełni życia i integralności istnienia. Równolegle do nich biegną sprawy nieodwracalne, ostateczne, najlepiej widoczne z perspektywy eschatologicznej. Dobrze wiedział o tym Jacek Soliński zapraszając nas w pośpiechu do uczestnictwa w wydaniu tomiku poezji Piętno Sławomira Kuczkowskiego. Zależało mu, by autor mógł się nim nacieszyć na krótko przed odejściem. Janku i Jacku! Czegóż można chcieć więcej, gdy się ma takich przyjaciół? Niech przyszłość okaże się łaskawa dla nas wszystkich i pomnoży moce twórcze i duchowe. Czego Wam, Waszym Bliskim i Wszystkim Galeryjnym Konfratrom życzę. WOJCIECH GAWŁOWSKI OSTRÓW WIELKOPOLSKI 5 VII 2009

ZATOCZYŁEM KOŁO I WRÓCIŁEM W Galerii pojawiłem się tuż po jej otwarciu w roku 1979, być może byłem nawet na samym jej otwarciu, ale już tego nie pamiętam, bo w tamtym okresie zdarzało nam się żyć niczym w atmosferze paryskiej bohemy. Czasami późną nocą, gdy bydgoskie filisterstwo już błogo spało miałem wrażenie, że obok nas na pustych krzesłach siadają Modigliani czy Baudelaire. Prawdziwa wyspa sztuki, a wokół schyłkowy Peerel. Adres Galerii Dworcowa był przez moment takim moim drugim domem. Krzysztofowi Solińskiemu pokazałem swoje próby prozatorskie i dramatopisarskie (poezji jeszcze nie pisałem) i – ku mojemu zdziwieniu – te pierwociny go zaciekawiły. Dużo czasu spędzałem szczególnie na wernisażach i słuchając płytoteki Janka czy Jacka. Było to jedyne miejsce publiczne w Bydgoszczy, gdzie można było posłuchać tak dobrej muzyki ówczesnych moich ulubieńców: Yes, King Crimson, Genesis, Pink Floyd etc. Potem, gdy Galeria przeniosła się na Chocimską i nadeszły

33


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.